-
Zawartość
1,010 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez maxgall
-
Upominki płacone Tatarom
maxgall odpowiedział Tofik → temat → Rzeczpospolita Obojga Narodów (1572 r. - 1795 r.)
Z tym że to są zupełnie inne, pomimo tej samej nazwy, podarki. Podarki o których wcześniej rozmawialiśmy były niejako haraczem, płaconym aby uniknąć tatarskich najazdów. Te opisane przez Ciebie są czymś na kształt żołdu, płaconego za służbę w armii koronnej. pozdr -
Przejeżdżając, zupełnie przypadkowo przez peryferia sąsiedniego miasta, natknąłem się na taki oto widok, w ogródku prywatnej posesji: Miałem bardzo wielką ochotę zobaczyć to cudo z bliska, ale znajdujący się za płotem uroczy owczarek niemiecki skutecznie mnie do tego zniechęcił. Jako że mnie nie zaczepiał (co w przypadku kontaktów moich z tym gatunkiem jest raczej sytuacją wyjątkową) ja też postanowiłem że nie będę go prowokował i zadowoliłem się wykonaniem fotki zza płotu. Za to sytuacja ta spowodowała iż wpadłem na pomysł nowego tematu, w którym moglibyście, drodzy Forumowicze i nadobne Forumowiczki, zamieszczać fotki ciekawostek związanych z historią (w szczególności tych znajdujących się na prywatnych posesjach), a nie będących szeroko rozumianymi atrakcjami turystycznymi. Zapraszam.
-
Wspominałem w pierwszym wpisie tego tematu o okręcie Golden Lion, który służył przez 141 lat. Udało i się znaleźć jednak okręt który pobił ten rekord. Co prawda niewiele, ale jednak. Proszę Państwa poznajcie proszę Okręt Jego Królewskiej Mości Royal Prince. Czas służby 143 lata (1670-1812)!!! Stępkę pod ten okręt położono w 1666 roku, po Bitwie czterodniowej, a rozebrany został w 1813 roku, czyli u kresu panowania Napoleona. Co prawda w trakcie służby zmieniło się na nim wszystko, łącznie z nazwą (Royal William), uzbrojeniem (kilkukrotnie), a nawet wymiarami (najprawdopodobniej z pierwotnej konstrukcji pod koniec służby nie pozostało już zupełnie nic), jednak i tak jest to wynik niesamowity. pozdr
-
Spotkałem jednego który był całkowitym abstynentem (od kilku lat, jak sam z dumą twierdził) - tak więc nawet w tym aspekcie upadek w Bieszczadach... to znaczy zmiany, zmiany zmiany
-
Flota Anglii i Francji - porównanie
maxgall odpowiedział gregski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
To ja też dorzucę swoje 3 grosze. Z bitwami wielkich okrętów żaglowych był ten cały ambaras, że dwie floty musiały chcieć na raz... Okręt liniowy był bardzo droga zabawką – tak w budowie jak i późniejszym utrzymaniu. Utrata takiego okrętu oznaczała jednak nie tyko straty finansowe ale również ogromny prestiż dla drugiej strony. Dodatkowo nawet zwycięska flota wychodziła z bitwy mocno pokiereszowana, co mogło znacząco wpłynąć na realizację planów strategicznych. Z tych właśnie względów wprowadzono regulacje o których wspominał gregski, które miały zapobiec nadmiernie ryzykownym akcjom. Atak był możliwy jedynie wtedy, gdy dowódca miał przewagę (lub tak mu się wydawało). Drugim czynnikiem o była względna łatwość w uchyleniu się od bitwy, jeżeli dowódca uznał że jest na straconej pozycji. Kolejnym czynnikiem który dawał przewagę w bitwach okrętów żaglowych była pozycja okrętu (floty) względem wiatru. Dobra pozycja pozwalała na kontrolowanie przebiegu bitwy. Zdarzało się że floty wychodziły w morze, „stawały” na przeciwko siebie i manewrowały dla uzyskania dobrej pozycji – i bywało że na manewrach się kończyło... pozdr -
Nie ja sobie ten "Bieszczad" wymyśliłem, a nawet zostałem napomniany że taka właśnie jest poprawna forma. Dla mnie zawsze to będą Bieszczady. pozdr
-
Dwa tygodnie temu zawitałem po długiej, prawie 20-letniej przerwie w Bieszczady (no dobra Bieszczad), a właściwie w okolice Polańczyka i Soliny. Nie wiem jak tu wyglądało 20 lat temu (to znam tylko z opowieści – ja zawsze lądowałem za Wetliną), ale teraz w Polańczyku deptak w „kurortowym” stylu, a nad zaporą w Solinie Krupówki. Drzewa dopiero zaczęły się jesiennie wybarwiać, ale widok śniegu o poranku - mając w perspektywie całodzienny aktywny wypoczynek… w trampkach (bo głupi nie sprawdziłem prognozy pogody i wybrałem się na jak w lato) - niezapomniany. pozdr
-
Witam, Podczas czytania HB-ka „Żółte Wody – Korsuń 1648” Witolda Biernackiego, przy opisie wojsk RON natknąłem się na informacje o pocztach 1,5-konnych: „W chorągwiach jazdy dominowały wówczas poczty 2-konne, 1,5-konne, a nawet 1-konne, co relacjonują ówczesne źródła.” Tutaj autor podaje cytat z pamiętnika Stanisława Druszkiewicza: „[...] zaciągnąłem się wówczas z Panem [Jackiem] Szemberkiem [...], także po kozacku na półtora konia [...]”. Szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie spotkałem się z pocztami 1,5-konnymi ani w opracowaniach, tekstach z epoki czy rejestrach. Trudno mi sobie również wyobrazić jak taki poczet miał by wyglądać/działać: 1 pocztowy na 2 Towarzyszy, którzy zrzucają się wspólnie na jego wyposażenie? Czy posiada ktoś może jakieś bliższe informacje na ten temat (jakiś rejestr, albo cóś )? pozdr
-
Flota Anglii i Francji - porównanie
maxgall odpowiedział gregski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Zaopatrzenie w dobrej jakości drewno masztowe miało zasadnicze znaczenie dla wielkich flot wojennych, składających się z wielkich okrętów - coś jak obecnie dostęp do ropy naftowej - a drewno importowane z Gdańska i Rygi było uznawane za najlepszy surowiec na maszty. To właśnie okresowe zakłócenia w dostawach tego surowca (łatwość zablokowania wejścia na Bałtyk) skłoniły Brytyjczyków do poszukiwania innych, alternatywnych źródeł dostaw. Z tym że nadal preferowano drewno bałtyckie – o ile tylko było dostępne - tak ze względu na jego jakość jak i dobrze rozwiniętą organizację dostaw (nie wiem czy można użyć tutaj słowa infrastruktura i proces ) co przy naprawdę wielkich pniach przeznaczonych dla okrętów liniowych miało ogromne znaczenie. Maszty i reje były elementami wyposażenia które się zużywały i musiały być w miarę często (na przykład w porównaniu z poszyciem okrętów) wymieniane. Okręt który wychodził w morze ze starymi drzewcami mógł je stracić już przy niewielkim załamaniu pogody i konieczny był wtedy jego powrót do portu. Zaś używanie materiałów gorszej jakości sprawiało że okręt był miej sprawny (np. przez większą masę tych elementów). Brytyjczycy pomimo blokady Bałtyku jakoś sobie radzili (zapasy i sprowadzanie drewna z innych części świata, na przykład ze wspomnianej przez Gregskiego Kanady). Francuzi byli w o wiele mniej korzystnej sytuacji – blokada morska praktycznie uniemożliwiała import na szersza skalę, a własne drzewa w miarę nadające się na maszty rosły się w miejscach z których strasznie trudno było je przetransportować na wybrzeże. Czyli – reasumując – flota francuska znalazła się w sytuacji współczesnej floty z bardzo ograniczoną ilością paliwa. W takim stanie nie mogła sobie pozwolić na równorzędną walkę z najlepszą – jak by nie było – flotą świata. pozdr -
Flota Anglii i Francji - porównanie
maxgall odpowiedział gregski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Z tego co wiem to James Cook po zaciągnięciu się do Royal Navy otrzymał stopień starszego marynarza. Z tym brakiem zaufania do umiejętności zdobytych w innych miejscach to tez nie do końca tak, gdyż wskazany w powyższym przykładzie Mr. Cook już po miesiącu został pomocnikiem nawigatora (matem nawigatora) – o przeniesieniu go na stanowisko oficerskie nie mogło być mowy gdyż nie miał patentu (nie zdał jeszcze wtedy egzaminu). Flota francuska też raczej nie stała ciągle w portach (to nie jest co prawda moja epoka ale o kilu „rejsach” francuskich okrętów nawet mnie się zdarzyło przeczytać), chociaż jej aktywność i przede wszystkim skuteczność była o wiele niższa niż floty brytyjskiej. Jakie były tego przyczyny? No, na pewno pomogła w tym czystka wśród oficerów marynarki w czasie rewolucji. Dodatkowo decyzje personalne - jak na przykład bardzo szybka ścieżka awansu niejakiego Hieronima Bonaparte który – też sytuacji nie polepszyły. Ale takie przypadki zdarzały się również po stronie brytyjskiej (taki na przykład Wilhelm IV). Nie należy jednak zapominać też o innych przyczynach, jak na przykład brak odpowiednich surowców na skutek brytyjskiej blokady, czego bezpośrednim skutkiem była bardzo słaba wytrzymałość starych lub gorszych gatunkowo elementów wyposażenia (na przykład maszty i reje). pozdr -
Wskazany przez Ciebie cytat właśnie na to wskazuje (lecz dla tego, że drudzy to mają). Dodatkowo opis szczególnego skąpstwa Karola Ferdynanda raczej nie sugeruje, że była to jakaś jego fanaberia. pozdr
-
Toteż miał tylko 100 dragonów ("bo inni mieli"). Gdyby mu ktoś bruździł to pewnie by miał wojska o wiele więcej. pozdr
-
No wiesz, czasy zbyt bezpieczne nie były i jak kto nie miał 100 szabel do dyspozycji to zawsze się mógł znaleźć jakiś uczynny sąsiad, co mógł by się pokusić o zaopiekowanie jego majątkiem. Tak więc jeżeli wszyscy mieli, to w tym przypadku rozsądnie było też mieć – przepych nie musiał tu mieć żadnego znaczenia. pozdr
-
Szabla niekoniecznie była najlepszą bronią kawalerzysty, była za to najbardziej popularna. A popularność ta brała się stąd, iż była bardzo uniwersalna (pominąwszy egzemplarze wąsko specjalizowane czyli na przykład szable pojedynkowe) pieszo i z konia, do ataku i obrony, na każdego prawie przeciwnika (zakutych w zbroje od stóp do głów już się często nie spotykało). Dodatkowo walka z konia raczej sprzyja zadawaniu cięć – do czego przecież szabla jest stworzona. A jak trzeba to i ukłuć można było. Dodatkowo – o czym wspomniał Hary, no dobra nie wspomniał wprost, ale zakładam że to miał na myśli, jeśli nie to z góry przepraszam - szabla raczej rzadko była używana jako jedyna broń kawalerzysty i była czymś na kształt obecnie coraz częściej używanego przez żołnierzy pistoletu – który jest dodatkiem do broni podstawowej (regulaminowej). Po skruszeniu kopii czy też „wystrzelaniu” broni palnej zawsze mógł taki wojak, dzięki szabli, obronić się czy przy sprzyjających warunkach przeprowadzić/kontynuować atak. Bronią podstawową pozostawała jednak kopia, rohatyna, lanca, pistolety, karabinki (a czasem tylko szabla… wiem, wiem, trochę ten mój wywód jest niekonsekwentny ), jednak nie było jednej najskuteczniejszej broni (gdyby takowa się znalazła wszyscy używali by tylko jej) a wybór właśnie używanej zależał od konkretnego zadania i przeciwnika – nawet husaria w latach największej prosperity na nie zawsze używała kopii: jak tu nadziać na długie drzewce lotnego Tatarzyna? pozdr
-
Literatura - Polska w okresie wolnej elekcji
maxgall odpowiedział Tofik → temat → Rzeczpospolita Obojga Narodów (1572 r. - 1795 r.)
Bardzo ciekawie zapowiada się nowa pozycja Infortu: "Organizacja armii w nowożytnej Europie: struktura – urzędy – prawo – finanse" praca zbiorowa pod red. Karola Łopateckiego Spis treści: Przedmowa Marcin Gawęda, Sipahiowie lenni. System timariocki Piotr Tafiłowski, Armie osmańska i węgierska w dobie bitwy pod Mohácsem (1526) Bogdan Bruliga, „Ordunki” versus „arkebuzy dymiące”: tradycja i nowoczesność w Księgach o rycerskich rzeczach (Kriegsordnung) księcia Albrechta von Hohenzollerna Karol Łopatecki, Artykuły rotmistrzowskie. Z badań nad kształtowaniem się wojsk zaciężnych w Koronie i WKsL Dariusz Makiłła, Artykuły wojskowe hetmana Jana Zamoyskiego (1580) Vital Kalyada, Mobilizacja służby ziemskiej w Wielkim Księstwie Litewskim w XVI stuleciu Mariusz Balcerek, Siły zbrojne księstwa Kurlandii i Semigalii na przełomie XVI i XVII wieku Piotr Florek, Stan przygotowania armii Wielkiego Księstwa Litewskiego do wojny ze Szwecją (1600-1601) Karol Kościelniak, Źródła dochodów oficerów jazdy polskiej w pierwszej połowie XVII wieku Paweł Skworoda, Przemiany wojskowości staropolskiej w XVII wieku. Przyczyny, uwarunkowania, skutki Mirosław Nagielski, Organizacja rajtarii i arkabuzerii koronnej w XVII wieku Andrzej Grzegorz Przepiórka, Od wolontariuszy do żołnierzy zaciężnych. Ewolucja formacji lisowczyków w dobie wojny z Moskwą (1615-1618) Przemysław Gawron, Proces tworzenia kadry oficerskiej armii koronnej w czasach Zygmunta III Wazy (1587-1632) Zbigniew Anusik, Gustaw II Adolf i reformy wojskowe w Szwecji Wojciech Krawczuk, Wódz czy wojownik; Karol X Gustaw na polu bitwy Anna Pastorek, Organizacja floty wojennej Republiki Zjednoczonych Prowincji w XVII wieku. Admiralicje, korpus oficerski, załogi Mariusz Sawicki, Artyleria i cekhauz smoleński w 1654 roku Krzysztof Kossarzecki, Działania wojenne nad Dźwiną w latach 1662-1667 Magdalena Ujma, Latyfundium Jana Sobieskiego a wojsko. Wybrane problemy wojskowości koronnej w drugiej połowie XVII wieku Paweł Krokosz, Rosyjskie ustawodawstwo wojskowe doby panowania Piotra I Tomasz Ciesielski, Generałowie wojska koronnego w latach 1717-1763 Wojciech Organiściak, O niektórych problemach kodyfikacji prawa wojskowego w Rzeczypospolitej szlacheckiej z 1775 roku -
Tak jakoś nie potrafię do końca tego kotlecika rozgryźć ... Najpierw małe sprostowanie: trochę niefortunnie użyłem w poprzednich postach sformułowania szyk liniowy. Tak w zasadzie to chodzi o taktykę liniową, dla której szyk liniowy był tyko jednym z jej elementów. W zasadzie od zawsze chodziło o to aby nasz okręt był jak najsilniej uzbrojony, posiadał jak najlepsze właściwości morskie, ale również o to aby był jak najtańszy. Taki trójpokładowy okręt liniowy był horrendalnie drogi, tak w budowie jak i później w utrzymaniu. A wielkie bitwy, w których te olbrzymy mogły wykazać swe zalety, zdarzały się niezmiernie rzadko. Stąd nawet największe potęgi morskie miały jedynie po kilka sztuk tych ogromnie prestiżowych i bardzo kosztownych zabawek (które i tak większość czasu spędzały w portach) a większość zadań wykonywały mniejsze okręty. Standaryzacja obejmowała z jednej strony te parametry które pozwalały sensownie zarządzać posiadanymi jednostkami i eliminowały niepotrzebne zakłócenia w trakcie trwania bitwy (np. okręty które nie potrafiły utrzymać się w szyku). Z drugiej strony standaryzacja uzbrojenia, wyposażenia, konstrukcji i wyszkolenia załóg powodowała spore uproszczenie logistyki dla rozrastających się flot wojennych. Oczywiście trzeba sobie zdawać sprawę że standaryzacja XVII czy XVIII wieczna bardzo odbiega od tego co obecnie rozumiemy pod tym terminem, a okręty czy nawet działa z jednej serii czasami bardzo się od siebie różniły. pozdr
-
Dlaczego w Rzeczypospolitej nie doszło do wielkich wojen chłopskich?
maxgall odpowiedział Samuel Łaszcz → temat → Rzeczpospolita Obojga Narodów (1572 r. - 1795 r.)
Wpadł mi do głowy jeszcze jeden powód dla którego w Koronie nie było masowych buntów chłopstwa a na Ukrainie zdarzały się dosyć często, a mianowicie struktura własności ziemi (a właściwie wielkość majątków ziemskich – nie wiem jak to inaczej, bardziej adekwatnie nazwać). Na Ukrainie ponad 80% ziemi było własnością kilku - kilkunastu wielkich rodów magnackich. W Koronie dominowały raczej małe gospodarstwa, a i zdarzały się takie gdzie „urodzeni” musieli sami obrabiać swoja ziemię. W małych majątkach o wiele łatwiej było zareagować na wszelkie przejawy buntu jak i uzyskać pomoc sąsiadów, obawiających się o rozprzestrzenienie się tej zarazy na swoje włości. W wielkich majątkach gdy już zauważono problem, to miał on takie rozmiary że bat czy jedna szubienica nie mogła załatwić sprawy i trzeba było angażować wojsko. Z pomocą sąsiedzką też różnie tu bywało, ze względu na rywalizację pomiędzy wielkimi rodami. pozdr -
Upominki płacone Tatarom
maxgall odpowiedział Tofik → temat → Rzeczpospolita Obojga Narodów (1572 r. - 1795 r.)
Wielkie dzięki za informacje. Wychodzi na to że taniej wychodziło zapłacić za upominki tatarom niż utrzymywać Kozaków, tym bardziej że Kozacy i tak nie byli w stanie zabezpieczyć granic przed najazdami tatarskimi... pozdr -
Przyznam szczerze że moja wiedza na temat Westerplatte jest bardzo symboliczna, ale: Z tego co wiem S-H ostrzeliwując Westerplatte stał w kanale portowym. Jeżeli pociski z S-H podczas tego ostrzału „przelatywały” nad Westerplatte i lądowały na terenie Wolnego Miasta Gdańska, to zasięg tych dział musiał być... cholernie duży – jakieś 40 tys. km (Plan wykonał J. Krysik)
-
Och, w porównaniu z niektórymi innymi "biografiami" (np. Jaremy autorstwa R. Romańskiego) bardzo dobra. Ba, nawet obiektywna Bardzo dobrze się czyta, a błędy może wyłapać dopiero bardzo dobrze poinformowany Krasnolud. "Drewno szkutnicze" pochłonięte, a po przeczytaniu czuję niedosyt (chcę jeszcze i jeszcze...) - co bardzo dobrze o niej świadczy. Chyba będę musiał zadać autorowi pytanie, czy będą kolejne części. Nie wiem jak ten człowiek to robi, ale potrafi pisać o jakichś zwykłych deskach, kołkach, krzokach (no dobra - dla mnie nie takich całkiem zwykłych) w taki sposób, że nie sposób się oderwać od lektury. No nic - czas wrócić do Podhorodeckiego, chociaż… na półce w mojej biblioteczce pojawiła sie właśnie "Wojny i wojskowość polska w XVI wieku" M. Plewczyńskiego i zapowiada się smakowicie. pozdr
-
Niedokończony „…Koniecpolski” Podhorodeckiego poszedł w kąt, gdyż rzuciłem się łapczywie (niczym wygłodniały kornik ) na otrzymane właśnie, długo oczekiwane: „Drewno szkutnicze” Krzysztofa Gerlacha. pozdr
-
Szwedcy zwolennicy Zygmunta III w Polsce
maxgall odpowiedział Kadrinazi → temat → Wazowie na tronie polskim
Postać to faktycznie bardzo ciekawa. Admirał - to fakt - ale tak samo pierwszy jak polski pozdr -
W książce 'Orynin 28 IX 1618" autor (Paweł Nowatkiewicz) poddaje surowej krytyce militarny aspekt działań Żółkiewskiego podczas tej "kampanii". Czy ta krytyka jest uzasadniona? Zapraszam do dyskusji.
-
U Podhorodeckiego stoi jak byk że po bitwie: „Koniecpolski chciał zrehabilitować się za kompromitujące przepuszczenie ordy w głąb kraju, ruszył więc natychmiast za rabusiami. ” Czyżby znowu, tak często stosowana niestety przez przeróżnych autorów, próba apoteozy głównego bohatera swego własnego opracowania?
-
Witam, Czytając Podhorodeckiego natknąłem się na jedną istotną rzecz dotyczącą bitwy pod Oryninem która mi umknęła. Znane mi opracowania podaja informację, na której zresztą ich autorzy opierają krytykę Hetmana Żółkiewskiego, o braku pogoni wojsk polskich za uchodzącymi tatarami. Jednak Podhorodecki podaje że za tatarami puścił się w pogoń nie kto inny jak sam Koniecpolski. I podaje wielce ciekawy cytat Zbigniewa Ossolińskiego: „Więcej z impetu swej młodości, aniżeli z rozumu chciał był swojej podeprzeć sławy i pana swego starszego niedbałości poprawić lecz trudno było przeciwko wielkiej mocy; straciwszy kilka rot, z rotmistrzami ledwie uszedł”. Czyżby działania wojsk polskich po Oryninie wyglądały w ten sposób że Koniecpolski z częścią kawalerii komunikiem pognał za tatarami, którzy na czarny szlak zmierzali szerokim łukiem, a Żółkiewski z taborami, artylerią, piechotą i reszta kawalerii próbował odciąć im drogę? Taki przebieg wydarzeń stawiał by również w innym świetle słowa Żółkiewskiego o powolnym za pochodzie za tatarami ze „wszystkimi impedimentami”. pozdr