Fakt, iż Niemcy podczas II Wojny Światowej pracowali nad zaawansowanymi technologiami wojskowymi nie jest już tajemnicą. Ważniejsze projekty, których realizacja w praktyce miała się rozpocząć po 1944 roku, są jednak do tej pory tajne i nieznane większej liczbie mieszkańców naszej planety.
Sprawa zaawansowanej technologii ujrzała światło dzienne od kiedy to Sir Roy Feddon, szef tajnego niemieckiego instytutu techniki, pracującego dla szczebla ministerstwa zajmującego się produkcją pojazdów latających, w 1945 roku oświadczył:
"(...) Widziałem część z projektów i całe linie produkcyjne... Gdyby Niemcy upadły kilka miesięcy później, sprzęt ten spowodowałby odwrócenie szali zwycięstwa..."
Kapitan Ruppelt, szef Amerykańskich Sił Powietrznych dodał w 1956 roku:
"Kiedy skończyła się II Wojna Światowa, Niemcy posiadali szereg różnego rodzaju pojazdów w kształcie koła i elipsy, oraz zupełnie nowe pojazdy w trakcie dopracowywania. Mimo faktu, iż dowództwo zajmowało się wtedy dopiero fazą wstępną, były to jedyne osoby, które wiedziały i mogły odróżnić te obiekty od prawdziwych, o których mówili świadkowie, którzy zobaczyli UFO..."
Część z nowoczesnych wówczas osiągnięć techniki jest dobrze znana do dzisiejszego dnia. Pierwszy samolot odrzutowy Heinkel 178 wystartował w 1939 roku. W 1943 roku Niemcy wprowadzili go jako element wyposażenia wojska - oczywiście już wtedy znacznie udoskonalony i niezawodny - jego nazwa brzmiała Messerschmitt 262. Pojazd ten bez problemu mógł dogonić najszybszy wtedy samolot Aliantów.
Napędem maszyny był silnik odrzutowy.
Heinrich Focke, jeden z czołowych twórców niemieckiej technologii wojskowej, zaprojektował i wdrożył do produkcji modele samolotów śmigłowych: FW6, Fa223, Fa226, Fa283 (zdjęcie po lewej) oraz model 284.
Zastosował wtedy system napędu, który jest używany do dzisiejszego dnia w większości helikopterów.
Focke zaprojektował także nowoczesny, startujący pionowo statek-rakieta, który trafił na deski kreślarskie zaraz po zakończeniu wojny. Na końcu każdego z trzech długich ramion był zamocowany specjalny system odrzutowy (patrz projekt >>). Kręcące się ramiona pozwalały obiektowi na uniesienie się w powietrze podobnie jak helikopter, lecz z zupełnie większą prędkością i siłą.
Inne obiekty o zaawansowanej myśli technicznej to chociażby bomby V-1, używane przez III Rzeszę przeciwko Wielkiej Brytanii.
Rakieta V1:
Drugą, udoskonaloną wersją była rakieta V-2. Miała być ona zupełnie nowym obiektem wojskowym. Jej transkontynentalna działalność mogła pogrzebać losy nie spodziewających się niczego rosyjskich obywateli, czy żyjących wówczas w dostatku Amerykanów. Rakieta mogła podróżować z prędkością przekraczającą 5-krotnie prędkość dźwięku, jedna była zdolna wysadzić dzielnicę średniego miasta.
Niemcy nie skończyli jednak na V-2. Ciekawym obiektem była śmiesznie wyglądająca maszyna ME 163, pierwszy samolot odrzutowy, który poruszał się z prędkością blisko 1000km/h.
Cóż - to mniej więcej część ze znanych powszechnie dokonań faszystowskiej Rzeszy podczas II Wojny Światowej. Nie wszystkie fakty ujrzały jednak światło dzienne. Prowadzone na szeroką skalę badania nie mogły się przecież wydostawać nawet w ręce najbliższych współpracowników - prawdopodobieństwo zdrady było zbyt wysokie.
14 grudzień 1944 roku - gazeta New York Times pisze w jednym z artykułów: "Tajemnicza latająca kula nową bronią Niemiec."
"Centrala Główna Alianckich Sił Ekspedycyjnych, 13 Grudzień 1944 roku - Nowa niemiecka broń zrobi przerażające wrażenie na wschodnim froncie - doniesienie z dzisiejszego dnia. Pilot Amerykańskich Sił Lotniczych doniósł, iż podczas lotu zwiadowczego zauważył srebrne, okrągłe obiekty na niemieckim niebie. Kule znajdowały się w gromadzie lub poruszały się same. Bywały momenty, kiedy to stawały się półprzeźroczyste...".
Podobne zdarzenie (a było ich dość sporo) zostało zgłoszone przez pilota weterana z 415 Nocnej Eskadry Lotniczej.
Znajdował się wówczas na misji zwiadowczej nad Hagenau. Był 22 grudzień 1944 roku, godzina 6 rano. Podczas gdy leciał na wysokości 1000 stóp, pilot i operator radaru zauważyli dwa obiekty za ogonem samolotu. Tajemnicze obiekty świeciły pomarańczowym światłem i co pewien czas zbliżały się bliżej samolotu. Pilot wszedł w ostrą beczkę, obiekty mimo to poleciały tuż za nim. Przez dwie minuty tajemnicze pojazdy podkradały się za pilotem, w wyniku czego musiał on wykonywać klasyczne manewry obronne, gdy nagle po chwili zniknęły...
Wyjaśnianie sytuacji, która zaszła było nie lada problemem dla wojskowych. W żadnym z przypadków piloci nie atakowali tych obiektów, nie byli także przez nie zaatakowani. Nazwano je "Foo Fighters". Do tej pory (oficjalnie) nie zostały te zdarzenia w jakikolwiek wyjaśnione. Było jednak pewne, iż nie była to technologia Aliantów - i to był jeden z najpoważniejszych problemów dla dowódców.
W ciągu następnych 10 lat, kiedy to fikcja częściej wygrywała z rzeczywistością, osiągnięcia niemieckiej technologii wyparowały. Dziś możemy wnioskować, iż tajemnicze obiekty na niebie, to udoskonalenie celowo zapomnianej po II Wojnie Światowej zaawansowanej technologii antygrawitacyjnych pojazdów.
Doszukiwanie się prawdy z roku na rok było rzeczą wymagającą coraz więcej poświęcenia. Oddziaływanie faszystowskich (wówczas jeszcze) pisarzy science-fiction było na tyle silne, aby prawda bez problemów mogła zatrzeć się z kłamstwem, zaś rzeczywistość była coraz trudniejsza do zweryfikowania. Oddzielenie prawdy z ostatnich 50 lat od wymysłów pisarzy, to rzecz, która wymagała wielu wyrzeczeń.
Jedną z osób, która pracowała w czasie wojny nad projektami latających spodków był kapitan Luftwaffe, konstruktor pojazdów latających Rudolph Schriever. W 1950 roku oświadczył, iż pracował pod Pragą w składzie małej ekipy, której celem było opracowanie nowego typu spodka latającego.
Informacja ta pojawiła się pierwszy raz w mediach w gazecie "Der Spiegel" z 30 marca 1950 roku w artykule "Untertassen-Flieger Kombination".
"... Rudolph Schriever, który twierdzi, że inżynierowie z całego świata od początku lat 40-tych prowadzili badania nad spodkami latającymi, planuje zbudować taką maszynę dla Stanów Zjednoczonych w czasie od 6 do 9 miesięcy. 40-letni absolwent Uniwersytetu w Pradze dodaje, iż zrobił kopię dokumentacji maszyny, którą nazywa latającym dyskiem. Udało mu się to przed upadkiem Niemiec, albowiem później dokumenty mogłyby ulec skonfiskowaniu. Twierdzi, iż maszyna może rozpędzić się do prędkości bliskiej 2600 mil na godzinę..."
Część z materiałów Rudolpha trafiła do mediów. Na dokumentach znajdowały się rysunki potężnych spodków latających, a także całe serie dokumentacji technicznej, które niestety były niekompletne. Schriever zmarł pod koniec lat 50-tych
Badacz Bill Rose zajmujący się tą sprawą odkrył, iż Schriever pracował z innymi naukowcami, jak Klaus Habermohl oraz Giuseppe Belluzo (włoski inżynier), a także z dr Walter Miethe. Badania Rose wykazały, iż Miethe był dyrektorem programu pojazdów grawitacyjnych w dwóch ośrodkach poza Pragą. Znamy trochę więcej szczegółów nt. pracy dr Waltera, jednakże nie znamy dokładnych informacji nt. Wernhera von Brauna, który był od 1933 roku jego fotografem.
Obecnie jesteśmy pewni, iż przynajmniej jeden z naukowców, którym był m.in. Viktor Schauberger był zaangażowany w produkcję latających dysków. Przyleciał do Pragi w roku 1945 - jak przyznawał Schriever. Jego początkowe eksperymenty związane były z lewitacją. Urodzony w 1885 roku, Schauberger interesował się w szczególności naturą. Początkowo jako wybitny nauczyciel, później jako badacz poznawał we własnym zakresie naturalny mechanizm wymiany energii na Ziemi.
Twierdził, że "obecna technologia używa złych zjawisk. Bazuje na entropii - ruchowi, który jest używany przez naturę do rozdzielenia zbitej materii. A jednak... natura używa zupełnie innego typu zjawiska przy wzroście. Panująca technologia bazująca na eksplozji - spalaniu paliwa i rozdzielania atomów - wypełnia świat w rozprzestrzeniającą się, generującą ciepło energię środka, która jest szkodliwa."
Schauberger wierzył, iż obecną produkcję energii można zastąpić odwrotnym procesem do tego, który ma miejsce obecnie, czyli takim, który stosuje natura. Był on przeciwnikiem hydroelektrowni: "Gdy woda pod ciśnieniem przelatuje przez turbiny, rezultatem jest 'martwa woda'". W związku z tym zaprojektował on specjalną wersję turbin ssących, które "ożywiają" wodę.
Obecnie technologia bazująca na odkryciach Schaubergera jest szeroko stosowana na świecie (m.in. kasyna w Las Vegas). Przy użyciu odpowiednich urządzeń można pominąć czysto fizyczny proces uzdatniania wody zastępując go specjalnym procesem "ożywiania wody".
Jeden z takich wynalazków, zwany maszyną żywej wody został wprowadzony do produkcji. Posiada kilkanaście patentów: 4,612,090; 5,203,970; 6,409,888 (< amerykańskie), w tym wiele zagranicznych.
Jego syn pamięta spotkanie swojego ojca z Hitlerem.
"W czerwcu 1934 roku mój ojciec został zaproszony przez na spotkanie w Reichstagu przy udziale Hitlera. Hitler chciał wiedzieć wszystko nt. najnowszych osiągnięć, różnych możliwościach zastosowania najnowszych projektów w praktyce. W końcu powiedział 'tak, szukam nowej technologii, która musi być w pełni naturalna, zgodna z moimi myślami, taki jest mój prawdziwy program'. Wkrótce po spotkaniu, Hitler jako kanclerz wręczył dwóm deputowanym swoje rozkazy. Oboje zaczęli dyskutować nt. planu Hermana Geoeringa. Chwilę później powiedział: 'Viktor Schauberger, będziesz rozmawiał jutro z dwoma deputowanymi, lub ewentualnie dziś wieczorem. Tak, my Niemcy przyniesiemy światu nową naukę!".
Hitler planował zlecić Schaubergerowi zbudowanie nowego statku latającego, który będzie mógł lewitować bez używania do tego efektu spalania i jakiegokolwiek paliwa. Idea nowego pojazdu zrodziła się 5 lat wcześniej, kiedy to Schauberger rozwinął badania nad lewitacją przy zmienionych warunkach temperaturowych. Naukowiec twierdził, iż odkrył w swoim laboratorium możliwość lewitacji małych obiektów w odpowiedniej temperaturze (obecnie prezentowane doświadczenie na Discovery Science). Schauberger nazwał rezultaty doświadczenia "diamagnetyczną energią lewitacji" i zanotował, iż natura używa tego zjawiska każdego dnia.
Schauberger dostał do pracy grupę naukowców, który mieli mu pomóc w dalszej fazie badań. Podczas pracy ośrodek badań został jednak zbombardowany i musieli się przenieść do w inne miejsce, do miejscowości Leostein. Tam dopracowali do perfekcji latający dysk. Był on napędzany turbiną Schaubergera, która wprowadzając powietrze w charakterystyczny ruch oscylacyjny powodowała uniesienie się obiektu w lewitacji. Później prototyp rozwinięto i technologię z niego zastosowano w wehikule nazwanym Belluzzo-Schriever-Miethe Diskus, obiekcie mającym ponad 22 stopy wysokości. Mógł on przemieszczać się z prędkością ponad 2000km/h, planowano zwiększenie tej prędkości do 4000km/h. W 1945 roku osiągnięto przekroczono barierę 1300 mil na godzinę i wysokość 40 tysięcy stóp nad ziemią w mniej niż trzy minuty. Zanotowano, iż srebrzysty obiekt świecił chwilami niebiesko-zielonym światłem.
W publikacji Municha z 1956 roku w gazecie "Da Neue Zeitalter" czytamy:
"Viktor Schauberger był wynalazcą i konstruktorem nowego rodzaju napędu, implozji, która używając jedynie powietrza i wody generuje światło, ciepło i energię ruchu".
W 1945 roku (m.in. 19 lutego) nad Pragą wiele ludzi zgłaszało informacje o niezidentyfikowanym obiekcie na niebie. Jak później stwierdzono, mógł on mieć ponad 50 metrów średnicy.
Inne ślady pochodzą z wywiadu z dnia 18 listopada 1954 roku dla gazety "Tages Anzeiger". George Klein stwierdził, iż 14 lutego 1945 roku był świadkiem zdarzenia, kiedy potężny dysk osiągnął niebywałą prędkość i niesamowitą wysokość w kilka chwil...
W tym wywiadzie Klein dostarczył także wiele nieznanych faktów dotyczących rakiety V-2, a także informacje gdzie ukrywał się Wernher von Braun. Klein dodał, iż stabilność spodka była oparta o wskazania żyroskopu...
Pewnego rodzaju potwierdzeniem była wypowiedź agenta CIA Virgila Armstronga:
"Wiemy, iż we wczesnych latach wojny Alianci nie wierzyli w zaawansowaną broń, dopóki informacji nie dostarczył im nasz wywiad, który po natknięciu się na szczegóły tych projektów zaczął intensywne prace w tym kierunku. Wtedy to projekty zostały uznane za prawdę, kilka lat później bronią grawitacyjną dysponowały już nie tylko Niemcy..."
Cd. TUTAJ