Skocz do zawartości

master86

Użytkownicy
  • Zawartość

    91
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez master86

  1. Absolutnie nie mam nic przeciwko takim rekonstrukcjom. Co więcej, jest to bardzo dobre posunięcie, szczególnie dla młodego pokolenia, a młody człowiek więcej zapamiętuje dzięki obrazom niż suchemu wykładowi. Co do oburzenia Fotygi i spółki... "nie ważne co mówią, ważne żeby mówili". Robienie tematu na siłę, nic więcej.
  2. Książka, którą właśnie czytam to...

    Za sobą mam Skrwawione ziemie Timothy'ego Snidera. Bardzo ciekawa książka o ludobójstwie w okupowanej przez nazistów i sowietów Europie Środkowowschodniej. Jak skutecznie udowadnia autor, ludobójstwie o podłożach ekonomicznych. Powoli kończę Stalin. Dwór czerwonego cara Simona Montefiore. Książka na pewno bardzo dobra, choć wydaje się ciut słabsza od Stalin. Młode lata despoty. Najbardziej podoba mi się styl autora, przywodzący na myśl powieści sensacyjne. Dlaczego polscy autorzy tak nie piszą? Czytałem "Utopię nad Wisłą" Dudka i Zblewskiego, poczytywałem fragmentaycznie "Pół wieku dziejów Polski" i "Wojnę polsko-jaruzelską" Paczkowskiego i kilka innych rzeczy (np. "Auschwitz. Nazistowski obóz śmierci i" publikacje z IPN-u)... Wszystko pisane według schematu: daty, fakty i postaci. Suchy wykład, nic ponad to.
  3. Zapraszam na Allegro. Książki z prywatnej kolekcji. - "Druga wojna światowa w fotografiach" - "Historia Trzeciej Rzeszy": http://allegro.pl/druga-wojna-swiatowa-dwie-ksiazki-i2217353466.html - F.Ryszka "Państwo stanu wyjątkowego" - H.Olszowski - "Historia nauki w upadku" - W.Shirer - "The Rise and Fall of the Third Reich" http://allegro.pl/trzecia-rzesza-historia-prawo-ideologia-i2218071327.html
  4. Czym piszecie/robicie notatki?

    Czytając książki raczej nie robię notatek (a jak jestem zmuszony, to na osobnej kartce). Do pisania używam zawsze długopisu, zaś na studiach robię notatki na laptopie. Nie wiem, czy to przez przyzwyczajenie, ale o wiele szybciej stuka mi się na klawiaturze. Poza tym pisanie odręczne jest dla mnie zwyczajnie męczące (chyba kwestia odzwyczajenia się od ręcznego pisania - ach ta komputeryzacja).
  5. Książka, którą właśnie czytam to...

    Jestem po lekturze Goebbelsa Ralfa Georga Reutha. Książka wciągająca, a postać ministra propagandy nie mniej ciekawa. Równolegle czytam Kardynała z Kremla Toma Clancy'ego, a po skończeniu Goebbelsa mam dylemat: zacząć czytać trzeci tom biografii Hitlera Kershawa, biografię Himmlera Petera Padfielda, czy dla porównania z Reuthem - Wojnę Goebbelsa Irvinga...
  6. Opowieści z Narnii vs. Władca Pierścieni vs. Harry Potter

    Władcę Pierścieni czytałem cztery razy, film zaś widziałem... bez przesady: kilkadziesiąt razy. Kocham jedno i drugie, mimo różnic. Świetni aktorzy, muzyka, plenery i widowiskowe efekty specjalne. Jest to jeden z tych filmów, którego magii uległem. Kocham go i tyle. Opowieści z Narnii nie czytałem i oglądałem tylko pierwszą część filmu. Przyjemnie spędziłem przy nim czas, choć to raczej bajeczka dla dzieci. Nie mniej, podobał mi się. Harry Potter - oglądnąłem (pod małym "przymusem") trzy pierwsze części filmu. Generalnie nie podobały mi się. Trochę tandetne, wypchane efektami specjalnymi filmidło. Owszem, Władca Pierścieni też jest wypchany efektami, ale posiadają jakąś taką magię i spójność, która nie pozwoliła mi się oderwać od filmu. Co do książek o HP - nie czytałem i nie przeczytam za nic w świecie.
  7. Niestety nie wiem, nie potrafię na to odpowiedzieć. Te ogólnikowe informacje zaczerpnąłem z Historii społecznej Trzeciej Rzeszy. Jeśli nie miałeś okazji zetknąć się z tą książką, to traktuje ona ogólnikowo o najróżniejszych aspektach życia w państwie nazistowskim. Nie było tam szczegółowych informacji na temat tych "podręczników". Co do kalendarza nazistowskiego: wiem tylko tyle, że obejmował on głównie święta mające związek z rozwojem ruchu nazistowskiego między rokiem 1919 a 1933 plus święta z okazji m.in. dnia matki, dnia pamięci bohaterów, święta pracy, urodzin Hitlera itp.
  8. Czy zauważyłeś, że nie wspomniałem o żadnych podręcznikach? I czy zauważyłeś czym się posiłkowałem? Czy to jest forum dyskusyjne do luźnej dyskusji, czy jakieś forum naukowe, na którym trzeba szastać na lewo i prawo przypisami z archiwalnych dokumentów i specjalistycznej literatury? Chciałem swoją wypowiedzią zacząć dyskusję, a nie prowokować jakiś głębokich naukowych rozważań.
  9. Poniżej zamieszczam fragment swojej pracy proseminaryjnej, dotyczący ogólnie Bund Deutscher Mädel. Równolegle do HJ powstała organizacja dla dziewcząt składająca się z Jungmädel (dla dziewcząt do czternastego roku życia) oraz dobrowolną Glaube und Schönheit (Wiara i piękno), do której najwięcej dziewcząt zapisywało się między 17. a 20. rokiem życia. Jungmädel miała te same zadania co Jungvolk, czyli wpajanie ideologii. Zajęcia obejmowały m. in. nauki na pamięć wiadomości o czołowych nazistach, kalendarza świąt nazistowskich, a także zwrotek hymnów Deutschland, Deutschland über alles oraz Horst Wessel Lied. Wykładano informacje o mniejszościach niemieckich za granicą oraz analizowano zapisy traktatu wersalskiego. Do obowiązków w Jungmädel należało sprzątanie i słanie łóżek podczas pobytów w schroniskach młodzieżowych oraz pakowanie ekwipunku. Glaube und Schönheit rozszerzała zakres działania o prowadzenie gospodarstwa domowego oraz znajomość mody i etykiety. Negatywny wizerunek BDM, jaki się z czasem pojawił, wiązał się, tak jak w przypadku HJ, z pogorszeniem zachowania się dziewcząt i ze spadkiem prestiżu organizacji – na porządku dziennym były publikacje zdjęć dziewcząt bezproduktywnie spędzających ze sobą całe dni. Pojawiły się też jawne kpiny na temat organizacji o charakterze seksualnym. Skrót BDM zaczęto tłumaczyć jako Bobi druck mich - „Obejmij mnie, kochanie”; nie było to bynajmniej bezpodstawne – starsze dziewczyny często brały udział w programie Lebensborn, promującym pozamałżeńskie związki. Przypisy do fragmentu tekstu pochodzą z: Grunberger R., Historia społeczna Trzeciej Rzeszy, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994, LeBor A., Boyes R., Przeżyć w Trzeciej Rzeszy, Klub dla Ciebie, Warszawa 2002.
  10. Książka, którą właśnie czytam to...

    GP_mars: również czytałem Trzecią Rzeszę Michaela Burleigh. Bardzo ciekaw rzecz. Aktualnie: Ian Kershaw - Hitler, t.1 Hybris oraz t. 2 Nemezis. Absolutnie genialna książka!
  11. Czy grozi nam dezalfabetyzacja?

    A w praktyce uczniowie i tak wiedzą, co chcą wiedzieć. Może czas, żeby szkoła nie wyglądała, jak taśma produkcyjna w fabryce Forda, a zaczęła rozwijać ludzi zgodnie z ich preferencjami? Nie mam żadnych, ale to żadnych umiejętności matematycznych. Jakby mi ktoś dał dzisiaj zadanie (nawet najprostsze) z matematyki, fizyki czy chemii, to bym zapytał, czy na głowę nie upadł. Niby podstawy, ale jakoś nie czuję się źle z tą niewiedzą, bo wiem, że nie jest mi ona do szczęścia potrzebna. To fakt. Co więcej: matura się zmienia, w pewnym sensie podejście się zmienia do tematu matur, np. tzw. matury ustne - zdajesz z tego, z czego chcesz zdawać. To i lektury powinni (choćby w pewnym stopniu) się zmienić i iść z duchem czasu i zainteresowaniem młodych ludzi. Możesz nie czytać lektur, a maturę i tak (za pewne) zdasz. Obecnie matura to nie jest żadne mission impossible. A i na studia dostać się obecnie to też nie jest jakąś niemożliwością... A po co komukolwiek, nie siedzącemu w temacie, znać różnice między teatrem edwardiańskim a greckim? Z głodu umrze nie wiedząc tego? Posiadanie wiedzy dla samego posiadania, czy zaśmiecane głowy niepotrzebnymi rzeczami? Niech się tym zajmują eksperci. Tak samo, jak nie każdy kierowca zna się na naprawie auta. Samochód - normalna rzecz, a przeciętny Kowalski go nie naprawi. Nikt z tego nie robi problemu.
  12. Czy grozi nam dezalfabetyzacja?

    Kto powiedział, że ze starożytności czy oświecenia? Nie może być coś współczesnego toczącego się w tamtych czasach? Starożytność? Całkiem ciekawe są "Inne pieśni" Jacka Dukaja, choć to fantastyka. Starogrecki świat, który funkcjonuje wedle wyobrażeń starożytnych filozofów. Nie ma tam znanych nam praw fizyki a forma i materia Arystotelesa. Wogóle to jest gdybanie. Do niczego nie prowadzi stwierdzenie "podaj przykłady" - każdy może być mądry. Grunt to zacząć działać a nie stwierdzić, że ludzie mało czytają i nic nie robić, aby to zmienić. Dyskusje niczego nie zmienią. Niech czytają literaturę współczesną, fantastykę, thriller, przygodowe... Sądzisz, że wszyscy z wypiekami na twarzy biorą do ręki takie "Pana Tadeusza"? Albo "Mistrza i Małgorzatę"?
  13. Czy grozi nam dezalfabetyzacja?

    Tak, jak pisał kolega kilka postów wyżej - szkolne lektury nie zachęcają do czytania. Lektury powinny iść z duchem czasu a nie, jak to ma miejsce sztywne trzymanie się ciągle tych samych pozycji od dziesiątek lat. Ja również nie czytałem lektur w szkole. Zawsze czytałem to, co mnie interesowało, a obecnie nie mam jakiegoś wstrętu do książek. Wydaje mi się, że po części za tę sytuację odpowiada polityka edukacyjna rządu. Światłym ministrom i "ekspertom" wydaje się, że najlepiej wiedzą, co młodzi mają czytać. Kiedyś rozmawiałem o tym ze znajomym; odpowiedź była następująca: lektury odzwierciedlają epoki omawiane na j.polskim, a że epoki są ciągle te same to i lektury się nie zmieniają. Dla mnie to błędne koło: zmienia się nastawienie ludzi, chcą czytać coraz to inne rzeczy, niektóre bardziej na czasie, niektóre mniej. A jeśli ciągle będzie się bazować na tych samych książkach i nie pójdzie się z duchem czasu, to do niczego się nie dojdzie. Potem przekłada się to na coraz starszych ludzi - czytanie z niezrozumieniem, analfabetyzm wtórny i oto efekt: zamiast instrukcji otrzymujemy hieroglify, które część osób na pewno nie zrozumie.
  14. Jakiego rodzaju książki czytacie najchętniej?

    Lubie różne książki: - przeważnie historyczne, głównie poświęcone Trzeciej Rzeszy, - z fantasy/s-f: Wiedźmin, książki w świecie Diuny, ostatnio zasmakowałem w Jacku Dukaju, - thrillery: bardzo rzadko, jak coś wpadnie w ręce: Dan Brown, Douglas Preston, Lincoln Child, Thomas Harris.
  15. Biblijny potop prawda czy bajka?

    Witam. Również pozwolę sobie zabrać głos. Osobiście uważam, że potop miał miejsce. Woda jest symbolem m.in. oczyszczenia, ma uniwersalne znaczenie niezależnie od tego, jakiej kultury dotyczy. Uważam, że jest to dowód na wiele lokalnych potopów przedstawianych przez różne kultury (Chińska, Indyjska, obie Ameryki, kultura chrześcijańska). Myślę, że traktowanie potopu przez pryzmat którejś z kultur jest bezcelowe, bo jest to rzecz uniwersalna w różnych mitologiach. Posłużę się przykładem: piramidy. Występują w różnych regionach świata: Ameryka, Azja, Afryka. Czy to dowód na to, że mieszkańcy tych kontynentów mieli ze sobą jakiś kontakt? Czy może jest to dowód na uniwersalność dążeń starożytnych do dosięgnięcia bogów. A kwestia tego, że potop był globalny? Dla starożytnych Greków całym światem było Morze Śródziemne. Może potop opisany jako globalny z punktu widzenia starożytnych jest faktycznie lokalnym z naszego punktu widzenia?
  16. Książka, którą właśnie czytam to...

    Jak przeczytasz to napisz, proszę coś więcej. Miałem tę pozycję kiedyś na oku, ale były inne priorytety
  17. Wychowanie seksualne w szkołach

    Wiecie... ja uważam, że tego typu przedmioty nigdy nie będą poważnie traktowane. I nic tego nie zmieni. Młodzież jest, jaka jest i za X lat inna nie będzie. Patrząc w przyszłość to już sam wolałbym porozmawiać o tym z własnym dzieckiem niż bym miał to powierzyć szkole. I pozostaje przy tym, co pisałem w poprzednim poście: kiedyś tego typu przedmiotów nie było i wszystko było ok. Ponadto: "gdy poznasz swoją drugą połowę sami ocenicie co i jak robić, na co sobie pozwolić a na co nie".
  18. Wychowanie seksualne w szkołach

    Właśnie to jest ciekawe... Im więcej się mówi o antykoncepcji i im częściej się np. rozdaje prezerwatywy i tabletki, tym "rzekomo" więcej tych ciąż... A co samego "przedmiotu"... miałem to w liceum kilka lat temu. Nic konkretnego się z tego nie dowiedziałem. Zajęcia prowadzone przez starą pannę, wszyscy udawali powagę a prawda jest taka, że o tego typu rzeczach ludzie dowiadują się sami: czy to z internetu czy od rówieśników. Oczywiście tego typu "wiedza" może być zniekształcona, ale efekt jest taki, że gdy poznasz swoją drugą połowę sami ocenicie co i jak robić, na co sobie pozwolić a na co nie. Dla mnie ten przedmiot to kolejna próba ingerencji państwa w prywatną sferę człowieka. Kiedyś tego typu przedmiotów nie było i ludzie jakoś normalnie funkcjonowali. Nawet na lekcjach biologii ten temat jest robiony po łebkach. Szczególnie, gdy nauczycielka jest młoda i początkująca Podsumowując: przedmiot zbędny i niepotrzebny.
  19. Książka, którą właśnie czytam to...

    Secesjonista: a co z nią nie tak? Napisz coś więcej, gdyż również mam ją w planach na przyszłość.
  20. Przepraszam, przepraszam... a posłanka Lewandowska z Samoobrony
  21. Wizerunek wodza w propagandzie nazistowskiej i stalinowskiej

    FSO: nie wziąłem tego pod uwagę, choć co nieco o ZSRR i Stalinie czytałem. Mea culpa. Morał z tego taki, że trafił swój na swego.
  22. Wizerunek wodza w propagandzie nazistowskiej i stalinowskiej

    W Trzeciej Rzeszy postać wodza wywodziła się z tradycji romantycznej, ludowej i po części tradycji militarystycznych z czasów cesarskich. Często wykorzystywano różne formy słowa völkisch- "ludowy" w odniesieniu do tradycyjnych wywodzących się z "woli ludu" form rządów. W Rosji Radzieckiej jej odpowiednikiem był narodnost'- naród/narodowy (poza tym zna ktoś może inne charakterystyczne cechy ideologi i propagandy w ZSRR?). Najważniejszymi cechami propagandy nazistowski i kultu/wizerunku Führera były: - wódz wywodził się z "ludu" (znów völkisch; Hitler urodził się w gospodzie, jego ojcem był urzędnik niższego szczebla), - przyszły führer był tzw. żołnierzem frontowym, czyli uczestnikiem Wielkiej Wojny; wielu późniejszych sympatyków i członków NSDAP uczestniczyło w pierwszej wojnie światowej, - w wyniku kryzysu gospodarczego Hitler postrzegany był jako mesjasz, który zwróci narodowi dumę i wielkość, - Hitler był też ukazywany jako nieskazitelny, nieosiągalny dla kobiet, "boski" symbol; często ludzie rozczarowani rządami nazistów i postępowaniem lokalnych "partyjniaków" było przekonanych, że Hitler o niczym nie wiedział. W skrócie: Hitler w propagandzie był ukazywany jako nieskazitelny, szlachetny mesjasz. Wszelkie niespełnione obietnice były usprawiedliwiane przez zwykłych obywateli jako skutek sabotażu ze strony zepsutych urzędników partyjnych knujących za jego plecami. Sporo o tym jest w książce Iana Kershawa Mit Hitler. Polecam.
  23. Gestapo

    Oto cytat: Źródło: L.Rees, Naziści. Ostrzeżenie historii, Prószyński i S-ka, Warszawa 2005, s.63.
  24. Homoseksualizm w Rzplitej

    Witam. Nie wiem ile w tym prawdy, ale na studiach od jednego z wykładowców usłyszałem, że ponoć nasz król Henryk Walezy paradował po Wawelu w damskich ciuszkach
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.