Skocz do zawartości

fodele

Użytkownicy
  • Zawartość

    577
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez fodele


  1. grbpoety.jpg

    Instrumenty muzyczne młodego poety (skorupa żółwia jako pudło rezonansowe liry)

    Ponad 30 lat temu w Dafnes (Attyka) odkopano dwa starożytne, nienaruszone groby. Pierwszy z nich zawierał szkielet zmarłego i cztery białe lekyty sepulkralne, czyli zwyczajowe wyposażenie grobów z tego okresu.

    Znacznie ważniejszy okazał się drugi, bogaty w dary grobowe, pochówek. Należał on do młodzieńca, któremu przedwczesna śmierć (najprawdopodobniej spowodowana zarazą) nie dała szansy na rozwinięcie talentu. We wnętrzu, po obu stronach szczątków zmarłego, troskliwie ułożono należące do niego ukochane przedmioty: szkatułkę z kałamarzem, zwoje papirusu i woskowane płytki z rylcem, metalową temperówkę, a także kości do gry wykonane z brązu. Ale przede wszystkim harfę, flet i lirę!

    "Grób Poety" – bo z racji zawartości tak go nazwano - pochodzi z okresu klasycznego (ok. 430 r.p.n.e.). Bardzo dobry stan, w jakim się zachował pozwolił archeologom czerpać ważne informacje na temat muzyki i instrumentów muzycznych w czasach starożytnych. Do momentu odkopania grobu harfa znana była wyłącznie z ikonografii!!! Wydobyty na światło dzienne instrument jest więc absolutnie unikatowy.

    Specjalistyczne badania nad instrumentami z „Grobu Poety” i ich rekonstrukcja przewidziane są na rok 2013. Jednak szczególną zawartość grobu z Dafnes można oglądać w Muzeum Archeologicznym w Pireusie już teraz.


  2. bazylka.jpgbazylka1.jpg

    Spójrzcie tylko jak Bazylka pięknie rośnie!!! :)

    Niepokoi mnie jedynie, że w ogóle nie jest energiczna. Jej aktywność ogranicza się do przejścia do miseczki i wskoczenia na biurko... Jest za to wielkim pieszczochem! Tłumaczę to sobie tym, co przeszła jako malutki kociak i bardzo daleko posuniętą chorobą, z której została wyciągnięta.

    Macie jakieś doświadczenia z kotami po kocim katarze?


  3. Sprawdziłem , to Michael Ventris był w połowie Polakiem ;)

    :clap: lancasterze!!! Mało kto o tym wie. Jego matką była Anna Dorota Janasz. Z dumą mówię o tym fakcie turystom. Kobieta wprawdzie słabej konstrukcji psychicznej, ale baaardzo mądrze inwestująca w rozwój intelektualny syna.

    Specjalista od wszelkiej maści pisma kreteńskiego, Gareth Alun Owens, ma w zwyczaju żartować, że dzięki pochodzeniu Ventrisa Anglicy nie mają szans podważyć tego, iż to Polacy rozszyfrowali Enigmę. Jak mawia przesympatyczny Walijczyk: "Polacy mają tę zdolność we krwi!" :)


  4. Ile jeszcze artefaktów znaleziono na Krecie z pismem linearnym B?

    Znane są inne tego typu wpadki?

    Bardzo ciekawą sprawę poruszyłeś secesjonisto :)

    Sporo jest na Krecie przedmiotów opatrzonych epigrafami lub inną formą napisów. Są to naczynia ceramiczne, figurki wotywne i inne przedmioty składane w ofierze bóstwom. Są w końcu same ołtarze i spora ilość pieczęci minojskich. Jako piękne przykłady można wymienić złotą broszkę znajdującą się w Muzeum Archeologicznym w Agios Nikolaos, podwójny topór znaleziony w jaskini w Arkalochori, część ołtarza ofiarnego z groty w Psichro… Kłopot w tym, że wszystko to opisane jest pismem hieroglificznym lub linearnym A. Czyli pismem występującym na wyspie dużo wcześniej niż linearne B.

    Pismo linearne B znajdowane jest głównie na glinianych tabliczkach zgromadzonych w archiwach pałacowych i na naczyniach służących do transportu.

    Na podstawie tych spostrzeżeń archeolodzy wysnuli wniosek, iż w okresie minojskim pismo było szerzej rozpowszechnione, gdyż krótkie napisy na naczyniach i innych przedmiotach musiały być zrozumiałe zarówno dla tych, którzy je tam umieścili jak i dla tych, którzy z nich korzystali.

    Zaś w okresie pobytu Mykeńczyków na Krecie pismo mogło być mniej rozpowszechnione, przeznaczone dla wybrańców. Znali i stosowali je pisarze pałacowi i sekretarze kupieccy. Używano go w celach administracyjno-handlowych.

    Stąd też tak wielkie znaczenie opisanego w poprzednim poście byka. Nie dosyć, że miał na czole wyryte maleńkie symbole wymagające ogromnej precyzji, to na dodatek są to symbole pisma linearnego B!

    Jako ciekawostkę dodam, że w 1984 roku w przepastnych czeluściach magazynów Muzeum Archeologicznego w Heraklionie „odkryto” zebrane tam i zapomniane kawałki tabliczek z pismem linearnym w ilości 3 tys. ! Bagatela ;)


  5. idolio.jpg

    Mały wielki zwierz! Ofiara nieudolności archeologów...

    Jak do tej pory na terenie Krety znaleziono jeden jedyny egzemplarz małej figurki wotywnej, która „przyozdobiona” jest symbolami pisma linearnego B wyrytymi na złotej powierzchni. Figurka przedstawia byka (wołu?) i datowana jest na okres mykeński (1450-1100 p.n.e.). Odkryto ją w 1903 roku w Agia Triada, ale dokładniej zajęto się nią dopiero teraz. Dwa lata temu figurka została szczegółowo przebadana w Instytucie Badań Laserowych, gdzie dokładnie określono jej strukturę. Ma zaledwie 4,6 cm wysokości i 6,5 cm długości. Najistotniejszą jej częścią jest czoło byka - złoty krąg nie większy niż ziarno soczewicy (średnica 3,4 mm). I ten właśnie szczegół odróżnia figurkę od setek innych zgromadzonych w magazynach Muzeum Archeologicznego w Heraklionie!

    Na maleńkiej złotej powierzchni widać dwa wygrawerowane symbole pisma linearnego B. Prawdopodobnie istniały jeszcze dwa inne, ale nie przetrwały do naszych czasów z powodu nadgorliwości archeologów. Otóż w okresie, kiedy na Krecie archeologia jeszcze raczkowała, ktoś usiłował oczyścić złotą tarczkę figurki by nadać jej piękny połysk, ale jednocześnie… starł wyryte w złocie symbole.

    Zawarte w złotym kółku słowo to najprawdopodobniej "timaieis". Jest ono związane z przeznaczeniem figurki. Wyraz ten spotyka się u Homera i oznacza bardzo cenny "złoty dar".

    Pytanie, jakie zadają sobie naukowcy dotyczy sposobu, jakim w XIV w.p.n.e. wyryto cztery symbole na tak małej powierzchni. Wskazuje to na wielkie doświadczenie grawerów mykeńskich. Tego typu umiejętności podziwiać można zresztą również na przedmiotach z wcześniejszych okresów np. na pieczęciach minojskich.


  6. A swoją drogą zastanawiam się co miał znaczyć ten niekompletny manekin sterczący z blanków? Bo w lustrach to chociaż można było koafiurę poprawić...

    A widzisz gregski... Przewodnicy w tym roku sporo nagimnastykowali się, żeby wyjaśnić zwiedzającym "co artysta chciał przez to powiedzieć" :)

    Niczym się nie przejmuj gregski, Twoja reakcja jest w 100% standardowa.

    Całe dzieło p. Tsoklisa nosiło tytuł "Ty, ostatni trędowaty". Wszechobecne lustra większość turystów traktowała dokładnie taj jak Ty: możliwość przejrzenia się. Mało komu wpadło do głowy, że to jeden z elementów instalacji artystycznej. Jeżeli ktoś zadawał jakieś pytania, to dokładnie w tym samym miejscu co Ty. I brzmiały one dokładnie tak jak Ty je sformułowałeś, czyli "co to za lalka tam wystaje?" Ten manekin to młoda dziewczyna w zaawansowanym stadium lepry (dlatego pozbawiona już rąk), która zamierza odebrać sobie życie rzucając się z murów twierdzy. Przesłaniem tej konstrukcji - zdaniem autora - było ukazanie poczucia osamotnienia i bezsensowności życia na Spinalondze. Rzeczywiście w pierwszej fazie istnienia leprozorium na wyspie często dochodziło do czynów samobójczych.

    Montaż manekina widoczny jest w 15 minucie trwania poniższego filmu.


  7. Sądząc po zdjęciach, to wszystko ingerencje odwracalne. Nie mam nic przeciwko. A efekty, jak w przypadku Koonsa w Wersalu, moga być świetne.

    Zgodzę się z Tobą (i naprawdę bardzo chciałabym móc to zrobić!), jeśli w przyszłe wakacje zobaczę na Spinalondze pomieszczenie strażników weneckich, z drzwiami tak wielkimi, jak zanim pojawiły się tam dzieła p. Tsoklisa. I jeśli okaże się, że odbicie kamieni zamykających oryginalny otwór drzwiowy w celu zapewnienia odpowiedniej atmosfery, nie pozostawi śladów.

    Jeśli chodzi o wrażenia zwiedzających... Były bardzo różne. Od podziwu po kompletne niezrozumienie i oburzenie. Często występowała też obojętność. Czyli norma przy zetknięciu ze sztuką współczesną ;)


  8. marcowe.jpg

    Maluśki, niespełna czterogramowy, mieszczący się w dłoni przedmiocik, na powierzchni którego zapisano jedno z najważniejszych wydarzeń w historii. Mowa tu o jedynej monecie wydanej w Rzymie z racji mordu na Gajuszu Juliuszu Cezarze.

    Plutarch przytaczał anegdotę, jakoby pewien wróżbita ostrzegał Juliusza Cezara, aby ten uważał w okresie Id. Jednak wielki Rzymianin, ufny w swoje siły, zignorował wyrocznię. W feralnym dniu wróżbita miał spotkać Cezara idącego do Senatu. Wódz Rzymian zażartował, iż mimo złowieszczej przepowiedni nic złego go nie spotkało w trakcie trwającego już święta. „Ale Idy jeszcze się nie skończyły…” miał odpowiedzieć wróż. I miał rację.

    Wiemy, co nastąpiło później. 15 marca 44 pne Juliusz Cezar został zamordowany przez Brutusa i Kasjusza w obecności całego senatu. Ponieważ na ulicach Rzymu wrzało, dwaj zamachowcy zdecydowali się przeczekać oburzenie społeczne. Przybyli do Grecji, początkowo do Aten, następnie do Macedonii. Tymczasem mincerz, Lucius Pletorios Kestianos, z polecenia Brutusa rozpoczął bicie monet uwieczniających polityczny mord.

    Zgodnie z zamówieniem Brutusa z jednej strony monety widniał napis "Idy Marcowe" umieszczony między dwoma mieczami, symbolizującymi czyn Brutusa i Kasjusza. Nad napisem przedstawiono czapkę frygijską noszoną w starożytnym Rzymie przez wyzwoleńców. Drugą stronę denara zdobiła głowa Brutusa, otoczona napisem BRUT (US) IMP (ERATOR) L(UCIUS) PLAET (ORIUS) CEST (IANUS).

    Przez dwa lata, jakie dzieliły to wydarzenie od śmierci Brutusa po klęsce pod Filippi, na rynku Imperium Rzymskiego krążyło sporo takich monet. Zaledwie 80 srebrnych krążków przetrwało do naszych czasów. Wybite zostały w podrzędnej mennicy na terenie Hellady, a jednak dzisiaj w Grecji oglądać można tylko jedną z nich. Jest ona skarbem Muzeum Numizmatycznego w Atenach, które wśród swoich eksponatów posiada jeszcze 7 tys. innych niezwykle cennych metalowych krążków.


  9. Ktoś tu mógłby zjeść tę żabę i wyjaśnić udawać Greka.

    Nie wiem czy "połknąć żabę" ma jakiekolwiek podłoże historyczne. Podejrzewam, że Francuzi w ogóle nie zrozumieliby znaczenia tegoż zlepku.

    "Udawać Greka" - oznacza tyle co udawać, że się czegś nie rozumie, nie wie. Grecy są w tym pierwszorzędni, więc i powiedzonko ma bardzo częste zastosowanie w praktyce.

    Jednak sami mieszkańcy słonecznej Hellady nie znają tego związku frazeologicznego (bądź i w tym przypadku "udają Greka" ;) ). Kiedy chcą dać komuś do zrozumienia, iż wiedzą, że tylko udaje niekumatego posługują się zwrotem "UDAJESZ CHIŃCZYKA"!


  10. Przeczytałam amonie Twój słowniczek. Dziękuję! Na pewno pomoże mi w zrozumieniu poprzednich postów ;)

    Oczywiście wiem co to jest fala i zdaje sobie sprawę, że istnieje.

    Kiedy byłam mała mój Tata raczył mnie tylko uroczymi historyjkami typu życie susłów na płycie lotniska w Babimoście :lol: Zrozumiałe, że dziecku o tradycjach wojskowych nie opowiadał. Ale - o dziwo - nie przypominam sobie, żeby było to KIEDYKOLWIEK poruszane w tzw. męskich rozmowach. Czyżby w latach 60-tych XX wieku fala była zjawiskiem rzadkim? Coś wspominałeś o tym amonie. Ponadto pisałeś również o ulgowym traktowaniu w lotnictwie, może więc tu tkwi klucz do rozwiązania zagadki: okres i rodzaj służby?

    Nie martw się, nie tylko Ty!

    Nie martwię się, ja się wręcz z tego cieszę! :P Zwłaszcza po zapoznaniu się z treścią tego tematu.


  11. peploforos1.jpgpeploforos2.jpgpeploforos3.jpg

    Do koloru do wyboru

    Nie wiadomo skąd wziął się mit o eleganckiej bieli rzeźb starożytnych. Ciężko go wytłumaczyć, gdyż badania nad kolorami stosowanymi w antyku prowadzone były już w XIX wieku. Z uwagą przyglądano się wtedy zabarwieniom zachowanym na posągach archaicznych i klasycznych, które odkopywano na poszczególnych stanowiskach archeologicznych. A zaraz po tym, jak zabytki te ujrzały światło dzienne zachowane kolory były przecież w dużo lepszym stanie!

    Dziś doskonale wiemy, że rzeźby były malowane i to w dodatku na dosyć żywe kolory, przyzwyczajeni jesteśmy do myśli o „jaskrawym” Partenonie. W sali rzeźb archaicznych Muzeum Akropolu można na własne oczy przekonać się jak przed tysiącami lat mogły wyglądać greckie posągi. W pięknie oświetlonych salach muzeum wyeksponowane są co lepiej zachowane dzieła. Resztki barw zachowały się na marmurowych rzeźbach archaicznych - głównie Kor (dziewcząt). Bez wysiłku można zauważyć, że włosy „Kory w Peplosie” mają kolor czerwony, że chiton „Kory z Chios” był zielony, a granatowy barwnik sprawiał, że broda potwora z tympanonu archaicznego Partenonu wydawała się kruczoczarna. Oczywiście dzisiaj zachowane barwy zdecydowanie różnią się od tego jak wyglądały one pierwotnie. Tak naprawdę włosy "Kory w peplosie" były bowiem brązowe, a piękny przyodziewek dziewczyny z Chios miał kolor jasnoniebieski.

    Pracownicy naukowi zaprezentowali wyniki wieloletnich badań prowadzonych na całym świecie. W ich efekcie można przekonać się jak rzeczywiście wyglądały antyczne posągi. Obok skromnego oryginału „Kory w peplosie” stoi jej pstrokato umalowana koleżanka...

    Podstawowe kolory stosowane przez Hellenów, to biały, czerwony, czarny i wszelkie odcienie ochry. Pitagorejczycy uważali, że są to barwy związane z kosmogonią i symbolizują cztery żywioły: powietrze, wodę, ogień i ziemię.

    Kolory miały dla starożytnych znaczenie symboliczne. Np. głowy bogów zawsze zdobiły gęste blond pukle promieniujące w słońcu energią i siłą, wojownicy i atleci mieli ciemną skórę uosabiającą męstwo, dziewczęta zaś charakteryzowała biała cera utożsamiana z niewinnością i młodością. Poza tym, obok podstawowych kolorów, używany był błękit egipski i cyjan.


  12. [...] Kinematografia nie powinna angażować się w pokazywanie przemocy [...]

    Starożytna "kinematografia" miała ten plus, że śmierci na scenie nie pokazywała. O morderstwach, wojnach tudzież innych akcjach zakończonych zejściem bohatera - jedynie uprzejmie widzowi donoszono ;) Zgromadzonym w teatrze wystarczała ich własna wyobraźnia.

    Wniosek: antycznych klasyków można czytać bez obaw! Seks również ukazywano wówczas dosadniej np. na wazach niż w literaturze ;)


  13. pella.jpg

    Z naturalnych względów ważną rolę w życiu starożytnych Greków pełniła otaczająca ich zewsząd natura. Ludzie starali się ją ujarzmić, wykorzystać czerpiąc z niej jak najwięcej, nie tylko w sensie materialnym, ale również duchowym. W stosunkach z przyrodą obowiązywały niepisane zasady, których naruszenie powodowało wykluczenie lub ograniczenie uczestnictwa jednostki w życiu społecznym. Warto przyjrzeć się podejściu Hellenów do tak ważnej czynności jak polowanie.

    Oprócz dostarczenia pożywienia (a co za tym idzie możliwości przeżycia) miało ono spełniać rolę edukacyjną dla młodzieży, podtrzymywać sprawność fizyczną dorosłych mężczyzn, dawać poczucie wolności i niezależności.

    Ksenofont w „Podręczniku łowiectwa” podkreślał, że polowanie wychowuje młodych ludzi. Daje doskonałe warunki do kształtowania ciała i ducha, wyostrzenia zmysłów niezbędnych w walce (nie tylko ze dzikim zwierzęciem). Przyczynia się do nauki działania w zorganizowanej grupie. Historyk wzywał młodych ludzi, by nie gardzili polowaniem, ale traktowali je jako trening umiejętności właściwego używania myśli, słowa i czynu. Według Ksenofonta, polowanie jest zajęciem niebezpiecznym, ale niezbędnym i ekscytującym. Dobrze przeprowadzone było aktem heroicznym, a uczestniczący w nim mężczyźni podnosili swoje walory intelektualne, pielęgnowali poczucie solidarności i umiejętność współpracy przygotowując się tym samym do wojny, która przecież w każdej chwili mogła ich zaskoczyć.

    Motyw polowania często pojawia się w sztuce minojskiej i mykeńskiej, jest głównym wątkiem wielu akcji opisanych w dziełach Homera. Ta wszechobecność odzwierciedla zainteresowanie i entuzjazm wszystkich klas społeczeństwa greckiego, jakim cieszyło się myślistwo. Nie bez powodu w mitologii greckiej kształceniem bardzo dobrych myśliwych zajmował się sam centaur Chiron, słynący też z umiejętności medycznych Powszechność polowania i szacunek dla dzikiej przyrody przejawia się właśnie w mnogości mitów związanych z łowiectwem. Nie ma chyba herosa, który nie byłby dobrym (bądź wyśmienitym!) myśliwym.

    Bogini łowów – Artemida – cieszyła się olbrzymią sympatią starożytnych Greków, o czym świadczy ilość stawianych jej świątyń, czy osad, którym patronowała. Nie zapominajmy jednak, że Artemida polując kierowała się zasadami i tego samego wymagała od śmiertelników zapuszczających się do jej królestwa.. Artemida, bogini pamiętliwa, surowa i okrutna, ranione przez pomyłkę małe zwierzęta opatrywała, leczyła i oswajała! Powszechną pogardą nakazywała karać tych, którzy nie szanowali natury postępując w sposób niezgodny z ówczesną etyką myśliwską. Z niechęcią w świecie starożytnym patrzono na tych, którzy polowali na młode zwierzęta, gdyż były one pod ścisła opieką bogini!!! Także każda forma oszustwa, w celu schwytania lub zabicia dzikiego zwierzęcia (zasadzki, sieci) była powszechnie potępiana.

    Najprawdopodobniej jednak w starożytności dopuszczano się łamania zasad łowiectwa. Świadczą o tym słowa Platona, który w „Prawach” ubolewa nad stosowaniem łatwych sposobów chwytania zwierząt z zastosowaniem sieci i pułapek. Filozof uważał, że takie metody w żaden sposób nie przyczyniają się ani do ćwiczenia ciała, ani nie udoskonalają umysłu. Człowiek, który zabił zwierzynę w tak niegodny sposób nie jest w stanie właściwie odczuć satysfakcji z polowania, ani szacunku dla zdobyczy. Zdaniem Platona tylko trudność nadaje wartość polowaniu. Pisał on w swoim dziele, że powinno się wprowadzić odpowiednie przepisy dotyczące polowań.

    Również Iulius Polluks (autor „Onomasticonu”) w II w.n.e. podkreśla, że polowanie weryfikuje umiejętności psychiczne i fizyczne człowieka. Tak więc pięć wieków po Ksenofoncie i Platonie podejście starożytnych do polowania nadal było niezmienne.

    Z kolei Athenaeus (II-IIIwiek naszej ery) daje przykład separacji społecznej, twierdząc, iż Macedończycy nie pozwalali leżeć podczas sympozjonów mężczyznom, którzy nie upolowali dzika bez użycia sieci. Sieć sprawiała, że polowanie stawało się bezpieczniejsze dla myśliwego, ale stawiało go w złym świetle, gdyż nie sprawdzał siły i kunsztu łowieckiego, jakim powinien wykazać się mężczyzna. Innym przykładem „kary” jest fakt, że spartańscy chłopcy nie mogli uczestniczyć w biesiadzie na cześć Artemidy, dopóki nie wzięli udziału w wypadzie łowieckim.

    Także antyczna ceramika, rzeźba czy malarstwo naścienne dają nam informacje o podejściu starożytnych mieszkańców Hellady do polowania. Charakterystyczne jest na przykład, że myśliwi greccy nigdy nie byli przedstawiani jako polujący z rydwanów, co z kolei było normą w sztuce Wschodu (Persowie, Asyryjczycy Egipcjanie). Grecy rzadko ukazywani byli nawet jako jeźdźcy. Na ogół polują samodzielnie bądź w grupie, czasami korzystając z pomocy psów. Władcom podczas polowania również nie towarzyszyła asysta.

    Co z tych zacnych zwyczajów i reguł przetrwało do naszych czasów…? <_<


  14. methoni.jpg

    Podczas wykopalisk na terenie Pierii (północna Grecja) znaleziono ponad 1.200 "opisanych" przedmiotów. 191 pochodzi ze starożytnej Methoni. Są wśród nich naczynia opatrzone napisami i towary ze znakami handlowymi. Niektóre datuje się na lata 730-700 p.n.e. ! Z tego okresu przetrwało bardzo niewiele przykładów pisma greckiego, a na terenie Macedonii takie odkrycia są wielką rzadkością.

    Wśród naczyń znaleziono skyfos (rodzaj kielicha używanego podczas sympozjonów), na którym wyryty jest wyjątkowo stary tekst napisany charakterystyczną miarą wierszową. Jest to klątwa rzucona na każdego, kto ośmieli się przywłaszczyć sobie kielich Akesandra. Tekst wyryto z wielką dbałością i starannością, mimo to można odczytać tylko jego początek i koniec oraz kilka liter środkowych. Rozpoczyna się oświadczeniem przynależności, a kończy złowieszczą zapowiedzią. Brzmi następująco: "Należę do Akesandra (i kto mnie weźmie) utraci wzrok (lub pieniądze)". Niepewność co do tego czy groźba dotyczy zdrowia czy też dóbr materialnych wynika właśnie z braku niektórych liter.

    Tekst jest wyjątkowo podobny do tego, jaki odkryto na dzbanie z Kume (Włochy), na którym widnieje napis: „Jestem lekytem Tataiis. Kto mnie ukradnie oślepnie”.

    Być może w starożytności kradzież naczyń rzeczywiście była plagą i biesiadnicy zabezpieczali w ten sposób swoją własność.

    Intrygujące jest, że niemal te same słowa napisane mieszanką prozy i wiersza użyte zostały w dwóch różnych zakątkach starożytnego świata, w pewnej odległości czasowej (Methoni 730-700 p.n.e., Kume 675-650 p.n.e.) Podobieństwo polega również na tym, że zarówno Akesander jak i Tataiis zagrozili potencjalnym złodziejom karą niewspółmierną do wartości naczyń ;)


  15. „Mówić prosto z mostu” też ma historyczne podłoże. Nie wywodzi się od jednego wydarzenia, ale od tradycji powtarzanej po każdych Misteriach Eleuzyjskich. W dniu kończącym święta ludność niższego pochodzenia społecznego (w tym niewolnicy) zajmowała miejsce na moście nad rzeką Kefissos i stamtąd obrzucała w sposób prześmiewczy improwizowanymi żartami i wyzwiskami powracających do Aten obywateli. Ci mieli prawo odwdzięczyć się tym samym. Często z mostu padały słowa obraźliwe, ale… trafne. Tego jednego dnia w roku każdy mógł sobie pofolgować i wypowiedzieć wszystkie żale nawet pod adresem pana, czy obywatela wyższej rangi. Pod warunkiem, że było to podane w sposób żartobliwy.

    Tradycję tę przedstawia Arystofanes w komedii „Żaby”.


  16. dodona.jpg

    Zapiski ponadczasowych trosk

    Znaleziono ich ponad 2500, ale tylko niektóre wystawione są w Muzeum Archeologicznym w Janinie. Mowa tu o małych płytkach ołowianych pochodzących ze starożytnej Dodony. W tym pięknie położonym miejscu w Epirze znajdowała się najstarsza wyrocznia grecka. W świętym gaju Zeusa i Diony kapłani wieszczyli „czytając” z szumu liści świętych drzew dębowych i dźwięku poruszanych na wietrze wielkich naczyń z brązu. Działalność wyroczni w Dodonie opisywana jest przez Herodota i Hezjoda.

    Wykopaliska na terenie Dodony prowadzone są od 1876 roku, aż po dzień dzisiejszy. Przez cały ten czas archeolodzy odkrywają ołowiane tabliczki. Wszystkie mają prostokątny kształt i charakterystyczne otworki pozwalające na przeciągnięcie sznureczka. Ich mnogość nie jest niczym niezwykłym, wszak to na nich właśnie przybywający do wyroczni pielgrzymi zamieszczali pytania do bóstwa (na awersie). Ludzie ci często podpisywali się bądź też oznaczali tabliczkę jakimś sobie znanym symbolem, by móc rozpoznać odpowiedź ich dotyczącą. A odpowiedzi zapisywane były po drugiej stronie tabliczki. Niestety, do naszych czasów przetrwało ich niewiele, stąd też wniosek, że częściej udzielane były ustnie. W czasie funkcjonowania wyroczni wiele tabliczek było wykorzystywanych wielokrotnie i w związku z tym wyryte były na nich np. dwa pytania.

    Z tekstów płytek wynika, że wiele starożytnych polis kierowało zapytania do tutejszej wyroczni prosząc o wróżbę. Jednak większość tabliczek ma charakter wybitnie prywatny. Ludzie przybywali do wyroczni w Dodonie z całego obszaru ówczesnej Hellady. Świadczą o tym różne rodzaje używanego alfabetu. Przyglądając się wygrawerowanym literom można wysnuć wniosek, że równie często przybywali tu mieszkańcy okolic Korkyry, jak i Attyki czy Sycylii.

    A treść pytań? Cóż, jest idealnym przykładem na to, że niepokoje nękające człowieka pozostają niezmienne od tysięcy lat. Równie dobrze moglibyśmy zadawać je współcześnie. Z tą różnicą, że dzisiaj kierowalibyśmy je ku innym „bóstwom”.

    Oto najbardziej charakterystyczne z nich:

    „Czy to moje dziecko?”

    „Co jest przyczyną tak ciężkiej zimy?”

    „Czy zakupić udziały w ładunku łodzi?”

    „Czy powinienem odbyć podróż teraz czy też ją przełożyć?”

    Kapłani wyroczni w Dodonie przez długie wieki pracowali intensywnie udzielając odpowiedzi na pytania dotyczące rodziny, zdrowia, biznesu, majątku… Z czasem jednak to wyrocznia w Delfach stała się instytucją panhelleńską. Dodonie pozostało cieszyć się szacunkiem okolicznych mieszkańców. Działała do około II w.n.e.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.