Skocz do zawartości

Inga

Użytkownicy
  • Zawartość

    550
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Inga


  1. Jestem tak zdruzgotana ilorazem inteligencji tej osoby, że zapowietrzyło mnie totalnie. Jako pedagog i jako matka nastoletniej córki uważam, że takich ludzi jak Najfeld powinno się trzymać z dala od mediów, a najlepiej wystrzelić w kosmos!

    Aż trudno komentować brednie które wygłasza z tym radosnym entuzjazmem kompletnej ignorantki.

    Rzecz w tym, że osoby takie jak ona miały dotąd nie tylko możliwość, ale i pełne poparcie KK i kogo popadnie, na głoszenie takich idiotyzmów.

    MEN nie jest i nigdy nie był przygotowany do właściwego i rozsądnego wprowadzenie tego ważnego przedmiotu w szkołach.

    Wykładali go ludzie bez solidnego przygotowania merytorycznego i psychologicznego, nie potrafiący przekazać dzieciakom niczego sensownego.

    Jedna z nauczycielek tak poinformowała dzieciaki o sposobie rozmnażania człowieka:

    "Człowiek rozmnaża się za pomocą dolnych części ciała"!!!

    Szczęka opada!

    Oczywiście co bardzo ciekawe i znamienne większość nauczycieli tego przedmiotu to stare panny (jakkolwiek dziwnie to brzmi w dzisiejszych czasach, ale stara panna to synonim osoby nie mającej bladego pojęcia o seksie, to chyba dlatego), a nawet osoby nie pozostające w stałym czy chwilowym związku.

    Jak taki ktoś może swobodnie rozmawiać i wyjaśniać tak drażliwe kwestie w sposób naturalny i bez niepotrzebnych emocji?

    Senyszyn to kobieta z głową na karku, dosadna i racjonalna i myślę, że jej diagnoza o obsesji seksualnej Najfeld jest prawdziwa.

    Żaden normalny człowiek nie powie publicznie, że wychowanie seksualne jest obrzydliwe.


  2. Przepraszam nie chciałem cię urazić a najwyraźniej tak się stało. Przepraszam jeszcze raz.

    Naprawdę myślisz, że jesteś w stanie mnie urazić??? Taka pewność siebie bywa czasem zgubna. :(

    Najwyraźniej nie zdajesz sobie kompletnie sprawy, jak dokładnie supermocarstwa kontrolują się nawzajem, jak mają te wszystkie rakiety i głowice i bombowce policzone co do sztuki i poddane obserwacji, po to są te wszystkie traktaty i SALT-y i NPT-y i masa innych i nadzór i wzajemne inspekcje.

    W 1970 roku, w bazie nuklearnej w stanie Utah, odbywały się przygotowania do realizacji ważnego projektu kosmicznego.

    Rakieta "Atena" z głowie nuklearni została wystrzelona o świcie 11 lipca 1970 roku.

    Zaprogramowany tor lotu miał zaprowadzić ją na teren poligonu White Sands w Nowym Meksyku w godzinę po wystrzeleniu.

    Dlatego nie zdzierżyłem, za co przepraszam jeszcze raz. Faktycznie nie każdy musi się znać na zbrojeniach i rozbrojeniu i mogłem napisać to wszystko grzeczniej. A nawet powinenem był.

    W istocie.


  3. Najważniejszą sprawą jest podkreślanie że Jadwiga nie byłą królową ale Królem.

    To samo wyróżnia ją spośród wszystkich innych. Kilka lat temu gdzieś, na jakimś portalu internetowym przeczytałam informację o którymś z kolei otwarciu grobu królowej, już nie pamiętam z jakiej przyczyny. Lekarz czy patolog medycyny sądowej zwrócił w nim uwagę na zdarte paznokcie i kości palców dłoni. Był tym odkryciem zszokowany, ponieważ wskazywało by to na to, że królowa żyła, kiedy składano jej ciało do grobu!

    Wiadomo było, że po urodzeniu córki zmarła, ale wiadomo też, na jakim poziomie stałą ówczesna medycyna. Chowanie żywcem ludzi których uznano za zmarłych zdarzało się tak często, że zaczęto produkować trumny z dzwonkiem, by w razie czego niedoszły nieboszczyk ocknąwszy się w trumnie mógł zawiadomić świat, że żyje.

    Jeżeli Jadwiga była w stanie śmierci klinicznej z powodu zakażenia i utraty krwi, a stan ten mógł się utrzymywać nawet kilka dni (są udokumentowane tego typu przypadki), to ówcześni medycy mogli popełnić fatalną pomyłkę i ogłosić jej zgon. Co było później, łatwo było się domyślić.

    Dostojnicy kościelni poinformowani o tym spostrzeżeniu, kazali natychmiast zniszczyć protokół i zakazali mówić o tym komukolwiek. Przecież Jadwiga miała być ogłoszona świętą.

    ...


  4. Nie wiem ile masz lat, ale chyba orientujesz się że w 1970 roku nie toczyła się na Ziemi żadna wojna nuklearna? Czy może uważasz że ot tak od czasu do czasu strzelano sobie rakietami jądrowymi na wiwat? Bo jeśli chodzi o testy jądrowe to już 1962 uzgodniono zakaz takowych w atmosferze a i wcześniej bardzo rzadko robiono takie testy żeby wystrzelić rakietę z prawdziwą bojową głowicą nuklearną. Amerykanie robili takie rzeczy na wyspach Pacyfiku ale nie na kontynencie przecież...!

    Myślę, że gdyby tej rakiety nie wystrzelono, to by o niej nie napisano.

    Nie masz pojęcia o przekrętach jakich dokonuje armia USA, bo o tym się nie pisze i nie trąbi w mediach. I naprawdę, to pytanie złośliwe o mój wiek i to wszytko...


  5. W sierpniu miałam niezwykłą okazję być na Ogrodach Muzycznych organizowanych na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie.

    Program mimo pogody która łaskawa nie była okazał się bardzo ciekawy. Wspaniałe, nowoczesne arie operowe, Poranki Muzyczne dla dzieci... W tym roku zamierzam być tam również, oprócz tego liczne wystawy min. słynnego Skarbu z katedry Wileńskiej, te misterne cacka, koncerty organowe w pobliskich kościołach... Coś fantastycznego.

    Ale jako miłośniczka opery, najbardziej skupiałam się właśnie na niej, no i okazało się, że moja 11 letnia córka też polubiła operę. Na takim koncercie była pierwszy raz. :(


  6. Polski historyk Ludwik Kubala opisując rywalizację obu dworaków o łaski królewicza, rzuca ciekawe światło na stosunek łączący młodego Władysława z jego rówieśnikiem Kazanowskim. Oto, co pisze m.in.:

    "Ten młody człowiek... złączony był już od dawna ścisłą przyjaźnią z królewiczem.

    Wychowali się razem i kochali się jak bracia. Wybierając się na wyprawę moskiewską, królewicz wyprosił,

    a raczej wymógł na ojcu, że dano mu przyjaciela do pokoju i do jego sypialni. Było coś cygańskiego w tym młodzieńcu. Czarne kręcone włosy, śniada cera, lubieżnie wyrzucone usta, uśmiech dwoma rzędami pereł ozdobiony, wielkie i niespokojne oczy, ruchy kocie, przymilające się, gdy się chciał komuś podobać, a pełne leniwej pogardy, kiedy kogo lekceważył. Mienił się jak brylant w różne kolory: raz był uprzejmy i miękki,

    to znów szorstki w obejściu, raz żywy, dowcipny i pełen niewyczerpanych pomysłów, to znów leniwy i śpiący; raz bojaźliwy i grzeczny, to znów zuchwały i gbur - jak mu było wygodnie. Kochał swego królewskiego przyjaciela, nie miał wielkiej ambicji, lubił przepych i zabawy, a pewny wzajemności Władysława, drwił sobie z Ossolińskiego, z senatorów i komisarzy Rzeczypospolitej, którzy go za złego ducha młodego pana uważali. Kasztelan bełzki mówiąc o nim, powtarzał wiersze z Pastor Fido:

    O villano indiscreto e importuno, Mezzo uomo, mezza capra e tutto bestia!" :(

    Ossoliński, w autobiografii pisze również to, że królewicz i Kazanowski często i jego przyjmowali wieczorami w swojej sypialni rozkazawszy odźwiernym, aby nikogo nie wpuszczali, co dało pozór do nader krzywdzących podejrzeń, jakoby nie sami tylko w sypialni się znajdowali.

    „Podejrzenia" miały zapewne dotyczyć rzekomej obecności tam jakichś kobiet. Myślę, że w tym sensie były to rzeczywiście podejrzenia krzywdzące. Bez ogródek (w sporze o ordynację pułków) wyraził się o Kazanowskim Chodkiewicz: Dopiero teraz widzę, co mi wszyscy powiadają, że królewicz z kochankiem swoim gorzałkę sobie podpija.

    W październiku 1618 roku, już pod Moskwą, w Tuczynie, Ossoliński naocznie przekonał się o uczuciu, jakim Władysław darzył Kazanowskiego. Faworyt - pisze Kubala - zachorował śmiertelnie i zwątpiwszy o życiu, polecił na swe miejsce brata swojego Adama, którego królewicz dotąd jak diabła nienawidził i przyjąć żadną miarą nie chciał. Królewicz przyjaciela swego w czasie tej plugawej choroby sam pilnował, po całych dniach i nocach przy nim siedział w nieznośnym fetorze, za zdrowie jego do Loretu wota posyłał i w szarej sukni zarówno z nim samym chodził. Patrząc na tę serdeczną miłość, której dotychczas w zaślepieniu swoim nie dostrzegł, spuścił Jerzy trochę ze swoich ambitnych planów, jak się sam naiwnie wyraża: „Jam też w tej chorobie, chcąc zwyciężyć serce tego głupiego człowieka i niezmyśloną chęć do jego przyjaźni okazać, jakem jeno mógł i umiał, usługiwał i wygadzał, co on wówczas wdzięcznie przyjmował. Ale nie długo była, po staremu i pańska łaska, i kochankowa przyjaźń".

    Możecie wmawiać sobie co Wam się żywnie podoba i interpretować fakty wedle uznania, ale dowodów potwierdzających homoseksualizm Władysława jest znacznie więcej.

    Zawsze słowo "przyjaźń" można interpretować w dobrej wierze jako przyjaźń stricte, a możne też uznać je za dyskretnie przekazaną informację o czymś więcej.

    Nie uważam homoseksualizmu za chorobę ani zboczenie seksualne, ani tym bardziej za coś, o czym warto pisać, ale w świetle wydarzeń historycznych warto mieć świadomość, że wiele bardzo ważnych dla państw dekretów i postanowień, miało swój początek za drzwiami alkowy.


  7. Meksykańska strefa ciszy

    Meksyk już od dawien dawna w wyobrażeniu wielu ludzi jest miejscem tajemniczym i niezrozumiałym, znanych jest wiele doniesień o obserwacji ufo na tym terenie. Ale chciałem napisać o czymś innym. Dość ciekawym zjawisku. Otóż jest na terenie Meksyku takie miejsce w którym zanikają fale radiowe. Jedno z ciekawszych zdarzeń z tym związanych miało miejsce 11 lipca 1970 roku, "Atena", rakieta z głowicą nuklearną nie spadła w okolicach White Sands, ale zniknęła. Po wielu żmudnych poszukiwaniach w końcu ją znaleziono, leżała wewnątrz wulkanu Ceballos w "strefie ciszy". Zdarzenie wzbudziło wilkie poruszenie opini publicznej, ponieważ oprócz zanikania fal radiowych można tam spotkać tajemnicze latające światła, zmutowaną faunę i florę, a nawet dużą ilość meteorytów.

    Niektórzy całkowity zanik fal tłumaczą dużą koncetracją magnetycznego żelaza pod ziemią. Zaobserwowano w tym terenie u żółwiów nietypową budowę: niektóre z nich miały skorupy w kształcie trójkąta, gdy inne nieregularne pięciokąty i sześciokąty. Kiedy takiego zmutowanego żółwia wzięto ze strefy ciszy w inne miejsce jego potomstwo miało już normalne skorupy! Czy mutacje są spowodowane wysokimpoziomem energii ziemi czy może z kosmosu? Tego jeszcze niestety nie wyjaśniono. Strefę ciszy można nazwać otwartymi drzwiami do kosmosu, spada tutaj bardzo dużo meteorytów. Meteor, który spadł w 1969 był zbudowany z najstarszej materii jaką na Ziemi badano. Inny meteor obserwowany z przylądka Kenedy'ego będac w kursie kolizyjnym z sondą Mariner, "przepuścił" ją, a później spadł w strefie ciszy.

    Teoria De La Peny mówi nam, że w przeszłości strefa była wielkim jeziorem, powstała możliwość zagęszczania się w tym miejscu fosforu i siarki. Co pod wpływem promieniowania magnetycznego wypuszcza w powitrze ich znaczne ilości, które świecą. Dr Dwons twierdzi że często spotykane meteoryty są wciągane przez wir magnetyczny, który mutuje także zwierzęta. Inni jeszcze doszukują się w tym działań istot pozaziemskich. Czy znajdziemy kiedyś prawdziwą odpowiedź?


  8. Powiem tak: nie wiemy czy to coś na zdjęciu to korozja, autor tekstu pewnie specjalistą w dziedzinie badań nad kolumną nie jest.

    Kolejna fantazja dotyczy wspinania się spoconych ludzi w celu konserwowania kolumny , a na dodatek pot przetrwał burze, deszcze, zlodowacenie i atak nuklearny a także prezydenturę Busha. Dżizas... :(

    Jarpenie, jeszcze raz powtórzę, że krytyka autora za to, że użył określenia takiego a nie innego, w świetle dowodów takich a nie innych, jest dla mnie szukaniem dziury w całym.


  9. Kiedyś pamiętam czytałem o tej kolumnie i według autorów wierni wspinali się na sam szczyt, automatycznie rozprowadzali tłusty pot po całej jej długości.

    No jasne... nie wiedziałam że pot, to takie odporne na warunki atmosferyczne "mazidło". Nie czytaj więcej książek tych autorów. :>

    koroduje czy nie? A może tylko nieznacznie? Chyba, że ja źle widzę...

    Nawet jeżeli to korozja, to po 1600 latach (podobno) istnienia, to całkiem nieźle się trzyma.


  10. Mądrość Egiptu spoczywa prawdopodobnie u stóp Sfinksa, podobno trwają prace wykopaliskowe (projekt Cheops), a Biblioteka poszła z dymem przypadkiem, podobno na początku wojny aleksandryjskiej z rozkazu cezara.

    W 391 r. patriarcha Teofil wykonując rozkaz cesarza Teodozjusza o niszczeniu świątyń pogańskich spalił część Serapeionu (tam znajdowały się także księgi pogańskie). Ostatecznie księgozbiór zniszczono w 642 r. na rozkaz kalifa Omara I, który nakazał spalenie wszystkich ksiąg niewiernych.

    :/


  11. Chufu - faraon który wzniósł jedną z największych i najwspanialszych piramid

    Nie ma własciwie żadnych poważnych przekazów pisemnych mówiących więcej o czasach w których panował. Jedynym jego sztandarowym dziełem jest piramida, której wzniesienie mu się przypisuje, a raczej przypisywano. W świetle ostatnich badań, egiptolodzy zaczęli dostrzegać więcej niż dotąd, a mianowicie, że Cheops był jedynie przechodnim właścicielem tego cudu świata jako faraon, do którego należało wszytko w jego państwie, nie był zaś jej budowniczym.

    Zazwyczaj, w podobnych przypadkach faraon chciał by potomni wiedzieli czego dokonał, tutaj sytuacja przedstawia się tak, że żadnego kartusza nie było, te które odnalazł w 1837 r.

    Howard Vysey, były przez niego sfabrykowane i to dość nieudolnie, bo zawierały błąd ortograficzny w imieniu faraona, oraz znaki, które za panowania tegoż jeszcze nie istniały... Wystarczający dowód fałszerstwa?

    Dla naukowców tak.Przy malowaniu go fałszerzom za wzór posłużyła książka pt. "Materia hieroglyphica" Johna Gardnera Wilkinsonam, którzy nie wiedzieli, że w podręczniku imię Chufu jest napisane z błędem. Powstanie napisu w trakcie budowy piramidy było fizycznie niemożliwe. Komory odciążające zostały otwarte dopiero, gdy odkrywcy posłużyli się materiałem wybuchowym. Napis mógł zatem powstać jedynie po otwarciu tego pomieszczenia.

    Istnieje jeszcze jeden dowód przemawiający za inną datą powstania piramidy.

    W roku 1850 Jean-Pierre Mariette wykopał w pobliżu piramidy stellę, pobudowaną dla uczczenia prac nad świątynią Izydy.

    Z umieszczonego na niej tekstu możemy dowiedzieć się, że piramida już stała, podczas gdy Cheops budował ową świątynię "...wzniósł on dom Izydy, Pani piramidy, obok domu Sfinksa".

    Obala to jednocześnie mit, jakoby Sfinks przedstawiał oblicze faraona.

    W takim razie nie wiemy kto, kiedy i w jakim celu stworzył tę konstrukcję.

    Cheops - przeciętny faraon niezwykłego Egiptu. Nie dokonał w swoim życiu niczego, prócz licznych wojenek z Beduinami.

    Kiedy powoli wracał z wypraw sunąc w falującym od żaru powietrzu, mógł podziwiać z oddali wspaniałą konstrukcję piramidy której górna część lśniła od złota tak, jakby samo słońce zechciało na niej spocząć.

    Był dumny ze swoich poprzedników i nie śmiał pomyśleć, że potomni jemu właśnie, przypiszą chwałę wzniesienia tego arcydzieła.

    Na szczycie piramid

    Juliusz Słowacki

    Jak dwaj czarni — z białymi skrzydłami Anieli,

    Dwaj Araby na rogach pomnika stanęli,

    Ja na głazie najwyższym chciałem zebrać wzrokiem

    Cztery ściany, spadzistym lecące potokiem,

    I nie mogłem ogarnąć — bo na to potrzeba

    Być słońcem... i na królów groby patrzeć z nieba.

    [...]


  12. Wieczna Kolumna

    100tdf6.jpg

    Na przedmieściach Delhi, stolicy Indii, wśród ruin budowli Kutub Minar stoi żelazna kolumna ośmiometrowej wysokości. Stoi tak sobie prawie od tysiąca sześciuset lat i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pewien zaskakujący i trudny do wytłumaczenia fakt : ten żelazny słup jest w ogóle nie podatny na korozję. Wszystkie wykonane przez człowieka żelazne przedmioty w większym lub mniejszym stopniu ulegają korozji co stanowi jeden z poważniejszych problemów technicznych współczesnej cywilizacji. Oczywiście, nowoczesna technologia zna sposoby wytwarzania nierdzewnej stali, ale są one całkiem świeżej daty. Nic nikomu nie wiadomo, by ponad półtora tysiąca lat temu ktoś potrafił wytwarzać żelazo odporne na korozję. Odkrywane przez archeologów żelazne przedmioty każdorazowo pokryte są rdzą, a mnóstwo innych zabytków przeszłości z powodu korozji po prostu się rozpadło. Tymczasem żelazna kolumna z Delhi drwi sobie z korozji, zmuszając do zrewidowania naszej wiedzy na temat metalurgicznych umiejętności naszych przodków. Kolumna została zbudowana prawdopodobnie około 415 roku nowej ery przez króla Kumaraguptę I na cześć jego ojca Czandragupty ? człowiekoptaka, rumaka boga Wisznu. Co się stało z posągiem Garudy i czy również on wykazywał odporność na korozje nie wiadomo. Zniknął gdzieś w mrokach historii i ocalał tylko cokół, dostarczając tutaj trudnej do rozwiązania zagadki. Starożytni Hindusi byli ludźmi pod wieloma względami zacofanymi technicznie, ale ich wiedza metalurgiczna musi zadziwiać. Mnich buddyjski Fa Sien, podróżujacy po Indiach w wieku V w.n.e., donosił, iż mieszkańcy tego kraju posługują się żelaznymi łańcuchami, na których zawieszają mosty. W czasach rzymskich Indie były jednym z dwóch najbardziej rozwiniętych ośrodków metalurgicznych ówczesnego świata. Drugi znajdował się na terenach dzisiejszej Austrii. To właśnie z Indii wysyłano do Damaszku sztaby żelaza, z którego sporządzano słynną stal damasceńską, dzięki której niejedna armia odniosła zwycięstwo nad wojskami wyposażonymi w żelazne klingi gorszej jakości. W jaki sposób dawni mistrzowie hinduscy potrafili produkować żelazo odporne na korozję? Niektórzy uczeni tłumaczą zaskakującą właściwość kolumny Kumaragupty I niezwykłą czystością użytego do jej budowy żelaza (co nie jest wszak żadnym wytłumaczeniem, ponieważ właśnie chodzi o to, w jaki sposób przed wiekami potrafiono wytwarzać tak czyste żelazo) w połączeniu z suchym klimatem. Suchy klimat także wzbudza sprzeciw, jako że klimat Indii wcale nie jest taki suchy, zważywszy na często zdarzające się tam ulewne deszcze. Wszystkie inne żelazne obiekty na terenie Indii są podatne na korozję, mimo iż znajdują się w takim samym klimacie, a wiec diabeł nie tkwi w klimacie, lecz w czymś innym. Zdumiewającą odporność na korozję cokołu Garudy próbowano też tłumaczyć jakąś reakcja chemiczną, zachodzącą między żelazem a potem tysięcy rąk wiernych dotykających kolumny. Wyjaśnienie to również nie wygląda najlepiej, ponieważ nawet najbardziej wierny z wiernych nie jest w stanie sięgnąć dłonią na wysokość ośmiu metrów, a kolumna jest odporna na korozję na całej swojej długości. Nierdzewna kolumna Kumaragupty I nie doczekała się porządnych badań naukowych, nie bardzo więc wiadomo, czy została ona odlana, czy też sporządzono ja na drodze zespolenia kreślonej liczby żelaznych kręgów, które po wygładzeniu połączono ze sobą, tworząc cos w rodzaju lekko zwężającego się ku górze walca. Gdyby kolumna została odlana, byłaby to tym bardziej zdumiewające, gdyż trudno uwierzyć, by metalurdzy sprzed tysiąca lat byli w stanie odlać dziesięciotonowy walec z nierdzewnego żelaza. Żeby zamienić żelazo w płyn, potrzeba temperatury 1530 stopni. Aż do XIV wieku znane były tylko prymitywne piece dymarki, niezdolne do zamiany żelaza w płyn. Temperatura, którą wytwarzały, była w stanie zamienić twarde żelazo w brudną ciastowatą masę z której niepodobna uzyskać żelaza przyzwoitej jakości. Znana nam technologia dopiero w XVIII wieku umożliwia roztopienie rudy żelaza do stanu płynnego, jednakże wchodziły w grę jedynie ważące kilkadziesiąt kilogramów bryły, a nie masa o wadze dziesięciu ton. Nawet dzisiaj, trudno jest uzyskać niepodatne na korozję żelazo metodą prostego odlewania ? na wolnym powietrzu?, zatem trzeba by właściwie przyjąć, że zagadkowa kolumna nie została wykonana techniką odlewnicza. Oczywiście jest jeszcze jedna możliwość wyjaśnienia genezy obiektu opierając się na dosyć fantastycznych przesłankach...być może stanowi fragment jakiegoś obiektu pozaziemskiego, który stał się miejscem kultu. Jak jest , może ktoś kiedyś wyjaśni te zagadkę.

    źródło: internet


  13. Na początek, tytułem wprowadzenia dla osób które słabo bądź wcale nie orientują się w temacie, chciałabym przedstawić wywiad jakiego udzielił Michael Cremo, autor bestselleru "Zakazana archeologia" Laurze Lee.

    (…) Liczne dowody wskazują, że ludzkość istnieje na Ziemi znacznie dłużej, niż głosi to oficjalna nauka. Co więcej, wiele z nich ukazuje, że nasi starożytni przodkowie byli kimś więcej niż tylko prymitywnymi jaskiniowcami, jak zwykliśmy o nich sądzić.

    LAURA LEE: Pozwól, że zacznę od kilku najbardziej zadziwiających znalezisk archeologicznych. Mam tu na myśli znalezioną w Afryce Południowej metalową kulę z wyżłobionymi wzdłuż jej obwodu rowkami pochodzącą, jak się przypuszcza, z okresu prekambryjskiego. Odcisk buta znaleziony w Antelope Springs w stanie Utah, którego powstanie datuje się na okres kambryjski. Metalową wazę znalezioną w Dorchester w stanie Massachusetts pochodzącą prawdopodobnie z okresu prekambryjskiego. Kamień znaleziony w Szkocji, w którym znajdował się żelazny gwóźdź. Pochodzenie tego znaleziska datuje się na okres dewoński. Kamień znaleziony w Tweed w Anglii, w którym umieszczona była złota nić. Żelazny dzban znaleziony w Wilburton w stanie Oklahoma. Oba te znaleziska datuje się na okres Karbonu. Co takiego na temat naszej historii mogą przekazać nam te wszystkie zadziwiająco stare znaleziska? Chyba to, że nasza wiedza na temat prehistorii bazująca na pewnych teoretycznych założeniach nie pozwala, aby tego rodzaju znaleziska oglądały światło dzienne, i odrzuca tego rodzaju anomalie. Tego rodzaju znaleziska podważają wyznawane teorie i dlatego nie są brane pod uwagę. Zamiast wprowadzić poprawki do obecnie obowiązującej teorii lub zbadać dokładnie te znaleziska, idzie się po najmniejszej linii oporu i odrzuca je. O tym wszystkim, o tak zwanej “zakazanej archeologii”, opowie nam zaraz nasz gość, Michael Cremo, współautor książki pod tym samym tytułem. Michael, dziękuję, że znalazłeś czas dla nas.

    MICHAEL CREMO: To dla mnie zaszczyt być tutaj, Lauro.

    LEE: Proszę, opowiedz nam o zakazanej archeologii. Co skłoniło cię, że zająłeś się tym zagadnieniem? Jakie były tego początki?

    CREMO: Tak zwaną zakazaną archeologią zainteresowałem się w roku 1984. W tamtym czasie dyskutowałem razem z drem Richardem Thompsonem, który jest współautorem mojej książki, sprawę pochodzenia człowieka. Słyszeliśmy wcześniej o pewnych raportach opisujących dziwne, nieprawdopodobne wręcz znaleziska. I postanowiliśmy zbadać tę sprawę. To, co znaleźliśmy, bardzo nas zadziwiło.

    LEE: Co tak was zadziwiło? Proponuję, abyś wyjaśnił nam najpierw ogólnie cały problem, a potem przeszedł do szczegółów.

    CREMO: W porządku. Kiedy przegląda się współczesne książki, można się z nich dowiedzieć, że ludzie tacy jak my, homo sapiens, wyewoluowali na przestrzeni ostatnich około stu tysięcy lat z istot przypominających małpy. Wszystkie przytaczane w tych książkach dowody potwierdzają tę tezę nadając jej wiarygodność. Kiedy jednak przyjrzałem się temu z bliska, zorientowałem się, że na przestrzeni ostatnich stu pięćdziesięciu lat antropolodzy tak naprawdę pogrzebali niemal tyle samo dowodów, ile wygrzebali. Mówiąc: pogrzebali - mam tu oczywiście na myśli ich ukrywanie lub ignorowanie. Dowody te świadczą przeciwko obowiązującej do dzisiaj w nauce teorii dotyczącej pochodzenia człowieka. Świadczą również o tym, że człowiek taki jak my istnieje na Ziemi nie od setek tysięcy, ale od setek milionów lat. Na początku naszej rozmowy wymieniłaś kilka osobliwych dowodów takich jak na przykład piękna metalowa waza, którą znaleziono w Dorchester w stanie Massachusetts. Natrafiono na nią w skale, która pochodzi z okresu prekambryjskiego, a to oznacza, że wykonano ją ponad sześćset milionów lat temu.

    LEE: Właśnie, czy to nie jest zdumiewające? Metalowa waza, która ma ponad sześćset milionów lat? Powiedz mi, co by się stało, gdyby nagle ktoś wyłożył te wszystkie dowody na stół i nie wdając się w żadne teorie oraz unikając uprzedzeń, powiedział: Przyjrzyjmy się tym wszystkim dowodom i zastanówmy się nad dziejami ludzkiej rasy na Ziemi. Jak sądzisz, do czego by to doprowadziło?

    CREMO: Pierwszą rzeczą, jaką musisz wiedzieć, jest to, że jeśli zapragniesz poznać wszystkie zgromadzone do tej pory dowody, będziesz potrzebowała do tego celu kilku stołów. Kiedy weźmiesz pod uwagę wszystkie dowody, a nie tylko te, które bada się obecnie, to stwierdzisz, że ludzie tacy jak my koegzystują na tej planecie z innymi istotami od bardzo dawna - dosłownie od setek milionów lat.

    LEE: Teoria koegzystencji z innymi istotami nikogo dzisiaj już nie dziwi, ponieważ obecnie uważa się, że człowiek neandertalski koegzystował przez sto tysięcy lat z człowiekiem z Cro-Magnon. Czy to współczesna teoria? Czy jest słuszna?

    CREMO: Tak, masz całkowitą rację. Nawet teraz są uczeni, jak choćby brytyjska antropolog Myra Shackley, którzy twierdzą, że w obecnych czasach nadal koegzystujemy z takimi istotami jak choćby człowiek neandertalski. Tę teorię potwierdzają liczne relacje pochodzące z wielu części świata. Mówią one o obserwacjach dziwnych istot, takich jak na przykład Yeti lub Człowiek Śniegu, jak je się nazywa w Himalajach, zaś w Ameryce Północnej Wielka Stopa lub Sasquatch, a także innych podobnych do nich istot. Zatem teoria koegzystencji z tego typu istotami ma całkiem solidne podstawy.

    LEE: Przyjrzyjmy się temu dokładniej, przyjrzyjmy się dowodom, jakie mamy. Zacznijmy od początku posuwając się w górę strzałki czasu. Zauważyłam, że w miarę cofania się w czasie znajdujemy coraz bardziej znaczące znaleziska, zaś kierując się ku współczesności są one coraz mniej wyszukane. Pojawienie się pierwszych ludzi na Ziemi umiejscawiasz w swojej książce w znacznie dawniejszym okresie niż inni. Michael, opowiedz nam o kilku tych niezwykłych znaleziskach, których wiek szacuje się na wiele milionów lat, co jak wiadomo, stoi w sprzeczności z obecnie obowiązującą teorią. Czy mógłbyś wymienić kilka przykładów? Interesują mnie okoliczności, w jakich je odkryto, czy są dobrze udokumentowane i gdzie się w chwili obecnej znajdują?

    CREMO: W porządku, oto jeden bardzo dobry przykład. Pochodzi z ostatnich lat. Pragnę zaznaczyć, że to jeden z moich ulubionych. W roku 1979 w Laetoli w Tanzanii Mary Leakey, żona jednego z najsłynniejszych antropologów dwudziestego wieku, Louisa Leakeya, znalazła w wyschniętym wulkanicznym pyle liczącym sobie 3,6 miliona lat odciśnięte ślady stóp należące do trzech osobników. Analizowało je wielu specjalistów zajmujących się badaniem śladów stóp, tacy jak na przykład antropolodzy fizyczni. Całe to odkrycie zostało szczegółowo udokumentowane w magazynie National Geographic i innych podobnych mu periodykach, które wymieniliśmy w naszej książce. Możesz je tam obejrzeć uwiecznione na fotografii. Wyglądają identycznie jak odciski stóp współczesnego człowieka. Jeden z badaczy powiedział, że gdyby przejść się teraz po plaży i spojrzeć na odciski ludzkich stóp, jakie możemy tam znaleźć, to nie stwierdzilibyśmy między nimi i tymi odnalezionymi na zaschniętym wulkanicznym pyle żadnej różnicy. Najdziwniejsze w całej tej sprawie jest to, że żaden z uczonych, którzy badali te ślady, nie doszedł do oczywistego wręcz wniosku, że istota, która je pozostawiła, musiała być bardzo podobna do nas, współczesnych ludzi

    52735904vb8.jpg w233.png

    Po lewej: Ślad przypominający odcisk buta znaleziony przez Williama Meistera w kambryjskim łupku w pobliżu Antelope Spring w stanie Utah w USA. Jego wiek szacuje się na 505 milionów lat. Po prawej: Ten sam odcisk z naniesieniem zarysu w celu jego lepszego uwidocznienia.

    LEE: Tak więc z jednej strony mamy dowody, które wykorzystuje się do poparcia odpowiedniej teorii, o ile oczywiście do niej pasują, z drugiej zaś nie mniej cenne dowody, które się odrzuca, jeśli do niej nie pasują. Nie uważasz, że to pewien rodzaj hipokryzji?

    CREMO: Oczywiście, że tak. To zjawisko nazwaliśmy “filtrowaniem wiedzy” i w pewnym sensie nie jest to wcale diabelski spisek naukowców w celu oszukiwania ludzi. Jest to raczej pewien rodzaj samooszukiwania się naukowców, którzy są w to zaangażowani. Na przykład kiedy znaleziono wspomniane odciski stóp, antropolodzy stwierdzili, że “musiały one należeć do australopiteka”, mimo iż w swoich zbiorach mieli kości stóp tego człekopodobnego stworzenia przypominającego małpę, które żyło prawdopodobnie trzy miliony lat temu w Afryce. Posiadane przez nich kości stóp nie pasowały do śladów znalezionych przez Mary Leakey.

    LEE: W jakim stopniu te dwa znaleziska nie zgadzały się ze sobą?

    CREMO: W dużym, dlatego że palce stóp australopiteka są bardzo długie i zaokrąglone. Duży palec ich stóp pełni u nich rolę podobną do naszego kciuka. Przyjrzyj się szympansom, spójrz na ich stopy. Wielki palec w stopach szympansów może poruszać się na wszystkie strony. Pełni podobne funkcje jak kciuk u ludzi. Jest na przykład bardzo pomocny podczas wspinania się po drzewach - do chwytania gałęzi. Tak więc znalezione w Afryce ślady stóp, które datowane są na 3,6 miliona lat w żadnym wypadku nie mogą być śladami pozostawionymi przez australopiteka.

    LEE: Dlaczego w takim razie wybrano właśnie jego do wyjaśnienia pochodzenia tych śladów?

    CREMO: Ponieważ była to, jak wówczas sądzono, jedyna w owym czasie istota, która chodziła na dwóch nogach, a także dlatego, że ignorują oni wszystkie inne dowody, które wskazują, że ludzie podobni do współczesnego człowieka żyli w tamtym czasie. Coś takiego nie mieści się w ich głowach mimo ewidentnych dowodów. Jeśli to są ślady ludzkich stóp, to mógł je odcisnąć nie kto inny jak ludzie.

    LEE: A co na to Leakeyowie? W jaki sposób oni interpretowali te ślady?

    CREMO: Mary Leakey twierdziła, że te ślady pochodzą od człekokształtnej małpy z ludzkimi stopami. Gdyby to był jedyny dowód, jaki mamy, na istnienie człowieka w zamierzchłej przeszłości, to można by było przyznać jej rację. W naszej książce Zakazana archeologia przedstawiliśmy jednak wiele innych udokumentowanych dowodów na istnienie człowieka w tamtym okresie, na przykład kamienne narzędzia, różnego rodzaju wyroby rzemieślnicze, inne ludzkie kości oraz kompletny szkielet człowieka pochodzący z tego samego okresu co ślady stóp znalezione przez Mary Leakey. Wyżej wymienione znaleziska każą nam przypuszczać, że ślady stóp widniejące w wyschniętym wulkanicznym pyle zostały odciśnięte przez człowieka.

    LEE: Dlatego że potwierdzają to inne dowody

    CREMO: Dokładnie tak.

    49466061hk2.jpg

    Tłuczek i moździerz odkryte przez J. H. Neale’a w korytarzu kopalni przechodzącym przez złoża trzeciorzędne liczące 33-55 milionów lat leżące pod Table Mountain w okręgu Tuolumne w Kalifornii.

    LEE: Sugerujesz zatem, że historia rodzaju ludzkiego zawiera jakieś bardzo interesujące rozdziały, które są najzwyczajniej w świecie ignorowane, tylko dlatego że obowiązuje nas jakaś niewłaściwa teoria. Może podasz nam jakieś inne przykłady. To, co mówisz, jest bardzo interesujące.

    CREMO: Innym przykładem może być szkielet znaleziony w Afryce w roku 1913 przez dra Hansa Recka, pracownika Uniwersytetu Berlińskiego. Szkielet spoczywał na obszarze znanym obecnie jako Olduval Gorge

    LEE: Bardzo popularne miejsce do dokonywania odkryć, nieprawdaż?

    CREMO: Zgadza się. To właśnie tam Leakeyowie prowadzili większość swoich poszukiwań archeologicznych. W roku 1913 dr Hans Reck znalazł tam kompletny szkielet współczesnego człowieka, który spoczywał w skamieniałej warstwie geologicznej liczącej sobie od jednego do prawie dwóch milionów lat. Było to bardzo doniosłe odkrycie, ponieważ zgodnie ze współczesnymi teoriami naukowymi ludzie tacy jak my istnieją na Ziemi od niespełna stu tysięcy lat, co oznacza, że ten szkielet nie powinien istnieć

    LEE: W jaki sposób to wyjaśniono? Czy w roku 1913 człowiek nie był w centrum zainteresowania archeologii? Dlaczego tego typu znaleziska nie były analizowane?

    CREMO: W tamtym czasie, po odkryciu w roku 1894 Człowieka Jawajskiego, podstawy współczesnej archeologii dopiero się kształtowały. Kiedy patrzy się teraz na to z perspektywy czasu, jest to bardzo interesująca historia przypominająca powieść detektywistyczną. Swoje epokowe dzieło O powstawaniu gatunków Karol Darwin napisał w roku 1859. Książka ta wywołała fale intelektualnego szoku, które obiegły cały świat. Najbardziej intrygujące w tamtym czasie pytanie brzmiało: “Skąd pochodzi człowiek?”

    LEE: Zgodzisz się chyba ze mną, że jesteśmy raczej samolubnymi istotami, prawda?

    CREMO: Tak, to prawda. Nie interesujemy się zbytnio, skąd się wzięły na przykład motyle czy kraby. Interesuje nas, skąd pochodzimy my sami - ludzie. Pokusiłem się więc o przejrzenie współczesnych opracowań i zauważyłem w nich brak jakichkolwiek wzmianek o raportach z okresu między rokiem 1859, kiedy to Darwin napisał O powstawaniu gatunków, a 1894, kiedy odkryto Człowieka Jawajskiego, które mówiłyby o tego typu znaleziskach. Pomyślałem, że to bardzo dziwne, zwłaszcza że w tamtym czasie niezliczone rzesze naukowców poszukiwały na całym świecie brakującego ogniwa niezbędnego do wyjaśnienia zagadki pochodzenia człowieka. Poprosiłem zatem jednego z moich asystentów, aby udał się do biblioteki i przyniósł mi jakieś książki antropologiczne z lat 1880-1885. Chciałem je dokładnie przejrzeć. To, co w nich znalazłem, wręcz mnie zaszokowało. Były one napisane przez naukowców a nie zwykłych ludzi. Uczeni ci byli geniuszami swojej epoki. Opisywali w naukowych czasopismach różnego rodzaju dowody wskazujące, że ludzie tacy jak my - żadne tam małpoludy ani brakujące ogniwa - żyli 10, 20, 30, 40, 50, a nawet więcej milionów lat temu. I nie mówię tu o jakimś jednym czy dwóch odkryciach, ale o setkach tego typu odkryć. Wszystkie je opisałem w swojej liczącej niemal tysiąc stron książce Zakazana archeologia.

    LEE: To niesamowite. Gdzie są te wszystkie znaleziska? Gdzie się teraz znajdują? Co się z nimi stało? Co się obecnie dzieje z tymi setkami ludzkich szkieletów, z których wiele pochodzi sprzed setek milionów lat, i co z wcześniejszymi znaleziskami, które udokumentowaliście w swojej książce?

    CREMO: Najstarsze znaleziska, jakie opisaliśmy, to oczywiście nie mówimy tu teraz o szkieletach, ale różnego rodzaju przedmiotach, które nie mogły powstać w sposób naturalny

    LEE: Rozumiem.

    CREMO: Przedmioty, które opisaliśmy, zostały najwyraźniej wykonane ludzką ręką. Najstarszy z nich to metalowa kula z wyżłobieniami znaleziona w Południowej Afryce. Znaleziono ich bardzo wiele. Są to doskonale okrągłe metalowe kule, z których część ma po trzy wyżłobienia biegnące wokół ich obwodu. Ich wiek szacuje się na około 2,8 miliarda lat

    LEE: Przepraszam, czy dobrze zrozumiałam? Mówisz, że te kule mają 2,8 miliarda lat?

    CREMO: Tak. Jak zapewne wiesz, zgodnie z obowiązującą teorią naukową, Ziemia ma około 5,3 miliarda lat. Tak więc te metalowe kule są dosyć stare, prawda? Najstarszym śladem pozostawionym przez człowieka jest odcisk stopy odnaleziony w Antelope Springs w stanie Utah w roku 1968. Szacuje się, że pochodzi on z okresu kambryjskiego, to znaczy, że ma mniej więcej sześćset milionów lat.

    CREMO: Jak wiesz, w Internecie istnieją grupy dyskusyjne. W niektórych z nich dyskutuje się na temat wad obecnego systemu i są ludzie, którzy właśnie ten temat wybrali sobie jako obiekt swoich zainteresowań.

    LEE: Jakiego typu są to grupy? Czy to grupy artystyczne? Biblioteczne? Chodzi mi o to, skąd czerpiesz tego rodzaju informacje? Wśród naszych słuchaczy mamy przecież wielu użytkowników Internetu.

    CREMO: Spotkałem się z jedną, ale nie pamiętam dokładnie jej nazwy, pamiętam tylko, że była naprawdę dziwna. Grupa ta prowadziła dyskusję na temat możliwości zatrudnienia się na stanowiska uniwersyteckie. Dyskutowano o tym, co trzeba zrobić, aby taką posadę otrzymać, oraz o systemie ich przydzielania, w ogóle o tym, jak działa ten system.

    LEE: Zatem nie ma sensu starać się o jakiekolwiek stanowisko, dopóki nie pozna się, jak się należy o nie ubiegać.

    CREMO: Dokładnie tak. Na każde stanowisko uniwersyteckie, które się zwalnia, jest zazwyczaj bardzo wielu, czasami setki, kandydatów.

    LEE: Jak rozumiem, tak wielka konkurencja zachęca, aby być w zgodzie z obowiązującą doktryną, prawda? Jeżeli myśli się poważnie o posadzie, to robi się wszystko, aby ją otrzymać.

    CREMO: To prawda. W kręgach uniwersyteckich i naukowych istnieją bardzo wpływowi ludzie, którzy decydują, kto obejmie dane stanowisko, kontrolują możliwość publikowania wyników badań oraz otrzymania na nie pieniędzy. Jeśli chce się mieć dobrą posadę, publikować swoje prace oraz mieć pieniądze na prowadzanie badań, to musi się grać tak, jak oni tego chcą. Właśnie tak działa ten system. Rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy stali się jego ofiarami. Ludziom tym odmówiono prawa do publikacji ich własnych prac, odmówiono im możliwości wykonywania pracy i pozbawiono pieniędzy na prowadzenie badań.

    LEE: Może ci ludzie chcieli głosić jakieś herezje?

    CREMO: Nie. Przyczyną były ich poglądy. Jeden z takich przypadków przedstawiamy w naszej książce. Dotyczy on Virginii Steen-McIntyre, geolog pracującej dla US Geological Survey. W 1970 roku oznaczała wraz z innymi geologami wiek pewnego miejsca w Hueyatlaco w Meksyku, w którym znaleziono bardzo precyzyjnie wykonane kamienne narzędzia. Mógł je wykonać nie kto inny, jak tylko człowiek. Do określenia wieku miejsca, w którym znaleziono te narzędzia, oprócz metody uranowej wykorzystano również inne techniki. Dzięki temu ustalono, że wynosi on około trzystu tysięcy lat. Obowiązująca jednak doktryna mówi, że człowiek pojawił się w Ameryce Północnej nie więcej niż dwanaście tysięcy lat temu. Mimo iż niektórzy uczeni wydłużają już ten okres nawet do dwudziestu pięciu a nawet trzydziestu tysięcy lat, nadal obowiązuje dwanaście tysięcy lat. Tak więc mamy tu bardzo precyzyjnie wykonane narzędzia znalezione w miejscu datowanym na trzysta tysięcy lat, co jest w tym przypadku wręcz ekstremalną anomalią. Nie było wtedy przecież na Ziemi tak rozwiniętej istoty, która mogłaby wykonać takie narzędzia. Przecież człowiek istnieje od stu tysięcy lat. W rzeczy samej tego rodzaju narzędzia znaleziono w Europie, ale ich wiek datuje się na czterdzieści tysięcy lat. Tak więc fakt, że w Meksyku, gdzie w tym czasie w ogóle nie powinno być jeszcze człowieka, znaleziono narzędzia, których wiek datuje się na trzysta tysięcy lat, to znaczy ponad dwieście pięćdziesiąt tysięcy lat więcej niż jakiekolwiek inne znalezisko tego typu, jest nie do przyjęcia!

    LEE: I to rodzi problem, prawda?

    CREMO: Tak. Badacze, którzy to odkryli, sporządzili raport, ale nigdy nie udało im się go opublikować. Nikt nie chce się tego podjąć.

    LEE: Powiedz mi, co się stało z tymi narzędziami? Gdzie się one dzisiaj znajdują?

    CREMO: Narzędzia te są przechowywane w jakimś muzeum - odnalazły się stosunkowo niedawno i jeśli się pośpieszycie, to może jeszcze zdążycie je zobaczyć. Staraliśmy się o pozwolenie na zrobienie im zdjęć i umieszczenie ich w naszej książce. Powiedziano nam jednak, że możemy dostać na to zgodę, pod warunkiem że pod zdjęciami umieścimy napis, że mają one dwadzieścia pięć tysięcy lat. Jeśli jednak będziemy upierali się przy tym, że mają one trzysta tysięcy lat, to nie otrzymamy zgody na ich wykonanie.

    LEE: Opowiedz nam jeszcze o innych tego typu znaleziskach, a potem o tym, kto decyduje o losach tej światowej spuścizny? Podaj niektóre z narzucanych ograniczeń. W jaki sposób datuje się znaleziska? Skąd wiemy, jak są one stare? Wiem, że datowanie wielu znalezisk związane jest z wiekiem warstw geologicznych, w których je znaleziono. Opowiedz nam coś więcej o tych znaleziskach, a potem przejdźmy do omówienia związanych z nimi spraw.

    CREMO: Zgoda. Innym ciekawym znaleziskiem jest rzeźbiona muszla odkryta w formacji skalnej Red Crag w Anglii. Muszlę tę znalazł Henry Stopes, członek Angielskiego Towarzystwa Geologicznego. Wiek formacji skalnej w Red Crag szacuje się na około dwa miliony lat. Na znalezionej przez niego muszli widnieje wyrzeźbiona ludzka twarz. Zgodnie z obowiązującą doktryną tego rodzaju przedmioty sztuki wykonane przez człowieka i znalezione w Europie nie mogą być starsze niż czterdzieści tysięcy lat. Tak więc muszla, której wiek szacowany jest na dwa do trzech milionów lat, jest niezwykłą anomalią. Pragnę w tym miejscu dodać, że znaleziono ją w dziewiętnastym wieku.

    LEE: Rozumiem. A co z innymi niezwykłymi znaleziskami?

    CREMO: Teraz przykład pochodzący z Ameryki Północnej. Jesteśmy w posiadaniu świetnej dokumentacji pokazującej, w jaki sposób ukrywa się niektóre znaleziska. W miejscu zwanym Sheguiandah, na terenie Wielkich Jezior w Kanadzie, a dokładnie na wyspie Manitoulin, dr Lee znalazł w formacji glacjalnej kamienne narzędzia, których wiek oszacował na siedemdziesiąt tysięcy lat. Jak już wcześniej wspominałem, zgodnie z obowiązującą teorią człowiek pojawił się w Ameryce Północnej dopiero dwanaście tysięcy lat temu. Kiedy dr Lee dokonał swojego odkrycia, współpracował z Muzeum Narodowym Kanady. Poprosił innego geologa, aby przyjechał i zbadał te narzędzia, ponieważ chciał się upewnić, czy otrzymane przez niego wyniki są prawdziwe. I w tym momencie stracił pracę. Nie dopuszczono do publikacji jego raportu na temat tego odkrycia. Co więcej, przez lata nie mógł dostać nigdzie pracy w swoim zawodzie. Czuł się z tego powodu bardzo pokrzywdzony. Kamienne narzędzia, które znalazł, zostały zabrane i gdzieś ukryte.

    LEE: Zatem całą tę sprawę jakby pogrzebano?

    CREMO: Tak, pogrzebano ją.

    LEE: W swojej książce umieściliście opisy przede wszystkim tych przedmiotów, których pochodzenie da się udokumentować i które wymagały od was przeczytania fachowej literatury naukowej. Wspominacie też o znaleziskach, wprawdzie niezbyt często, których pochodzenie nie jest tak dobrze udokumentowane. Mam tu na myśli przedmioty znalezione przez górników kopiących w bardzo głębokich, starych warstwach węgla. Na przykład słyszłam od ludzi, którzy rozdrabniają grudy węgla na mniejsze kawałki po to, aby móc włożyć je później do swoich pieców, o znajdujących się w nich złotych łańcuchach, metalowych wazach oraz innych niezwykłych znaleziskach. Czy rzeczywiście coś takiego miało miejsce i czy może sami górnicy, którzy pracują w kopalniach, również coś znaleźli.

    CREMO: Opowiem ci o jednym tego typu przypadku, który opisaliśmy w naszej książce. W roku 1987 na łamach gazety Daily News, która wychodzi w Omaha w stanie Nebraska ukazał się artykuł zatytułowany “Rzeźbiony kamień wygrzebany w kopalni”. Opowiadał on o odłamku skalnym o wymiarach 0,6 na 0,3 metra. Na jego górnej powierzchni były wyrzeźbione geometryczne figury w kształcie diamentu, a wewnątrz każdego z tych diamentów ludzka twarz przedstawiająca osobę w starszym wieku. Jak ten kamień dostał się do warstwy, z której wydobywa się węgiel? Miejsce, z którym go znaleziono, położone było na głębokości około stu trzydziestu stóp [39 m] pod powierzchnią ziemi. Górnicy mówili, że warstwy węgla w tym miejscu były nienaruszone. Trzeba wiedzieć, że ci ludzie wiedzą, co mówią, bowiem od tego, czy węgiel był naruszony, czy nie, często zależy ich życie. Gdyby wydobywali węgiel w miejscu, gdzie został on naruszony, groziłoby to osunięciem się warstw węgla i w rezultacie mogliby zostać uwięzieni pod ziemią. Węgiel wydobywany nie opodal Omaha w stanie Nebraska ma około trzystu milionów lat, co czyni to znalezisko niezwykłym odkryciem. Gdzie w chwili obecnej znajduje się ten dziwny kamień? Nie wiem. Próbowaliśmy go odszukać, ale niestety nie udało się nam. Co ciekawe, kamień ten był opisywany w gazetach. Znaleźliśmy wiele wzmianek na jego temat. Widocznie tak bardzo odbiega on od obowiązującej obecnie teorii, że prawdopodobnie nigdy nie zostanie zaakceptowany przez współczesną naukę i nigdy nie zostanie umieszczony w żadnym z muzeów. Przypuszczamy, że to któryś z górników zatrzymał sobie ten kamień, a kiedy umarł, przeszedł on w posiadanie jego rodziny, albo on sam gdzieś go zapodział

    LEE: Albo spoczywa on sobie gdzieś u kogoś w domu na strychu i ten ktoś nawet nie zna jego prawdziwego pochodzenia.

    CREMO: Może tak być. Jeśli ktoś wie, co się dzieje z tym kamieniem, niech skontaktuje się z nami.

    LEE: Michael, słyszałam o odkryciu znajdujących się sto pięćdziesiąt stóp [45 m] pod ziemią kamiennych ścian. O ile mi wiadomo, odkryć takich dokonano w Teksasie i Kalifornii. Czy to prawda? Czy kiedykolwiek spotkałeś się z czymś tak ogromnym, jak te kamienne ściany?

    CREMO: Tak słyszeliśmy o tego rodzaju znaleziskach. O jednym z nich wspomnieliśmy w naszej książce. Mamy relację górnika, który pracował w roku 1928 w kopalni w Heavener w stanie Oklahoma. Miejsce, w którym dokonano odkrycia, położone było na głębokości dwóch mil [3,2 km] i składało się z różnych komór. Pewnego ranka odstrzeliwszy ścianę węgla górnicy ujrzeli na końcu powstałej komory betonowe, jak je określili, bloki niewiadomego pochodzenia. Miały one bardzo gładką, jakby wypolerowaną powierzchnię i tworzyły coś, co wyglądało jak ściana, którą ktoś tam na dole musiał wybudować. O swoim odkryciu powiadomili przełożonego, który usłyszawszy o tym kazał im opuścić ten korytarz i skierował ich w inne miejsce. Część korytarza, w którym znajdowały się te bloki, po prostu zasypano.

    LEE: Wygląda to na typowe postępowanie w tego rodzaju przypadkach.

    CREMO: Tak, to typowe postępowanie. Pamiętajmy jednak, że w przypadku tego rodzaju znalezisk można ponownie rozpocząć ich badanie, tylko że do tego potrzeba ludzi o bardziej otwartych umysłach.

    LEE: Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek nad tym, co by się stało, gdyby pewnego dnia nasza Ziemia stała się nagle przeźroczysta i moglibyśmy ujrzeć na przykład wszystkie kości dinozaurów, niezwykłe przedmioty wykonane przez człowieka, wszystkie ludzkie szczątki, odciski stóp - to wszystko, co znajduje się zagrzebane w Ziemi i spoczywa w niej od niepamiętnych czasów. Jak sądzisz, co byśmy wtedy ujrzeli? Czy byłoby tego dużo?

    CREMO: No, gdybyśmy mieli taką możliwość, to sądzę, że poznalibyśmy pełny obraz wszystkich stworzeń i ludzi. Jednak w chwili obecnej mamy do czynienia z problemem innego rodzaju niż tylko z możliwością ujrzenia wszystkich szczątków i artefaktów. Otóż wszystkie rzeczy, które odnajdujemy, są traktowane w dwojaki sposób. Jeśli jakieś znalezisko pasuje do obecnie obowiązującej teorii to

    LEE: Nie ma z nim żadnego problemu, czy tak?

    CREMO: Tak. Ale jeśli coś się nie zgadza z obowiązującą doktryną, to takie znalezisko jest tuszowane. Zawsze przecież można znaleźć coś, czego pochodzenia nie da się wyjaśnić. Ostatecznie można powiedzieć, że dane znalezisko jest po prostu zręczną mistyfikacją

    LEE: Właśnie, może ktoś to zaplanował albo

    CREMO: Masz rację. Problem jednak w tym, że gdyby przyjąć tę samą miarę do znalezisk, które znajdują się obecnie w muzeach, to również i je spotkałby ten sam los. Na przykład, jeśli ktoś odnajduje szkielet współczesnego człowieka w warstwie węgla położonej blisko powierzchni, której wiek szacuje się na dwieście milionów lat, to mamy podstawy, aby uważać, że i on ma tyle lat. Ktoś inny może jednak tego nie uznać i stwierdzić, że szkielet ten znaleziono zbyt blisko powierzchni ziemi, w związku z czym Także najbardziej znane znalezisko archeologiczne, jakim jest Lucy - najsłynniejsza przedstawicielka gatunku australopithecus znaleziona w Etiopii w roku 1970 przez Donalda Johansona - odkryto blisko powierzchni ziemi. Co więcej, większość szczątków Człowieka Jawajskiego również znaleziono blisko powierzchni ziemi. Jak dotąd nie znaleziono ich na większej głębokości.

    LEE: Rozumiem. Słyszałam o złotych łańcuchach, które wypadały z brył węgla. Opisy tego rodzaju znalezisk spotkałam w kilku książkach. Czy wiadomo ci coś na ten temat?

    CREMO: Tak, również o tym czytałem. Także w naszej książce wspominamy o tego rodzaju znaleziskach. W roku 1891 miał miejsce jeden ze szczególnie interesujących przypadków odnalezienia złotego łańcuszka. Przypadek ten opisano w wychodzącej w stanie Illinois gazecie The Morrisonville Times. Pani Culp, żona wydawcy tej gazety, rozdrabniała właśnie węgiel, aby móc włożyć go do pieca, kiedy w pewnym momencie zauważyła wystający z bryły mały złoty łańcuszek o dość skomplikowanej budowie. Łańcuszek był bardzo mocny - do tego stopnia, że był w stanie utrzymać zwisające z obu jego końców bryły węgla. Dopiero ich rozłupanie pozwoliło go wydobyć. Poprosiliśmy obecnego wydawcę gazety, aby przysłał nam kopię artykułu, w którym opisano to znalezisko. Wydawca spełnił naszą prośbę i przysłał nam jego kopię. Zwróciliśmy się także z prośbą do Urzędu Geologicznego stanu Illinois o podanie nam wieku węgla, w którym znajdował się ten łańcuszek.

    LEE: I co się z nim stało? W jaki sposób udało się wam to udokumentować? Przecież to tylko historia z gazety o tym, że ktoś coś znalazł w bryle węgla. Wprawdzie trochę różniąca się od innych publikowanych w tym czasie. Może ktoś nosi teraz ten łańcuszek na swojej szyi, sądząc, że to zwykły wyrób jubilerski?

    CREMO: Staraliśmy się go odnaleźć, ostatecznie miał około trzystu milionów lat. Ustaliliśmy, że jego właścicielka zmarła w roku 1959, zaś po jej śmierci przeszedł on w posiadanie jej krewnych. W tym miejscu nasze poszukiwania utknęły w martwym punkcie. Właśnie dlatego, że nie udało nam się dobrze udokumentować tego znaleziska, umieściliśmy je w dodatku do książki. Nasza książka składa się głównie z opisów znalezisk, które nie są tak spektakularne jak ta historia ze złotym łańcuszkiem, niemniej ich zaletą jest to, że są one przez nas lepiej zbadane i udokumentowane. Niektóre z opisanych przez nas rzeczy można podziwiać w muzeach.

    LEE: Właśnie połączył się z nami Tom z San Luis Obispo. Dziękujemy ci za telefon.

    TOM: Dzięki. Mam kilka pytań na temat metalowych kul z rowkami. Po pierwsze chciałbym się dowiedzieć, ile kul znaleziono, z czego są wykonane, w jaki sposób je datowano i czy kiedykolwiek powtarzano ten pomiar?

    23408591yj3.jpg

    Metaliczna kula z trzema bruzdami biegnącymi wzdłuż jej “równika” pochodząca z Republiki Południowej Afryki znaleziona w prekambryjskim osadzie mineralnym datowanym na 2,8 miliarda lat.

    CREMO: Zgoda. Wiele pytań, ale postaram się odpowiedzieć na wszystkie. Metalowe kule z rowkami znaleziono w miejscowości Ottosdal w Afryce Południowej. Znajdowano je przez dłuższy czas. Znaleziono ich setki. Nie wszystkie z nich mają równoległe rowki biegnące wokół ich obwodu. Nigdy nie opisano tych metalowych kul w żadnym naukowym czasopiśmie i właśnie między innymi dlatego opis tego szczególnego znaleziska zamieściliśmy w dodatku do naszej książki. W chwili obecnej kule te znajdują się w muzeum w Klerksdorpie w Republice Południowej Afryki. W sprawie tych kul korespondowaliśmy z Roelfem Marxem, kustoszem tego muzeum. Roelf Marx powiedział nam, że według niego kule te wyglądają na sztucznego pochodzenia. Co więcej, powstały w czasie, kiedy na Ziemi nie istniały podobno żadne inteligentne formy życia. Tak przynajmniej uważa. Roelf Marx powiedział nam, że mimo iż kule te wyglądają, jakby były wykonane przez człowieka, to jednak nie mogą być jego dziełem, ponieważ, jak sam stwierdził, “wiem, że w tamtym czasie nie istniał człowiek ani żadna forma życia”. Kule te zostały znalezione w warstwie pirofilitu - minerału, którego wiek szacuje się na 2,8 miliarda lat. Informację tę otrzymał on od profesora geologii Bisschoffa z Uniwersytetu w Potchefstroom. Kule zostały wykonane z limonitu. Limonit jest jedną z wielu rud żelaza, jednak w przypadku tych kul jest on niezwykły, ponieważ jest wyjątkowo twardy. Nie można ich zarysować nawet stalowym punktakiem, co w skali twardości minerałów oznacza, że jest on wyjątkowo twardy. Normalnie limonit jest miękkim minerałem, jednak w przypadku tych kul jest bardzo twardy, co wydaje się bardzo tajemnicze. Opisu tych kul nie znajdzie się w żadnym naukowym czasopiśmie i nie sądzę, aby znalazł się choć jeden uczony, który odważyłby się przyznać, że są one dziełem człowieka, mimo iż ich wygląd tego dowodzi.

    LEE: A teraz ostatnie pytanie. W skale pochodzącej z okresu Triasu znaleziono odcisk podeszwy buta. Wiek tej skały szacuje się na dwieście pięćdziesiąt milionów lat. Podeszwa buta była przytwierdzona do pozostałej jego części przy pomocy grubej nici, co wyraźnie pokazuje ów odcisk w skale. Czyż to nie jest niezwykłe! Jak można przeoczyć coś takiego? Tak przy okazji, gdzie znajduje się teraz ta skała?

    CREMO: Dobrze, że o tym wspomniałaś. Mamy tu następny przykład znaleziska, które jest skrzętnie ukrywane, niezwykły kawałek skały, który przedstawiono naukowcom. Osoba, która go znalazła, zabrała go do Nowego Jorku na Uniwersytet Columbia. Pokazała go tam kilku wpływowym osobom z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej, a następnie im go przekazała. Napisaliśmy do tego Muzeum z prośbą o informacje o tej skale, lecz w odpowiedzi odpisano nam, że nic im o niej nie wiadomo. Oświadczyli, że w ich rejestrach nie ma żadnej wzmianki na jej temat.

    LEE: Tak więc nie wierzcie we wszystko, co słyszycie. Bierzcie pod uwagę inne możliwości. Sądzę, że ta rozmowa była bardzo interesująca i zachęci wielu z nas do innego spojrzenia na tego rodzaju sprawy, a co za tym idzie, poszerzenia swojego światopoglądu. Dziękuję za uwagę. Mówiła Laura Lee.

    źródła: Nexus nr 1 (3) 1999


  14. Wybierając starszego o 20 lat niepiśmiennego Litwina

    !!! Ten, jak go nazywasz "niepiśmienny Litwin", był wykształconym człowiekiem. Znał języki obce i potrafił pisać, ukrywał swoje umiejętności bardzo długo nawet jako król Polski, ponieważ był doskonale zorientowany w dworskich intrygach i zewsząd spodziewał się zdrady. Dzięki temu wiedział który z tłumaczy był przekupiony, by tłumaczyć rozmowę czy teksty zgodnie z życzeniem posła którego akurat przyjmował.

    Był władcą mądrym i przewidującym.

    Jadwiga jako królowa oddała pole do działania w polityce starszemu i bardziej doświadczonemu meżowi, ale jako człowiek była uosobieniem dobroci.

    U podstaw dążeń Jadwigi do odnowienia uniwersytetu była misja nawrócenia Litwy na chrześcijaństwo. Narzędziem - miało być wykształcone w Polsce duchowieństwo.

    Podjęte przez królową i jej doradców starania o powtórne uruchomienie uniwersytetu (którego dotychczasowa siedziba mieściła się na Wawelu), a zwłaszcza o otrzymanie zgody na otwarcie wydziału teologicznego, trwało kilka lat. Przełom nastąpił w 1397 r., kiedy na Uniwersytecie w Pradze otwarto bursę dla polskich i litewskich studentów teologii i sztuk wyzwolonych oraz uzyskanie zgody papieża Bonifacego IX na założenie w Krakowie Wydziału Teologicznego.

    Dla odnowienia uniwersytetu królowa sprowadziła do kraju trzech wybitnych profesorów: Mateusza z Krakowa -Heidelbergu, Hieronima z Pragi i Jana Szczeknę.

    Oni to, z gronem kilku wychowanków polskich z praskiego uniwersytetu, zaczęli realizować plany zmarłej w 1399 r. królowej oraz opracowali program odnowienia krakowskiego uniwersytetu.

    26 lipca 1400 r.

    Władysław Jagiełło wydał akt erekcyjny, i tego dnia otwarto uroczyście Uniwersytet wykładem inauguracyjnym bpa Piotra Wysza - z prawa kanonicznego.

    Pierwszym rektorem został wychowaniec królowej Jadwigi - Stanisław ze Skalbmierza.

    Z zapisu Jadwigi zakupiono wielki dom w dzielnicy żydowskiej przy ul. św. Anny, w którym umieszczono „kolegium królewskie”, a drugi przy ul. Grodzkiej na „kolegium jurydyczne”.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.