-
Zawartość
1,010 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez maxgall
-
No tak, ale to nie był ten sam egzemplarz... Jest taka włócznia (włócznia św. Maurycego?), z tym że raczej reprezentacyjna, która podobnież przetrwała 2000 lat - to ta która podobno przebito serce Jezusa. pozdr
-
Czrniecki też Lisowczyk, więc pewnie i metody miał podobne
-
W takim razie nie wiem skąd ten uśmiech. Szkoda bom ciekaw okrutnie...
-
Jak wypadł pokaz? Może jakies zdjęcia, wrażenia, wnioski? pozdr
-
Ależ gdzież bym śmiał podważać tak zacne i nieomylne źródło jak Wiki Po prostu dla tego akurat tematu, traktującego o egzemplarzach szczególnie długo używanej broni, fortece wydają mi się nie na miejscu. pozdr
-
Romuald Romański: Książę Jeremi Wisniowiecki Bardzo miła, lekka, łatwa i przyjmna, wręcz gawędziarska narracja.
-
Czy bylibyśmy w stanie zaatakować Szwecję?
maxgall odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Witam, No to może teraz coś z mojej działki (a raczej bajorka ), czyli próba odpowiedzi na pytanie w jaki sposób przewieźć wojska do Szwecji. Pomysły przeprawy po lodzie pominę, z uwagi na ogromne ryzyko takich „spacerów”. Przejście przez Finlandię było by możliwe do realizacji, ale spowodowało by ogromne trudności w zaopatrzeniu dużej armii oraz znaczne straty przed dotarciem do najważniejszych celów wyprawy znajdujących się przecież w Szwecji. Ponadto przejście przez Finlandię było by bardzo długotrwałe, co dało by Szwedom czas na przygotowanie pozycji obronnych – a długotrwałe oblężenia w Szwedzkim klimacie (szczególnie w zimie) raczej nie dają dużych szans na powodzenie wyprawy. Proponuję zatem skupić się na planach Zygmunta III z początku lat 20-tych XVII wieku, czyli atak wojsk Polsko-Litewskich i związanie głównych wojsk szwedzkich w Inflantach oraz atak z zaskoczenia na Szwecję wykonany siłami najemnej piechoty przerzuconej droga morską. Przetransportowanie morzem 100 tys. czy nawet 50 tys. żołnierzy było (i jest nadal!) ogromnym wyzwaniem. Ale już przerzucenie 20 tysięcy (zgodnie z planami Zygmunta III) było do zrobienia i kilka razy było przez różne państwa wykonywane. Pytanie czy potrzebowaliśmy do tego pomocy obcych mocarstw (np. Hiszpanii, jak chciał Zygmunt III, czy Danii jak proponuje Radek) – moim zdaniem nie. Hiszpańska Wielka Wspaniała i Niezwyciężona Armada z 1588 roku liczyła około 130 jednostek. Przy tym zgromadzona (bez jakichś specjalnych trudności) przez Zygmunta III flota 85 statków (wspomniana wcześniej przez Tofika) na wyprawę do Szwecji wygląda całkiem nieźle. Do jednorazowego przewiezienia 18-20 tys. żołnierzy wraz z zaopatrzeniem potrzeba by było jakieś 150-180 statków (przyjmując dostępne na Bałtyku raczej niewielkie, w porównaniu np. wielkimi hiszpańskimi czy angielskimi oceanicznymi Galeonami, jednostki). Oczywiście można by żołnierzy przerzucać na „raty”, lecz wtedy utracilibyśmy tak ważny element zaskoczenia. Tylko skąd te statki wziąć? Po pierwsze: wybudować. Przygotowania do tak dużej „operacji” (chociażby zebranie odpowiednich funduszy) musiało potrwać kilka lat. Można by się pokusić o wybudowanie w tym czasie kilku/kilkunastu okrętów, w tym przeznaczonych do ochrony floty inwazyjnej. Po drugie: kupić - wiosną 1635 roku Władysław IV zakupił od jednego tylko kupca gdańskiego Hewla 10 statków (w tym 4 duże po 200 i więcej łasztów). Takich kupców mieliśmy w Gdańsku (i w innych portach) sporo. Po trzecie: wynająć lub po prostu zarekwirować - w tym czasie była to powszechna praktyka. Do samego tylko Gdańska zawijało w tym okresie do 2 000 statków rocznie, więc było z czego wybierać. A przecież był jeszcze Elbląg, Ryga, Królewiec ... . Ponadto można by też poczynić zakupy/wynająć statki w portach z poza RON, takich jak Lubeka czy Wismar. Dla przerzucenia najemników z Anglii można by się pokusić o wynajęcie „w pakiecie” statków angielskich. Wszystko to tylko kwestia ceny. Reasumując: techniczne możliwości zgromadzenia odpowiednich sił były (nawet, jak udowadnia Radek, 100 tysięcy ludzi), możliwość przewiezienia ich do Szwecji była (moim skromnym zdaniem oczywiście). Zygmuntowi III brakowało do sukcesu tylko trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i ... pieniędzy pozdr -
Czy bylibyśmy w stanie zaatakować Szwecję?
maxgall odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Problem z Chrystianem IV miał załatwić Stefan Stale, wysłany do Danii w 1624 roku. Danii zależało na niezakłóconym ruchu statków handlowych przez Sund. Wojna taki ruch zmniejszała, co bardzo osłabiało wpływy skarbu duńskiego z ceł. pozdr -
Czy bylibyśmy w stanie zaatakować Szwecję?
maxgall odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Drogi Kadrinazi, gdyby miał za co, to by plan wykonał Najemnicy na pewno by się jacyś znaleźli - 10 000 w Niemczech (w samych Prusach tyle by się znalazło) to nie był by problem, a kolejne 8-10 tys. miało zostac zwerbowanych w Anglii na podstawie układu zawrtego z Robertem Stuartem w 1623r. A kasę chciał zdobyć między innymi od króla Hiszpani Filipa IV który obiecał 200 tys. dukatów na wojnę ze Szwecją. Okręty do przewozu tych oddziałów również chciał Zygmunt III pozyskać od Hiszpanów (być może z tych nadziei wynikało zbliżenie z Habsburgami). Niestety nadzieje pokładane w Habsburgach spełzły na niczym – Hiszpania nie posiadała w tym czasie okrętów które mogła by wysłać na Bałtyk, a także borykała się z ogromnymi problemami finansowymi (w 1627 roku Hiszpania ogłosiła bankructwo). pozdr -
Czy bylibyśmy w stanie zaatakować Szwecję?
maxgall odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Nawiązując do „gdybania” na temat sił niezbędnych/wystarczających do zajęcia (dla niektórych odzyskania) Szwecji, może spójrzmy jak na tę sprawę zapatrywał się najbardziej zainteresowany, czyli Miłościwie nam panujący Zygmunt III Waza (za H. Wisner). Na początku lat dwudziestych XVII wieku Zygmunt III chciał wykorzystać do inwazji na Szwecję 18 tysięcy zaciężnej (najemnej) piechoty z Niemiec i Anglii. Plan był mniej więcej taki że wojska Polsko-Litewskie miały związać walką siły Szwedzkie w Inflantach, a w tym czasie piechota angielska (8 000) miała wylądować u ujścia rzeki Gota. Niemcy (10 000) mieli uderzyć na Kalmar i Sztokholm. pozdr -
Fortyfikacje jakoś mi się nie mieszczą w definicji "broni". Jakiś czas temu czytałem o przerabianiu na sztucery myśliwskie (pod koniec XX wieku) karabinów powtarzalnych Enfield i Mosin. Z tym że raczej nie były to karabiny wykorzystywane "bojowo" a raczej jakieś egzemplarze przechowywane w magazynach. pozdr
-
Skoro potem nie występowali to może się... nie sprawdzili? A może tak duża ich liczba wynika tylko z "widzimisia" opisującego? Być może autor opisu chciał w ten sposób zaakcentować jakąś różnicę w stosunku do kozaków, no nie wiem, może była to jazda moskiewska na służbie Dymitra?
-
Powiem tak, jak tata niedźwiedź odpowiedział swojemu synkowi niedźwiadkowi: stu procentowej pewności mieć nie można. Nie wiem czy jest sens doszukiwać się w tym okresie (to znaczy w początkach XVII wieku) takiej „tabelkowej” klasyfikacji, tym bardziej że nawet dzisiaj w tak bardzo „excelowym” społeczeństwie, są rozbieżności w dokładnym określeniu co dany termin oznacza. Dla przykładu: komandos, zwiadowca, operator, spadochroniarz, snajper, strzelec wyborowy - niby zupełnie różne nazwy, a mogą określać tego samego żołnierza. Podejrzewam że w XVII wieku takich „niejednoznaczności” było jeszcze więcej. Tak jak z rajtarem/arkebuzerem czy pałaszem husarskim. Albo moim ulubionym „drzewkiem”, które to określenie mogło oznaczać właściwie cokolwiek. Do tego dochodzi duża dowolność w doborze uzbrojenia i wyposażenia a także „miejsce formowania” czy skład narodowościowy poszczególnych oddziałów, że nie wspomnę o fantazji autora opisu (bardzo rzadko zachowały się oryginalne spisy/rejestry, w większości jedynymi źródłami są listy i wspomnienia). Tak więc stojące obok siebie w polu 3 prawie identycznie uzbrojone (przy zakładanej niejednorodności i dowolności uzbrojenia) i w taki sam sposób wykorzystywane chorągwie mogły być trzema różnymi: tatarską, kozacką i petyhorską. Zresztą po co tak daleko szukać: w 1939, czyli w czasach kiedy istniały bardzo szczegółowe regulaminy, mamy pułki: ułanów, strzelców konnych i szwoleżerów, którzy praktycznie niczym się między sobą nie różnili.
-
No jak to czym? Drzewkami!
-
Muariolanza: "Falami" http://www.myspace.com/muariolanza
-
Żeby było śmieszniej floty (te wojenne) przeróżnych mniejszych i większych "mocarstw" morskich robią dokaldnie to samo: pływaja w te i we wte, z nadzieja że się coś uda się się ustrzelić, a potem można zrobić wielką fete narodową pokazując jak to my dzielnie zwalczamy piractwo. Tylko że nikt, nie robi zupełnie nic żeby ten problem rozwiązać...
-
No właśnie o tą Szwedzką improwizację oraz - przede wszystkim - współpracę ze Szwedami mi chodzi: z czterema okrętami na Dynemunt? No i czas: okręty przybyły pod Dynemund 19 czerwca, czyli przygotowania do wysłania tych 4 okrętów musiały się rozpocząć natychmiast po podpisaniu układu (lub w czasie trwania negocjacji) w maju 1617 roku. Jak by tak zastosować spiskową teorię dziejów, to można mniemać iż układ z maja 1617 oprócz uzgodnień oficjalnych zawierał jakiś "tajny aneks".
-
Jak to zwykle bywa przy rozpatrywaniu zdarzeń wszelakich z XVII wieku, niezbitych dowodów niema. Jak to zwykle bywa przy rozpatrywaniu podejmowanych przez władców/władzę działań „poufnych” (w dowolnym okresie, również współcześnie), niezbitych dowodów nie ma. Jak to zwykle bywa przy rozpatrywaniu intencji Zygmunta III Wazy, niezbitych dowodów nie ma. Tofiku, jeżeli Wisner, przedstawionymi poszlakami (udział ZIIIW w układzie zawartym pomiędzy Farensbachem a Radziwiłłem 10 października 1617r., list Farensbacha do Zygmunta III z 1623 roku, czy też – o czym sam wspomniałeś – osłanianie Wolmara przez Zygmunta III) nie zdołał Cię przekonać do tezy iż to ZIIIW był inicjatorem powyżej opisanych działań, to jakże ja malutki miałbym to uczynić? Mam jednak prośbę: spróbuj przeprowadzić takie małe ćwiczenie. Przyjmij proszę że to perfekcyjny i genialny ZIIIW wymyślił cala tę intrygę. Do jakiego celu zmierzał? Teza przedstawiona przez Wisnera, mówiąca że chodziło o przejęcie Kurlandii (dla Rzeczypospolitej, Zygmunta lub któregoś z Królewiczów – zresztą w ten wątek wpisują się znakomicie twierdzenia Farensbacha o działaniu w intencji Wilhelma Kettlera) wydaje mi się tu nie pasować (geograficznie, bo chronologicznie pasuje całkiem nieźle). No bo gdzie Kurlandia a gdzie Dynemunt (że o Parnawie nie wspomnę)? A może działania w Inflantach i sprawa Kurlandii były częściami tej samej, lecz znacznie większej układanki?
-
A od samego Wolmara Farensbacha, który po uwolnieniu z tureckiej niewoli twierdził iż w działaniach z 1617 roku „był wykonawcą woli Zygmunta III”. Ja zaś wyczytałem to u Wisnera (stąd też pochodzi cytat z poprzedniego zdania). O ile dobrze Cię zrozumiałem, to chodziło o sprowokowanie Szwedów do akcji zbrojnej, mającej na celu zerwanie pokoju (a właściwie rozejmu) i wznowienie działań wojennych? Tylko że żadna prowokacja nie była w tym przypadku potrzebna – poprzedni rozejm wygasał 9.10.1616 roku, więc wystarczyło nie podpisywać układu z maja 1617. Ponadto do przeprowadzenia „ofensywy” konieczne są poważne przygotowania, a takowe ani w 1616 ani w 1617 nie miały miejsca. Radziwiłł ruszył do Inflant z naprędce zebranymi bardzo nielicznymi oddziałami. Z drugiej strony koncepcja strategiczna takiego rozwiązania też wydaje mi się nieco... hmm, nieprzemyślana: oddać kluczowe twierdze na wybrzeżu (a właściwie całe wybrzeże!) w ręce wroga, dla uzyskania nad nim przewagi? I to przy świadomości słabości własnej floty (do blokowania wybrzeża) oraz piechoty i artylerii (do zdobywania twierdz)? Zygmunt III popełniał błędy ale idiotą nie był. Przecież swoimi działaniami „dołożył kolejne niebezpieczeństwo”, że nie wspomnę o utracie bardzo ważnej Parnawy! Jednak zdecydował sie na takie ryzyko, pytanie: dlaczego? Co było aż tyle dla niego warte? pozdr
-
Być może chodziło o dostosowanie struktury wojska do przyszłego przeciwnika? Na moskiewską piechotę i jazdę petyhorcy byli wystarczający, a o wiele mniej kosztowni od husarzy. No i bez żadnych problemów mogli wykonywać zadania przewidziane dla kozaków. pozdr
-
Taka sytuacja (czyli poczty 0,5; 1,5; 2;5 konne) wcale nie musi być absurdem, jeżeli przyjmiemy założenie że przedstawione spisy nie przedstawiają rzeczywistej liczby koni w danym poczcie, lecz spis „fundatorów” którzy finansowali wyposażenie poszczególnych żołnierzy. Z tym że w takim przypadku trudno mówić o tym że w występowały poczty 1,5 konne, czy też w ogóle ułamkowe. pozdr
-
Witam, O ile poczty 1,5-konne są dla mnie, powiedzmy „dyskusyjne”, to poczty 0,5-konne już wykraczają poza cienką granicę prób logicznego zrozumienia problemu (żeby nie było niedomówień: moich prób - ciągle mi staje przed oczami wizja połowy konia ). No bo jak taki poczet miał by wyglądać: jeździec bez konia? Bez wymaganego uzbrojenia? (w takich przypadkach w ogóle nie powinien się znaleźć w spisie chorągwi) Tylko pocztowy bez Towarzysza? A może po prostu towarzysz pobierający z jakichś nieokreślonych (a może dokładnie określonych?) powodów tylko połowę należnego żołdu? Czy mógłbyś mnie nieco naprowadzić na miejsce gdzie mógłbym znaleźć więcej informacji na temat tych „połówkowych” (0,5; 1,5; 2,5) pocztów? Wiem że brzmi to jak „standardowa forumowa historyczna odpowiedź nr 7”(źródła, pokaż źródła!), za co z góry przepraszam, ale bardzo jestem ciekaw w jakich okolicznościach takie poczty występowały: czy był to okres pokojowych redukcji wojska, czy okres znacznego zubożenia towarzystwa na skutek wieloletnich walk, czy wynik strat poniesionych w bitwach itd... pozdr
-
Problem z wynagrodzeniem dla Hetmanów ze skarbu publicznego polega na tym, że w okresie pokoju mogli oni w ogóle nie dostawać wynagrodzenia - wszak w zasadzie w tym okresie do skarbu publicznego nie docierały zadne wpływy
-
Koszty wojen XVII oraz XVIII-wiecznych
maxgall odpowiedział Estera → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Niczego takiego nie napisałem i napisać nie miałem zamiaru. W przytoczonym przez Ciebie cytacie: nie ma ani słowa o cłach, zaś Twoja wypowiedź: „Z dalszej części cytatu...” sugeruje że takie informacje mogą znajdować się w dalszej części której nie przytoczyłeś. Niestety nie posiadam wspomnianej pracy Pana Anusika i nie mogłem tego zweryfikować. Wykorzystanie „znacznej części floty” do pobierania ceł jest dla mnie o tyle podejrzane że okręty Szwedzkie były potrzebne gdzie indziej (np. do blokady Wismaru). Ponadto pobieranie ceł pruskich przez „Szwecję” odbywało się na takich samych zasadach jak pobieranie ceł w RON, czyli na zasadzie dzierżawy. Podejrzewam że okręty floty Szwedzkiej nie były w ogóle bezpośrednio wykorzystywane do pobierania ceł. W przedstawionych danych na temat liczebności okrętów poszedłem na łatwiznę i wykorzystałem gotowe zestawienie z sieci opracowane na podstawie „Navies and Nations” Jana Glete. Faktem jest że wysiłek na rozbudowę floty G2A był ogromny. Nawet gdy przyjmiemy za Koczorowskim iż 1632 roku liczyła ona „tylko” 70, a nie jak chce Anusik 90 okrętów (różnica może wynikać z definicji tego co autorzy wliczali w poczet okrętów wojennych – na przykład czy wliczali pinasy i galery). Trzeba jednak pamiętać że na tak duży wzrost liczby okrętów miały znaczny wpływ okręty przejęte w Wismarze (13 okrętów + 2 w budowie dokończone przez Szwedów). Dodatkowo znaczna część „wysiłku” na rzecz rozbudowy floty została przerzucona wprost na rdzenne prowincje, które miały dostarczyć i wyposażyć 16 okrętów w ramach tzw. Kompanii okrętowych (dodatkowo Ryga i Rewel po 3, Finlandia 2 i Prusy 1 lub 2) . Stad mogły wynikać po części mniejsze wpływy do skarbu. pozdr -
Koszty wojen XVII oraz XVIII-wiecznych
maxgall odpowiedział Estera → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Czy mógłbyś mi przybliżyć wspomnianą przez Ciebie „dalszą cześć cytatu”, gdyż nie dane mi było dotychczas jej zobaczyć i trudno mi się do niej odnieść tak „w ciemno”. Zerknijmy może na liczbę okrętów wg stanu na 1630 r: - Szwecja: 31 okrętów - flota Cesarska: 12 okrętów + 6 galer i pinas Wydaje mi się że przy takich „proporcjach” Flota Cesarska jednak stanowiła pewien problem dla G2A. Szczerze mówiąc nie znam żadnych faktów historycznych które wskazywały by na nagłą rezygnację w 1629 roku przez Chrystiana IV z planów podporządkowania Szwecji (czyli – jak dla mnie - przywrócenia unii kalmarskiej). Czy mógłbyś mnie nieco naprowadzić? Bardzo chętnie bym o tym poczytał, może w dedykowanym temacie, np. dotyczącym sytuacji międzynarodowej w Europie w 1629 roku. Poważnie. Dotychczas byłem przekonany że Dania (w I poł. XVII w.) tylko czekała na okazję żeby dokopać Szwecji. Co do reszty – w zasadzie się zgadzam z tym co napisałeś. Nie przeceniał bym jednak roli hiszpańskiej floty, która była tylko nieco większa od Duńskiej (w 1630: Hiszpania 52 okręty, Dania 42), a do ochrony miała baaardzo rozległe tereny. Ponadto wydaje mi się że okręty Holenderskie w I poł. XVII w. nie konwojowały swoich statków na Bałtyku, tak jak i Szwedzkie nie wypływały raczej poza Sund. Wracając jednak do tematu: nadal nie jest dla mnie przekonująca teza o możliwości skutecznego prowadzenia wojny przez Szwecję bez dużej floty (z uwagi na zagrożenie ze strony Floty Cesarskiej i Danii), jak również bez pobierania ceł z portów pruskich (z uwagi na duży procentowo udział ceł w dochodach skarbu Szwedzkiego). pozdr