-
Zawartość
1,010 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez maxgall
-
A muzeum Picassa??? Zawiodłem się na koledze… Po bardzo rozreklamowanej (a nawet przereklamowanej) Alhambrze, która jest istną fabryką turystyczną, Alcazaba z Malagi robi naprawdę duże wrażenie, pozwalając wczuć się w unikalny klimat – czego niestety w Alhambrze z racji tłumów (no, może poza ogrodami) nie doświadczysz… Może dlatego że ciągle niedokończona Z tego co pamiętam to biskup prowadzący budowę, kasę przeznaczona na jej dokończenie przekazał na prawdziwie zbożny cel – pomoc ofiarom trzęsienia ziemi. Oksymoron koledze wyszedł jak się patrzy pozdr
-
Maxgall nie miał dostępu do wspomnianej publikacji, a chętnie by się z nią zapoznał. I bardzo jest ciekaw co się kryje pod skrótem: "JP".
-
No to trochę wyrównaliśmy wiedzę w zakresie odporności okrętów – na marnych i nielicznych przykładach, ale może uda nam się coś jeszcze dorzucić. Nie przybliżyło nas to co prawda do odpowiedzi na Twoje pytanie dotyczące salw burtowych, ale za to odrobinkę liznęliśmy taktykę. No właśnie. Wiek XVIII to okres panowania sztywnych reguł szyku liniowego. Trafalgar zaś to przykład złamania tych reguł (zresztą nie pierwszy). Czy masz może jakiś przykład „klasycznego” starcia dwóch flot żaglowych w szyku liniowym? Jeszcze jedno pytanko (a w zasadzie prośba) wracające do Trafalgaru: czy w Twoich materiałach jest informacja ile czasu Victory był pod ogniem (a najlepiej ile czasu zajęło mu zbliżenie się do floty francusko-hiszpańskie i jak długo walczył na krótkim dystansie)? pozdr
-
Ulf Sundberg: Bitwa pod Staket 13 VIII1719 Jak to często bywa z tego typu publikacjami, sam opis bitwy zajmuje jedynie jej bardzo mała (objętościowo) część. Dodatkowo temat jest… no…, może dla zilustrowania posłużę się cytatem: „Od czasu, kiedy rosyjska flota rzuciła kotwice pod Baggenstaket wydarzyło się wiele rzeczy. Większość szczegółów jest dla nas nadal niejasna. Teraz jednak walki miały wkroczyć w jeszcze bardziej niejasną fazę.” tak więc opis bitwy obejmuje głównie mniej lub bardziej przekonywujące spekulacje (dla mnie akurat mniej, ale mniejsza…). Za to zupełnie rozwalił mnie przypis redakcji/redaktora/redaktorki (bądź co bądź wydawnictwa specjalizującego się w tematyce historycznej) do wzmianki o ranach zadawanych przez „drzazgi” na ostrzeliwanych okrętach. Ten pozwolę sobie przytoczyć w całości: „W programie MythBusters udowodniono, że jest to mit: zobacz wpis na Wikipedii (przyp. Red.).”
-
Helikopter bojowy dla Wojska Polskiego
maxgall odpowiedział mch90 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Secesjonisto, czas składania ofert już minął (a dokładnie 14. maja minął termin składania dokumentów potwierdzających spełnienie przez firmy warunków przetargu). Do przetargu nie przystapiła żadna firma rosyjska. -
Jest takie forum. To prawda. Ale jest też inne Jak dla Ciebie polecam temat o lawetach: http://www.timberships.fora.pl/pytania-odpowiedzi-polemiki,18/lawety-dzial,121.html A jakbyś się przypadkiem bardzo nudził to możesz również zerknąć na to: http://www.timberships.fora.pl/artykuly-tematyczne,16/tajemnica-swietego-jakuba-z-wismaru,67.html Viss, z tym Trafalgarem nie chciałem weryfikować zwartości Twojej biblioteczki (tak jakoś głupio to wyszło, przepraszam), ale myślałem że pozwoli nam to przeanalizować odporność na ogień działowy (czy odwrotnie: skuteczność dział) okrętów liniowych. Okręty liniowe, w odróżnieniu od fregat (za wyjątkiem amerykańskich chimer), były zbudowane bardzo solidnie, umożliwiając przenoszenie ciężkich dział, ale także zapewniając spora odporność. Znalazłem artykuł opisujący bitwę na redzie kopenhaskiej z 1801 roku (to ta, podczas której Nelson przyłożył lunetę do ślepego oka), ale tam odległość pomiędzy walczącymi okrętami była dosyć duża (500 metrów), co zapewne przełożyło się na celność i skuteczność ognia (pierwsze 3 okręty brytyjskie wyszły z szyku po godzinie intensywnej strzelaniny). pozdr
-
Bardzo prawdopodobne. Jedyna uwaga jest się taka, że Włosi raczej nie manewrowali, tylko próbowali jak najszybciej schronić sie pod osłonę dział w Lesinie (Hvar). Edit: I nie lekceważyłbym roli/możliwości 18-funtówek. (informacje o tej bitwie mam ze świetnej książki K. Gerlacha "Bitwa pod Lissą 1811r.") Jeżeli masz jakieś dobre (szczegółowe) opracowanie Bitwy pod Trafalgarem (ja niestety mam tyko jakieś ogólne opisy), można by sie pokusić o analizę uszkodzeń okrętów które prowadziły brytyjskie kolumny (Victory i bodajże Royal Sovereign) - okręty te zostały nieźle poturbowane, a taka analiza mogła by rzucić nieco światła na odporność największych liniowców. pozdr
-
Język ciągle się rozwija i zmienia, a słowniki bardzo często za nim nie nadążają. Myślę że czas dodać kolejna definicję słowa „witam” – popularny zwrot grzecznościowy używany w korespondencji elektronicznej. Matko, Viss, gdybym tak rozpoczął wiadoość do mojego Bosa (lub do Bosa Bosa) to z pewnością by rozszerzył zakres moich badań okresowych (co najmniej o psychologiczne). Pozdrawiam
-
Viss, to jest tylko jeden przykład. W zanadrzu mam taki gdzie pojedyncza salwa burtowa spowodowała zatopienie okrętu liniowego (100-działowy Royal George verus 70-działowy Superbe w zatoce Quiberon w 1759 roku). Także w tym przypadku, tak jak w przykładzie opisanym poprzednio, bardzo ważne są okoliczności (Superbe zatonął nie tyle przez jakąś szczególnie niszczącą siłę angielskiej salwy, ale na skutek paniki i błędu ludzkiego spowodowanych tym ostrzałem). Czyli tak jak napisałeś: diabeł tkwi w szczegółach. Wydaje mi się że zbytnie uproszczenia mogą być bardzo mylące. Niestety szczegóły na opisanym przez Ciebie poziomie, nawet dla starć XX wiecznych są trudne do ustalenia ,a co dopiero dla wieku XVIII. Poniżej kilka informacji dodatkowych dla starcia fregat pod Lissą: Ad 3: - Active: 28 armat 18-funtowych, 4 działa 9-funtowe, 14 karonad 32-funtowych, załoga około 300 ludzi - Corona: 28 dział 18-funtowych, 10 dział 8-funtowych, 2 karonady 36-funtowe, załoga około320-350 ludzi Ad 4: burta w burtę, czyli najdalej na odległość strzału z muszkietu (spotkałem się kiedyś z takim, określeniem), dokładnej odległości nie znam. Wymiana ciosów trwała 45 minut (według niektórych nawet pół godziny dłużej). Starty wśród załóg (w ciągu całej bitwy): - Active: 4 zabitych i 24 rannych - Corona: ponad 200 zabitych i rannych („podobno”) Na pozostałe pytania nie potrafię odpowiedzieć. Z tym strzelaniem w kadłub też wydaje mi się że było odwrotnie – muszę poszukać. pozdr
-
Oj, aż się boję zapytać czy ktoś sprawdzał (żeby nie było niedomówień: nie nabijam się z Poznaniaków ani z ich regionalizmów, ale z pana redaktora z naszej wielkiej kochanej publicznej tivi, któremu wydawało sie że będzie zabawny: jest, tylko że trochę inaczej niż mu się wydawało)
-
Zasłyszany dzisiaj cytat (oczywiście wyrwany z kontekstu) z Teleekspresu bodajże: „śląski hasiok jest tak samo dobry jak poznańskie pyry” Nie wiem jak wy, ale ja do ust tego nie wezmę. Swoją drogą trochę mi szkoda Poznaniaków…
-
No to jedziemy (zgodnie z zamieszczoną ostatnio na forum instrukcją, posłużę się cytatem ) Żaglowy okręt wojenny, w szczególności solidnej budowy okręt liniowy, był moim zdaniem bardzo trudny do zniszczenia, że o zatopieniu nie wspomnę. Przykład: Starcie okrętów lekkich, fregat, początek wieku XIX (Lissa 1811r.), bitwa miejscami bardzo manewrowa, ale zdarzały się też momenty walki burta w burtę. Pościg brytyjskiej fregaty Active za włoska fregatą Corona. Około godz. 12.30 Active znalazła się pod ogniem z Corony. O 13.45 rozpoczął się pojedynek burta w burtę z bliskiej odległości. Corona opuściła banderę o 14.30. Przy czym Corona zaliczyła wcześniej(w trakcie tej samej bitwy) wymianę ognia z fregatą Cerberus. To nie były 3-4 salwy. A trzeba pamiętać, że fregaty (szczególnie francuskie, a opisana tu włoska Corona nawet bardziej) miały lekką i bardzo mało odporna na uszkodzenia konstrukcję – miały być szybkie, a nie wytrzymałe. Corona (fakt ze solidnie poturbowana) została po remoncie wcielona do Royal Navy. pozdr
-
Być może wspomnianemu przez Ciebie autorowi chodziło o jakieś konkretne rozwiązanie, gdzie handszpaki były na stałe (lub pół-stałe) połączone z lawetą. Z tym XVIII wiekiem to mnie masz, bo jakieś tam materiały mam dla wieku XVII i (bardzo ogólne) dla początków XIX. Akurat dla XVIII najmniej. Nic to, wiedzy jakiejś wartosciowej nie wniosę, ale podyskutować można. Najwyżej będę się posiłkował przykładami z tego co mam (i jako tako znam). pozdr
-
Kurcze, za dużo rzeczy naraz. Trudno streścić kilka wieków i mnogość możliwych sytuacji w jednym wpisie. Musimy sobie ustalić jakieś ramy czasowe i ograniczyć rozważania do jednego przypadku na raz. Inaczej wyglądała obsługa dział na początku wieku XVII, gdzie jeden wyszkolony artylerzysta (a właściwie rzemieślnik obeznany a tą trudną sztuką) przypadał na okręcie na kilkanaście lub więcej dział, a zupełnie inaczej za czasów napoleońskich (nelsońskich? ). Zupełnie inaczej wyglądało starcie szybkich i zwrotnych fregat, czy pojedynczych liniowców (gdzie zdarzały się wspomniane przez Pancernego salwy raz z jednej raz z drugiej burty), od walki dużych flot liniowych, które mogły „pykać” do siebie przez wiele godzin. Tak jak handszpaki nie służyły do celowania, tylko były to wspomniane prze Ciebie „drągi”, wykorzystywane na przykład jako dźwignie pomocne do przesuwania dział (zmiana kierunku) czy podniesienia tylnej części działa aby łatwiej można było ustawić w pożądanej pozycji klin (zmiana kąta podniesienia armaty). Choć nie tylko do tego, bo w niektórych konstrukcjach lawet były wykorzytywane inaczej. Przepraszam ale trochę się pogubiłem, a nie potrafię (choć wierz mi że bardzo bym chciał) opowiedzieć lub przynajmniej skomentować wszystkie Twoje pytania czy też tezy które budzą moje wątpliwości. pozdr
-
Viss, muszę przyznać że wysoko postawiłeś poprzeczkę (regulaminy + doświadczenie w dowodzeniu artylerią okrętową), na tyle wysoko że strach z Tobą wchodzić w dysputę. Ja, z dosyć ogólną wiedzą dla zagadnień wykraczających poza XVII wiek trochę się boję No, ale dla samej tylko przyjemności rozmowy z tak znakomitym interlokutorem warto narazić się na upublicznienie pokładów własnej niewiedzy. Faktycznie kilka razy w dyskusjach formowych pojawiała się informacje o sposobach odpalania salwy burtowej (nawet z podaniem co ile sekund ile dział itd.). Nie widziałem jednak nigdzie wskazania na źródła skąd pochodziły te informacje. Jest taki ogólny opis u Roberta Gardinera („The Line of Battle”), wskazujący na odpalanie salwy grupami dział lub pokładami. Jednak również tam nie ma odnośnika do źródeł. Dlaczego niepełna salwa? Wydaje mi się, że w niektórych przypadkach miała sens. Na przykład odpalanie dział na poszczególnych pokładach (biorąc pod uwagę że ciężkie działa, umieszczone niżej, były wolniej ładowane od dział lżejszych na wyższych pokładach, obsługa dział lekkich musiała by czekać aż zostaną przygotowane te cięższe z niższych pokładów), lub przy manewrach (przy zwrocie odpalanie najpierw dział z części dziobowej, następnie śródokręcia, a na koniec z rufy). Jednak nie przekonuje mnie podana argumentacja, iż było to spowodowane obawami o uszkodzenie okrętu w przypadku odpalenia wszystkich dział jednocześnie (to „jednocześnie” w XVII wieku mogło trwać dobre kilka sekund). To na razie tyle – do: Przyczepie się następnym razem Albo może od razu zapytam: co gdy okręty są w ruchu, ale poruszają się równolegle w tym samym kierunku? pozdr
-
[Rekonstrukcja] Druga edycja Bitwy Morskiej o Twierdzę Wisłoujście!
maxgall odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Katalog wydarzeń historycznych
Już się bałem że to rekonstrukcja starcia z lipca 1628 -
[Rekonstrukcja] Druga edycja Bitwy Morskiej o Twierdzę Wisłoujście!
maxgall odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Katalog wydarzeń historycznych
A to jest rekonstrukcja jakiejś konkretnej bitwy? pozdr -
Tak, były „ eksploatowane”, miedzy innymi w Szwecji i Lubece. Były. I to sporo. Na przykład plany Zygmunta III, plany Wladysława IV, plany Jana III Sobieskiego, plany Augusta II Mocnego, że tylko o planach królewskich wspomnę. Niestety nie znam siedemnastowiecznych kryteriów ilościowych i jakościowych odróżniających bitwę od potyczki. Moim zdaniem - Nie. Bitwa przyniosła całkiem sporo. Na przykład jeden zatopiony okręt wroga i drugi zdobyty. Z całą pewnością nie było to jedyne zwycięstwo morskie I RP (chociaż trudno mi zdefiniować początek I RP) , a nawet nie było to jedyne zwycięstwo morskie RON.
-
Nawet gdyby ta fabryka oficerów wypuszczała co roku tylko 100 wyszkolonych oficerów to i tak nie było by ich gdzie wykorzystać! Załóżmy że obsadzaliby domyślnie po szkole funkcje poruczników, to nawet przy 50 konnych chorągwiach (czy też pomniejszonych do takiego rozmiaru kompaniach piechoty i dragonii) wymagało by 5 tysięcznej armii. Tyle to nie miały wojska kwarciane w połączeniu z gwardią królewską. A to tylko jeden rocznik. Co w kolejnych latach? Żeby przyjąć jakąś (jakąkolwiek) ilość oficerów konieczne by były wakaty, a to uzyskać można było przez powiększenie armii na co się nie zapowiadało. Ewentualnie odstawienie „narybku” do rezerwy, aby ich zmobilizować w przypadku konfliktu. Jednak przy braku wyszkolenia praktycznego w jednostkach wojskowych i specyfice rekrutacji (w zasadzie umowa pomiędzy władca a rotmistrzem/kapitanem/pułkownikiem, który sam werbował szeregowych żołnierzy, a często również sam ich wyposażał) oddziały dowodzone przez taki „narybek” były by niewiele warte. A wszystko to przy w miarę dobrze dostępnymi wyszkolonymi żołnierzami z poprzednich kampanii – wszak wojny w pierwszej połowie XVII wieki Rzeczpospolita prowadziła prawie bez ustanku. Tutaj bardziej martwiono się o to by nie zwalniać ze służby doświadczonych dowódców. Stąd wzięło się ograniczenie wielkości chorągwi do 50 koni w wojskach kwarcianych. Skadrowane (dziś tak byśmy to mogli nazwać) wojsko kwarciane stało się swego rodzaju przechowalnią dla doświadczonych oficerów, zresztą tak jak gwardia królewska. Wydaje Mie się że to właśnie wojska kwarciane i gwardia królewska, jak również oddziały prywatne wielkich posesjonatów wypełniały role szkół rycerskich. Szkolono praktycznie, jednak wzorce czerpano od bardzo doświadczonych dowódców. I tu tak trochę pośrednio zawarta jest odpowiedź na pytanie Secesjonisty, dotyczące kadry wykładowczej. Pozostaje problem wiedzy teoretycznej i tu wielka rola samokształcenia (co widać na przykładzie kilku hetmanów). Oczywiście samokształcenie nie było wystarczające w dziedzinach wymagających zaawansowanej wiedzy teoretycznej, ale ta potrzeba była zauważona i próbowano jej zaradzić poprzez powołanie szkoły puszkarzy. O tym dlaczego karmazyni nie chcieli powstania warstwy oficerskiej zależnej od króla chyba nie muszę pisać. uff, ale się rozpisałem…
-
Myślałem że zrobię jeszcze ze dwa okrążenia Do tego o czym piszesz (czyli przekształcenie szlachty w warstwę urzędników i oficerów) sama szkoła oficerska raczej by nie wystarczyła. Tutaj potrzebne były o wiele szersze przemiany, z rewolucją fiskalną na czele. Józef Wereszczyński na przełomie wieków XVI i XVII postulował utworzenie Szkoły Rycerskiej na Ukrainie dla 10 tysięcy młodych szlachciców. Nawet pominąwszy kwestie finansowe związane z utrzymaniem tej ogromnej masy ludzi (czyli de facto konieczność wprowadzenia tak miłych każdemu sercu podatków) oraz przekazanie odpowiedzialności za ich naukę/wyszkolenie hetmanowi, który i tak miał masę innych obowiązków, to w jaki sposób można było zagospodarować tak dużą ilość oficerów? Jeżeli chodzi o wyszkolenie specjalistów w dziedzinie artylerii i szeroko pojętej inżynierii (wspominane przez pozostałych kolegów) , to coś takiego chyba zostało wdrożone w życie za Władysława IV (szkoła puszkarzy?), w oparciu o arsenały królewskie. pozdr
-
To uwaga do mnie? Bo tak jakoś nie łapię kontekstu… Tu się z Tobą nie zgodzę. W dziedzinach które w Rzeczpospolitej były słabiej rozwinięte (piechota, artyleria, inżynieria, flota), specjaliści zachodni (i rodacy wyszkoleni na zachodzie) byli bardzo poszukiwani i wielce ceniono ich umiejętności. Zatem zanim odpowiemy sobie na pytanie kto ma uczyć i jak, może jednak spróbujemy ustalić po co i kogo uczyć? Romanie Różański, nadal nie łapię jak musztra zespołowa oddziałów wojskowych ma się do wyszkolenia, a w zasadzie wykształcenia oficerów. pozdr
-
Szczerze mówiąc – tak i to spore. Romanie Różyński, chodzi mi o Szkołę Rycerską, czyli o instytucję mająca za zadanie szkolić przyszłych oficerów, a nie o podstawowe wyszkolenie indywidualne, które prawie każdy młody szlachcic wynosił z domu rodzinnego. Nie chodzi również o ćwiczenia „zgrywające” dla całych oddziałów. pozdr
-
Czy w realiach Rzeczypospolitej pierwszej połowy XVII stulecia była potrzebna Szkoła Rycerska, kształcąca przyszłych oficerów? pozdr
-
Hetman Wielki Koronny Stanisław Koniecpolski
maxgall odpowiedział lukass → temat → Wazowie na tronie polskim
Obydwa cytaty z powyższego wpisu niewątpliwie są wyrwane z kontekstu i stawiają Koniecpolskiego w zdecydowanie złym świetle. Tak informacja o chęci przekazania Krymu w ręce Moskwy z dzisiejszej perspektywy może zakrawać o zdradę stanu (i to najcięższego z możliwych kalibru, a dla niektórych obecnych opcji politycznych nawet jeszcze większego), jak i polecenie mordowania niewinnych kobiet i dzieci raczej w żadnym przypadku nie będzie dzisiaj ulgowo traktowane. A przecież to Koniecpolski był chyba ostatnim z wielkich karmazynów, który Kozaków broił i traktował ich sprawiedliwie (według ówczesnego rozumienia sprawiedliwości oczywiście). No właśnie – jaki tak naprawdę był stosunek hetmana Koniecpolskiego do Kozaków? I z czego wynikał? pozdr -
Nie przesadzajmy z tą nauką, potrzebna jest tylko odrobina pasji. Wystarczy poświęcić codziennie nie więcej niż 12 godzin i już po 3-4 latach będzie widać (a właściwie słychać) pierwsze efekty. pozdr