lucyna beata
Użytkownicy-
Zawartość
326 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez lucyna beata
-
Konflikty graniczne Polski Ludowej
lucyna beata odpowiedział Bruno Wątpliwy → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Była jeszcze jedna korekta granic o której nie zachowało się zbyt dużo informacji, nie zachowały się żadne wspomnienia osób biorących udział w negocjacjach dotyczących zamiany "kolan Bugu" na Bieszczady. Zawarta 15 lutego 1951 r. "Umowa pomiędzy Rzeczpospolitą Polski, a Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich o zmianie odcinków terytoriów państwowych" była niekorzystna pod względem gospodarczym dla naszego kraju i raczej wymuszona. Tak o tym pisze Zbigniew K. Wójcik w artykule "Zmiana granicy wschodniej Polski Ludowej w 1951 r." który ukazał się w ciekawej książce IPN "Bieszczady w Polsce Ludowej" : "Przyczyny przeprowadzenia korekty granic są nawet współcześnie mało zrozumiałe, gdyż strona sowiecka nie udostępniła w tej sprawie żadnych dokumentów, jak również nie są znane relacje polskich "sygnatariuszy" owej "umowy". W okolicach Sokala i Krystynopola niedługo potem powstały duże kopalnie węgla kamiennego. To była korekta także niekorzystna z innego punktu widzenia. Obejmowała przesiedlenia ludności, które miały być ukończone w 6 miesięcy od podpisania umowy. Tak o tym pisał Zygmunt Rygiel w swoich pamiętnikach "Wspomnienia bieszczadzkiego leśnika": "Zamiana pomiędzy Polską i ZSRR części terenów Lubelskiego (Bełza, Uhnowa)na rejon Ustrzyk nastąpiła we wrześniu 1951 r. Granica została wyprostowana, ale łączyło się to z tragedią tysięcy ludzi po obu stronach. Akcja przesiedleńcza był wadliwie zorganizowana, nie przygotowana z obu stron, a zwłaszcza z tej drugiej. Gdyby to były warunki frontowe... ale nie były. Jesienią 1951 r. i zimą 1951/52 przyjeżdżały całe transporty kolejowe przesiedleńców z Lubelszczyzny , a dwa czy trzy miesiące później - obywateli greckich z okolic Żagania. Były to resztki żołnierzy dawnej armii gen. Morcosa z rodzinami. Kierowano ich do Krościenka i Liskowatego. Przesiedleńców rozwoziły liczne ciężarówki wojskowe, rozwoziły tam, gdzie były wsie i domy. Jak wspomniałem, akcja była źle przygotowana, brak było rozeznania co do stanu i chłonności domów i gruntów, dotychczasowych i proponowanych warunków bytowych mieszkańców, różnic związanych z warunkami produkcji (większość stanowili rolnicy), warunków glebowych i klimatycznych, konfiguracji terenu, itd. Większość domów w Ustrzykach i chałup we wsiach był w złym stanie i wymagała remontów; tymczasem szła śnieżna i mroźna zima." Więcej o obu książkach piszę na Bratnim Forum w swoim wątku czytelniczym. -
Kościół Bizantyjsko-Ukraiński - przyczynek do bibliografii
lucyna beata odpowiedział secesjonista → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Podoba mi się pomysł aby w każdym subforum pojawił się dział poświęcony bibliografii. "Oikoumene Carpathia" Pismo Centrum Kultury Ekumenicznej w Myczkowcach Nr 1. Ks. Stanisław Nabywaniec "Kościół na pograniczu polsko-słowacko-ukrainskim - spojrzenie w przeszłość" Ks. Stanisław Józef Koza "Kościoły siostrzane Kilka refleksji na tle dotychczasowego dialogu katolicko-prawosławnego" Nr 3. "Życie religijne i cerkiewne na Bojkowszczyźnie" "Bieszczady w Polsce Ludowej" Igor Hałagida "Kościół grekokatolicki w Bieszczadach 1944-1989 (szkic zagadnienia)" -
Wróciłam ze spotkania autorskiego z Łukaszem Bajdą autorem książki "Balowie Z bieszczadzkich lasów na salony Krakowa i Lwowa", które odbyło się w Baligrodzie. Oczywiście, książkę nabyłam trochę taniej, bo za 34 zł. Na razie przeglądam. Na pewno nowatorska, popularno-naukowa, coś mi się zdaje, że to bardzo dobry zakup.
-
"Akcja Wisła" - ocena
lucyna beata odpowiedział Rycerz1984 → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Tak, uwierzyłam. Mimo to prosiłam znajomych historyków aby to sprawdzili. -
"Akcja Wisła" - ocena
lucyna beata odpowiedział Rycerz1984 → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Widzisz Ty mówisz o realizacji akcji "Wisła", ja zaś mówię o jej przygotowaniu. Ten argument padł z ust osoby zaangażowanej w przygotowania wysiedleń. Wątpię w to, w naszym regionie także były próby porozumienia. Przede wszystkim chodziło o ochronę ludności cywilnej vide dowódca posterunku MO w Cisnej. Mortinger podjął próbę rozmów z Birem, oczywiście w tajemnicy przed zwierzchnikami, nic z tego nie wyszło. Wątpię aby Polacy chcieli porozumienia z UPA, nie zapominaj o odium zbrodni ciążącej na partyzantach ukraińskich. Jeden z partyzantów podległych Żubrydowi Kosakowski chciał porozumień, Zuch go za to zdegradował, inni nie chcieli mieć z nim nic wspólnego. -
"Akcja Wisła" - ocena
lucyna beata odpowiedział Rycerz1984 → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Nie jest jednonaczne, fakt. Jest jeden argument, moim zdaniem nie do zbicia, ale za bardzo nie mogę powoływać się na niego. Chodzi mi o Łemkowszczyznę, o tereny za zachód od Komańczy. W pierwotnym założeniu nie miały być włączone do akcji "Wisła', Łemkowie w zdecydowanej większości nie popierali działań UPA, ich wysiedlenie nie mało żadnego znaczenia strategicznego. Dopiero w dalszej fazie przygotowań do akcji "Wisła" włączono Łemkwszcyznę, gdyż obawiano się, że w przyszłości mogą poddać się agitacji proukraińskiej, dążyć do oderwania tej części Polski powtarzając to co darzyło się na Wołyniu. -
Na forach internetowych promuję region i dobrą książkę. Coraz więcej osób o tym wie, ku memu zaskoczeniu dostaję fajne wydawnicze prezenty, przeważnie publikacje niedostępne w normalnym obiegu. Dziś Koleżanka Zosia Puch reprezentująca ośrodek Za Potokiem w Solinie podarowała mi coś arcyciekawego. Właśnie przeglądam to cacuszko czyli "Zespół Elektrowni Wodnych Solina-Myczkowce" Zbigniewa Kozickiego. Przeglądam albowiem są to w większości archiwalne zdjęcia z czasów budowy zapór wodnych w Myczkowcach i Solinie, oprócz nich jest kalendarium, charakterystyka stopni wodnych, wspomnienia, kilka słów o współczesności i działaniu elektrowni wodnej. Album formatu A-4 liczy 287 stron, jest staranie wydany, twarda oprawa, szyty itd.
-
Tego nie jestem w stanie potwierdzić, albowiem jestem nieortodoksyjnym abstynentem . Przesławne wino marki "Bieszczady" tak sławione w pieśniach jest nadal obecne na półkach i cieszy się niezasłużoną popularnością wśród turystów. Zdarzyło mi się nawet mieć z tego powodu "nieprzyjemności" ze strony zacnych miejscowych. Kiedyś taką grupkę z wyższej półki, która poszukiwała produktu lokalnego zaprowadziłam do wiejskiego sklepiku w Kalnicy. Zachwyceni goście wykupili nie dość, ze cały zapas tego przezacnego trunku ale wszystkie wino w kartonowych pudełeczkach. Następnego dnia idę do następnej grupy,która była w ośrodku w Kalnicy. Od strony sklepu słyszę sponiewierany głos: suszy nas, ty czarna nie rób nam tego więcej.
-
"Akcja Wisła" - ocena
lucyna beata odpowiedział Rycerz1984 → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Z tym będę miała trudności, gdyż każdy swój argument jestem sama w stanie zbić, zarówno przemawiający na korzyść owego stwierdzenia jak i na niekorzyść. -
"Akcja Wisła" - ocena
lucyna beata odpowiedział Rycerz1984 → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Oczywiście, dzieje konfliktu to potwierdzają. Nie przyjmuję do wiadomości twierdzeń strony ukraińskiej, że jest to jeden z mitów funkcjonujących w polskim społeczeństwie. Wymordowanie dziesiątków tysięcy Polaków na kresach nie miało mieć wpływu na późniejszy stosunek władz jakie by nie były, ale polskich do mniejszości nazwijmy ją ukraińską. Oczywiście, że fajnie jest stronie ukraińskiej twierdzić, że Wołyń nie miał znaczenia, że to Polacy są tylko i wyłącznie winni. Winni tego, że na terenie dzisiejszej Polski zginęło więcej Ukraińców z rą Polaków niż Polaków z rąk Ukraińców, że zdarzyła się akcja "Wisła". Moim zdaniem akcja "Wisła" była także zemstą za tamtejsze zbrodnie, a przede wszystkim próbom zapobierzenia nowemu ludobójstwu. -
"Akcja Wisła" - ocena
lucyna beata odpowiedział Rycerz1984 → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Z prostej przyczyny aby nie zafałszowywać historii. Przedstawiając problem musimy jasno naświetlić tło. Bez Wołynia nie byłoby akcji' Wisła" w tym kształcie jaki ona miała miejsce. Winni ludzie? Nie, skądże. Winna jest OUN i jej ramię zbrojne UPA, winni są ci co dopuścili się ludobójstwa na ludności polskiej i morderstw na ludności częściowo grekokatlickiej. Mówię częściowo, bo wśród tych grekokatolików byli być może i ludzie określający się jako Ukraińcy. -
Wiem o tym. Niestety, ta zmora opanowuje coraz szersze kręgi. Moim zdaniem niewiele ma wspólnego z naszą bieszczadzką rzeczywistością. Dla większości autochtonów, w tym miejscowych przewodników jest już niedopuszczalne stosowanie skrótu w dopełniaczu czyli tego nieszczęsnego: z Bieszczad. Mi Bieszczad kojarzy się tylko i wyłącznie z subkulturą zakapiorów, czyli naszego produktu turystycznego stworzonego przez Andrzeja Potockiego i Jemu podobnych. Zakapiorzy to w większości są tutejsi nieprzystosowani, część z nich to pijaczkowie znani z tego, że są znani z książki Potockiego, kilku twórców ludowych, a nawet artystów. Ot konglomerat, który rości sobie prawo do zmiany nazwy naszych górek. "Bieszczad" to także nazwa rocznika TOnZ Oddział Bieszczadzki http://www.tonzbieszczadzki.pl/tonz_wydarzenia.htm http://www.tonzbieszczadzki.pl/bieszczad_roczniki.htm a te ze szczerego serca polecam jako coś wyjątkowo ciekawego. Kilka artykułów można przeczytać na stronce.
-
"Akcja Wisła" - ocena
lucyna beata odpowiedział Rycerz1984 → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Przepraszam bardzo, że wtrącam się do dyskusji. Akcji "Wisła" nie można rozpatrywać w oderwaniu od tego co wydarzyło się wcześniej, od całokształtu walk z UPA i tego co wydarzyło się na Wołyniu i w Galicji. Każda akcja wywołuje reakcję. Wprowadzając gości zaczynam praktycznie od końcówki XIX w. poprzez Orlęta, działalność kleru grekokatlickiego, nędzy w jakiej żyli ludzie i np. Proswity, mordy na polskich żołnierzach w 1939 r. poprzez ludobójstwo na Wołyniu i Galicji aż po Bieszczady,akcję NKWD "Czerwona miotła", śmierć Świerczewskiego, akcję i dalsze losy przesiedlonych. Nie można rozpatrywać akcji bez wcześniejszych wysiedleń, szczególnie tych w ramach porozumienia w 1944 r. -
Błagam: odwiedziłeś Bieszczady! Nie lubię jak ktoś znęca się nad nazwą naszych górek. Okolice Soliny i Polańczyka geografowie fizyczni pod wodzą prof. Kondrackiego zakwalifikowali do Gór Sanocko-Turczańskich, okolice Wetliny (oj zmieniała się od 20 lat, zmieniała i to na niekorzyść, komercja pełną gębą) to Bieszczady. Solina to w sezonie obrzydliwe miejsce, szczególnie ta część położona na Jaworze. Moim zdaniem powinien w nią piorun trzasnąć, może wtedy coś tam sensownego powstanie. Czasami w szarugę późnojesienną wybieram się na zaporę, to jest naprawdę piękne miejsce, cisza, spokój, relaks. Polańczyk to miejscowość typowo komercyjna, nic dodać nic ująć. Zdrój bez pijalni wód, bez prawdziwego parku zdrojowego itd. Nie lubię tego miejsca.
-
O stosowaniu przez UB niedozwolonych metod w śledztwach
lucyna beata odpowiedział Albinos → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Chcesz masz. "Kierownik WUBP w Rzeszowie Władysław Sobczański (pełniący tę funkcję od 28 czerwca do 1945 r. do stycznia 1946 r.) stwierdził że "od tego jest prokurator aby gadał, a w śledztwie trzeba podejrzanego bić, bo inaczej do winy nie przyzna się." Raport potwierdza, że było przyzwolenie przyłożonych na wymuszanie zeznań od podejrzanych przez bicie i torturowanie. Najczęściej posługiwano się niedozwolonymi metodami wobec osób, które zatrzymano na podstawie niesprawdzonych materiałów dowodowych w celu "właściwego ukierunkowania śledztwa". Autor powołuje się na "Sprawozdanie z działalności Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie od 15 III do 30 IV 1946 r." "Kontrole przeprowadzone przez Naczelną Prokuraturę Wojskową w październiku 1944 r. wykazały, że aparat bezpieczeństwa województwa rzeszowskiego nie znał nawet podstawowych zasad prowadzenia śledztwa. Cechował go "brak wykształcenia, brak doświadczenia, w jednym wypadku niemal analfabetyzm". Materiały dochodzeniowe i śledcze nie były sporządzane zgodnie z przypisami kodeksu postępowania karnego, ponieważ nie zawierały protokołów rewizji ani nie dołączano do nich dowodów rzeczowych. Podstawowym materiałem dowodowym był akt oskarżenia sporządzony na podstawie przyznania się do winy, co zwykle poprzedzało zastosowanie niedozwolonych metod śledczych. Opinie te potwierdził w raporcie za trzeci kwartał 1945 r. kpt Jan Krzechowiec, szef Wojskowego Sądu Garnizonowego w Przemyślu - "pomijając fakt, że zeznania podejrzanych wymuszane były biciem graniczącym nieraz z sadystycznym okrucieństwem do sprawy nie dołączano prawie z zasady tych dowodów rzeczowych , które miały stanowić o winie oskarżonego" "Powiat Sanocki w latach 1944-1956" Janusz Borowiec "Areszt i więzienie w Sanoku" str. 141 - 142 Znam z naszego terenu tylko jeden przypadek ukarania funkcjonariusza. Był to ppor. Józef Chmiel skazany 1 sierpnia 1951 r. na karę 1 roku i 9 miesięcy za torturowanie więźniów. Jego aresztowanie i skazanie to był raczej wynik rozgrywek pomiędzy funkcjonariuszami UB -
O stosowaniu przez UB niedozwolonych metod w śledztwach
lucyna beata odpowiedział Albinos → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Na potrzeby dyskusji prowadzonej na bratnim forum wgryzłam się trochę w temat i prawdę powiedziawszy mam dość tego okrucieństwa, łamania prawa czyli stosowania przez UB niedozwolonych metod śledczych. Nie byłam w stanie przebrnąć przez kilka publikacji. Postaram się jednak powrzucać i tu fragmenty wspomnień. -------------------------------------------------------------------------------------------- "Byłem zastępcą Żubryda..." por. Mieczysława Kocyłowskiego "Czanego" to zanotowana i opracowana przez naszego historyka regionalistę (być może i naszego Kolegę z Forum, na pewno czyta wątki o Żubrydzie) Andrzeja Romaniaka opowieść. Nie jest ona podzielona na rozdziały, trudno mi więc wybrać jakiś interesujący, a zarazem reprezentatywny dla całości fragment. Posłużyłam się starą i wypróbowaną metodą, kocia łapka w zabawie otworzyła książkę na stronie 119.Jest to fragment wspomnień dotyczący pobytu w areszcie śledczym w Rzeszowie. Autor buntuje się, chce dowiedzieć się co dzieje się z Jego Rodziną, poddawany jest torturom. " Chwilę później byłem rozebrany do naga i wtrącony do pomieszczenia, które już opisałem. Przed zamknięciem drzwi, polano mnie zimną wodą włączono wentylator i powiedziano: - Te zabieg rozwiązuje najtwardszym języki i doprowadza do równowagi umysłu. W "gabinecie" przestałem do rana następnego dnia. Prawdę mówiąc to w tych piwnicach trudno było rozpoznać kiedy był dzień, a kiedy noc, bo okiem nie było, ale dzień rozpoznawaliśmy po tym, że był większy ruch na zewnątrz. Po wypuszczeniu mnie z "gabinetu zabiegowego", kazano mi się ubrać i zaprowadzono do celi, ale już nie do tej w której siedziałem dotychczas, ale w drugi koniec korytarza. W korytarzu tym spotkałem swego Ojca, którego przeprowadzano z piętra do piwnicy. O jakiejkolwiek rozmowie nie było mowy, tyle, że kiwnęliśmy sobie głowami. W celi do której mnie wprowadzono, zastałem Jasia Gomułkę, który siedział sam *. Tak, tak, bratanka "Wiesława", tego komunisty. Podczas rozmowy z nim, dowiedziałem się, że dostał tzw. "czapę" (karę śmierci) za mokrą robotę na sowieckich żołnierzach, którzy z bronią w ręku rabowali Polaków. Po upływie kilku godzin, ponownie wezwano mnie na przesłuchanie. W drzwiach przywitał mnie wczorajszy śledczy: - No jak czujemy się po zabiegu? Poprawiło się? - Samopoczucie bez zmian, ale widziałem z odległości metra mojego ojca. - Poważnie? - Bez cienia wątpliwości i wobec tego proszę obywatela porucznika, aby powiedział mi za co aresztowaliście moją rodzinę i co się stało z moją siostrą? - Wasza rodzina nie została aresztowana, a zatrzymana w charakterze zakładników. jeśli wasz brat, odda się dobrowolnie w ręce, to rodzina zostanie zwolniona. - A co do waszej siostry, to nie zastaliśmy jej w domu, ani też w szkole. _ Jak widzę to obraliście dobrą taktykę, nic nie różniącą się od hitlerowskiej. Po mojej ucieczce z Mińska na Białorusi w 1943 r., sanoccy gestapowcy, przyjechali do mego domu i grozili mojej Matuli, że spalą dom jeśli nie wyjdę z ukrycia. Matula zaczęła płakać i prosić aby nie palili domu. Pokazał im też ostatni list pisany przeze mnie z Mińska. Jeden z "gestapowców" umiejący mówić po polsku, po przeczytaniu listu powiedział, że nie spalą domu, ale zamian za to Matula musi im dać znać, jak tylko zjawię się w domu. Ja w tym czasie siedziałem w odległości kilkudziesięciu metrów od domu. Proszę sobie porównać ich metody i wasze. Oni nie doczekali się na donos od mojej Mamy , a wy nie doczekacie się, aby mój brat dobrowolnie oddał się w wasze ręce, chyba, że go złapiecie. - Jeśli nie zgłosi się, to oni dalej będą siedzieć - powiedział "ubowiec". Na tym rozmowę zakończyliśmy, a rozpoczęło się przesłuchanie, ale już bez bicia. (Tu chciałem dodać, ze razem z moją rodziną siedziała również teściowa Żubryda - Pani Praczyńska z synem Żubrydów - czteroletnim Januszkiem). Przez dłuższy okres byłem doprowadzany na przesłuchania z których często nie sporządzano protokołów. Czasami odnosiłem wrażenie, że niektórzy z "ubowców" chcą widzieć jak faktycznie wyglądam. Stworzono wokół mnie mit niebezpiecznego wroga komunizmu (faktycznie nim byłem). Innym razem wydawało mi się, że jestem nienormalnym człowiekiem i "ubowcy" oglądają mnie z ogromną ciekawością, a rozmowa ze mną sprawia im ogromną satysfakcję, że mają mnie u siebie bezbronnego i mogą ze mnie drwić. Niektórzy z nich straszyli mnie karą śmierci (czego spodziewałem się), a inni dla odmiany pocieszali mnie, że może nie będzie tak źle. Jeszcze inni znęcali się nade mną, jeden z nich Bizoń, oficjalnie mówił mi, że z przyjemnością założy mi pętlę na szyję i poderwie stołek, na którym będę stał. Ja natomiast bez przerwy myślałem o tym jakby się stad wydostać. prosząc Pana Boga i Matkę Boską o pomoc w zrealizowaniu moich marzeń". * "Jan Gomułka - ur. 12.08.1922 r. aresztowany 11.03.1946 r. za "posiadanie broni i przynależność do bandy NSZ wyrokiem WSR w Rzeszowie skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 11.07.1946 r. na zamku w Rzeszowie." -------------------------------------------------------------------------------------------- "W więzieniach PRL Powojenne wspomnienia kuriera z Sanoka" Jan Łożański Rozdział III. "Aresztowanie i śledztwo" "Ponieważ w ciągu 24 godzin nie wyraziłem zgody na współpracę z pułkownikiem Różańskim, następnego dnia około godziny 14 kazano mi się z tej celi zabrać i zawieziono mnie na ulicę Rakowiecką do X Pawilonu więzienia, które już posiadało swoją "sławę". Kiedy mnie tam wprowadzono, wiedziałem co mnie czeka. ... Kiedy kilkakrotnie odmówiłem podania kontaktów, asystujący przy przesłuchaniach drab zaszedł mnie od tyłu i znienacka uderzył w twarz tak mocno, że aż spadłem z taboretu. Kiedy się podniosłem, on znowu się zamachnął, ale zrobiłem typowy bokserski unik. Rozwścieczyło go to. Kazał mi stanąć twarzą do ściany i bardzo mocno uderzył w tył głowy. Padając na ścianę rozbiłem sobie nos tak, że polała się krew. Poczułem się jak na ringu. Później kazano mi przez długi czas robić przysiady. Gdy i to mnie nie złamało, kazano mi chodzić, unosząc wysoko kolana do góry. Było to niby proste, ale po tysiącu takich "ćwiczeń" nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Chwiałem i przewracałem. Wiele następnych dni było podobnych. Niejednokrotnie na przesłuchania zabierano mnie także nocą. Oprócz bicia stosowano także bardziej wymyślne tortury. Kazano mi wielokrotnie stać 24 godziny przy otwartym oknie nago, a przecież była zima i panował silny mróz. Często "zapraszano" na tak zwanego konia Andersa. Wówczas z kpinami szydzono, że generał Anders przysłał mi konia. Polegało to na siadaniu na nodze odwróconego taboretu. Jednocześnie ręce należało trzymać wyciągnięte przed siebie. Podczas tej tortury odczuwałem niesamowity ból. Mój organizm choć młody, silny i wysportowany, czasami nie wytrzymywał. Wówczas traciłem przytomność. Dopiero chluśnięcie wodą w twarz przywracało mi ją. Nawet moi oprawcy doceniali moją odporność mówiąc, że trafiła im się oporna sztuka. ..." -
Reklamówkami wszelkiego rodzaju, które przeważnie dostaję na szkoleniach. Niegdyś notatki pisałam ołówkiem, teraz przeważnie długopisami. Nigdy nie robię ich piórem, traktuję je bardziej jako gadżet - są to przeważnie parkery, które dostałam w prezencie od grup. Notatki to mój żywioł, mam ich kilka tysięcy, przeważnie robionych na szkoleniach, które posegregowane regionami znajdują się w kilkudziesięciu segregatorach. Nie mam przekonania do klawiatury, nie potrafię stworzyć dobrego tekstu pisząc na komputerze (z wyjątkiem pisania na forach, bywa, że stuka jednym palcem rozmawiając przez telefon. Gdy mam do napisania jakaś pracę np. rozdział magisterskiej to zawsze piszę ołówkiem za kartce formatu A-4.
-
Żydzi w armiach koronnej i litewskiej
lucyna beata odpowiedział Kadrinazi → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Tradycja głosi, że synagoga w Lesku powstała w XVII w. miała być częścią obwałowań miejskich, Żydzi mieli obowiązek obrony części fortyfikacji miejskich. PS. Nie tylko tradycja, zachowały się wzmianki np. z 1602 r. :"każdy mieszczanin, Polak, Rusin, Żyd powinien mieć parę rusznic, kopę kul i dwa funty prochu pod winą 2 złotych, do tego parę oręża, a okazja ma być dwa razy do roku na święto św.Stanisława". Okazja to nic innego jak sprawdzanie stanu uzbrojenia. -
U nas wsie lokowano na prawie wołoskim, jego cechy charakterystyczne to: brak obowiązku pańszczyzny, wychodne, wolnizna, poczucie wolności osobistej tutejszej ludności, czynsz. Czynsz był różny, płacony przeważnie w naturze, najczęściej w dniu śś. Piotra i Pawła. Mógł wynosić: jeden wieprz, ser wołoski, popręg, owiec od setki, co dziesiątego wieprza wypasanego na buczynie, 2 jarząbki na Wielkanoc, Zielone Święta i Narodzenia lub po 2 kapłony, zamieniane na 1 grosz od sztuki, miód z barci. Warto sięgnąć do opracowania Macieja Augustyna "Stosunki ekonomiczne i społeczne w dobrach górskich rodziny Ossolińskich w XVIII w ( W świetle "Inwentarza klucza sznadrowskiego z 1769 r.)" zamieszonego w roczniku "Bieszczad" nr. 13. Obciążenia jednostkowego gospodarstwa : czynsz płacony w gotówce lub jego ekwiwalent w pańszczyźnie ciągłej lub zadaniowej, ,w przypadku płacenia pełnego czynszu gospodarstwa były zwolnione z "dni pańskich", dni pańskie, które odrabiało około 50 % gospodarstw, dniówka zaczynała się o 10, a kończyła o zmierzchu i wynosiła 1-2 w tygodniu, danina z grzybów, pańszczyzna zadaniowa , stróża nocna, warta dzienna, warta na połoninach , szłasy (nawożenie pól poprzez wypas owiec), prace przy obróbce lnu i konopi , szarawarki (prace przy infrastrukturze np. drogi , młyny, prace na rzecz zamku leskiego , oprócz tego podatki płacone na utrzymanie armii, skopczyzna - na rzecz parafii, podatek do skarbu Rzeczpospolitej I tak mamy dla jednego gospodarstwa: - czynsz 26 zł 18 gr. był ekwiwalent w pańszczyźnie - pańszczyzna ciągła lub piesza 1-2 dni w tygodniu, - pańszczyzna zadaniowa 18 dni - stróża nocna 7 nocy w roku - stróżowanie dzienne 7 dni w roku, - warta na połoninie 1 dzień - obróbka lnu i konopi (0, 63 kwintala słomy) - szarwark 1-2 dni - prace na rzecz zamku ok. 12 dni co trzy lata - podatek na rzecz skarbu 1-2 zł rocznie - skopczyzna: 125 litrów owsa, 6 jaj i 1 chleb owsiany. Plus obowiązek korzystania z pańskiego monopolu.
-
Nie jestem przekonana. Możesz sobie założyć konto idąc na kompromis. Mam np. znajomego, który ukrywa się pod nikiem klopsik mopsik. Do założenia potrzebny jest Ci tylko adres meilowy, nic więcej.
-
Mam konto na facebooku, bardzo sobie je chwalę. Jestem otoczona ludźmi w różnym stopniu mi bliskimi, mogę sobie pogadać, obejrzeć zdjęcia, promować Bieszczady, reklamować, nawet zwierzać się czy pomagać innym. Znakomite miejsce do rozprzestrzeniania informacji. Nie rozumiem Waszych obaw, to ja rządzę kontem, a nie ono mną. Nikt nikogo do niczego nie nakłania, każdy jest kowalem własnego faceboowego losu.
-
Wilczej Jamy nie ma już od chyba dwóch lat, została rozebrana. Pawlakowie przenieśli się do Smolnika nas Sanem, mają tam nową, zohydzili nią całą okolicę. Też lubię Bukowe Berdo, wejście z Mucznego, w drugą stronę to już nie to. Bardzo podoba mi się podejście na Rozsypaniec z Przełęczy, odwracasz się po pierwszych krokach i masz jedną z najpiękniejszych panoram w Bieszczadach, potem następne z 300 m i od nowa, panorama poszerzona i jeszcze cudniejsza. Piękny jest Dwernik Kamień, uwielbiam okolice Tarnawy i "krainę dolin". Gości jest dużo w sezonie i w popularne weekendy, teraz puchy są nawet na Połoninie Wetlińskiej, dziś po raz enty ją zaliczę.
-
"Akcja Wisła" - ocena
lucyna beata odpowiedział Rycerz1984 → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Podałam Ci na tacy źródło czyli list starosty leskiego Pawłusiewicza. Mało? To proszę bardzo, mord w Terce czy mordy w Zawadce Morochowskiej, zniszczenie szpitala w masywie Chryszczatej, spalenie części wsi i wymordowanie ludzi w Strubowiskach (Strzebowiskach) itd. -
"Akcja Wisła" - ocena
lucyna beata odpowiedział Rycerz1984 → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Bronek napisał „Szeregi rosły, bo chłopi w UPA znajdowało oparcie przed grabieżami ludowego wojska, przed pacyfikacjami, wywózkami”. Czy moderator śpi, że nie reaguje na tego typu stwierdzenia? Hmm, Kolego proponuje zajrzeć głębiej do tematu. Oto maleńki dowód na to iż moderator nie musi interweniować. Nawet Polacy nie byli bezpieczni. "Przystanek Bieszczady bez litości" "Tragedia Terki" str. 73-74 "[...] Z listu starosty powiatowego w Lesku Tadeusza Pawłusiewicza do Wojewody Rzeszowskiego z 2 stycznia 1946 roku dotyczącego dowódcy 36 pułku 8 dywizji Wojska Polskiego, pułkownika Nikołaja Kiryluka, wyłania się obraz krwawego watażki, którego zapewne NKWD z premedytacją zainstalowało w polskim wojsku . Oto fragmenty tego pisma, opatrzonego klauzulą tajne: "W związku ze stacjonującym w tutejszym powiecie 36 pułkiem 8 dywizji, na czele którego stoi dowódca Kiryluk, relacjonuje następująco: Od 15 września 1945 r. rozpoczął wyżej wymieniony Pułkownik akcję oczyszczająca z band banderowskich, w rezultacie której band tych nie pomniejszono z tego powodu, że bandy grupowały się po lasach, do których wojsko wcale nie dochodziło. Spalono tylko kilka gromad ukraińskich, za które banderowcy spalili polskie wsie i wymordowali kilkanaście osób polskich. Wysiedlenie ludności ukraińskiej za pomocą wyżej wymienionego pułku nie dało również prawie żadnych rezultatów. Miały jedynie miejsce cale szeregi grabieży inwentarza, ubrań i sprzętu od ludności, która nie chcąc wyjeżdżać na Wschód opuszczała wioski i kryła się do lasu. Grabiono nawet przy tym ludność polską, która przebywała w domach. (...) Ob. Kiryluk rozkazuje swoim podwładnym przyprowadzać sobie na kwaterę przymusowo dziewczęta miejscowe, celem rozpusty. Aresztowane kobiety każe sobie przyprowadzać na kwaterę (niby celem przesłuchania), a zmusza je pod groźbą pistoletu do spółkowania ze sobą. Ob. Kiryluk w dzień targowy na rynku robi masowe łapanki na ludzi, aresztuje ich pod pretekstem banderowców, rozbija tym sposobem targi, trzyma ich w więzieniu, a następnie zwalnia za okupem. Ostatnio pobrał 25.000 zł z gromady Postołów. Okazuje się też, że więzi ludzi niewinnych . Podpalił osobiście ostatnio gospodarstwo w gromadzie Glinne, z którego uciekał przed nim jakiś człowiek. Okazało się, ze również niewinny, a poczytał go sobie Pułkownik za banderowca i dlatego zniszczył jego warsztat pracy. Posłańcowi z gromady Uherce, który był wysłany konno przez gminnego referenta świadczeń rzeczowych w sprawie ściągnięcia kontyngentu siana z gromady Orelec, zabrano konia na drodze poczytując go za łącznika banderowców. Aresztowano również trzech gospodarzy z Paszowej , wiozących na zlecenie starostwa drzewo opałowe dla tutejszego Urzędu. Gospodarzy tych uwięziono w Sztabie Pułku, a następni biją się już jechać, wobec czego wszelkie dalsze świadczenia ustają. (...) Ostatnio w czasie spalenia gromady Mchawa w gminie Baligród - za zabicie dwóch żołnierzy polskich przez banderowców - spalono 40 gospodarstw ukraińskich. Ale za co spalono przy tym 14 gospodarstw polskich i zabito pięciu Polaków, skoro Polacy byli zupełnie niewinni i stale przez banderowców prześladowani? Ludzi więzionych przez Pułkownika, o których wyżej nadmieniono, Pułkownik karze biciem tak, że wynoszono jednego z nich nieprzytomnego... (...) Wszystkie wyżej przytoczone fakty wywołują wielkie rozgoryczenie wśród ogółu, podkopują autorytet Wojska Polskiego, stwarzają nieufność ludzi do Wojska i nienawiść, budują reakcję i mnożą bandy. Padają dzielni, niewinni i zasłużeni żołnierze polscy, którzy przeszli walkę ze straszliwym najeźdźcą germańskim, bo bandy nie tylko po lasach mszczą się na nich za czyny Pułkownika, robiąc zasadzki po drogach...(...). Gromada Wołkowyja stanowi ośrodek w 90 procentach polski. Ludność przerażona ostatnimi wypadkami jest bez żadnego zabezpieczenia. Ogarnia ją panika przed bandami. Zamierza uciekać, a bandy jej nie wypuszczają grożąc śmiercią. Zamierzają ją trzymać jako zakładników na wypadek wysiedlenia ludności ukraińskiej z sąsiednich gromad. (...) Wysiedlenie tutejszej ludności ukraińskiej jest bardzo wskazane i konieczne, ale bez odpowiedniej siły ku temu niewykonalne, a to z powodu przeważających band, które należy najsampierw i można by przy użyciu paru tysięcy wojska zlikwidować. (...) Po podpisaniu niniejszego aktu zgłosił się do tutejszego Starostwa Sołtys gromady Nowosiółki Stanisław Leicht, Polak, zw swoją kilkunastoletnią córką, z następującym zażaleniem na Pułkownika Kiryluka. Do domu wyżej wymienionych wpadł Pułkownik z rewolwerem w ręku i zaczął gwałcić jego córkę. Dziewczyna broniąc się została uderzona przez napastnika rewolwerem w głowę. Wyrwawszy się mu jednak z rąk, wybiegła na podwórze. gdzie ją dopędził i dalej włóczył po dziedzińcu. Wyrwawszy się powtórnie zdołała uciec. Następnie Pułkownik wrócił z powrotem do mieszkania i zrabował Sołtysowi 1300 zł. W drugim wypadku dzwonił znowuż z Baligrodu do tutejszego Starostwa w dniu dzisiejszym lekarz Kuźmak o ratowanie jego córki, którą porwał Pułkownik Kiryluk z jego domu w kierunku Leska. W trzecim wypadku doszło teraz do wiadomości tutejszego Starostwa, że przed paru dniami Pułkownik przywiózł jakąś panią z Rymanowa, którą gwałcąc u siebie pokąsał ją do uszkodzenia ciała." -
Chcę tu umieścić link do bezpłatnego, dostępnego także w wersji elektronicznej dwumiesięcznika "Skarby Podkarpackie". Jest on wydawany przez Pro Carpathię, wersję papierowa można otrzymać w siedzibie Stowarzyszenia w Rzeszowie na ul. Gałęzowskiego 6. Wersja elektroniczna wszystkich numerów dostępna jest na http://www.skarbypodkarpackie.pl Należy kliknąć w okładkę aby pobrać w pdf zawartość każdego z numeru. O czym jest ten dwumiesięcznik, którego redaktorem naczelnym jest Krzysztof Zieliński? Aby zobrazować jego zawartość przetoczę część wstępu do 6 (25) 2010 numeru. "Drodzy Czytelnicy. Województwo podkarpackie jako region administracyjny to twór wyjątkowo świeży, a le w ciągłości historycznej nawiązujący do przedwojennego województwa lwowskiego, rozbiorowej Galicji i Rusi Czerwonej z czasów I Rzeczypospolitej. Stosunkowo dobrze znamy dzieje naszego kraju, ale pozwolę sobie na pytanie - jak wygląda wiedza każdego z nas o historii "małej ojczyzny" - Podkarpacia? Ile osób wie, że oprócz Krasiczyna, Baranowa, Sobienia, Leska czy Odrzykonia było jeszcze kilkadziesiąt zamków broniących spokoju tych ziem, a ich resztki zalegają pod cienką warstwą humusu: nieoznakowane, nieuporządkowane, zapomniane. Ile osób wie, że niszczące żywioł słowiański najazdy tatarskie spowodowały konieczność zasiedlania spustoszonych terenów przez osiedleńców niemieckich? Dlaczego tak często znaleźć można na Podkarpaciu umocnienia ziemne zwane szańcami szwedzkimi? Kto pamięta, że była konfederacja dzikowska, albo, że w 1946 r. oddziały UPA spaliły prwaie wszystkie dwory bieszczadzkie? Zadziwia mnie mała wiedza o tym obszarze, który - jak wskazują ostanie badania - kojarzy się Polakom tylko z Bieszczadami, zamkiem łańcuckim i krasiczyńskim, a stolica regionu z ... Asseco Resovią. Dla pełnego zrozumienia dzisiejszego Podkarpacia konieczne jest nauczenie się jego historii, jego istotnej różnorodności, której niestety nie potrafimy docenić. I nie tylko tej przyrodniczo-geograficznej, o czym najlepiej świadczy odmienny krajobraz na południe i północ od drogi A4. Naszym walorem zawsze byli ludzie tu mieszkający i wyznający różne religie. Nawet teraz, na początku XXI wieku, wyraźne ślady wielonarodowej Rzeczypospolitej można bez trudu znaleźć tu,na Podkarpaciu. Nawet nasze godło - herb województwa - tak dobrze o tym świadczy. Powinniśmy identyfikować się z nim, my jego mieszkańcy, bo szacunek do własnej "małej ojczyzny" nie ma nic wspólnego z szowinizmem nacjonalizmu." Zapraszam wszystkich miłośników regionu, wszystkich zainteresowanych archeologią, etnografią, tradycją, turystyką kulturowa, zabytkami do lektury "Skarbów Podkarpackich". Ostatnie numery są wydawane w ramach projektu "Turystyka bez granic" z Programu Współpracy Transgranicznej Rzeczpospolita Polska-Republika Słowacka, więc w dwumiesięczniku znajdują się także artykuły o słowackich walorach turystycznych i streszczenia wszystkich publikacji w języku słowackim. Milej lektury