-
Zawartość
577 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez fodele
-
Wiadomym jest, że wszelkie rozwiązania zarządzania zasobami wodnymi zostały wdrożone już w epoce minojskiej na Krecie. Komfort posiadania wodociągów i kanalizacji, jakim rozwinięte kraje europejskie cieszą się od zaledwie około 150 lat, znany był już w dalekiej przeszłości w Knossos, Fajstos, Malia czy Zakros. Poddani króla Minosa w celu zaopatrzenia swoich osad w życiodajny płyn korzystali z akweduktów, cystern, studni. Minojczycy sprowadzali wodę do swoich osad maksymalnie wykorzystując ich położenie. Usytuowane nisko Palaiokastro we wschodniej Krecie zaopatrywane było za pomocą wód gruntowych (studnie). Podobnie rzecz się miała w Kato Zakros. Mieszkańcy tych osiedli mieli niemałe umiejętności wiercenia i pompowania wody. W Archanes i Pyrgos, położonych na wzniesieniach, zastosowano jedne z pierwszych cystern do gromadzenia deszczówki. Natomiast wodę do Knossos doprowadzał przepiękny akwedukt. Istniały nawet urządzenia do oczyszczania wody. Na przykład w Fajstos obok zbiorników znajdowały się filtry piaskowe służące do uzdatniania wody przed jej zmagazynowaniem. Minojczycy mogli wytrzymać długie okresy suszy lub oblężenia, ponieważ oprócz „komunalnej” wody pitnej każdy dom prywatny również posiadał swój osobny depozyt. Sporym zaskoczeniem jest odkrycie stosowania przez Kreteńczyków systemu oczyszczania wody z kamienia. Ponieważ nie potrafię wyjaśnić działania słowami (słaby ze mnie hydraulik ) załączam bardzo czytelny schemat.
-
Gdyby nie był to ewenement nikt nie zastanawiałby się, czy być może mamy do czynienia z atletką Jest to jedyny znany mi przypadek na terenie całej Grecji. Jak się okazuje muzeum archeologiczne w Eresos w tym sezonie było nieczynne (cięcia budżetowe?). Artykuły informujące o tym smutnym fakcie akcentowały głównie niemożliwość oglądania jedynej stlengis (dzięki za podpowiedź, στλεγγίδα to rzeczywiście forma dzisiejsza) należącej do kobiety.
-
W roku 84 p.n.e. igrzyska olimpijskie wygrały aż dwie kobiety: Timareta i Theodota. Oczywiście znowu obydwie w konkurencji wyścigu rydwanów W miejscowości Eresos na wyspie Lesbos, na terenie nekropolii pochodzącej z okresu VI-IV w.p.n.e., znaleziono grób kobiecy. W nim, oprócz lusterek i innych typowo żeńskich darów grobowych, stlegidę - narzędzie jakim starożytni atleci oczyszczali swoje ciała z oliwy. Zachodzi pytanie czy był to przedmiot należący do mężczyzny, którego kochała za życia, czy być może wcześniej w tym samym grobie pochowany był też mężczyzna, którego kości z czasem zostały przeniesione gdzie indziej? A może mamy do czynienia z pierwszym przypadkiem kobiety-atletki? Muzeum tejże miejscowości może się również pochwlić ewenementem: ponoć jedyną w starożytnym świecie helleńskim (jeśli nie brać pod uwagę przedstawień Amazonek)płaskorzeźbą nagrobną przedstawiajacą kobietę na koniu. Czyżby uprzywilejowana pozycja kobiety na Lesbos utrzymywała się na długo po czasach Safony?
-
Nie żeby wnosiło to coś w merytorykę, ale sadzę, że zachowania ludzkie nie zmieniły się aż tak bardzo, jakby nam się wydawało. Jak mniemam, tak wieki temu jak i teraz otaczamy się tym co lubimy, tym co jest modne: zdobimy swoje mieszkania ukochanymi przedmiotami (obrazami, figurkami), nosimy biżuterię, która z różnych powodów jest nam bliska. Nie ma chyba powodu, żeby sadzić, iż dawniej ludzie kierowali się odmiennymi potrzebami. Na fresku z Knossos skok przez byka bez wątpienia wykonuje mężczyzna, któremu towarzyszą dwie postaci kobiece. Pewność ta wynika z kanonu stosowanego w sztuce malarskiej Minojczyków: postaci kobiece przedstawiane były w kolorze białym, a męskie w brązowym. Absolutnie nie neguję świętego charakteru taurokatapsji. Również jestem zdania, że wszelkie igrzyska sportowe wywodzą się z obrzędów religijnych. W taurokatapsji główna rolę odgrywa byk, zwierzę czczone przez Minojczyków, nie ma więc powodu, żeby wdawać się w dysputy. Na pewno skoki przez byka miały religijne „podteksty” . Mimo intensywnego szperania, nie doszukałam się jednak nigdzie tezy, że akrobaci byli zmuszani do brania udziału w taurokatapsji i że stanowili rodzaj ofiary dla bóstw minojskich. Dlatego też nadal bardzo Was proszę o przytoczenie źródeł, gdyby udało wam się je odszukać w pamięci. Ciekawa jestem jak jest to uzasadniane. Sądzę, że jest to założenie jedno z wielu, podobnie jak to, które mówi, że taurokatapsje były sposobem zilustrowania mitu o Minotaurze i Tezeuszu. Z tym, że zwolennicy tej opcji podkreślają, że w efekcie to Tezeusz pokonał Minotaura, więc to byk mógł być składany na stole ofiarnym. Nachodzi mnie też dygresja: a jeśli śmiałkowi udało się i mimo że zmuszony przeżył skoki przez byka, to co wtedy? Liturgia była niepełna? Mówisz i masz Załączam fotografie innych zabytków pochodzących z terenu Krety, a ukazujących skoki przez byka. brązowa figurka z Rethymno naczynie z Ag. Triada (taurokatapsja - drugi pas od góry) pierścień z Archanes skoczek z Knossos (chyba najbardziej znany) - kość słoniowa i jeszcze fresk spoza Krety, bo z Tyrynsu Takich przedstawień jest co najmniej 54, gdyż na takiej ilości J. C. Younger przeprowadził badania, które doprowadziły go do wniosku, iż Minojczycy stosowali trzy różne techniki przeskakiwania przez byka. W pierwszej akrobata chwytał byka za głowę, wykonywał salto, po czym odbijając się od grzbietu zwierzęcia zeskakiwał zeń. W drugiej sportowiec odbijał się od głowy byka i natychmiast zeskakiwał. W trzeciej, ukazanej jedynie raz, akrobatę widać ponad ogonem byka. I tu właśnie zaistniało przypuszczenie, które przytoczyła puella, iż nie było to przedstawienie oddające rzeczywistość, ale nieudana próba zastosowania skrótu perspektywicznego na maleńkiej powierzchni pierścienia. Jest też wersja, że akrobaci zeskakiwali na grzbiet byka z jakiegoś podestu, ale nie przyjęła się. Znany fresk z Knossos datowany na połowę XV w.p.n.e. przedstawia połączenie dwóch pierwszych technik. Zdecydowanie najczęściej przytaczana jest wersja, że taurokatapsje miały być rodzajem inicjacji religijnej młodych Minojczyków, bądź też show urozmaicającym jakieś święto religijne. Wskazuje się na celebrację święta ku czci Matki Ziemi poprzez pokazanie jej, jak silne i odważne wydała potomstwo.
-
Kubeczek przesłany przez Ciebie w załączniku, to jeden z tzw. Złotych Kubków z Vaphio - stanowią one podstawowe eksponaty złotnictwa minojsko-mykeńskiego, jaki znajdują się w Muzeum Narodowym w Atenach. Znaleziono je w grobie tolosowym w okolicach Sparty na Peloponezie. Pochodzą z XV w.p.n.e. i najprawdopodobniej są wyrobem kreteńskim. Tak przynajmniej sugeruje C. Michael Hogan (choć nie on jeden), wskazując na liczne podobieństwa w ujęciu byka na kubkach i generalnie w kulturze minojskiej (znaczące podobieństwo np. do reliefu z Bramy Północnej w Knossos). Ilość znalezionych zabytków przedstawiających postać skaczących przez byka młodzieńców w moim przekonaniu wskazuje, że było to jednak coś więcej niż odosobniony przypadek. Coś co powtarzano na Krecie po wielokroć. Można więc mówić o "ulubionym" i chyba jednak o "sporcie", skoro dbano przy tym o bezpieczeństwo śmiałków (często obpiłowywano bycze rogi). Z teorią o składaniu ofiar z ludzi biorących udział w taurokatapsji, przyznam, jeszcze nigdy się nie spotkałam. Brzmi to trochę Wunderlichowato... Możesz przytoczyć źródło?
-
Pewnie jeszcze długo nie dowiemy się jak dokładnie wyglądała sprawa skoków przez byka (taurokatapsji) Czy rzeczywiście były to tylko niewinne akrobacje sportowe typu Recortadores, czy też kończyły się one spętaniem byka i złożeniem go w ofierze, bo i takie teorie się słyszy. Równie dobrze ulubiony sport Minojczyków mógł mieć taką puentę: http://odysseus.culture.gr/h/4/gh431.jsp?obj_id=7913&mm_id=3457 spętany byk przed zabiciem go na stole ofiarnym (sarkofag z Ag. Triada) Jeśli zaś chodzi o sytuację ekonomiczną Krety w okresie poprzedzającym upadek kultury minojskiej, to – jak się okazuje – tylko pozornie wyglądała ona kwitnąco. Zdaniem archeologa Kostisa Christakisa (http://www.ajaonline.org/author/849) luksusowe życie dotyczyło jedynie wyższych warstw i odbywało się kosztem mocno osłabionego społeczeństwa. Archeolog ten zadał sobie trud przebadania zawartości pitosów służących do przechowywania produktów spożywczych, których to wielka ilość i wyjątkowa pojemność jest główną przyczyną idealistycznego wyobrażenia o obfitości i dobrobycie minojskiej Krety. Wynikiem badań jest przedstawienie tezy o stratyfikacji i sporej nierówności społecznej na Krecie. Zdaniem Christakisa dotychczasowym błędem (celowym lub nie) jest zwracanie uwagi jedynie na zawartość magazynów pałacowych z pominięciem magazynów pomniejszych ośrodków minojskich czy domów prywatnych. Wnioski Christakisa zawarte w pracy "Badania nad gospodarką Nowych Pałaców na Krecie na podstawie świadectwa pitosów" ukazały mniej spektakularne oblicze ekonomii i zarządzania wyspą. Christakis gruntownie przebadał mniejsze osady minojskie pod kątem obecności lub braku kilku podstawowych produktów żywnościowych, ilości zbiorników magazynowych oraz ich wielkości. Sprawdził samowystarczalność żywnościową na podstawie danych wynikających z wielkości glinianych beczek, co pozwoliło mu na wyciągnięcie wniosków w temacie struktur gospodarczych społeczności pozapałacowych. Stwierdził, iż Kretę minojską w ostatniej fazie jej istnienia zamieszkiwali ludzie bogaci, ale też bardzo ubodzy. W swojej pracy Christakis, udowadnia prowadzenie celowej polityki gromadzenia i przechowywania towarów w pałacach i głównych budynkach osad prowincjonalnych. W ten sposób zaspakajane były jedynie potrzeby żywieniowe klasy rządzącej i uzależnionych od niej urzędników i pracowników. Podkreśla, że jednocześnie w dużej części prywatnych gospodarstw domowych warunki życia ludności musiały być bardzo trudne, a zgromadzone towary nie zaspakajały nawet ich podstawowych potrzeb, nie mówiąc już o zabezpieczeniu przetrwania w trudnym okresie. Zaobserwował on wybudowanie nowych kompleksów i odnowę pałaców w wielu częściach wyspy (np. Agia Triada), a co za tym idzie wzmożoną konsumpcję dóbr luksusowych (np. Kato Zakros). Wszystko to oczywiście pozornie potwierdza dynamikę rozwoju Krety okresu późnominojskiego. Jednak odnosi się to jedynie do wiodących grup społecznych tego okresu. Przy tym owa „nadaktywność” warstw bogatych jeszcze bardziej uwypukla różnice międzyklasowe, wielką przepaść pomiędzy zawartością magazynów pałacowych i zaopatrzeniem prostych domów. Dziwne jest, że te same trudne warunki życia wykazują niektóre, swego czasu luksusowe, osady minojskie. Tak jakby ponosiły za coś karę… W prostych słowach rzecz ujmując: podczas, gdy małe gospodarstwa domowe cierpiały z powodu ubóstwa, społeczeństwo pałaców cieszyło się bogactwem i opływało w dobrobyt. Świadczy to o dramatycznych zmianach w ekonomicznej i politycznej sytuacji XVI-XV w.p.n.e. Zdaniem Christakisa (i nie tylko) to właśnie intensywny przepływ towarów na szczyt piramidy społecznej przy jednocześnie słabej kondycji ekonomicznej większości populacji wyspy doprowadził do wzrostu niezadowolenia, kryzysu społecznego, napięć i konfliktów. Czary nieszczęścia dopełniły klęski żywiołowe, zwłaszcza trzęsienia ziemi, które wystąpiły w tym okresie, a które to przyniosły nieuniknione - szczególnie dla słabszych warstw - konsekwencje ekonomiczne. Wydaje się, że zwiększyło to presję na klasę rządzącą. Jak wykazują badania, wiele domów należących nawet do elit napotkało poważne problemy na krótko przed ich ostatecznym zniszczeniem i opuszczeniem. Teorię o podkopaniu wielkości Krety przez samych Minojczyków wspiera również teza archeologa Eleftheriosa Platona (http://old.arch.uoa.gr/index.php?option=com_content&task=view&id=111〈=grek), który to przejął schedę po swoim ojcu, wielkim Nikolaosie Platonie, w Kato Zakros. Na 11. Konferencji Archeologów (zaczynającej się nomen omen dzisiaj) omówił on imperialistyczne zapędy Knossos w trakcie ostatnich dziesięcioleci istnienia Krety minojskiej. Jego zdaniem Knossos przejawiało bardzo niebezpieczne tendencje narzucenia własnego ideologicznego panowania na Krecie. Platon przedstawił dowody wskazujące, że odbudowa pałacu Zakros mająca miejsce około 1600 p.n.e., oznaczała radykalną zmianę w polityczno-gospodarczym przeznaczeniu obiektu. Tę fazę życia najmniejszego z pałaców minojskich charakteryzowała wybitnie silna obecność symboli kultury knossyjskiej. Jeśli wziąć pod uwagę, że w tym samym okresie tego typu tendencje pojawiły się także w innych strategicznych miejscach na Krecie, prowadzi to do hipotezy, że umocnienie późnominojskiego pałacu w Zakros było częścią szerszego planu rozszerzenia wpływów politycznych Knossos. Stolica minojskiej Krety wyjątkowo dbała przy tym o zaakcentowanie swojej obecności w sferze polityczno-religijnej. Nad wyraz częste stosowanie symboli świadczy o zawansowanej propagandzie Knossos, szczególnie w kluczowych regionach wyspy. P.S. O jakich trzech falach napływowych mówisz puello?
-
W I w.n.e. w okolicach Fajum żyła społeczność, która sama siebie określała nazwą „6745”. Prawdopodobnie nazwa ta wywodzi się z ilości pozostałych przy życiu potomków lub – jeszcze pewniej – od ilości pierwotnych członków-założycieli tejże wspólnoty. Uważa się, że pierwsi mieszkańcy Fajum byli greckimi najemnikami walczącymi dla Ptolemeuszy. Dostali oni w Egipcie ziemię, a sami przyjęli egipski sposób życia. Wniosek taki wysnuto z faktu, iż po zajęciu Egiptu przez Rzymian nowi okupanci nałożyli dużo wyższe podatki na Egipcjan, dla Greków uchwalając jednocześnie spore ulgi podatkowe (np. w Aleksandrii). Mieszkańcy Fajum również płacili niskie podatki, stąd zakłada się, że mogli być Grekami. Tylko tyle udało mi się dowiedzieć z artykułu poświęconego ratowaniu portretów z Fajum. Czy Wam może wiadomo coś więcej o tajemniczych 6745?
-
Że Dimitrisowi wszystko będzie się kojarzyło z urządzeniami alarmowymi, to dla mnie akurat jasne - choroba zawodowa Ale dlaczego widiowy trwa przy sekcie, tego nie rozumiem i domagam się wytłumaczenia Dodam jeszcze, że autorką wersji, iż cyfry 6745 oznaczają pierwotną liczbę najemników greckich jacy osiedlili się w Fajum jest niejaka Susan Walker ze wspomnianego zacnego muzeum.
-
Niestety nic nie wiem... Jak wspomniałam, wyczytałam to przy okazji lektury artykułu o konserwowaniu portretów z Fajum. Okazało się, że 3 portrety, które do tej pory zalegały w magazynach Ashmolean Museum należą właśnie do przedstawicieli wspólnoty "6745". Najstarszy z nich zdobił trumnę młodej kobiety "bogatej z domu" (jasna cera) i pochodzi z 55-70 r.n.e. Znaleziony został w roku 1911 przez wielkiego Flindersa Petrie. Dwa kolejne to portrety mężczyzn, z tym że już o 100 lat młodsze. Z tekstu nie wynika jednak na jakiej podstawie konserwatorzy stwierdzili, że portrety przedstawiają członków "6745". Podpis? Jakiś szczególny znak? A sama numeryczna nazwa wydaje mi się niezwykle dziwna, nieprawdaż?
-
Ujmująco proste i prawdziwe. Przykre również. Nie żebyś mnie przekonał Martinusie, ale rację muszę Ci przyznać
-
Chyba się nie zrozumieliśmy. Ja absolutnie nikogo nie namawiam do rezygnacji z Facebooka! Nie uważam też, że jest to złe narzędzie, o ile ktoś życzy sobie z niego korzystać. Twierdzę jedynie, że w niektórych sytuacjach osoby nie posiadające Facebooka są właśnie w sposób mniej lub bardziej bezpośredni nakłaniane do tego, żeby koniecznie go sobie założyć. I w pewnym sensie "dyskryminowane", jeżeli jednak tego nie robią. Tak jakby posługiwanie się Facebookiem było obowiązkiem, a nie możliwością. W moim przekonaniu we wspomnianym przeze mnie programie Must by the Music widz powinien mieć możliwość zagłosowania na ulubionego wykonawcę za pomocą Facebooka, ale również szansę skorzystania z innej opcji. Być może tego rodzaju przemyślenia wynikają z mojej wrodzonej przekory Zazwyczaj mierzi mnie powszechny pęd. I przede wszystkim nie znoszę być zmuszana.
-
No to miałeś, Dimitrisie, szczęście oglądać Athene Noctua http://pl.wikipedia.org/wiki/P%C3%B3jd%C5%BAka_zwyczajna Jakiś rok temu greckie czasopisma donosiły radośnie, że sowy te ponownie osiedliły się na Akropolu. Twierdzono, że wraz z nimi powróciła tam boska mądrość.
-
No właśnie, tylko problem zaczyna się kiedy ja CHCĘ, ale mi się to uniemożliwia. Wszak opłacam Platformę Polsatu, oglądam program rozrywkowy, który sobie wybrałam, jednak w pewnym momencie okazuje się, że dostałam "towar niekompletny". Nie mogę bowiem mieć żadnego wpływu na jego zakończenie, co przecież przewidywane jest w regułach. Są to jednak reguły tylko dla wybranych, w tym wypadku posiadaczy konta na Facebooku. Znowu źle rozumuję? Ot to! W zabawie w facebooka ja też nie chcę uczestniczyć, ale CHCIAŁABYM np. pobawić się w głosowanie na zwycięzcę programu rozrywkowego. Ale tu już jest warunek "coś za coś".
-
Wprawdzie z tą "żabką" to chodziło o ikonkę Imageshacka, ale żeby Cię nie rozczarować Capricornusie - proszę bardzo, specjalna nowotarska żabka dla Ciebie, a "akt" dla gregskiego, który kilka postów wcześniej tak się go domagał
-
"Martwa Natura" w wykonaniu gregskiego wydaje się być ... bardzo nieżywa... A może chociaż mój widoczek się Capricornusowi spodoba
-
Dziękuję!!! No to chyba się odważę i z czasem wkleję coś jeszcze! "Marchewka" zawsze na mnie działała
-
Misternie zdobione nacięciami, wyjątkowo grube podeszwy drewnianych kobiecych butów, znaleziono niedawno w sanktuarium Artemidy w Brauronia. Te unikalne buty przetrwały do naszych czasów dzięki wodom rzeki Erasinos zalewającym miejsce wykopalisk archeologicznych. W związku z powyższym przestaje obowiązywać przekonanie, iż w starożytności „drewniaki” przeznaczone były jedynie dla ubogiej warstwy społeczeństwa. Przecież kobieta, która złożyła buty w świątyni w podzięce patronce narodzin na pewno zadbała o to, by były one odpowiednio wartościowe! Inne ciekawe „obuwnicze” eksponaty to, bez wątpienia, znajdujace się w Muzeum Kerameikos skórzane sandały z IV wieku p.n.e., znalezione w kobiecym grobie. Zaznaczmy, że na tym cmentarzu ateńskim chowani byli jedynie zamożni przedstawiciele społeczeństwa. Dwie miedziane podeszwy oglądać można w kolekcji Muzeum Archeologicznego w Nafplio. Para dziecięcych botków z gliny pochowana została wraz z maluchem jako dar grobowy, a dzisiaj wystawiona jest w Muzeum na terenie Starożytnej Agory w Atenach (Stoa Attalosa). Jak wyglądało obuwie starożytnych możemy się dowiedzieć również przyglądając się pantofelkom Kor z Muzeum Akropolu (charakterystyczna Red Shoes Kora). A skoro już przy butach jesteśmy, jeszcze dwie ciekawostki: 1.Starano się unikać butów o podeszwie z korka lub filcu. Tego typu obuwie zarezerwowane było wyłącznie dla heter. Ciekawe dlaczego? 2.Ważnym odkryciem archeologów amerykańskich było odkopanie na Agorze ateńskiej warsztatu szewskiego z V w.p.n.e. Cała podłoga pomieszczenia usiana była specjalnymi szewskimi gwoździami o płaskich łebkach, sporo było też kościanych szydeł do przeciągania rzemieni. Na znalezionej w warsztacie skorupie naczynia do picia wina widniało imię "Simon"! Jeśli było to imię szewca można sądzić, że powiedzonko „pijany jak szewc” nie jest pozbawione podstaw
-
Pewna pani archeolog postanowiła zająć się naturalnej wielkości popiersiem grobowym małej dziewczynki (6-7 letniej), które to przez wiek cały zalegało w magazynach Muzeum Narodowego w Atenach. Niestety, większą uwagę zwiedzających przykuwają facjaty cesarzy! Dziewczynka miała wielkie smutne oczyska i charakterystyczne imię – Dusza (Ψυχή). Zakupionym końcem XIX wieku, za kwotę 250 drachm zabytkiem zajęła się dr Joanna Mennegka. Ujawniła szereg informacji dotyczących rodziny Duszyczki. Dziewczynka była dzieckiem zamożnej rodziny wyzwoleńców, najprawdopodobniej wykształconych niewolników. Jej rodzina to prawdopodobnie imigranci z okolic Morza Czarnego, o czym świadczyć mają imiona matki i dziadka małej: Stasimi i Stasimos. Osiedlili się oni na bogatej, z racji dobrze funkcjonującego górnictwa, wyspie Milos. Wnioskując z imienia nadanego dziewczynce twierdzi się, że prawdopodobnie byli oni czcicielami jakichś tajemniczych misteriów charakterystycznych dla wczesnego chrześcijaństwa. W poszukiwaniu uznania społecznego matka i dziadek zamówili wprawdzie pomnik pośmiertny Duszyczki w miejscowej pracowni, z całej siły starając się jednak by wykonany został zgodnie z tendencjami obowiązującymi w metropoliach. Jest to więc wizerunek dziewczynki przynajmniej częściowo oddający jej rzeczywisty wygląd. Pliniusz Starszy podaje, że artyści w tym okresie mieli zwyczaj odwiedzać zmarłych przed sporządzeniem popiersia. W tym przypadku bardzo zadbano o elegancką fryzurę Duszyczki i drogie kolczyki (złoto i perły) będące atrybutem kobiet dobrze urodzonych. Charakterystyczne są pozostałości barw, jakimi przyozdobione było popiersie. Czarny obrys oczu, ciemne tęczówki, czerwień ust… Uwagę przykuwa też kultywowany gdzieniegdzie po dziś dzień zwyczaj przedstawiania zmarłej niezamężnej dziewczyny w szatach ślubnych ( w tym wypadku malowany na czerwono chiton). Dziewczynka zmarła około roku 40 n.e. Nie znamy przyczyny jej śmierci. Zgodnie z ostatnimi badaniami w tym czasie tylko 50% dzieci dożywała trzeciego roku życia. Dotyczy to również starożytnej Grecji. Tym właśnie faktem tłumaczy się, iż ceremonie wpisu dziecka do rejestrów komunalnych odbywały się, gdy kończyło ono trzy latka. Nie możemy mieć także pewności co do wieku, w jakim dziewczynka opuściła ten świat. Równie dobrze mogła ona mieć 4 jak i 10 lat… Wiadomym jest, iż na pomnikach nagrobnych, gdzie wymieniony jest wiek dziecka, jego wizerunek na ogół nie współgra z datą urodzenia i przedstawia osobę znacznie starszą. Wyjaśniono również dlaczego obok imienia małej Duszy na pomniku nie ma imienia jej ojca, a tylko matki i dziadka. Wielce prawdopodobnym jest, że dziewczynka miała tatę, ale był on niewolnikiem i zgodnie z ówczesnym ustawodawstwem i prawem rodzinnym dziecko miało wyłącznie status wolnej matki. /za "Τα νέα"/
-
...obiekt leniwy...
-
(Za pracą Stratisa Anagnostou "Nieznana okupacja urzędu w Mytilene przez flotę francuską w 1901 roku") Zaledwie 110 lat temu pewna część dzisiejszej Grecji postawiona została w nad wyraz nieprzyjemnej sytuacji z powodu… długu. Mówimy konkretnie o roku 1901 i wyspie Lesbos będącej w tym okresie jeszcze pod panowaniem tureckim. 30 października tego roku z portu w Toulon wypłynęły okręty francuskie ze 150-osobową załogą kierując się ku Mitylene. Eskadrą dowodził niejaki Caillard, którego zadaniem było zbrojne zajęcie najważniejszego portu Lesbos i postraszenie Turków. A wszystko to tylko dlatego, że Turcy winni byli znaczne sumy pieniężne spadkobiercom bankierów francuskich działających w Stambule, niejakim braciom Lorando. Dług nagromadził się z udzielonych przez nich pożyczek i sięgnął wysokości 7 400 000 franków. Istniało też inne zadłużenie, tym razem w stosunku do francuskiej rodziny bankierskiej Tompini - wierzyciela osmańskiego skarbu państwa. To z kolei wynosiło 4.600.000 franków francuskich. Po długotrwałych debatach francusko-tureckich rozmowy zostały zawieszone, gdyż władze tureckie nie wykazywały dobrej woli w celu spłacenia wierzytelności. Co gorsze, Francja zerwała również stosunki dyplomatyczne z Wysoką Portą. 3 listopada 1901 roku wspomniane okręty francuskie zakotwiczyły w porcie Mityleny. Rankiem stopniowo na brzeg schodzić zaczęli marynarze francuscy. Praktycznie bez żadnego oporu ze strony miejscowych władz zajęli oni lokalny urząd celny i urząd telegraficzny. Flaga francuska zastąpiła turecką. Wszystkie pieniądze, jakie Francuzi znaleźli w urzędzie celnym zdeponowane zostały w oddziale otomańskiego banku w Mytilene, zresztą w międzyczasie również przyozdobionego francuskimi barwami. Kiedy sułtan dowiedział się o zajęciu Mytilene, osobiście spłacił długi wobec dwóch francuskich rodzin, dbając by odpowiednie dokumenty podpisane zostały przez władnych ministrów i przesłane do ambasady francuskiej w Konstantynopolu. W efekcie w dniu 10 listopada 1901 r. francuskie MSZ poinformowało stolice europejskie i Washington o satysfakcjonującym rozwiązaniu sporu. Tego samego dnia Caillard otrzymał rozkaz opuszczenia Lesbos. Zrobił to jednak dopiero w dniu następnym Aż strach pomyśleć, że taka sytuacja mogłaby się powtórzyć dzisiaj, kiedy Grecja jest dłużnikiem tylu państw…
-
Wczoraj, dzięki Waszemu zaangażowaniu w temat, skupiłam się na sprawie okrętów francuskich. Ale intryguje mnie również coś innego: czy sytuacja w ogóle była normalna? Jakby nie było państwowa flota francuska popłynęła odzyskiwać dług należący nie do Banque de France, ale do prywatnego bankiera, a nawet nie dla niego osobiście, ale dla jego spadkobierców. Cozadecydowało o tak wielkim zaangażowaniu państwa francuskiego w problemy finansowe dwóch rodzin bankierskich? Wysokość kwoty? Jakoś mi się nie wydaje... Raczej nie chodziło o samo zademonstrowania siły. Przecież i tak cały ówczesny świat wiedział, że państwo osmańskie było już tylko „kolosem na glinianych nogach”, wielkim ”chorym człowiekiem Europy”. Gdyby była to chęć zajęcia Lesbos, to Francuzi mieli wystarczający argument po zerwaniu stosunków dyplomatycznych z Wysoką Portą, żeby już z wyspy nie odpłynąć. No chyba, że rzeczywiście chodziło o „francuski prestiż nad Bosforem”, jak sugerują to artykuły przesłane przez secesjonistę. Ale walka o niedotrzymane umów między Francuzami a Turkami, mogła spowodować spore reperkusje w całej Europie, co sugeruje fragment cytowany przez Łyzia. Czy aby na pewno warto było?
-
A te okręty dosłane z Krety..., może posiadasz również ich nazwy? Z wiadomych powodów szczególnie interesują mnie właśnie one!
-
Zastrzegam sobie możliwość błędów w tłumaczeniu stopni i generalnie terminów morskich! Dla mnie - o zgrozo - różnica między amirałem, kontradmirałem, a wiceadmirałem jest znikoma. Wszystkie ładnie brzmią Niesamowite te strony ze starymi gazetami! Wielkie dzięki Czy przeoczyłam nazwy statków? Dimitri, Tobie również za podrzucony link do programu TV Sky.
-
Wdzięczna jestem za wszelkie poprawki i absolutnie nie zamierzam upierać się przy 150 marynarzach "walczących" pod dowództwem admirała Rzeczywiście umniejszałoby to jego znaczeniu. Może powinnam być dokładniejsza... W tekście napisane jest, że: "francuska flota śródziemnomorska ze wszystkimi dostępnymi statkami (okrętami ?), wypłynęła z portu w Toulon pod dowództwem wiceadmirała Maigret. Natychmiast z floty odseparował się oddział z kontradmirałem (?) Caillard na czele". Ja też z góry przepraszam za mało fachowe słownictwo i
-
Sprawdziłam dla wszelkiej pewności. Liczba "150" pojawia się konsekwentnie dwa razy (w tym raz tłustym drukiem ). Być może Francuzi uznali, że Turcy nie są wrogiem wartym większego zaangażowania. Nie mam niestety pojęcia jakie mogły być osmańskie siły zbrojne stacjonujące na Lesbos. No i dlaczego w ogóle nie broniły one wyspy?