Samuel Łaszcz
Użytkownicy-
Zawartość
1,448 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Samuel Łaszcz
-
Kłamstwo. Jakie masz dowody na to, że Bolesław Bierut był przed wojną informatorem NKWD i działał na szkodę państwa polskiego? Żadnych. Jakie masz dowody, że otrzymywał pieniądze z ZSRR? Żadnych. Mit o tym, że Bolesław Bierut był agentem NKWD to mit równie powszechny, co kłamliwy. Pochodzi z książki niejakiego Orłowa, który w roku 1954 (podobnie jak "nasz" Józef Światło) uciekł na Zachód. Pisał on, że w 1935 roku niejaki Rutkowski, oficer NKWD, przesłuchiwał na Łubiance w Moskwie angielskiego rewolucjonistę Friedmana i że owego Rutkowskiego Stalin uczynił potem prezydentem Polski pod nazwiskiem Bolesław Bierut. Jest to jednak wyssana z palca bzdura, zważywszy na to, że w owym czasie Bierut przebywał w sanacyjnym więzieniu za działalność komunistyczną. Bzdurze Orłowa zaprzeczają biografowie Bolesława Bieruta, piszący już w „wolnej” Polsce, Andrzej Garlicki (Bolesław Bierut, Warszawa 1994) i Piotr Lipiński (Bolesław Niejasny, Warszawa 2001). Biografii autorstwa Czesława Kozłowskiego (Namiestnik Stalina, Warszawa 1993) nie czytałem jeszcze, ale sądzę, że autor zajął podobne stanowisko. Przy opracowaniu biogramu nie korzystałem z Wikipedii, lecz w przeciwieństwie do Ciebie, zapoznałem się z kilkoma podstawowymi pozycjami książkami na temat Bieruta. Jeśli chodzi o historię komunizmu, lewicy, ruchu robotniczego, itp., to Wikipedia jest złym, antykomunistycznym źródłem. Przykłady fałszerstw Wikipedii: http://antykapitalista19171959.salon24.pl/84944,dawid-jakubowski-wikipedia-cenzuruje-i-przeinacza-fakty http://www.komsomol.pl/forum2/viewtopic.php?f=17&t=215&p=1699&hilit=Wikipedia#p1699 Do tego dodam, że na przykład sekretarza generalnego Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Polski Juliana Leszczyńskiego oskarżono o sprowadzenie KPP do „rodzaju sowieckiej agentury”. Kiedyś napisane było też kłamstwo, że sam Leszczyński był agentem, teraz jednak go nie zauważyłem. http://pl.wikipedia.org/wiki/Julian_Leszczy%C5%84ski Pisałem już wielokrotnie, że Bierut uczył się w Międzynarodowej Szkole Leninowskiej jedynie nauk politycznych, marksizmu-leninizmu, itd. Natomiast przytaczana często relacja Jana Kwiatkowskiego jest przeze mnie uznawana za niewiarygodną (odsyłam do innego mojego postu w tym wątku). Również syn prezydenta Jan Chyliński (Jaki był Bolesław Bierut?, Warszawa 1999) oraz autor artykułu na Histmagu (http://histmag.org/?id=1959) Mariusz Szulc podważyli tę relację. No i cóż z tego? Rząd londyński też oskarżysz o reprezentowanie postawy skrajnie prozachodniej? Dowody, źródła proszę. Co do drugiego zarzutu, to mogę powiedzieć, że działania takie były w pewnym sensie koniecznością z racji braku fachowców w Polsce, którzy zostali przetrzebieni w czasie okupacji hitlerowskiej. Ot, takie luźne pomysły…
-
To, że Bierut sprzeciwiał się liberalizacji polityki wewnętrznej, to jest najbardziej bzdurny mit ze wszystkich, które utworzyły się wokół jego osoby. Od 1954 roku "patronował" akcji odprężenia politycznego, a już wcześniej (np. przy wypadkach gryfickich z 1951 roku) wykazywał liberalne oblicze. Zarzut, że chruszczowiści pozbyli się Bieruta jest dla mnie irracjonalny. Jest siany przez najróżniejszych propagandzistów - od naszych polskich antykomunistów po... Envera Hodżę (Albańczyk pisał o śmierci Bieruta w pracy "Chruszczowiści"). W innych krajach ludowo-demokratycznych panował cięższy reżim, ale tamtejszych przywódców nie usuwano w taki sposób (np. w Czechosłowacji początek destalinizacji to dopiero 1960 rok).
-
Feliks Dzierżyński - czerwony kat?
Samuel Łaszcz odpowiedział Samuel Łaszcz → temat → Historia ogólnie
Tyle, że nie bardzo wiadomo czy odnosi się ten przypis do owych represji w Wilnie czy do późniejszej informacji o buncie Żeligowskiego. I nie wiadomo, co to konkretnie za dokument i o czym mówi. -
Feliks Dzierżyński - czerwony kat?
Samuel Łaszcz odpowiedział Samuel Łaszcz → temat → Historia ogólnie
Mariusz70 pisał kiedyś o dwóch tysiącach ofiar wileńskiej Czeki. Oczywiście obwiniał on o to bezpodstawnie Feliksa Dzierżyńskiego. Obiecałem, że odniosę się do tego zarzutu i obietnicy dotrzymuję. Jak udało mi się ustalić, informację tę zaczerpnął on z książki Normana Daviesa, Orzeł biały, czerwona gwiazda, tłum. Andrzej Pawelec, Kraków 1997, str. 244. Angielski historyk pisał: Podczas sowieckiej okupacji w lipcu 1920 roku wymordowano dwa tysiące osób, głównie Polaków, przede wszystkim za sprawą "czerezwyczajki" kierowanej przez Żyda, Polaka i dwóch Litwinów. Jak więc widzimy, jest to jedynie ogólnikowa wzmianka, w dodatku niepoparta konkretnymi źródłami czy odwołaniami do opracowań, toteż liczby mogą być zawyżone. Poza tym Davies ani słowem nie wspomina o udziale w tych wydarzeniach Feliksa Dzierżyńskiego. Pisze jedynie o dwóch Litwinach, Żydzie i Polaku. Następnie nie pisze on wcale o tym, kogo owe represje konkretnie dotknęły i ile osób niewinnych poddano represjom. Zarzut jest więc słaby merytorycznie. -
Nie. Ci którzy usuwali Bieruta z Partii uważali za niegodne te rzekome zachowania Bieruta, o których pisał D.Jakubowski w komentarzu. Nauk politycznych. Akurat tego magistra znam osobiście i ręczę za jego poziom . Masowe represje w czasach Bieruta często wynikały z tego, że prezydentowi podsuwano sfałszowane materiały w sprawach osób aresztowanych, w które on wierzył, co stwierdzono w jednej relacji przytaczanej przez Piotra Lipińskiego w książce Bolesław Niejasny (Warszawa 2001). Ale także interweniował. Sekretarz Bieruta, Stanisław Łukasiewicz (nawiasem mówiąc sympatyzujący z Mikołajczykiem i Wycechem) pisał w swych wspomnieniach Byłem sekretarzem Bieruta (Kraków 1987), że słyszał jak prezydent dzwonił do Stanisława Radkiewicza i domagał się lepszego traktowania więźniów.
-
Skądże znowu? Bierut był porządnym człowiekiem. W sprawie usunięcia z KPP pozwolę sobie zacytować komentarz mgr. Dawida Jakubowskiego, historyka ruchu robotniczego, zamieszczony pod moim tekstem na stronie Władza Rad: kwestia usunięcia Bieruta z KPP przed wojną skwitowana twierdzeniem o "niegodnym zachowaniu w sądzie" została wyświetlona, łącznie z przytoczeniem jego wypowiedzi na sali sądowej w pracach W. Ważniewskiego i A.Garlickiego. Bierut zachował tak dalece lojalną postawę, że nie tylko nie wsypał nikogo z towarzyszy. Pytany o konflikt w łonie KPP między większościowcami i mniejszościowcami, mimo, że sam opowiadał się wówczas jeszcze za tymi drugimi, podsądny Bierut unikał odpowiedzi którą stronę popiera, broniąc przed burżuazją partyjnych sekretów. Mimo, że wypierał się związków z KPP, twierdząc, że jest jedynie działaczem spółdzielczym, sąd orzekł, że jest on niebezpiecznym komunistą, zaliczając go właśnie do mniejszościowców. Bierut wyleciał z partii za co innego - powierzył sprawy wewnętrzne KPP i MOPR, której był przewodniczącym na Polskę bezpartyjnej kobiecie, którą uczynił swą łączniczką i sekretarką. Po uwiezieniu jego i owej "Hanki" w policyjnym kotle w mieszkaniu, które wykorzystane zostało na zwołanie zebrania partyjnego, Bierut wymyślił sprytny plan, chcąc ochronić korespondencję partyjną przed wpadnięciem w ręce policji, która jeszcze nie dotarła do jego konspiracyjnego lokalu. Polecił Hance zeznawać, że została ujęta przypadkowo, jako jego kochanka. I rzeczywiście policja kupiła tę bajkę i Hankę zwolniła, umożliwiając jej nieświadomie zaopiekowanie się partyjną spuścizną i oczyszczenie lokalu. Mimo to, usunięto go z KPP za wciągnięcie do roboty partyjnej osoby niepewnej. W tym miejscu pozwolę sobie wyjaśnić sprawę Fieldorfa i jego nieułaskawienia przez prezydenta: otóż, Bierut czynił tak, bo dostawał sfałszowane materiały, choć niekiedy musiał decydować, nawet często w sprawach prawdziwych zbrodniarzy. Zbrodnie podziemia tylko nakręcały powszechną psychozę i wiarę w to, że te materiały śledcze są prawdziwe. Jeden z absolwentów tej szkoły pisał, że wykładano tam sprawy szkolenia szpiegowsko-dywersyjnego. Relację takową przytoczył Andrzej Garlicki w książce Bolesław Bierut (Warszawa 1994). Według niej, owo szkolenie miało obejmować, m.in.:... obsługę parowozu czy włamywanie się do sejfów. Relację tę podważył jednak syn prezydenta Jan Chyliński (nazwisko z Bierut na Chyliński zmienił, gdy szedł na studia; ojciec nie chciał, aby syn był faworyzowany przez profesorów) w swych wspomnieniach Jaki był Bolesław Bierut?, zauważając słusznie, że Bierut do śmierci nie potrafił jeździć samochodem, a co tu mówić o parowozie! Autor artykułu na Histmagu pisał: Wypada uwierzyć wątpliwościom syna Bieruta o jego wyszkoleniu wywiadowczym(...)
-
Maoiści "trzecioświatowi" o Nazarewiczu: Nazarewicz jako stary agent faszystowsko-kolonialnego reżimu zwanego PRL dalej uprawia swoją reakcyjną antykomunistyczną propagandę. :lol: (http://trzeciswiat.wordpress.com/about/)
-
Aktywna działalność sił lewicy przeciw okupantowi do momentu napadu na ZSRR
Samuel Łaszcz odpowiedział secesjonista → temat → Oddziały i organizacje
Red25! Jeśli chodzi o upamiętnienie pepeesowsko-wuerenowskiej konspiracji to jednak jest kilka pomników: Dodam też, że dowódca GL WRN (później OW PPS) Kazimierz Pużak również został upamiętniony. Uchwałą nr 30 Prezydium Sejmu z dnia 30 marca 1995 imieniem Kazimierza Pużaka nazwano salę kolumnową, będącą w początku lat dziewięćdziesiątych miejscem posiedzeń Senatu. Ulice imienia Pużaka znajdują się w miastach: Częstochowa, Kraków, Krosno, Mława, Opole, Poznań, Warszawa. -
Aktywna działalność sił lewicy przeciw okupantowi do momentu napadu na ZSRR
Samuel Łaszcz odpowiedział secesjonista → temat → Oddziały i organizacje
Że też nie wstyd Ci tak kłamać i szkalować . -
Czy prawica przywłaszcza sobie prawo do patriotyzmu?
Samuel Łaszcz dodał temat w Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Ostatnio zauważam, że prawica próbuje zawłaszczyć sobie prawo do patriotyzmu, kreując "jedynie słuszną" wersję historii, opartej zasadniczo na nienawiści do lewicy. A co Wy sądzicie na ten temat? -
Buczek i Czeszejko-Sochacki agentami Policji?
Samuel Łaszcz odpowiedział godfrydl → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
"Z Sowietami" podobno mieliśmy "nie walczyć". Ale, jeżelibym nie znał tego rozkazu, to walczyłbym, ponieważ była to agresja przeciwko Polsce w porozumieniu z Hitlerem, która miała na względzie wyłącznie imperialne interesy stalinowskiego kierownictwa partii i państwa radzieckiego, a nie jak głosiła propaganda "ochrona ludności Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy przed Niemcami" w związku z rzekomym rozpadem Państwa Polskiego. Prosiłbym już o koniec gadania o tym, z kim bym walczył a z kim bym nie walczył, bo nie w tym rzecz. Temat jest o Marianie Buczku i Jerzym Czeszejko-Sochackim, którym nikt z Was nie potrafi udowodnić rzekomej agenturalności. -
Buczek i Czeszejko-Sochacki agentami Policji?
Samuel Łaszcz odpowiedział godfrydl → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Masz na myśli taką sytuację, jaka mogłaby być po 13 grudnia 1981 roku? Jeśli tak, odpowiedź brzmi: tak, walczyłbym przeciwko niemu. Wtedy trochę pomieszały mi się pojęcia. Szpieg jak szpieg. -
Buczek i Czeszejko-Sochacki agentami Policji?
Samuel Łaszcz odpowiedział godfrydl → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Jak zwykle czepiasz się waść słówek. W mojej ocenie, bycie komunistą jest nierozerwalnie związane z byciem patriotą. -
Raymond Chandler, Wysokie okno Norman Davies, Orzeł biały, czerwona gwiazda Aleksander Sołżenicyn, Jeden dzień Iwana Denisowicza
-
Książki o radzieckiej propagandzie w filmach animowanych
Samuel Łaszcz odpowiedział rybosom → temat → Katalog bibliografii i poszukiwanych materiałów
https://forum.historia.org.pl/topic/12960-propaganda-radziecka/page__p__182865__hl__%2Bpropaganda+%2Bradziecka__fromsearch__1#entry182865 -
Francuski dziennikarz Thierry Meyssan mówi prawdę o Libii Kaddafiego i konflikcie libijskim: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=pk9im8T-9fE#
-
MOJA OPINIA (http://1917.net.pl/?q=node/6139): MICHAŁ SIEMIŃSKI Instytut Pamięci Narodowej już od wielu lat krytykowany jest za swą działalność. Głównymi zarzutami są stronniczość, tendencyjność, upolitycznienie tej instytucji. W zeszłym roku Instytut wydał podręcznik dla młodzieży na temat historii najnowszej. Autorami są Adam Dziurok, Marek Gałęzowski, Łukasz Kamiński (obecny prezes IPN) i Filip Musiał. Być może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie skrajny subiektywizm twórców i rój błędów, manipulacji, fałszerstw. Te wszystkie wady postaram się opisać w tym tekście. Zacznijmy od tytułu. Brzmi on: „OD NIEPODLEGŁOŚCI DO NIEPODLEGŁOŚCI. HISTORIA POLSKI 1918-1989”. Trudno nie zauważyć, że już tu mamy do czynienia z manipulacją, bowiem autorzy sugerują fałszywie, że Polska odzyskała niepodległość w roku 1989, tak jak gdyby wcześniej nie istniała polska państwowość. „Soczyste kawałki” mamy już we wstępie: „[jednym z] przełomowych wydarzeń polskiego wieku XX był opór przeciw komunistycznemu totalitaryzmowi zwieńczony zwycięskimi strajkami z sierpnia 1980 r., powstaniem „Solidarności” i jej długoletnią walką zakończoną odzyskaniem niepodległości w 1989 r. Przyniosło ono upragnioną wolność (…). Warto pamiętać, komu tę wolność zawdzięczamy”(str. 7). Należy tu stwierdzić, że autorzy po raz kolejny powielają mitomanię o „totalitarnym zniewoleniu”, choć w rzeczywistości totalizacja życia zaczęła się dopiero w 1948 roku, od 1954 roku słabła a w 1956 zakończyła się. Przypomnijmy, co pisał Andrzej Walicki: „Gdyby PRL była krajem "niezmiernie totalitarnym", pojawienie się postaw jawnie opozycyjnych, ich upowszechnienie, a następnie kompromis "okrągłego stołu" i pokojowe przekazanie władzy byłyby rzeczą nie do pomyślenia nawet w najgorszej sytuacji ekonomicznej” [1]. Podobne stanowisko zajął Bronisław Łagowski: „Termin totalitaryzm ma w języku nauk politycznych mniej więcej ścisłe znaczenie: oznacza ustrój cechujący się brakiem opozycji legalnej i nielegalnej. Żeby opozycja mogła wziąć udział w wyborach i do tego je wygrać, totalitaryzmu od dawna musiało już nie być” [2]. Na końcu wstępu autorzy piszą: „Wierzymy, że spełniliśmy jego [tj. Janusza Kurtyki] oczekiwania” (str. 8). Wywołało to nawet oburzenie innego pracownika IPN prof. Jerzego Eislera, który stwierdził słusznie że: „deklarowanie przez historyka wykonania zadania jest niestosowne”[3]. Przejdźmy do właściwej części książki. Na stronie 15 czytamy: „tzw. młodzi [z PPS] stworzyli PPS-Lewicę i odtąd ściśle współdziałali w zwalczaniu idei niepodległościowej [sic!] z inną skrajną partią lewicową – Socjaldemokracją Królestwa Polskiego i Litwy”. Jest to oczywista manipulacja. Jak do tego odnoszą się słowa Juliana Marchlewskiego? Pisał on, że: „[sDKPiL] nie rezygnuje z walki przeciw uciskowi narodowemu i o niepodległość obu krajów[tj.Polski i Litwy](...)partia nie przestanie nigdy protestować przeciw rozbiorom Polski i domagać się jej niepodległości” i wreszcie, że tym co różni ją od PPS, jest nie kwestia samej zasady walki o niepodległość Polski, lecz dróg, które do niej prowadzą. „Socjalizm jest tą drogą, która doprowadzi do osiągnięcia niepodległości Polski, a nie, jak tego chcą socjaliści o tendencjach nacjonalistycznych, niepodległość Polski pozwoli dojść do socjalizmu”[4]. Autorzy wspominają o deklarację Woodrowa Wilsona w sprawie niepodległości Polski (str. 19), natomiast zapomnieli wspomnieć o mającej dla Polski większe znaczenie deklaracji Piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich, potwierdzeniu jej po zwycięstwie Rewolucji Październikowej i anulowaniu aktów rozbiorowych przez władzę radziecką. Na stronie 34 możemy domyślić się, że autorzy uważają wojnę polską-radziecką 1919-1921 za zaczętą przez Rosję Radziecką, co jest oczywistym mitem. Historyk Andrzej Witkowicz mówił: „Wojna polsko-bolszewicka została rozpoczęta przez Polskę. Czy bolszewicy się do niej przygotowywali? Zalecam spojrzeć np. do rozkazów głównodowodzącego Armii Czerwonej, Siergieja Kamieniewa z okresu bezpośrednio poprzedzającego polskie natarcie. Jeszcze w połowie kwietnia 1920 r. zalecał on osłabiać front polski, by kierować większe wojska przeciwko Wranglowi. Trudno wyobrazić sobie osłabianie wojsk i przygotowywanie równocześnie ofensywy. Ale również inne fakty o tym świadczą. Przykładowo, stosunek sił na froncie. Jeżeli stosunek liczby wojsk walczących wynosił 150 tys. do 90 tys. na korzyść Polski, to ślepy dostrzeże, która ze stron była faktycznie przygotowana do prowadzenia wojny” [5]. Kontrofensywę radziecką z lata 1920 roku nazywają oni „agresją komunistyczną” (str. 37). Na stronie 53 czytamy jakoby: „komuniści [w II RP](…)zwalczali demokrację i dążyli do wprowadzenia w Polsce rządów totalitarnych [sic!] na wzór bolszewicki”(str.53). A dalej, że komuniści pozostawali: „na marginesie polskiego życia politycznego”(str. 55). Czy należy rozumieć, że według autorów, „marginalne” grupy byłyby w stanie zdobyć kilkaset tysięcy głosów wyborców, organizować masowe manifestacje i wprowadzać co najmniej kilku posłów do Sejmu? Czy „marginalna” organizacja jest w stanie mieć legalne „przybudówki”? I w końcu, czy do zwalczania „marginalnego” ruchu kapitalistyczne państwo użyłoby tylu sił i środków? Czytamy również: „komuniści wykonywali polecenia władz innego państwa – ZSRS – i do nich całkowicie dostosowywali swoją politykę” (tamże). Nie sposób nie zauważyć, że jest prostackie uproszczenie (czy wręcz manipulacja) nieuwzględniające specyficznej sytuacji Komunistycznej Partii Polski, zmiennego stosunku Międzynarodówki Komunistycznej. Nie uwzględnia ono również zróżnicowania poglądów w łonie partii. Możemy się również „dowiedzieć”, że: „[komuniści] byli również finansowani przez władze sowieckie.” I dalej: „komuniści prowokowali starcia z policją”. Jest to, rzecz jasna, podłe kłamstwo doskonale wpisujące się w atmosferę nienawiści i propagandowego zwalczania poglądów komunistycznych. Zapewne autorzy brali natchnienie z kłamliwego napisu na krzyżu upamiętniającym ofiary Krwawego Marca 1936 roku: „Ofiarom komunistycznej prowokacji”[6]. Na stronie 67: „Władze sowieckie wspierały w Polsce działania swej agentury [sic!] – komunistów”. Prymitywizm tych „oskarżeń” jest widoczny gołym okiem. Autorzy nie szczędzą słów lekko krytykujących obóz sanacyjny, jednak za wszelką cenę starają się usprawiedliwić Józefa Piłsudskiego i zrobić z niego bohatera. Cytują oni nawet wypowiedź, gdzie stwierdza się, że Piłsudski „to był dar boży dla narodu polskiego”[!]. I co ciekawe nie znalazłem, ażeby choć raz w tej książce obóz sanacyjny obdarzono określeniem „reżim”, natomiast w stosunku do władz Polski Ludowej uczyniono to kilkadziesiąt razy! I gdzie tu proporcje? Krwawemu tłumieniu wystąpień robotników, chłopów i bezrobotnych w dwudziestoleciu międzywojennym poświęcono zaledwie kilka zdawkowych zdań, natomiast wydarzeniom poznańskim 1956 roku i wydarzeniom na Wybrzeżu w 1970 roku kilka stron! Rzuca się w oczy dyletanckie utożsamianie komunizmu ze stalinizmem. Autorzy piszą nawet złośliwie o „komunistycznym "raju"”, choć nie przypominam sobie, aby Marks, Engels czy Lenin mówili kiedyś o budowaniu „raju”. Ale naprawdę ogromne błędy można spotkać w rozdziale o działalności polskich komunistów w czasie II wojny światowej. Tak więc byli oni rzekomo „podporządkowani władzom ZSRS i postrzegający swój ruch jako narzędzie realizacji polityki tego państwa w Polsce”. Sprawy te wyjaśnił już rzeczowo prof. Ryszard Nazarewicz w swej książce „Armii Ludowej dylematy i dramaty” [7], więc nie będę się tu rozpisywał. Piszą także, że komuniści „nie występowali przeciwko Niemcom [przed 1941 rokiem]”. Zapominają jednak, że ruch rewolucyjny był wówczas słaby i rozbity, a i inne nurty ideowo-polityczne nie prowadziły w tym czasie zbyt intensywnych działań. Po raz kolejny powtórzono też kłamstwa, jakoby zainicjowanie akcji partyzanckiej przez Gwardię Ludową służyło interesom ZSRR a celem było osłabienie ludności polskiej. Badania historyczne dowiodły, że działania GL nie przyczyniły się do wzmożenia terroru hitlerowskiego, lecz wprowadziły dezorientację wśród okupantów. Historycy IPN odmawiają też PPR i AL miana siły niepodległościowej, a rozmowy PPR-Delegatura uważają za „pozorowane” przez komunistów. Usiłują także wmówić czytelnikom, że PPR i AL odnosiły się wrogo do Polskiego Państwa Podziemnego. Jeszcze większym fałszerstwem jest mówienie, że PPR miała „znikome” wpływy w Polsce. Tragiczny konflikt w partii komunistycznej porównano do porachunków mafijnych! Natomiast „zapomniano” chyba, że podobne rzeczy działy się i w innych organizacjach (np. NSZ). Bolesława Bieruta nazwano „agentem wywiadu sowieckiego”. Wymaga to pewnego wyjaśnienia. Przed 1941 rokiem nie był nim z pewnością. Natomiast po 22 czerwca 1941 roku podjął pracę w kontrolowanej przez Niemców administracji w Mińsku Białoruskim. Piastując tam stanowisko utrzymywał zapewne kontakty ze służbami radzieckimi, mając na celu walkę ze wspólnym wrogiem narodu polskiego i narodów radzieckich – Niemcami hitlerowskimi. W tym kontekście, więc nie byłoby dla Bieruta ujmą. Gwardię Ludową nazywa się w tej książce „bojówkami partyjnymi”, choć należałoby przypomnieć, że zaledwie część gwardzistów należała do partii. Stwierdzono również, że nazwę GL przejęto „samowolnie” od konspiracji WRN-owskiej, choć w rzeczywistości twórcy PPR-owskiej partyzantki nie wiedzieli o funkcjonowaniu takiej nazwy. Michałowi Żymierskiemu zarzucono jednoznacznie nadużycia przy dostawach sprzętu wojskowego przed wojną, chociaż zdania na ten temat są podzielone wśród historyków, a już na początku wojny Michał Żymierski został uniewinniony przez konspiracyjny sąd obywatelski[8]. Również jednoznacznie zarzucono mu kontakty z wywiadem radzieckim w czasie pobytu w Paryżu, choć sprawa ta nie jest jasna. Czytamy również, że pierwszy oddział GL „rozbiegł się” „na widok Niemców”. Jest to oczywiste fałszerstwo znieważające pierwszych partyzantów Gwardii Ludowej [9]. Stwierdzono również, że do GL przyjmowano „pospolitych przestępców”, choć należy stwierdzić rzeczowo, że zdarzało się to we wszystkich partyzantkach (a o tym autorzy zapominają) , a GL (ani żadna inna formacja) nie była soborem aniołów. Popełniono błąd pisząc, że Armia Ludowa miała w 1944 roku 6 tysięcy ludzi. Co na to poważni historycy? M. Wieczorek o około 45 000; L. Podhorodecki pisze o 15 000 (VII 1944) gwardzistów; J. Topolski 20 000-30 000; A. Paczkowski o 20 000 wiosną 1944 roku; W. Sienkiewicz pisał o 30 000 latem 1944 roku; A. Chojnowski i H. Manikowska mówią o 30 000; H. Rolet aż o 50 000; Jak widzimy, autorzy kilkukrotnie zaniżyli stan liczebny AL. Twierdzi się, że GL walczyła głównie przeciwko „podziemiu niepodległościowemu”. Marianowi Spychalskiemu zarzuca się, że współpracował z Niemcami, co jest kłamstwem rodem z czasów stalinizmu. Wspomina się o mordzie GL w Drzewicy. „Zapomniano” jednak, że wcześniej AK zastrzeliła w Mogielnicy kilku członków PPR. Winą za wydarzenia w Owczarni obciąża się wyłącznie AL, choć w rzeczywistości nie sposób stwierdzić, kto zawinił wówczas naprawdę. Jednak Drzewica i Owczarnia są niczym wobec przemocy stosowanej wobec AL przez NSZ oraz skrajne komórki AK. Fałszywie oskarżono również Grzegorza Korczyńskiego o wymordowanie Żydów w Ludmiłówce, choć „dowody” zostały w latach stalinizmu sfabrykowane w X Departamencie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego [10]. I co najlepsze, o walce GL-AL i PPR przeciwko Niemcom napisano może w jednym zdaniu (albo i nie całym). Zygmunta Berlinga nazwano „dezerterem z armii gen. Andersa” (str. 176). Przy opisie kolejnych wydarzeń autorzy popadają w narodową martyrologię. Piszą więc o „utracie niepodległości” w wyniku drugiej wojny światowej na rzecz „Sowietów”, w przejęciu władzy przez Polską Partię Robotniczą i jej sojuszników widzą wyłącznie złe strony. II wojnę światową uważają za „przegraną” przez Polskę. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego uznają za całkowicie podporządkowany Stalinowi. W tej sprawie odsyłam do artykułu Andrzeja Werblana [11]. Komuniści rządzący Polską po 1944 roku byli rzekomo „wykonującymi sowieckie polecenia”, a w stosunku do nich padają epitety „komunistyczny reżim”, „władza z sowieckiego nadania”, „totalitarny reżim”, „uzurpatorska władza”. Złośliwie autorzy piszą o „"ludowej" Polsce”. PPR, według autorów, miała „marginalne” poparcie Polaków (str. 208). „Prokomunistyczni socjaliści "skradli sztandar" partii rejestrując koncesjonowaną PPS” (str. 209).Uważają więc odrodzoną PPS za „nieprawdziwą, gloryfikują tym samym antykomunistycznych socjalistów, których była garstka. PPR osadziła w powojennym Stronnictwie Ludowym jakoby „kryptokomunistów”, zaś odrodzone Stronnictwo Demokratyczne miało rzekomo niewiele wspólnego z przedwojenną partią o tej nazwie (str. 209). Historycy IPN podają „definicję” dyktatury proletariatu, pisząc że pojęcie to oznacza przyzwolenie na „nieograniczony terror”. [...] Teraz zobaczmy, jak w książce przedstawia się zbrojne podziemie antykomunistyczne po wyzwoleniu Polski. Mamy tu do czynienia z bezgraniczną gloryfikację grup podziemnych (jakżeby inaczej), którym nadano nazwę chyba trochę dla żartu „niepodległościowych”. Oczywiście nie dowiemy się z tego podręcznika o zbrodniach podziemia. Nie dowiemy się o Wierzchowinach, Szpakach, Zaniach, Zaleszanach. Bo i po co? Istnienie Romualda Rajsa „Burego” z Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, sprawcy ludobójstwa na Białorusinach z Podlasia, zostało całkowicie przemilczane. W biogramie Józefa Kurasia "Ognia" nie ma ani słowa o tym, że w czasie okupacji współpracował z Armią Ludową i partyzantami radzieckimi, ani też nie ma mowy o jego pracy w Milicji Obywatelskiej, a potem szefowaniu Powiatowym Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego w Nowym Targu [12]. Pominięto oczywiście również zbrodnie "Ognia" na Słowakach. „Zapomniano”, iż także Henryk Flame „Bartek” służył w MO [13]. Na stronach poświęconych podziemiu antykomunistycznemu nie ma ani słowa o mordach na Żydach oraz antysemickich odezwach podziemia. Bo i po co ludzi denerwować? Na stronie 222 czytamy, że w 1946 roku nastroje antykomunistyczne w kraju były „powszechne”. Zaś w wyborach do Sejmu Ustawodawczego miała PPR niby „znikome poparcie”. „Dowiadujemy się” również, że Stanisław Mikołajczyk był zagrożony aresztowaniem. W tej sprawie odsyłam do artykułu z tygodnika „NIE” [14]. Daje się odczuć nienawiść autorów do ustroju socjalistycznego, co w IPN nie jest niczym dziwnym. Rzecz jasna nazywają oni PRL „państwem komunistycznym”, choć to oksymoron, albowiem skoro w komunizmie docelowo nie będzie państw i narodów, to jak może zaistnieć "państwo komunistyczne"? Na stronie 249 „dowiadujemy się” jakoby w Polsce po wyzwoleniu spod hitlerowskiej okupacji trwało… „powstanie antykomunistyczne”[sic!], natomiast zaprzeczają tezie o wojnie domowej, „argumentując” to rzekomą „sowiecką okupacją” i rzekomym brakiem poparcia dla PPR i innych partii „bloku demokratycznego”, a Polska stanowiła jakoby „zewnętrzną prowincję sowieckiego imperium”. Lata 1944-1947 określono kłamliwie czasem „powszechnego oporu wobec wprowadzanego reżimu”. Panowie z IPN w swoim zacietrzewieniu antykomunistycznym dochodzą do absurdów. Np. według autorów likwidację analfabetyzmu po wojnie „łączono (…) z głęboką indoktrynacją [!]” (str. 290). Emigracyjny pseudorząd polski w Londynie po 1945 roku uważany jest za jedynie legalny i gloryfikowany, mimo swojego śmiesznego charakteru(str. 295-298). W informacjach o Władysławie Gomułce (str. 299 i 303) całkowicie pominięto jego osiągnięcia (jak traktat z RFN z grudnia 1970 roku gwarantujący Polsce granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej), natomiast skrzętnie wynotowano wszystkie błędy i potknięcia towarzysza „Wiesława”. Według autorów, po 1956 roku Polska była nadal państwem totalitarnym (str. 298), ignorują oni więc niemal całkowicie osiągnięcia Polskiego Października i wykazują się nie znajomością definicji słowa "totalitaryzm". Twierdzi się, że w wyniku wojny w Korei, na Południu powstało państwo demokratyczne. Czy rządzący wówczas Koreą Południową Li Syng Man był demokratą? Dość wątpliwe. No, ale przecież dla IPN kapitalizm to demokracja, a socjalizm to „czerwona dyktatura”. Na stronie 385 stwierdza się bezwiednie, że śmierć Stanisława Pyjasa była „esbeckim morderstwem”, mimo iż są co do tego wątpliwości. Zgłasza je m.in.: Jan Widacki [15]. Starą IPN-owską metodą oskarżono również Lecha Wałęsę o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa PRL (str. 412), choć sprawa nie jest do końca jasna. Cała wina za „kryzys bydgoski” z 1981 roku została zrzucona na kierownictwo partyjno-państwowe, nie zauważając prowokacyjnego i konfrontacyjnego zachowania Jana Rulewskiego i innych. Zobaczmy, co pisze inny historyk IPN na ten temat: "W trakcie sesji [bydgoskiej Wojewódzkiej Rady Narodowej - M.S.] postanowiono (...) nie dopuszczać do głosu przedstawicieli "Solidarności" i przedwcześnie zakończono obrady. W odpowiedzi związkowcy ogłosili okupację sali plenarnej. Wraz z nimi wewnątrz pozostało 45 radnych. Zawiodły próby mediacji ze strony doradcy prymasa prof. Romualda Kukołowicza oraz próby odwiedzenia od okupacji budynku, podjęte przez Lecha Wałęsę" [16]. Twierdzi się również, że oczywiste ekstremalne postawy w „Solidarności” to wymysł „komunistycznej propagandy” (str. 422). Kierownictwo PZPR w latach 80. oskarżono o prowadzenie „wojny z narodem” (str. 429-431). Tendencyjnie przedstawiono również postać Generała Wojciecha Jaruzelskiego, konsekwentnie pisząc że rzekomo nie doszłoby do interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Polsce w grudniu 1981 roku (str. 419, 444-445). Zignorowano więc zupełnie liczne dowody i fakty na to wskazujące. Również Czesława Kiszczaka odsądzono od czci i wiary. Po raz kolejny powtórzono mity o Tadeuszu Mazowieckim jako pierwszym „niekomunistycznym premierze” po zakończeniu II wojny światowej. Czyżby zapomniano o Edwardzie Osóbce-Morawskim z Polskiej Partii Socjalistycznej? Zaskakuje wielkość biogramów działaczy opozycyjnych w PRL. Tak więc notka o Kornelu Morawieckim jest prawie równa notkom Jana Pawła II i Jerzego Popiełuszki. Natomiast już biogram Lecha Wałęsy jest już znacznie krótszy. Noty o działaczach komunistycznych są na wskroś tendencyjne, jednowymiarowe, stronnicze. Przedstawiają tylko negatywy, zapominając o pozytywach. Wizja społeczeństwa polskiego prezentowana w książce IPN nie zna odcieni szarości. Tylko prosty podział: pachołki „komuny” oraz dzielne jednostki, które się „komunie” w aktywny sposób sprzeciwiały, będące wzorcami osobowymi dla młodych ludzi i masy, które trwały „w niemym oporze”. Ten opór zaś trwa od czasu „żołnierzy wyklętych” po „wybory czerwcowe”. Podłożenie ładunków wybuchowych przez Stanisława Jarosa podczas przejazdu Nikity Chruszczowa i Władysława Gomułki na przełomie lat 50. i 60. określono jako „jednostkowy akt oporu”. Oczywiście inkwizytorzy z IPN nie widzą w tym nic złego. Należy zaznaczyć, że nie wymieniłem w tym tekście wszystkich potknięć autorów książki. Reasumując: recenzowana pozycja posiada w moim odczuciu znikomą wartość merytoryczną, natomiast wielką propagandową. Można ją spokojnie postawić na półce z książkami tuż obok takich „dzieł” jak „Czarna Księga Komunizmu”, książki antykomunistów Pipesa, Wołkogonowa, Figesa, Gontarczyka, Żebrowskiego, Chodakiewicza, Zyzaka. Oczywiście, jeśli ktoś ma ochotę wydawać pieniądze na taką chałturę. Książka została wydana w nakładzie około 40 000 egzemplarzy. Zostały one wysłane za darmo do szkół i bibliotek w celu indoktrynacji młodzieży w duchu antykomunizmu, nienawiści do inaczej myślących, nienawiści do Polski Ludowej i socjalizmu, miłości do krwawego dyktatora Józefa Piłsudskiego, podpory kontrrewolucji Ronalda Reagana i jego ideowych przyjaciół. Miejmy nadzieję, że ta propaganda nie zaleje umysłów młodzieży, do której "podręcznik" jest skierowany. Przypisy: [1] Andrzeja Walickiego cyt. za: Wojciech Jaruzelski, „Stan wojenny. Dlaczego…”, Warszawa 1992, str. 282-283. [2] Cyt.za: Bronisław Łagowski, „Spór w rodzinie” [w:] „Przegląd”, nr 27/2011, 10 lipca 2011 r., str. 15. [3] Cyt. za: Paweł Wroński, „Salwa z okopów "polityki historycznej"”, „Gazeta Wyborcza”, 4 kwietnia 2011, str. 20. [4] Cyt. za: Feliks Tych, Horst Schumacher, „Julian Marchlewski”, Warszawa 1966, str. 72-73. [5] http://wladzarobotnicza.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=... [6] http://panoramy.zbooy.pl/360/pan/krakow-planty-basztowa-pomnik-zima/p [7] Rozdziały: „Powiązania międzynarodowe” oraz „Blaski i cienie sojuszu”; [8] ”Marszałek Polski Michał Żymierski”, Warszawa 1986; [9] O tej sprawie pisał Ryszard Nazarewicz w książkach „Nad górną Wartą i Pilicą” (Warszawa 1964), „Armii Ludowej dylematy i dramaty” (Warszawa 1998, 2000) oraz wraz z Waldemarem Tuszyńskim w artykule „Początek na Ziemi Piotrkowskiej” (w: „Gwardia Ludowa w perspektywie historycznej”, Warszawa 2007). [10] Szerzej w: Ryszard Nazarewicz, „Armii Ludowej dylematy i dramaty”, Warszawa 2000. [11] http://www.kombatantpolski.pl/2004_07_art1.html [12] http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Kura%C5%9B [13] http://pl.wikipedia.org/wiki/Henryk_Flame [14] http://www.nie.com.pl/art24963.htm [15] http://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/78436,widacki-smierc-pyjas... [16] Krzysztof Osiński, "Wydarzenia bydgoskie z 1981 roku", [w:] "Inne Oblicza Historii", nr 3/2011, str. 68.
-
Komunizm i faszyzm. Cele, różnica i podobieństwa
Samuel Łaszcz odpowiedział marcnow92 → temat → Historia ogólnie
Ależ Leninowi chodziło tylko o likwidowanie majątków obszarników i kapitalistów wiejskich (tzn. ich parcelację między chłopów), a nie o fizyczną likwidację danych klas społecznych. -
Jakie popełniono błędy w latach po 1989?
Samuel Łaszcz odpowiedział Narya → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
Z tego co pamiętam, podział klasowy w naborze na studia stosowano tylko w pierwszych latach Polski Ludowej. -
A ja nie pisałem o "porównywaniu", lecz "zestawianiu". Względem czego rewizjonistyczny? Względem marksizmu-leninizmu.
-
Mario Sousa o Aleksandrze Sołżenicynie (podkreślam, że z wieloma tezami Sousy się nie zgadzam i tekst nie wyraża mojego stanowiska; zamieszczam go tylko jako głos w dyskusji o rosyjskim pisarzu i antykomuniście): Aleksander Sołżenicyn Inną osobą łączoną zawsze z książkami i artykułami o domniemanych milionach, które straciły wolność lub życie w ZSRR jest Rosjanin Aleksander Sołżenicyn, który w kapitalistycznym świecie zdobył sławę u schyłku lat 60-tych książką "Archipelag Gułag". Sam został w 1946 r. skazany na 8 lat obozu pracy za działalność kontrrewolucyjną polegającą na dystrybucji antyradzieckiej propagandy. Zdaniem Sołżenicyna można było uniknąć wojny z nazistami, gdyby rząd radziecki poszedł na kompromis z Hitlerem. Pisarz oskarżał również władzę radziecką i Stalina o to, że byli gorsi niż Hitler, patrząc na to z punktu widzenia potwornych następstw wojny dla ludzi radzieckich. Jako, że Sołżenicyn nie ukrywał swych nazistowskich sympatii, został skazany za zdradę. Wydawanie swych książek rozpoczął jeszcze w ZSRR, korzystając z przyzwolenia i pomocy Nikity Chruszczowa. Pierwsza publikacja - "Dzień z życia Iwana Denisowicza" - opowiada o życiu więźnia. Chruszczow posłużył się tekstami Sołżenicyna do walki z socjalistycznym dziedzictwem Stalina. W 1970 r. za "Archipelag Gułag" Sołżenicyna uhonorowano literacką nagrodą Nobla. Po tym wydarzeniu, jego książki zaczęły się ukazywać w wielkiej ilości egzemplarzy w krajach kapitalistycznych, a ich autor stał się jednym z najcenniejszych instrumentów imperializmu w walce przeciwko socjalizmowi w ZSRR. Jego teksty o obozach pracy umożliwiły propagandzie dodanie kolejnych milionów do liczby tych, którzy przypuszczalnie ponieśli śmierć w Związku Radzieckim. Książki Sołżenicyna były prezentowane w kapitalistycznych mass mediach jako oparte na faktach. W 1974 r. pisarz zrzekł się obywatelstwa radzieckiego i przeniósł się do Szwajcarii, a potem do USA. Burżuazyjna prasa zaczęła przedstawiać go jako największego bojownika o wolność i demokrację. Jego brunatne ciągotki były przez propagandę wojny przeciwko socjalizmowi kwitowane jako nic nie znaczące. W USA Sołżenicyn był często zapraszany do przemawiania na ważnych spotkaniach. Był np. głównym mówcą na kongresie związków zawodowych AFL-CIO w 1975 r. 15 lutego tegoż roku poproszono go o wygłoszenie wykładu wobec amerykańskiego Senatu o sytuacji międzynarodowej. Wystąpienia Sołżenicyna były pełne agresji, prowokacyjnej agitacji, krzyków i propagandy najbardziej reakcyjnego sortu. Wzywał między innymi do ponownego najazdu na Wietnam, po tym jak ów kraj odniósł zwycięstwo w wojnie wyzwoleńczej z USA. Co więcej, po ponad czterech dekadach faszyzmu w Portugalii, gdy w 1974 r. władzę w wyniku rewolucji ludowej objęli lewicowi oficerowie, Sołżenicyn zaczął w interesie USA propagować konieczność interwencji wojskowej w Portugalii, który w przeciwnym razie - jego zdaniem - mógłby przystąpić do Układu Warszawskiego. W swoich przemówieniach zawsze ubolewał nad faktem wyzwolenia afrykańskich kolonii Portugalii. Lecz jest oczywiste, że sednem przemówień Sołżenicyna zawsze była brudna wojna przeciwko socjalizmowi i rzucanie oskarżeń: od domniemanych egzekucji milionów ludzi w ZSRR aż po domniemane uwięzienie dziesiątków tysięcy Amerykanów w Północnym Wietnamie! Ten pomysł Sołżenicyna z Amerykanami sprowadzonymi jakoby do roli niewolników stał się inspiracją dla filmów o wojnie wietnamskiej z udziałem Rambo. Amerykańscy dziennikarze wzywający do pokoju między obydwoma krajami zostali przez Sołżenicyna wskazani jako potencjalni zdrajcy. Sołżenicyn szerzył też propagandę w interesie intensyfikacji amerykańskich zbrojeń przeciwko Związkowi Radzieckiemu, który - jak zapewniał noblista - był 5-7 razy bardziej zasobny w czołgi i samoloty niż USA Zaś w broń atomową: dwu, trzy, a nawet pięciokrotnie - twierdził Sołżenicyn. Jego wystąpienia na temat ZSRR reprezentują głos skrajnej prawicy. Lecz on sam o wiele bardziej zbliżył się do prawicy publicznym popieraniem faszyzmu. Poparcie dla faszyzmu Franco Po śmierci Franco w 1975 r. hiszpański reżim faszystowski zaczął tracić kontrolę nad sytuacją polityczną i na początku roku 1976 wydarzenia w Hiszpanii przykuły uwagę światowej opinii publicznej. W kraju miały miejsce strajki i demonstracje z żądaniem przywrócenia swobód obywatelskich, zaś następca Franco - król Juan Carlos - zmuszony był chcąc nie chcąc prowadzić ostrożną politykę liberalizacji w celu uspokojenia nastrojów społecznych. W tak ważnym momencie dla politycznych dziejów Hiszpanii, Sołżenicyn zawitał do Madrytu i w sobotnią noc 20 marca, w porze największej oglądalności, udzielił wywiadu dla programu Directisimo (polecam lekturę gazet hiszpańskich "ABC" oraz "Ya" z 21 marca 1976 r.). Mimo że dano mu okazję wcześniejszego zapoznania się z pytaniami, gość wykorzystał tę okazję do wygłoszenia wszelakich rodzajów reakcyjnych wypowiedzi. Jego intencją nie było wsparcie królewskich tzw. środków liberalizacyjnych. Wręcz przeciwnie! Sołżenicyn ostrzegł przed demokratycznymi reformami. W wywiadzie telewizyjnym stwierdził, że 110 milionów Rosjan poniosło śmierć jako ofiary socjalizmu. Porównał "niewolnictwo, jakiemu poddano ludzi radzieckich" z "wolnością, jaka przysługuje w Hiszpanii". Sołżenicyn oskarżył również "postępowe koła utopistów" o prowadzenie Hiszpanii ku dyktaturze. Przez "postępowe" rozumiał ogół demokratycznej opozycji, niezależnie, czy byli to liberałowie, socjaldemokraci czy komuniści. Sołżenicyn rzekł: "Ubiegłej jesieni światowa opinia publiczna zmartwiła się losem hiszpańskich terrorystów (tzn. antyfaszystów hiszpańskich skazanych na śmierć przez reżim Franco). Postępowa opinia publiczna bez przerwy domaga się demokratycznych reform politycznych, wspierając jednocześnie akty terroryzmu (...). Czy ci, którzy usiłują dokonać gwałtownych reform demokratycznych, zdają sobie sprawę z tego, co może się wydarzyć jutro lub pojutrze? Może jutro w Hiszpanii będzie demokracja, ale czy wtedy pojutrze da się uniknąć przekształcenia demokracji w totalitaryzm?". Na ostrożne pytanie dziennikarzy, czy takie wypowiedzi nie będą postrzegane, jako wsparcie dla rządów tych krajów, w których nie ma wolności, Sołżenicyn odparł: "Znam tylko jedno miejsce, gdzie nie ma wolności. Jest to Rosja". Oświadczenie pisarza w hiszpańskiej telewizji było bezpośrednim poparciem dla hiszpańskiego faszyzmu - ideologii, którą wspierał aż do śmierci. Jest to jeden z powodów, dla którego po 18-stu latach od swej przymusowej emigracji do USA, Sołżenicyn zaczął znikać z widoku publicznego, odrobinkę mniej wspierany przez kapitalistyczne rządy. Dla burżuazji możność wykorzystania w brudnej wojnie przeciwko socjalizmowi takiego człowieka jak Sołżenicyn, jawiła się jako dar niebios. Wszystko jednak ma swoje granice. W nowej, kapitalistycznej Rosji, tym co determinuje wsparcie Zachodu dla ugrupowań politycznych, jest po prostu możliwość robienia dobrego biznesu i osiągania wysokich zysków pod opiekuńczymi skrzydełkami tychże grup. Faszyzm jako alternatywny reżim polityczny dla Rosji nie jest uważany za korzystny dla biznesu. Dlatego też polityczne zamierzenia Sołżenicyna odnośnie Rosji pozostają martwą literą tak długo jak Zachód interesuje się tym krajem. Tym, czego pragnie Sołżenicyn dla Rosji jest powrót autorytarnego carskiego reżimu idącego ręka w rękę z tradycyjną rosyjską cerkwią prawosławną. Nawet najbardziej aroganckim imperialistom nie uśmiecha się wspieranie głupoty o takim natężeniu. Miłośników Sołżenicyna na Zachodzie można znaleźć co najwyżej wśród zakutych łbów radykalnej prawicy. (http://www.komsomol.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=435:maroi-sousa-qkamstwa-o-historii-zsrrq&catid=29:historia&Itemid=37)
-
Zestawianie wybitnego pisarza z hitlerowcem i SA-manem jest dla mnie co najmniej niestosowne. Zresztą zacznijmy od tego, że Bruno Jasieński był ofiarą stalinowskiego rewizjonizmu, a nie komunizmu. Zadziwia mnie pewien fakt: Zaremba, który najchętniej naplułby na całą lewicę i przyklepał, nagle przypomniał sobie, że istnieli wybitni polscy socjaliści. Równie zdumiewające jest odbieranie Jasieńskiemu miana lewicowca. Zadziwiające jest do czego można dojść w ślepym antykomunizmie...
-
Jakie popełniono błędy w latach po 1989?
Samuel Łaszcz odpowiedział Narya → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
Pisząc o inteligencji z prawdziwego zdarzenia nie miałem na myśli pochodzenia klasowego, lecz poziom intelektualny, Secesjonisto! P.S. Kapitalizm miał szansę przed 1944 rokiem... -
Buczek i Czeszejko-Sochacki agentami Policji?
Samuel Łaszcz odpowiedział godfrydl → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Według dziwnej "logiki" ś.p. pana Wieczorkiewicza, to zapewne powinniśmy także dać jakąś ulicę Mitzenmacherowi. W końcu on był sanacyjnym agentem w szeregach ruchu rewolucyjnego, więc według tejże "logiki" "patriotą". Pan Wieczorkiewicz po prostu znieważa dobrych polskich komunistów i patriotów, usiłując z nich zrobić agentów sanacji. Nie przedstawia przy tym żadnych dowodów. Czyżby pan Wieczorkiewicz zaczerpnął informacje z paszkwili pisanych przez Mitzenmachera vel Jana Alfreda Regułę (wiarygodność tych paszkwili podważył Bogdan Gadomski w biografii Mitzenmachera)? Cały ten wywiad to zbiór kłamstw szkalujących polskich komunistów. Jedynie "Wiesława" łagodnie potraktowano.