Skocz do zawartości

fodele

Użytkownicy
  • Zawartość

    577
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez fodele

  1. To że się zgodził nie oznacza jeszcze, że do tego doszło Przecież marcowa akcja rzekomo powstrzymała tę decyzję. W każdym razie greckie artykuły internetowe twierdzą uparcie, że tak właśnie było. Ze zrozumiałych względów nie chcę na nich bazować, a z doświadczenia wiem, że Grecy lubią koloryzować rzeczywistość. Delikatnie rzecz ujmując. Dlatego też przyznaję, że powolutku tracę pewność siebie... Nurtuje mnie dlaczego niemieckie MSZ miałoby oficjalnie przyznawać się do tego, że na terenie Rzeszy pracowało 35 tys. Greków, a Grecy temu zaprzeczać. Po prostu nie ma w tym logiki... I tym mnie pokonałeś! Ale jeszcze nie składam broni, poszukam, poszperam... Nie bierz tego do siebie - muszę mieć pewność
  2. Od razu wyjaśniam, że mój post nie wynika z chęci uczestniczenia w dyskusji na temat inwigilacji środowsiak emigracji greckiej bądź jej braku. Z polecenia secesjonisty (tu dowód na to https://forum.historia.org.pl/topic/13021-skuteczne-strajki-w-czasie-okupacji/page__pid__184186#entry184186) zamieszczam link do strony z publikacją na temat diaspory greckiej. Informacje dotyczące Polski znajdują się na stronach 164-165. Niestety, broszura napisana jest w języku greckim, toteż gdyby ktoś z Forumowiczów potrzebował skorzystać z zawartch w niej danych - służę pomocą http://www.hellenicparliament.gr/UserFiles/f3c70a23-7696-49db-9148-f24dce6a27c8/CD_116-212.pdf
  3. Megali Idea

    Więc chodzi o lato 1921... Znalazłam coś takiego: Grecy z powodów politycznych zdecydowali się na ofensywę. W maju sam król Konstanty i jego bliscy współpracownicy udali się do Smyrny. W Kordelio ustalono ostatnie szczegóły dotyczące uderzenia. Trochę później (08.06.1921) sprzymierzeńcy, zaniepokojeni podpisaniem traktatu pokojowego między Rosją a Turcją (marzec 1921), wyszli z wnioskiem by Grecy wstrzymali się z atakiem, ale strona grecka odrzuciła propozycję (12.05.1921). Szczegółów brak. A tu bardzo skrupulatnie opracowane źródło: http://diolkos.blogspot.com/2010/01/pare-dose.html Ta stronka, to z biografii Kemala, czy to przytaczane przez Ciebie wspomnienia Sforzy?
  4. Nic się nie zmieniło od 70 lat Z tym wpływem quislingowskiego rządu jest mały kłopot... To właśnie rząd premiara Konstantyna Logothetopoulosa poddał się woli okupanta i zgodził na wysyłanie Greków na roboty przymusowe. Ogłoszona po strajkach marcowych w gazetach decyzja premiera, była wprawdzie ostatnią przez niego podjętą, gdyż zaraz po tym stracił on urząd, a jego miejsce zajął Joannis Rallis (niesławny założyciel Batalionów Bezpieczeństwa). Wygląda więc na to, że Niemcy nie mieli żadnych kłopotów z przekonaniem ideologicznie bliskiego im Logothetopoulosa do swoich racji. A odroczenie (lub anulacja ) wywózek było jednak efektem masowych demonstracji, a nie wpływów rządu, który w tym wypadku niewiele zrobił, by chronić swój naród. Logothetopoulos zdeklarowany nazista, który po wojnie zbiegł do Niemiec, aresztowany został przez Amerykanów i przekazany władzom greckim. Skrócono mu pierwotnie wymierzoną karę dożywocia i już w roku 1951 był na wolności. Mówi się, że zawdzięczał to między innymi napisaniu książki "Oto prawda" ( Ateny 1948), w której starał się zręcznie wykorzystać fakt zniesienia go ze stanowiska premiera przez Niemców. Próbował obrócić to na swoją korzyść, twierdząc, że został zdymisjonowany, ponieważ przysparzał okupantom wiele problemów. Jednak, zdaniem historyków, nie jest to zgodne z rzeczywistością. Jego sumienie obciąża również przymykanie oczu na niemieckie plany eksterminacji Żydów greckich. Jedyną jasną stroną jego biografii jest to, że nadal uważany jest za jedną z czołowych postaci nauk medycznych w Grecji (był wybitnym profesorem ginekologii).
  5. Megali Idea

    Tomaszu, czy mógłbyś zamieścić dłuższy cytat? Coś znalazłam, ale nie jestem pewna jak to się ma do słów Sforzy.
  6. Megali Idea

    Zgadzam się w 100% z oceną osoby Kemala. Na nieszczęście dla Greków był to doskonały strateg i wielki polityk, a przy tym człowiek o niezwykłej charyzmie. Turcy go uwielbiają, Grecy nie znoszą, a ja osobiście szanuję. Żałuję niezmiernie, że podczas wycieczki edukacyjnej do Salonik za nic nie mogłam zmusić moich wykładowców by zaprowadzono grupę do rodzinnego domu Ataturka. Usłyszałam nawet złośliwą uwagę, że się mylę i że Kemal wcale nie urodził się w stolicy Macedonii... Nawet w tak małostkowy sposób Grecy starają się umniejszyć jego przymioty. A może nie ma się czemu dziwić. Rzadko kogo stać na obiektywną ocenę historii własnego kraju, zwłaszcza gdy mowa o tak wielkiej i sromotnej porażce, na dodatek z rąk odwiecznego wroga.
  7. Powiedziałabym, że chodziło o kulturę i historię grecką. Współcześni im Grecy raczej nie wywoływali w Niemcach odruchów humanitarnych. Dlatego właśnie wciąż szukam odpowiedzi na pytanie, jaki biznes mieli okupanci w pozostawieniu Greków w spokoju... A ja, niestety, niewiele znalazłam na obronę stanowiska autorki przytoczonej przeze mnie pozycji (Historia współczesna, Joanna Kanavaraki, Iraklio 2010). Podstawowe strony internetowe podają wprawdzie dokładnie tę samą informację, ale, jak wiadomo, są one mało wiarygodne. Różnią się między sobą jedynie słowem określającym stopień efektywności wspomnianego strajku. Jedni piszą, że strajk udaremnił wywożenie na roboty przymusowe, inni używają określenia anulował, bądź odwołał… tylko raz spotkałam się z terminem zawiesił. Przykładem może być poważnie wyglądający i szczegółowo opracowany artykuł z rzetelnej gazety jaką jest "Rizospastis" , która przytacza słowa Konstantyna Logothetopoulosa (premiera Grecji w rządzie kolaboracyjnym). Dnia 7 marca 1943 roku ogłosił on oficjalnie we wszystkich gazetach, że żadnej mobilizacji nie będzie i żaden robotnik grecki nie będzie wysłany do pracy poza granice kraju. Autor artykułu skomentował, iż było to wyraźne wycofanie się okupanta z poprzedniego stanowiska, wymuszone reakcją społeczeństwa. Dodał również, że zapewne Niemcy mieli nadzieję na wprowadzenie swoich planów w życie w bardziej sprzyjającym okresie, ale w efekcie nigdy tak się nie stało… Wywożeni na roboty byli natomiast Żydzi greccy (np. z Salonik). Nie przypuszczam jednak, żeby podane przez Ciebie 35 tys. osób stanowili sami przedstawiciele wyznania mojżeszowego. A tu strona potwierdzająca Twoje informacje: http://www.worldlingo.com/ma/enwiki/el/Forced_labor_in_Germany_during_World_War_II Doczytałam się też, że podczas strajku marcowego na ulice wyszło ok. 300 tys. demonstrantów. W wyniku zamieszek zginęło 12 (lub 18 osób), a ponad 100 zostało ciężko rannych. Uczestnikom protestu udało się wtargnąć do gmachu Ministerstwa Pracy (o czym już wspominałam) i zniszczyć dokumenty osób, które już znajdowały się na liście wywozowej. Być może tu jest pies pogrzebany! W miarę możliwości będę drążyła temat. Chciałabym bowiem móc spojrzeć na problem z obydwu stron. Znalazłam za to przepiękne 100 stronnicowe opracowanie na temat diaspory Greków po roku 1960!!! Ujęte jest w nim każde państwo, które przyjęło na swój teren chociażby kilku obywateli greckich! Gdyby ktoś z Was potrzebował takich danych – jestem do dyspozycji.
  8. Megali Idea

    Czytałam Twój post w temacie "Wojna grecko-turecka 1920-1922". Wpływ Młodoturków na przyznanie Polsce tak dużego kawałka Sląska jest dla mnie smakowitą nowinką! Mam nadzieję często tę informację wykorzystywać
  9. Duże dzięki za tę informację secesjonisto! Moja wiedza pochodziły z nierzetelnej, jak się okazuje, książki greckiej... Widocznie jej autorka chciała uatrakcyjnić rzeczywistość. Udało jej się Przejęta tym co przeczytałam, zapomniałam o całkiem jeszcze świeżych pretensjach Greków. Wstyd. Postaram się skonfrontować przytoczone przez Ciebie dane z bardziej wiarygodnymi tym razem (!) źródłami greckimi. A co z wywozem na front wschodni i strajkami w innych okupowanych krajach? "W Europie wschodniej takich przypadków niemal nie było-z powodów oczywistych.Niemcy fizycznie likwidowali organizatorów wystąpień,brali zakładników itd ." Dlaczego nie stosowali tej samej metody na tak samo dużą skalę w Grecji?
  10. Megali Idea

    Z góry przepraszam za łączenie postów, ale wczoraj nie dałam już rady nawet starać się odpowiedzieć "czemu nie wyszło". Ponadto jest to bardzo szerokie zagadnienie i chyba należy mu się oddzielny post Było mnóstwo powodów, dla których wprowadzenie w życie Wielkiej Idei nie powiodło się. W XIX wieku w ogóle nie wchodziło to w rachubę z powodu sytuacji politycznej Grecji. To nowopowstałe państewko było zbyt małe, zbyt słabe, zbyt biedne i przede wszystkim zbyt zależne od wielkich mocarstw, żeby Wielka Idea miała szanse wydostać się poza obszar marzeń. Początek XX wieku przyniósł zasadnicze zmiany w sytuacji Grecji. Po wojnach bałkańskich jej obszar wzrósł o 68%, a ilość obywateli greckich podwoiła się. Do Grecji przyłączono nowe wielkie miasta (Saloniki, Joanninę, Iraklio, Kawalę, Mitilini…). Dzięki polityce zagranicznej powszechnie szanowanego Eleftheriosa Venizelosa, Grecja zaczęła liczyć się na arenie międzynarodowej. Jednakże poza granicami Grecji nadal żyło około 3 miliony Hellenów. Grecja poczuła się wystarczająco silna, żeby walczyć (dyplomatycznie i militarnie) o wcielenie w swoje granice ziem, które zamieszkiwali jej „okupowani bracia” . W czasie I wojny światowej Grecja, po wielu perypetiach, opowiedziała się za Ententą. Stało się to stosunkowo późno, gdyż nie było zgody między sympatyzującym z Niemcami królem Konstantym I, a rządem Venizelosa. W efekcie dopiero 15 czerwca 1917 roku Grecja wypowiedziała wojnę jednocześnie Niemcom i Bułgarii. Rok potem – 30 maja 1918 roku wojska greckie odniosły wielki triumf w walce o Skra. To właśnie pozwoliło Grekom wkroczyć wraz z Anglikami i Francuzami do Konstantynopola, a okrętom greckim wpłynąć na wody Bosforu. W wyniku traktatu z Sevres Grecja otrzymała upragnioną wschodnią Trację, wyspy Imbros i Tenedos, panowanie nad wszystkimi wyspami Morza Egejskiego (bez Dodekanezu) i – co najważniejsze – uzyskała prawo do 5-letniej okupacji rejonu Smyrny, która w razie opowiedzenia się po tym czasie za pozostaniem przy Grecji miała przejść w jej posiadanie. Polityka Venizelosa ponownie przynosiła pozytywne skutki i Grecja oficjalnie mogła się starać o ziemie, z którymi graniczyła i które zamieszkiwała greckojęzyczna ludność prawosławna. Nie należy się jednak łudzić, że wielkie mocarstwa przydzieliły kontrolę nad Smyrną Grekom powodowane sympatią. Anglicy potrzebowali sojusznika, który broniłby ich interesów na terenie południowo-wschodniego Morza Śródziemnego i wytypowały do tego Grecję, poniekąd kozła ofiarnego. Tak więc wszystko szło ku dobremu… Nigdy dotąd sytuacja międzynarodowa nie sprzyjała tak bardzo realizacji greckich zamierzeń. A jednak, jak to określił vanbrovar „nie wyszło”… Na podstawie układu z Sevres, 15 maja 1919 roku Grecy weszli do Smyrny. Rodacy przyjęli ich z entuzjazmem, ale Turcy uznali za największego wroga pośród wszystkich okupantów ich kraju. Toteż od razu zaczęły się potyczki i mimo prób unikania starć niestety zginęło sporo obywateli tureckich. Zamieszki w Smyrnie dodały odwagi Włochom, którzy wcześniej zajęli okolice Antalii i spodziewali się wkroczyć także do Izmiru. Teraz, zawiedzeni przyznaniem Smyrny Grekom, jawnie okazywali swoja niechęć i nawet wspierali Turcję zagrzewając ją do walki. Turcja zaczęła wzmacniać się pod przywództwem charyzmatycznego i bardzo dobrze strategicznie przygotowanego Ataturka, który w 1922 obalił sułtana i stanął na czele republiki tureckiej. Jako nowy władca nie czuł się zobowiązany do przestrzegania traktatu z Sevres. Wykorzystał on obecność Greków w Smyrnie do rozbudzenia ducha narodowego i błyskawicznego zorganizowania walki z najeźdźcą. Jednak najważniejszym (moim zdaniem) powodem, który zdecydował o niepowodzeniu Wielkiej Idei i pociągnął za sobą fatalne konsekwencje była sytuacja, jaka wytworzyła się w samej Grecji. Monarchiści obalili tu rząd Venizelosa wprowadzając ponownie na tron proniemieckiego króla Konstantego I. Powrót znienawidzonego króla na tron grecki dał pretekst dotychczasowym sprzymierzeńcom do dyplomatycznego, militarnego i ekonomicznego opuszczenia Grecji i pozostawienia jej samej sobie na placu boju. W 1920 roku państwa zachodnie brały nawet pod uwagę przekazanie Smyrny Turkom, by załagodzić złość Kemala. Jednak odstąpiono od tego zamiaru, uznając, że walki pomiędzy Grecją a Turcją są państwom zachodnim na rękę, ponieważ dają im możliwość spokojnego zajęcia się własnymi interesami na Wschodzie. Francja, patrząca z niechęcią na poczynania Anglii, odstąpiła od układu z Sevres podpisując (wraz z Włochami) pakt pokojowy z Kemalem Ataturkiem, na mocy którego wycofała swoje wojska z Azji Mniejszej demonstracyjnie pozostawiając sprawny sprzęt wojskowy, który natychmiast przejęli Turcy zasilając nim stan swojej armii. Wielka Brytania natomiast otwarcie ogłosiła, że nie zamierza więcej wspierać greckiej kampanii małoazjatyckiej. Ponadto w marcu 1921 roku Kemal podpisał w Moskwie Traktat Braterski, przewidujący pomoc finansową Rosji dla Turcji. A tymczasem w samej Grecji nadal źle się działo… Politycy jakby nie dostrzegali zasadniczych zmian i brnęli w walki wewnętrzne nieuchronnie prowadząc sprawę Wielkiej Idei ku katastrofie. Monarchiści mimo obietnicy zakończenia walk w Turcji, jaką wymusiło na nich zmęczone wojną społeczeństwo, zdecydowali się je kontynuować. Dodatkowo podejmowane teraz decyzje strategiczne były co najmniej nieudolne. Grecy, którzy dysponowali już bardzo zmęczoną i psychicznie wyczerpaną armią (niektórzy żołnierze służyli w wojsku nieprzerwanie od 8 lat!), weszli zbyt daleko w głąb Turcji. W sierpniu 1922 roku linia frontu greckiego miała długość 700 km, a od Morza Egejskiego, z którego otrzymywała zaopatrzenie, dzieliło ją aż 400 km w linii prostej. Na domiar złego głównodowodzący wojskami greckimi miał swoją siedzibę aż w Smyrnie (około 450 km od linii frontu). Pierwotna energiczna ofensywa grecka zaczęła tracić na sile, dowodzącym zabrakło pomysłu na dalsze działania i wszystko zaczęło przyjmować formę obronną. Błędy Greków oraz ich dyplomatyczne i militarne odosobnienie doskonale wykorzystał Ataturk. Krótko mówiąc - zagonił on wojska greckie w kozi róg zmuszając do panicznego odwrotu. Kiedy 27 sierpnia 1922 roku Turcy wchodzili do Smyrny, miasta nie było nawet komu bronić... Pamięć rzezi mieszkańców Smyrny, totalne fiasko militarne i dyplomatyczne oraz „kac moralny”, który do tej pory prześladuje Greków jak straszny sen – to wszystko co pozostało po Wielkiej Idei, która przerodziła się w to, co odtąd nazywane jest „Μικρασιατική καταστροφή”, czyli katastrofą małoazjatycką.
  11. Megali Idea

    Wieloetniczna - nie. Oficjalnie Grecy starali się o uzyskanie jedynie tych ziem, co do których mogliby udowodnić, że zamieszkiwane były przez ich rodaków. Na tym opierała się XX-wieczna Wielka Idea i to był poniekąd warunek "przydzielania" przez europejskie mocarstwa poszczególnych wywalczonych terenów młodemu państwu greckiemu. Sam twórca Wielkiej Idei - Joannis Kolletis - podczas dyskusji Zgromadzenia Narodowego (14 stycznia 1844) nad 3 paragrafem Konstytucji greckiej, dotyczącym definicji słowa obywatel, mówił o rozszerzeniu granic państwa o ziemie zamieszkałe przez ludność grecką, a żyjącą pod obcym panowaniem. Sugerował jednak (i to jednoznacznie!) próbę odzyskania także wszystkich innych terenów należących kiedyś do Cesarstwa Bizantyjskiego, twierdząc, że stolicą Grecji nie powinno być żadne inne miasto, tylko Konstantynopol. Było to jednak 80 lat przed omawianym okresem i do lat 20-tych XX wieku wiele się zmieniło. Grecy, przynajmniej oficjalnie, musieli zrezygnować z wygłaszania na forum międzynarodowym pretensji do odzyskania terytoriów Bizancjum i ograniczyć się do "skromnych" oczekiwań przejęcia okolic Izmiru. Choć nadzieja na ponowne władanie Konstantynopolem tliła się w nich do końca... Sforzy bardziej chodziło chyba o to, że bardzo słaba ekonomicznie (zadłużona po uszy!) i militarnie Grecja nie zdoła utrzymać tak wielkiego terytorium, jaki jej się marzył. Zwłaszcza u boku odradzajacej się pod rządami Ataturka Turcji. Ale tak naprawdę, głównie pilnował interesów Italii, która również ostrzyła sobie zęby na obszary, na którym tak mocno zależało Grekom.
  12. Kreta

    No i musi zepsuć! Nawet na Minojczykach suchej nitki nie zostawi! Dobrze, skoro tak, to odbrązowimy Wielką Wyspę. W czasach minojskich Kretą trzęsło Knossos. To tutaj, w największym z kreteńskich zespołów pałacowych, znajdowało się centrum administracyjne całej wyspy. Tutaj też najprawdopodobniej mieszkała osoba zarządzająca wyspą. Nie będziemy nawet starać się dociekać, kto to był, bo prawdy nie dojdziemy. Może król, może królowa, może kapłan, lub całe to grono razem wzięte... Istniały też inne centra takie jak powszechnie znane Fajstos, Malia i Zakros, które mogły pochwalić się pomniejszymi pałacami. Jednakże – co istotne - tylko w pałacu w Knossos spotykamy "salę tronową" (zakładając, że taką funkcję spełniało to niewielkie pomieszczenie), inne ośrodki jej nie posiadały. Wniosek, że to Knossos było najważniejsze, nasuwa się więc sam. Najchętniej sprzedawaną teorią tłumaczącą upadek kultury minojskiej, jest nieaktualna już historia wybuchu wulkanu na Santorini (data wybuchu i czas zburzenia pałaców nie pokrywają się). Mówi się też o trzęsieniach ziemi oraz skutecznym najeździe Mykeńczyków... Mnie osobiście najbardziej przekonuje stanowisko tych, którzy twierdzą, że zanim Achajowie ostatecznie zdobyli Kretę, jej mieszkańcy wyniszczyli się sami, znacznie ułatwiając zadanie najeźdźcy. Co potwierdza przypuszczenia gregskiego Mówi się o postępującej dominacji Knossos nad innymi ośrodkami, które być może nie chciały już dłużej stać w cieniu. Nie miały jednak na tyle siły, by udźwignąć samodzielnie ciężar niezależności. Przykładem tego, że chcieć nie znaczy móc, może być historia pałacu w Fajstos. Swój największy rozkwit przeżywało to miejsce w latach 2000-1900 p.n.e. Kiedy około 1700 p.n.e. nadeszła pierwsza wielka katastrofa, która spowodowała zburzenie pałacu (z powodu trzęsienia ziemi), nie podniósł się on z ruin aż do roku 1600 p.n.e. Najprawdopodobniej siłę, a może i stanowisko, utracił też lokalny władca. Dziwnym jest, że Fajstos mimo administrowania niezwykle żyzną doliną Messary, zostało całkowicie zdominowane przez Knossos. Pałac minojski w Knossos zniszczony przecież dokładnie w tym samym czasie, co Fajstos, odbudowany został niemal natychmiast, na dodatek w kształcie dużo doskonalszym i bogatszym. Pałac w Fajstos natomiast musiał poczekać na swoją kolejkę, którą jak się okazuje, wyznaczał teraz władca Knossos. A ten zadecydował, że ważniejsze jest postawienie pięknej, przemyślanej architektonicznie, niezwykle zdobnej i bogatej willi królewskiej w Agia Triada niż doprowadzenie Fajstos do ponownego użytku. Dopiero po ukończeniu niewielkiego pałacyku w Agia Triada ponownie ruszono z podnoszeniem ścian w Fajstos. Pałac górujący nad doliną Messary odbudowano... ale w dużo skromniejszej niż poprzednio wersji. Fajstos z roku 1600 p.n.e. było o 1000 metrów kwadratowych mniejsze od pierwotnego pałacu. Wniosek: istniało wprawdzie kilka ośrodków administracyjnych, ale przynajmniej po tragicznym roku 1700 p.n.e. najsilniejsze i najsprytniejsze okazało się Knossos. Jak Minojczycy utrzymywali porządek na wyspie możemy się domyślać oglądając chociażby tzw. "czarkę wodza" nomen omen odkopaną właśnie w Agia Triada, na rzecz którego Fajstos utraciło swoją świetność. Na tym kamiennym naczyniu widać dwóch stojących naprzeciwko siebie mężczyzn, z których jeden (wyższy) trzyma w ręku włócznię lub tzw. sceptr, czyli symbol władzy, a drugi (niższy mężczyzna) trzymający w ręku miecz i pochwę zdaje się otrzymywać rozkazy od swojego dowódcy. Na tym samym naczyniu widnieją jeszcze trzej inni młodzieńcy zaopatrzeni w skóry byków lub tarcze. Jest to wprawdzie jedno z nielicznych wyobrażeń ilustrujących wojsko minojskie, daje nam jednak możliwość wyobrażenia sobie jak uzbrojeni byli Kreteńczycy w II tysiącleciu p.n.e. A przede wszystkim zadaje kłam długo pokutującej naiwnej teorii, że Kreta w ogóle nie posiadała wojska, gdyż wystarczała jej silna flota. Jeśli przedstawieni na czarce mężczyźni są żołnierzami - mogli być używani do podboju terenów, które wyspiarze uzależnili od siebie. Jeśli zaś stanowili rodzaj służb policyjnych - na pewno niejednokrotnie interweniowali w celu utrzymania "porządku" na samej wyspie. „Czarka wodza” - druga i piąta fotografia od góry: http://www.crete.tournet.gr/el/component/content/article/1232?start=1 Liczne ślady po tym, że Minojczycy siłą zdobywali panowanie na Morzu Egejskim pozostały w wielu mitach, między innymi mit o zbrojnej wyprawie Minosa na Sycylię w celu odzyskania Dedala, czy mit o oblężeniu Megary (w tym okresie zwanej Nizą), czy w końcu o uzależnieniu od siebie Aten (ofiary z młodzieży ateńskiej dla Minotaura). Zaś o tym, że władca Knossos sukcesywnie i przy zastosowaniu drastycznych metod zapewniał sobie panowanie na całej wyspie, wspomina chociażby historia jego braci, Radamantysa i Sarpedona, dzielących przez jakiś czas panowanie nad wyspą wspólnie z Minosem. Z czasem, Minos wygnał (!)Sarpedona z Krety, zmuszając go do udania się aż do Azji Mniejszej, gdzie założył miasto Milet. Podobna dola spotkała Radamantysa, który z koeli salwował się ucieczką do Beocji. Nie ma cudów, są tylko bajki. A życie zawsze i wszędzie toczy się, niestety ( ) tak samo.
  13. Powstanie w Grecji

    1. Grecy wzniecali powstania przeciw zaborcy tureckiemu również dużo wcześniej, ale często miały one charakter lokalny. W okresie między 1453 a 1821 historycy doliczyli się około 30 zrywów. W 1770 doszło do powstania wspieranego przez Rosję poprzez wysłanie na pomoc Grekom braci Orlof. Fakt ten rzeczywiście mógł wzbudzić czujnośc mocarstw i uczulić je na wydarzenia z roku 1821. 2. Stowarzyszenie Przyjaciół (Φιλική Εταιρεία) nie miało poparcia cara Rosji Aleksandra I, choć jego założyciele (Tsakalof, Skoufas i Ksanthos) bardzo się starali, żeby wszyscy w to wierzyli, sądząc, że podpierając się autorytetem cara łatwiej będzie im pozyskać sprzymierzeńców i sponsorów. Aż do roku 1818 prawdziwych członków stowarzyszenia było raptem pięciu i nawet w miesiącach poprzedzających wybuch powstania ich liczba nie przekroczyła tysiąca. 3. Joannis Kapodistrias rzeczywiście piastował wysokie stanowisko na dworze cara (Minister Spraw Zagranicznych) i początkowo to właśnie jego osobę starano się skłonić do przewodzenia powstaniu. Kapodistrias nie tylko odmówił, ale nawet skrytykował przygotowania do powstania, twierdząc, ze Grecy nie dadzą sobie sami rady i powinni cierpliwie czekać na najbliższą nadażającą się okazję (np. kolejna wojna rosyjsko-turecka). 4. W efekcie (trochę "z braku laku") zadowolono się wyborem na przywódcę powstania Aleksandra Ypsilantisa generała rosyjskiego pochodzącego ze starego rodu fanariotów. Ogólnie rzecz biorąc druga dekada XIX wieku z jednej strony nie była dobrym okresem na wszczynanie powstań narodowowyzwoleńczych z racji stanowiska Swiętego Przymierza, które za wszelką cenę chciało utrzymać w Europie status quo. Charakterystyczne wydają się na tle tej sytuacji słowa jednego z dowódców powstania Theodorosa Kolokotronisa, który powiedział "kiedy wszczęliśmy powstanie świat miał nas za szaleńców". Przez pierwszy rok trwania walki Greków mocarstwa europejskie odsądziły ten niewielki trzymilionowy naród od czci i wiary i spieszyły zapewnić sułtana o swej lojalności. Jednakże z czasem zmuszone były zmienić swoje stanowisko, gdyż - ku zaskoczeniu wszystkich - Grecy (przynajmniej początkowo) odnosili sukcesy np. pod Dervenakia. Przyczyniał się do tego również ogólnoeuropejski ruch filhelleński, ale nie należy przeceniać jego znaczenia. Powszechną sympatię do powstania zapewnili Grekom poniekąd sami Turcy zabijając w okrutny sposób patriarchę Konstantynopola Grigoriosa V. Mocarstwa zmuszone były zająć stanowisko, i jak tu wielokrotnie wspominano dbając o własne interesy i starając się ukrócić wpływy Rosji, w roku 1822 ostatecznie zdecydowały się poprzeć Grecję. Pierwszy krok uczyniła Wielka Brytania oferując Grecji znaczną pożyczkę w dwóch ratach o łącznej wysokości 2.800.000 funtów. Teraz było już pewne, że Brytyjczycy będą popierać powstanie Greków. W końcu tylko to mogło im zapewnić choć częściowe odzyskanie pieniędzy Ponadto umozliwiało im to późniejszy wgląd w sytuację polityczną i ekonomiczną młodziutkiego kraju. Tu z kolei rację miał pewien turecki derwisz, który powiedział Ypsilantisowi, że Grecja pewnego dnia uwolni się od Turków, ale nigdy nie oswobodzi się od wpływów chrześcijańskich mocarstw. Z drugiej strony był to jedyny dogodny moment, jeśli wziąć pod uwagę ogólne osłabienie Turcji, jej powolny rozpad wewnętrzny (poprzez działalność Ali Paszy z Tepeleny i innych co ambitniejszych poddanych sułtana, zmierzających do stworzenia samodzielnych państewek), wzrost politycznej świadomości Greków spowodowany kontaktem z europejskim ruchem Oswiecenia i działalnością wspomnianego już przez Łyzia Koraisa, czy Rigasa Feraiosa... Trzeba też wspomnieć, iż organizatorzy powstania zakładali jego wybuch na znacznie szerszym obszarze (Serbia, Czarnogóra, Mołdawia), co miało kompletnie związać ręce i tak już niemrawej Turcji. Fakt, że Grecja została sama na placu boju znacznie pokrzyżowł plany. Na szczęście brytyjski dyplomata George Canning, nie mający zaufania do Rosji, uznał, że wsparcie Greków i pozwolenie im na uzyskanie niewielkiego państwa będzie "mniejszym złem". Nie bez znaczenia był też fakt, że Grecy wszem i wobec głosili, że ich powstanie ma charakter narodowowyzwoleńczy, a nie społeczny i nie służy zahwianiu statusu monarchii jako takich. Uspokoiło to wielkie mocarstwa, które przez to mogły nadal czuć się niezagrożone. Wszak i tak narzucały Grecji swoją wolę bez ograniczeń, zwłaszcza po tragicznej śmierci pierwszego prezydenta niepodległej Grecji - Kapodistriasa.
  14. Ciekawostki ze starożytnej Grecji

    A może warto rozwinąć temat stylu korynckiego...? Z sympatyczną i, co tu dużo mówić, wzruszającą historyjką Witruwiusza o koszu pełnym dziecięcych zabawek przykrytym kamienną płytą, który obrósł akantem, przeczytać można w Wikipedii. Zdaniem Witruwiusza, to Kallimach uczeń Polikleta wykazał się spostrzegawczością i wrażliwością inicjując wykorzystanie tegoż motywu w architekturze. Pierwsza kolumna o korynckim kapitelu zdobiła wnętrze przepięknej świątyni Apollona w Bassai (Figalea) i nie miała zastosowania praktycznego, najprawdopodobniej jedynie symbolizując obecność samego bóstwa. Być może to właśnie jej oddawano tu cześć. Podobne praktyki stosowano równiez w kulturze minojskiej (nie mogłam się opanować, żeby tego nie dopisać ). Dowodem na to, że głowice korynckie mimo wszystko nie podbiły serc Greków, a zarazem swoistą ironią losu jest fakt, że w dniu dzisiejszym w mieście, które nadało nazwę temu stylowi, jedynym nowożytnym budynkiem udekorowanym głowicą koryncką jest siedziba Banku Narodowego... Poniżej "ilustrowana historia" głowicy w stylu korynckim Wyobrażenia XIX-wiecznych podróżników na temat powstania tegoż porządku. Rysunek przedstawiajacy kapitel z Bassai. Link do rzutu świątyni Apollona (na planie świątyni, pomiędzy adytonem a naosem - charakterystyczna centralnie ustawiona kolumna z pierwszym kapitelem korynckim). http://el.wikipedia.org/wiki/%CE%91%CF%81%CF%87%CE%B5%CE%AF%CE%BF:Bassai_Temple_of_Apollo_Plan.svg
  15. Ciekawostki ze starożytnej Grecji

    Herodot faktycznie wspomina o lwach, które przerażone widokiem wielbłądów, jakie Persowie przyprowadzili ze sobą podczas inwazji na Grecję, rzuciły się na biedne "camelusy", co z kolei spowodowało panikę wśród ludzi Kserksesa. Rzecz działa się na terenach Macedonii. Ale lwy, najprawdopodobniej leo europaea (utożsamiane również z panthera leo persica bądź panthera leo spelea - nie pytajcie mnie o różnice między nimi ), żyły na terenie całej Grecji (Italii, południowej Francji, Półwyspie Iberyjskim) aż do I wieku n.e. Zniknęły na skutek polowań masowo przeprowadzanych zarówno przez Greków jak i Macedończyków oraz Rzymian. Dorzucam mapkę, jaką w swojej pracy z roku 2009 zamieściła zooarcheolog dr Eftychia Yannouli. Mapka przedstawia stanowiska archeologiczne na terenie Grecji, gdzie znaleziono lwie szczątki. Czarny punkcik to Ντικίλι Τας (Filippi) - jedyne miejsce z okresu neolitu. Inne punkty wskazują odkrycia z epoki brązu: 9 - Kastanas (Καστανάς) 18 - Kalapodi (Καλαπόδι) 21 - Pylos (Πύλος) 23 - akropol w Mykenach 24 - Tyryns 31 - Herajon na Samos 32 - Agia Irini Trzeba też dorzucić odkrycie lwich kości w Delfach, pochodzą one z epoki geometrycznej lub mykeńskiej.
  16. Pełny rytuał pogrzebowy w Starożytnej Grecji

    Mi też miło do Was dołączyć A Mineyko wybitnie pomógł mi w mojej "karierze zawodowej" dzięki Secesjoniście!
  17. Pełny rytuał pogrzebowy w Starożytnej Grecji

    Amica skrupulatnie opisała co ciekawsze momenty starożytnego rytuału obrzędowego Z ciekawostek dotyczących obrzędów pogrzebowych można jeszcze dodać, że procesja odprowadzająca zmarłego w miejsce pochówku zawsze wyruszała w kompletnej ciszy, którą zakłócała jedynie muzyka grającego na aulosie mężczyzny, wyprzedzał on kondukt żałobny lub kroczył tuż za nim (czasami grających na aulosie było dwóch). Kondukt żałobny wyruszał o wschodzie słońca, żeby światło słoneczne nie skaziło się widokiem zmarłego (jest też wersja o wyruszaniu po zachodzie słońca). Udział w procesji pogrzebowej brać mogły jedynie kobiety z najbliższej rodziny zmarłego, ale jedynie te, które przekroczyły 60 rok życia miały tego dnia prawo stanąć nad jego grobem. Z powodów ekonomicznych jedynie zmarli pochodzący z bogatych rodzin przewożeni byli na cmentarz za pomocą wozu. Najczęściej spotykane było przenoszenie zmarłego przez czterech mężczyzn na łożu grobowym zwanym kline. Jak już wspomniała Amica, starano się przenosić zmarłego najkrótszą i najprostszą trasą korzystając przy tym jedynie z dróg publicznych. Przejście przez czyjś prywatny teren było zakazane przez prawo. Wraz ze zmarłym (lub jego spalonymi szczątkami) wkładano do grobu również kline, nie wiadomo jednak dokładnie czy używano w tym celu tego samego mebla, na którym zmarły spoczywał we własnym domu czy też innego specjalnie wykonanego w tym celu łoża. Jeżeli zmarły został zamordowany, na początku procesji szedł mężczyzna trzymający w ręku włócznię – symbol zemsty. W Atenach przez okres 200 lat (pomiędzy 1100p.n.e. a 900 p.n.e.) istniał zwyczaj palenia zmarłych, mimo że wcześniej zdarzało się to w Attyce sporadycznie. Być może był to efekt rosnących kontaktów ze Wschodem. Kremacja ciała łącznie z darami grobowymi odbywała się wówczas poza grobem. Prochy umieszczano w amforach-urnach, po czym składano je w specjalnie w tym celu wykopanym dołku na dnie grobu. Całość przysypywano zwałami ziemi tworząc w ten sposób kopiec. W drugiej połowie X wieku p.n.e. kopiec zastąpiony został przez „nagrobek” kamienny i wielkie naczynia pozbawione dna, które pełniły rolę steli nagrobnej i przez które sprawowano ofiary przeznaczone dla bóstw świata podziemnego (np. wazy Dypilońskie). W okresie geometrycznym powraca tradycyjna forma chowania zmarłych, tzn. bez ciałopalenia. Ten właśnie czas (pomiędzy 900 a 700 r.p.n.e.) charakteryzuje bogate wyposażanie zmarłych – a zwłaszcza kobiet i dzieci – w dary grobowe. Dzieci zawsze chowano w sposób tradycyjny układając ich zwłoki w amforach, lub przykrywając półokrągłymi dachówkami. W okresie archaicznym spotyka się zarówno pochówki ciałopalne jak i zwykłe inhumacje. Różnica jest jednak taka, że teraz, o ile ciało zmarłego poddawano spaleniu, robiono to wewnątrz grobu. Pojawiają się charakterystyczne wysmukłe stele nagrobne. W VI wieku p.n.e. reformy Solona zakazują bogatych pochówków, co chyba nie było specjalnie przestrzegane przez Ateńczyków skoro po latach również Klejstenes wydał surowy zakaz stawiania cennych stel. W V wieku p.n.e. na dobre powróciła tradycja zwykłego chowania zmarłych i ponownie pojawiły się piękne rzeźbione stele. Fakt ten łączy się z ukończeniem prac rzeźbiarskich przy Partenonie, co pozwoliło rzemieślnikom przyjmować prywatne zamówienia co bogatszych obywateli. Kiedy Ateny znów podniosły głowę po wojnie peloponeskiej dało się to odczuć także na cmentarzach, a zwłaszcza niezmiernie bogatego Pireusu. Demetriusz z Faleronu doprowadzony do ostateczności przesadą w zdobności pomników nagrobnych wydał ostateczny i surowy zakaz stawiania tychże. Od tej pory groby na cmentarzach attyckich znakowane były jedynie skromnymi kamiennymi cylindrami. Bogate zdobne pochówki pojawiły się dopiero w okresie rzymskim, a dokładniej w I wieku n.e., ale tym razem mowa już o typowych sarkofagach rzymskich. Poniżej fotografia przedstawiająca grób dziecka wykonana w trakcie wykopalisk w starożytnej Nemei
  18. Kreta

    Nieskazitelność świata minojskiego wciąż jeszcze broni się tym, że nawet przytoczone przykłady nie są udowodnione ponad wszelką wątpliwość. Choć wszystko wskazuje na to, że zarówno Sakellarakis jak i Warren mają rację, to wciąż zbyt mało jest dowodów na 100% potwierdzenie tego. Jak widać nawet naukowcy są w pewnym sensie romantykami i niechętnie niszczą odwieczne marzenia człowieka o Raju na Ziemi. Wraz z nowymi wykopaliskami nad Kretę nadchodzi jednka chmura, która być może kiedyś przesłoni nasze wizje o świecie idealnym. Sądzę, że jedynym argumentem, który mógłby przekonać cały krąg zainteresowanych tematem, byłoby źródło pisane jasno i jednoznacznie mówiące o ofiarach i kanibalizmie. A o takie będzie ciężko, przynajmniej zanim ktoś nie odczyta pisma linearnego A. Na szczęście mamy więc jeszcze sporo czasu, żeby pławić się w "fantazjach minojskich" ilustrowanych freskami z delfinkami, kwiatkami, kotami tudzież innymi miłymi dla oka obrazkami
  19. Kreta

    Faktem jest, że kości odkryto... Stało się to w roku 1979 w Knossos, a konkretnie w pobliżu pracowni stratygrafii archeologicznej, tuż za willą "Ariadni" (niegdyś dom prywatny Evansa). Odkrycia dokonał Peter Warren - archeolog znany i ceniony zwłaszcza w kręgu naukowców parających się epoką minojską. Odkrycie kości kilkanaściorga dzieci (!) nie mogło umknąć uwadze. Warren opublikował wyniki wykopalisk sugerując, że szczątki ludzkie są efektem kanibalizmu rytualnego. Jego teoria przyjęta została z wielką ostrożnością i generalnie nie spotkała się z powszechną aprobatą. Mimo iż szczątki nosiły nawet ślady oddzielania mięsa od kości ostrym narzędziem, co sugerowałoby cel "spożywczy", nikt nie przyklasnął ochoczo takiej wizji. Starano się uzasadnić czynność tę tzw. wtórnym pochówkiem, który często stosowany był na Krecie, bądź zwykłym morderstwem, które przecież zdarza się w każdej cywilizacji. Znalezisko Warrena, o ile mi wiadomo, nie było ponownie opracowywane. Kości nie przebadano dokładnie, toteż sceptycy insynuują nawet, iż należą one nie do dzieci, a do małp. Tak czy inaczej - sprawa przycichła. Teoretycznie wszyscy o niej wiedzą, ale nikt nie chce się wypowiadać. Ciężko się temu dziwić. Żaden archeolog nie chce swoim autorytetem poprzeć wątpliwego odkrycia. A wątpliwym będzie ono do czasu, kiedy ktoś nie udowodni niezbicie, że nie jest to zjawisko odosobnione i że rzeczywiście chodziło o praktyki kanibalizmu rytualnego. Trudno wymagać od naukowców, żeby bez wystarczających dowodów "zepsuli" idylliczny obrazek kultury minojskiej... Rok 1979 obfitował w drastyczne odkrycia z dziedziny archeologii na Krecie. Z tego samego roku pochodzą bowiem wykopaliska z Anemospilia (północny stok góry Juktas) prowadzone przez Giannisa Sakellarakisa i jego żonę Efi. Para wybitnych archeologów greckich odkryła tu świątynię minojską (XVII w.p.n.e.), zburzoną w wyniku trzęsienia ziemi kilkadziesiąt lat po powstaniu. Oprócz wielu naczyń liturgicznych w pomieszczeniach budynku odkryto 4 szkielety ludzkie (w tym jeden kobiecy). Ułożenie trzech szkieletów sugerowało, iż ludzie ci zginęłi na skutek przygniecenia przez ściany budowli. Sakellarakisów zaintrygował jednak czwarty szkielet... Ten znaleziono bowiem nie na podłodze, a na ołtarzu. Ułożony był w charakterystyczny dla ofiar sposób, a przy nim leżało "narzędzie zbrodni" w postaci noża. Państwo Sakellarakisowie doszli do wniosku, że młody mężczyzna złożony został przez kapłanki/kapłanów w ofierze w celu przebłagania bóstw mogących zapobiec nadchodzącemu trzęsieniu ziemi. Nie udało się... Na tej stronie fotografie 2,3,4 przedstawiają świątynię minojską oraz wspomniany nóż http://www.12830.gr/forum/index.php?topic=2315.20 A poniżej szkielet ofiary z Anemospilia http://www.tovima.gr/default.asp?pid=2&ct=4&artid=313164&dt=03/02/2010 Kolejny przypadek, który skłania do zastanowienia, to kości kobiety znalezione w roku 2008 w okolicach Chania. Miejsce ich odkrycia, sposób złożenia i spoczywające wraz z nim przedmioty aż proszą się o wyciągnięcie wniosku, że w tym przypadku również mamy do czynienia z mordem obrzędowym. Archeolodzy przez dwa lata celowo wstrzymywali się z publikacją swoich odkryć, żeby w końcu podać do wiadomości publicznej informację o ofierze złożonej z człowieka. A i tak swoje rewelacje opatrzyli sporą dozą wątpliwości. Tak więc są to już conajmniej trzy przypadki, które zmieniają utrwalony przez lata obraz Krety minojskiej jako świata sielankowego, wyspy, na której życie toczyło się błogim rytmem niezaburzonym żadnymi negatywnymi wydarzeniami. Rozsądek podpowiada, że taka Arkadia, to tylko pobożne życzenia odkrywcy cywilizacji minojskiej - Artura Evansa, mimo to trudno jest zrezygnować z tak przyjemnej wizji. Jednak rzeczywistość najprawdopodobniej była inna. Ofiary z ludzi składano w wielu kulturach (w samej Grecji: Sparta, Salamina, Argos, Dendra..), mogło tak być również na Krecie. Tym niemniej nawet te trzy przykłady (o ile ich interpretacja jest właściwa) nie dają jeszcze podstaw do twierdzenia, że ofiary z ludzi, a tym bardziej kanibalizm, były w cywilizacji minojskiej czymś normalnym.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.