-
Zawartość
1,547 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Mariusz 70
-
Temat turystyczny nam siadl niestety kompletnie,a dziwne, bo mamy wszak okres letni.Moze wiec cos tu rusze,a przynajmniej dam dobry przyklad. Nie byla to wprawdzie specjalnie "historyczna" wyprawa,ale cos tam mozna bylo ciekawego zawsze zobaczyc.Wyskoczylismy na trzy dni do andaluzyjskiej Marbelli,troszke w zawodowych celach,ale i przy okazji znalazl sie czas i na rozrywki, i na male zwiedzanie. Wyjazd z domu i po zaledwie siedmiu godzinach(wszystkiego bagatelka 730 km)jestesmy na miejscu.Do Marbelli mozna wjechac na dwa sposoby.Autostrada platna i darmowa.Zdecydowanie polecam darmowa i to nie w celu zaoszczedzenia 7 euro,ale z pobudek jak najbardziej historycznych.Jadac od strony Malagi bedziemy mijali bowiem w odleglosci zaledwie kilkudziesieciu metrow zamek w Fuengiroli.Z jakimi to polonikami zamek jest zwiazany tlumaczyl nie bede,bo wstyd,a jak ktos nie wie,to niech sobie informacji w necie poszuka.Zamieszczam filmik,stan obecny placowki kpt.Bronisza dobrze ukazujacy.Trzeba tylko zniesc mala torture akustyczna w postaci andaluzyjskiej piosenki. Nocujemy w Marbelli,gdzie mamy niezwykle tani hotel w straszliwie ekskluzywnej dzielnicy.W planach byl wypad do Kadyksu,ale znajomi doradzaja nam fieste w Maladze.Jako,ze nigdy slawetnych fiest andaluzyjskich nie widzialem, daje sie skusic.Kadyks wiec poczeka do nastepnego roku.Sama Marbella jest takim hiszpanskim odpowiednikiem St.Tropez,czyli modnym miejscem wypoczynku dla finansowych grubasow.Jako,ze po drugiej stronie ulicy mamy Marbella Club Hotel to moze maly przyklad owych splendorow. http://www.youtube.com/watch?v=aZfpcOVnTw0 Noc tutaj za osobe kosztuje bagatelka 600 euro,kawka 5.60,a piwko 8.5.Oczywiscie nie na nasza kieszen byly owe rozpusty,ale z hotelowej plazy czy basenow chetnie i owszem korzystalismy.Nie przegonili,byc moze z powodu brzmienia jezyka,bo tegoz roku Rosjanie strasznie sie tutaj rozplenili. Mozna oczywiscie spedzic w Marbelli kilka sympatycznych dni duzo,duzo taniej.Np.zjesc w porcie rybackim kolacje placac cene nie odbiegajaca od norm powszechnie przyjetych.Oczywiscie zajadamy sie grilowana fauna morska wszelkiej masci,co stanowi specjalnosc regionu.Najpierw nam kelner przynosi na tacy surowe ryby i owoce morza,ktore sami wybieramy.Potem na naszych oczach wszystko to przypiekaja na weglach z oliwkowego drewna.Pysznosci,pysznosci,pysznosci Potem jeszcze maly spacerek po plazy i spac,bo oczekuja nas okropienstwa fiesty w Maladze.
-
Moze chodzi o Torre Molinos pod Malaga? Taka wczasowa miejscowosc na duza skale.W sumie nawet swego rodzaju historyczna i przelomowa,bo niejako pierwszy w Europie masowy(w srodziemnomorskim wymiarze oczywiscie)osrodek turystyczny.Jeszcze za nieboszczyka regenta Franciszka go budowano z pieniazkow za amerykanskie bazy. Z ta Polska tez ostatnio kombinowalem .Nawet robimy cos takiego obecnie pod Wroclawiem.Finansowo to sie dobrze kalkuluje,chalupy po wsiach stoja,tylko problem z nabywcami i dotacja.Bagatelka Wina zreszta dziesiatkow lat zaniedban w turystycznym temacie.Czy przez ten czas ktos Polske powaznie reklamowal? Obecnie tez zreszta niewiele lepiej,ot w mniemaniu powszechnym kraj zimny,zacofany i niebezpieczny.Polskim "postepowym" dziennikarzom, co to wlasne podworko i rodakow lubia zadziwiajaco obsmarowywac, nalezy sie tez specjalna podzieka i nie jest to zadna przesada.Zamiast takie idiotyczne tendencje zwalczac to sie tego typu kanalie jeszcze nagradza,jakoby za walke z "ciemnogrodem".Paranoja. A obawy,ze "nam ziemie obcy wykupia" juz chyba szczesliwie minely,tylko klopot z infrastruktura.Mam taki dom pod Lomza,co tam jednak bedzie robil Wloch z rodzina?Ryby w Narwi pojdzie lowic to go wodna policja finansowo zlupi.Wodke z chlopami pic pod sklepem bedzie?Grzyby zbierac?Dozynkami sie podnieci? Takie atrakcje to ma u siebie.Wszystko musi niestety miec rece i nogi,a to lekki problem.Sam sie zreszta przekonales. Ale poprawia sie,powoli,ale poprawiaMozolnie tworzy sie ten rynek turystyczny,tyle ze na razie w duzych miastach,bo te maja po prostu co przybylym zaoferowac.Program Erazmus(choc uwazam go za edukacyjna kpine i finansowe naduzycie)tez sporo pomaga,bo mlodych z krajem zapoznaje.Dorosna,to moze zechca urlopy nad Wisla spedzac. Ale mialo byc o Maladze,a nie o pierdolach W zwiazku z uwagami Maxgalla, taka mysl mi przyszla do glowy.Widzimy poszczegolne miasta inaczej przez pryzmat por roku,swiat lokalnych czy ogolnych.To moze jeszcze inna Malaga-wielkanocna. Wprawdzie na wlasne oczy takiej nie widzialem,ale wlasnie tutejsze celebracje sa obowiazkowo transmitowane w duzych kanalach TV w tym okresie.Procesje i inne dewocyjne praktyki ogarniaja cale miasto,a obowiazkowo uczestnicza w nich ludzie kultury,politycy bez wzgledu na partyjna przynaleznosc,wojskowi i setki tysiecy turystow.Najwieksze wrazenie robi oczywiscie procesja hiszpanskiego Legionu,kiedy wytatuowani caballeros legionarios niosa swego patrona ulicami.Ceremonia ogladana przez kraj caly dorocznie w tv. Malaga jest zreszta po Sewilli najwiekszym centrum wielkanocnych obchodow w Hiszpanii,a to rzecz niebagatelna,bo nawet te prowincjonalne potrafia swa skala oszolomic.Mozna wiec wybrac sie i w takim okresie.Forma turystyki zupelnie odmienna od bachicznych figli jakie obserwowalem,czy kulturalnych doznan Maxgalla,ale chyba nie mniej ciekawa.A sam Antonio Banderas co roku do tego zacheca i co wiecej,czynny udzial bierze.Tutaj specjalny telewizyjny spot z komentarzem aktora o sensie misterium.Jedna z osob krzyz niosacych jest wlasnie on. http://www.youtube.com/watch?v=_8KYLL_dA3Y
-
De Press - "Myśmy rebelianci. Piosenki Żołnierzy Wyklętych"
Mariusz 70 odpowiedział Albinos → temat → Muzyka
"Mysmy rebelianci" Hymn Ragnerowcow,oddzialu AK por.Czeslawa Zajaczkowskiego"Ragnera",pierwszego zgrupowania partyzanckiego AK nad Niemnem.Dzialalnosc rozpoczeli Ragnerowcy w koncu zimy 1943 w woj.nowogrodzkim.Walczyli z Niemcami i partyzantka sowiecka."Ragner" nie zlozyl broni przed Sowietami i rozpoczal organizowanie ruchu oporu na Nowogrodczyznie.Zwany przez Sowietow "Diablem w okularach"(czort w oczkach),polegl 03.12.1944 okrazony pod Nieciecza przez 1400 enkawudzistow wspartych artyleria i bronia pancerna.Bylo przy nim zaledwie 30 zolnierzy. http://www.youtube.com/watch?v=aSTOYtS2Rbk&feature=relmfu Teledysk "Mysmy Rebelianci" zrealizowany z pomoca Stowarzyszenia "Grupa Historyczna Zgrupowanie Radoslaw" oraz Stowarzyszenia "Trojmiejska Grupa Rekonstrukcji Historycznych". Rezyseria:Grzegorz Jankowski,Tomasz Madejski -
Gustaw Morcinek "Slask" Wegner z 1933 roku, wydany obecnie przez LTW w formie reprintu.Przedmowe napisal minister Eugeniusz Kwiatkowski. Zawiera nastepujace czesci i rozdzialy: -Dzieje ludu i ziemi -Slask Zielony -Uroda ziemi -Pokrzywdzone miasto -Inne miasta -Slask Czarny -Ziemia i podziemie -Praca -Slask Bialy -Czlowiek -Jakim jest Slazak -Kultura materialna -Kultura duchowa Ponad 200 ilustracji(w tym wiele o wartosci etnograficznej)wzbogaca te opowiesc o Slasku,jego ludnosci,kulturze,jezyku,historii i ekonomii.I wcale nie jest to tylko opis Slaska przemyslowego.Sporo tam o gorach,przyrodzie,regionalnym budownictwie,strojach czy zabobonach nawet.Zaryzykuje wrecz stwierdzenie,ze wieksza czesc ksiazki wlasnie o takim,mniej znanym,a fascynujacym Slasku opowiada.Np.ciekawostki dotyczace pszczynskich zubrow.Jesienia 1918 roku mialo byc ich jeszcze 74 sztuk.Wyginely niestety niemal calkowicie w trakcie powstan.Zdjecia z lat trzydziestych przedstawiaja zaledwie sztuk kilka,ale z mlodymi.Inna ciekawostka sa zdjecia zameczku Prezydenta RP w Wisle.Zreszta Morcinek Prezydentowi Moscickiemu wyraznie przykadza."Dostojnym Gosciem" nazywa,a i fotografie rozmiarow portretowych nie omieszkal zamiescic.Kadzenie,kadzeniem,ale z historycznego punktu widzenia niewatpliwie ciekawy jest opis wysilkow Ignacego Moscickiego(inzyniera jeszcze)w sprawie uruchomienia slaskich zakladow azotowych.Chyba wlasnie te opisy sprawily,ze ta interesujaca ksiazka wyladowala tragicznie na PRL-owskim indeksie.Te nostalgiczne wspominki pierwszej wizyty Prezydenta RP na Slasku i entuzjastycznie witajacych go robotnikow .To juz z pewnoscia ztargalo nerwy komunistycznym cenzorom,a i poetyckie refleksje religijne tez pracy nie pomogly.Niestety. Duzo miejsca poswieca Morcinek polityce germanizacji i czechizacji Slaska.Pietnuje zanik tradycji,zmiany jezykowe i "plugawy ruch slazakowski,rozpoczety przez oslawionego renegata Kozdonia".Swoistym wobec powyzszego,a bardzo smutnym szyderstwem historii, jest pozniejszy,osobisty wklad Morcinka w stalinogrodzkie wyglupy.Kolejne niestety. Podsumowujac.Ksiazka nostalgiczna w formie i tresci,a o to chyba w reprintach wlasnie chodzi.Mnie osobiscie zaskoczyla bardzo,bo biorac pod uwage region i autora,spodziewalem sie raczej opisow "kopalnianych".Polecam wszystkim Slazakom z forum,ale nie tylko,bo milosnicy gor czy etnografii tez tam delicje rozmaite dla siebie z pewnoscia znajda.
-
No i praktykuje karygodny i obrzydliwy szowinizm.Wszak gnebi nastawionego pro-europejsko ksiecia,ktory nawet klnie "szpetnie po francusku".Co wiecej nie daje wladzy dziecka wychowywac w "modnym" stylu i o zgrozo bierze edukacje Cypiska w wlasne rece.Czysta faszystowska prowokacja http://www.youtube.com/watch?v=AX33caXH1oI&feature=related
-
De Press - "Myśmy rebelianci. Piosenki Żołnierzy Wyklętych"
Mariusz 70 odpowiedział Albinos → temat → Muzyka
Dlaczego zaskoczyl? Muzyka w sumie w starym,dobrym stylu tylko tematyka nowa.Choc tez nie do konca,bo skoro wykorzystywali juz z powodzeniem poezje Norwida to czemu nie Szczepanskiego czy Herberta? Panowie dzieki za te linki,zaczne powoli rozgryzac,a sporo tego.I dobrze. Moze slow kilka o estetyce,aby zachecic. Plyta jest wlozona do ladnej ksiazeczki.Wszystko utrzymane w czarno-grafitowej kolorystyce,a zamkniete w podobnym etui.Galerie zdjec otwiera mogila kpt.Wladyslawa Lukasiuka,poleglego w lesie rudzkim 27.04.1949 roku.Pozniej las,Mieczyslaw Dziemieszkiewicz "Roj" na czele oddzialu wiosna,czy zolnierze III Komendy WP jana Malolepszego "Murata" jesienia 1947 roku,orzelki wojskowe,ryngrafy. Przedmowa (dwie strony)zaznajamia z tematem.Szokuja liczby:5000 wykonanych wyrokow smierci,21 000 zamordowanych w wiezieniach,10 000 poleglych w walkach,250 000 skazanych za tzw.przestepstwa polityczne.Ilu zginelo na terenach zagarnietych do CCCP,ilu powieziono na Sybir??? "Najweselszy barak..." Kolejnym utworem jest "Piosenka ludzi bez domu". Autor nieznany.Spiewano ja na Bialostoczczyznie i Podlasiu przez zolnierzy z Kresow.Ilustracja jest fotografia z lata 1945 roku,przedstawia partyzantow 5 Brygady Wilenskiej AK. http://www.youtube.com/watch?v=uhluhj2K0RY -
Skompletowalem wreszcie ospreye o dawnych armiach chinskich traktujace.Dawnych tzn.obejmujace okres:1500 p.n.e do 1840 n.e. Jest tego w sumie 8 zeszytow.Armiami zajal sie C.J.Peers,fortyfikacjami i flota Stephen Turnbull. S.Turnbull"The Great Wall of China 221 BC-AD 1644" S.Turnbull"Chinese Walled Cities 221 BC-AD 1644" S.Turnbull"Fighting Ships of the Far East" C.J.Peers"Ancient Chinese Armies 1500-200 BC" C,J.Peers"Imperial Chinese Armies 200 BC-AD 589" C.J.Peers"Imperial Chinese Armies 590-1260" C.J.Peers"Late Imperial Chinese Armies 1520-1840" C.J.Peers"Medieval Chinese Armies 1260-1520" Czy czegos sie dowiedzialem?Z pewnoscia,ale mam jakis ogolny metlik w glowie i staram to sobie jakos poszufladkowac.Z fortyfikacjami sprawa jeszcze ujdzie.Tutaj w zasadzie wszystko jest jasne,gorzej w innych tematach.W ubieglym roku za sprawa sporej ilosci zeszytow Ospreya ,plus kilku wydawnictw w jez.polskim, moglem bez problemu zaznajomic sie niezle z nielatwa przeciez wojskowoscia dawnej Japonii.Troszke jezyk sobie lamiac jakos w glowie sie to logicznie ukladalo.Np.typy zbroi.Niczym w poczciwej Europie:kolczuga,platy,typ.wloski,gotycki,mediolanski itp.Wszystko jasne i bez niedomowien,bo wystepowala logiczna ewolucja techniczna.W budownictwie okretowym zreszta podobnie,prosty podzial na klasy,nawet gdy statki bardzo z wygladu egzotyczne. Ale jesli o Chiny chodzi juz tak latwo nie jest.Takiej racjonalnej ewolucji nie widac.Do pewnego czasu widac tendencje rozwojowa,a potem faceci ponownie biegaja niemal w gatkach z bambusowymi pikami.Rozpacz . Ilustracje robili artysci talentow rozmaitych.Do tych bardziej udanych zalicze McBridea i Reynoldsa.Do sredniakow Noona i pania Hook.Gorzej z Michaelem Peerym i Davidem Sque.
-
De Press - "Myśmy rebelianci. Piosenki Żołnierzy Wyklętych"
Mariusz 70 odpowiedział Albinos → temat → Muzyka
Mea culpa.Nie wiedzialem Opoznienie cywilizacyjne zapewne wynikajace z pomieszkiwania we wstecznej katolickiej monarchii niestety.Prosty wniosek,ze pewne tezy na forum lansowane maja jednak swoje potwierdzenie.Czas sie faktycznie przeniesc do postepowej Albanii. Curiozum dla mnie.Jakos sobie nie wyobrazam podobnej inicjatywy w hiszpanskiej placowce.A np.wczoraj bylem w nowym muzeum przeslawnych wojsk JKM w Toledo.Uczucia mieszane,znajde czas to sie podziele. Albinosie, cos wiecej na temat owych projektow o ktorych wspomniales? -
Jakie to "nowe" swiatlo rzuca owa "lektora" wspomnien Hoessa ?
-
De Press - "Myśmy rebelianci. Piosenki Żołnierzy Wyklętych"
Mariusz 70 odpowiedział Albinos → temat → Muzyka
Dostalem do reki z duzym opoznieniem,ale chyba warto temat zalozyc z dwoch przynajmniej powodow. Pierwszy to oczywiscie zamieszczony na plycie material majacy niewatpliwa wartosc historyczna.Tekst piosenek i wiersze sa bowiem autentyczne,co wiecej utwory sa opatrzone zarowno komentarzem traktujacym o autorach i ich losach jak i autentycznymi fotografiami. Drugi to sami wykonawcy.De Press przedstawiac chyba nie musze,a sam ich udzial w tym ciekawym historyczno-muzycznym eksperymencie juz jest najlepsza rekomendacja dla plyty. Nawiasem mowiac cieszy ostatnio pewna podobna tendencja w polskiej muzyce.Podobne projekty realizuje bowiem zarowno Pawel Kukiz jak i Kuba Sienkiewicz z Elektrycznymi Gitarami. Wreszcie sama plyta De Press wyszla co ciekawe staraniem tak Muzeum Powstania Warszawskiego jak Fundacji Pamietamy,przy licznym udziale medialnych patronow.Kolejnym curiozum byl koncert promocyjny plyty zorganizowany w MPW wlasnie. Pierwszym utworem jest "Czerwona zaraza".Tekstem jest wiersz Jozefa Szczepanskiego"Ziutka",zolnierza harcerskiego batalionu Kedywu "Parasol".Jozef Szczepanski byl m.in.uczestnikiem zamachu na szefa policji i SS w GG Wilhelma Koppego.Bardziej natomiast znany jest jako autor tekstu powstanczej piosenki "Palacyk Michla". Wiersz "Czerwona zaraza" powstal 29.08.1944.Trzy dni pozniej autor zostal ciezko ranny na Placu Krasinskich.Zmarl 10.09.1944 roku. Ilustracja jest mogila powstancza w Warszawie 1944r. Zamieszczam material z koncertu w MPW z odpowiednim historycznym komentarzem: http://www.youtube.com/watch?v=RSQch9ZG8HE -
Liczebność polskich jednostek wojskowych w latach 1936-1939
Mariusz 70 odpowiedział Valf → temat → Historia sztuki wojennej i broni
Marian Zagorniak "Europa w przededniu wojny" Ksiegarnia Akademicka 1993 Tymoteusz Pawlowski "Armia Marszalka Smiglego" Oficyna Wydawnicza Rytm 2009 Z dotarciem do pierwszej pozycji moze obecnie byc problem,ale prace pana Pawlowskiego dostaniesz w interenetowych ksiegarniach bez trudnosci(np.Historyton).Zaciekawi Cie z pewnoscia,tym bardziej, ze autor przedstawia tez planowana organizacje WP,juz po zakonczeniu procesu reformy. -
Lancasterze tu masz kolejne biograficzne ciekawostki.Opowiada dr.Jerzy Targalski,przy okazji prezentujac obecne wydania ksiazek Piaseckiego: Secesjonisto jest jakas mozliwosc dotarcia do filmu Orsiniego? Szukalem niestety daremnie.
-
Dlaczego z reki? Ruiny tam kupujemy,remontujemy i sprzedajemy jako sympatyczne domki letnie.Troszke inny rodzaj turystyki,moim zdaniem duzo ciekawszy od "plazowej". Z tymi pueblos blancos trzeba troszke uwazac.Chodza przyjezdne ludziska po tych wioskach i sadza,ze to jakowys wierny skansen.Niestety to w pewnym stopniu odpowiednik naszego Zakopanego i nic z realiami zycia sprzed wieku wspolnego nie maja absolutnie.Ot pozostala fasada bialych domow i tyle.Musimy sobie wyobrazic brak kamienia czy asfaltu na ulicach,elektrycznosci co zrozumiale rowniez.Osiolki czy inna gadzina wyglada sympatycznie na dawnych zdjeciach,ale trzymana w obejsciu,gdzie stadlo ludzkie mieszkalo scisniete jak mrowki to juz inna sprawa.Dodajmy do tego brak kanalizacji,upaly i robactwo wszelkiej masci.Malo przyjemna perspektywa.Same muchy mogly wykonczyc Nic dziwnego,ze obecnie wszelkie bydelko wolno trzymac od 500 metrow od zabudowan. No i wreszcie same domy wygladaly zdecydowanie inaczej.Okna czesto bez szyb,ale z obowiazkowa krata i metalowa siatka przeciw robactwu.Nie uzywano praktycznie zaprawy,a kamienie laczono zwykla glina.Skutkiem tego,w scianach znajdowaly sie gniaza myszy i szczurow.Dziadostwo straszne,choc zewnetrznie z pewnoscia nie pozbawione uroku. Dzis sie to z duza pomyslowoscia odnawia zostawiajac owa zewnetrzna egzotyke,a co w srodku...to juz zupelnie inna sprawa. Co do odmiennosci wrazen to norma.A okres fiesty zawsze odmienia wszelkiej masci miejscowosci calkowicie,dlatego zaznaczalem z gory,ze do Malagi trafilem pechowo.Oczywiscie z mojego wylacznie punktu widzenia.Zdecydowanie bym wolal spokojniejszy okres zimowy.Podobnie z Marbella.Jak ktos lubi zycie nocne w dyskotekach to Marbella bedzie dla niego miastem szalonym.Ja wole przytulne nadmorskie restauracje,a brak przetaczajacych sie tlumow pijanego,brytyjskiego working clas jest w tym wypadku wielkim plusem. I nie Ty przeprosiny Maxgallu,ale ja podziekowania za udzial w temacie zamieszczam
-
Faktycznie byc madrym,a madrala to roznica zasadnicza.I to bardzo. Bo jesli katolicyzm w "szczegolnosci blokuje rozwoj", to jak mniemam takie np.Wlochy czy Francja byly jakas wybitnie obrzydliwa zakala naszej cywilizacji.Takie okropienstwa jak Kaplica Sykstynska czy St.Chapelle na tzw.muzea ateizmu czy baseny plywackie powinnismy "postepowa" i jak najbardziej "wschodnia" moda, chyba niezwlocznie wiec zamienic.Proponuje tez wyrzucic z programow szkolnych pewnego kanonika warminskiego(klecha-katolik o zgrozo),a na Pomorzu Wschodnim przywrocic wspanialosci Lelum Polelum,bedace motorem rozwoju sredniowiecznej Europy.Acha...i zlikwidowac koniecznie takie paskudztwo jaka jest wolna od pracy niedziela-bardzo wazne!!!. Byly juz w calkiem niedawnej przeszlosci podobne pomysly w praktyce realizowane,z nienajlepszym zreszta skutkiem,ale to zapewne realizowali jacys bladzacy madrale,nie prawdziwi medrcy. Czytam od dni kilku banialuki na forum wypisywane i tak sie zastanawiam, kto tu co, i komu blokuje.Moze jakies prosto wytlumaczalne fobie wynikajace z nadmiaru fascynacji "wschodnim" dorobkiem mysli politycznej?.
-
Dosc symptomatyczne sa powojenne losy najblizszej rodziny Sergiusza Piaseckiego. Ozenil sie w grudniu 1942 roku z Jadwiga Waszkiewicz pod konspiracyjnym nazwiskiem Jan Tomaszewicz.Tak wiec zarowno zona jak i syn Wladyslaw poslugiwali sie tym wlasnie nazwiskiem.Kontakty z rodzina utrzymywal systemem grypsow i korespondencji w ktorej wystepowal jako "Babcia Stefania".Jadwiga Tomaszewicz ze wzgledow bezpieczenstwa nigdy nie wyjawiala kim naprawde byl jej maz,oficjalnie byla wdowa,a Jan Tomaszewicz mial zginac w okresie okupacji. Wladyslaw prawdy o ojcu dowiadywal sie stopniowo.Jeszcze w dziecinstwe matka wyznala mu,ze tato mieszka w Anglii.Innym razem powiedziala,ze jest autorem ksiazki "Kochanek Wielkiej Niedzwiedzicy",ktora sie zachwycala.Jako ze w PRL-u tworczosc Piaseckiego byla zakazana,wiec dopiero w liceum spotkal sie po raz pierwszy z dzielem ojca.Bylo to nielegalne wydanie"Zapiskow oficera Armii Czerwonej",ktore znalazlo sie w domu otoczone atmosfera konspiracyjnego sekretu. Jak sie zdaje srodki bezpieczenstwa nie zdolaly bezpieki zmylic.Swiadczy o tym drobny incydent z ostatniej klasy liceum.Ktos namalowal na tablicy mala swastyke.Bzdura niby,a zjawili sie w szkole agenci UB,przesluchiwali akurat wlasnie Tomaszewicza i szczegolnie wypytywali o ojca dajac do zrozumienia,ze znaja prawde.Incydent swiadczacy o tym,ze obserwowano syna rowniez w szkole i natychmiast przekazywano informacje do UB. Warto tez chyba wspomniec o losach pieknych portretow Piaseckiego autorstwa Witkacego.Dwa pozostaja do dzis w rekach rodziny,trzeci sprzedano w latach 80-tych do muzeum.Powodem byla niestety prozaiczna katastrofalna sytuacja ekonomiczna w jakiej sie znalezli. Jadwiga Tomaszewicz zmarla w 1989 roku.Na kilka miesiecy przed renesansem popularnosci tworczosci meza.Wladyslaw Tomaszewicz(profesor Uniwersytetu Gdanskiego)zostal "upubliczniony" wbrew wlasnej woli przez dziennikarzy Tygodnika Gdanskiego.21 pazdziernika 1990 roku ukazuje sie wywiad "Kochankowie Wielkiej Niedzwiedzicy" w ktorym ujawnia swe pochodzenie.Niebawem odzywa sie z Wloch Ryszard Demel,emigracyjny przyjaciel i biograf Piaseckiego.Dzieki jego pomocy finansowej wnuczka pisaza,Ewa Tomaszewicz,wyjezdza do Anglii.Odwiedza Biblioteke Polska,gdzie ma okazje zapoznac sie z tworczoscia dziadka i jedzie na jego grob w Hastings.Autorem nagrobka z gwiazdozbiorem Ursa Major jest wlasnie Ryszard Demel.A trzeba nadmienic,ze pani Ewa dowiedziala sie prawdy o dziadku dopiero po upadku systemu komunistycznego.To chyba najlepiej oddaje skale strachu w jakim zyla ta rodzina w jakoby "najweselszym baraku". Rok pozniej Ewa odwiedza Ryszarda Demela we Wloszech.Oglada ekranizacje wloska i niemiecka "Kochanka Wielkiej Niedzwiedzicy",dowiaduje sie szczegolow biograficznych,a wraz z nia wraca do Polski archiwum Piaseckiego i jego maszyna do pisania.Tu gleboki uklon wobec szlachetnej postawy pana Demela,ktory faktycznie zasluzyl na miano przyjaciela i wykonawcy ostatniej woli zmarlego pisaza. Kolejnym krokiem w kierunku badan nad zyciem i tworczoscia dziadka,bylo spotkanie z Krzysztofem Polechonskim z Uniwersytetu Wroclawskiego.W 2000 roku ukazala sie jego praca "Zywot czlowieka uzbrojonego",az do tej pory bedaca najlepsza biografia Piaseckiego. Z osob spowinowaconych z Sergiuszem Piaseckim zyje do dzis(a raczej, mam taka nadzieje)Maria Wrzesniowska,siostra Jadwigi,i jej corka-Izabella.Mieszkaja w Sopocie.
-
Carmen Garcia-Frias.Jose Luis Sancho "Guia.Real Monasterio de San Lorenzo de El Escorial". Czyli przewodnik po Krolewskim Klasztorze sw.Lorenza,znanym powszechnie pod nazwa podmadryckiego Eskorialu. Znajomych mam tam zawiezc,wiec wypada sie troszke przygotowac i cos tam na miejscu ludziom poobjasniac.Sam przewodnik to ladne,typowe wydawnictwo w muzealnych sklepikach sprzedawane.Kolorowe zdjecia,niezle planiki i zupelnie przyzwoite opisy.Takie tam kompedium wiedzy o obiekcie w estetycznej oprawie.No i emblemat Krolewskich Miejsc Hiszpanii tez troszke autorow i wydawcow zobowiazuje.Jak ktos na miejscu bedzie to polecam kupic,zwlaszcza,ze zdjec nie pozwalaja we wnetrzach robic.
-
Kolejna racja. Z rana puscilismy nasze panie wczesniej do Malagi, bo chcialy sobie dokladnie regionalne tance poogladac,a panowie jak to zwykle niestety bywa musieli troszke popracowac(gdzie ta dyskryminacja kobiet?).Padlo na wioske Ojen,gora 20 km.od Marbelli.Atrakcji samych w sobie niewiele,ale turystom nastroj sennej miejscowosci z bialutka zabudowa wsrod nadmorskich gor z pewnoscia sie spodoba.Nawiasem mowiac zajmujemy sie rekonstrukcja zniszczonych wiejskich domkow w rustykalnym stylu,wiec takie przyjemne zadupia stale z zawodowa ciekawoscia penetruje. Ojen z czysto "historycznego" punktu widzenia niezbyt moze interesujace,ot niepozorny koscolek z XVI bodaj wieku.Moze i zaden cud swiata,ale za to przepieknie obrosniety cytryna niczym winorosla.Na ryneczku przyjemne bary, gdzie mozna wypic oszroniony kieliszek fino zagryzajac pieczona papryka i pogawedzic o pogodzie z tutejszymi staruszkami.Bardzo czysto,a miejscowe wladze nawet stawiajacych nowe budynki zmuszaja do trzymania sie architektonicznych tradycji.I dobrze. http://www.youtube.com/watch?v=cXZFUl-AslU A "zacisznosc" Marbelli z pewnoscia docenia wszyscy,ktorzy mieli watpliwa przyjemnosc zetkniecia sie z pobliskim Torre Molinos czy walencjanskim Benidormem
-
Muzeum Picassa bylo otwarte i tlumami otoczone.Fakt. Nie planowalem odwiedzin z powodow rozmaitych.Miedzy innymi z prostego braku milosci i zrozumienia dla dziel pana Pabla.Wolno mi. No to dobrze,ze do Alcazaby sie nie pchalem na sile lokciami rozpychajac.Tlumy w tych dniach z pewnoscia nie byly mniejsze niz w Grenadzie.Jest zawsze dobry pretekst do wizyty w spokojniejszym okresie.Co do przereklamowania Alhambry tez sie zgadzam calkowicie,zawsze wieksze wrazenie robil na mnie nasz poczciwy pruski Malbork Katedra faktycznie niedokonczona.Najbardziej widocznym tego elementem sa niesymetryczne wieze.Cel jak najbardziej zbozny,a wiec czyn biskupa godny pochwaly. Marbella zaciszna bardzo.Ceny plosza masy Anglosasow na szczescie skutecznie.I dobrze.
-
Oryginalna ksiazka poswiecona zyciu i tworczosci Sergiusza Piaseckiego: Ewa Tomaszewicz "Gwiazdy Wielkiej Niedzwiedzicy.Kobiety w zyciu i tworczosci Sergiusza Piaseckiego". Wydalo LTW w szacie zaskakujaco starannej.Sztywna okladka,przyzwoity papier i kolorowa wkladka na kredzie zawierajaca ladne reprodukcje portretow Piaseckiego autorstwa Witkacego,zdjecia literata i jego zony,kilka dokumentow ,korespondencje z rodzina,jego prace malarskie z lat 1942-44,pamiatkowe drobiazgi. Ksiazka kobiety o kobietach,ale bynajmniej nie tylko dla kobiet.Co wiecej autorka jest wnuczka Sergiusza Piaseckiego,co tez ma swoista,intrygujaca wymowe.Pani Ewa podzielila powiesc nie na rozdzialy,a na etapy,nawiazujac symbolicznie do powiesci dziadka "Piaty Etap".Kazdy etap jest poprzedzony biograficznym wstepem,a pozniej nastepuje szczegolowa analiza utworow literackich danego okresu zycia dotyczaca.Najwiecej uwagi poswieca oczywiscie postaciom kobiet,bo o tym przeciez ksiazka traktuje.Pomimo swoistego "babskiego" punktu widzenia znajdujemy sporo interesujacych danych biograficznych,a i powiesciowe nawiazania do faktow z zycia dziadka autorka ladnie nam tlumaczy.Jako,ze ostatnio pisalem o wilenskiej,okupacyjnej dzialalnosci Piaseckiego,moze maly cytat: "Po powrocie do Wilna,w okresie okupacji litewskiej,Piasecki nie skorzystal z mozliwosci wyjazdu za granice.Od holenderskiego przyjaciela,Paula Speeta,otrzymal wize wyjazdowa do Holandii i pieniadze na podroz.Zdecydowal sie zostac w kraju.Nastepnie-az do ucieczki z Polski-bral aktywny udzial w polskim podziemiu zbrojnym.Wspolpracowal,nie bedac zaprzysiezonym czlonkiem organizacji,ze ZWZ i AK,poczatkowo z Biurem Informacji i Propagandy,nastepnie Kierownictwem Dywersji.Stale sie ukrywal,poslugujac sie w tym czasie zmienionymi personaliami(m.in.jako Jozef Makarewicz i Jan Tomaszewicz)i falszywymi dokumentami.W ramach ZWZ pracowal w wywiadzie dokumentowym. Waznym epizodem jego podziemnej dzialalnosci byla praca dla Kedywu.Na poczatku 1943 roku sprawowal nadzor,a nastepnie przejal dowodztwo nad oddzialem egzekucyjnym,ktorego glownym zadaniem bylo wykonywanie wyrokow wydanych przez podziemne sady specjalne.W pierwszym dniu Zielonych Swiatek 1943 roku z narazeniem zycia wydobyl tajne dokumenty aresztowanego przez gestapo przyjaciela z konspiracji,Zygmunta Andruszkiewicza,wlamujac sie do jego biura,gdzie ten przechowywal czesc podziemnego archiwum.Ocalenie dokumentow uchronilo przed aresztowaniem Jozefa Mackiewicza.Za te smiala akcje zostal odznaczony Brazowym Krzyzem Zaslugi z Mieczami". Ewa Tomaszewicz identyfikuje tez wazniejsze postacie z "Wiezy Babel" czyli wspomnien okresu konspiracji wilenskiej(Piasecki w ksiazce uzywal pseudonimow ze wzgledow bezpieczenstwa): -Jozef Makarewicz vel Kowalski:Sergiusz Piasecki -Jan Zarewski:Antoni Waszkiewicz -Alicja Zarewska:Izabela Waszkiewicz -Helena Zarewska:Jadwiga Waszkiewicz(matka autorki) -Lidia:Maria Wrzesniowska -Karol:Zygmunt Wrzesniowski -Henryk:Stanislaw Turski -Antoni:Edward Kuczynski(prawdopodobnie) -Andrzej:Zygmunt Andruszkiewicz -Mag:Sergiusz Koscialkowski -Wincuk:Winczek -Jan Jaskiewicz:Jozef Mackiewicz -Dorota Delezynska:Danuta Wylezynska -Paul:Paul Speet Do tej listy mozna dodac jeszcze oczywiscie osob kilka,ktore pani Ewa pominela.Tak z pamieci: -Narcyz:Czeslaw Milosz -Aktorka:Hanna Skarzanka -Rys:Jerzy Urbankiewicz Ksiazke mozna nabyc np.tutaj: http://www.ltw.com.pl/?autor=Ewa%20Tomaszewicz&book=ewa-tomaszewicz--gwiazdy-wielkiej-niedzwiedzicy--opr-twarda
-
G.K.Chesterton "Heretycy". Takie filozoficzno-humorystyczne polemiki na rozmaitych osob wyznawane poglady.Np.Kiplinga,Shawa,Omara,Moorea czy Lovesa.Klasyk wprawdzie,ale na tyle lekki i pogodny,ze da sie czytac i w letnie upaly. Ladnie w twardej oprawie wydalo wspolnymi silami Fronda-Apostolicum.
-
G.K.Chesterton byl zreszta polskim podejsciem do spraw religii zafascynowany.Rzecz normalna u konwertyty,a sam takiego nawrocenca brytyjskiego znalem to wiem,ze sprawy dla mnie zupelnie oczywista zwykl traktowac jako zjawiska nadzwyczajne i fascynujace.Nie dziwota wiec,ze nie omieszkal odwiedzic Chesterton w Polsce i Czestochowe.Natomiast uwagi na temat polskiej religijnosci znajdujemy ponownie w "Autobiografii". "Dodam jeszcze jedno wspomnienie.Poznalem mlodego hrabiego,ktorego ogromny i kosztowny dwor,zbudowany w dawnym stylu(bo on sam mial zupelnie inny gust),zostal spalony i obrocony w ruine przez Armie Czerwona wycofujaca sie po bitwie o Warszawe.Widzac tak wielka sterte roztrzaskanego marmuru oraz spalonych i zniszczonych gobelinow,ktos z nas powiedzial:"To musi byc straszne,widziec swoj dawny dom rodzinny tak zrujnowany".Jednak ten czlowiek,ktorego wszystkie gesty byly bardzo mlodziencze,wzruszyl ramionami i zasmial sie ,choc jednoczesnie wygladal na troche smutnego."Nie winie ich za to-odparl.-Sam bylem zolnierzem w tej samej kampanii i znam te pokusy.Wiem,co czuje czlowiek padajacy ze zmeczenia i zimna,ktory pyta samego siebie,jakie znaczenie maja czyjes fotele i zaslony,kiedy on potrzebuje na noc opalu.Po tej czy po drugiej stronie wszyscy bylismy zolnierzami.To ciezkie i potworne zycie.Nie mam im wcale za zle tego.co tu zrobili.Tylko jednego nie moge im darowac.Chodzcie, pokaze wam."Poprowadzil nas dluga aleja wysadzana topolami.Na koncu stala figura Matki Bozej z odstrzelona glowa i rekami.Ale rece byly przedtem wzniesione i to wlasnie okaleczenie sprawilo,ze Jej gest wstawienniczy stal sie jeszcze bardziej wymowny,jako blaganie o litosc dla bezlitosnego rodzaju ludzkiego".
-
W "Heretykach" G.K.Chestertona znalazlem takie oto madre slowa dotyczace konsumpcji wina.A byl to filozof z rowna pasja oddajacy sie pisarstwu co konsumpcji trunkow.A wiec praktyk wiedzacy co pisze "W ferworze dyskusji uchodzi za postawe madra i umiarkowana,gdy ktos twierdzi,ze wino,owszem,mozna pijac,ale wylacznie jako lekarstwo.Osmiele sie z tym nie zgodzic,i to nie zgodzic z wielka stanowczoscia.Jedyne picie prawdziwie grozne i niemoralne to picie alkoholu w charakterze lekarstwa.Jesli bowiem czlowiek pije wino dla przyjemnosci ,to znaczy,ze chce uzyskac cos wyjatkowego,czego nie oczekuje od zycia w kazdej chwili i nie probuje miec na okraglo,o ile jest w pelni zdrowy na umysle.Jezeli jednak czlowiek pije wino dla zdrowia,chce uzyskac cos normalnego,co powinien miec stale i bez czego trudno byloby mu sie obejsc... Roztropna zasada w takich wypadkach,podobnie jak wiele innych roztropnych zasad,sprowadza sie do paradoksu.Pij poniewaz jestes szczesliwy,lecz nigdy nie pij,poniewaz jestes w fatalnym nastroju.Nigdy nie pij,jezeli bez alkoholu czujesz sie nedznie,bo staniesz sie jak rozdygotany alkoholik ze slumsow.Pij kiedy i bez tego czujesz sie swietnie,a staniesz sie jak rozesmiant wieniak z Italii.Nigdy nie pij dlatego,ze potrzebujesz drinka,bo to jest wlasnie picie racjonalne-czyli prosta droga do smierci i piekla.Pij dlatego,ze wcale nie musisz pic,bo to jest picie irracjonalne,czyli prastare zdrowie swiata".
-
Andrzej Pilipiuk "Wezmisz czarno kure..." Dalszy ciag przygod Jakuba Wedrowycza z Wojslawic oczywiscie.Tutaj sam autor o bohaterze polskiej SF.Sam wywiad jest klasycznym przykladem reporterskiego nieprzygotowania do wywiadu.Brak brutalnosci panna dziennikarka u Jakuba o dziwo stwierdza No to ja gratuluje tutaj pojecia slowa "brutalnosc" u mlodego pokolenia.Lub raczej posadzam ja o kompletny brak znajomosci ksiazki.
-
Bo trzeba isc na tzw."swoje" i wtedy wolnego czasu bedzie przynajmniej teoretycznie wiecej Na zakonczenie moze jeszcze kilka slow o dosc specyficznym,a naprawde pieknym miejscu. Puerto Banus jest niejako ekskluzywna marina Marbelli choc stanowi oddzielna jednostke administracyjna.Obie miejscowosci dzieli czysto teoretycznie zaledwie jakies 3-4 kilometry,teoretycznie bo oczywiscie scislej granicy tu nie zobaczymy.Jest Puerto Banus chyba najladniejsza marina jaka widzialem.Stara,biala tradycyjnie,andaluzyjska rybacka osada zachowala na szczescie niezmieniony architektonicznie wyglad.Tylko pozornie jednak,bo sliczne domki to obecnie luksusowe hotele,apartamenty,restauracje,bary i butiki.Nie zobaczymy wiec tutaj wiezowcow czy nowoczesnych budowlanych fanaberii.I chwala za to Panu Bogu i lokalnej adminstracji.Tutaj filmik z angielskim komentarzem dokladnie miejscowosc i jej uroki ukazujacy. Kto sie tutaj bawi? Ludzie bogaci i slawni rzecz jasna,rozmaitych monarchow nie wylaczajac.Coroczne ,a ciekawe problemy ma np.krol Arabii Saudyjskiej,ktorego "skromny" jacht sie po prostu w porcie nie miesci i musi cumowac na redzie.Jesli jestesmy tu w damskim towarzystwie to proponuje nasza pania wypuscic na wycieczke po eleganckich butikach,a samemu wybrac sie na spokojne juz ogladanie jachtow i luksusowych samochodow.A jest doprawdy co ogladac. My postanowilismy polaczyc bezproduktywne gapiostwo z bardziej czynnym wypoczynkiem i skorzystalismy z oferty firmy Flay Blue.Mozna np.odbyc drobny rejs motorowym katamaranem z portu w Marbelli do Puerto Banus i z powrotem.Wszystkiego raptem kilkanascie euro,a frajda trwa ok.godziny.Na bardziej ambitnych czeka katamaran zaglowy.Sa dwie opcje: 1.Ogladanie zachodu slonca i nadmorskich miejscowosci przy lampce szampana - dla zakochanych jak mniemam. 2.Rejs trzy godziny trwajacy,a obejmujacy podgladanie delfinow i praktykowanie sportow wodnych. Wybieramy opcje druga.Rejs jest spokojny,w cene jest wliczone nieumiarkowane korzystanie z pokladowego baru,ktory oferuje trunki rozmaitej mocy.Na jakies 30 minut stajemy na morzu i mamy mozliwosc powyglupiania sie na gumowych bananach,ktore sa ciagniete przez lodzie motorowe.Konczy sie to oczywiscie wywrotkami,kompiela i kupa smiechu.Towarzystwo wprawdzie bardzo mieszane ,bo polsko-angielsko-rosyjsko-hiszpansko-francuskie.Ale bar bardzo internacjonalna fraternizacje tradycyjnie ulatwia. Delfiny nie zawiodly na szczescie,bo tutaj zadnej gwarancji oczywiscie nigdy miec nie bedziemy.Wprawdzie nie daly sie do siebie zblizyc bardzo blisko,ale stado kilkanascie sztuk liczace moglismy przez jakis czas poogladac.Atrakcja niecodzienna nawet w srodziemnomorskiej Hiszpanii.Marbellia ten przywilej szczesliwie posiada ze wzgledu na bliskosc Atlantyku,dbanie o czystosc wod i co tu duzo mowic z powodu wstretu do tzw.turystyki masowej. Obiadek w ciekawej restauracji meksykansko-teksanskiej.Stek o wadze 1 kg.Tyle tylko powiem i az sie lza kreci w oku na samo wspomnienie :chef: No i niestety kolejne 7 godzin za kierownica.
-
Andaluzyjskie typowe sniadanie,czyli: buleczki,oliwa,przetarty na to pomidor,kawa z mlekiem i sok. Do Malagi trafiam dosc pechowo,bo w okresie fiesty.Pechowo oczywiscie z mojego punktu widzenia,bo jako prowincjal z wyboru zwolennikiem ludycznych festynow i milionowych spedow nie jestem absolutnie.Natomiast milionowy tlum wkolo mnie zdaje sie miec zupelnie odmienna opinie.Musimy wiec jakos pogodzic chec zwiedzenia miasta z panujaca wkolo atmosfera,ktora smialo nazwe bachiczna w 100% .Dosc powiedziec,ze gestosc tlumu w pewnych momentach siega norm dyskotekowych,a ulica lepi sie do obowia z powodu rozlanych trunkow. Liczylem na trzy atrakcje:katedre,alcazabe i teatr rzymski.Wszystkie znajduja sie na szczescie w samym historycznym centrum i w niewielkiej odleglosci.Niestety alcazabe moglem podziwiac tylko z poziomu miejskiego placu,bo kolejka byla kolosalna,a upal przekraczajacy 40 stopni nie zachecal do takich wyrzeczen.Moze wiec choc kilka slow o tym obiekcie.Alcazaba jest cytadela arabska zbudowana w XI w.na bazie umocnien fenickich i rzymskich.Nie brak osob,ktore twierdza,ze obiekt dorownuje Alhambrze grenadzkiej,ale to oczywiscie przesada,nawet uwzgledniajac rozmaite gusta.U stop fortecy mamy dobrze zachowany teatr rzymski,ktory swietnie widac z poziomu miejskiego placu.Tutaj przynajmniej moglismy sobie oczy popiescic.Rzymskie teatrum to wprawdzie w Hiszpanii nic specjalnie osobliwego,ale dla Polonusow to zawsze spore curiosum na ktore przyjemnie popatrzec. http://www.youtube.com/watch?v=6EVAgbrLwDM Natomiast katedra zrobila na mnie wrazenie srednie.Tak gora 7 w skali 1-10.Moze dlatego,ze jej budowa zaczela sie dosc pozno,bo w 1528.Brak jej wiec tego uroku swiatyn sredniowiecza,ktory zachwyca nas np.w Burgos.Kolejny raz kwestia gustu oczywiscie.No coz,ale przynajmniej byla okazja zobaczenia duzej ilosci figor swietych rozmaitych co to je z taka pompa obnosza Andaluzyjczycy po ulicach w okresie wielkanocnym.Nie narzekam,bo w piekle festynu cos tam jednak niemal cudem udalo sie zwiedzic. Odrobiwszy lekcje z historii pozostalo nam wiec poznawanie andaluzyjskiej specyficznej kultury.A mielismy musze przyznac przewodnikow wysmienitych i z klasa.Odwiedzilismy wiec na poczatek bar z artystami flamenco.Tu musze zaznaczyc,ze wielbicielem tego typu muzyki nie jestem absolutnie.Wiecej.Uwazam to raczej za wokalna torture i w radiu szybko kanal zawsze zmieniam.Obiecalem jednak sobie,ze odbebnie fieste solidnie i marudzic nie bede.Nie powiem,atmosfera byla jak nalezy,z kieliszkiem tradycyjnego fino de jerez w reku i przekaskami na spodeczku nie nudzilem sie wcale,nawet mi sie podobalo i podobne doswiadczenie absolutnie doradzam wszystkim Andaluzje odwiedzajacym.Tak to mniej wiecej wyglada,a panie ostrzegam ze musza sie liczyc,ze zostana na scene wyciagniete i zmuszane do mniej lub bardziej udanego wystepu.Ogolnie jest wesolo,smacznie i przyjemnie bo z biegiem czasu trunki robia swoje. Kolejnym obowiazkowym miejscem do zobaczenia jest Bodega Bar Pimpi. Miejsce absolutnie kultowe w Maladze.Dawna fabryka wina z XVIII wieku,miejsce spotkan arystokracji krwi i kultury Andaluzji.My wprawdzie napotkalismy tam tlumy,ale normalnie bywa zaciszniej.Lokal to caly labirynt pomieszczen w rozmaitym stylu,swietna kuchnia,bar i piwniczka.Na beczkach podpisuja sie postacie naprawde bardzo znane,ktorych imponujaca galeria zdjec zdobi sciany.A bywa tu dla przykladu zarowno baronesa Thyssen jak Julio Iglesias czy John Malkovich.Ceny rozsadne,bo i sama Andaluzja nalezy do regionu zaskakujaco taniego,gdzie zreszta na male piwo czy szklaneczke wina stac nawet najbardziej ubogiego turyste. Kiedy na ulicach robi sie juz tak glosno,tlumnie i pijano,ze doprawdy trudno wytrzymac-uciekamy.Ale uciekamy na kolejna czesc tego swieta.Za centrum bowiem odbywa sie feria laczaca wesole miasteczko z pawilonami gastronomicznymi.Nie sa do bynajmniej jakies budki z frytkami i podobne okropienstwa.To cale regularne miasteczko z naprawde pieknymi pawilonami w ktorych serwuje sie lokalny folklor muzyczny z uciechami dobrego stolu.Wszystko to przypomina jakas barokowa uczte bo i prosieta z rozna sa daniem tradycyjnym.Ceny dla nas szokujace.Dla przykladu kubanskie mojito 1.5 euro.W Walencji za identyczny trunek placimy 4-7 euro.Niewatpliwie najciekawsze sa popisy jezdzcow i amazonek w lokalnych strojach i parada konnych pojazdow. Jednak gdy po godz.22 i tutaj tlumy gestnieja uciekamy do naszej zacisznej Marbelli. Kolacja w restauracji na plazy.Spokoj,morze,dobra kuchnia i kojacy uszy Phil Colllins po andaluzyjskich wrzaskach