Skocz do zawartości

maxgall

Użytkownicy
  • Zawartość

    1,010
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez maxgall

  1. Taktyka walki z U-Bootami

    Tak generalnie to konwoje wymyślono bodajże już w starożytności (tak samo jak szyk liniowy), a w czasach bardziej współczesnych system konwojów był wykorzystywany z powodzeniem w XVI i XVII wieku (np. konwoje holenderskie czy hiszpańskie srebrne floty). pozdr
  2. Taktyka walki z U-Bootami

    Czy sonary były używane podczas I wojny swiatowej?
  3. Piraci

    Mnie zaintrygowało powyższe zdanie - skąd u kolegi przekonanie że statek wiozący niewolników był łatwym łupem? O przypadki zdobycia przez piratów statków niewolniczych nie śmiem prosić... Zawsze można sprzedać pozdr
  4. Flaga Rzplitej

    Z tym że nie wiem czy gdziekolwiek takie coś można znaleźć – ostatnio odwiedziłem kilka takich miejsc i nie zauważyłem na straganach/stoiskach z pamiątkami żadnej flagi/chorągiewki związanej z RON. Nie ma muzeum Bitwy pod Oliwą, ale za to jest w Gdańsku Centralne Muzeum Morskie. Z tym że również nie przypominam sobie żadnych bander z XVII wieku tam wystawianych, ani żadnych upominków na takich banderach wzorowanych. pozdr
  5. Co to za szabla ?

    Ta "szabla" to najprawdopodobniej niemiecki bagnet 98/05 do karabinu Mauser. pozdr
  6. Flaga Rzplitej

    Eee... dla Anglii? Zasadniczo biała? Jak mniemam nie masz na myśli tej białej z czerwonych krzyżem? To teraz bardziej poważnie. W XVII wieku nie było flagi państwowej. Państwo uosabiał król, który również był prawem i stanowił prawo. Tak więc znakiem państwowym była chorągiew królewska. Jeżeli chcesz na poważnie „przypomnieć” dawną wielkość Rzeczypospolitej, to wydaje mi się że powinieneś to zrobić z całym dobrodziejstwem inwentarza, a wszelkie ingerencje (wycinanie niewygodnych elementów) będzie – tak jak to napisał Kadrinazi – Twoją luźną wariacją na ten temat. Zresztą takie flagi/chorągiewki można kupić na straganach znajdujących się w pobliżu atrakcji historycznych – ja mam w domu taką z okresu Władysława Jagiełły, kupiona bodajże w Malborku. Teraz tylko wystarczy wpłynąć na producentów, aby przy okazji takich imprez jak VIVAT VASA! pojawiły się chorągiewki z czasów Zygmunta III, Władysława IV czy też innych królów elekcyjnych (chociaż chciał bym zobaczyć kto by się skusił na zakup chorągwi wygnańczej Jana Kazimierza ). pozdr
  7. Flaga Rzplitej

    No przecież każdy kto czytał Sienkiewicza wie że Radziwiłł to był podły zdrajca i sprzedawczyk!
  8. Flaga Rzplitej

    Nie no, czemu? Pomysł nie jest taki zły: - wziąć chorągiew królewską z Rolki Sztokholmskiej (3 pasy czerwony-biały-cerwony z herbem Zygmunta III pośrodku), - usunąć herb Wazów (snopek na fladze? Toż to takie mało sarmackie), - usunąć herb Szwecji (herb największego wroga na własnej fladze to byłaby lekka przesada), - usunąć order złotego runa (na co nam jakieś Habsburskie świecidełka), - usunąć jeden pas (za bardzo się kojarzy z flaga Austrii) – najlepiej ten górny, czerwony, - usunąć herb Litwy (należy im się za zdrajcę Radziwiłła), - dwa orły tak trochę dziwnie wyglądają – wystarczy jeden. No, i po takich kosmetycznych zmianach mamy piękną flagę RON. Zaraz, zaraz... czy ja już takiej gdzieś nie widziałem?
  9. Czego teraz słuchasz?

    R.U.T.A gore Pieśni buntu i niedoli XVI-XX wieku Historyczne autentyczne teksty, ludowe (folkowe) instrumenty i punkowa energia - mieszanka tak wybuchowa, że aż się chce samemu złapać za siekiereckę... [...]Ksiyndza, ksiyndza z kazalnicy zrzucić Jak zobaczysz małe dziecię ciągle patrzysz na nie [...] Jeżeli ten tekst faktycznie pochodzi sprzed kilku wieków, to oznacza że pewne upodobania, mimo upływu czasu, pozostały niezmienione...
  10. Flaga Rzplitej

    Tu się z kolegą nie zgodzę - wymiary i kształt chorągwi (sztandarów) oraz proporców bardzo się od siebie różniły.
  11. Flaga Rzplitej

    Tak po prawdzie to ta z Rolki podoba mi się bardziej. Zaś chorągiew wygnańcza Jana Kazimierza chyba najmniej (mi to przypomina nerki...).
  12. Flaga Rzplitej

    Mości Panie Kadrinazi, my tu o znakach narodowych rozprawiamy a nie o jakichś tam... chorągiewkach. Myślałem że podrzucisz chorągiew Władysława IV ze zbiorów Sztokholmskich. pozdr
  13. Flaga Rzplitej

    Ba, pytanie czy w RON (a przynajmniej w pierwszej połowie XVII wieku) było coś takiego jak flaga państwowa Rzeczypospolitej? Były przeróżne chorągwie/sztandary, ale raczej nie było jednego przyjętego/ustalonego wzoru pod którą występowały by oddziały wojskowe – każda chorągiew (rota) miała własną chorągiew a wzory i kolory bywały przeróżne. Co do bander: z tego co wiem nie udało się jednoznacznie ustalić pod jakimi banderami służyły okręty Zygmunta III i Władysława IV. Tutaj jest pewien rozjazd pomiędzy tymi zaprezentowanymi przez Pana Koczorowskiego a tymi widocznymi na starych ilustracjach. Znane mi opisy również nie są jednoznaczne. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że zaokrętowane oddziały występowały pod własną chorągwią... Browning, wspomniałeś o fladze Władysława IV – czy znasz może jakiś obraz/rysunek (lub opis) z epoki który taka flagę prezentuje? Przyznam szczerze ze szczególnie interesują mnie bandery okrętów wojennych. pozdr
  14. Cła w RON

    Przyczyny niechęci szlachty do ceł O ile zdecydowana postawa Gdańska w sprawie nałożenia kagańca w postaci ceł jest zrozumiała, o tyle dziwi postawa szlachty (a właściwie tej części szlachty, która brała aktywny udział w życiu publicznym) w tym zakresie. Wydawać by się mogło że szlachta powinna wspierać króla w dążeniach do zapewnienia stałych (i to całkiem sporych!) przychodów, które według zapewnień króla miały być przeznaczone głównie na cele związane z obronnością kraju. Trudno podejrzewać szlachtę o nagły napad skąpstwa – przecież nieraz udowodniła że jest gotowa ponosić spore koszty na obronę Rzeczypospolitej, a obciążenia związane z cłami powinny być prawie niezauważalne (1,11%). Troska o los „biednych” kupców gdańskich też raczej nie wchodził w grę – w ogóle troska o mieszczan nie leżała w szlacheckiej naturze- a „podarki” które Gdańsk przekazał co bardziej wpływowym osobistościom też nie mogły wpłynąć znacząco na postawę ogółu szlachty. Sprawa jest tym bardziej zastanawiająca że przecież szlachta sama zgłaszała wielokrotnie na sejmach i sejmikach postulaty wprowadzenia ceł. Pojawia się więc pytanie, skąd nagle taka potrzeba przestrzegania prawa „co do litery” w narodzie szlacheckim, który prawo traktował raczej swobodnie? Przyczyn takiej postawy można się doszukiwać w kilku miejscach. Po pierwsze: sposób wybierania cła. Otóż cła w tamtym okresie nie były pobierane przez urzędników państwowych (królewskich), ale przeważnie były przekazywane w dzierżawę. Dla przykładu: w 1611 roku Lew Sapieha otrzymał w dzierżawę cła litewskie na 2 lata za 200 tys. zł. Zysk dla skarbu z dzierżawy był taki że pieniądze za cła wpływały „z góry” i można je było natychmiast spożytkować. Wadą takiego systemu były znacznie mniejsze dochody państwa oraz dążenie dzierżawców do uzyskania jak największego zysku z ceł, w celu „odbicia sobie” poniesionych nakładów. Skutek był taki że zamiast zwyczajowego cła w wysokości 1,11% (1 szeląg od złotego) pobierano wielokrotnie większe opłaty sięgające czasami kilkunastu a nawet kilkudziesięciu procent!. Skargi na celników były powszechne (wspominany wyżej Arcybiskup Stanisław Karnkowski nazywał wybieranie ceł rozbojem),a ich uczciwość, delikatnie mówiąc dyskusyjna. Gdy po śmierci Krzysztofa Naruszewicza podskarbim litewskim został Stefan Pac, wezwał on wszystkich urzędników mających cokolwiek wspólnego z dochodami państwowymi (w tym celników, a pogłoska głosiła że celnicy będą rozliczani) by stawili się w Wilnie, z celników nie stawił się ani jeden! Przekazywanie ceł w dzierżawę miało jeszcze jeden skórek natury , że tak powiem, psychologicznej, związany z mentalnością ówczesnej szlachty. O ile płacenie urzędnikowi królewskiemu, który miał zebrane pieniądze spożytkować na chwałę Rzeczypospolitej było jeszcze jakoś do przełknięcia, to powiększanie bogactwa sąsiada (bardzo często znienawidzonego) było już dla szlachcica nie do przyjęcia (czemu jakiś Sapieha ma się bogacić na mojej krzywdzie?). Kolejną przyczynę można upatrywać w tym, że dochody z ceł miały wpływać nie do Skarbu Publicznego a do Skarbu Nadwornego, a więc szlachta w praktyce traciła wpływ na sposób wydatkowania tych pieniędzy. Problem polegał na tym że Władysław IV, w odróżnieniu od Zygmunta III, nie grzeszył gospodarnością, a jego „szczodrość” była wręcz legendarna. Dla przykładu: w pierwszym roku panowania rozdał sól za 600 tys, zł.!, Adam Kazanowski z okazji swego ślubu otrzymał złoty puchar i 20 tys zł., gdy król przebywał na dworze elektora brandenburskiego Waldemara Chrystiana rozdał podarki za 80 tys. zł., do tego dochodziły ogromne koszty przeznaczane na zbytki takie jak opera – sam tylko dług u śpiewaków operowych z racji nie wypłaconych należności wynosił 65 tys. zł. Rozrzutność Władysława IV spowodowała że dług królewski w 1642 roku dochodził do 4,5 mln złotych! Doceniając zaangażowanie finansowe króla w sprawy obronności kraju (dla przykładu na samą tylko flotę wojenną Władysław IV wydał około 1 mln złotych), dług ten został w dużej części – ok 3 mln. złotych – spłacony z podatków uchwalonych przez sejm w 1643 roku, jednak z tym zastrzeżeniem że w przyszłości Rzeczpospolita nie będzie pokrywała długów królewskich Znaczącą sprawą mogły być tutaj również plany Władysława IV, zakładające wciągnięcie Rzeczypospolitej do wojny, najpierw przeciwko Szwecji (w celu odzyskania korony Szwedzkiej), a gdy to się nie udało przeciwko Turcji. Po kilkudziesięciu latach nieustannych walk, kolejna wojna nie mogła się cieszyć poparciem szlachty. I na koniec: stały dochód do skarbu nadwornego na pewno wzmocnił by pozycję króla w państwie, co raczej nie było na rękę rosnącej w siłę magnaterii. Co by było gdyby – zmarnowana szansa? Możliwy do osiągnięcia średni dochód z ceł powszechnych, zakładając stawkę zwyczajową 1,11%, można oszacować na około 1 mln złotych rocznie. Czy była to duża kwota? W latach 1588-1647 całkowity dochód skarbu koronnego i skarbu litewskiego wyniósł nieco poniżej 70 mln 400 tys zł. Gdyby w tym czasie pobierano cło na wskazanym powyżej średnim poziomie, do skarbu wpłynęło by w tym samym okresie prawie 60 mln. zł. Więc przychody z samych tylko ceł mogły teoretycznie podwoić dochody skarbowe. Ponadto trzeba zaznaczyć że był by to dochód stały, niezależny od zawirowań w polityce wewnętrznej kraju. Oczywiście w praktyce zapewne występowały by większe lub mniejsze fluktuacje wielkości przychodów z ceł, zależne tak od inflacji jak i od zmian w obrocie towarowym. Co można było zrobić za 1 mln złotych? Na przykład utrzymać stałą flotę 20-25 okrętów wojennych, armię liczącą 10 tys. żołnierzy i system twierdz/garnizonów granicznych. Ponadto racjonalne gospodarowanie tymi środkami pozwoliły by także na wypracowanie pewnych oszczędności, które umożliwiły by szybką reakcję (lub przejęcie inicjatywy) w przypadku zagrożenia. Przeznaczenie tych środków na cele związane z obronnością wyeliminowało by także wiele negatywnych zjawisk, takich jak wyniszczające kraj konfederacje nieopłaconego wojska, czy też faktyczne uzależnienie wojsk od magnaterii. I rzecz moim zdaniem chyba najważniejsza: stały dochód z ceł, pobieranych przez królewskich urzędników i przeznaczany na utrzymanie stałej armii doprowadził by do przekształcenia części szlachty w warstwę oficersko-urzędniczą, co mogło być pierwszym znaczącym krokiem do przeobrażenia Rzeczypospolitej z przestarzałego państwa feudalnego w nowoczesne potężne państwo fiskalne. KONIEC Literatura: M. Bogucka: Gdańscy ludzie morza w XVI-XVIII w., Gdańsk 1984; W. Czapliński: Polska a Bałtyk w latach 1632 – 1648, Wrocław 1952 W. Czpliński: Władysław IV i jego czasy, Kraków 2008; A. Filipczak-Kocur: Skarbowość Rzeczypospolitej 1587-1648 Warszawa 2006; R. Sikora: Wojskowość Polska..., Poznań 2005; J. Wimmer: Wojsko i Skarb Rzeczypospolitej w XVI i XVII wieku, SiMdHW tom XIV cz.1 1968.
  15. Glasisch, orientujesz się może czy Wydawnictwo OW będzie kontynuować serię „Bitwy Morskie”? Dotychczas ukazały sie tylko 2 tytuły w tej serii: Bitwa koło wyspy Savo i Operacja „Pedestal”, a szkoda bo ja chętnie bym poczytał opracowania opisujące kolejne ciekawe, a być może i mało znane, epizody wojen morskich.
  16. Najlepsza marynarka wojenna

    Przepraszam, ale się trochę pogubiłem. Pisząc: "Nie okręty", miałeś na myśli: "Nie okręty podwodne"? Jeżeli tak, to odpowiedź brzmi: tak. Statki japońskie zniszczone przez okręty nawodne są najprawdopodobniej ujęte w kategorii inne, razem z pozostałymi nie wyszczególnionymi wyżej przypadkami. pozdr
  17. Najlepsza marynarka wojenna

    @ FSO Czy jest kolega pewien? A kto miał największy udział w złamaniu Japońskiego kręgosłupa, czyli przerwaniu (a w zasadzie w likwidacji) żeglugi handlowej? Mała podpowiedź, czyli trochę statystyki: Zatopienia ststków japońskiech (w tysiącach BRT) - okręty podwodne: 5880 - lotnictwo morskie: 1740 - lotnictwo wojsk lądowych: 825 - miny: 600 - inne: 450 Słabizna? (nie wiem czy warto wspominać że spora część min została postawiona przez okręty podwodne...) Amerykańskie okręty podwodne zatopiły 188 okrętów z zatopionych ogółem podczas wojny przez wszystkie rodzaje wojsk wszystkich sojuszników 367 okrętów japońskich. Relatywnie najsłabsze? A co było silniejsze?
  18. Najlepsza marynarka wojenna

    Nie wiem czy dobrze kolegę zrozumiałem: czy kolega uważa że amerykańskie okręty podwodne to była słaba strona USNavy? Na jakiej podstawie?
  19. Cła w RON

    Zygmunt III Za panowania Zygmunta III nie podjęto żadnych stanowczych działań zmierzających do wprowadzenia cła generalnego. Co prawda na sejmikach i jak również na sejmie pojawiały się takie postulaty, np Deputacja Warszawska w 1627, czy Konwokacja Wileńska z roku 1614. Jednak król nie wykazał zbyt dużego zaangażowania w zakresie wprowadzenia stałych ceł w RON. Nie udało mi się odnaleźć żadnych materiałów opisujących przyczyny takiego postępowania Zygmunta III, wobec planów wprowadzenia powszechnych ceł. W przypadku uchwał wspomnianych powyżej Deputacji Warszawskiej i Konwokacji Wileńskiej chodziło być może o to, iż cła były w nich tylko jednym z elementów szerszego „pakietu” proponowanych zmian, a większość z przedstawianych propozycji znacząco zmniejszała wpływy do Skarbu Nadwornego. Być może wynikało to również z obawy przed zrażeniem do siebie Gdańska, a bez wsparcia tego potężnego miasta król nie miał co liczyć na odzyskanie szwedzkiej korony. Warto również wziąć pod uwagę trwającą przez całą pierwszą połowę wieku XVII (z krótkimi przerwami) wojnę ze Szwecją. Gdańsk był w tym konflikcie bardzo ważnym graczem i nie mógł być przez króla lekceważony. Postawa Gdańska miała decydujący wpływ na działania wojenne, w szczególności podczas Wojny Pruskiej 1626-1629. Zastanawiające jest to, że w wykazach dochodów Skarbu Nadwornego za Zygmunta III nie udało mi się znaleźć ceł z Gdańska (palowego). Widzę tutaj dwa możliwe wyjaśnienia/wytłumaczenia tej sytuacji: albo Król zrezygnował z należnej części palowego np. z wdzięczności za pomoc Gdańska przy wyprawach po koronę Szwedzka, lub pieniądze z palowego wpływały bezpośrednio do prywatnej szkatuły Zygmunta z pominięciem skarbu nadwornego (podwójna księgowość skarbu nadwornego była wtedy normą). Faktem jest że materiały źródłowe z tego zakresu są bardzo ubogie, więc teoretycznie istnieje też możliwość że po prostu zachowały się tylko dokumenty z lat gdy palowe nie wpływało do skarbu nadwornego, a w pozostałych latach Gdańszczanie (mniej lub bardziej regularnie) przekazywali należne kwoty. Za panowania Zygmunta III był jednak okres gdy cła były regularnie pobierane od wszystkich towarów przekraczających północną granicę RON. Problem polegał na tym iż cła te pobierali... Szwedzi. Na mocy rozejmu w Starym Targu mieli oni prawo do poboru 3,5 % cła z portów pruskich, co dawało roczne wpływy do szwedzkiego skarbu na poziomie około 800 tys. talarów *7) z samego tylko Gdańska. Była to suma niebagatelna stanowiąca około 1/4 wpływów do skarbu Szwedzkiego w tym okresie. W latach 1630-1635 Szwecja uzyskała z ceł Gdańskich sumę (w przeliczeniu) ponad 11 milionów polskich złotych! Dla porównania – wyprawa Chocimska 1621 kosztowała 4,4 mln polskich złotych, a koszt Wojny Pruskiej 1626-1629 zamknął się sumą 10 375 160 polskich złotych. Władysław IV Kolejna część batalii o cła Gdańskie (a właściwie o cła Pruskie) odbyła się za panowania Władysława IV. Władysław, będąc pod wrażeniem dochodów jakie Szwecja uzyskiwała z ceł Gdańskich juz podczas rozmów pokojowych w Sztumskiej Wsi zapowiedział zniesienie jakże uciążliwych ceł szwedzkich (przypomnę – w teorii pobieranych w wysokości 3.5 % - w praktyce, głównie dzięki oszustwom szwedzkich celników sięgające 15 a nawet 20 i więcej procent), a na ich miejsce zapowiedział ustanowienie cła powszechnego (to znaczy pobieranego od wszystkich towarów, niezależnie od ich właściciela i przeznaczenia) w wysokości... 3,5 % (zostało to potwierdzone patentem opublikowanym 22 stycznia 1636 w Gdańsku). Posłowie zgodzili się na to, ażeby Król pobierał cła z portów Pruskich przez 2 lata, jako zadośćuczynienie za koszty poniesione na przygotowania do wojny ze Szwecją. W styczniu 1636 roku Władysław IV osobiście przybył do Gdańska i rozpoczął rozmowy z przedstawicielami tego dumnego miasta. Król został przyjęty bardzo wystawnie, lecz władze Gdańska robiły wszystko by udaremnić plany Króla, powołując się na dawne przywileje. Król stosował prośby i groźby, aż wreszcie, korzystając z „tumultu” biedoty który akurat wybuchł w tym czasie w Gdańsku, zażądał od władz Gdańska okazania dokumentów potwierdzających nadane przez Kazimierza Jagiellończyka przywileje. Po dokładnym ich przestudiowaniu (a może i bez tego) król stwierdził że praktyki uprawiane przez Gdańsk daleko wykraczają poza nadane przywileje. Wydawać by się mogło że Władysław IV miał Gdańsk w garści, bo i prawo miał po swojej stronie, i sejm i Gdańskowi kończyły się argumenty (argument siły, zastosowany wobec Batorego, nie wchodził w tym czasie w grę, gdyż wojska zaciągnięte na wojnę ze Szwecją jeszcze się nie rozeszły a nowo wybudowane twierdze Władysławowo i Kazimierzowo w połączeniu z flotą królewską były w stanie złamać opór Gdańska), gdy nieoczekiwanie król zrezygnował... i zgodził się odstąpić od wprowadzenia ceł za sumę 800 tys. zł *8). Trzeba przyznać że nie była to wilka suma , biorąc pod uwagę że Szwedzi wyciągali z Gdańska nawet do 2,4 mln zł rocznie (czyli trzy razy więcej w ciągu jednego tylko roku). Tym bardziej że istniała bardzo realna szansa aby przedłużyć czas obowiązywania cła na kolejne lata, np. po obniżeniu stawek do zwyczajowego „szeląga od złotego” czyli do wysokości 1,11%. Co gorsza, Król 5 lutego 1636 roku wystawił dokument, w którym oprócz poświadczenia przyjętej kwoty potwierdzał nadane Gdańskowi prawa i przywileje oraz uroczyście stwierdzał że rezygnuje z pobierania ceł. Nie oznaczało to jednak wcale końca planów królewskich względem wprowadzenia cła powszechnego, gdyż już na sejmie w 1637 roku powrócono do tego pomysłu. Jednak tym razem sprawa nie była już taka prosta i o ile posłowie w miarę łatwo zgodzili się na podatki na spłacenie wojska, to projekt ceł został odesłany do przedyskutowana na sejmikach. Nie bacząc na to król postanowił przygotować odpowiednią konstytucję zatytułowaną „Cła morskie” która to konstytucja została odczytana w senacie na zakończenie sejmu. Jednak tutaj podniosły się protesty, że na ten projekt zgody w sejmie nie było. Wywiązała się gorąca dyskusja po której zgodzono się przyjąć konstytucję do dyskusji i akceptacji na sejmikach. Uchwalona wówczas konstytucja była sformułowana bardzo ostrożnie i zakładała „rozważyć sposoby i racje” wprowadzenia ceł, jak również uszanowanie wszelkich wolności i przywilejów miast. Jak pisze W. Czapliński: „trzeba było pewnej kazuistyki prawnej, by w tak sformułowanej konstytucji dopatrzyć się upełnomocnienia króla do wprowadzenia ceł”. I trudno się z nim nie zgodzić. Władysław IV zdecydował się jednak wprowadzić w życie swoje plany i już 5 października 1637 roku trzy okręty królewskie wpłynęły do ujścia Wisły, a czwarty udał się do Pilawy, gdzie rozpoczęły pobieranie ceł. A w zasadzie miały rozpocząć gdyż Gdańsk po 3 dniach zamknął port i przestał przyjmować przypływające statki. W Pilawie poszło jeszcze gorzej, gdyż komendant portu Pilawskiego siłą usunął okręt królewski z toru wodnego, uniemożliwiając w ten sposób pobieranie ceł. A był to dopiero początek prawdziwych kłopotów. Gdańsk rozpoczął szeroką akcję propagandową i rozsyłał pisma do szlachty, magnatów a nawet za granicę, w których to pismach wskazywał na załamanie prawa i przywilejów miejskich przez Władysława IV. Na dowód pisma zawierały przedruk potwierdzenie przywilejów Gdańskich. W odpowiedzi na jedno z takich pism, Dania, która sama utrzymywała się z ceł pobieranych w Sundzie, wysłała eskadrę 8 okrętów, które to okręty przybywszy 1 grudnia pod Gdańsk, bardzo szybko rozprawiły się okrętami królewskimi. Nie powinno to dziwić gdyż na wszystkich królewskich okrętach było zaokrętowanych w jedynie 60 żołnierzy, a ich uzbrojenie i wyposażenie było w opłakanym stanie. Dwa okręty zostały przez Duńczyków zdobyte, pozostałe najprawdopodobniej uciekły. Niektóre opracowania podają też że jeden okręt królewski został zatopiony, ale nie udało mi się znaleźć na wiarygodnego potwierdzenia tego faktu. Pomimo jawnego naruszenia swoich praw, Władysław IV mógł jedynie bezsilnie patrzeć jak Duńczycy „zapewniali prawo swobodnej żeglugi”. Król nie miał ani odpowiednich sił do przegnania Duńczyków, ani poparcia szlachty (która traktowała zatarg z Gdańskiem i Danią jako prywatny problem króla) do rozpoczęcia konfliktu zbrojnego. Sytuacja była patowa, i nie udało się jej rozwiązać ani środkami dyplomatycznymi, ani ustawami sejmowymi, ani też groźbami pod adresem niepokornego Gdańska. Co prawda okręty Duńskie wkrótce wróciły do macierzystych portów, ale problem pozostał. Gdańsk nie zamierzał rezygnować ze swych praw, a jawne poparcie części magnaterii, w tym również kilku z najbliższego otoczenia królewskiego, jak na przykład Albrechta Radziwiłła, kanclerza wielkiego litewskiego i wsparcie z zagranicy utwierdzało poczucie bezkarności. Pojawiła się oczywiście – jak kilka lat wcześniej - propozycji załatwienia sprawy polubownie. Gdańsk zaoferował 400 tys. zł. za odstąpienie od ceł, na co jednak król nie chciał się zgodzić. Władysław VI, pomimo kilku jeszcze prób na kolejnych sejmach, które spotkały się ze zdecydowanym sprzeciwem szlachty wskazującej na bezprawne działania króla, nie zdołał uregulować sprawy ceł do końca swojego panowania. *7) Najprawdopodobniej chodzi o talary szwedzkie (Riksdaler). Jeden talar szwedzki miał wartość około 3 złotych polskich. *8) Z czego 400 tys. zł. otrzymał w gotówce od razu, 50 tys. zł. miał otrzymać później, a o pozostałe 350 tys. zł. miał się zwrócić do skarbu powszechnego, gdyż na taką sumę był skarb powszechny zadłużony w Gdańsku
  20. Witam, Dla zainteresowanych okrętami Zygmunta III Wazy: http://www.timberships.fora.pl/artykuly-tematyczne,16/tajemnica-swietego-jakuba-z-wismaru,67.html pozdr
  21. Cła w RON

    Gdańsk W omawianym okresie podstawowym środkiem transportu dla towarów masowych i wielko-gabarytowych był transport wodny – tak morski jak i śródlądowy. Transport lądowy miał dla handlu marginalne znaczenie z uwagi na brak dobrych dróg. Z tego powodu ośrodki handlu skupiały się w bezpośrednim sąsiedztwie wielkich rzek, a największe z nich powstawały w portach zlokalizowanych przy ich ujściach. Z racji swego położenia największe znaczenie w RON miał Gdańsk, przez który przychodziło około 75% całej wymiany handlowej z zagranicą. Do Gdańska zawijało rocznie od 1000 do 2000 statków. Znacznie mniejsze znaczenie miał Elbląg, który jednak również potrafił znaleźć swoją „niszę” handlową skupiając się na handlu z Anglią. Litwa eksportowała swe towary przez Rygę i porty pruskie. Głównym towarem eksportowym RON było zboże, które stanowiło 80-90% eksportu. Drugą podstawową kategorią towarów eksportowych były materiały używane w budownictwie okrętowym, takie jak drewno, „popioły”, smoła itd. Wielkość eksportu zboża była zmienna (klęski żywiołowe, wojny, lata nieurodzaju) i kształtowała się średnio na poziomie około 80-100 tysięcy łasztów *5). W rekordowym roku 1618 z samego tylko Gdańska wyeksportowano prawie 120 tys. łasztów zboża. Import obejmował głównie towary niedostępne w RON, lub takie których produkcja w stała na niskim poziomie jakościowym: wytwory rzemiosła, przyprawy i owoce „kolonialne”, wina, ryby itd. Z czasem wzrastał w imporcie udział towarów luksusowych. Jak widać z powyższego, z racji swej dominującej pozycji w handlu, postawa Gdańska miała decydujące znaczenie w zakresie polityki celnej RON. A, nie ma co ukrywać, potężny Gdańsk sprawiał władcom RON spore problemy w tym zakresie... Przyczyn tych problemów można się doszukiwać w przywilejach jakie Gdańsk otrzymał od Kazimierza Jagiellończyka. Przywileje te, oprócz przyznania Gdańskowi szerokiej autonomii handlowej, finansowej i sądowniczej, zakazywały nakładania ceł i wprowadzania utrudnień handlowych. Gdańsk oczywiście nie zrezygnował z pobierania opłat za przewożone towary, wprowadzając cło pod zmienioną nazwą: opłata palowa. Z tytułu palowego Gdańsk otrzymywał ogromne zyski, jednak tylko około 10% przychodów z palowego stanowiły opłaty za przewożone towary, resztę stanowiły różnorakie opłaty portowe których wysokość była zależna od wielkości statku. Zygmunt August i Stefan Batory Szeroka autonomia Gdańska zaczęła mocno uwierać Polskich władców kiedy pojawiła się szansa na opanowanie Inflant i realne stały się plany utworzenia polskiego Dominium Maris Baltici. Bez uzyskania kontroli nad Gdańskiem, czyli największym miastem portowym Morza Bałtyckiego, plany te były niemożliwe do realizacji. Sytuację tą próbował uregulować Zygmunt August, ogłaszając w roku 1570 Statuty Karnkowskiego, znacznie ograniczające suwerenność Gdańska.. Jednak na skutek śmierci króla nie udało się ich w praktyce wprowadzić w życie. Krótki okres panowania Henryka Walezego również nie wprowadził tutaj żadnych zmian. Dopiero elekcja kolejnego króla miała przynieść rozstrzygnięcie tej kwestii. Podczas elekcji Gdańsk poparł Maksymiliana. I nie zrobił tego bezinteresownie: otóż Maksymilian obiecał Gdańskowi utrzymanie dotychczasowych przywilejów oraz zniesienie Statutów Karnkowskiego. Batory nie zdobył się na taką szczodrość i wymagał od Gdańska podporządkowania się swojej woli, a w szczególności wprowadzenia w życie postanowień zawartych w rzeczonych Statutach Karnkowskiego. Po zwycięstwie Batorego nad Maksymilianem w wyścigu do tronu, sytuacja Gdańska nieco się skomplikowała, jednak rajcy miejscy nie zamierzali rezygnować z własnych praw. Batory również ani myślał rezygnować ze swych dalekosiężnych planów, tak więc konflikt „polityczny” przeobraził się w otwarte działania wojenne. Nie chodziło w tym przypadku o urażoną dumę Polskiego Króla, czy też faktyczne i głębokie przekonanie Gdańszczan o prawach Maksymiliana do tronu, ale o ogromne zyski z opłat portowych z których żadna ze stron nie chciała rezygnować. Niestety na skutek rosnącego zagrożenia wschodniej granicy kraju, Król nie mógł kontynuować kampanii przeciwko zbuntowanemu miastu i musiał się zgodzić w grudniu 1577 roku na wielce nie satysfakcjonujące go warunki ugody z Gdańskiem. Traktat pokojowy zakładał zniesienie Statutów Karnkowskiego oraz przywrócenie pełni przywilejów dla Gdańska. Jedynymi korzyściami osładzającymi tą niewątpliwą klęskę Batorego było 200 tys. złotych w gotówce oraz zobowiązanie do odprowadzania przez Gdańsk do skarbu nadwornego połowy palowego (z tym że podział zysków dotyczył najprawdopodobniej tylko części palowego pobieranego od wartości przewożonych towarów). Gdańsk nie stracił jednak ani grosza ze swych dotychczasowych zysków, gdyż jednocześnie dwukrotnie podniósł wysokość opłaty palowej. Odtąd opłata palowa miała wynosić około 2% (4 fenigi od marki) *6). Zyski skarbu nadwornego z tego tytułu nie były zbyt wielkie, gdyż za Batorego wynosiły około 20 tys. zł., zaś na początku panowania Władysława IV osiągały nieco ponad 100 tys. zł. na rok. Statuty Karnkowskiego zostały ostatecznie uchylone na sejmie z 1585 roku. *5) łaszt – w uproszczeniu można przyjąć że 1 łasz = 2 tony *6) 1 marka (zwana również grzywną pruską) = 192 pfenigi = 24 grosze polskie
  22. Cła w RON

    No oczywiście że za późno – powinno być 1590. Przepraszam za literówkę. Informację tę podałem za „Wojsko i skarb...” J. Wimmera (pełny wykaz literatury po ostatniej części). Fakt że jest to pewne uproszczenie, gdyż w rzeczywistości sprawa była bardziej skomplikowana. Anna Filipczak-Kocur podaje pełniejszy opis urzędu podskarbiego jak również rozdziału skarbu publicznego od nadwornego. Tak więc również w tym przypadku twoje wątpliwości są uzasadnione. pozdr
  23. Czekam z niecierpliwością, choć przyznam że liczyłem na "przecieki" od kuchni. pozdr
  24. Dziękuję. To jest właśnie ta zagadka o której Ci kiedyś pisałem. Jeszcze raz serdeczne podziękowania za zwrócenie uwagi na materiały z RA. pozdr
  25. Glasisch, masz może informacje co będzie w najnowszym numerze OW (2/2011)?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.