Ciekawe opinie tu czytam ale to chyba normalne, że każda postać historyczna, a zwłaszcza tak dla nas ważna wywołuje tak skrajne oceny. Według mnie warto ją oceniać także przez pryzmat otoczenia, w tym - innych potencjalnych chętnych do włożenia korony.
Na ile skuteczniejszy okazałby się kuzyn - A.K. Czartoryski czy jego ojciec - obaj znacznie od młodego stolnika bogatsi (fakt, że głównie dzięki małżeństwu Augusta Cz. z młodą Sieniawską, wdową po Denhoffie), znaczniejsi też rodem ( nie musieli na siłę tworzyć genealogii herbu Ciołek grzebiąc w... starożytności) i obaj na stołkach - stolnik, cóż to jest?
Bogactwo, stosunki zwiększają niezależność, ale czy potrafią osłonić przez zakusami obcych? Wątpię, skoro każde ze stronnictw marzące o usadzeniu własnego kandydata na tronie, szukało wsparcia na owych obcych dworach: Familia w Moskwie, Branicki w Wersalu, jeszcze inni w Saskonii. I już tu chyba popełniliśmy nasz największy błąd: obcy decydowali ponad naszymi głowami, komu oddadzą nasz kraj... Wolna elekcja okazała się w naszym przypadku puszką Pandory. Tak zwany ciag dalszy był już jedynie smutną tego konsekwencją.
Stanisław Leszczyński - Francja i Szwecja na zmianę forsowały starszego pana, oba kraje jak widać - bez większych efektów (ciekawe, że mało kto pamięta, że teść Ludwika XV wzamian za koronę był gotów oddać to i owo terytorialnie szwedzkiemu Karolowi; gdyby transakcja doszła do skutku o I rozbiorze można by mówić znacznie wcześniej )
Obaj Sasi do tronu doszli dzięki Rosji, i tak dalej... Trudno się dziwić, że Stanisław Antoni poszedł tą samą drogą - w kraju nad Wisłą nie było już możliwe dojście do władzy o własnych siłach bez groźby wojny domowej...