Złomiarz
Użytkownicy-
Zawartość
107 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Złomiarz
-
Otóż właśnie o tym mówię. Wczuwając się w psychikę ludzi tamtej epoki mogę uznać,, że śpiewanie pieśni kościelnych, a już tym bardziej części mszy, poza świątynią byłoby mocno nie na miejscu. Z pieśni ludowych właściwie nie zachowało się nic, na szczęście mamy jednak sporo zachowanej muzyki dworskiej, także tej o tematyce religijnej. Trudno mówić o jakimś konkretnym charakterze. Z pewnością od muzyki kościelnej odróżniało ją występowanie instrumentów, które umożliwiały zastosowanie akompaniamentu harmonicznego czy burdonu. Występowała skomplikowana wielogłosowość (od połowy XIVw. dzięki traktatowi rs Nova Guillame'a de Machaut), rytm, Często śpiewano w językach narodowych. Najlepiej chyba będzie polecić portal oferujący darmowe mp3 kilku zespołów muzyki dawnej jako wstęp do poszukiwań, choć przyznam, że zbiór ten jest nieco ubogi i nie brak w nim wykonań nie przypominających w niczym tych, które mogły mieć miejsce w średniowieczu (nie polecam zespołu Estampie, brzmi przepięknie ale jest mnóstwo dowodów na to, że tak nie grano). Koniec gadania i do rzeczy, zachęcam do słuchania jako że charakter muzyki naprawdę ciężko ubrać w słowa: http://www.warownia.pl/D-Bibl/Spisbib.htm Do wywodu o metrach dodam, że metra zupełnie przypominające te dzisiejsze narodziły się wraz z piętnastowiecznym tańcem włoskim. Nazywano je od nazw kroków, które mogły być wykonywane w takt muzyki o danym metrum i można je spokojnie przetłumaczyć na dzisiejsze 4/4, 6/8 itp.
-
Powiem tyle: pierwsze słyszę. Chyba trzeba dokonać analizy źródeł bo mamy wersję przeciwko wersji. [ Dodano: 2008-09-17, 10:43 ] Scholastyki się nie studiowało, to jedynie metoda przestawiania tez i udowadniania ich. W gruncie rzeczy scholastyka ogranicza się do wdrażania studentów w pewien tryb operowania definicjami, cytatami i pisania rozpraw (kwestii) na dane tematy. Tak, był ten sam. Zastosowanie filozofii do teologicznych rozważań to raczej domena pierwszych filozofów chrześcijańskich. Potem filozofia przyrody przynajmniej częściowo poszła swoją drogą, choć logika i retoryka oczywiście pozostały narzędziami teologów (czasami odwoływali się także do geometrii) Gdy mówi się, że "kładziono nacisk na filozofię", to tak, jakby istniała jakaś dziedzina wiedzy poza nią. Wszystkie nauki były określane wspólnym mianem filozofii zgodnie z antyczną definicją tego słowa. Poza filozofią istniała jedynie techne-sztuka, jednak była ona domeną ludzi pracujących fizycznie i w żaden sposób nie nadawała się do nauczania w tak poważnej instytucji jak uniwersytet a jej poznawanie nie licowało z godnością prawdziwego poszukiwacza mądrości.
-
Ależ broń Boże. Liczne traktaty powtarzają ten sam schemat tworzenia metrum. Bez zgłębiania się w szczegóły powiem, że cała nuta (longua) mogła dzielić sie na 2 lub 3 breve, każda z nich na 2 lub 3 semibreve, każda z nich na 2 lub 3 digiti. W zależności od tego, czy podział przebiegał jak 3 na 3 na 3 na 3 czy 3 na 2 na 3 na 3 lub 2 na 3 na 2 na 2 itd w różnych kombinacjach wyróżniano metra o różnych dziwnych nazwach, w które przyznam nie wgłębiałam się. Achillesie och Achillesie. Popularność muzyki kościelnej z racji religijności epoki? Niestety gubimy tutaj i nie rozumiemy ważnej kwestii:muzyka kościelna była wykonywana tylko jako element nabożeństw. Istniała także cała twórczość poetów świeckich dotycząca tematów religijnych jednak nie była to pod względem formalnym w żadnym wypadku muzyka kościelna, nie była chorałem. Śpiewający monopoliści-mężczyźni? Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie nawet jak ktoś mógł wpaść na tak szalony pomysł. Błagam, powiedz mi skąd to wziąłeś. Dla obalenia tej strasznej tezy podam jedynie trzy pojęcia: zakony żeńskie, trobairitz i ductie. (Dla wyjaśnienia: ductia to taniec wykonywany przez kobiety przy akompaniamencie śpiewu i bębna, trobairitz to śpiewająca poetka a zakony żeńskie to chyba rozumiesz). I mała wstawka z teorii nauk pomocniczych historii i analizy źródeł: czemu zakładasz, że wykonania Bogurodzicy są dobrym odtwórstwem? Czy to, że często nagrywają ją chóry męskie znaczy, że w oryginale tylko faceci ją śpiewali? Czy więc fakt, że w 99% filmów król Artur nosi zbroję płytową oznacza, że istniała ona w VIII w.? Usunąłem tylko argumenty personalne w 3. akapicie, żeby nie było przeciwko regulaminowi forum (Konstytucji). // Nar
-
Obyczajowość w średniowieczu - kontrolowanie społeczeństwa?
Złomiarz odpowiedział Narya → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Bo pisaliśmy jednocześnie -kiedy zaczynałam, Twojego postu jeszcze nie było. Dobra, ustosunkowuję się: co do zakazów czy nakazów noszenia tego i owego były tak często powtarzane że jest niemal oczywiste, że były notorycznie ignorowane. Podobnie z ustawami antyzbytkowymi. Niedzielny zakaz handlu - ok, punkt dla Ciebie. Nie pomyślałam o tym. Kary za przeklinanie - marginalny ewenement. To, że istnieli ludzie którzy wcale tak często w mszach nie uczestniczyli więc nie podlegali wspomnianej przez Naryę kontroli. Ruch kluniacki zaś miał za zadanie odnowę religijności wśród duchownych i reformę życia monastycznego. Nie słyszałam, by kluniacy katechizowali odludzia za bagnami. -
Studenci byli uważani za osoby duchowne, choć nie przyjmowali święceń. E tam nie można było. Dokonywano ich regularnie od XIII wieku. Poza tym studenci uczestniczyli w praktykach wakacyjnych u boku wybranego mistrza. Widzę, że trochę się tu poplątało z terminologią. A więc tak: Na początkowym etapie słowo "universitas" czyli "ogół" oznaczało coś w rodzaju cechu mistrzów i uczniów. Cechy te zostały powołane w celu wywalczenia większych praw we wspólnotach miejskich dla osób, które przybywały tam z daleka w poszukiwaniu wiedzy bądź uczniów i jako nie-obywatele nie mogli oddziaływać na życie miasta. Później w istocie każdy szanujący się "uniwersytet" musiał posiadać wydział sztuk wyzwolonych, teologii a także medycyny i prawa. Studia wyglądały nieco inaczej niż to sobie wyobrażamy- adept na uczelni nie musiał posiadać żadnego przygotowania poza znajomością łaciny w mowie i piśnie. Początkowo wstępował na wydział sztuk wyzwolonych. Dzielone są one na trivium (obejmujące właściwie metody nauki) oraz quadrivium (to, co dziś określilibyśmy naukami ścisłymi-tak tak, muzyka była nauką matematyczną). Naukę można było zakończyć ze stopniem bakałarza bądź postarać się o tytuł magistra, który uprawniał (choć nie był ściśle koniecznym warunkiem) do studiów na wydziale teologii, prawa lub medycyny.
-
Szczerze mówiąc nie wiem, co to ma do rzeczy ale wyjaśnię - trivium i quadrivium to nieco sztuczny podział tzw. siedmiu sztuk wyzwolonych, czyli tak naprawdę właśnie owej antycznej spuścizny pielęgnowanej na uniwersytetach od XIIw. Wszystkie sztuki wyzwolone były nauczane właśnie na tych uczelniach jako studia pierwszego stopnia i nie wymagały specjalnego przygotowania. Absolutnie nie jest tak, jak sądzą niektórzy - że trivium uczono się w szkole katedralnej a potem z papierkiem poświadczającym ukończenie kursu szło się na uniwersytet by studiować quadrivium. Przeniosłem wątek o szkolnictwie do odpowiedniego tematu. // Nar
-
Instrumenty muzyczne - do pracy czy w celach rekreacyjnych?
Złomiarz odpowiedział Narya → temat → Nauka, kultura i sztuka
Organy rzeczywiście istniały jako jedyny instrument dozwolony w liturgii. Popularna była także ich przenośna odmiana mini - portatyw lub organetto. http://pl.wikipedia.org/wiki/Portatyw Co do reszty instrumentów bardzo przyjemnym kompendium wiedzy, zawierającym zdjęcia, próbki dźwięku i opisy jest ta stronka: http://www.music.iastate.edu/antiqua/instrumt.html Jeśli chodzi o samo nazewnictwo, to często nie ma zgodności co do określania danego instrumentu tą czy inną nazwą. Wiele z określeń zależało od regionu. Najwięcej zamieszania jest z instrumentami stroikowymi - wszystkie zasadniczo składały się z drewnianej nóżki-przebierki z czarą głosową (rozszerzona na końcu drewniana rurka z dziurkami do zatykania palcami) oraz trzcinowego stroika. Mogły posiadać tzw. windcap (dodatkowy element osłaniający stroik tak,że usta grającego nie dotykały go) lub nie. I tutaj właściwie jest najważniejsza różnica. Kortholty, kornamuzy i rauschpfeife posiadały windcapy, szałamaje nie, krzywuły czasami. Na pozostałe różnice składały się: kształt czary głosowej, rodzaj stroika, wielkość...Jednak tutaj te rozróżnienia nie są tak definitywne. Wszystkie wymienione instrumenty posiadają podobne brzmienie. Ewenementem jest krzywuła, której nóżka jest zagięta: http://www.music.iastate.edu/antiqua/crumhorn.htm -
Świadomość ludzi średniowiecza
Złomiarz odpowiedział Narya → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Rzeczywiście, przy założeniu, że Bóg istnieje ze 100% pewnością jedynie kara piekła i Sąd wydaje się straszny. Można wyciągać także wnioski idące w przeciwną stronę - ludziom średniowiecza nie znany był lęk przed nieznanym kryjącym się w śmierci, towarzyszący dziś wielu z nas. Zwyczaj kupowania odpustów, pielgrzymek mających na celu skrócenie mąk czyśćcowych o tyle i tyle lat oraz zapewniania odpustów przez papieży przy różnych okazjach może naprowadzać na inną myśl - zapobiegliwi starali się oszukać śmierć, oswoić ją, handlować z nią, a właściwie z tym, czego się bali, czyli Sądem Ostatecznym. To zabieg niemalże mogący być przedmiotem zainteresowania psychologów jako jeden ze sposobów radzenia sobie z lękiem. -
Obyczajowość w średniowieczu - kontrolowanie społeczeństwa?
Złomiarz odpowiedział Narya → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Oj, mówiłam, że moja teza nie odnosi się do reżimów. Są to zjawiska lokalne i zależne jedynie od jednej/kilku postaci o silnych osobowościach, zdolnych do organizacji i kontroli aparatu przemocy. Administracja kościelna rzeczywiście powstawała od podstaw, ale np. filozofia "chrześcijańska" już nie. Zdumiewające jest, ile w filozofii tej teocentrycznej epoki wpływów a właściwie kontynuacji myśli antycznej, głównie arystotelizmu i neoplatonizmu ("Średniowieczne podstawy nauki nowożytnej" E.Grant). Uczestnictwo w mszach wcale nie było tak powszechne, liczne protokoły z wizytacji zdradzają, że zdarzały się parafie funkcjonujące bez duszpasterza całymi latami. Na wsi mimo wszystko księży było za mało, w wielu słabo zamieszkałych regionach msze odbywały się rzadko i wielu chłopów mogło spokojnie do końca życia czcić krasnoludki i drzewa. Edukacja... Tylko początkowo edukacja należała do szkół katedralnych, później rzeczywiście mogły zapewniać podstawowe wychowanie ale ukończenie takiej szkoły nie było warunkiem wstąpienia na uniwersytet. Chociaż uniwersytety w pewien sposób "podszywały" się pod instytucje kościelne, wielu magistrów sztuk wyzwolonych, by rzec to łagodnie, niezbyt przejmowało się naukami Kościoła, tak nauczano i nikt właściwie nie mógł temu przeszkodzić. Śpiewy podczas mszy, muzyka liturgiczna... To margines działań społeczeństwa. -
Stół średniowiecznego człowieka
Złomiarz odpowiedział Narya → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Franciszek Kusiak, "Rycerstwo średniowiecznej Europy łacińskiej", rozdział pt. "Polowania". Nie brak cytowanych tekstów z epoki, przytaczanych praw i ustaw. Wydaje mi się, że coś na ten temat pisze Denis Hay w "Europie w XIV i XV wieku" ale że książka ta jest teraz na wypożyczeniu nie dam się za to zabić. -
Świadomość ludzi średniowiecza
Złomiarz odpowiedział Narya → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Szczerze mówiąc nie wiem, czy barok nie dorównywał pod tym względem omawianej epoce. To właśnie z tej epoki pochodzi cały kult śmierci - odpowiednie wiersze, liczne utwory religijne, malarstwo trumienne... Jednak nie kładzie się na to takiego nacisku, ponieważ są ciekawsze aspekty baroku. Tak naprawdę w rozumieniu religijności przeszłych epok współczesnemu człowiekowi może pomóc wiadomość, że ateizm także musiano wynaleźć. Przed XVIII wiekiem praktycznie absolutnie wszyscy uznawali istnienie Boga za pewnik. Mogli grzeszyć, wątpić w Jego dobroć, nienawidzić go, sprzeciwiać się, poszukiwać potępienia, ale nikt poważnie nie negował samego istnienia Boga. Właśnie w takich społeczeństwach rozwijała się sztuka, nauka, filozofia... -
Stół średniowiecznego człowieka
Złomiarz odpowiedział Narya → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Oczywiście, że mógł, ale jeśli został złapany płacił za to głową. Chłopi mieli prawo polować jedynie na szkodniki: wilki, a w Polsce także na zające. Wszystkie jelenie, tury, żubry, cietrzewie, daniele, łosie i inne zwierzaki w państwie początkowo należały do króla, a w miarę umacniania się rycerstwa władcy byli niejako zmuszeni do cedowania praw do swojej zwierzyny na swoich wasali. Zabicie jelenia w lesie było kradzieżą i za to odpowiadał przyłapany na polowaniu chłop. Oczywiście, że Kościół wprowadzał powszechne zakazy spożywania mięsa w okresie postu, ale nie dowodzi to wcale, że niższe warstwy mogły na co dzień zjadać świeże combry i szynki. Zakazy jako takie musiały być powszechne bo dotyczyły członków Kościoła, którymi zasadniczo byli wszyscy prócz Żydów. Po drugie, jak już mówiłam, pewne produkty zwierzęce dostępne były dla chłopów a post zakazywał także ich spożywania. -
Obyczajowość w średniowieczu - kontrolowanie społeczeństwa?
Złomiarz odpowiedział Narya → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Moim zdaniem sukces Kościoła Katolickiego polega właśnie na tym, że od wieków mówi ludziom to, co chcą usłyszeć. Nie inaczej było i w Wiekach Średnich. Głodni ziemi wojacy nie mieli gdzie podziać rozpierającej ich energii? Papież posłał ich na krucjatę. Żydzi zaczęli się podejrzanie bogacić? Rzucono na nich oszczerstwa, powodując szybkie reakcje żądnych ich krwi mieszczan. Z pewnością biskupi i księża mogli się pokusić o odrobinę sprawnej psychomanipulacji, jednak w gruncie rzeczy społeczeństwo w całym swym bogactwie charakterów jest niezmiernie trudne do kontrolowania i właściwie tylko wykorzystanie i tak panujących trendów daje szanse na zaistnienie. -
Instrumenty muzyczne - do pracy czy w celach rekreacyjnych?
Złomiarz odpowiedział Narya → temat → Nauka, kultura i sztuka
Klawesyny nie. Klawesyn to XVII-XVIII wiek. Lista instrumentów jest bardzo długa, lecz występowało wiele podobnych, opartych na tym samym pomyśle, które różniły się tym, że występowały w różnych regionach. W muzyce liturgicznej użycie instrumentów prócz organów i dzwonków było zakazane. Znajdowały zastosowanie wyłącznie w muzyce świeckiej - pieśniach, tańcach i fanfarach. Generalnie warto zacząć od podziału według rodzaju instrumentu: Perkusyjne: bębny dwumembranowe (tarabany i tapany), jednomembranowe ramowe (podobne do dzisiejszych bodhranów) i nakery (małe kotły). Do tego dzwonki, janczarki i takie tam przeszkadzajki. Zastosowanie - właściwie wszędzie, od muzyki dworskiej do ludowej, głównie do tańca chociaż stosowano je też do dodania dramatyzmu przy śpiewaniu poematów. Strunowe: Smyczkowe: fidel i rebek, właściwie porównywalne z dzisiejszymi skrzypcami, do muzyki dworskiej, tańca i pieśni. Korbowe: lira korbowa. jedyny instrument strunowy korbowy. raczej w muzyce ludowej Szarpane lutniokształtne: lutnia od XIIIw, wcześniej cytola i kobza (obie podobne do gitary) Zastosowanie: muzyka dworska, głównie pieśni. Szarpane harfokształtne: harfa prostokątna (wczesne średniowiecze) i gotycka (podobna do dzisiejszej, późne czasy) Uważane za najszlachetniejszy instrument, stosowane przy wykonywaniu pieśni. Psalterium, cymbały - podobnie akompaniament przy śpiewie. Dęte Dęte drewniane bezstroikowe: flety, dwojnice, głównie w tańcach. Dęte drewniane stroikowe: szałamaje, kornetto, rauschpfeife (od XVw) krzywuły, kortholty, bombardy. Bardzo głośne instrumenty o charakterystycznym brzmieniu, nadawały się do akompaniamentu do tańca w dużych salach i na fanfary. Oprócz tego znano wiele odmian dud i tzw. bladder pipe - mini dudy z małym workiem ze świńskiego pęcherza i jednym dronem skierowanym w dół. Dęte blaszane - tak je można określić, choć nie koniecznie musiały być wykonane z blachy, lecz dźwięk wydobywało się podobnie- "pierdząc" ustami do ustnika. Tutaj znajdą się rogi, cynki, lizardy i serpenty. Oczywiście powyższy przewodnik ma charakter wprowadzenia a nie przemowy ex cathedra. Mam nadzieję, że razem uda nam się rozwinąć tę myśl. Acha. Ja gram na fletach, fletach alikwotowych, szałamai, darabuce i psalterium. -
Ten argument jest akurat nie powiem o kant czego roztrzaskać. W zazdrości chodzi o pewność ojcostwa i miłość nie ma tu wiele do rzeczy. Małżeństwa ustalane przez rodziców? Może między koronowanymi głowami. Instytucja dworu istniała między innymi po to, by młodzi mogli się poznawać i zakochiwać w sobie, a jedyną przeszkodą do wydania córki za danego młodzieńca byłaby d.r.a.s.t.y.c.z.n.a przepaść finansowa. Podobne rozterki zdarzają się i dziś, bo miłość miłością a jeść trzeba i wiadomo, że właściciel banku nie odda córki kasjerowi z supermarketu. Jedyną różnicą była być może bliskość małżonków - każde bardziej szanowało prywatność drugiego, w późnym średniowieczu często miewali osobne sypialnie a mąż musiał prosić żonę o pozwolenie na nocne odwiedziny. Dama miewała swoje dwórki a pan-rycerzy, i to z nimi przebywali przez większość dnia, dzięki czemu być może nie nudzili się sobą tak szybko. Znane są zresztą przykłady małżeństw rycerzy z mieszczkami, co świadczy o tym, że mezalians nie był tak straszny. Wśród chłopstwa sytuacja była jeszcze lepsza, kobieta dłużej (do 20-25 roku życia) pozostawała panną i wychodząc za mąż często przenosiła się do innej wioski. Miała z pewnością czas upatrzyć sobie wybrańca na spotkaniach podczas świąt czy wolnic. Romeo i Julia...utwór napisany w XVI wieku, rozgrywający się w czasach, o których autor nie miał pojęcia (XI-XII wiek) czego wielokrotnie dowiódł pisząc inne dramaty osadzone w tych realiach i będący dramatem na temat czegoś, co w czasach odbiorców miało być niespotykane jako dowód w dyskusji o realiach średniowiecza? I to taki zasadniczy... Puella: 1) epokowy=doniosły, przełomowy, a nie "związany z epoką" 2) źródeł maluczko mamy = jak sie nie szuka, to się nie ma 3) zakaz miłości? Drodzy moi, pozwólcie, że z tym stwierdzeniem nie będę się rozprawiać, bo każdy chyba przyzna, że nie warto.
-
Obyczajowość w średniowieczu - kontrolowanie społeczeństwa?
Złomiarz odpowiedział Narya → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
A jak wyobrażasz sobie ustalanie i kontrolowanie zachowań przez kogokolwiek? Zakaz przeklinania? Tańce tylko we wtorki między 5 a 8 godziną dnia? Dojąc krowę ustawiamy mućkę pyskiem na Mekkę? Zachowania dzielą się na 3 zasadnicze dziedziny: gospodarcze(praca, handel), ludyczne(w tym miłość) i kultowe. Kościół mógł wpływać tylko na zachowania kultowe a i to z początku szło mu kiepsko o czym świadczy raczej chłonięcie przez Chrześcijaństwo kultów pogańskich niż ich wykorzenianie. Handlem i pracą kierował rynek, pogoda, zmęczenie, zabawą-nastrój, okazja... I tak było i będzie zawsze i wszędzie, chyba,że ktoś wprowadza ostry reżim, ale takie sytuacje na ogół nie trwają dłużej niż 50 lat. -
Ubiory i moda w średniowieczu
Złomiarz odpowiedział Narya → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
To znaczy, że wcześniej była odzowną częścią? Broń Boże... Ktokolwiek spędził jeden dzień w ciuchach historycznych wie, że bez koszuli nie da rady. Chodzi tu o względy czysto higieniczne, lnianą koszulę można prać po każdym użyciu, wełnianej sukni - nie. To po pierwsze primo. Po drugie primo ukazywanie ciała kiedyś a dziś to dwie różne bajki. Skromność wprawdzie nakazywała zasłanianie ciała od ramion do kostek, ale można to było uczynić tkaniną tak cienką, że było widać nawet kształt sutków (archeologia eksperymentalna). Po drugie kobiety od XIV w. celowały w cięciu sukni tak, by tylko niewielka część dekoltu i piersi była ukryta. Teraz trochę systematycznego ujęcia. Modę epoki charakteryzuje dosłownie jedna rewolucja dokonana w XIIw. Wynaleziono krój. Wcześniej każdy nolens volens owijał się luźno ciętym workiem, bo po prostu nikt nie wiedział, że sposób wycięcia materiału może pozwolić dopasować strój do sylwetki. O elegancji stroju decydowała tkanina i dodatki. Dopasowanie do sylwetki odbywało się dzięki wiązaniu luźnego stroju - bliaud - krajką pod biustem i na biodrach, co optycznie zwężało talię. W XIII wieku wciąż w dobrym tonie było noszenie szat luźnych, ale pod spód zakładano już wygodne, w miarę dopasowane suknie spodnie. Krój pozwalał na wygodę obcisłego stroju, a kształty "maskowano" dodatkową luźną suknią wierzchnią. Kroje szat w dalszym ciągu wspólne były dla wszystkich warstw społecznych, a króla od żebraka odróżniał rodzaj tkaniny. Modna była sylwetka smukła, kolumnowa - bez specjalnych zwężeń ani wypukłości, za to znamionująca wiotkość i szczupłość. XIV wiek to rewolucja obyczajowa na miarę bikiniarstwa. Kobiety zdjęły suknie wierzchnie i ukazały obcisłe suknie odsłaniające ramiona i nie pozostawiające wyobraźni pola do popisu. Modna stała się sylwetka kobiety o mocno zaakcentowanych piersiach i biodrach (podkreślanych dodatkowo pasem), szczupłych rękach i krótkich nogach. Optycznie wydłużano odcinek od stanu do bioder. Powoli zaczęto akcentować brzuch. Kroje strojów szlachty zaczęły się odróżniać od strojów mieszczaństwa i chłopstwa. Od przełomu XIV/XV w. zaczyna panować kolejna moda, będąca połączeniem popisu bogactwa i kultu płodności. Suknie dworskie szyte są z gigantycznych ilości materiału, posiadają imponujące treny i szerokie rękawy. Pas jest zapinany już nie na biodrach ale pod biustem i spina sute fałdy materiału tak, że w sylwetce tworzy się charakterystyczna "ciąża" - tkanina zbiera się na brzuchu tworząc ten efekt. Przy długich nogach i imponującym brzuchu reszta kobiety powinna pozostać drobna i niezauważalna. Modna jest mała głowa, wąskie ramiona, małe piersi, długa szyja. Druga połowa XV wieku nieco odchudziła sylwetkę, lecz zasadniczy trend pozostał ten sam - mało u góry, dużo na dole, pas wysoko. Powyższe opisy odnoszą się już tylko do sukni dam, mieszczki i chłopki nosiły proste suknie podobne do XIVwiecznych- obcisłe górą, szerokie i fałdziste dołem. Długość i obfitość materiału w sukni ma także znaczenie praktyczne. W czasach, gdy noszenie bielizny (gaci) nie było powszechne (choć oczywiście w razie potrzeby kobiety nosiły coś na kształt bokserek lub fig) długa, szeroka suknia zapewniała dyskrecję podczas dosiadania konia, przeskakiwania przez płot czy chodzenia po drabinie, stąd brak wampowskich rozwiązań w stylu "syreni ogon", które w XIV w. niewątpliwie by się pojawiły, gdyby względy praktyczne na to pozwalały. -
Stół średniowiecznego człowieka
Złomiarz odpowiedział Narya → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Ciężko mówić o tym, co jedli ludzie średniowiecza bez precyzowania,o kogo nam chodzi. Podział społeczny był chyba najbardziej jaskrawy w kwestii odzienia i jadłospisu. Nie będę pisać traktatu bo to temat rzeka, ale wartoporuszyć chyba kilka wspomnianych tu kwestii. -Piwo- nie było trunkiem ale napojem, który piły także dzieci i kierowcy. Znano dwie odmiany: najpopularniejsza, bez chmielu (wprowadzonego w XV w.) na słodzie pszennym, bez gazu,słodkie i słabe (2-3%) oraz mocniejsze, nie wiem jak warzone, dochodzące do mocy dzisiejszych piw. -Mięso - tylko szlachcie wolno było polować, więc tylko oni żywili się dziczyzną. Z racji opłacalności mięso zwierząt hodowlanych trafiało przeważnie na stoły mieszczaństwa. Pożywieniem biedaków były flaki i inne odpady, względnie ryby. -Jedzenie rękoma - w opisach dworskich uczt pojawia się częstokroć wspomnienie o osobie, która przed danym gościem "kroiła nożem" Była to funkcja bardzo zaszczytna, ale dla mnie jest nieco niejasna. Być może osoba ta przygotowywała małe kęsy mięsa, które obsługiwany mógł nabić na koniec noża i na raz wziąć do ust. "Bezkształtne"dania, takie jak kasze z sosami jedzono oczywiście łyżkami. -Miód- nie przesadzajmy z jego popularnością. Miód pszczeli (nie trunek) był tak drogi,że za obrabowanie pasieki w Polsce groziła kara śmierci. -Ubóstwo menu - to, że nie znano pomidorów, ziemniaków, marchwi, pietruszki,sałaty, kukurydzy, kalafiorów,wanilii, truskawek, bananów, kiełbas i całego szeregu innych środków spożywczych nie oznacza, że menu było ubogie. Znano z kolei cały szereg zapomnianych dziś rodzimych chwastów, jak brukiew, liczne odmiany rzepy, owoce leśne, wiele grzybów, jedzono też tak zdumiewające rośliny jak pokrzywy, ostrożeń warzywny, czy dziewięćsiły. -
Świadomość ludzi średniowiecza
Złomiarz odpowiedział Narya → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Cóż, Aleksandra zaprezentowała pogląd lansowany w szkołach, jednak nie zapominajmy, że omawiając daną epokę na lekcji nauczyciel skupia się przede wszystkim na tym, co ją wyróżniało pośród innych. Przy okazji średniowiecza mówi się o ascezie i literaturze parenetycznej, przy okazji renesansu o fascynacji Antykiem a przy Oświeceniu o nauce i ateizmie. Ale chyba nikt naprawdę nie wierzy, że w XVIw. każdy znał Cycerona na pamięć i miał w domu amorka wykopanego z ruin Rzymu a w XVIIIw. każdy był niewierzącym fizykiem bądź biologiem. Dlaczego więc wierzymy, że w wiekach V-XV każdy był świętoszkowatym fatalistą? Słuszne wydaje się mówienie o co najmniej kilku "epokach" w ramach średniowiecza. Pierwsze wieki upłynęły pod znakiem z jednej strony adaptowania myśli antycznych filozofów do chrześcijaństwa i godzenia dorobku cywilizacji Rzymu i Grecji z Objawieniem, z drugiej strony pod znakiem szerzenia chrześcijaństwa wśród ludów barbarzyńskich. To okres prawdziwych burz intelektualnych i pierwszych poważnych herezji, które od późniejszych wymysłów Husa czy Karatów różniły się tym, że nie okrzepli jeszcze w rozumieniu Pisma teologowie tak naprawdę sami nie wiedzieli, co z nimi zrobić. Kolejne wieki to czas wojen i wyciszenia aktywności intelektualnej. W wiekach IX-XI nie brakło niepokojów a ideałem był silny wojownik. Brak jeszcze etosu rycerskiego, kultu dam czy jakichkolwiek ambicji intelektualnych wśród szerszych mas społeczeństwa. Władca dzierżący władzę silną ręką jest jedyną osoba potrafiącą zapewnić poddanym spokój, więc władza jest stosunkowo silna, choć w epoce tej papiestwo stara się ugryźć jak najwięcej władzy dla siebie. Ten kult siły i wojny samo przekłada się na religijność - dominują przedstawienia Chrystusa Pantokratora i Chrystusa Zmartwychwstałego. W literaturze prym wiodą opisy wojen, przewag bitewnych i bohaterskich czynów. Wieki XII-XIII to złoty wiek średniowiecza. Ustabilizowanie sytuacji politycznej na kontynencie (co nie oznacza, że brakło wojen, ale każdy wiedział przynajmniej, jakich granic broni) i dobrobyt spowodowały rozbudzenie na nowo apetytów intelektualnych, początkowo jedynie wśród duchownych i ścisłej elity "inteligentów", jednak pragnienie mądrości stopniowo opanowywało szersze masy mieszczan i rycerzy. Nauka rozwija się stosunkowo swobodnie i w ramach filozofii przyrody forsowane są czasami tezy sprzeczne z Objawieniem. Miasta stają się ośrodkami wyzwolonej myśli filozoficznej i azylem ludzi poszukujących mądrości - powstają szkoły katedralne i uniwersytety. Dwory z kolei to kolebka etosu rycerskiego, dobrych manier, kultu kobiety. Powstają dzieła literackie opiewające czyny legendarnych władców, lecz także dworską miłość, kształtuje się grupa trubadurów i minnesaengerów. Bliższe zapoznanie się z kulturą Islamu to wielki skok w ewolucji myśli średniowiecza. Arabska medycyna i matematyka przyspieszają rozwój tych dziedzin wiedzy w Europie, a liczne zachowane przekłady dzieł antycznych na arabski są z kolei tłumaczone na łacinę i stanowią potężny zastrzyk wiedzy dla filozofów tej epoki. Panuje zachwyt wiedzą i przekonanie, że rozumem można ogarnąć cały świat. Przy zachowaniu pokory wobec Boga człowiek pozostawia Mu panowanie w niebie, sam zaś stara się podbić i opanować Ziemię. Religijność staje się liryczna i pełna słodyczy, przekonania o miłości Boga. Dominują przedstawienia Matki Boskiej z Dzieciątkiem. W połowie XIV wieku nadchodzi załamanie. W ciągu kilku lat umiera co trzeci Europejczyk. Wielu ludzi przekonanych jest, że to zapowiadany koniec świata - upada wiara w moc człowieka i dobroć Boga, religijność staje się pełna dramatyzmu, ludzie wolą widzieć Chrystusa cierpiącego na krzyżu, sami także umartwiają się, popadają w fanatyzm bądź tracą wiarę. Kościół po raz pierwszy przeżywa poważne zachwianie swojego znaczenia wobec poważnych przeciwników - Jana Husa i Johna Wiklefa. Poza teologią filozofia traci na znaczeniu i z wieków XIV-XV pochodzi niewiele doniosłych dzieł. Czarna Śmierć to także wstrząs dla gospodarki. Ziemia tanieje, bo nie ma jej kto uprawiać, wobec czego rycerstwo traci na znaczeniu. Posiadanie wielu wiosek już nic nie znaczy. Podobnie jest w sferze militarnej - zastosowanie piechoty sprawia, że taka formacja jak ciężka jazda przestaje mieć rację bytu. Rycerze z panów świata stają się śmiesznymi kukiełkami w rękach losu. Odchodząc z areny militarnej zajmują się bądź sferą finansową, poświęcając się handlowi i hodowli, bądź kulturą dworską, do karykaturalnej przesady doprowadzając wypracowane we wcześniejszych wiekach formy. Jak rzekł wielki mediewista, Jan Huizinga, rycerstwo "konało przy blasku fajerwerków" Upadki wielkich i szybkie bogacenie się małych przekonują ludzi o niestabilności podziału społecznego. Miasta bogacą się w imponującym tempie i to właśnie na patrycjuszy spada obowiązek kształtowania nowej epoki. W prawdziwym kotle przemian gospodarczych, społecznych i światopoglądowych, w którym ustalony od wieków porządek nie tyle się rozpada, ile staje się na tyle plastyczny, że po 100 latach przemian bez wyraźnego przełomu właściwie nie można do poznać, wszystkie dotychczasowe formy społeczne doznają niesamowitego przerostu bądź zupełnie upadają. Tak zwana Jesień Średniowiecza jest jednym z najbardziej dramatycznych i dynamicznych okresów w dziejach Europy. Wydaje mi się, że dowiodłam, iż nie można mówić o jednym poziomie świadomości, o jednym prądzie myśli bądź o jednej sytuacji społecznej przez cała długą epokę. To tylko pobieżne i powierzchowne ujęcie, nie uwzględniające różnic i światłocieni występujących jednocześnie w danym okresie na obszarze Europy- różnic pomiędzy regionami, warstwami społecznymi itd. Nie uwzględniłam obecności Arabów i Żydów, wpływu Bizancjum, obecnych w XIII w. herezji i ruchów religijnych, sporów wokół sytuacji kobiet, wojen o prawa mieszczan ani buntów chłopskich. Uwzględnienie tych wszystkich okoliczności mogłoby doprowadzić do jednego wniosku - nie można mówić o żadnej myśli przewodniej średniowiecza, nie da się go podsumować, ani w dwóch zdaniach ani w wielotomowej rozprawie. -
ależ skąd, każdy mężczyzna jest narcyzem, a nie każdy jest metroseksualny. To jak z prostokątem i kwadratem. Marcyz>metroseksualista. Zbiór metroseksualistów należy do zbioru narcyzów.
-
True... True... Zadbany mężczyzna to mężczyzna męski. Niestety zbyt mocno chcąc o siebie zadbać sięgają oni przeważnie do metod stosowanych przez kobiety (tlenione włosy, makijaż) i tutaj wkrada się zniewieścienie.
-
Nauczyciele homoseksualiści, propagowanie homoseksualizmu
Złomiarz odpowiedział Tomek91 → temat → Matura z historii, olimpiady i studia historyczne
Dobry chwyt - naprawdę nie spotkałam się z podawaniem numeru artykułu w "Lancecie" przy tego typu pogawędkach. Co do tolerancji i akceptacji - to ostatnio modne i często przywoływane rozróżnienie, który nie każdy rozumie. Niewiele ma wspólnego z uznaniem homoseksualizmu za zaburzenie lub nie, bo tutaj głos ma raczej WHO. -
Nauczyciele homoseksualiści, propagowanie homoseksualizmu
Złomiarz odpowiedział Tomek91 → temat → Matura z historii, olimpiady i studia historyczne
Równie dobrze można by się zastanawiać, czy jakikolwiek nauczyciel rozbudzony seksualnie (czyli de facto jakikolwiek człowiek w ogóle, bo osób aseksualnych jest b. mało) powinien uczyć w podstawówce - przecież może propagować seks, nie można przecież dopuścić do kontaktu dzieci z osobą, która ma doświadczenia i myśli o seksie zapewne kilka razy dziennie. Nie rozumiem, dla czego większości osób homoseksualista kojarzy się z rozerotyzowanym, nieprzyjemnie wyglądającym i chcącym wszystkich przerobić na swoją modę "pedałkiem", lub rozwydrzoną, brzydką i zawsze na wpół nagą "lesbą". Tj. podejrzewam, że ogromną rolę odgrywa fakt, że właśnie takie osoby pokazuje się, lub też pokazują się same - w mediach, na paradach, afiszują się ze swoją odmiennością na ulicy. Najbardziej przekonującym argumentem za tym, że homoseksualista to zwyczajny człowiek, jest fakt, że statystycznie jest ich około 3%, a więc gdyby każdy odpowiadał temu stereotypowi, osoby zgodne z podanym powyżej opisem widywałoby się znacznie częściej, niż to ma miejsce. Nie rozumiem też, co ma oznaczać stwierdzenie "propagowanie homoseksualizmu" - jeśli nakłanianie do tolerancji, uświadamianie uczniów na wychowaniu seksualnym, jaka jest istota tego zjawiska, to próby zakazu przekazywania takich treści są oburzające. Jeśli chodzi zaś o "nawracanie" dzieci na homoseksualizm, to nie wyobrażam sobie czegoś takiego, bo każda osoba, która ma choć blade pojęcie na ten temat (a większość homoseksualistów raczej ma) wie, że jest to zaburzenie wrodzone, i że nie da się, poprzez perswazję, medycznie czy jakkolwiek inaczej zmienić orientacji seksualnej człowieka. Jeżeli jednak miałoby dochodzić do takich prób, to oczywiście takiego nauczyciela należy ukarać. -
Z tego, co udało mi się ustalić, w chrześcijańskiej Europie stosowano jedynie tortury mechaniczne i termiczne, by tak to ująć. Należy przy tym wyróżnić tortury mające na celu wymuszenie zeznań, i bolesne sposoby wykonywania wyroku śmierci - były to dwa różne zestawy zabaw. Wszelkie opowieści o szczurach, wężach, bambusach i kroplach wody należy łączyć z Dalekim Wschodem, o ile w ogóle są prawdopodobne.
-
Nie tylko wygwizdać. Pewien kat (Krakowski - Wrocławski - nie pamiętam), który do pracy przystąpił po pijanemu, za błąd zapłacił utratą pracy.