-
Zawartość
278 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Glasisch
-
no to uściślijmy, bo wypadałoby to rozwinąć. Otóż szlak bojowy L3 wyglądał w ten sposób i można go zaliczyć do chyba najbardziej udanego i urozmaiconego, abstrahując może od króla zatopionego tonażu Marineski na S 13, a o nim artykuł na innej stronie tego forum. Do innych sukcesów wymienionych tutaj jednostek ustosunkuję się przy okazji. Źródło: Jürgen Rohwera i Gerhard Hümmelchen „Chronik des Seekrieges 1939-1945”, Herrsching, Pawlak Verlag, (1968) na stronach internetowych Wirtemberskiej Biblioteki Krajowej w Sztutgarcie [WLB = Württembergische Landes Bibliothek) w wersji elektronicznej. Liczby po lewej stronie tego postu to nr str, rzeczonego źródła. L-3- 8 patroli. Zatopienia: ogniem artyleryjskim 1 niemiecki transportowiec (5230 BRT), 1 szwedzki transportowiec (5513 BRT). Na postawionych minach: 2 niemieckie transportowce (9029 BRT), 1 jednostka szkolna. Prawdopodobne sukcesy: 3 nimieckie transportowce (2876 BRT), 1 szwedzki zbiornikowiec (430 BRT) oraz 2 jednostki o napędzie parowo - motorowym (387 BRT) 70 – czerwiec 1941 r., L-3 (Kpt. 3. Rg. Griszczenko) operacja stawiania min koło Kłajpedy (20 min 27.06.), na których, wzgl. na postawionej tam również niemieckiej zaporze defensywnej toną 01.10. łotewska Kaija (1876 BRT), 19.11. niemiecki Henny (764 BRT), 22.11. szwedzki zbiornikowiec Uno (430 BRT) i 26.11. niemiecki Egeran (1142 BRT). 72 - lipiec 1941 r., L-3 (Kpt. 3.Rg. Griszczenko) stawia 19.07. zaporę minową kolo Brüsterortu (obecnie Przylądek Taran), na której prawdopodobnie tonie 01.10. łotewska Kaija (1876 BRT). (powtórzenie informacji z czerwca 1941 r. 88 – wrzesień 1941 r. L-3 patrol w okolicach na zachód od wysepki Suursaari. 94 - 27.09.1941 r. L-3 i Szcz-309 wychodzą na patrol i operują w Zatoce Fińskiej w okolicach Suursaari, Szcz-311 kolo Tytärsaari oraz Szcz-317 w Zatoce Narwa. Powrót wszystkich 17.10., bez odniesienia jakichkolwiek sukcesów. 155 – sierpień 1942 r., przedarcie się pierwszej części drugiej fali radzieckich okrętów podwodnych przez postawione przez sojusznicze siły (niemiecko – fińskie) defensywne zapory minowe. Są to L-3, M-96, M-97, Szcz-407, Szcz-309 oraz Lembit. Po drodze ku wyspie Lavansaari tonie Szcz-405 (Kpt. 3.Rg. Graczew), na jednej ze starszych, radzieckich zapór minowych, postawionej kolo Seiskari. M-97 (Kap. mar. Djakow, ginie 14.08. na jednej z min zapory »Seeigel«. Przedzieranie się podwodników wspiera radzieckie lotnictwo szturmowe, które kolo Hungerburga 1) zatapia 16.08. kuter trałowy R 106. Radzieckie okręty podwodne są eskortowane przez własne kutry patrolowe typu MO a przez zapory minowe następnie przez własne kutry trałowe. Na zachód od wspomnianych zapór radzieckie kutry torpedowe atakują z kolei niemiecko – fińskie siły dozoru. 157 – sierpień 1942 r. L-3 (Kpt. 3.Rg. Griszczenko) posyła na dno 18.08. na zach. od Gotlandii, ze szwedzkiego konwoju parowiec C.F. Liljevalch (5492 BRT) i stawia 25.08. i 26.08. w Zatoce Pomorskiej kilka kęp minowych, na której prawdopodobnie podrywa się niemiecki Franz Bohmke (eks – hol. Vledderveen, 210 BRT) i tonie, natomiast pierwotnie zaliczony na konto radzieckiego podwodnika norweski Tourcoing (5798 BRT) z 24.08. jest do zapisania z większą dozą prawdopodobieństwa minom zrzuconym przez lotnictwo brytyjskie. 162 – wrzesień 1942 r. operujący w ramach tzw. 2. fali L-3 nie zalicza żadnych dodatkowych sukcesów. 174 – listopad 1942 r. L-3 (Kpt. 2.Rg. Griszczenko) stawia 02./05./13.11. zagrody minowe koło Utö, Lipawy i w Cieśninie Irbeńskiej. Koło Utö tonie 17.11. statek handlowy Hindenburg 2) (7880 BRT) 1943 r. - remont w Kronsztadzie 1944 r. – nic szczególnego, sukcesów brak 327 - 31.01.1945 r. L-3 przeprowadza kilka nieudanych ataków torpedowych kolo Windawy, by następnie przejść na akwen u wybrzeży Sambii (Brüsterort) 329 – w pobliżu Lipawy L-3 (Kpt. 3.Rg Konowałow) stawia 02.02. dziesięć min, na których toną, albo na minach postawionych przez RAF, zapora »Tangerine 2« 07.02. lodołamacz Pollux (4191 BRT) a 30.03. frachtowiec Jersbek (2804 BRT. 04.02. 1945 r. po bezskutecznych dwóch próbach zaatakowania nm. torpedowca T 36 obrzucony przez tego również bezskutecznie bombami głębinowymi oraz T 28 (z tego ostatniego naliczono eksplozje 28 bomb głębinowych) 337 – na dwóch postawionych przez L-3 23.03. koło Rozewia (Rixhöft) i Lembita 30.03. koło Kołobrzegu (Kolberg) toną., pomocniczy patrolowiec M 3138 i dozorowiec Vs 343. 348 - w nocy na 17.04.1945 r. (00.48 czasu moskiewskiego) zaatakowany zostaje na wysokości Rozewia (Rixhöft) przez radz. op. L-3 (Kpt. 3. Rg. Konowałow) konwój, z którego Konowałow torpeduje i zatapia transportowiec Goya (5230 BRT), z którym na dno idzie okolo 7000 osób, ratuje się tylko 334.Idące w konwoju transportowce Mercator (z ca. 5000 uchodźcami) i Kronenfels (ca. 2500 uchodźców) kontynuują natomiast swój rejs bez zakłóceń na zachód. 1)obecnie Narva-Jõesuu (niem.: Hungerburg), miasto uzdrowiskowe w Estonii, w okręgu Ida-Viru, nad rzeką Narwa, nad Zatoką Fińską i przy granicy z Rosją. Niegdyś uzdrowisko dla szlachty z Piotrogrodu. http://pl.wikipedia.org/wiki/Narva-J%C3%B5esuu 2) wraz z nim poszły na dno nie strategiczne jednak ładunki, tylko 880 radzieckich jeńców, znajdujących się w jego ładowniach. Jednostka znajdowała się w drodze z Gdańska do Finlandii z 1.000 jeńcami na pokładzie, oprócz tego znajdowało się na nim 191 strażników i 36 różnych pojazdów kołowych. Pozostałe straty: 3 strażników, 13 rannych i 6 rannych jeńców. Na podstawie książki Władimira Bieszanowa: "Obrona Leningradu historia bez retuszu". Bellona 2009, str. 266, 267 oraz pozycji Mirosława Morozowa – Podwodnyje łodki WMF SSR w Wielikoj Otieczestwiennoj Wojnie 1941 - 1945 – lietopis bojewych pochodow, część 1 – Krasnoznamiennyj Bałtijskij Fłot, str. 20-24
-
1920. Wojna i miłość
Glasisch odpowiedział montezuma1985 → temat → Katalog filmów i seriali historycznych
Wczorajsza "zajawka" potwierdziła mnie w przekonaniu, że absolutną gwiazdą tego serialu jest Eryk Lubos, wspaniała gra, zresztą aktorzy grający bolszewików grają o niebo lepiej, a jak usłyszałem Tkaczenki stwierdzenie "Polacy jesteście tacy słabi, jak wasza wódka" dostałem ataku śmiechu. Widzę, że aktor został już niejako "zaszufladkowany", bo gra najlepszego, w mojej opinii szwarccharaktera a od czasów Emila Karewicza (Brunner) nie było chyba lepszego! Ciekawa wydaje się też jego rola w filmie o Powstaniu Warszawskim, gdzie "wcielono" go w rolę Ukrainca Jowy, członka oddziału Dirlewangera, ale jak sam aktor stwierdza, nikt mu nie wierzy, że ktoś o takiej specyficznej fizjonomii może być aktorem, a ja stwierdzam, na prawdę wielkim! -
Działania niemieckich krążowników
Glasisch odpowiedział redbaron → temat → Działania na morzach i w koloniach
dobra, przynajmniej ja kończę tę dyskusję. Piany nie biję i żałuję, że tak to jest odbierane. Takie wymiany zdań proszę załatwiać sobie na PW. To ostatnie upomnienie do kolegi Glasischa, potem będzie warn.//Andreas -
Czy Stalin planował atak na Hitlera w '41 r. ?
Glasisch odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Front Wschodni
no widzisz, to jest już coś konkretnego, mapy, to je ono! -
emigrancie i tak trzymać, będzie święty spokój
-
dobre, pewnie pieniądz by mi się przydał, bo od ponad 2 lat bezrobotny jestem, ale mnie rozbawiłeś, wydawca, ja pierniczę, dobre. Niemożliwe, według mnie, nie w tym kraju i w tym "Eurokołchozie". a co do źródeł, to trzeba przejrzeć możliwie wszystkie (choć to nie jest możliwe), dotyczące danego tematu nawet te nie za bardzo lubiane i budzące wstręt, nie "nadające" się i bez wybrzydzania, bo najlepiej ograniczyć autorytatywnie, żaden ten tam (Irving - na przykład, a jego książka o PQ 17 jest najlepszą do tej pory, co o tej tragedii napisano, czy o Dreźnie, a stwierdzili to fachowcy od recenzowania) i nie czy ta tam (Steinbach na przykład, której zresztą nie czytałem, bo nie pisze o morzu i operacji "Hannibal"), bo tylko, jak zapoznasz się z możliwie szeroką paletą opinii, to dojdziesz do czegoś. Doświadczam to na podstawie korygowania radzieckich strat na morzu (1941-1945), więc muszę siłą rzeczy przejrzeć radzieckie źródła, gdzie żadnych strat nigdy nie było, co niestety pokutuje do dzisiaj (Kosiarz, Pertek) oraz współczesne, bo tam już odważyli się o nich pisać i wtedy coś wychodzi, ba nawet weryfikuje te niby sukcesy odniesione przez ówczesnych wrogów. I na tym ta "zabawa" polega. A Hupce i Czaji jak się okazuje, to nawet im już tutaj wybaczono i niekoniecznie tylko tzw. "Szlejzierzy", bo go źle rzekomo w tamtych czasach oceniono, doceniając w nich lokalnych patriotów.
-
nie wierzę Wam i opuszczam ten areopag. Wiecie swoje, nie będę przeszkadzał i mącił w głowach, bo przecież wszystko zostało już wyjaśnione, napisane, ale niekoniecznie w to uwierzono, a etykiety "rewizjonisty" nie chcę otrzymać. Robię swoje, działania morskie. a to już pozostawiam Wam do rozstrzygnięcia.
-
pardon!
-
nie wiem, jak wy, ale ona zatrzymała ten tramwaj, bo po prostu brakło prądu, czy go wyłączono, ale tak rodzą się legendy, chyba że twierdzą to tzw. "złe języki"? A dokumenty, to już zadbano tak, aby nie było śladu.
-
widzę jakiś zastój tutaj, może by w tym miejscu zacząć kontynuować quiz marynistyczny w formie zagadek fotograficznych, czy pytań tekstowych. Proszę o informację?
-
dziękuję za dobre rady,ale nie jestem człowiekiem wczorajszego dnia i znam nastawienie w polskich forach, więc daruję sobie jakąkolwiek dyskusję i dowodzenie prawdy, bo ta obowiązuje do dzisiaj i została napisana przez "zwycięzców". Nie chcę, aby mnie stąd wyrzucono, a jestem prowokowany w takich właśnie bardzo drażliwych tematach, więc ograniczę się może tylko do działań morskich, bo tam z takim zacietrzewieniem nie podochodzi się do spraw, a pojawiających się tam, jak na każdym forum, wszechwiedzących idzie strawić. Życzę konstruktywnej dyskusji, ale wnioski pewnie nie zostaną naruszone, bo to by naruszało tzw. "poprawność polityczną". Oprócz tego ten tutaj używany panujący kpiący ton (przebijający m.in. z Twojej wypowiedzi, taki belferski, każący), to bardziej by był w jakimś kabarecie na miejscu, a nie w takich dyskusjach, gdzie trzeba zachować zimną krew i jasny umysł, które muszą zapanować nad emocjami, a tego tutaj nie widzę i pewnie nigdy to nie nastąpi?
-
Działania niemieckich krążowników
Glasisch odpowiedział redbaron → temat → Działania na morzach i w koloniach
no i o to mi chodziło, dziękuję, sprawa przynajmniej dla mnie jest jasna, ale nie zamierzam się starać o jakieś dodatkowe pozycje, a tym bardziej wgłębiać w owe trzy brytyjskie źródła, które podał Holicki, bo to chyba zbędne, zalatuje tanią sensacją. -
no chyba żartujesz, przecież Ty się wypowiadasz na wszystkie tutaj tematy, więc jesteś najlepiej zorientowany, ale pewnie nie widzisz tych "przekłamań". Nie będę ich wytykać wszystkich. może jedno - Monte Cassino nie było zdobyte, tylko zajęte, ale to jest jeszcze mało emocjonalny ładunek. Są inne, o współudziale Becka i jego ekipy w wybuchu II wś, ale nie będę tutaj niczego zamieszczał, co wskazuje na agresywny charakter ekip, od Piłsudskiego począwszy a na Wałęsie skończywszy, który pozwolił sobie na "żaluzję", że jak Niemcy jeszcze raz fikną, to zostaną wymazane z mapy świata (nie wymyśliłem sobie tego). Oprócz tego nie chcę być ciągle upominany, przywoływany do porządku, opluwany jako renegat, który żre polski chleb, by w końcu zostać wyrzucone po wsze czasy. Nie, dziękuję, a Wam życzę owocnych dyskusji. a i jeszcze jedno, nie było tzw zaboru pruskiego na Śląsku, bo Kazek Wielki zrzekł się go na rzecz czeskich Luksemburczyków, a potem to już PL nie miała żadnego wpływu, do kogo on należał, ale nadal czuła się jego macierzą.
-
Może coś o początkach Gliwic,ciekawe, źródło może w oczach co niektórych "odwetowe". Tłumaczenie własne z gotyku i poratowałem kiedyś pewnego studenta, bo mu tego nikt nie potrafił przetłumaczyć, nawet mniejszość gliwicka, bo to było w ich opinii "jakiś niezrozumiały dla nich dialekt! … osiadł w błogi sposób. Wydawało im się, że była to wola Boga i uznali to miejsce, aby postawić tutaj świątynię. Tyle legenda. Historycznie jest udokumentowane, że prawdopodobnie już w roku 1252 książę Władysław kazał zbudować w tym miejscu tzw. Klasztor Władysława (nm. Wladyslawkloster) ku czci Marii Dziewicy, który stanął w dniu 21. października 1258 r. mad brzegiem rzeki Ruda. Książę przekazał mu wiele darowizn i przyznał jednocześnie pełną swobodę. Wolni i zależni przebywający w klasztorze zostali zwolnieni z jurysdykcji tamtejszego kasztelana (nm. Burggraf) i z poboru do wojska. Sądzeni byli mogli być tylko przez samego księcia, ale całą sumę pokutnego otrzymywał opat klasztoru. Ten w przypadku spornych spraw włączał wtedy rezydującego w Stanicy 1) (Stanitz) sędziego, który wykonywał obowiązki sędziego wyższej i niższej jurysdykcji. Na znak jego najwyższej rycerskiej godności książę przekazał mu symbole tarczy i laski pasterza oraz miecza i wody 2) , co było równoznaczne z zupełnym wyłączeniem klasztoru spod innej jurysdykcji. Książę osobiście przyznał klasztorowi też inne przyjęte w tym czasie przywileje, cedując dotychczasowe jego obowiązki wynikające z prawa polskiego na swoich poddanych w Stanicy. Pomimo tak wspaniałomyślnie przyznania owych przywilejów, klasztor w tym dzikim i jakże nieurodzajnym kraju musiał się borykać z nie lada problemami i przeciwnościami; a brakowało przede wszystkim kolonistów. Z tego też powodu ówczesny opat Peter (Piotr) zwrócił się do opolskiego kasztelana Mrocco z prośbą o sprowadzenie obcych, którzy by w tym odległej, pokrytej lasami krainie zajęliby się rolnictwem oraz zbieractwem, a uzyskanymi przez siebie płodami rolnymi, warzywami i owocami dzieliliby się z klasztorem. Celem przeprowadzenia kolonizacji Mrocco otrzymał w roku 1263 podarowaną mu przez klasztor Stanicę oraz 100 łanów 3) w lesie Boycou (obecna dzielnica Gliwic Bojków), który rozciągał się od wsi Szywałd (nm. Schönwald) nad Kłodnicą (nm. Klodnitz) aż po dzisiejszą wieś Boyczow. Z owych 100 łanów połowę z tego, czyli 50 Mrocco oddał niejakiemu Heinrichowi (Henrykowi) w lenno w dniu 06.03.1269 r., aby je zlokalizował na bazie prawa frankońskiego (lex Salica Francorum). Również biskup Thomas I (Tomasz) z Wrocławia (Breslau) uważnie się przypatrzył powstającej nowej osadzie i zezwolił tamtejszemu opactwu na ściąganie z podległych im wsi dziesięciny, czego do tej pory nikt jeszcze nie zlecał. Pochodzenie nazwy miasta Gliwice (Gleiwitz) a) Interpretacja Gleiwitz, także Gleibitz, Gleubitz, Gleywicz, Gleywiche, Klewitz, w polskim Gliwice, czeskim Hliwicz, a do dzisiaj istnieje w pobliżu zamku Außen na Morawach Hliwicz, który wymieniony został po raz pierwszy w roku 1492. W łacinie to Gliwitium i jest prawdopodobnie słowiańskiego pochodzenia. Chliw, Chliwce we współczesnym czeskim oznacza „stajnię” i wywodzi się z wcześniejszej formy języka czeskiego hliw, hliwce. Owe czeskie „h” lub „ch” odpowiada dokładnie polskiemu „g” i tak na przykład czeskie „lhota”, które oznacza prawo osadzenia się bez płacenia podatku to polska „ligota” a niemieckie „Elgut”. Idąc tym tropem to należy przypuszczać, że Gliwice (Gleiwitz) były w bardzo zamierzchłych czasach miejscem (miejscowością, osadą), gdzie się znajdowały stajnie (Stallungen). Dwie mile na południowy-zachód od Gliwic znajduje się Stanitz (Stanica), stara wioska, która już była na długo przed zbudowaniem klasztoru w Rudach (Raudener Koster). Nazwa Stanitz (Stanica) pochodzi od słowa „stan”, co oznacza w j. niemieckim „Standort” (lokalizacja) i to by się zgadzało, gdyż osada położona była przy trakcie (gościńcu) wojskowym i przy niej też ściągane były cła. Około 4 mil na północny-zachód od Gliwic leży stary Ujest (pol. Ujazd), co na niemiecki oznacza „Stać” (Halt), przez które już roku 1260 przechodził trakt handlowy, który zahaczał również, ale tylko na krótko przez utworzone przez księcia Władysława Sławęcice (Schlawentzitz). Mamy, więc tutaj do czynienia z trzema miejscowościami leżącymi jedna za drugą, a ich nazwy są charakterystyczne dla przystanków lub stacji postojowych, a dwie z nich Stanice (Stanitz) i Ujest jak wynika z XIII wiecznych dokumentów leżały przy trakcie handlowym. W przypadku Gliwic nie mamy na to żadnych dowodów datowanych na wiek XIII, ale z aktu datowanego na 24. lipca 1567 r. wynika, że Gliwice w tym okresie znajdowało się przy trakcie handlowym, gdyż było upoważnione do pobierania ceł i opłat za korzystanie z mostów. Z tekstu wspomnianego aktu chodzi o odnowienie starszego już przywileju, a gdyby nawet i to by było wątpliwe, to mając na uwadze charakterystyczny dla tych czasów konserwatyzm, to można przyjąć za pewnik, że skoro jakiś trakt był potwierdzony w roku 1567, to musiał on tez przebiegać tędy i dawniej. Gdzie ten trakt, który wiódł przez Stanicę – Gliwice - Ujest się zaczynał a gdzie kończył nie da się już z całą pewnością na podstawie dostępnych dokumentów stwierdzić, lecz można wziąć spokojnie pod uwagę stare połączenie drogowe między Stanicą a Rudami (Rauden) oraz przypomnieć sobie jeszcze starsze dzieje związane z założeniem klasztoru, to wtedy stare miasto rezydencyjce Racibórz (Ratibor) jawić się jako początek, gdzie ów wspomniany trakt się zaczynał, a położenie Ujazdu (nm. Ujest) wskazuje na drugą górnośląską rezydencję, jaką było Opole i tam się pewnie ów trakt kończył. b) czasy założycielskie Kiedy założono stację postojową Gleiwitz oraz, czy Alt-Gleiwitz jest rzeczywiście starsze od samego miasta to musiałyby zweryfikować odpowiednie dokumenty, których niestety brakuje. Po raz pierwszy spotykamy się z Gleiwitz w akcie z 14. czerwca 1276 r. kiedy hrabia Peter von Slawntaw (brak polskiego odpowiednika – google milczą) sprzedaje należącą do tej pory do niego wioskę Sobischowitz (Sobieszowice) a dokładniej znana jako Petersdorf, „która leży w okolicach miasta Gleiwitz” (quae jacet circa civitatem Gliwitz,) swojemu ziomkowi Herrmannowi, aby je rozbudować na prawie frankońskim zwanym również niemieckim a, więc w roku 1276 Gleiwitz już było miastem i jak się dowiadujemy z innego aktu dotyczącego sprzedaży wioski Żernicy (Zernitz) 11. listopada 1279, który wystawiony został w Gleiwitz, a trzeba pamiętać, że była to już gmina parafialna, gdyż pod tym właśnie aktem podpisał się proboszcz Heinrich (Henryk). Po kilku latach, bo 24. września 1286 r. syn zmarłego w międzyczasie księcia Władysława, Książę Kazimierz właśnie dokumentuje sprzedaż sołectwa Ostroppa (pol. Ostropa). Jako świadkowie podpisani są na dokumencie kapelan Peter, ksiądz z Gleiwitz oraz Gerold wzgl. Gertold Kleyczer kasztelan (advocatus) gliwicki. Wymienienie jednak kasztelana Gliwic jest już dostatecznym dowodem, że miasto to już istniało i to na niemieckim prawie. Przypomnijmy tylko osobie, że za panowania księcia Władysława wielu miejscowościom nadano prawa miejskie na bazie niemieckiego. Na dodatek często bywał w leżacym nieopodal Gliwic Sławęcicach i z pewnością spojrzał swym „ojcowskim” okiem na Gliwice nadając temu „miejscu na postój” (nm. Halteort) prawa miejskie. Sławięcice zawdzięcza otrzymanie swoich praw miejskich w dniu 30.11.1260 r. biskupowi Wrocławia, który był zarazem właścicielem pobliskiego Ujścia, co z pewnością dopomogło księciu Władysławowi w nadaniu praw miejskich Gliwicom. Według aktu nadania praw miejskich Bytomiowi (Beuthen) zasadźca, tzw. lokator Bytomia, Heinrich (Henryk) człowiek cieszący się bardzo dobrą opinią otrzymuje z prawem dziedziczenia 14 flamandzkich łanów leżącej w pobliżu miasta wioski Lagewnicz (Łagiewniki). Heinrich miał zagwarantowany szósty i dziesiąty łan wolny od podatku tudzież nie musiał uiszczać innych podatków. Do wolnego korzystania otrzymał młyny, kramy rzeźnicze i ostatecznie każdy trzeci Fenig (Pfennig) od sądu. Osadnicy przez 6 lat nie płacili nic, oprócz dziesięciny od pszenicy, żyta i owsa, a następnie po 6 latach ferton inaczej wiardunek, ze staroniemieckiego Vierdung, oznacza czwartą część od każdego łanu. I tak też pewnie było w Gliwicach, że któregoś z rycerzy uczyniono kasztelanem i ten gliwicki, jak ten z Bytomia otrzymał pewnie również wioskę, o czym świadczy nazwa pobliskiej Gliwic wioski – Richtersdorf – (pol. Wójtowa Wieś) - vila advocati. Na podstawie już wspomnianego aktu z 26. stycznia 1465 r. Gliwice już od dawna były już miastem na prawie magdeburskim, a według Schlesische Geschichte (Historia Śląska) Stenzla – patrz str. 221 już od roku 1355. Posiadające niemieckie prawo miejskie Gleiwitz niczym się pewnie nie wyróżniało od pobliskich polskich wiosek. Poszczególne domostwa zbudowane z drewna lub gliny i przykryte trzciną lub słomą nie stały zbyt daleko od siebie oddalone, brak jeszcze było jezdni lub ulic, czy dróżek, wzdłuż których potem domy stały w rzędach. Owe domy przypominające swoim wyglądem chaty składały się z jednej izby, w której przebywała rodzina, służba i trzoda chlewna. Jedno palenisko służyło jako piec, a dym szukał sobie sam ujścia przez otwory w ścianach i dachu. Gęste lasy, w których w tym samym czasie w oddalonym od Gliwic o pół mili dały nazwę osadzie Schönwald (pol. Szywołd, Bojków) musiały prawdopodobnie podchodzić pod same „miasta”; właśnie karczowanie tzw. nieużytków a następnie uprawa roli były pierwszym zadaniami przybyłych osadników. Liczba osad rosła wraz upływającym czasem, a wraz ze wzrostem ludności zaczęły puszczać pierwsze pąki przypominające przyszłe rynki zbytu. Powstawały pierwsze cechy rzemieślnicze, bractwa itd., coś na wzór przemysłu. Prawdopodobnie Gliwice doszły do pewnego rozkwitu dzięki uprawie chmielu i wynikającego z niego handlem, natomiast w sąsiednich Sławięcicach chmiel jest udokumentowany już w roku 1274. § 6 Niemieckie prawo Naświetliliśmy sprawę politycznej historii i stosunków wewnętrznych naszego regionu na długo przed powstaniem Gleiwitz (Gliwic). O dużym nacisku podczas polskiego tutaj panowania może świadczyć liczba świadczonych usług i serwitutów (służalczości) na podstawie obowiązującego tutaj prawa polskiego, które wysysało miasta i całą krainę, lub przynajmniej hamowało swobodny rozwój tych miast. Teraz na mapie pojawia się Gleiwitz, o którym narodzeniu ledwo się dowiedziano, czyli niemieckie miasto utworzone na niemieckim prawie, które mu ma gwarantować jego dalszy rozwój. Tutaj właśnie chcielibyśmy przybliżyć czytelnikowi najważniejsze punkty tzw. lokalizacji miasta na prawie niemieckim, ze szczególnym uwzględnieniem Gliwic i powołać się na pewne bardzo istotne akty prawne. Zasadźca (łac. locator) danego miasta na prawie niemieckim, zazwyczaj szlachcic przejmował w swoje władanie całą starą lub nową lokatę miasta. W tym celu poznawano mu tzw. Erbvogtei (pol. dziedziczny urząd kasztelana), które przechodziło na wszystkich członków rodziny, czyli kobiety i dzieci małżonków obu płci, stanowiąc podzielną własność. Dziedziczni kasztelanowie (łac. advocati, judices hereditarii) wyznaczali w przypadku spraw, które rozpatrywać miał sąd, czy to w mieście lub podległej niemu wiosce swoich ludzi, którzy wydawali werdykty w tzw. niższej jurysdykcji, otrzymując za to zawsze tzw. „trzeciego feniga”, czyli trzecią część wysokości grzywny, czy kary, natomiast dwa pozostałe stawały się udziałem obu panujących książąt. W ten sposób byli sędziami i przewodniczyli rozprawom, natomiast ławnicy wywodzili się z wolnych obywatelskich wyborów lub byli wyznaczani przez księcia. Jeżeli urząd kasztelana sprawowało kilku, co wynikało przez dokonane podziały, lub dochodziło na mocy zastawów, to wtedy tych kilku kasztelanów lub jeden zarządca. Z reguły kasztelan posiadał dom, który zwolniony był od podatków za dom, gruntowego, od wszystkich lub w pojedynczych przypadkach od posiadanych kramów rzeźniczych, piekarskich, obuwniczych. W niektórych miejscowościach mieli prawo uboju, patroszenia, a w innych z kolei mają prawo sprzedawania wina i piwa w całych beczkach. Początkowo kasztelan miał przywilej powoływania tzw. policji rynkowej, która kontrolowała, jakość sprzedawanej żywności oraz sprawdzała prawidłowość stosowanych jednostek miary i wagi, a w przypadku stwierdzenia uchybień, sprzedawca był zaskarżany do sądu. Kasztelan natomiast był zobowiązany do odprowadzania księciu ściągniętego od mieszkańców podatku gruntowego oraz wywiązywania się w stosunku do przełożonego z obowiązków rycerza. Obywatele miasta, które zaczęło funkcjonować na prawie niemieckim otrzymywali pewną liczbę łanów pola, pewną liczbę wolnego do wyrąbania drewna i możliwość korzystania z pastwisk. Przez jakiś czas obywatele nie musieli płacić za te przywileje podatków. Po wyznaczonym terminie płacili potem dziedzicowi tzw. podatek łanowy (nm. Zinshufen) zwany w pol. „poradlnym”– łac. „collecta” (nm. Geschoß), ale nie należy go mylić z „szosem” łac. - exactio civilis) (nm. Schoß) podatkiem od nieruchomości. Ten drugi wędrował do kasy komuny miejskiej. Książę gwarantował swoim mieszczanom jeszcze przywilej polowania, łowienia ryb oraz prawo do budowy młynów. Nie jest natomiast wiadomo, czy w Gliwicach wprowadzono tzw. podatek milowy (nm. Meilenrecht), przewidujący, że odległość między dwoma szynkarzami lub rzemieślnikami o tym samym fachu nie może być mniejsza niż 1 mila, o ile nie należeli do tej samej miejskiej społeczności. Dopiero po dwóch wiekach znajdujemy stosowny zapis dot. handlu chmielem oraz innych cechów bądź bractw. Gmina w Gliwicach wybierała swoich ławników i scabini (ławnicy przysięgli), którzy orzekali o winie, a przewodniczył im kasztelan. Początkowo jurysdykcja rozciągała się wyłącznie na sądownictwo niższe. Lecz poszczególne miasta wiedziały jak dochodzić sprawiedliwości i to w pierwszej instancji w sądzie wyższym zwanym też apelacyjnym, bo od odwołania się, czyli apelacji, który to uchylał werdykt instancji niższej, sądów wiejskich wchodzących w skład miejskiej gminy. Wydaje się jednak, że Gleiwitz nie rozszerzył aż tak swoich wpływów i władzy i dopiero po nadaniu mu przez króla Węgier i Czech Macieja Korwina 4) w piątek przed świętem przenajświętszej Trójcy w roku 1476 przywileju „że jeżeli gmina dowie się, że ktoś, kto dopuścił się przekroczenia na terenie państwa króla, to ma go schwytać i wymierzyć sprawiedliwość na, jaką zasługuje” oraz, „że, jeżeli ktoś w kraju króla innemu obywatelowi coś będzie winien i nie będzie skory do zapłaty długu, takiego na mocy prawa wtrącić do aresztu i w majestacie prawa go skazać”. Najbardziej żałosne orzeczenie sądu w Gliwicach datuje się na czas po roku 1476, ale tutaj częściowo ośmieszenie idzie na karb właściciela ziemskiego, za następujące stwierdzenie: „jeżeli którykolwiek obywatel naszego miasta Gleiwitz - tak oto zaczyna się ów akt – zabił drugiego człowieka, wymierzając w ten sposób sprawiedliwość na własną rękę, to nasz rządca (administrator) nie powinien rekwirować jego majątku, nie ten ma pozostać w jego posiadaniu przez cztery lata, aby dać mu w ten sposób czas na odzyskanie łaski, ale gdyby się jej nie doczekał, to wtedy cały majątek przypadłby nam”. Kiedy Gleiwitz nadano prawa magdeburskie nie jest wiadomo; w roku 1465 miastu potwierdzono otrzymano wcześniej prawa i zarazem je odnowiono. Po przyznaniu prawa magdeburskiego mieszczańska gmina Gliwic zaczyna się rozwijać. Kasztelan stosunkowo popada w zapomnienie a jego kompetencję przejmuje burmistrz. Ławnicy już nie decydują sami o werdykcie, a mistrzowie cechów i bractw, przysięgli, starsi oraz doradcy tworzą wraz z burmistrzem na czele i prawdopodobnie z kasztelanem jako przewodniczącym coś na wzór miejskiego kolegium orzekającego. Doradcy przejęli jednak osobowo na siebie miejską administrację i kierowanie policją miejską. Na sprawy związane z dziedziczeniem istotny wpływ miało również wymienione już prawo magdeburskie, bo do tego czasu poszczególne miasta miały jeszcze swoje od siebie się różniące prawa. Gleiwitz nie miał jakiegoś osobnego statutu tylko kierował się według saksońskiego i czeskiego prawa miejskiego i dopiero potem zaczął obowiązywać statut króla Macieja Korwina: 1) prawo spadku w wyniku śmierci obowiązywało tylko do 5 członka rodziny, a następnie przepaść na skarb państwa (króla). 2) W przypadku braku rodziny, a fakty posiadania „Vicinus” (bliski, przyjaciel) ten dokonuje spieniężenia „immobilibus” (nieruchomości). 3) Owdowiała kobiety dziedziczą tylko połowę niż w przypadku męża (contrados = obalenie, odparcie), natomiast owdowiały mężczyzna dziedziczy podwójnie. W różnych toczących się sprawach sądowych, sami obywatele miast między sobą oraz w konfrontacji z przewodniczącym (kasztelan) doszli do wniosku, że powinna być jeszcze jedna wyższa instancja, do której można by się było odwoływać i jeżeli chodzi o proces niezależnego decydowania mieszczan o losie miasta i swoim własnym to jest to bardzo ważne spostrzeżenie i nie należy go lekceważyć, bo była to dążność szukania sprawiedliwości nie u swojego księcia ale w jakimś innym mieście, oczywiście działo to się za wiedzą i zgodą właściciela ziemi. O takie pouczenia zwane „wieżami mądrości” (Weistürme) zwracano się początkowo do Magdeburga, ale z biegiem czasu ograniczono się do większego śląskiego miasta, które było utworzone na prawie magdeburskim. Stąd Breslau (Wrocław) był takim sądem wyższym albo instancją miast śląskich a przez długi czas Ratibor (Racibórz) odgrywał rolę centrum porad prawnych dla części Górnego Śląska. Księcia Mesco i Premyslaw (Przemysław Raciborski) postanowili mianowicie, że na ich terenach obowiązywać będzie flamandzkie (niemieckie) prawo i miejscowości (miasta i wsie) z ich terenów miały zasięgać porady prawnej tylko w Raciborzu. Gliwice z uwagi na podział Górnego Śląska były wyłączone spod wpływu Raciborza, lecz swoje porady zasięgali w Opolu. Dopiero tzw. hanzeatyckie przywileje (Hanseatische Privilegien) podjęte zostały decyzje, aby apelacji nie słano już do Magdeburga, ale żeby zaczekać z nimi do zwrócenia się do wyższej instancji, a możliwości nadarzały się dwa razy w roku. 1) w niedzielę po środzie popielcowej w Opolu. 2) w dzień św. Bartłomieja w Raciborzu. Podobną do pozycji kasztelana w mieście na prawie niemieckim, na wsi jego odpowiednikiem był wójt (nm. Schulze). I tak też pewnie było w Gliwicach. Zasadźca niemieckiej wioski był zwolniony od szóstej do dziesiątej części łana (nm. Freischultisei). Ten tzw. „wolny łan” (Freihufen) był obwarowany tzw. wójtowym prawem (Schultzenrechte) był pierwotnie dziedziczny i można go było odsprzedać i był zwolniony z dziesięciny oraz z odsetek na rzecz podatku książęcego i gruntowego. Bardzo często wójtowi przyznawano prawo do wzniesienia szynku, otwarcia kramu mięsnego, piekarniczego, czy zbudowania młyna, czy łowienia ryb i polowania. Wójt przewodniczył też w posiedzeniach sądu wiejskiego orzekając w sprawach niższej jurysdykcji i otrzymywał za to „trzeciego feniga”. Miał też obowiązek ściągania podatku polnego (Ackerzins) i dostarczyć go właścicielowi ziemskiemu, lub jego zastępcy, kasztelanowi w towarzystwie świty, kiedy trzy razy w roku, od tego nazwa „Dreiding” wybierał się na obrady sądu, a tam zobowiązany był swoją świtę ugościć obfitym posiłkiem a konie napoić i nakarmić. Wojna nie zwalniała wójta od powyższych obowiązków. Jeżeli chodzi o prawa i obowiązki sołtysa (wójta) to jesteśmy w posiadaniu bardzo ciekawego dokumentu (aktu), który wystawiony wprawdzie został przez następnego panującego księcia, ale, aby nie tracić wątku, podajemy go już w tym miejscu. Kazimierz, książę Bytomia i pan Koźla (Cosel) potwierdza sprzedaż Gliwicom wójtostwa Ostroppa (Ostropa) w dniu 24. września 1286 r. , które wójt Jacob (Jakub) sprzedał swojemu wiernemu Radslowi. Książę Kazimierz potwierdził, że Radslaw kupił 9 „wolnych łanów” w Ostropie, z których to 6. łan miał być zwolniony z dziesięciny i procentów. Za jego wierną służbę sprzedający dodał Radosłowi jeszcze ze swoich 3 łany. Oprócz tego zostawił mu wolną rękę na zbudowanie młyna we wsi, szynku obok browaru (warzelnia piwa) oraz otwarcia trzech kramów (piekarz, rzeźnik i szewc), „trzeci fenig” z rozpraw sądowych (2 fenigi zostały jeszcze dla księcia). Podczas jednego z „dreidingów” (patrz wyżej), kiedy kasztelan przewodniczył rozprawom sądowym, wójt miał raz w roku ugościć go i jego dwóch pomocników obfitym posiłkiem a ich trzem koniom dać paszy i wody. Oprócz tego książę przyznał Radslawowi prawo odłowu ryb i utworzyć tyle nowych stawów rybnych, ile tylko dusza zapragnie tudzież do łowienia oraz wolnej woli dalszego odsprzedania wzgl. podarowania swojej wójtowskiej doli. W sprawach sądowych ukazywać się tylko na wezwanie księcia i w jego obecności służyć odpowiedzią na każde pytanie. Niniejszy akt poświadczyli imiennie i pisemnie: Nawog von Labant = Nawog z Łabęd, pan Zementa z Zimienczicy, Gertold Kleyczer, kasztelan Gliwic, Ullrich i Hartmund, jego bracia, jego obywatele, kapłan Peter, ksiądz z Gliwic, który akt przygotował. Innym przykładem lokalizacji wsi na prawie niemieckim służy nam akt z 14. czerwca 1276 r. Hrabia Peter von Slawentaw sprzedaje swoją położoną koło Gliwic wioskę Petersdorf (Sobischowitz, Sobieszowice) swojemu ziomkowi Hermannowi i jego potomstwu, aby założył wioskę na prawie flamandzkim zwanym też niemieckim. Zasadźca otrzymuje wolny 6. łan, 2 młyny, kram z butami, wszystkie stawy rybne z prawem do korzystania z nich oprócz jednego, który wskaże hrabia, karczmę, młyn stępowy, kram mięsny, „trzeci fenig”, obowiązuje w tym tzw. prawo miecza (nm. Blutgerichtsbarkeit), karania przestępców śmiercią (łac. „ius gladii”). Za wyrwane lasu pola uprawne obowiązywały cztery lata wolne od podatku, a te, na których jeszcze nic zasiane było, zwolnione były na lat szesnaście, a po nich, od każdego łanu obowiązywał pól marki srebra (nm. eine halbe Mark Silber) jako procent i po trzy miarki żyta i owsa jako procent od dziesięciny (nm. Dezem). Kościół dostawał jeden łan, lecz na ogół dostawał nawet dwa. Z jednego z późniejszych aktów (1594) wynika, że Johann Trach z Brzezia (nm. Brzezie) i Starych Gliwic (Alt-Gleiwitz) sprzedał wójtostwo Petersdorfu (Sobieszowic) i był zwolniony z jakiejkolwiek pracy i podatków, miał też prawo do pobrania drewna na budowę domu i palenie w zimie. Wolno mu było posiadać kram mięsny i piekarski, lecz z tych odprowadza odsetki w naturze i w pieniądzu. Jego synowie i córki mogą się osiedlić w dowolnym miejscu. „Razem z innymi ma być też gotowy, by polować na wilka i dziczyznę”. W ten sam sposób skolonizowano Żernicę (Zernitz). Tę wioskę otrzymał za swoją wierną służbę rycerz (miles) Stefan od księcia Władysława 15. lipca 1278 r., aby wieś zlokalizować na prawie niemieckim, a nie według jurysdykcji kasztelańskiej, czy na prawie polskim. Po roku, bo 12.11.1279 r. wspomniany Stefan, który w tym momencie nazywany jest hrabia (Graf) Heinrichowi Angrimannowi i jego synowi, więc właściwa lokalizacja Sernicy zaczyna się dopiero od Heinricha i jego syna. Lokator (zasadźca) otrzymuje szósty łan wolny, może prowadzić karczmę, kram mięsny, mieć młyn stępowy, zwany też wibracyjnym – rozdrabniającym - (Stampfmühle), otrzymuje prawo zakładania i zarybiania stawów i samemu z nich korzystać po oddaniu połowy złowionego. Dostaje jeszcze i jeden młyn i „trzeciego feniga” z sądownictwa. Osadnicy mają za jeden leśny łan (do wykarczowania) 16 lat wolnych od opłat a sześć od każdego uprawnego. Po tym terminie płacą za każdy łan dziesięcinę w wysokości dwóch miarek pszenicy, zboża i owsa a jako procent pół marki srebra. Kościół otrzymuje jeden łan, a inny przeznaczony jest na wypas bydła. (Viehweide). Wójt w przypadku wojny musi służyć wraz z koniem, który ma wartość 5 guldenów. Wymieniony tutaj Heinrich jest prawdopodobnie tym samym, który w roku 1269 do lokalizacji otrzymał Schönwald (Szynwałd, Bojków). Z ostatniego aktu byłoby jeszcze do nadmienienia, że łany położone nad brzegiem Kłodnicy określone są jako bardzo duże i mowa jest o tzw. Frankońskich Łanach, w odróżnieniu od Flamandzkich, które były mniejsze. Pierwszy z wymienionych łanów był na Śląsku powszechny w lokalizacjach leśnych i zwolnione były na dłuższy czas od jakichkolwiek opłat, w odróżnieniu od flamandzkich łanów, które szybciej się adoptowały a ich występowanie ograniczało się wyłącznie do terenów, które gwarantowały szybki proces dojrzewania. Oba łany stanowią tzw. zamknięte dobra, izolowane od otoczenia. Gospodarstwa powstają na powierzchni pola. Oba stosowane łany mają formę długich pasm, które biegną obok siebie od gospodarstw do granic uprawy i z uwagi na niekorzystne podłoże ukierunkowane zostają tylko w swoim głównym kierunku, a na ewentualne zmiany podłoża (gleby) nie bierze się w ogóle żadnej uwagi. Podczas gdy frankoński łan odważnie „zdobywa” nie kultywowaną glebę leśną nie martwiąc się kamienistym podłożem, prąc ku swoim mu wyznaczonym granicom, to węższe i dłuższe łany flamandzkie nadają się jednak wyłącznie na glebę o dużej kulturze rolnej, a unikają teren za bardzo im nie odpowiadający, pozostawiając go wolnym, pod inne zasiewy o mniejszych wymaganiach. Skoro natrafiliśmy w Petersdorfie (Sobiszowice), Ellgut (Ligota), Boyczow (Bojków) i Schönwaldzie (Szynwald = Bojków) na łany frankońskie, to wychodzimy ze słusznego założenia, że nasze tereny były bardzo zalesione. Bardzo blisko leżący miasta Richtersdorf (Wójtowa Wieś) ma łany flamandzkie, więc w momencie lokalizacji nie było tam lasów. Z tych właśnie flamandzkich łanów, które są charakterystyczne dla Gliwic i Wójtowej Wsi, bo zostały zlokalizowane na prawie niemieckim w tym samym czasie należy wysnuć wniosek, że też Bytom doświadczył coś podobnego, więc musiał również być zlokalizowany na flamandzkim (niemieckim) prawie. § 7. Gliwice pod panowaniem książąt kozielsko-bytomskich 1282-1355 (Die Herzöge von Cosel - Beuthen) Książę Władysław Opolski (Władysław von Oppeln) pozostawił po sobie czterech synów, a byli to Mesco (Mieszko), Kasimir (Kazimierz), Bolesław, Przemysław, którzy już za życia ojca współuczestniczyli w rządzeniu. Po śmierci Władysława Górny Śląsk rozpadł się na dwie większe części, Racibórz (Ratibor), część pierwotna, matka górnośląskich książąt wraz z Cieszynem (Teschen) i Oświęcimiem (Auschwitz) przypadła najstarszemu i najmłodszemu, a Opole (Oppeln), Bytom (Beuthen) i Koźle (Cosel) obu środkowym braciom. Każdy z nich tytułował się Księciem Opola (Herzog von Oppeln). Wygląda na to, że Bolesław i Kazimierz podzielili się jako pierwsi i tak pierwszemu przypadło Opole, a drugiemu Koźle i Bytom. Kaszmir (Kazimierz 1282-1303) Kazimierz twórca kozielsko-bytomskiej linii Piastów panował nad obszarem Koźla, Toszka (nm. Tost), Pyskowic (nm. Peiskretscham), Gliwic (Gleiwitz) i Bytomia (Beuthen). W tym ostatnim przebywał w ostatnich latach swojego życia, kiedy to w roku 1303 przekazał władzę swojemu starszemu synowi Władysławowi. Ze swoją żoną Heleną miał jeszcze trzech synów. Drugi syn Ziemowit, rycerz zakonny i krzyżowy zakonu św. Jana (pol. Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników św. Jana Jerozolimskiego z Rodos i Malty zwany też Maltańskim[st. Johann-Orden]) zwany Księciem Gliwickim (Herzog von Gleiwitz), trzeci, Bolesław to Książę Oświęcimia (Herzog von Auschwitz), czwarty, Mieszko był rycerzem krzyżowym. Kazimierz zmarł 10. marca 1312 r. Rządy księcia Kazimierza, którego spotykamy dwa razy w Gliwicach; 24.09.1286 oraz 04.08.1294 , jest z tego powodu taki ważny, bo jest pierwszym księciem Górnego Śląska, w zasadzie całego Śląska, który jako pierwszy w Czechach wszedł w pewien układ zwanym „stosunkiem lennym” (nm. Lehnverhältnis), a było to w Pradze 10.01.1289 r. kiedy w obecności dwóch biskupów, dwóch książąt i wielu śląskich i czeskich baronów, za zgodą swoich synów Bolesława i Władysława oddał siebie i swoje księstwo królowi Czech Wacławowi II w lenno. odnośniki - uzupełnione przeze mnie. 1) Leży 20 km na płd. od Gliwic 2) laska dobrego pasterza, lub „laska” biskupa zwana pastorałem (symbol przeprowadzenia bezpiecznie wiernych), tarcza, która chroni przed wrogami, miecz, którym zwalcza się wrogów, woda najbardziej przekonywujący symbol życia, bo bez niej go nie ma. Cytat z legendy o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu: miecz śmierci, woda życia. Więcej o symbolach pod pojęciem heraldyka. 3)Łan (łac. laneus, cz. lán, nm. Lahn lub Hube, w dialekcie szwabskim również hueb, huebm, hufe) - dawna jednostka podziału pól wspólnoty w średniowiecznej Europie Zachodniej. Jednostka ta służyła pomiarom powierzchni i długości ziemi przeznaczonej pod zasiewy, zgodnie z przywilejem nadanym osadnikowi przez głowę panującą z przeznaczeniem do uprawy. (Wikipedia) 4) Maciej Korwin, łac. Mátyás Corvinus, węg. Hunyadi Mátyás, zwany Sprawiedliwym, węg. Igazságos (ur. 23 lutego 1443 w Koloszwarze (obecnie Kluż-Napoka w Rumunii), zm. 6 kwietnia 1490 w Wiedniu) – król Węgier od 1458 r. i Czech od 1469 r. nm. Matthias Corvinus. Z j. niemieckiego (gotyk drukowany) przełożył Michał Jarczyk Gleiwitz tłum..doc
-
Ilość zabitych Niemców i Rosjan w II wojnie światowej
Glasisch odpowiedział jagiełło → temat → Ogólnie
ze szkoły pamiętam jeszcze zaokrąglone liczby! (nie ilość) 20 milionów obywateli ZSRRR 10 milionów Niemców -
Nie, nikt tego za samych Polaków nie zrobi. Ten naród musi sam tego dokonać. Po śmierci Wieczorkiewicza nie widzę nikogo innego.
-
Działania niemieckich krążowników
Glasisch odpowiedział redbaron → temat → Działania na morzach i w koloniach
to nie jest moja hipoteza, ale Holickiego z MXXw, która mi się wydaje dziwna. -
Działania niemieckich krążowników
Glasisch odpowiedział redbaron → temat → Działania na morzach i w koloniach
coś się nie rozumiemy. Gregski podał W MXXw jako źródło, w którym autor napisał, że zaczęli palić sztabkami złota na "Karlsruhe", bo im paliwo skończyło (o ile dobrze zrozumiałem?). Jak widzę, to mówią o tym tylko źródła angielskojęzyczne, gdyż w niemieckie nie powtarzają tej niewiarygodnej informacji, a skąd na krążowniku sztabki złota, czyj skarb, czy rezerwa walutowa i jak się dostał na pokład. Opędzlowali kogoś po drodze, bo nie wiem? -
Działania niemieckich krążowników
Glasisch odpowiedział redbaron → temat → Działania na morzach i w koloniach
to za wikipedia, a podają przyczynę, jaką ja znam, wewnętrzna eksplozja. 25 października krążownik obrał kurs na północ, w kierunku Indii Zachodnich. 4 listopada 1914 roku wieczorem, gdy znajdował się około 350 mil morskich na wschód od Trynidadu, został zniszczony przez niespodziewaną eksplozję w dziobowej części kadłuba[. Zginęło 263 członków załogi, w tym dowódca. Pozostałych 146 uratowały towarzyszące "Karlsruhe" zaopatrzeniowce. Powrócili oni do Niemiec 6 grudnia na pokładzie łamacza blokady "Rio Negro". -
ciekawy, to jest ciekawe, co piszesz, zawsze niewinne baranki, co? Historia tego kraju jest zakłamana, a w każdej plotce jest odrobina prawdy, tylko ten naród, ciągle wierzy w swoją misję światową 1. narodu chrześcijańskiego, kurde, pożałować tylko.
-
to są wnioski człowieka czującego się w PL wolnym, z zagwarantowanymi prawami do wolnej wypowiedzi z bardzo grubą skórą w stosunku do takich jak TY, zgodnie z wypowiedzią pewnego półanalfabety, sikającego wprawdzie do pojemnika z wodą święconą ale mędrca Europy w końcu. Odczep się, dobrze, nie rozmawiam z Tobą, chyba, że na tematy morskie, a wtedy szans nie masz! GLASISCH na miłość Boską, Glasisch Karl, jeżeli chodzi o ścisłość - znasz serial "Heimat", pierwszego po "Szwarcwaldzie" serialu made in West Germany puszczonego w TVP 1? Oprócz tego używasz bardzo nie lubianych tutaj, dla współziomków, obrazoburczych określeń, opamiętaj się, bo Ciebie zbanują, a ja płakać nie będę, boś na to zasłużył, ale kto będzie taki odważny, przy takiej liczbie postów? Czy aby zawsze poważnych i przemyślanych oraz opiniotwórczych. Żal mi Ciebie, ale urazy nie mam.
-
Działania niemieckich krążowników
Glasisch odpowiedział redbaron → temat → Działania na morzach i w koloniach
Merci, zapytam na niemieckim forum, co o tym sądzą, bo to dziwne jakoś, aby tylko podkreślić jakieś wysublimowaną chęć rabunkową "Hunów", podczas gdy inne szły na dno w bardziej klasyczny sposób, jak trafienie w komorę amunicyjną, wybuch pyłu węglowego itp. -
nie wypowiadam się, bo zostanę źle zrozumiany. Historię napisali zwycięzcy, zbrodniarzami byli "tylko" przegrani, wojna miała tylko jednego ojca, bo reszta nie chciała z nią mieć nic wspólnego, rola PL w światowym konflikcie też by wymagała rzetelnej weryfikacji, ale wyniki byłyby chyba zbyt obrazoburcze, bo społeczeństwo nie jest przygotowane na "inną" prawdę, niż ją jej dotychczas przedstawiano. Ja daję sobie spokój. Beck, Rydz do gołąbków pokoju też nie należeli, a na Gdańsk i Górny Śląsk patrzyli pożądliwym okiem. Podobno od marca 1939 PL ogłoszono tajną mobilizację, ale to pewnie też wyssane z palca, bo przecież Niemcy zaatakowali "znienacka", a ekipie sanacyjnej brakowało w kalendarzu kartki z datą 23.08.1939 r., bo nie wiedziała, co się w Moskwie wydarzyło i tak ta historia się kręci, Sucharski "bohater", gdyby nie 17.09.1939 to by się broniono na bagnach pińskich, a wiosna nasza, oczywiście, marsz ku Berlinowi, do którego Rydz wchodzi. Myślenie w kategoriach życzeniowego... Daruję sobie dyskusję.
-
Działania niemieckich krążowników
Glasisch odpowiedział redbaron → temat → Działania na morzach i w koloniach
Dziękuję, tego akuratnie nie czytam, bo D3 nie podoba mi się. Holicki to umówmy się 2. ręka, bo musiał to skądś wziąć. Czy podali tam bibliografię, bo z tym to w PL są raczej na bakier. -
Jaki był powód odmowy wstąpienia do armii Andersa? nigdy nie czuł się Polakiem, zdrajcą nie chciał być, bo z koszulą wywaloną na lewą stronę źle się człowiek może czuć Jak na jeńca i tak niezła dniówka.Polscy jeńcy za prace w obozach III Rzeszy, nie dostawali nic. za to po wojnie im zapłacili, ale ciągle co niektórym za mało Raczej do miasta wrócił swojego, tylko w innych granicach znalazło się to miasto po 1945. z tym się zgodzę