-
Zawartość
577 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez fodele
-
Dwa cmentarze słowiańskie odkryto w trakcie wykopalisk archeologicznych podczas budowy nowej autostrady Korynt - Tripoli – Kalamata. Udowadniają one, że Słowianie bardzo szybko zasymilowali się z mieszkańcami Hellady. Najechali Grecję w VI wieku , a już po 200 latach przejęli kulturę i religię lokalnych mieszkańców. W Asea i Makri, w okolicach Tripoli, odsłonięto ponad 210 grobów. Na pierwszym cmentarzu znaleziono 51 stosów pogrzebowych pochodzących z początku VII wieku. Druga nekropolia zawierała 66 stosów i 10 pochówków datowanych na przełom VIII i IX wieku. Dary grobowe były podobne i typowo słowiańskie – ręcznie wyrabiana ceramika i kolorowe paciorki. Archeolog Dimitris Athanasoulis twierdzi, iż jest oczywiste, że na drugim cmentarzu pochowani są Słowianie już schrystianizowani. Współistnieją na nim pochówki barbarzyńskie i chrześcijańskie. Cesarze bizantyjscy wybudowali wiele kościołów na Peloponezie co znacznie przyspieszyło procedurę pełnej asymilacji sporego elementu obcego w tej części Grecji.
-
Secesjonista pewnie odniósł się do posta (-u?) nr 85 w tym temacie: https://forum.historia.org.pl/topic/13862-nowinki-z-wykopalisk/page__st__75 gdzie coś skrobnęłam o drewnie Szykuję się do udziału w dyskusji, która rzeczywiście przybrała nieoczekiwane rozmiary. Brawo Furiuszu!!!
-
Znalazłam sporo materiału! Muszę poczytać i doprowadzić te informacje "do ładu". Wtedy na pewno podzielę się wiedzą Postaram się, żeby to "wtedy" było jak najprędzej. OBIECUJĘ!!!!
-
W trakcie relacji z Olimpiady chcąc nie chcąc co jakiś czas słyszy się o dyskwalifikacjach z racji korzystania z niedozwolonych środków, czy o sytuacjach, kiedy zawodnicy pozbawiani są medali, gdyż właśnie odkryto, że kiedyś przekroczyli granice etyki sportowej. Okazuje się, że doping w sporcie wcale nie jest wynalazkiem naszych czasów. Podnoszenie „wydajności” podczas zawodów było także zwyczajem starożytnych i nie wszędzie było źle widziane. Badania archeologiczne w zachodniej Azji Mniejszej, a zwłaszcza w Magnezji, wykazują, że tutaj sportowcy posuwali się do zażywania środków dopingujących i że na tym obszarze antycznej Grecji było to wręcz akceptowane. Z badań przeprowadzonych na lokalnym starożytnym stadionie wynika, że substancja jakiej wtedy używano to głównie mandragora. Starożytni doskonale znali hipnotyczne, przeciwbólowe i uspokajające działanie tej rośliny. Wiedzieli też, że podana w większych ilościach jest środkiem pobudzającym. Zdawali sobie również sprawę z tego, że przedawkowanie jest niebezpieczne i może doprowadzić do śmierci. Czegóż się jednak nie robi dla zwycięstwa i chwały! Okazuje się, że „producenci” tego specyfiku nie byli zaliczani do ludzi niewykształconych, krótko mówiąc „ciemnych”. Przeciwnie – cieszyli się powszechnym szacunkiem! Przecież musieli wykazać się sporą umiejętnością w podawaniu odpowiedniej dozy mandragory, żeby nie przedobrzyć To właśnie oni mieli miejsca dla publiczności w pierwszych rzędach, na dodatek specjalnie podpisane słowem „μανδραγόρειτοι” (mandragoriti). Wskazuje to, iż doping nie był przestępstwem, a ludzie, którzy potrafili sprawić, że atleta uzyskiwał szczególne wyniki nie tylko dzięki własnym wysiłkom byli cenieni i wyróżniani. Stadion w Magnezji mógł pomieścić 40 tys. widzów. Zwyciężający w zawodach mężczyźni nagradzani byli przynależnym im symbolicznym wieńcem z liści palmowych bądź przyodziewkiem. Mówią o tym reliefy na marmurowych tablicach. Inaczej sprawy się miały na terenie Grecji właściwej. Tutaj podczas igrzysk panhelleńskich nie dopuszczano do stosowania dopingu. Zawodnicy zmuszeni byli do ścisłego przestrzegania określonej diety i zasady fair play. Żeby nie było jednak aż tak „różowo” - dopuszczano się stosowania strychniny! Atleta przyłapany dwa razy na jej używaniu nie był wprawdzie karany, ale jeżeli tego typu występek powtarzał się po raz trzeci narażał się na utratę palmy zwycięstwa. Nie jestem tylko pewna czy można mu to było udowodnić po kilku latach... Tu chyba jednak uzyskaliśmy postęp!
-
podlas (podlasie??? ) Nie jestem specjalistką od starogreckiego, trzeba by zwrócić się do kogoś kompetentnego. Ja mogę jedynie improwizować. Słowo ΨΑΠΦΑ to w dialekcie eolskim imię naszej poetki. Drugie słowo odnosi się do miłości (ΕΡΩΣ). Trzecie (ΧΑΙΡΕ) można tłumaczyć na wiele sposobów. Może być przełożone jako radość. Jednak głównie jest to pozdrowienie, z tym że może to być zarówno "witaj" jak i "żegnaj". Najbezpieczniej jest w tym wypadku przetłumaczyć to jako "bądź pozdrowiona", albo coś w tym stylu... Nie ośmielę się tego posklejać w całość, bo ze zgrozą przyglądam się jak próbowałam to zrobić w pierwszym poście Jakie jest moje stanowisko? Bardzo ale to bardzo lubię Safonę Uważam, że ona i jej nieco młodszy przyjaciel Alkajos (również poeta i również z Mityleny) tworzyli niesamowity duet. Ona wrażliwa i delikatna, on buńczuczny i z poczuciem humoru. Pięknie się uzupełniali. U niej nie ma niechęci do mężczyzn, u niego - tak powszechnego później - mizoginizmu. Pięknie się ich czyta!!! Pisali przystępnie, lekko i uniwersalnie. To co stworzyli jest aktualne do dziś. Może to wyspa Lesbos miała w tym okresie coś tak niezwykłego w sobie, że wydawała tego typu wyzwolonych ludzi...? Osobiście nie potrafię sobie wytłumaczyć co się stało, że z upływem czasu słowo "lesbijka" nabrało tak negatywnego znaczenia i w jaki sposób przysłużyła się temu Safona. Jest jeszcze kwestia tłumaczenia wierszy poetki z Mityleny. Mnie odpowiada tłumaczenie w wykonaniu Janiny Brzostowskiej bądź Jerzego Danielewicza. Jakoś mniej przekonuje mnie wersja pana Chadzinikolau... Ale to oczywiście rzecz gustu.
-
Odkryto dwa nowe wiersze słynnej starożytnej poetki z Lesbos. Stało się to gdy właściciel starego zniszczonego papirusu, pochodzącego z III w.n.e. udał się po konsultacje do słynnego papirologa dr Dirka Obbinka z Uniwersytetu w Oxfordzie. Światowej sławy uczony szybko zorientował się z jakiej wagi znaleziskiem ma do czynienia i poprosił właściciela o pozwolenie na publikację. Artykuł zawierający transkrypcję wierszy zostanie opublikowany w czasopiśmie Zeitschrift für Papyrologie und Epigraphik wiosną przyszłego roku , ale w wersji online jest JUŻ dostępny http://www.papyrology.ox.ac.uk/Fragments/
-
Eksponaty snują opowieści...
fodele odpowiedział fodele → temat → Katalog archiwów i muzeów oraz wydarzeń przez nie organizowanych
Po tym jak greccy naukowcy odtworzyli twarz małej Myrto, dziewczynki zmarłej w Atenach epoki klasycznej, za tego typu rekonstrukcję wzięli się również eksperci tureccy. Dzięki ich pracy zainteresowani historią Bizancjum poznali oblicze mieszkanki Konstantynopola żyjącej w tym mieście przed tysiącem lat. Wygląd jej twarzy odtworzono na podstawie szczątków znalezionych podczas wykopalisk w Yenikapi w Stambule. Nadzorujący prace, chirurg Mehmet Gkiorgkioulou, ochrzcił "przywróconą do życia" kobietę imieniem Maria, ponieważ było to najpopularniejsze imię żeńskie w tym okresie. Według jego oceny, kobieta, kiedy umarła, miała około 30 lat, była rudowłosa i była członkiem jednej z szlacheckich rodzin Bizancjum. Materiał szkieletowy z Yenikapi bardzo zainteresował archeologów i przedstawicieli medycyny. Przede wszystkim dlatego, że liczne szczątki ludzkie były zniekształcone. Tureccy lekarze podjęli się zidentyfikowania choroby, w wyniku której doszło do zmian kostnych. Po ukończeniu badań będzie wiadomo czy były to zmiany genetyczne czy chorobowe i co ostatecznie było przyczyną śmierci pochowanych tam osób. -
Wesołości, miłości, przyjemności wszelkich. I chociaż słońca w te świąteczne dni, skoro śnieg nie dopisał Życzę WSZYSTKIM! i grecka "choinka"
-
Bardzo dobrze posługiwali się procą mieszkańcy Krety. Już w epoce brązu. Świadczą o tym magazyny kamieni kształtem specjalnie dopasowanych do procy. Odkryto je chociażby na wysepce Psira. Jak pisze Ludwika Press (Życie codzienne na Krecie w państwie króla Minosa), nie jest to zjawisko odosobnione, gdyż kamienne i gliniane pociski do proc archeolodzy odkryli na licznych stanowiskach Macedonii, Tesalii i Focydy w ich najstarszych warstwach. Na Cyprze odkryto pociski metalowe! Znany jest wizerunek procarzy broniących oblężonej osady przedstawiony na srebrnym rytonie znalezionym w jednym z grobów w Mykenach, a datowanym na ok. 1550 p.n.e. Niestety nie wiemy kim są przedstawione nań postaci...
-
Masz rację euklidesie, użyłam wyjątkowo nieadekwatnego słowa. "Banalność" towarów wynika jedynie z tego, że należało się ich spodziewać. Ja oczekiwałam raczej rewelacji tego typu jakie padły w tekście Frantzisa, np. że sławny Giovanni Giustiniani Longo zachował się jak tchórz. A Barbaro skupił się na czymś zupełnie innym... Stąd i rozczarowanie Mój błąd! Wiem, że zrobi się z tego OT, ale skoro już jesteśmy przy korzyściach wynoszonych z opisu transportu statków... Nikolo Barbaro znalazł się na jednej z galer weneckich (3 duże i 2 lekkie), jakie w feralnym momencie kotwiczyły w porcie Konstantynopola. Wenecjanie chcieli opuścić Bosfor, ale na to za nic nie chcieli się zgodzić kupcy Bizancjum, którzy uważali, że ich towar nie jest już w mieście bezpieczny i to ostatnia okazja, żeby móc go spieniężyć. Wystosowali pismo do dowódców statków, by załadowali ich towar i nie opuszczali Bosforu. Wenecjanie próbowali skontaktować się ze swoimi zwierzchnikami, ale nie dali rady. Stawili się więc przed obliczem cesarza, żądając wypuszczenia ich. Cesarz stwierdził, że jeżeli pozwoli im na załadunek towaru, to wypłyną oni na morze nie informując go o tym, a wtedy nic już nie powstrzyma Turków przed atakiem na Konstantynopol. Zażyczył sobie, żeby kapitan przyrzekł, że nie opuści portu bez cesarskiej zgody. Tak się stało. Na galery wenecki załadowano towar kupców i stały one w porcie aż do upadku Polis, a ich załoga obserwowała wydarzenia. Wróciły do Wenecji dopiero po upadku miasta. Uprzedzam, że nie wiem jaką jednostką miary są "wory", ale owych 5 galer miało na pokładach: 82 wory jedwabiu 614 worów miedzi 4 wory indygo 11 worów imbiru 3 wory złotych wyrobów jubilerskich 438 worów wosku 31 worów karminu 6 worów laki 1 wór drobnych pereł 7 worów mastyksu Przyznaję więc raz jeszcze - secesjonisto, euklidesie macie, kurczę, rację To jest interesujące i można z tego wysnuć mnóstwo wniosków!!!
-
Też wolałabym tego rodzaju rewelacje, pod warunkiem, że nie chodziłoby o jedwab, imbir i inne zupełnie normalne (niemal banalne) towary, które w tym okresie regularnie przewożono do Europy Ja z kolei oczekiwałam bardziej "ludzkiego" opisu osoby niebędącej ani politykiem ani nawet żołnierzem, która przypadkiem znalazła się pośrodku zamieszania i musiała w nim uczestniczyć. Pomyliłam się. Toteż teraz skupiam się na dużo bardziej wartościowej z mojego punktu widzenia pozycji - pierwszym tomie "Υπήρχε μια πόλη" (Było sobie miasto) Liany Starida. Piękne, bogate w treść acz albumowe wydanie historii Heraklionu. Przytupuję niecierpliwie wyczekując tomu drugiego, który wyjdzie w grudniu i już go sobie zaklepałam
-
Wrócę na chwilę do "Upadku Konstantynopola ("Η ΠΟΛΙΣ ΕΛΑΩ") Georgiosa Frantzisa i Nikolo Barbaro. Rozczarowana jestem Miałam cichutką nadzieję, że wspomnienia uczestników oblężenia miasta pozwolą mi zrozumieć co tak naprawdę się działo, wyrobić sobie własną opinię, być może nawet zainteresować się nielubianym okresem... Niestety sprawę zawaliło tłumaczenie. W założeniu wydawcy obydwa teksty miały zostać przetłumaczone na prosty język nowogrecki. I rzeczywiście tekst Frantzisa przełożono na nowogrecki bardzo zrozumiałym i wartkim językiem. Natomiast tłumaczka tekstu weneckiego, w moim przekonaniu, nie sprostała zadaniu. Faktem jest, że wenecki lekarz skupia się głównie na spisaniu listy wielmożów podpisujących się pod epistołami do władcy Konstantynopola tudzież zawartości towarów statków Republiki Weneckiej, co nie czyni jego wspomnień zajmującymi... Jednak nawet kiedy autor kieruje tok opowiadania na bardziej interesujące sprawy - zawiłości językowe powodują, że odechciewa się brnąć w lekturę. Przeczytałam, ale na siłę.
-
Uparłam się i znalazłam! Ten chiński cesarz to Huang Di. Tajemnicze zwierzę nazywało się K'i-lin i posiadało prosty długi róg po środku czoła. Po raz pierwszy "objawiło się" legendarnemu władcy w roku 2697 p.n.e. (skąd taka dokładność? ). Pojawiło się jeszcze raz na królewskim dworze - kiedy cesarz umierał. Tym razem uniosło na swoim grzbiecie szczątki Huang Di do krainy zmarłych...
-
Z kulturą grecką jednorożec raczej mało się kojarzy. Choć czasami Grecy forsują mit o tym, jak to Zeus pozbawił swoją karmicielkę - kozę Amalteę - jednego rogu napełniając go dobrodziejstwem wszelkim i sprawiając, iż stał się symbolem obfitości. W tym momencie Amaltei pozostał tylko jeden róg i zwierzę stało się "jednorożcem". Naciągane wprawdzie, ale mitologia to do siebie ma. Zawsze mi się wydawało, że jednorożec to wytwór fantazji Chińczyków... Że był królem zwierząt, symbolem pokoju i dobrobytu (tu akurat podobnie jak Amaltea!). W jego istnienie wierzono ponoć już bardzo dawno, za panowania jakiegoś legendarnego cesarza (mało wiem o historii Wschodu, więc z góry przepraszam, że nie przytoczę jego imienia). Jednorożec miał wyglądać mniej więcej tak: W sumie ładnie
-
Od dłuższego czasu grecki świat archeologiczny niecierpliwie oczekiwał na wyniki badań znalezisk wydobytych z dna morskiego przy wyspie Zakintos (okolice Alikanas). Na głębokości od 2 do 6 metrów i na powierzchni 30 tys. metrów kwadratowych odkryto tam materiały pochodzące z budynku użyteczności publicznej. Gołym okiem widać było wielkie bazy kolumn starożytnych (w ilości co najmniej 20) z otworami w środku. Nikt nie odważył się wprawdzie datować znaleziska, ale sugerowano okres mykeński. We wrześniu tego roku archeolodzy morscy wznowili badania w Alikanas. Tym razem odkrywcy byli jeszcze ostrożniejsi w ferowaniu wyroku co do okresu i pochodzenia znaleziska. I jak się okazuje słusznie! Poproszono o konsultacje geologiczne, które rzuciły zupełnie nowe światło na sprawę. Geolog Uniwersytetu Ateńskiego, Michalis Stamatakis uznał bowiem wstępnie, że rzekome bębny to rzadkie formy koralowców… Jest to spora niespodzianka dla geologów (i ogromne rozczarowanie dla archeologów!). Wprawdzie minerały są tu jak najbardziej pospolite, jednak zaskakujący jest ich kształt. Jedne przypominają starożytne bazy, inne kolumny… Jednak tak jest tylko wtedy, kiedy zanurzone są w morskiej wodzie. Po wyciągnięciu na powierzchnię widać, iż jest to twór natury, a nie rąk człowieka. Oficjalne dane zostaną podane po dokładniejszym zbadaniu próbek, które już na znajdują się w laboratoriach ateńskiej uczelni. Tak więc archeolodzy nie mają już powodu do wznawiania poszukiwań i snucia marzeń o zatopionym mieście, ale sympatycy nurkowania będą mieli atrakcję w postaci możliwości oglądania niezwykłej formy lokalnych koralowców.
-
Można sporo znaleźć u Ostrogorskiego (Dzieje Bizancjum) - tak mniej więcej od rozdziału VII. Panowanie łacińskie w Bizancjum i restauracja Cesarstwa Bizantyjskiego (1204-1282) Ale dużo przejrzyściej przedstawiają Księstwo Aten panowie Bonarek, Czekalski, Sprawski i Turlej w Historii Grecji na stronach 372-377 (Okres bizantyński i turkokracja, Księstwo Aten). Zresztą, euklides już ładnie to zreferował
-
Nieczęsto prześwietla się szczątki starożytne. Na ogół nie ma ku temu powodów… Ale dla wojownika greckiego z IV w.p.n.e. zrobiono wyjątek gdyż zanosiło się na niespodziankę. Za zgodą greckich służb archeologicznych szczątki starożytnego żołnierza przewieziono do Adelphi Uniwersity, żeby sprawdzić jakim cudem człowiek ten zdołał przeżyć mimo poważnego urazu ciała, którego doznał podczas walki. Grot z brązu przebił kość łokciową lewej ręki wojownika i utkwił w niej pozostając w jego ciele aż do śmierci. Zdaniem dzisiejszych radiologów starożytni lekarze nie zdecydowali się usunąć grotu, gdyż mogłoby to spowodować powiększenie szkód w ranie człowieka. Nie mogli widzieć gołym okiem tego, co widać na zdjęciach rentgenowskich, ale zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji znając budowę tego typu broni. Określa się, iż wojownik żył z grotem w kości mniej więcej przez 4 lata – od wieku lat 58 do 62 roku życia, kiedy to zmarł. Prawdopodobnie przez cały ten okres odczuwał ból przypominający ten towarzyszący uszkodzeniu nadgarstka. O tym, że mimo wszystko przetrwał zadecydował fakt, iż zapewniono mu odpowiednią opiekę, a ranę utrzymywano w czystości. Szczątki greckiego wojownika zostały znalezione w grobowcu odkrytym w połowie lat 80-tych dwudziestego wieku w północnej Grecji. Jak uważają eksperci wojownik został ranny w czasie panowania Filipa II , ojca Aleksandra Wielkiego. Po zakończeniu badań szkielet powróci do Muzeum Archeologicznego w Kavala. Należy nadmienić, że pochodzący z Krety prof. Anagnostis Agelarakis zajmujący się omawianym szkieletem ma na swoim koncie już wiele podobnych badań, w tym identyfikację czaszki pochodzącej z VII w.p.n.e. O tyle szczególną, że wykazała pierwszą odkrytą na terenie Grecji operację chirurgiczną głowy zakończoną sukcesem (odkrycie z Abdery w Tracji). Obecnie współpracuje przy wykopaliskach starożytnej Eleutherny na Krecie analizując tamtejsze pochówki. Szkic twarzy wojownika:
-
"Η ΠΟΛΙΣ ΕΛΑΩ" (Upadek Konstantynopola), Georgios Frantzis, Nikolo Barbaro, wydane przez Εκδοτικός Οργανισμός ΛΙΒΑΝΗ w 1993. Obydwaj autorzy byli naocznymi świadkami oblężenia i zdobycia Polis przez Turków. Pierwszy z nich to logoteta cesarski zwany przez nas Jerzym Sfrantzesem, a drugi to wenecki lekarz. Jestem na etapie czytania wspomnień Greka i zaskakuje mnie minimalizm opisów. Spodziewałam się rozdzierania szat nad nieszczęściem Bizantyjczyków i soczystych opisów okrucieństwa Osmanów. A Frantzis jest wyjątkowo oszczędny w słowach. Być może wynika to z tego, iż spisywał swoje wspomnienia ze sporej perspektywy czasu już pod koniec życia...
-
Szkoda... Może ktoś kiedyś przetłumaczy. Jesień, mniej pracy = więcej czasu wolnego. Można usiąść na plaży i nadrabiać zaległości w lekturze Trochę się obkupiłam podczas ostatnich Dni Turystyki, które obfitowały w stragany z używanymi książkami. Wzięłam się za "Ο Αιώνας των Λαβυρίνθων" Ρέα Γαλανάκη, 2002 (Wiek Labiryntów, Rea Galanaki). Powieść, której akcja osadzona jest pomiędzy rokiem 1878 (pierwsze wykopaliska na terenie Knossos) a 1978 (już po zakończeniu dyktatury Czarnych Pułkowników) i rozgrywa się na Krecie oczywiście. Lekko napisana, sporo ciekawostek z życia najbogatszej (niefikcyjnej) rodziny stołecznego Heraklionu. Pierwsze wrażenie pozytywne
-
Właściwie już przeczytałam. Siedziałam nad nią do trzeciej nad ranem nie mogąc oderwać się od lektury. Książka nosi grecki tytuł "Γεννήθηκα Ελληνίδα" (Urodziłam się Greczynką). Rozbrajająco szczera i pięknie napisana autobiografia Meliny Merkouri. Dała mi mnóstwo informacji na temat kręgów, w jakich się poruszała, jej przekonań politycznych, zmagań z zawodem... Ale też wiele radości z obcowania z jej wyjątkowo prostym i konkretnym językiem oddającym samo sedno sprawy (jakże trafne określenie Kazantzakisa: "Budda, Chrystus i Lenin w jednym"). Do tego klimat epoki... Grecja przedwojenna, czarno-białe filmy, kafenija, zempetiko, II wojna światowa, wojna domowa, junta... Zawsze ją uwielbiałam, teraz jest mi jeszcze bardziej bliska Żałuję, że zakończyła pisanie autobiografii na roku 1971, tyle ciekawych rzeczy w jej życiu jeszcze się przecież wydarzyło... W notce wydawniczej napisano, iż książka przetłumaczona została na 28 języków. Czy ktoś z Was wie, czy ukazała się także na polskim rynku?
-
Podczas wykopalisk w świątyni Hadriana w Erdek (północny-zachód prowincji Balikesir w Turcji) odkryto największy na świecie kapitel kolumny korynckiej. Datuje się go oczywiście na okres rzymski. Oprócz elementów architektonicznych, wykopaliska ujawniły uszkodzone części posągów, szpon olbrzymiego orła czy głowę byka pochodzących prawdopodobnie z fryzów świątyni. Świątynia Hadriana jest równa wielkością świątyni Apollina w Didyma i Artemidy w Efezie. Ma ona długość aż 116,2 m, pozostałe świątynie są prawie tej samej wielkości. O przepychu przybytku poświęconemu Hadrianowi niech świadczy, iż posiadał dekoracje w kolorach czerwonym i niebieskim, ale włosy kobiecych posągów zdobione były złotem. Sam rekordowych rozmiarów kapitel ma 1,9 m średnicy i 2,5 m wysokości i jest, zdaniem tureckich archeologów, najbardziej eleganckim i oczywiście największym kapitelem rytmu korynckiego jaki kiedykolwiek odkryto w granicach Imperium Rzymskiego. Jest bardziej okazały od tego, który zdobił świątynię Jowisza w Baalbek w Libanie, toteż odkrywcy spodziewają się napływu rzeszy turystów chcących zobaczyć kolejne „naj” cudo starożytności.
-
W Paleo Faliro (dzielnica Aten) odsłaniana jest spora starożytna nekropolia (3 tys. metrów kwadratowych). Okazuje się, że pomiędzy VII a V wiekiem p.n.e. chowane były na jej terenie również osoby skazane na śmierć. Archeolodzy nie mają żadnych wątpliwości, iż trafili na kwartał cmentarzyska przeznaczony dla złoczyńców. Znaleziono tam szczątki ludzkie pochowane z rękami związanymi na plecach, z poważnymi złamaniami kości, a czasami nawet ich brakiem. Oznacza to, że ludzie ci byli okrutnie karani za popełnione przestępstwa. Archeolodzy odkryli np. osobnika pochowanego łącznie z metalowymi kajdanami. Znaleziono szkielety złożone do grobu twarzą do ziemi, niektóre wyglądają jakby miały ręce i nogi spętane razem. Wiele z nich ma urazy zadawane w czasie życia, ale są też ślady takich, które powstały po śmierci. Liczne są przypadki wypadniętych obojczyków, połamanych kości klatki piersiowej, przesunięcia żuchwy, ingerencji chirurgicznej w układ kostny, czy nawet odcinania kończyn od połowy piszczeli w dół. Wymyślne tortury można mnożyć. Jak twierdzą pracujący przy nekropolii naukowcy – każdy przypadek jest inny. Są też dowody na stosowanie popularnej w starożytnej Grecji kary śmierci poprzez „apotympanismo” (αποτυμπανισμός) – rozpięcia nagiego człowieka na stojącej desce i chłostanie go aż do skutku. Na tym nie kończyło się znęcanie nad skazańcem: powielekroć po śmierci rozczłonkowywano jego ciało. Jest to makabryczny widok, ale wzbogaca nieliczne informacje dotyczące zachowań starożytnego społeczeństwa greckiego w stosunku do skazańców. Pierwsze tego typu pochówki odkryto już w roku 1915. Szukano wtedy odzwierciedlenia w etnografii i w źródłach starożytnych. Bardzo dokładne opisy „śmierci na desce” znaleziono w „Thesmoforiach” Arystofanesa, czy „Peryklesie” Plutarcha. Naukowcy kopią w piachu na głębokości 50-120 cm, w miejscu znanym w starożytności jako „falerońskie solanki”. Poza skazańcami wydobyto do tej pory 264 pochówki. Badania szkieletów ujawniły, iż pochowane tam dzieci cierpiały z powodu przewlekłego niedoboru witamin i niedożywienia. To samo było powodem zaobserwowanych zmian patologicznych u dorosłych. Stwierdzono także wyjątkowo duże obciążenie układu mięśniowo-szkieletowego wynikające ze żmudnej codziennej pracy oraz wiele urazów kończyn górnych i dolnych.
-
Wygląda trochę jak medalik z symbolem Wiary, Nadziei i Miłości. Tylko ten rozmiar... trochę przyduży.
-
Eksponaty snują opowieści...
fodele odpowiedział fodele → temat → Katalog archiwów i muzeów oraz wydarzeń przez nie organizowanych
W Muzeum Archeologicznym w Nikopolis wyeksponowano fragment brązowego tarana pochodzącego ze statku, który brał udział w bitwie pod Akcjum. Taran zamontowany był pod dziobem rzymskich jednostek wojennych i używano go do niszczenia wrogich statków poprzez rozbicie burty. Tarany, które przetrwały do naszych czasów, udowadniają, że ten rodzaj „broni ofensywnej” zakończony był trójzębem. Typ tarana w formie „ostrogi” ułatwiał odłączenie się jednostki po zniszczeniu okrętu wroga. W tym celu bezpośrednio przed uderzeniem wiosłowano wstecz wyhamowując przy tym okręt, by taran nie wszedł zbyt głęboko gdyż groziło to unieruchomieniem statku atakującego. Po zwycięstwie pod Akcjum w 31 r.p.n.e. i wybudowaniu miasta Nikopolis, Oktawian postawił tzw. Pomnik Augusta. Na froncie murów oporowych kazał umieścić 36 brązowych taranów z okrętów Antoniusza i Kleopatry, jakie zdobyła jego flota. Wszystkie pamiątkowe tarany już dawno zniknęły, z wyjątkiem małego fragmentu, wystawianego dziś w Muzeum Archeologicznym w Nikopolis. Jednak w murze nadal widnieją szczeliny, w których osadzone były rostra. Można dostrzec 30 gniazd i baz podtrzymujących ciężkie tarany. Gniazda są różnej wielkości, co wyjaśniają różne rozmiary okrętów Marka Antoniusza. Wyobrażenia taranów pojawiały się zarówno na awersach monet Nikopolis jak i na fryzie ołtarza znajdującego się pośrodku omawianego pomnika. Fakt ten oznacza, iż Oktawian postanowił nadać bitwie morskiej pod Akcjum nadrzędne znaczenie historyczne, a rostra były symbolem zwycięstwa i narzędziem propagandy. Naukowcy University of Florida podjęli się przeprowadzenia badań i pomiarów lepiej zachowanych gniazd, w które osadzone były tarany specyficznego pomnika triumfalnego. Za pomocą trójwymiarowych modeli cyfrowych spodziewają się przedstawić przybliżony pierwotny wygląd taranów. I filmik ilustrujący, którego oglądanie można spokojnie zacząć od 40 sekundy: -
Naukowcy poszukujący materiału z jakiego budowane były triery ateńskie wierzą, iż są na dobrym tropie. Szukają oni drzewa o lokalnej nazwie „liacha” (λιάχα), czyli macedońskiej jodły i sosny z Olimpu i Pierii, o której Teofrast (uczeń Arystotelesa) mówił, iż wykorzystywana była do budowy łodzi i wioseł. W trakcie wykopalisk archeologicznych w Methoni (Pieria), które rozpoczęły się w roku 2003, odkryto w ziemi odciski gatunku drewna nieposiadającego sęków i odszczepień, a jednocześnie wykazującego dużą odporność na wodę morską. Opublikowanie wyników badań na konferencji naukowej jaka odbyła się w Salonikach w 2011 roku, zmobilizowało naukowców z różnych dziedzin, z Grecji, USA , Wielkiej Brytanii i Irlandii. Jeżeli dojdzie do kontynuacji wykopalisk przewidywanych na rok 2014 będą się oni starali wspólnie zidentyfikować drewno sosny i jodły rosnące tylko w dwóch regionach Grecji: w lasach Ritinis w Pierii i w niewielkiej ilości w okolicach Dramy. Datowanie radiowęglowe, analizy laboratoryjne i badania botaniczne mogłyby rzucić światło na to czy roślinność ta istniała w regionie Methoni w okresie od okresu neolitu aż do 354 pne, kiedy to Filip (ojciec Aleksandra Wielkiego) zniszczył miasto. Wiadomym jest, że starożytne miasto portowe Methoni było centrum handlu drewnem wykorzystywanym do budowy trier i innych starożytnych statków wojennych oraz handlowych. Dlatego też grupa naukowców odwiedziła właśnie Pierię, szukając określonych rodzajów drewna stosowanych 2500 lat temu. Methoni było kolonią Eretrii i członkiem Związku Morskiego. Eretrejczycy byli kupcami i armatorami specjalizującymi się w przemyśle stoczniowym i nawigacji. Doskonale znali oni zasoby naturalne regionu i potrafili docenić drewno odpowiednie dla rzemiosła jakim się zajmowali. Drewna tego dostarczały właśnie lasy Olimpu i Pierii. Jak się przy tym okazuje jodły i sosny z Parnasu i Eubei były niemal bezużyteczne, gdyż ich drewno było szorstkie i pełne sęków. Ponadto jak twierdzą specjaliści szybko gnije w morzu. Argumentem wskazującym na właściwy kierunek poszukiwań jest również napis na jednej z płyt kamiennych (obecnie w muzeum Akropolu w Atenach). Mówi on o sojuszu pomiędzy Methoni i Atenami. Archeolodzy podkreślają, że wszystkie traktaty zawarte przez Ateńczyków z Macedonią wynikały z zainteresowania drewnem pochodzącym z tego regionu. W starożytnych tekstach często podkreślana jest rola portu Methoni jako centrum tranzytowego na Morzu Egejskim. Ponadto orator Ajschines w jednym z tekstów, jakie przetrwały do naszych czasów oświadczył z dumą, że otrzymał od macedońskiego króla pozwolenie na transport drewna do Aten. Wykopaliska roku 2014 mogą rzucić światło na wiele innych kwestii. Archeolodzy spodziewają się informacji o dokładnym położeniu starożytnej agory (odkrytej w bardzo dobrym stanie), portu i okolicznego osiedla, struktury lokalnej społeczności...