-
Zawartość
577 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez fodele
-
Podczas prac przy nowej autostradzie na trasie Korynt-Patra odkryto nienaruszony grób rzymski ozdobiony wspaniałymi freskami o bardzo dobrze zachowanych kolorach. Datowany jest na III wiek naszej ery i ma wymiary 2,40 x 2,30 m. Jest to podziemny grób komorowy o zadaszeniu łukowym, które jednak zapadło się. Wewnątrz komory grobowej znajdują się dwa sarkofagi, z których jeden zawiera pochówek żeński, co potwierdza portret młodej kobiety. Kobieta ma jasne oczy, kasztanowe wysoko zaczesane włosy i wydatne usta. Jej ozdobą są malowane złotym kolorem kolczyki. Przedstawiona jest w pozycji leżącej, przykrywa ją czerwona narzuta ozdobioną żółtymi, niebieskimi i białymi pasami. Malowidło wykonane jest w stylu do złudzenia przypominającym portrety z Fajum. Nie jest to jednak cała dekoracja grobu, bowiem dół sarkofagu przyozdabiają girlandy z bogatymi wstęgami i kokardami, a na jednej ze ścian dumnie prezentuje się przepiękny paw. W grobowcu znaleziono także kości, najwyraźniej przeniesione tu z innego grobu. Samego larnaksu jeszcze nie otworzono. Podczas pierwszych wstępnych badań przeprowadzonych przy użyciu kamery termowizyjnej wprowadzonej do wnętrza przez pęknięcia w ściance, dostrzeżono fragmenty ceramiki i gleby. Drugi sarkofag znaleziony w tym samym grobie nie zachował się niestety w dobrym stanie. Jednakże on również dekorowany jest zieloną girlandą i fioletowymi kwiatami. Grób ma być w całości przeniesiony na teren archeologiczny starożytnego Koryntu. Jednak zanim możliwe będzie jego oglądanie wymaga żmudnych zabiegów konserwacyjnych.
-
Wiem, wiem! Ciekawostka nie do końca starożytna... Ale nie wiedziałam gdzie to umieścić A zakładanie kolejnego tematu byłoby przesadą! Kto choć raz odwiedził starożytne Delfy na pewno często wraca tam wspomnieniami. Przywołuje niesamowite widoki i atmosferę miejsca, które powróciło z niebytu za sprawą… SUŁTANEK! Starożytna historia Delf do momentu ich zamknięcia w 394 roku (na rozkaz Teodozjusza Wielkiego) była bardzo skomplikowana, ale ich dzieje współczesne wcale nie są mniej złożone. Już w 1436 r. Delfy zwróciły uwagę europejskiego podróżnika Ciriaco de 'Pizzicolli (znanego też jako Kyriakos z Ancony), którego bystre oko wyłowiło pod osadą wiejską zniszczony upływem czasu antyczny teatr. Nikt się tym jednak wówczas specjalnie nie zainteresował, toteż jeszcze początkiem XIX wieku jedno z największych greckich sanktuariów starożytnych dosłownie zakopane było pod tonami ziemi. A na dodatek dokładnie nad ruinami całego kompleksu świątynnego stało kilkadziesiąt zamieszkałych wiejskich domów. Sanktuarium delfickie położone było bowiem pięknie, ale nieszczęśliwie. Przez tysiąclecia narażone było na lawiny skalne, ulewy i inne zjawiska pogodowe. Wart wspomnieć, że tylko w ciągu ostatnich stu lat doszło tu do co najmniej czterech wielkich katastrof naturalnych: wielkie trzęsienie ziemi w 1870, lawina skalna w 1905, lawina błotna w 1935 i ponownie duża lawina skalna w 1980. W czasach nowożytnych po raz pierwszy zwrócił uwagę na Delfy pierwszy prezydent niepodległej Grecji – Joannis Kapodistrias, który wysłał pod wzgórze Parnasu niemieckiego architekta E. Laurenta w celu przebadania ruin. W 1841 roku Aleksander Rizos Ragavis ponownie dojrzał w Delfach teatr, chociaż skała, na której się znajdował „cała pokryta była domami", a dziesięć lat później potwierdziły to notatki G. Flauberta. Od tej chwili o Delfach zrobiło się głośno. O prowadzenie wykopalisk archeologicznych w tak ważnym miejscu dopominali się u Greków przede wszystkim Niemcy i Francuzi. Oczywiście Grecy chcieli samodzielnie wydobyć na światło dzienne święty przybytek Apollina, ale najpierw trzeba było usunąć wioskę! Jej ludność wprawdzie i tak zamierzała wyprowadzić się po trzęsieniu ziemi z 1870 roku, jednak na tak szeroko zakrojoną akcję młodego greckiego państwa jeszcze stać nie było. I tu właśnie główną rolę zaczęła odgrywać polityka zagraniczna i dyplomacja. Kartą przetargową w tych subtelnych posunięciach stały się peloponeskie rodzynki! Prowadzono wiele rozmów. Ostatecznie na mocy umowy podpisanej w 1891 r., francuski parlament zobowiązał się do importu greckich rodzynek w zamian za przyznanie Francuskiej Szkole Archeologicznej prawa do prowadzenia wykopalisk w Delfach. Zatwierdził też wypłatę ogromnej na tamte czasy sumy 500.000 złotych franków na poczet wywłaszczenia wsi i przyszłych prac archeologicznych. Był to dobry interes: Grecy zyskali chętnie odwiedzane miejsce archeologiczne, a i sułtanki pięknie się sprzedawały. Warto o tym pamiętać podczas zwiedzania Delf czy w trakcie pieczenia świątecznych keksów
-
Ciekawostki prehistoryczne
fodele odpowiedział fodele → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
Nie o linię mi chodzi, a o te przedziały widoczne na fotografii z lewej strony. W takich właśnie nierównych poletkach umieszczone są ideogramy dysku z Fajstos. Toteż skojarzyło mi się, że ktoś przygotował sobie spiralę, w którą miał zamiar coś wpisać... Ot, takie tam dywagacje Przyznam, iż tych z Filippi i z Larisy nie znam. Natomiast te z Asfendou na Krecie wygladają tak: Są jakby "płytsze"... Inna rzecz, że też starsze. Jednak generalnie minojskie spirale pozostały mniej skomplikowane. Pozostały np. w takiej formie: A tu podsyłam caly artykuł o spiralkach z Irakleia, w którym jest bardzo dużo fotek: http://openarchive.icomos.org/1236/1/9523.pdf -
Ciekawostki prehistoryczne
fodele odpowiedział fodele → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
Przechadzając się po maleńkiej wysepce Irakleia (tzw. Małe Cyklady) można natknąć się na tajemnicze znaki wyryte w skałach lub kamieniach. Znaki te przedstawiają nierówne spirale. Dawno dawno temu mieszkańcy wyspy byli przekonani, że spirale były tajemnymi symbolami wskazującymi miejsca, w których piraci zakopali swoje skarby. Później panowało przekonanie, że to starożytni mieszkańcy wyspy w ten sposób zapisywali swoją wiedzę astronomiczną. Miały to także być symbole znakujące miejsca szczególne, takie jak cmentarze lub źródła wody. Uznawano je również za węże-talizmany mające zapobiec złu. Prawda jest niestety taka, że mimo upływu czasu nadal nie potrafimy wiarygodnie zinterpretować tych znaków sztuki naskalnej. Nie wiadomo również dlaczego na stosunkowo małej wysepce takich naliczono ich do tej pory aż 25, a być może wiele czeka jeszcze na swoje odkrycie, gdyż usytuowane są w niedostępnych miejscach… Pewne jest to, że pochodzą one z epoki brązu, z III tysiąclecia pne. Sposób wykonania spiral był prosty: ostrymi narzędziami (np. wykonanymi ze szmergla obecnego w dużych ilościach w wielu miejscach wyspy) uderzano systematycznie w płaską powierzchnię miękkiej skały (głównie marmur lub wapień) Powierzchnie, na których wyryto tajemnicze spirale to na ogół skały, ale bywają też „przenośne” płyty i płytki przyozdobione tym motywem. Kilka spirali zostało już niestety trwale zniszczonych. Powodem były poszukiwania domniemanych skarbów korsarskich, które spodziewano się znaleźć bezpośrednio pod znakami. Inne zostały zatarte, gdyż znajdowały się na drogach gruntowych co sprawiało, iż były szczególnie narażone, mimo że Irakleę zamieszkuje niewiele ponad 150 osób. Do tej pory żadne naukowe badania w tym temacie nie zostały wykonane, nie ma więc również żadnych publikacji. Spirale z Iraklei nadal czekają na swoje 5 minut. Podobne (ale nie takie same!) spirale znaleziono również w innych częściach Grecji: w okolicach Larisy, Filippi, Sfakia na Krecie, a ostatnio także na wysepce Astipalea. P.S. Ze względu na wygląd (coś jak ślimaki, których muszla podzielona jest na poletka) spirale kojarzą mi się z dyskiem z Fajstos... Czy tylko mi? -
Hannibal podczas pobytu na Krecie miał przebywać w rzymskiej stolicy wyspy - Gortynie. Gdzieś czytałam inną wersję... A mianowicie przywiózł rzekomo ze sobą całą masę skarbów. Zdając sobie sprawę, że wszyscy o tym wiedzą i że naraża się na rabunek umieścił ponoć owe skarby we wnętrzu brązowych rzeźb, które to beztrosko kazał złożyć przed zamieszkiwanym domem. W porozrzucanych w ten sposób rzeźbach nikt się złota nie spodziewał, toteż i nikt go nie znalazł. Nie wiem ile w tym prawdy. Nie wiem kiedy dokładnie Hannibal przyjechał na Kretę i kiedy ją opuścił. Nie wiem skąd miał to złoto i co się z nim ostatecznie stało. A CHCIAŁABYM WIEDZIEĆ !
-
Eksponaty snują opowieści...
fodele odpowiedział fodele → temat → Katalog archiwów i muzeów oraz wydarzeń przez nie organizowanych
Awans z funkcji służebnej do roli ważnego eksponatu! Szczególnym eksponatem Muzeum Archelogicznego w Volos już niedługo będzie wyciągnięta z przepastnej piwnicy muzealnej Księga Gości! Pokryta kurzem czasu i zapomnienia przez dziesiątki lat strzegła swojej bogatej historii. A było czego strzec! Na jej stronach zawarte są porzekadła, dedykacje i podpisy znanych i anonimowy ludzi, którzy jako jedni z pierwszych odwiedzili muzeum w latach 1910-1916. Podpisów umieszczonych w księdze jest łącznie 4500. A wśród nich takie nazwiska jak Nikos Kazantzakis, Angelos Sikelianos, Sophia Schliemann, poeta Angelos Tanagras, archeolog Charles Piccard, hrabina Eugenia Kapnisis z Monachium. Widnieją w niej również autografy ówczesnych polityków, jak chociażby Nikolaos Plastiras. Ta szczególna księga (jak wszystkie będące w posiadaniu każdej tego typu placówki) daje informacje o historii muzeum i lokalnej społeczności. Zanim księga zostanie przeniesiona z piwnicy i wystawiona w gablocie zajmą się nią eksperci z dziedziny historii i paleografii, gdyż niektóre podpisy trzeba najpierw „rozszyfrować”. Uzyska też swoje drugie życie, jako że zostanie wydana jej nowa wersja wzbogacona o adnotacje do co ważniejszych wpisów. Istotne jest przykładowo, że Nikos Kazantzakis i Angelos Sykelianos odwiedzili muzeum w Volos wspólnie w Wigilię 1914 i w ramach wrażeń z wizyty, oprócz podpisów, umieścili łacińską maksymę. Natomiast Sophia Schliemann, żona niemieckiego pioniera w dziedzinie archeologii Heinricha Schliemanna, oglądała eksponaty zgromadzone w Volos 11 września 1912, ale ograniczyła się tylko do złożenia podpisu w księdze. Wiek temu Muzeum Archeologiczne w Volos odwiedzali też „zwykli turyści”. Najwięcej z nich pochodziło z Grecji i Cypru. Znakomitą większość stanowiły wizyty studentów i szkolnych wycieczek edukacyjnych. Nie brakuje jednak i zwiedzających z zagranicy! Łatwo jest odróżnić adnotacje pozostawione przez Żydów, którzy zawsze posługiwali się tylko językiem hebrajskim. Są też podpisy osób pochodzących z krajów arabskich, Turków, Amerykanów, a nawet obywateli odleglej Afryki Południowej. Zdaniem dzisiejszego kustosza muzeum wskazuje to na dobrą reputację nowej wówczas placówki, która powstała przecież dopiero w 1909 roku. -
Tak zwane epavles (επαυλές), czyli niewielkie wille minojskie (np. w Nirou Chani, Tylissos, czy Vathipetro) posiadały własne magazyny. Też całkiem spore. Magazyny widoczne są także w budowli o charakterze pałacowym w minojskim miasteczku Gournia. Jednak na terenie tej miejskiej osady pozostało przede wszystkim sporo dobrze zachowanych domów miejskich. Powierzchnia ich fundamentów jest stosunkowo niewielka, gdyż domy były kilkupiętrowe (mogły mieć nawet 2 piętra). Parter wszystkich domków zajmowały magazyny ze zgromadzonymi tutaj pitosami, a także licznymi półkami i wnękami w ścianach na składowanie produktów spożywczych. Na ceramicznych tabliczkach znalezionych w Gournia (dziś w Muzeum Archeologicznym w Heraklionie) pięknie przedstawione są fasady miejskich domów minojskich. Okna istniały dopiero na piętrach, ponieważ parter, jak wspomniałam, wykorzystywany był pod magazyny, do których światło słoneczne nie powinno wpadać. Taki sam sposób budowy do dnia dzisiejszego spotkać można w starych wioskach kreteńskich (dół domu = składziki i spiżarnie, piętra = pomieszczenia mieszkalne). Wprawdzie jako takie wioski minojskie nie zachowały się do naszych czasów, bo domki rolników najprawdopodobniej budowane były z materiału łatwo ulegającemu rozkładowi, ale można sobie wyobrazić, iż mogły być stawiane według tej samej zasady. Z tekstów knossyjskich z XV w.p.n.e. wynika, że istniały przymusowe świadczenia rzemieślników i rolników na rzecz pałacu. Nie wiadomo jednak w jakim zakresie, ani według jakich zasad to się odbywało P.S. Coś mi się kojarzyło, że już o zawartości magazynów osad wiejskich pisałam... To było w poście nr 30 tego tematu
-
Święte wzgórze Akropolu ma wiele jaskiń. Ale po jego północno-zachodniej stronie jest miejsce szczególne – mała jaskinia poświęcona bożkowi, któremu Ateńczycy wiele zawdzięczali. Jaskinia Pana! Greckiego boga opiekującego się lasami i polami, patronującego pasterzom i pilnującego pasących się trzód. Półkozła, cudownego grajka, niezmordowanego kochanka zainteresowanego płcią wszelką, skutecznego lekarza. Długo by wymieniać … Ten syn Hermesa, urodzony przecież gdzieś wśród lasów Arkadii, nie zawsze czczony był w samym sercu Aten. Powód dla którego mała świątynia Pana znajdowała się pod Akropolem wyjaśnia Herodot. Opowiadał on, że kariera Pana w Atenach związana jest bezpośrednio z bitwą pod Maratonem. Potrzebujący pomocy Ateńczycy wysłali gońca Feidippidesa do Sparty z prośbą o wsparcie militarne. Sparta jednak odmówiła Ateńczyków pomocy z powodu trwających właśnie ceremonii religijnych. Feidippides wracał ze złą wieścią. Spotkał jednak na swojej drodze Pana, który widząc jego niepokój zaproponował, że pomoże Ateńczykom odeprzeć atak Persów. I słowa dotrzymał. Pojawił się na polu bitwy i zaczął krzyczeć przeraźliwie powtarzając wciąż swoje imię. Persowie byli tak przerażeni, że uciekli w popłochu (panicznym nota bene), a Ateńczycy w efekcie wygrali bitwę. Po zwyciężonej walce w 490 rpne Ateńczycy wybrali jedną z jaskiń Akropolu, by tam czcić bożka, który wsparł ich w złym czasie. W specjalnie w tym celu wykonanych skalnych niszach składali Panowi ofiary: naczynka, smakołyki w postaci drobnych wypieków z miodem i mlekiem, ceramiczne figurki etc. Jaskinia Pana mogła też być miejscem kojarzącym się Ateńczykom z nieodpartą popędem płciowy jej głównego lokatora, toteż nic dziwnego, że Arystofanes tu właśnie postanowił umiejscowić scenę z komedii „Lizystrata”, gdzie Cinesias próbuje zaciągnąć do łoża swoją żonę Myrrhine. Bez powodzenia zresztą, jako że ta ślubowała abstynencję seksualną aż do chwili przerwania wojny! W czasach, kiedy religię starożytnych Greków zastąpiło chrześcijaństwo prawie wszystkie starożytne świątynie przekształcono w kościoły. To samo spotkało jaskinię Pana. Od tej pory czczoną tu postacią miał być św Atanazy. Jednak w trakcie długiego panowania tureckiego kult Atanazego został zapomniany… Kiedy więc w XIX wieku bawiące się w jaskini dzieci z sąsiedztwa odkryły wyblakły fresk, nikt nie mógł go rozpoznać, gdyż nikt nie pamiętał którego z świętych przedstawia. Dlatego zdecydowano się przemianować jaskinię na świątynię tych, którzy najchętniej w niej przebywali - okolicznych uliczników i łobuzów wszelkich. Powstała świątynia św. Alaniarisa! Greckie słowo „αλάνης”oznacza włóczęgę, chuligana. Ponieważ oficjalnie taki święty nie istniał, jego dzień postanowiono obchodzić w Wielki Piątek. Przychodzono pod jaskinię ze świecami i wyprawiano ucztę jedząc i pijąc. Ta nie do końca mile widziana tradycja obowiązywała po rok 1930, kiedy to wejście do jaskini ostatecznie zamknięto. Zakończono tym samym jednocześnie i kult Alaniarisa i Pana – sympatycznych hultajów współczesności i starożytności...
-
Eksponaty snują opowieści...
fodele odpowiedział fodele → temat → Katalog archiwów i muzeów oraz wydarzeń przez nie organizowanych
Słoń w 1977 i stara siedziba słonia Już niedługo w Ptolemaidzie rozpoczną się prace nad przebudową muzeum, gdzie trzymane jest rzadkie i wyjątkowe znalezisko o znaczeniu paleontologicznym. Chodzi o skamielinę niemal pełnego szkieletu prehistorycznego słonia (bez kłów) odkrytego podczas prac wykopaliskowych w 1977 roku. Słonia oglądać można in situ, czyli w miejscu, gdzie został odkryty! Bowiem tylko i wyłącznie dla niego powstał tam budynek o powierzchni ok. 80 metrów kwadratowych, który miał za zadanie osłaniać jego szczątki. Jednak po ponad 30 latach funkcjonowania gmach okazał się być niewystarczający i uznano, iż nie nadaje się do przechowywania tak ważnego eksponatu. Ponadto jest on praktycznie niestrzeżony. Początkowo sugerowano przeniesienie szkieletu do nowego muzeum w Ptolemaidzie (do skrzydła z zabytkami paleontologicznymi). Ostatecznie zwyciężyła jednak opcja pozostawienia słonia w pierwotnym miejscu i przebudowy istniejącego budynku. Zazwyczaj to muzeum otrzymuje nowy eksponat. W przypadku słonia z Ptolemaidy to eksponat dostanie własne nowe muzeum! I to nie pierwszy raz Czy znacie podobne sytuacje? -
Wysoce prawdopodobne, że wydzielali! Zwłaszcza wtedy, kiedy to Knossos decydowało o życiu innych mieszkańców Krety W końcu pitosy pochodzace z Knossos przeznaczone do transportu produktów spożywczych znaleziono w różnych miejscach wyspy! Minojczycy mieli kilka sposobów magazynowania żywności i cennych produktów (nie tylko spożywczych!!!). Służyły do tego 1. „kouloures” 2. „kaseles” 3. znane wszystkim pitosy, czyli wielkie ceramiczne beczki Najbardziej rozległe magazyny znalezione w pałacu w Knossos to tzw. magazyny zachodnie – 18 sporych wąskich pomieszczeń, w których mogło się znajdować 420 pitosów o łącznej pojemności ok. 246 tys. litrów (inne szacunki mówią o ponad 400 pitosach zawierających 78 tys. litrów, czytałam też o 150 pitosach mieszczących 90 tys. litrów…). „Kouloures” to wielkie okrągłe zbiorniki o nieokreślonym przeznaczeniu, o których poniektórzy mówią, że mogły być elewatorami na zboże. One też usytuowane są po zachodniej stronie pałacu. „Kaseles” były specyficznymi szafkami-zagłębieniami wydrążonymi w podłodze magazynów. Służyły do przechowywania cennych produktów. Skąd ten wniosek? Wnętrze niektórych kaseles osłonięte było warstwą ołowiu (po co?), inne dla odmiany pokryto tynkiem nieprzemakalnym. Więc raczej przeznaczone były do gromadzenia wyjątkowo cennych płynów. Takich zagłębień było w Knossos 98. Zachodnie położenie magazynów i „kouloures” zdaniem niektórych naukowców było nieprzypadkowe. Właśnie po stronie zachodniej pałacu w Knossos, w pobliżu magazynów znajduje się przecież dziedziniec będący miejscem wypełniania obrzędów religijnych, jak i teatr - miejsce widowisk kulturalnych. Możliwym jest, że i w jednych i w drugich spotkaniach brali udział szeroko rozumiani mieszkańcy wyspy, ważni goście, przedstawiciele innych pałaców lub nawet obcokrajowcy… Rozległość magazynów, jak również ich bogata zawartość miała robić odpowiednie wrażenie na przybyszach. Powodów do budowania tak wielkich magazynów mogło być kilka. Minojczycy, jak wszystkie inne cywilizacje niezależnie od epoki, mogli się czuć zagrożeni kataklizmami typu susza czy inna klęska nieurodzaju, więc gromadzili żywność na zapas. Mogło też być tak, że wyjątkowo pojemne magazyny gromadziły wszystkie nadwyżki produktów rolnych i innych cennych towarów o wartości handlowej na terytorium pałacu. Zgodnie z freskami egipskimi Keftiu dostarczali faraonom takie produkty jak oliwa, wino, ale prawdopodobnie także tkaniny, zioła, drewno, olejki aromatyczne… Wszystko to trzeba było gdzieś przechowywać przed wywiezieniem. A przecież nie tylko z Egiptem Minojczycy handlowali. Obszerne magazyny ujawniają scentralizowany charakter gospodarki pałacowej. Zorganizowany system przechowywania w pewnym sensie ułatwiał zbieranie podatków od podwładnych Minosa. Magazyny w większości położone są bezpośrednio za małą świątynia minojską, czyżby więc archiwizowaniem produktów zajmowali się kapłani? Reasumując, moim zdaniem wielkie magazyny mogły służyć: - robieniu wielkich zapasów (Minojska Agencja Rezerw Materiałowych ) - gromadzeniu produktów przeznaczonych na eksport - propagandzie minojskiej (mamy wielkie magazyny = jesteśmy silnym państwem) - sprawnemu zbieraniu podatków - "zamordyzmowi" też A najlepiej wszystkiemu jednocześnie!
-
Chcesz poznać swoją przyszłość? Zapytać o zdrowie, szczęście, powodzenie w uczuciach czy biznesie? Odpowie Ci na to współczesna Pytia delficka!!! Pod warunkiem, że wejdzesz na stronę: www.delphi.gr i weźmiesz udział w zabawie, jaką władze gminy Delfy zachęcają do wirtualnego (i nie tylko!) poznawania wyroczni Apollina. Miłej zabawy
-
Eksponaty snują opowieści...
fodele odpowiedział fodele → temat → Katalog archiwów i muzeów oraz wydarzeń przez nie organizowanych
Ulubieniec salonickich widzów W Muzeum Archeologicznym w Salonikach oglądać można jedną z nielicznych stel nagrobnych dedykowanych aktorowi. Należy ona do Marcusa Ouareiniosa Areskona, aktora tragicznego żyjącego w latach 170-200 n.e. w kwitnących pod rządami Rzymian Salonikach. Marcus był dzieckiem nieślubnym (chyba) Ouareinii Areskousy, kobiety która również parała się aktorstwem, gdyż w okresie rzymskim kobiety grywały w teatrze role drugorzędne, bądź pojawiały się w teatrach mimów. Jednakowe przydomki matki i syna (Areskousa, Areskon) nie pozostawiają wątpliwości, że mamy do czynienia z tradycją rodzinną, co w przypadku zawodów teatralnych w starożytności było częste. Z tą różnicą, że matka była aktorką teatru ludowego, a jej uzdolniony syn wspiął się na wyżyny sztuki występując w wielkich teatrach miejskich. Chłopiec szybko wykazał się nieprzeciętnym talentem i bardzo wcześnie stał się wyjątkowo modnym aktorem. Świadczy o tym przede wszystkim jego przydomek, gdyż „Areskon” oznacza lubiany, kochany przez wszystkich. Można więc pokusić się o stwierdzenie, iż umierając w wieku zaledwie 30 lat opuścił świat jako idol salonickiej publiczności. Jego stela nagrobna stanęła na grobie matki i Lucjusza Ouareinia Sinatiosa (być może ojczyma). Sam Marcus przedstawiony jest na niej jako heros czy król, przyodziany w chiton aktora tragicznego. Pomnik nagrobny zachował się w bardzo dobrym stanie, mimo iż znaleziono go wmurowanym w ścianę jednej z miejskich kamienic. Na niektórych częściach płaskorzeźby widoczne są resztki kolorów, którymi została pokryta ponad 1800 lat temu. Na wysokości twarzy uwiecznionego na steli zmarłego przedstawiona jest kobieca maska tragiczna. Sugeruje to, że aktor wcielał się nie tylko w role wojskowych i herosów, na co wskazuje jego ubiór i ułożenie rąk (prawa w geście powitania, lewa zaś trzymająca miecz), ale i kobiet. W starożytności było to powszechne i w tym konkretnym przypadku potwierdzone jest symboliczną maską. Na nagrobku młodego artysty widnieje napis: "Λ(εύκιος) Σηνάτιος Oίκιος και Ουαρε[ι]νία Αρέσκουσα Μάρκω Ουαρ[ι]νίω Αρέσκοντι τω τέκνω μνήμης χάριν" (Lucjusz Ouareinios Sinatios i Ouareinia Areskousa dedykują pamięci dziecka Marcusa Ouareiniosa Areskona) -
Ważnego odkrycia dokonali duńscy archeolodzy w starożytnych portach Zea i Mounichia (obecnie Mikrolimano). W starożytnym porcie Mounichia odsłonięto sześć doków pochodzących z przełomu VI-V wieku pne Doki rozciągają się w odległości ok. 35 metrów od dzisiejszej linii brzegowej i położone są 2 m pod poziomem morza. Ich szerokość jest imponująca, gdyż sięga 6,2 m. Ściana boczna ma aż 10,3 m długości! Była też kolumnada ciągnąca się na dystansie 27,2 m, a podstawy kolumn miały wymiary 1,6 × 1,6 m. Doki zbudowano w pierwszym okresie demokracji ateńskiej, dlatego też pociągająca jest wizja „stacjonujących” w nich trier biorących udział w bitwie morskiej pod Salaminą czy statków należących do Związku Delijskiego. W starożytnej przystani Zea odkryto ponadto siedem slipów, szerokość ok. 8 metrów każdy. Najprawdopodobniej były one przeznaczone do przechowywania większych statków (pentekonter). ...czy słowo "slip" odmienia się "slipów"...? gregski ratuj, to Twoja dziedzina!!!
-
Tym razem podejrzenie pada raczej na suczkę Zuzię...
-
"Ozdóbki naścienne" - dzisiejsza wersja balkonowa
-
W 530 r.p.n.e. w miejscowości Klenia w okolicach Koryntu we wspólnym grobie złożono ciała dwóch mężczyzn w wieku 35 lat. Pochowano ich w dwóch identycznych wapiennych sarkofagach. W roku 2010 rabusiom starożytności odebrano dwa piękne posągi – archaiczne kurosy, które jak się okazało zdobiły w starożytności wspomniany grób. Zostały ufundowane przez rodziny zmarłych mężczyzn lub władze polis, by uszanować ich pamięć. Kurosy podzielone były na 19 dużych fragmentów oraz 32 mniejsze. Większość uszkodzeń spowodowana była przez maszyny rolnicze w trakcie orki pola, na którym rabusie odkryli archaiczne rzeźby i w nieumiejętny sposób starali się wydobyć je z ziemi. Posągi już niedługo będą wystawione na widok publiczny stając się jeszcze jedną atrakcją Muzeum Archeologicznego w Koryncie. Badania prowadzone w okolicy Klenii w przeciągu ostatnich dwóch lat ujawniły spory starożytny cmentarz. Tylko mężczyźni nazwani „bliźniakami” pochowani zostali w sposób szczególny. Jedynie ich sarkofagi posiadały płyty przykrywające dwukrotnie grubsze od innych, co sprawiło, że stały się bazą pod posągi Kurosów. Archeolodzy stwierdzili, że rzeźby były lekko zwrócone ku sobie tworząc swoistą całość. Wybór lokalizacji dla umieszczenia bliźniaczych sarkofagów i rzeźb na pewno nie był przypadkowy - tu właśnie starożytna droga rozwidla się, tym samym posągi umieszczone zostały w najbardziej widocznym miejscu cmentarza. Ciekawostką jest również, że dziesięć lat wcześniej w tym samym miejscu w malutkim wapiennym sarkofagu pochowano dziecko, które potem przeniesiono kilka metrów dalej, „oczyszczając” teren na pochówek ważnych dla społeczeństwa mężczyzn. Omawiane posągi są jedyne i wyjątkowe: w tym regionie i w tym okresie nie stworzono podobnych dzieł, do tej pory nie odkryto też tego rodzaju archaicznych rzeźb nagrobnych! Jedyny znany podobny zespół rzeźb to Kleobis i Biton ze świątyni Apollina w Delfach. Wielkość bliźniaczych Kurosów z Klenii, jakość wykonania i styl ewidentnie wskazuje na warsztat koryncki. Rzadkością jest również możliwość identyfikacji zrabowanych artefaktów z dokładną lokalizacją archeologiczną. Nadal niestety nie można udzielić odpowiedzi na pytania, kim byli dwaj mężczyźni, którzy zasłużyli sobie na taki zaszczyt, ani co się stało, że zmarli jednocześnie... Pewne jest to, że w trudnym dla miasta okresie jego obywatele zdecydowali się chronić pamięć tych właśnie zmarłych składając ich posągi w pobliżu sarkofagów i przysypując całość kopcem.
-
Jakie rzeczy kolekcjonujecie lub kolekcjonowaliście?
fodele odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Kolekcjonowanie i modelarstwo
Początkowo zbierałam "jak leci", później zaczęło mi zależeć jedynie na autografach aktorów, których cenię, toteż nie zawsze są to osoby powszechnie uważane za gwiazdy. Wymieniam z pamięci, bo pudło z albumem zalega gdzieś na stryszku, więc pewnie sporo pominę. Z polskich aktorów: Piotr Pawłowski (którego ekranowy spokój mnie magnetyzował), Jerzy Stuhr, Ryszarda Hanin, Olgierd Łukaszewicz, Ewa Błaszczyk, Magda Teresa Wójcik... Hiszpania: Antonio Banderas Brytyjscy: Jeremy Irons, Glynis Barber czy nieodżałowany Alec Guinness... Francuscy: J.P. Belmondo, Alain Delon, Miou-Miou, Marthe Keller... USA: E. Tylor, D. Hoffman, T. Cruise, Shirley MacLaine, Jack Lemmon i Paul Newman (tych ostatnich od dziecka kochałam miłością pierwszą!) Mam też, w ramach wyjątku, autograf producenta filmowego Davida Puttnama. A, zapomniałabym! - moją kolekcję otworzyło zdjęcie przysłane z Brazylii!!! Filmowa "Niewolnica Isaura" (Lucelia Santos) była aktorką, która pociagnęła za sobą lawinę innych "zdobyczy" Nie mogę sobie wybaczyć, że nie zdołałam zdobyć adresu Toshiro Mifune... Ale w tamtych czasach wcale nie było to łatwe. -
Jakie rzeczy kolekcjonujecie lub kolekcjonowaliście?
fodele odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Kolekcjonowanie i modelarstwo
Mam całkiem pokaźny zbiór zdjęć aktorów polskich i zagranicznych (z przewagą przedstawicieli kina brytyjskiego) z ich autografami. Interesowały mnie jedynie oryginalne podpisy, czyli takie napisane pisakiem lub długopisem, a nie wydrukowane wraz ze zdjęciem. Wiele z nich ma dedykację i z tych oczywiście jestem najbardziej dumna! Zaniechałam zbierania autografów we wczesnych latach 90-tych... Niestety - wielu aktorów, których wizerunki i podpisy posiadam już odeszło... W moich zbiorach, jako wyjątek, znajduje sie też list (pisany na maszynie!) od Z. Nienackiego. Wyprzedzając ewentualną dyskusję na temat poglądów politycznych autora Panów Samochodzików - jego zapatrywania ideologiczne i przynależność partyjna zupełnie mnie nie obchodzą. Podobnie jak w przypadku innych artystów, oceniam wyłącznie ich dzieła, a nie postawę czy życie prywatne. Obecnie zbieram sobie bilety wstępu na tereny archeologiczne i do muzeów greckich. Wynika to chyba z lenistwa... Przychodzi mi stosunkowo łatwo, a same bileciki są na ogół bardzo estetyczne -
Greccy archeolodzy mają poważne powody by sądzić, że są bliscy ważnego odkrycia, które zmieni dotychczasowe przekonanie o miejscu pochówku pierwszej żony Aleksandra Wielkiego i ich syna. Jeśli ich przypuszczenia potwierdzą się miejscem tym okaże się wzgórze Kasta w okolicy Amfipolis (w pobliżu Serres). Przypuszczenia te stają się coraz bardziej realne, zwłaszcza po podsumowaniu odkryć tegorocznego sezonu wykopaliskowego. Opowieści o tym, że Kasta jest grobem młodziutkiej księżniczki Baktrii i Aleksandra IV - syna władcy Macedonii, mieszkańcy okolicy przekazywali sobie z pokolenia na pokolenie. Od dwóch miesięcy archeolog Katerina Peristeri i jej współpracownicy mają jednak poważne poszlaki, żeby sądzić, iż miejscowa legenda jest prawdziwa. Roksana urodziła syna po śmierci Aleksandra Wielkiego. Zarówno ona jak i jej dziecko żyli jeszcze 12 lat, zanim zostali brutalnie zgładzeni przez Kassandra. Przyczyną morderstwa był fakt, że Aleksander IV był jedynym prawowitym i jednocześnie bardzo "niewygodnym" dziedzicem rozległego imperium. Ze źródeł historycznych wynika, że po zabójstwie, do którego doszło w Amfipolis, zwłoki matki i syna przewiezione zostały do Ajgaj, gdzie pochowano je z honorami, gdyż Kassandrowi zależało na wywołaniu pozytywnego wrażenia na przyszłych poddanych. Przed laty Manolis Andronikos odkrył w Verginie bogato wyposażony grób zawierający szczątki chłopca, którego wiek ocenia się na ok. 12 lat i którego uznano za niedoszłego następcę władcy Macedonii. Dlatego też większość archeologów z niedowierzaniem przyjmuje wieści z Kasta twierdząc, iż tylko twarde dowody (np. epigrafy) sprawią, iż zweryfikują oni swoje poglądy.
-
Ciekawostki prehistoryczne
fodele odpowiedział fodele → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
Naukowcy włoscy podali do wiadomości informację o odkryciu najstarszego w Europie (a może i na świecie) przykładu interwencji stomatologicznej. Chodzi o uszczelniony woskiem pszczelim ząb mający około 6500 lat. Naukowcy za pomocą zaawansowanych technik badali skamieniałe szczątki mężczyzny znalezione 100 lat temu w jaskini niedaleko Triestu. Dzięki użyciu promieni rentgenowskich odkryli do tej pory niezauważone pionowe pęknięcia w szkliwie, które utworzyły wnękę. W niej właśnie umieszczone wosk pszczeli, który prawdopodobnie miał złagodzić ból uszkodzonego zęba należącego do mężczyzny w wieku 24-30 lat. Zastosowanie wosku pszczelego jako uszczelniacza wydaje się być w pełni uzasadnione: łatwo się topi i szybko utwardza w naturalnej temperaturze, a kit pszczeli ma właściwości przeciwbakteryjne i przeciwzapalne. Włosi nie są do końca pewni, czy „plomba” została wykonana przed czy też po śmierci (jakiś rodzaj pośmiertnego rytuału?). Przychylają się jednak ku pierwszej wersji. Do tak ciężkiego uszkodzenia mogło dojść, ponieważ ludzie neolitu używali zębów przykładowo do zmiękczania skóry czy wykonywania narzędzi. Dowody prehistorycznych ingerencji stomatologicznych są wyjątkowo rzadkie. Amerykański uczony znalazł 11 ludzkich zębów trzonowych w Pakistanie, datowane są one na okres 9500 - 7500 p.n.e. Posiadają starannie zaokrąglone przestrzenie wewnętrzne, nie ma jednak pewności, że była to próba leczenia. Pewności nie daje również odnalezienie w Egipcie sztucznego zęba z okresu około 5500 p.n.e. Z ostatecznymi wnioskami czekamy dalej... -
Ankieta o tradycji i folklorze
fodele odpowiedział Bard → temat → Pomoc (zadania, prace domowe, wypracowania)
Kurczę! Czyli chodziło o króla koronowanego, a nie o władcę. Nie należy polegać na impulsach. Ale za to z zakresu ubiorów ludowych wypadłam bardzo dobrze, że nie wspomnę o czynnym udziale w niemal wszystkich tradycjach polskich -
Ankieta o tradycji i folklorze
fodele odpowiedział Bard → temat → Pomoc (zadania, prace domowe, wypracowania)
...bigos wydawał mi się polski... Jeśli chodzi o króla postawiłam na Mieszka I i zastanawiam sie teraz czy aby zmieściłam się w owych 58%. -
Ankieta o tradycji i folklorze
fodele odpowiedział Bard → temat → Pomoc (zadania, prace domowe, wypracowania)
Też wypełniłam. Miła zabawa, bo nie wymaga zbytniego zaangażowania umysłowego Zastanawia mnie, czy wśród ankietowanych znalazł się ktoś, kto rzeczywiście nie spotkał się z wymienianymi tradycjami (topienie Marzanny, dyngus, malowanie pisanek, chrzest...). Przychodzi mi do głowy jedynie obcokrajowiec mieszkający w Polsce. Spodziewałam się chyba czegoś bardziej wnikliwego. -
Wprawdzie to nie kreskówka, ale mnie ostatnio wręcz prześladuje bajka o Kiwaczku (http://pl.wikipedia.org/wiki/Kiwaczek). A zwłaszcza paskudna w treści piosenka śpiewana przez wredną babcię ze szczurkiem na smyczy! Coś w stylu: "Kto ludziom chce pomagać na próżno traci czas. Szlachetność i odwaga są dziś niemodne proszę was." Cytat z pamięci
-
A śledzicie co się wyczynia w podnoszeniu ciężarów kobiet??? To woła o pomstę do nieba. Myślałam, że na zawodach takiej rangi pomyłki sędziowskie się nie przydarzają.