To ja też się wypowiem co do mojego poglądu na obowiązek (a może nie) głosowania.
Wielokrotnie podczas wyborów telewizje pytają wyborców dlaczego poszli na wybory. Odpowiedź pada zawsze ta sama- "spełniłem swój obowiązek obywatelski". I teraz powstaje pytanie, czy takie stwierdzenie jest słuszne. No z punktu widzenia prawa- na pewno nie. Ale abstrahując od kwestii prawnych... Kiedy słyszę, że ktoś spełnił swój obywatelski obowiązek bo poszedł na wybory i zagłosował, to mnie od środka skręca. Wybory odbywają się dzięki temu, że przeszłe pokolenia wywalczyły nam niepodległość i szeroko rozumianą demokrację. Istotą demokracji jest wolność, tak samo zresztą wolność jest istotą wyborów. Wolność nie powinna przybierać postaci obowiązku. Może się tak zdarzyć tylko wówczas gdy nasza wolność wkracza w sferę wolności innych jednostek. We wszystkich pozostałych przypadkach człowiek może postępować według swojej woli. Nie ma zatem obywatelskiego obowiązku głosowania, a jedynie obywatelskie prawo głosowania. Mogę iść na wybory, ale nie muszę. Brak obecności na nich też jest objęty wolnością. Może negatywnie świadczyć o naszej świadomości polityczno- społecznej, ale też nie zawsze. Wtedy gdy brak obecności na wyborach jest świadomy, również mamy do czynienia z zachowaniem obywatelskim. Zachowanie to wszak nie tylko działanie, ale także zaniechanie. A najbardziej irytują mnie ludzie, którzy idą na wybory i oddają pusty głos. jaki jest tego sens? Afiszowanie siebie, jako tych aktywnych społecznie? Nie na tym wybory polegają. Jeżeli ktoś się decyduje w nich uczestniczyć, to niech czyni to naprawdę a nie tylko pozornie.