Skocz do zawartości

lotherlohan

Użytkownicy
  • Zawartość

    168
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez lotherlohan


  1. Witam;

    lotherlohan: ech... no nic, znów porządkujemy:

    1. Euro, drahma czy złoty - jako waluta nie robi różnicy w kraju. Jest to "wsjo rybka". Obecnie waluta, czy pieniądz papierowy nie jest sam w sobie wartością [dajmy na to moneta złota, srebrna etc.], lecz umownym określeniem tejże wartości. Dla przykładu - wartość banknotu 100 zł wynosi tyle, bo taka jest umowa między nami, a bankiem, między nami a kupującym, gdyż realna wartość tego banknotu wynosi powiedzmy 1,20 złotego [m.in. z tego powodu, że nastąpił gwałtowny napływ złota / srebra i nastąpiło zachwianie realcji między nimi nastąpiło w XVI w na zachodzie gwałtowne załamanie cen -> O.T.]. Złoty jest tak samo umowny jak dolar, korona, funt czy muszelki wyspy rajskiej...

    2. To w jakim stanie jest gospodarka nie zależy w znaczącym stopniu od tego jaka jest waluta w kraju. Zależy od tego jaką jest gospodarka w danym kraju, czy duży jest popyt wewnętrzny [porównaj Polskę i Słowację], czy zewnętrzny i co jest hitem eksportowym. Wyjaśnienie - świat jest między sobą tak powiązany że 9/10 dóbr ma surowce z innego kraju, co oznacza że wahania waluty są bardzo kosztowne. Gdzieś o tym pisałem.

    3. To, że Polska nie odczula kryzysu wcale nie wynikalo, z faktu, że osłabil się złoty, tylko z tego jaką mamy gospodarkę. Oficjalne szacunki mówią o tym że min 1/4 - 1/3 gospodarki to szara strefa. Co oznacza, że m.in. są to nieewidenchjonowane przychody, wydawane na rynku na zakup towarów i dóbr, oszczędzane etc. Przy kryzysie ilość "lewych" dochodów zmienia się raczej in plus, zmienia się także ich przeznaczenie z pozycji "oszczędności" przechodzą do pozycji "wydatki konieczne", utrzymując popyt na niezmienionym poziomie [lub niewiele niższym, w Polsce - jego zwiększenie bylo niewielkie...]. Pozwala to na niewielkie odczuwanie kryzysu.

    4. Należy rozdzielić Euro od Grecji - to że Grecja jest w kryzysie nie ma wiele wspólnego, że jest tam Euro. Dzięki Euro widać włąśnie wszystkie blędy jakie tam popelniono, bo wiadomo że to nie sila waluty spada, ale gospodarka. Poza tym oslabienie waluty pozwala na spokojniesze stosowanie terapii w gospodarce, lecz zamazuje przyczyny [bo niby jest kryzys ale towar się sprzedaje]. Euro jako waluta ponadnarodowa - zmusza do rzetelnego rozliczenia się z przyczynami kryzysu.

    5. Czym innym jest wpompowanie miliradów Euro przez najbogatsze kraje [zresztą bzdura do potęgi] a czym innym osłabienie watości Euro. Przykłąd: jeżeli kraj ma dochodu PKB 1000 jednostek to zadlużenie 60% jest 600, a mając dotychczasowego długu 480 - można jeszcze wpompować 120... Jeżeli PKB jest 200... to nieco wyższe zadlużenia sprawia, że kwoty są śladowe. Z boku: takie pompowanie pieniędzy sprawi, przy braku granic, że ludzie wydadzą je na dobra trwałego użytku, co oznacza, że zarobią firmy ulokowane w krajach gdzie się je robi - n.p. Fiat w Tychach czy Opel w Gliwicach, a niekoniecznie owe pieniążki pójdą na lokalny rynek.

    pozdr

    1) Zimbabwe się umówiło ze ich walutą będzie lecieć?

    2) skoro gospodarka nie zależy od waluty to po co euro?

    3) szara strefa nie ma nic do rzeczy ludzie kupują to co tańsze, a nie by wspierać szarą strefę

    4) nikogo jak na razie Euro do tego nie zmusiło, proszę poczytać jakie deficyty maja Niemcy i Francja a jakie są wymagane

    5) to jak ludzie wydają pieniądze to zagadka, w USA mieliśmy paru noblistów z dziedzin ekonomii a kraj się wywalił jak długi. Nie da się przewidzieć jak zachowają się ludzie. To największa głupota ekonomii.

    CO 10 lat jakiś kryzys, a co rok nobel z ekonomii....


  2. Spadek ludności Sparty wiązałbym z dwiema przyczynami,

    1) wojna koryncka i jej dogrywka pod Leuktrami, w całości wg niektórych autorów , mogły spowodować, śmierć,

    ponad połowy Spartiatów (w sumie jaki problem, bo przecież pozostali mogli mieć po dwie, trzy żony i by nadrobili w pokolenie braki demograficzne). A gwóźdź do trumny to Macedończycy.

    2) złamanie etosu. Spartanie za cenę niewygód, rezygnacji z normalnego życia, byli hegemonami i najlepszymi wojownikami Grecji. Gdy ta idea bierze w łeb, to jaki sens, się musztrować całe życie?


  3. Być może Spartanie, po drugiej wojnie messeńskiej, wprowadzają, coś na kształt tego co Japończycy na Okinawie, czyli zakaz noszenia broni, albo posługiwania się nią przez helotów, acz to by czyniło z nich, totalnie bezwartościowe oddziały, którym żadna przewaga nie na da cienia szans na zwycięstwo.

    Proszę porównać skuteczność Macedończyków w starciach z Persami, czy północnymi sąsiadami z Bałkan, albo samymi Grekami. Pod Starą Płaniną, pod Pelion, czy w bitwie z Getami na północnym brzegu Dunaju, Macedończycy, nie tracą ani jednego żołnierza ! (Hammond, "Starożytna Macedonia", str 129),

    Pod Granikiem poległo, ok 85 ludzi z jazdy macedońskiej i ok 30 z piechoty, (Arrian a oparciu o Ptolemeusza i

    Aristobula).

    Żeby w jakikolwiek sposób próbować się przeciwstawić Spartanom, heloci muszą mieć zbroje, hełmy, tarcze i włócznie i umieć się nimi posługiwać. Chyba, że są samobójcami, których taktyka ma się sprowadzać do ciskania kamieni i obelg.

    Albo różny jest status helotów z Messeni , a inny z Lacedemonii. W czasie drugiej wojny Messenskiej, ktos musiał, siać i orać żeby utrzymać Spartiatów, skoro nie Messeńczycy, to zostają heloci Lakońscy, którzy się chyba nie przyłączają do tych zrywów.


  4. Euro powstaje by jednoczyć Europę, uniezależnić się od dolara, zapobiec spekulacjom walutowym jaka miała np miejsce w UK, o dziwo Brytyjczycy, których to najbardziej zabolało, Euro nie chcą.

    Przyjmując Euro, tracimy jeden z instrumentów "ustawiania naszej gospodarki" względem innych, a ci spekulacyjnie i propagandowo zaniżyli wartość złotego, w początkach kryzysu zrobili nam przysługę.

    Przyhamowany został spadek eksportu, polskie towary i pracownicy stali się nagle konkurencyjni, dla strefy Euro,

    Polska turystyka wewnątrzkrajowa przezywała Bum jakiego dawno nie było. Zmalał nasz popyt , na produkty zagraniczne.

    Na pewno producent importujący materiały z zagranicy odczuł zwyżkę, kosztów, acz i tak relatywnie stał się,

    relatywnie tańszy od konkurentów ze strefy euro czy dolara. Przecież u nich nie potaniało.

    Podrożeć nam mogły importowane dobra typu komputery, telefony, samochody, pomarańcze,

    ale nie chleb, cegły czy czynsze.

    Dużo bardziej niebezpieczne są kryzysy, niż wahania kursów walut, a Euro przed kryzysem nie chroni.

    Niby wymusza większą dyscyplinę w prowadzeniu gospodarki finansowej, daje wrażenie stabilizacji, ale tylko

    wrażenie. Poza tym mało który kraj strefy EURO wytrzymuje warunki tej dyscypliny.

    Grecja wchodzi przez sfałszowane dane, parę krajów nie trzyma dyscypliny budżetowej, więc to już osłabia wiarygodność w Euro


  5. Zaraz zaraz Furiuszu.

    Druga wojna Messenska ma miejsce 40 lat po pierwszej. Messeńczycy są już drugim pokoleniem helotów.

    A wojna się zaczyna od ich wejścia do Lacedemonii i Bitwy pod Deres, ktora wcale nie jest klęską, helotów.

    Nie są owszem tak dobrzy jak Spartanie, ale stają w otwartym polu. Bodajże dwie czy, trzy bitwy, mają miejsce w tej wojnie, nie licząc zdobycia Iry.

    Wnioskuje więc, że heloci wierzą w możliwość walki ze Spartą. Dziecko można nauczyć strzelać z karabinu, miesiąc, ale do posługiwania się włócznią , tarczą i to walcząc w szyku trzeba porządnego szkolenia.


  6. generalnie wymienione tu czynniki, mogą być in plus albo in minus,

    Wspomniana przez Furiusza skostniałość Sparty, ślepota na innowacje

    w dziedzinie taktyki walki , doprowadzą ją do klęski w wojnie korynckiej

    i nie pomoże tu słynne szkolenie.

    Wracając do zagadnienia, z tematu.

    Perykles cieszył się wielkim autorytetem i szacunkiem, pod jego przewodnictwem,

    mogły Ateny wiele osiągnąć, acz obawiam się że Persja , która dość mocno wojowała ze

    związkiem morskim, udzieliłaby w krytycznej chwili poparcia, związkowi peloponeskiemu.

    Grecja zjednoczona pod Dowództwem Aten to koszmar królów perskich.

    Jak tak grzebie sobie, nieładnie mówiąc w dziejach tej wojny, rzuca mi się w oczy jakaś chaotyczność działań.

    ich rozwlekłość, mnóstwo bitew. Brak rzezi. Wojska jednej i drugiej strony podzielone na mniejsze armie grasują po całym świecie greckim, od Bosforu po Sycylię.

    Wojna toczy się ślamazarnie, jakby tak z boku, proszę zwrócić uwagę na małe straty na polach bitew, związek morski bodajże ok 4000 , a związek peloponeski ok 2300 (z pamięci)

    Działania sojuszników są często nieskoordynowane.

    Acz ciekawa rzecz, Ateny od początku są przyblokowane, aprowizacyjnie. Jaki można mieć plan bez panowania na lądzie? Zniszczyć Lacedemonię wspieraną przez Korynt i innych sojuszników?

    Ale każdy znał wartość wojska spartańskiego. Wydaje mi się to pomysłem szalonym. Zjednoczyć całą piechotę i wylądować w Mesenii i porwać za sobą helotów? Dlaczego Ateńczycy nie przegonią Spartan z Attyki? Dziwna wojna , gdy nie zna się sztuki oblężniczej...

    Mogła się rozwiązać na dwa sposoby, Albo Ateny pobiją, Spartan na lądzie, albo Spartanie Ateńczyków, na

    morzu, co się też stało.

    Za decydujący czynnik w wojnie uważam wsparcie z Persji, której to pomoc miał rzekomo Alkibiades zorganizować dla Aten, ostatecznie beneficjentami stali się Spartanie.


  7. Więc być może lepiej będzie, jak UE narzuci prawa.

    Bo większość społeczeństwa, ani się nie czuje odpowiedzialna za kraj, ani nie rozumie że żyje w jakimś kraju,

    zbyt łatwo wpadając w sidła populistów. A rozumienie wspólnego interesu kończy się na obszarze ogrodzonym płotem.

    PS znacie pewnie sprawę tej dziwnie budowanej, elektrowni atomowej w Finlandii. Szczególnie mi utkwiła , wypowiedź jednego z pracowników który się zwolnił. Był zestresowany, bo za zawalanie terminów, miały być potrącenia z wypłaty. To ci straszna praca... Zawalić się nie da.

    Osobiście wolę normy narzucone przez Europę, niż wymyślane przez polityków, wybranych, przez nieczytatych i niepisatych, którzy kieruj krajem ku uciesze gawiedzi.


  8. Grecji grozi wyjazd ze strefy euro, podobnie zaczyna się dziać z Portugalią, Hiszpanią i Włochami.

    Po prostu słabe gospodarki, nie są w stanie uciągnąć EURO.

    Przepraszam, ale z tego co niektórzy tu piszą, to wynika , że waluta kraju, zupełnie nie ma związku z kondycją ekonomiczną kraju.

    A narzucenie waluty mocnej i stabilnej poprawi gospodarkę. Właśnie się okazuje że to były mrzonki.

    trochę to tak jakby grubej babie dać obcisłą sukienkę i ona miała by od tego schudnąć.

    Efekt capuccino to taka bajka demagogów, bo to efekt czynszów, nieruchomości i podstawowych produktów, a nie kawusi na rynku.

    Kto podróżował kiedyś po demoludach wie, że już dawno, dolar czy marka, były w obrocie, a taki kuriozalny kraj, jak Czarnogóra, waluty swojej nie miała i nie ma, kiedyś mieli markę, teraz mają euro , mimo, że do strefy euro nie należą. Żeby było jeszcze ciekawiej, to w Europie rozwijają się lokalne waluty.

    Czy Brytyjczycy, Szwajcarzy , Duńczycy, Szwedzi i Norwegowie, nie doceniają tych wielkich korzyści jakie daje wspólna waluta?

    Przecież jakby to było takie super, to pierwsi by tam byli. Jak widać , są jakieś plusy posiadania własnej waluty, skoro kraje znane z dobrej organizacji, wydajności i o bardzo wysokim poziomie życia, podziękowały.

    Dlaczego w Niemczech ponad połowa chce powrotu marki?

    Skoro ludzi odczuwają dyskomfort i obniżenie standardu życia to po co? O tym jak jest po wejściu euro to trzeba pytać zwykłych ludzi, a nie ekonomistów. Bo co ta za prawda, jak profesor ekonomi powie, że jest lepiej, a jest gorzej. Idzie czas wakacji, część pojedzie za granicę, to proszę popytać czy ludziom jest lepiej.


  9. Tego to już nie wynajdziemy czy mieszkańcy Aten, to kolonia Sesklo, czy naśladowcy, czy

    po prostu kupowali. Chyba że znowu coś się tam uda wygrzebać

    Ale ciekawa rzecz. Spotykam się z pojęciem Hellenów, ludu , który miał przybyć przed Achajami.

    Mam to u Gravesa, juz nie pamiętam na kim on się opiera.

    I najważniejsze jaka chronologie dziejów Grecji proponujesz?, do pojawienia się Achajów.


  10. Bo zakładam że pojęcia wojen messeńskich każdy zna.

    Otóż druga wyrażnie pokazuje że heloci mieli walczyć i wcale nie musieli ich uczyć Spartanie.

    Każde greckie polis czy społeczność szkoliło mężczyzn do walki.

    Heloci nie byli chłopami pańszczyżnianymi w sukmanach, co z umiejętności bojowych posiedli bicie kijem krowy,

    ale grecką spolecznościa , która jak każda inna sprawnie posługiwała się bronią. i to na tyle, że nie raz Sparta stała przed widmem zagłady, właśnie z powodu buntu helotów.

    istniało zjawisko uspartanniania helotów, acz rzecz rzadka, po prostu państwo spartańskie brało chłopców na wychowanie, a potem stawali się pełnoprawnymi spartanami. Gdzieś tam wspominałem że jeden z arystokratów ateńskich oddał na wychowanie swoich dwóch synów, właśnie Sparcie.

    Teraz sprawa wojen helocko spartanskich, niby że co roku, spartanie najeżdżali helotów by ich trzymać w ryzach,

    podobnie jak zrzucanie, dzieci z góry wydaje mi się to propagandowe. W Atenach też ojciec decydował po urodzinach dziecka czy je chce czy je porzucić. Jak również mógł zabić żone, bo np żle gotowała.

    Nazywanie helotów niewolnikami to tak jak nazwać niewolnikami skrzyżowanie chłopów pańszczyżnianych z pospolitym ruszeniem


  11. trudno oblężenie Aten jakos skojarzyć z aktywnością, ateńskich działań lądowych.

    Kompletnie się nie zgadzam z tezą, że w tej , jak mniemam piszemy o drugiej wojnie peloponeskiej,

    Sparta się skupiła na morzu a Ateny na Lądzie. Acz może się tak zdawać gdyż gwożdziem do trumny Aten była przegrana bitwa morska koło Aigaipotamos. Acz to nie zmienia faktu że głównym atutem związku morskiego była flota, a peloponeskiego armia lądowa .

    Poza tym w Sparcie nie rządzili królowie, a Geruzja. Jednak w geruzji mamy stanowiska dożywotnie, a nie jak w Atenach odwoływalne.

    Poza tym Ateny to inna bajka, to mają, tyrana Pizystrata, to potem mordują jego następcę , a jego brat ściąga Persów pod Maraton ! (drugi z synów Pizystrata), potem Perykles jest poddany sądom skorupkowym i musi ukrywać fakt że jego żona pochodzi z Miletu, Albo Alkibiades, rusza na wyprawę a w Atenach przeciwnicy polityczni fabrykują oskarżenie , że obraził bogów.

    Sparta nie ma takich przepychanek jak Ateny, to nie ma co porównywać.


  12. Na wojnie najważniejsze są decyzje. Szybkie i konkretne. Sparta miała sprawniejsze zarządzanie państwem bardziej totalitarne, Ateny gubiły się w sporach opcji politycznych, wciąż, jakieś podkładanie świń i walka polityczna. Ateny dążyły do wojny, ale tak jak Sparta siedziała na beczce prochu pod tytułem : heloci, tak samo Ateny mogły się liczyć, z buntem sojuszników, zwłaszcza iż za pieniądze związku morskiego, Ateny sobie odbudowały Akropol, zniszczony przez wojska Kserksesa.

    Jak najbardziej Ateny Mogły wygrać, tak jak piechota beocka gromiła Spartę w wojnie korynckiej, to zwinny wódz ateński tez mógł sobie poradzić.

    Myśle , że od początku konfliktu języczkiem u wagi była Persja, kogo Persja wsparła ten wygrał... jak widać.


  13. Wartość waluty określa się na międzynarodowch giełdach, w oparciu o informacje gospodarcze, takie jak deficyty budżetowy czy poziom inflacji. Różne rady polityki pieniężnej działają w bardzo ograniczonym zakresie.

    Ostatni kryzys w USA pokazał, iż w kraju z którego wywodzi się najwięcej noblistów z ekonomii wiedza na temat ekonomii jest wiarygodna na poziomie wróżenia z dłoni. My sobie możemy debatować o PKB a nasza waluta poleci w górę lub w dół, bo jakiś autorytet stwierdzi że polska waluta pójdzie w górę lub w dół i inwestorzy stwierdzą ze się opłaca ja kupować albo nie. Niemniej nikt nie ufa walutom krajów , które mają dużą inflację, albo problemy gospodarcze, czy zamach stanu albo wojnę domową. To jak to się teraz ma do euro?

    Niemcy stoją dobrze, Grecja leży. Wiec jaka jest kondycja euro? na czym się tu oprzeć?

    Za to że mieliśmy zawichrowania za złotym w czasie kryzysu, to możemy podziękować bankowi duńskiemu i paru amerykańskim, które spekulowały naszą walutą. Wieka unia wielki sojusznik z Nato.

    teraz tak ceny:

    po wprowadzeniu euro w Grecji i Włoszech podrożały:

    kawa

    pizza

    chleb

    owoce i warzywa

    drinki

    opłaty za energię

    czynsze

    mięso

    posiłki w restauracjach i fast foodach

    odzież.

    jedzenie, ubranie i mieszkanie. to przede wszystkim

    stało się przez zaokrąglanie w górę, cen, często na zasadzie, co kosztowało markę, będzie kosztować euro.

    wzrosty cen doprowadziły, do strajków konsumenckich, w Atenach były czwartki bez zakupów i listy sklepów , które przeliczyły drachmę do euro bez podnoszenia cen.

    Rekę dam sobie obciąć, że jak w Krakowie, kebab kosztuje 9 zł to po wprowadzeniu euro będzie kosztował, 2.5 euro czyli 10 zł a nie 2,3 . Bo dokładnie w każdym kraju tak ceny zaokrąglono. Podrożenie zaś wszystkiego jednocześnie, powoduje że kupujemy mniej i pieniądz krąży wolniej, co hamuje gospodarkę.

    Bogactwo się bierze z tego jak pieniądz krąży.

    ok 7 lat temu na przełęczy Bremer piłem kawę za 90 centów , w tym roku, z 3 euro. w 7 lat kawa podrożała 300%? czy my jesteśmy w Nikaragui?


  14. ale coś tu trzeba zrobić.

    as się karmi jakąś idiotyczną papką, a tu się okazuje, ze Francuzi jakieś tam maja biznesy zbrojeniowe z bliskim wschodem, Niemcy też jakoś przez firmy na około coś sprzedają, Chińczycy wręcz sponsoruja dyktatorów w Afryce, Amerykanie to sam robili i robią. Wszyscy ostro walczą nawet w ramach UE. Tylko Polska stoi jak takie ciele na środku na apelu szkolnym. Broni nie sprzedaje, ale za ro dróg se nie umie zbudować.

    Była wojna w Gruzji prezydent jeżdził latał i nic z tego nie wynika, ani współpracy ani zysków. nie ma jakichś kontraktów. Jakaś schizofrenia. Politycy się skupiają na tym żeby nas "dobrze postrzegano za granicą" Efekt taki ze wszyscy kombinują i walczą o swoje a Polska nie. FSO masz racje, ze związkami zawodowymi, to są głupi ludzie, ale nie ma się co dziwić jak się nie ma swojego kraju przez 200 lat.

    Ale jak mamy (to tradycja nasza narodowa) , głupie władze, to musimy sami zadbać o siebie. Firmy zachodnie nie są złe one nas uczą, otwarto tyle centrów handlowych, a nie kojarzę żeby padł jakiś kiosk ruchu czy osiedlowy sklep .

    Tyle że znów taka refleksja, nikt nikogo tak nie oszuka jak Polak Polaka , może dobrze że zachodnie firmy wchodzą, może jesteśmy jako naród za głupi żeby jakoś sobie samemu porządek zrobić i siebie?

    Każdy odpowiada za siebie, jeden bezie kierował odlotami na lotnisku w Toronto, inny będzie pił jabcoki na zasiłku.

    Przekornie zawrócę temat, może rządy nasze, machnęły ręką, Bo mają być drogi, ale każdy rolnik walczy żeby wydusić ile się da, pole z kartoflami nagle osiąga cenę szklarni z bananami i rajskimi ptakami, kanał odprowadzający gnojówkę, staje się zródłem wody pitnej dla starców, niemowląt i ciężarnych niewiast.

    Nie raz nas to gubiło, ale może właśnie globalizacja nie pozwala nam sobie zaszkodzić? Może my jesteśmy

    jak to poeta powiedział wielkim narodem ale gównianym społeczeństwem (z pamięci cytat)?

    Jeżdziłem w weekend po kraju, I tak nie wiadomo czy siąść i płakać czy powystrzelać, tak z połowę za głupotę, którą sami sobie szkodzą.


  15. To jakieś ekstremum dla mnie, przecież nie mieszkamy w czarnej afryce, gdzie dziecko, marzy o wizycie w cyrku, a nie stać go potem w wieku 50 lat, wraca do rodzinnej wioski ze łzami w oczach bierze syna na przedstawienie i mówi: ja o tym śniłem, więc niech to będzie mój dar dla ciebie...

    30 zł i dwie godziny, co ciekawe pracownicy uczelniani mają darmowe wejścia, taki karnecik kursuje,


  16. Czytam sobie artykuł w polityce, o ekspansji Chin i Indii w Afryce. O ścieraniu się wpływów różnych krajów.

    Kompletnie nie widać tam Polski, której władze chyba nie rozumieją na czym polega polityka zagraniczna, gdyś ograniczają ją do sojuszów, braterstw, poparć bądż wyrażania stanowiska.

    Każdy normalny rząd, stara się promować i wspierać gospodarkę swojego kraju. Polski jakoś nie umie, albo nie wie, albo nie rozumie istoty stosunków międzynarodowych?

    A fakty są proste i dość brutalne. Od zawsze, kraje czy narody rywalizują ze sobą. Braterstwo broni, wspólne działania ok, ale zawsze jest rywalizacja. Kiedyś wojenna teraz bardziej ekonomiczna.

    Dobra konsumpcyjne , surowce, energia i kupa innych rzeczy, są wartościami ograniczonymi, nigdy nie starczy tyle by każdy miał ile chce, więc rywalizujemy o te dobra.

    Albo będziemy je mieć my, albo Niemcy, Amerykanie, czy jakikolwiek kraj.

    jeśli kupuję w polskiej firmie polski produkt, i tak robi każdy inny, to powiększamy sobie ilość miejsc pracy i zarobki, jak nie, to sobie sytuacje pogarszamy. Na skale jednostki, może to jakieś efemeryczne , ale na skalę 30 milionów ludzi, to robi to wrażenie.

    Nasze kolejne cielęce rządy nie potrafią zrozumieć czym jest promocja polskiej gospodarki. NIkt nie jeżdzi na bliski wschód, ani do Afryki by promować nasz przemysł zbrojeniowy, nikt nie sprzedaje w Peru baranich kożuchów. Za o wielkie ukłony do zachodnich firm które wypompowują za granicę zarobione w Polsce pieniądze.

    Rozumiem ze większość polityków to ludzie którzy se pchają na stołki by się nachapać, ale my możemy się przed głupotą naszych włodarzy bronic sami, skupiając się na firmach dobrych dla nas. Kupując u polskich producentów , używających polskich komponentów i współpracujących z polskimi podwykonawcami.

    Musimy rywalizować z innymi narodami, świadomie, nie być cielęciem, co to za innych ginie, za innych nastawia głowę na innych robi. Mamy XXI wiek czas się obudzić.


  17. Waluta dla gospodarki danego państwa jest termometrem jej stanu i mechanizmem samoleczenia. Pokazuje jej stan wobec gospodarek innych krajów zarazem,jest mechanizmem regulującym. Umacniamy się, więc mocna waluta hamuje nasz eksport, słabujemy , słabsza waluta czyni nas rynkiem bardziej konkurencyjnym. Korzysci , ze wspólnej waluty nie ma żadnych wymiernych. Na kryzys gospodarki zareagowały przeróżnie, wegierska padła, polska obroniła się, dwa kraje spoza euro. Hiszpańska zazgrzytała, francuska prawie nie odczula mimo, że kraje w strefie euro. Więc nie ma żadnego dowodu, że euro ma stabilizować gospodarkę. Wspólna waluta po prostu na to nie ma wpływu.

    Obiecuje się, że wprowadzenie euro polepsza coś, ale co polepsza, jak wszędzie gdzie wprowadzono euro robi się gorzej? Zycie staje się droższe, a ceny rosną. Wiec komu się robi lepiej? Zwierzętom, roślinom, minerałom?

    Dlaczego do unii europejskiej wprowadza się kraje, typu Bułgaria, o gospodarce na poziomie trzeciego świata w zamian za wierność polityczną?

    W normalnych warunkach taka Grecja by miała inflancję, która też jest mechanizmem naturalnym dla gospodarki, waluta by leciała na łeb na szyje, co by natychmiast ożywiło eksport i turystykę, Ale przez euro tak się stać nie może.

    Komu to euro jest w zasadzie potrzebne i co niby ma dawać?


  18. Napisałem co napisałem, bo wielu znajomych nie ma na nic czasu, a siedzą wciąż przed telewizorem albo internetem. W dzisiejszych czasach, brak czasu czy pieniędzy na kino czy teatr to banalna wymówka. Owszem ktoś może nie lubić ale brak czasu czy środków?

    Inny znajomy w wieku 42 lat zaczął czytać książki i mu się to szalenie podoba. Wcześniej nie miał czasu ani pieniędzy...

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.