Skocz do zawartości

fodele

Użytkownicy
  • Zawartość

    577
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez fodele

  1. Ciekawostki ze starożytnej Grecji

    Do koloru do wyboru Nie wiadomo skąd wziął się mit o eleganckiej bieli rzeźb starożytnych. Ciężko go wytłumaczyć, gdyż badania nad kolorami stosowanymi w antyku prowadzone były już w XIX wieku. Z uwagą przyglądano się wtedy zabarwieniom zachowanym na posągach archaicznych i klasycznych, które odkopywano na poszczególnych stanowiskach archeologicznych. A zaraz po tym, jak zabytki te ujrzały światło dzienne zachowane kolory były przecież w dużo lepszym stanie! Dziś doskonale wiemy, że rzeźby były malowane i to w dodatku na dosyć żywe kolory, przyzwyczajeni jesteśmy do myśli o „jaskrawym” Partenonie. W sali rzeźb archaicznych Muzeum Akropolu można na własne oczy przekonać się jak przed tysiącami lat mogły wyglądać greckie posągi. W pięknie oświetlonych salach muzeum wyeksponowane są co lepiej zachowane dzieła. Resztki barw zachowały się na marmurowych rzeźbach archaicznych - głównie Kor (dziewcząt). Bez wysiłku można zauważyć, że włosy „Kory w Peplosie” mają kolor czerwony, że chiton „Kory z Chios” był zielony, a granatowy barwnik sprawiał, że broda potwora z tympanonu archaicznego Partenonu wydawała się kruczoczarna. Oczywiście dzisiaj zachowane barwy zdecydowanie różnią się od tego jak wyglądały one pierwotnie. Tak naprawdę włosy "Kory w peplosie" były bowiem brązowe, a piękny przyodziewek dziewczyny z Chios miał kolor jasnoniebieski. Pracownicy naukowi zaprezentowali wyniki wieloletnich badań prowadzonych na całym świecie. W ich efekcie można przekonać się jak rzeczywiście wyglądały antyczne posągi. Obok skromnego oryginału „Kory w peplosie” stoi jej pstrokato umalowana koleżanka... Podstawowe kolory stosowane przez Hellenów, to biały, czerwony, czarny i wszelkie odcienie ochry. Pitagorejczycy uważali, że są to barwy związane z kosmogonią i symbolizują cztery żywioły: powietrze, wodę, ogień i ziemię. Kolory miały dla starożytnych znaczenie symboliczne. Np. głowy bogów zawsze zdobiły gęste blond pukle promieniujące w słońcu energią i siłą, wojownicy i atleci mieli ciemną skórę uosabiającą męstwo, dziewczęta zaś charakteryzowała biała cera utożsamiana z niewinnością i młodością. Poza tym, obok podstawowych kolorów, używany był błękit egipski i cyjan.
  2. Fala w Siłach Zbrojnych PRL

    Właśnie zdałam sobie sprawę, że żaden męźczyzna z mojego najbliższego otoczenia nie był w wojsku (z wyjątkiem Taty,ale on ma z tego okresu dobre wspomnienia) i być może dlatego zupełnie nie wiem o czym mówicie. Zwłaszcza, że używacie kompletnie niezrozumiałych dla mnie określeń
  3. Nie czytaj klasyków - szkodzą

    Starożytna "kinematografia" miała ten plus, że śmierci na scenie nie pokazywała. O morderstwach, wojnach tudzież innych akcjach zakończonych zejściem bohatera - jedynie uprzejmie widzowi donoszono Zgromadzonym w teatrze wystarczała ich własna wyobraźnia. Wniosek: antycznych klasyków można czytać bez obaw! Seks również ukazywano wówczas dosadniej np. na wazach niż w literaturze
  4. Ciekawostki ze starożytnej Grecji

    Z naturalnych względów ważną rolę w życiu starożytnych Greków pełniła otaczająca ich zewsząd natura. Ludzie starali się ją ujarzmić, wykorzystać czerpiąc z niej jak najwięcej, nie tylko w sensie materialnym, ale również duchowym. W stosunkach z przyrodą obowiązywały niepisane zasady, których naruszenie powodowało wykluczenie lub ograniczenie uczestnictwa jednostki w życiu społecznym. Warto przyjrzeć się podejściu Hellenów do tak ważnej czynności jak polowanie. Oprócz dostarczenia pożywienia (a co za tym idzie możliwości przeżycia) miało ono spełniać rolę edukacyjną dla młodzieży, podtrzymywać sprawność fizyczną dorosłych mężczyzn, dawać poczucie wolności i niezależności. Ksenofont w „Podręczniku łowiectwa” podkreślał, że polowanie wychowuje młodych ludzi. Daje doskonałe warunki do kształtowania ciała i ducha, wyostrzenia zmysłów niezbędnych w walce (nie tylko ze dzikim zwierzęciem). Przyczynia się do nauki działania w zorganizowanej grupie. Historyk wzywał młodych ludzi, by nie gardzili polowaniem, ale traktowali je jako trening umiejętności właściwego używania myśli, słowa i czynu. Według Ksenofonta, polowanie jest zajęciem niebezpiecznym, ale niezbędnym i ekscytującym. Dobrze przeprowadzone było aktem heroicznym, a uczestniczący w nim mężczyźni podnosili swoje walory intelektualne, pielęgnowali poczucie solidarności i umiejętność współpracy przygotowując się tym samym do wojny, która przecież w każdej chwili mogła ich zaskoczyć. Motyw polowania często pojawia się w sztuce minojskiej i mykeńskiej, jest głównym wątkiem wielu akcji opisanych w dziełach Homera. Ta wszechobecność odzwierciedla zainteresowanie i entuzjazm wszystkich klas społeczeństwa greckiego, jakim cieszyło się myślistwo. Nie bez powodu w mitologii greckiej kształceniem bardzo dobrych myśliwych zajmował się sam centaur Chiron, słynący też z umiejętności medycznych Powszechność polowania i szacunek dla dzikiej przyrody przejawia się właśnie w mnogości mitów związanych z łowiectwem. Nie ma chyba herosa, który nie byłby dobrym (bądź wyśmienitym!) myśliwym. Bogini łowów – Artemida – cieszyła się olbrzymią sympatią starożytnych Greków, o czym świadczy ilość stawianych jej świątyń, czy osad, którym patronowała. Nie zapominajmy jednak, że Artemida polując kierowała się zasadami i tego samego wymagała od śmiertelników zapuszczających się do jej królestwa.. Artemida, bogini pamiętliwa, surowa i okrutna, ranione przez pomyłkę małe zwierzęta opatrywała, leczyła i oswajała! Powszechną pogardą nakazywała karać tych, którzy nie szanowali natury postępując w sposób niezgodny z ówczesną etyką myśliwską. Z niechęcią w świecie starożytnym patrzono na tych, którzy polowali na młode zwierzęta, gdyż były one pod ścisła opieką bogini!!! Także każda forma oszustwa, w celu schwytania lub zabicia dzikiego zwierzęcia (zasadzki, sieci) była powszechnie potępiana. Najprawdopodobniej jednak w starożytności dopuszczano się łamania zasad łowiectwa. Świadczą o tym słowa Platona, który w „Prawach” ubolewa nad stosowaniem łatwych sposobów chwytania zwierząt z zastosowaniem sieci i pułapek. Filozof uważał, że takie metody w żaden sposób nie przyczyniają się ani do ćwiczenia ciała, ani nie udoskonalają umysłu. Człowiek, który zabił zwierzynę w tak niegodny sposób nie jest w stanie właściwie odczuć satysfakcji z polowania, ani szacunku dla zdobyczy. Zdaniem Platona tylko trudność nadaje wartość polowaniu. Pisał on w swoim dziele, że powinno się wprowadzić odpowiednie przepisy dotyczące polowań. Również Iulius Polluks (autor „Onomasticonu”) w II w.n.e. podkreśla, że polowanie weryfikuje umiejętności psychiczne i fizyczne człowieka. Tak więc pięć wieków po Ksenofoncie i Platonie podejście starożytnych do polowania nadal było niezmienne. Z kolei Athenaeus (II-IIIwiek naszej ery) daje przykład separacji społecznej, twierdząc, iż Macedończycy nie pozwalali leżeć podczas sympozjonów mężczyznom, którzy nie upolowali dzika bez użycia sieci. Sieć sprawiała, że polowanie stawało się bezpieczniejsze dla myśliwego, ale stawiało go w złym świetle, gdyż nie sprawdzał siły i kunsztu łowieckiego, jakim powinien wykazać się mężczyzna. Innym przykładem „kary” jest fakt, że spartańscy chłopcy nie mogli uczestniczyć w biesiadzie na cześć Artemidy, dopóki nie wzięli udziału w wypadzie łowieckim. Także antyczna ceramika, rzeźba czy malarstwo naścienne dają nam informacje o podejściu starożytnych mieszkańców Hellady do polowania. Charakterystyczne jest na przykład, że myśliwi greccy nigdy nie byli przedstawiani jako polujący z rydwanów, co z kolei było normą w sztuce Wschodu (Persowie, Asyryjczycy Egipcjanie). Grecy rzadko ukazywani byli nawet jako jeźdźcy. Na ogół polują samodzielnie bądź w grupie, czasami korzystając z pomocy psów. Władcom podczas polowania również nie towarzyszyła asysta. Co z tych zacnych zwyczajów i reguł przetrwało do naszych czasów…?
  5. Nowinki z wykopalisk

    Podczas wykopalisk na terenie Pierii (północna Grecja) znaleziono ponad 1.200 "opisanych" przedmiotów. 191 pochodzi ze starożytnej Methoni. Są wśród nich naczynia opatrzone napisami i towary ze znakami handlowymi. Niektóre datuje się na lata 730-700 p.n.e. ! Z tego okresu przetrwało bardzo niewiele przykładów pisma greckiego, a na terenie Macedonii takie odkrycia są wielką rzadkością. Wśród naczyń znaleziono skyfos (rodzaj kielicha używanego podczas sympozjonów), na którym wyryty jest wyjątkowo stary tekst napisany charakterystyczną miarą wierszową. Jest to klątwa rzucona na każdego, kto ośmieli się przywłaszczyć sobie kielich Akesandra. Tekst wyryto z wielką dbałością i starannością, mimo to można odczytać tylko jego początek i koniec oraz kilka liter środkowych. Rozpoczyna się oświadczeniem przynależności, a kończy złowieszczą zapowiedzią. Brzmi następująco: "Należę do Akesandra (i kto mnie weźmie) utraci wzrok (lub pieniądze)". Niepewność co do tego czy groźba dotyczy zdrowia czy też dóbr materialnych wynika właśnie z braku niektórych liter. Tekst jest wyjątkowo podobny do tego, jaki odkryto na dzbanie z Kume (Włochy), na którym widnieje napis: „Jestem lekytem Tataiis. Kto mnie ukradnie oślepnie”. Być może w starożytności kradzież naczyń rzeczywiście była plagą i biesiadnicy zabezpieczali w ten sposób swoją własność. Intrygujące jest, że niemal te same słowa napisane mieszanką prozy i wiersza użyte zostały w dwóch różnych zakątkach starożytnego świata, w pewnej odległości czasowej (Methoni 730-700 p.n.e., Kume 675-650 p.n.e.) Podobieństwo polega również na tym, że zarówno Akesander jak i Tataiis zagrozili potencjalnym złodziejom karą niewspółmierną do wartości naczyń
  6. Związki frazeologiczne a historia

    „Mówić prosto z mostu” też ma historyczne podłoże. Nie wywodzi się od jednego wydarzenia, ale od tradycji powtarzanej po każdych Misteriach Eleuzyjskich. W dniu kończącym święta ludność niższego pochodzenia społecznego (w tym niewolnicy) zajmowała miejsce na moście nad rzeką Kefissos i stamtąd obrzucała w sposób prześmiewczy improwizowanymi żartami i wyzwiskami powracających do Aten obywateli. Ci mieli prawo odwdzięczyć się tym samym. Często z mostu padały słowa obraźliwe, ale… trafne. Tego jednego dnia w roku każdy mógł sobie pofolgować i wypowiedzieć wszystkie żale nawet pod adresem pana, czy obywatela wyższej rangi. Pod warunkiem, że było to podane w sposób żartobliwy. Tradycję tę przedstawia Arystofanes w komedii „Żaby”.
  7. Związki frazeologiczne a historia

    Przychodzą mi do głowy same związki frazeologiczne związane z mitologią Ale skoro mowa o historii... "Pyrrusowe zwycięstwo" - osiągnięcie czegoś zbyt wielkim kosztem (czyli "nie warta skórka wyprawki" ) "Przekroczyć Rubikon" - zrobić coś nieodwołalnego "Odkryć Amerykę" - powiedzieć czy zrobić coś oczywistego
  8. Zapiski ponadczasowych trosk Znaleziono ich ponad 2500, ale tylko niektóre wystawione są w Muzeum Archeologicznym w Janinie. Mowa tu o małych płytkach ołowianych pochodzących ze starożytnej Dodony. W tym pięknie położonym miejscu w Epirze znajdowała się najstarsza wyrocznia grecka. W świętym gaju Zeusa i Diony kapłani wieszczyli „czytając” z szumu liści świętych drzew dębowych i dźwięku poruszanych na wietrze wielkich naczyń z brązu. Działalność wyroczni w Dodonie opisywana jest przez Herodota i Hezjoda. Wykopaliska na terenie Dodony prowadzone są od 1876 roku, aż po dzień dzisiejszy. Przez cały ten czas archeolodzy odkrywają ołowiane tabliczki. Wszystkie mają prostokątny kształt i charakterystyczne otworki pozwalające na przeciągnięcie sznureczka. Ich mnogość nie jest niczym niezwykłym, wszak to na nich właśnie przybywający do wyroczni pielgrzymi zamieszczali pytania do bóstwa (na awersie). Ludzie ci często podpisywali się bądź też oznaczali tabliczkę jakimś sobie znanym symbolem, by móc rozpoznać odpowiedź ich dotyczącą. A odpowiedzi zapisywane były po drugiej stronie tabliczki. Niestety, do naszych czasów przetrwało ich niewiele, stąd też wniosek, że częściej udzielane były ustnie. W czasie funkcjonowania wyroczni wiele tabliczek było wykorzystywanych wielokrotnie i w związku z tym wyryte były na nich np. dwa pytania. Z tekstów płytek wynika, że wiele starożytnych polis kierowało zapytania do tutejszej wyroczni prosząc o wróżbę. Jednak większość tabliczek ma charakter wybitnie prywatny. Ludzie przybywali do wyroczni w Dodonie z całego obszaru ówczesnej Hellady. Świadczą o tym różne rodzaje używanego alfabetu. Przyglądając się wygrawerowanym literom można wysnuć wniosek, że równie często przybywali tu mieszkańcy okolic Korkyry, jak i Attyki czy Sycylii. A treść pytań? Cóż, jest idealnym przykładem na to, że niepokoje nękające człowieka pozostają niezmienne od tysięcy lat. Równie dobrze moglibyśmy zadawać je współcześnie. Z tą różnicą, że dzisiaj kierowalibyśmy je ku innym „bóstwom”. Oto najbardziej charakterystyczne z nich: „Czy to moje dziecko?” „Co jest przyczyną tak ciężkiej zimy?” „Czy zakupić udziały w ładunku łodzi?” „Czy powinienem odbyć podróż teraz czy też ją przełożyć?” Kapłani wyroczni w Dodonie przez długie wieki pracowali intensywnie udzielając odpowiedzi na pytania dotyczące rodziny, zdrowia, biznesu, majątku… Z czasem jednak to wyrocznia w Delfach stała się instytucją panhelleńską. Dodonie pozostało cieszyć się szacunkiem okolicznych mieszkańców. Działała do około II w.n.e.
  9. Wracam jeszcze raz do pytania widiowego, gdyż obiecałam, że postaram się dowiedzieć czegoś więcej. Zgdonie z tym, co usłyszałam od p. archeolog pracującej w Muzeum Archeologicznym w Salonikach, pomnik Irakliotissy niestety znaleziony został bez bazy. Dlatego też pozostaje ona bezimienna. Wiadomo, że posąg przedstawia rzeczywistą postać, gdyż rysy twarzy noszą naturalne cechy, a nie wyidealizowane przysługujące bóstwom, czy innym postaciom mitologicznym. Ponadto samo ułożenie rzeźby też charakterystyczne jest dla przedstawień postaci autentycznych. O tym, że kobieta mogła być jedną ze sponsorek Odeonu w Salonikach świadczy lokalizacja, w której ją znaleziono. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że dwa miesiące temu w M.A. w Salonikach zjawił się człowiek (Amerykanin), który powiedział pracownikom, że w dzieciństwie często oglądał wśród domowych fotografii zdjęcie Irakliotissy. Jego ojciec był jednym z żołnierzy niemieckich, którzy odkopali pomnik! Był bardzo wzruszony widząc go na żywo. I jeszcze jeden "smaczek" (choć nie wiem na ile wiarygodny, gdyż pani archeolog nie potrafiła sobie przypomnieć, gdzie znalazła tę informację): do kopania okopów w Salonikach Niemcy wykorzystywali rzekomo polskich jeńców. Mówi się, że tak naprawdę to oni wydobyli Irakliotissę na światło dzienne.
  10. Dzieci nazistów

    Rzeczywiście, trzeba to określenie sprecyzować. Chodzi o potomstwo nazistów, czy o dzieci zbrodniarzy wojennych? Chodzi o tych, którzy ideologicznie poszli w ślady rodziców, czy tych, którzy się od nich odcinają? Nie wiem co robili w trakcie II wojny światowej rodzice Kariny Raeck. Ale tę niemiecką artystkę urodzoną w 1938 roku można spokojnie zakwalifikować do pokolenia "dzieci nazistów". Pani Raeck jest autorką dzieła pt. "Partyzant pokoju". Przedstawia ono symboliczną uskrzydloną sylwetkę partyzanta ułożoną na terenie doliny Nida z 5 tys. kamieni, które w czasie wojny mieszkańcy okolicznych kreteńskich wiosek rozrzucali po płaskowyżu, żeby uniemożliwić lądowanie niemieckim samolotom. W ten sposób przedstawicielka wojennego pokolenia Niemców, złożyła hołd obrońcom wyspy, która okrutnie ze strony nazistów ucierpiała. Też rodzaj artystycznej biografii.
  11. 1. Wystarczy, że istniały np. schody. Musiały przecież gdzieś prowadzić. Na ogół na wyższą kondygnację. 2. Archeolodzy doskonale potrafią odróżnić, jakie artefakty spadły wraz ze stropem z wyższych pięter na parter. 3. Na podstawie "solidności" fundamentów (jak również podpory, filary, etc.) archeolodzy określają ilość ewentualnych pięter. To tylko podstawowe sprawy, na które zwraca się uwagę przy określaniu wysokości budynków z okresu prehistorycznego. Podejrzewam, że w sytuacji kiedy mamy do czynienia ze stosunkowo młodym obiektem (bo pochodzącym z okresu rzymskiego) takich danych jest dużo więcej. Są też pewnie inne "kruczki", o których nie mam pojęcia Musiałbyś zapytać specjalistów, np. Martinusa
  12. Mały marmurek z wielką historią W sali pełnej przepięknych epigrafów Muzeum Archeologicznego w Delfach zapewne mało kto zwróci uwagę na kawałek marmuru z mocno już zatartym, niemal nieczytelnym, napisem. Gdy jednak jakiś bardziej zainteresowany turysta zatrzyma na nim spojrzenie, przeczyta jedynie typowy hołd dla boga Apolla złożony przez niejaką Prakso. Kazała ona wyryć do bóstwa delfickiego bardzo proste słowa: "Prakso z Delf, córka Emmenidesa, żona Praksiasa i matka Thrasyklesa z Delf. Modli się do Apollona Pytyjskiego”. Przy bliższym zapoznaniu się z historią kawałka marmuru, okazuje się jednak, że Prakso była znaną postacią. Kobietą, którą w swoich zapiskach uwiecznił rzymski historyk Tytus Liwiusz. A to dlatego, że zdecydowanie różniła się ona od innych współczesnych jej niewiast. Na tyle aktywnie brała udział w procesach politycznych, że udało jej się zostawić swój ślad w historii. Ślad dla jednych niecny, dla innych bohaterski... Żona znakomitego obywatela Delf nie interesowała się w ogóle zajęciami przeznaczonymi w starożytności dla kobiet. Miała władczy charakter i skłonności do intryg, co też wykorzystała, kiedy tylko nadarzyła się sposobność. Wszystko zaczęło się, gdy Eumenes II, król Pergamonu, odwiedził stolicę Imperium realizując swoją prorzymską politykę, dającą jego królestwu możliwość błyskawicznego rozwoju. Tam przed Senatem oskarżał on Perseusza, ostatniego króla Macedonii broniącego Grecji przed zakusami Imperium Romanum, starając się przekonać Rzymian do walki z nim. Kiedy Perseusz dowiedział się co zaszło, postanowił wynająć najemników w celu zgładzenia Eumenesa. Plan przewidywał zastawienie pułapki w świątyni w Delfach, gdzie Eumenes miał zatrzymać się w drodze powrotnej do kraju, aby złożyć ofiarę Apollonowi. Oprócz honorariów płatni mordercy otrzymali od Perseusza list instruujący, że w Delfach mają udać się po pomoc do kobiety o imieniu Prakso, gdyż utrzymywała ona przyjazne stosunki z królem Macedonii. Prakso zgodnie ze swoją naturą chętnie zgodziła się na udział w sprawie. Ukrywała najemników pod swoim dachem. Ponieważ doskonale znała teren, pomagała im zaplanować atak. Postanowiono uderzyć na Eumenesa gdy ten będzie się zbliżał do Delf. Na szlaku, gdzie droga zwęża się znacznie konwój musiał maszerować gęsiego pomiędzy skałą a urwiskiem, pozostawiając króla bez osłony. Tu właśnie najemnicy zaczęli zrzucać na ścieżkę wielkie kamienie, z których jeden celnie trafił władcę Pergamonu w głowę. Zaskoczeni żołnierze Eumenesa rozproszyli się pozostawiając go samego. Nie opuścił go jedynie Pantaleon z Etolii. Straż króla Pergamonu opamiętała się na szczęście i zawróciła goniąc zbrodniarzy aż pod szczyty Parnasu. Pierwsze pogłoski, jakie dotarły do Rzymu mówiły, że król Pergamonu nie żyje. Ostatecznie okazało się jednak, że cios nie był śmiertelny. Eumenes odzyskał przytomność i został przewieziony początkowo do Koryntu, a stamtąd na Eginę. Dalsze losy naszej Prakso nie są dokładnie znane. Można tylko przypuszczać, że poniosła konsekwencje swojego czynu, gdyż wysłannik Senatu - Gajusz Waleriusz – otrzymał zadanie dostarczenia jej do stolicy Imperium… (Mały kawałek marmuru, datowany na 172 r.p.n.e., opowiadający tę długą i skomplikowaną historię wystawiony jest w galerii epigrafiki Muzeum Archeologicznego w Delfach.)
  13. Ciekawostki ze starożytnej Grecji

    Założona w 369 r.p.n.e. przez Epaminondasa Messini - największe i najlepiej zachowane hellenistyczne miasto w Grecji, przetrzymywało w swoim skarbcu nie tylko kosztowności, ale też wstydliwe tajemnice. Okryty na Agorze miejskiej skarbiec miejski zrobił na archeologach wielkie wrażenie. Jest to podziemna szczelnie zamknięta i bardzo dobrze zabezpieczona konstrukcja. Przechowywano w niej sztaby złota i srebra, wszelkie kosztowności, monety z cennych kruszców, wojenne trofea i nadwyżki wynikające ze zbioru podatków. Nie ma wątpliwości, że ciemne pomieszczenie było skarbcem miejskim i nie przynależało do żadnej z miejskich świątyń. By absolutnie zabezpieczyć zawartość skarbca, kwadratowy otwór wejściowy szczelnie zamknięto za pomocą ogromnej kamiennej pokrywy ważącej 1,5 tony. W celu otworzenia miejskiego sejfu trzeba było użyć rodzaju dźwigu chwytającego żelazne ogniwo znajdujące się na wierzchu płyty zabezpieczającej. Ta unikalna konstrukcja oprócz wartości archeologicznej ma też znaczną wartość historyczną, Odnosi się bowiem bezpośrednio do dramatycznego końca wielkiego przywódcy Związku Achajskiego - Filopojmena z Megalopolis, który przeszedł do historii jako "ostatni z Greków", gdyż mówi się, iż po jego śmierci nikt godny na terenie Hellady już się nie narodził. Filopojmen był charyzmatycznym liderem achajskim, któremu udało się zjednoczyć niemal cały Peloponez. Jednakże dowodzący miastem Messini Deinokratos i jego zwolennicy zbuntowali się przeciwko Filopojmenowi mającemu wówczas już 70 lat. Mimo wieku starzec postanowił rozprawić się z rebeliantami. W trakcie bitwy Deinokratosowi udało się jednak schwytać Filopojmena, którego kazał uwięzić w najbezpieczniejszym miejscu polis – w skarbcu. Mocno schorowanego przywódcę Symmachii Achajskiej zmuszono do wypicia trucizny (183/2 p.n.e.). Przerost ambicji Deinokratosa zakończony nieuzasadnionym i barbarzyńskim aktem oznaczał koniec autonomii i siły politycznej Messini. Rozwścieczeni wiadomością o śmierci swojego przywódcy Achajowie zmusili miasto do bezwarunkowego poddania się. Deinokratos popełnił samobójstwo, natomiast jego współpracownicy zostali aresztowani i skazani na żałosną śmierć przez ukamienowanie. Wyrok na nich wykonał tłum ludzi, którzy przyszli na uroczystości pogrzebowe swego ukochanego przywódcy Filopojmena w Megalopolis. Dodajmy, iż honor sprowadzenia do ojczyzny zwłok „ostatniego z Greków” przypadł młodemu wówczas historykowi Polibiuszowi. Sami Messińczycy nie byli w stanie zaakceptować tragicznej śmierci jaka dokonała się w skarbcu ich miasta. Piękna konstrukcja znajdująca się w samym sercu polis straciła swoje pierwotne znaczenie i została opuszczona. Od tej pory zamiast kosztowności i łupów mieszkańcy Messinii do wnętrza „skarbca” wrzucali wyryte na ołowianych tabliczkach „katares” (przekleństwa), żeby zrzucić z siebie zły urok i poczucie winy, które wciąż ich prześladowało. Wybrali też inny przedziwny sposób, dzięki któremu zamierzali odpokutować wielki grzech i przywrócić miastu utracony honor – swoim dzieciom nadawali imię niesprawiedliwie zamordowanego przywódcy Symmachii Achajskiej! Świadczy o tym spis efebów z 70 r.n.e. znaleziony na stadionie miejskim Messini, w którym imię "Filopojmen" występuje nader często.
  14. Bezwstydny kubeczek Na pierwszy rzut oka to tylko niepozorny eksponat. Niby nic, a jak się dokładnie przyjrzeć - dostrzeżemy pokryte płaskimi reliefami naczynie (coś jak kubeczek do picia wina) zaopatrzone w szczególną wylewkę w kształcie… fallusa. Znaleziono je latem 1995 roku w obrębie starożytnej Agory w Salonikach. Wprawdzie, kiedy początkowo dokopano się do pomieszczeń łaziennych sądzono, że odkryto zwykłe termy rzymskie, jednak opisane znalezisko jednoznacznie wskazywało na odmienne przeznaczenie budynku. Datowany na I w.n.e. kubeczek przynależał do domu publicznego. Dodajmy – pierwszego, jaki odkryto w tym mieście. Dom schadzek był dwupiętrowym budynkiem na planie prostokąta. Na jego pierwszym piętrze znajdowała się sala, w której spożywano posiłki. Dalsze pomieszczenia, zaopatrzone w wszelkie udogodnienia, przeznaczone były na sale uciech, z których korzystali klienci. Jeżeli ktoś początkowo sądził, że samo znalezienie „zbereźnego” kubeczka nie wystarczy do ustalenia przeznaczenia budynku, to odkryte tu inne artefakty rozwiewają wszelkie wątpliwości. Odkopano ponad 500 innych podobnych naczyń ceramicznych i szklanych, figurki fallusów, nawet fragmenty w czegoś w rodzaju starożytnego wibratora (o ruchomych częściach!). Z naszego punktu widzenia kubeczek dekorowany jest niewinnymi motywami. Dla starożytnych jednak wyciśnięte na naczyniu ozdoby przedstawiające Merkurego, Wenus, liście winorośli, winogrona, ptaki i owady, to symbole nawiązujące do płodności i seksualności. O szczególnym wykorzystaniu naczynia świadczy jednak głównie wylewka-fallus oraz wyeksponowane poniżej jądra. Naczyń w kształcie fallusów, bądź przyozdobionych płciowymi organami męskimi chętnie używano w trakcie sympozjonów już od VI w.p.n.e. Przetrwały jak się okazuje do czasów hellenistycznych i rzymskich. Hetery piły wino z fallusokształtnych wylewek wprawiając w podniecenie uczestników biesiady. Najprawdopodobniej dom publiczny w Salonikach działał od I w.p.n.e. aż po I w.n.e., kiedy to został zniszczony w wyniku trzęsienia ziemi. Większość wymienionych znalezisk nadal przechowywanych jest w przepastnych podziemnych magazynach. Tylko wymieniony kubeczek stał się już oficjalnym eksponatem Muzeum Archeologicznego w Salonikach. Przewiduje się, że pozostałe "obsceniczne” rekwizyty o ściśle użytkowym charakterze, zostaną udostępnione w specjalnie do tego przeznaczonej sali muzealnej w podziemiach muzeum Starożytnej Agory. Z możliwością wstępu tylko dla osób pełnoletnich!!!
  15. Nowinki z wykopalisk

    Wrócę jeszcze raz do tematu, gdyż szukając imienia "Irakliotissy" (w temacie Eksponaty snują opowieści) natknęłam się na informację, iż została ona wystawiona w Muzeum Archeologicznym w Salonikach w ramach bardzo szczególnej ekspozycji. Była to letnia wystawa czasowa, której tytuł brzmiał "Stop kradzieżom starożytności". W trakcie jej trwania można było ogladać jeszcze 170 innych eksponatów pochodzących z nielegalnych wykopalisk. A to zaledwie kropla w morzu
  16. Bardzo chciałam Ci odpowiedzieć konkretnie. Naszukałam się i niestety nic nie znalazłam... Żadnego imienia, zero informacji... Spróbuję jeszcze jutro. Na pewno była to osoba wybitna, skoro postawiono jej pomnik. Sądzę, iż wniosek o sponsorowaniu Odeonu wysnuto na podstawie miejsca, gdzie posąg znaleziono. Ponieważ Rzymianie zostawili po sobie mnóstwo źródeł pisanych, na pewno gdzieś o tej kobiecie wspomnieli. (Na razie nie zastałam nikogo kompetentnego, kto mógłby odpowiedzieć na dręczące nas pytanie Liczę, że sprawa rozwiąże się początkiem przyszłego tygodnia, kiedy to pojawi się dyżurny archeolog.)
  17. Wykorzystywanie zabytków

    Niewiele, ale robią wszystko, żeby zachowało się to co jeszcze stoi. Poza tym Colosseum to też już jedynie skorupka! A ładnie obrobiona scena upadku Partenonu byłaby bardzo spektakularna :wink:
  18. Wykorzystywanie zabytków

    Dziękuję Wam za to, że dbacie bym nie poczuła się "autorką nieczytywanych postów"! To bardzo miłe z Waszej strony. Uskrzydla i... dowartościowuje A poważnie: rzeczywiście ciekawa sprawa z tymi obiektami ulegającymi katastrofom w filmach. To na ogół zawsze te same budynki/konstrukcje. Chodzi chyba o to, żeby pokazać, iż natura zniszczy każde dzieło człowieka, wszelkie przejawy jego pychy i dumy, wszystkie symbole wielkości cywilizacyjnej. Ciekawe dlaczego nie ma wśród nich zabytków starożytnych (z wyjątkiem Colosseum)? Widok walącego się Akropolu czy Wielkiego Muru Chińskiego jest zbyt mało atrakcyjny?
  19. Wykorzystywanie zabytków

    Był więc wielki zaszczyt ("Misja") i mały uszczerbek na honorze (porno) W sumie wyszło więc na zero. Fort nie doznał pewnie z tego tytułu żadnej inwazji w jego strukturę architektoniczną. Akropolowi i Knossos też trochę filmowej reklamy wyjdzie na dobre. Spinalonga została pięknie i bezbólowo rozreklamowana przez Victorię Hislop w książce "Wyspa". Czy mury twierdzy musiały jednak być dziurawione, tudzież - w innych momentach - zamurowywane, by zainstalować dzieła sztuki? Czy to jest w porządku i czy jest to jeszcze gdzieś stosowane? Podejrzewam, że w Knossos, czy na Akropolu nikt nie pozwoliłby na to. Dlaczego więc zgodzono się na Spinalondze? Bo "młodszym" zabytkiem jest? Znacie inne przypadki, gdzie uszkadza się zabytek w imię tzw. wyższego dobra?
  20. Nowinki z wykopalisk

    Niestety, kilka razy w miesiącu media greckie donoszą o nielegalnych wykopaliskach i pozyskanych na własną rękę artefaktach pochodzących nie wiadomo skąd. Ostatnio głośno było o człowieku, który na podwórku zrobił sobie prywatną wystawę ze starożytnych elementów architektonicznych (okolice Patras) i o innym przypadku, gdzie osoba nielegalnie handlująca antykami usiłowała upłynnić starożytne monety (rzecz działa się w Kilkis). Zdarzają się pokazowe akcje policji, w efekcie których starożytności są przechwytywane. Można się jednak domyślać jak wielka ilość artefaktów już nigdy nie trafi do muzeów, ale będzie zdobiła prywatne kolekcje w odległych krajach. Zdarzają się oczywiście zaplanowane kradzieże (typu ostatnia w Olimpii), które bardzo często robione są na zamówienie. Ale przeważają drobni "miłośnicy starożytności" sprzedający na czarnym rynku antyczną ceramikę lub monety. Dziwi mnie to, gdyż dużo za to nie dostaną, a wartość archeologiczna przedmiotów, które nie zostały znalezione przez naukowców in situ jest znacznie pomniejszona. Jak się domyślam lancasterze zaniepokoiło Cię użyte przeze mnie słowo "utrapione" Zastosowałam je celowo. To co z punktu widzenia archeologów jest wytęsknione i upragnione, to dla zwykłych obywateli Grecji jest właśnie “utrapieniem”, a bywa i przekleństwem. Właściciel działki, który w trakcie kopania fundamentów bądź innych działań natknie się na jakiekolwiek starożytności, ma obowiązek zgłosić ten fakt policji lub służbom archeologicznym. I wtedy dla archeologów zaczyna się raj (lub przynajmniej jego przedsmak), a dla właściciela działki piekiełko. Archeolodzy się cieszą, gdyż teoretycznie będą mieli zajęcie. Praktyka jest taka, że prac wykopaliskowych często nie ma kto fundować, więc i archeolodzy nie są opłacani. A właściciel działki może pożegnać się z możliwością kontynuowania prac budowlanych na kilka sezonów... No, chyba, że sam wykopaliska zasponsoruje Jak więc wygląda rzeczywistość? Zdarza się, że fundamenty kopane są nocą, żeby “jakby co” udawać, że niczego w ziemi nie było. Ogromna strata dla historii!!! Ale jaka ulga dla inwestora. Nie tylko zresztą dla niego, państwo z racji innych (ważniejszych) wydatków również opieszale podchodzi do swego zadania. A osób prywatnych, które wezmą na siebie ciężar finansowy wykopalisk archeologicznych w zamian za wyróżnienie typu tabliczka z własnym nazwiskiem przy eksponacie w muzeum – jak na lekarstwo. Zupełnie inny temat, to wielkie sieci hotelowe, które sieją spustoszenie na terenach nadmorskich, stawiając bunglowy i budując baseny wprost na ważnych lokalizacjach archeologicznych. Ale dlaczego tak się dzieje, chyba nikomu tłumaczyć nie muszę. Można do tych wywodów dorzucić jeszcze fakt, że Grecy mają luźne podejście do zabytków (choć przez prawo oczywiście termin ten jest ściśle określony!). Zapytano mnie kiedyś dlaczego piękne stare tureckie pomniki nagrobne walają się porozrzucane w okolicach Muzeum Archeologicznego w Heraklionie... A rzeczywiście tak jest! Cóż, oprócz wciąż żywej niechęci do wszystkiego co osmańskie zaważyło tu chyba powszechne wśród Hellenów odczucie, iż przedmiot mający 100-200 lat wcale nie jest taki stary
  21. Nowinki z wykopalisk

    Są takie miejsca w Grecji, gdzie właścicieli działek ziemskich ogarnia lęk na samą myśl o rozpoczęciu jakichkolwiek prac budowlanych. Strach o to, że już pierwsze wbicie łopaty w ziemię spowoduje, iż wynurzą się „utrapione” starożytności. Do takich terenów należy chociażby Hersonissos na Krecie czy Saloniki. Są jednak i takie regiony, gdzie odkrycie zabytków starożytnych sprawia archeologom miłą niespodziankę. Chociażby Rimokastro na Chios! Miejsce, któremu nikt nigdy się nie przyglądał i odpowiednio nie zajmował. Bo… wydawało się, że nie ma ku temu powodu… Założono błędnie, że sławetna niepłodna ziemia tej części wyspy nie mogła przecież sprzyjać osadnictwu i przyciągać ludzi. A jednak tu również coś się działo! W późnej starożytności (IV w.p.n.e. – okres rzymski) okolice Rimokastro znajdowały się w obszarze zainteresowania człowieka. Znaleziono tu sporo zabudowań świadczących niezbicie o sposobie życia i zawodzie, jakim parali się mieszkańcy, a byli oni głównie rolnikami i hodowcami zwierząt. Zaskoczeni mieszkańcy współczesnego Rimokastro twierdzą, iż co najmniej od początku XX wieku udają się tam tylko figi i gruszki tudzież winogrona, które - jak wiadomo - nie potrzebują żyznej gleby. Ponieważ w dniu dzisiejszym ziemie te są wyjątkowo nieurodzajne, nikt się nie spodziewał, iż kiedykolwiek zajmowano się tu rolnictwem na szeroka skalę. Ilość odkrytych zabudowań i artefaktów o przeznaczeniu rolniczym nie pozostawia jednak żadnych wątpliwości. W starożytności także musiało tu być bardzo dużo ogrodów, ale uprawiano również inne płody rolne. Ponieważ prace rolnicze prowadzone były na bardzo rozległym obszarze, archeolodzy sądzą, że posługiwano się w dużej mierze niewolnikami. Na podstawie sposobu stawiania budowli stwierdzono, iż najprawdopodobniej byli oni Karyjczykami.
  22. Zwierzaki

    Trzymajcie kciuki za Bazylkę...
  23. W Narodowym Muzeum Historycznym w Atenach, znanym również jako Muzeum Parlamentarne, zobaczyć można piękne popiersie boga wojny Aresa. Jako że wykonane jest w marmurze bardziej pasuje ono do sali rzeźb antycznych, a wystawione jest pomiędzy chorągwiami, bronią, a tradycyjnymi strojami z XIX wieku! Ten konkretny Ares nie jest bowiem zwykłą rzeźbą. Jest ozdobą dziobową statku, który brał udział w większości bitew Wielkiego Powstania Greków przeciw Turkom. Statku, który bohatersko przeciwstawiał się wrogowi, pomimo faktu, że stracił kapitana. Statek ten nosił nazwę „Ares”…. Żeby zrozumieć znaczenie galionu trzeba zapoznać się z historią statku, który zdobił i którego strzegł. W 1818 roku obywatel wyspy Hydra, kapitan Atanasios Tsamados, odebrał z weneckiej stoczni nowiutki statek. Wykonany był z drewna dębowego, miał pojemność ładunkową 350 ton i wyposażony był w 16 działek dla ochrony przed piratami. Jego załoga liczyła 82 osoby. To właśnie na dziobie tego nowego pięknego statku umieszczono aflaston boga wojny. Jego głównym zadaniem było strzec załogę jednostki przed zagrożeniami, gdyby zaś statek został przejęty przez wroga – stawał się trofeum. "Ares”, jak większość greckich statków handlowych tego okresu, brał udział w walkach narodowowyzwoleńczych. Najwznioślejsze strony jego historii zapisały się w połowie marca 1825 roku, kiedy to załadowany po brzegi amunicją przeznaczoną dla powstańców w Patras pojawił się mimo wszystko w porcie w Pylos, aby pomóc bronić miasto oblegane przez 10-tysięczną armię Egipcjan. Po wysadzeniu na brzeg nielicznych żołnierzy mających pomóc oblężonemu miastu „Ares” zdecydował się pozostać „na stanowisku”. W dniu 26 kwietnia, dowodzący Egipcjanami Ibrahim Pasza postanowił wzmóc działania w porcie Pylos. W trakcie starć jakie się wtedy wywiązały dowodzący „Aresem” Anastasios Tsamados poniósł śmierć. Ale dzielny statek nie wycofał się z bitwy - jego stery zdążył przejąć kapitan innej jednostki. Dopiero po czasie podjęto decyzję o przedarciu się „Aresa” i dwóch innych łodzi poza linię wroga i ostateczne wycofanie ich z portu w Pylos. Podczas tej akcji najbardziej ucierpiał „Ares”, to na nim skoncentrował się atak okrętów egipskich. Przez trzy godziny „Ares” był celem zawziętego ostrzału wroga. Załoga zadecydowała, że gdyby statek miał dostać się w ręce żołnierzy Ibrahima, zostanie wysadzony. Przygotowano w tym celu beczki z prochem. Jednakże „Ares” uszedł cało z tarapatów dzięki wybuchowi niespodziewanego pożaru na wrogim okręcie, co spowodowało zamieszanie w szeregach Egipcjan. Bohaterskie czyny „Artesa” zostały docenione. Młode państwo greckie zakupiło legendarną łódź w 1829 roku. Wyremontowano ją, przemianowano na „Atenę” (również bogini wojny, ale jakby bardziej przez Greków lubiana ) i wykorzystywano jako okręt szkoleniowy Akademii Marynarki Wojennej. Jednak dwadzieścia lat później, "Ares" powrócił do swojej historycznej nazwy i po długiej ciężkiej pracy okrętu szkoleniowego w 1900 został na stałe zakotwiczony w porcie Poros, gdzie tym razem funkcjonował jako szkoła kadetów marynarki. „Ares” nie przegrał żadnej bitwy oprócz tej ostatniej - walki o przetrwanie. Mimo wielu protestów nikt nie zdołał utrzymać go przy życiu, kiedy okazało się, że z powodów ekonomicznych staruszka nie można dłużej finansować. W 1921 roku zatopiono go z wszelkimi honorami w okolicach Salaminy. Pozostał po nim jedynie marmurowy galion z dumą opowiadający o wielkości statku, któremu ongiś patronował.
  24. Sentencje greckie o sporcie

    No i niestety niczego ciekawego nie znalazłam... Wymienione wyżej maksymy delfickie raczej do sportu się nie odnoszą. Idąc za sugestią W. Osterloffa mogę tylko napisać, iż powiedzonko "W zdrowym ciele zdrowy duch" bliskie jest greckiej idei "kalos k'agathos" (czyli piękny fizycznie i dobry duchowo). Wprawdzie w "Państwie" Platon wspomina o tym, że ludzie nie umiejący pływać są jak barbarzyńcy i nie należy im powierzać stanowisk państwowych podobnie jak nieumiejącym czytać. Ale nie zostało to ujęte w formie sentencji. Ezop natomiast był dokładnie przeciwnego zdania. Twierdził iż "Duchowa doskonałość jest lepsza od fizycznej". Pamiętać jednak należy, że Platon parał się sportem (był zapaśnikiem, pięściarzem, gimnastykiem), natomiast Ezop był człowiekiem ułomnym fizycznie, na dodatek niewolnikiem, któremu z racji stanu uczestniczyć w igrzyskach sporotwych nie było wolno... Jak widać nawet w starożytności dużo zależało od subiektywnego punktu widzenia.
  25. Sentencje greckie o sporcie

    To sentencja z sanktuarium delfickiego. Brzmi ona: ΜΗΔΕΝ ΑΓΑΝ (Miden agan),co słusznie przetłumaczyłeś jako "Nic ponad miarę" Inne bardzo znane "powiedzonko" delfickie to: ΓΝΩΘΙ ΣΕΑΥΤΟΝ (Gnothi seavton), czyli "Poznaj samego siebie" Obie dotyczą Delf, więc jeśli można je odnieść do jakichś igrzysk, to tylko do tych poświęconych Apollinowi. A były to igrzyska pytyjskie, w których skład wchodziły konkursy śpiewu i wszelkie inne agony muzyczne. Więc tak naprawdę mało miały wspólnego ze sportem sensu stricto. Ale popchnęło mnie to do przewertowania książek o sporcie w starożytnej Helladzie Efekty postaram się przedłożyć jutro. Mam nadzieję, że coś wyszukam...
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.