Skocz do zawartości

Gronostaj

Użytkownicy
  • Zawartość

    170
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Gronostaj

  1. "Mały Katyń"

    Wiem tylko o rozbitych więzieniach MBP (np. przez Ognia). Pozdrawiam!
  2. No właśnie. Mało kto wie, że oprócz tej bolszewickiej, kolaboracyjnej GL (późniejszej AL) była też Gwardia Ludowa tworzona z inicjatywy części działaczy przedwojennego PPS. Znalazła się ona w składzie AK. Czyli nie było aż tak źle z tą lewicą, jakby wynikało z postów Samuela. Pozdrawiam!
  3. Czołgi

    Powyższe dotyczy głównie roku 1916, czyli czasów, gdy czołgi jeszcze raczkowały. Czołgu nie imają się w ogóle kule, drut kolczasty nie jest dlań przeszkodą, a przez okop też przejedzie. A przy tym strzela armatą i kulomiotami. Porusza się, wolno, to prawda, ale jednak się porusza, natomiast ciężkie działo zwykle stoi w tym samym miejscu, w którym ulokowano je przed bitwą. No i oczywiście to, o czym już sam pisałeś, czynnik psychologiczny, jakże ważny w walce. Piechur zawsze się boi tanku, a zwłaszcza wówczas, gdy stanowi on radzące sobie w zupełnym impasie wojny pozycyjnej novum. Są relacje niemieckich żołnierzy, którzy przeżyli takie ataki wozów bojowych. Można sobie wyobrazić, co czuli, gdy nagle zauważali takiego ryczącego kolosa. Nie bez kozery jeszcze w latach 30. tyle się u nas mówiło, że czołg to "straszak". Zwróćmy jeszcze uwagę na to, że użycie czołgów pomagało przede wszystkim własnej piechocie, gdyż na tych pierwszych siłą rzeczy koncentrował się cały ogień npla. Za pancerzem czołgu można też było znaleźć schronienie i nieco bezpieczniej się podsunąć do wrażych linii. Pozdrawiam!
  4. Westerplatte - mit?

    Nieprawda Andreasie. Polski żołnierz może być dumny za kampanię wrześniową generalnie. Jest tysiąc bohaterskich i zasługujących na uwagę wyczynów zuchwałości i niesamowitej odwagi ze strony naszych żołnierzy. Są też realne sukcesy. I Westerplatte z całą pewnością należy do nich! Natomiast to, że na tej stosunkowo mało znaczącej militarnie placówce obeszło się bez takiej jatki jak na przykład na niedalekim Oksywiu w ostatnich dniach jego obrony, to przecież nie umniejsza w niczym zasług załogi Składnicy Tranzytowej. Już sam fakt trwania przez cały tydzień na tak beznadziejnej pozycji zasługiwałby na chwałę. A co dopiero jeszcze walka. Inna sprawa, że Niemcy źle się do tego zabrali. Jeszcze inna sprawa to bajeczki, które czasem można było jeszcze niedawno napotkać o szacunkowych 400 zabitych hitlerowcach. Co do Wizny, to chyba nikt, kto zna choć trochę historię wojskową i ma jako takie pojęcia o kampanii wrześniowej, nie łyknąłby kłamstwa o powstrzymywaniu przez baon piechoty korpusu pancernego na przestrzeni trzech dni. Zresztą wystarczy przeczytać wspomnienia samego Guderiana, aby się przekonać, że z jego perspektywy problem polskiego oporu w tym przypadku właściwie nie istniał, a zator był spowodowany problemami logistycznymi. Ale czy powyższe też w jakimkolwiek stopniu umniejsza załsugi kapitana Raginisa i wzorową postawę jego podkomendnych? Oczywiście nie. Tylko kompletny ignorant mógłby to tak postrzegać. Co mogli zrobić, to zrobili, ale nie byli w stanie uczynić zbyt dużo siłą rzeczy. Setek zabitych i dziesiątek rozbitych czołgów nie mogło tam być. Ale każdy naród ma takie swoje patetyczne mity, często nie mające z rzeczywistym przebiegiem wydarzeń wiele wspólnego. Nie jesteśmy żadnym wyjątkiem. Anglików zresztą pod tym względem i tak nikt na świecie nigdy nie przebije. A że są różni "eksperci", którzy już niebawem odkryją "prawdziwy przebieg bitwy pod Wytycznem" (no może akurat nie pod Wytycznem, bo jest ona generalnie zapomniana i większość "ekspertów o niej nie słyszała", ale taki Hel nadaje się już za to idealnie), to tak niestety jest. Może na zwykłym niezainteresowanym dziejami śmiertelniku wywoła to szok, zdenerwowanie, a taki "ekspert" poczuje się dzięki temu lepiej, ale na kimś kto trochę zna wojskowość przyczyny kapitulacji takiego Helu nie zrobią wrażenia sensacji i nie wywołają atmosfery przysłowiowego "odkrycia Ameryki". Pozdrawiam!
  5. Szarże kawalerii Niemiec 1914 - 1918

    Zdarzały się też niemieckiej konnicy boje kawaleryjskie. Taki generał Krasnow, na przykład, mimo iż piastował na tyle wysokie stanowiska dowódcze, aby mieć możność skutecznego unikania osobistego zaangażowania w walkę, w ciągu trzech lat starł się z niemieckimi jeźdźcami bezpośrednio na szable aż sześciokrotnie, zawsze wychodząc z tych pojedynków zwycięsko. Swoją drogą gdzieś miałem zapisany fajny plakat propagandowy kawalerii carskiej przedstawiający właśnie taką rąbankę. Jak znajdę, to postaram się go tu załączyć. I jeszcze w paru innych. Rzeczywiście ciekawe. Francuzi w tym czasie nie byli już tak optymistycznie nastawieni co do tej broni. Podobnie sondowano też opinie na ten temat w Polsce (w jej obronie wypowiedział się choćby generał Rómmel). No tak. Pozdrawiam!
  6. Kawaleria LWP

    Kawaleria na ziemiach polskich od 1944 r. to także sowieckie kawkory i ich działania, jak choćby szarża na przedmieściach Lidy. O dwa pułki kawalerii proszono też sowietów w 1945 r. do rozprawienia się z oddziałami partyzantki antykomunistycznej. Ostatni raz w II wojnie światowej polska jazda szarżowała pod Heckelbergiem w Niemczech 20 kwietnia 1945 r. Właściwie powinno się mówić, że kawaleria polska istniała do roku 1948- specjalny szwadron prezydencki pełniący funkcje wartownicze w Warszawie. WOP posiadał w Bieszczadach pododdziały konne do roku 1949, jako ostatnia formacja. Sotnie konne były w UPA. Jedna z nich wykonała w 1948 r. ostatnią na terenie Polski szarżę- u podnóża Chryszczaty. Rok wcześniej szarżowali tam zresztą Polacy. Pozdrawiam!
  7. Ucząc się na własnych błędach...

    A już chciałem pisać o XIX wieku. Tak. W polskim piśmiennictwie wojskowym zajmowano się przed wojną także walkami miejskimi; nawet wykorzystaniem w nich kawalerii. W dalszej części nie będę polemizował. Moja wiedza nie jest wystarczająca ku temu. Pozdrawiam!
  8. Szarże kawalerii Niemiec 1914 - 1918

    Zasadniczo najlepiej używali swej kawalerii Niemcy w czasie kampanii na Litwie i w Kurlandii w 1915 r. Na tych obszarach duże zgrupowania spełniały swoje zadania. Podobnie w Rumunii, ale tam konny przeciwnik notorycznie uchylał się od podjęcia walki. Zasadniczo za najlepsze pod wierzch uważano konie wschodniopruskie. Oldenburskie uznawane były za zbyt słabe. Konie w armii II Rzeszy to nie tylko jazda, ale także piechota. Etat takiej dywizji piechoty w 1914 r. zakładał 1500 tych zwierząt, i to bez służby weterynaryjnej. Odpowiedź na pytanie o ilość szarż w danej wojnie nigdy nie jest łatwa. Przykładem może tu być kampania wrześniowa 1939 r. Niby ktoś sporządził kiedyś taką listę z tego, co sam ustalił i obecnie wszyscy ją powielają i mówią, że szesnaście- i tu następuje wklejenie skopiowanej listy. Ile ma to wspólnego z prawdziwą wartością? Niedużo. Generalnie, tak jak podał Jarek, wszystkie chyba kawalerie przed 1914 r. preferowały w regulaminach i zalecały szarżę jako podstawową i zarazem najwłaściwszą formę walki dla jazdy. Walkę w spieszeniu też oczywiście stosowano na polach bitew XIX wieku (w ogóle ten rodzaj działań jest tak samo stary, co sama konnica), ale nadal stanowiła bardziej wyjątek niż regułę. Przykładem może tu być jazda rosyjska, która pomna doświadczeń wojny z Japonią, dziesięć lat później była już ostrożniejsza. Z bojem prowadzonym na piechotę miała nieraz zresztą problem tak kawaleria francuska, jak i niemiecka w pierwszych miesiącach konfliktu. Ta druga nie miała w ogóle granatów i bagnetów (Francuzi poza kirasjerami, zdaje się, posiadali granaty). O dotacji amunicji na karabinek u obu armii już nie wspomnę. Nawiązując jeszcze do postu Przedpiścy, to właśnie chodziło o oddziaływanie na przeciwnika już pobitego. Generalnie na kilka lat przed wybuchem wojny zdawano sobie sprawę, że atak w szyku konnym na przygotowaną piechotę, przy ówczesnej szybkostrzelności broni jest przeważnie niezbyt rozsądną rzeczą. Wracając jednak do meritum, nie wiem ile tych szarż wykonano. W każdym razie, przy 20 dywizjach kawalerii w 1914 r. musiało być ich niemało. Szarżowano najczęściej na wschodnim teatrze działań, ale również także na froncie zachodnim. Na tym drugim wystarczy choćby wymienić wielokrotnie ponawiane ataki korpusu kawalerii Marwitza pod Haelen. Jedną z najbardziej "klasycznych" szarż tej wojny wykonał 13 pułk dragonów 6 Dywizji Kawalerii 12 listopada 1914 r. pod Borzyniem na pozycje rosyjskiego 197 pułku piechoty. Rzeczone starcie to taka Bałakława do kwadratu 60 lat później. Wykonano ją kłusem w dwu rzutach, bez żadnego wsparcia ogniowego, bez jednego wystrzału karabinowego. Załamała się w gęstym ogniu dział, broni ręcznej oraz maszynowej npla. Ten godny czasów Napoleona atak kosztował 13 oficerów, 310 dragonów i 287 koni ubitych. Bynajmniej nie świadczy to o bezużyteczności kawalerii, tylko o jej złym wykorzystaniu w I wojnie światowej. Zwłaszcza tyczy się to Niemców na początku wojny na froncie zachodnim. Dodajmy, że kawaleria niemiecka wyzbyła się lancy w drugiej połowie roku 1927, czego podejrzewam mogli pożałować bardzo niektórzy niemieccy jeźdźcy-uczestnicy kampanii polskiej w 1939 r. (w tym samym roku ostatecznie uczynili to również Anglicy, ci po raz ostatni użyli bojowo lancy w 1922 r.). Wcześniej, tzn. gdzieś tak około 1925 r. przeżywała ona w Reichsheer swój mały renesans, bo zdaje się, że w 1919 r. chciano ją całkowicie wycofać. No ale oddajmy głos ekspertowi. Czy nie orientujesz się czy lance użyte w Legnicy były tego samego wzorca, co standardowo używane sześć lat wcześniej? Jeśli tak, to współczuję żołnierzom, którzy mieli nieprzyjemność władania takimi zapałkami. Niemiecka broń drzewcowa była beznadziejna, bo drewniana, miast być metalowa. A drewno, jak to drewno, w efekcie długotrwałego magazynowania wysycha i lanca z potencjalnie groźnej broni staje się wykałaczką. Pozdrawiam!
  9. Ucząc się na własnych błędach...

    W tematyce powstania warszawskiego nigdy szczególnie "nie siedziałem", ale również spotkałem się w relacjach powstańców, mających styczność z Berlingowcami, ze wzmiankami o braku wyszkolenia tych drugich do walk miejskich. W sumie nie powinno to dziwić. Wszak przed stolicą (L)WP nie miało zbytnio okazji do uzyskania doświadczenia w takich warunkach. Jednakże z drugiej strony wzorowało się ono przecież na RKKA. Część kadry oficerskiej również służyła wcześniej w Armii Czerwonej, a zatem walki miejskie nie powinny być dla nich "czarną magią". Co do braków wyszkolenia u powstańców (jak sam zauważyłeś, zwłaszcza na początku zrywu) nie ma się czemu dziwić. Wprawdzie część miała za sobą przebytą obronę w 1939 r., ale wówczas charakter walk był zupełnie różny od tego w 1944; podczas kampanii wrześniowej broniono obrzeży miasta. Ale czy chodzi Ci konkretnie o powstanie warszawskie, II wojnę światową w ogóle czy też całą historię wojskową? Pozdrawiam!
  10. Polscy Żydzi mający udział w historii, kulturze

    W dzisiejszych czasach taki Tuwim ma nawet swój pomnik na ławce, a tzw. Jan Brzechwa (naprawdę Lesman) jest od dziesiątek lat bożyszczem rodziców czytających bajki dla swej dziatwy. Tym, że to plugawe zauszniki stalinizmu nikt się dziś nie przejmuje. A spróbuj człowieku gdzieś czasem między wierszami o tym "epizodzie" w większym gronie przypomnieć... . Pozdrawiam!
  11. Polska walczy od początku do końca z Państwem Piekła

    Oj Przyjacielu! Gdyby historia była tak prosta, jak prosta jest konstrukcja cepa, to nikt by się nią nie zajmował. Pozdrawiam!
  12. Nie ma jak to artykuliki na takich głupawych portalach pseudoinformacyjnych. Powielanie po raz milionowy tych samych kłamstewek rodem z PRL. Najlepiej leczyć swoje kompleksy dokopując "zdradzieckim sojusznikom", tudzież "tchórzliwym Francuzom". Tylko moim zdaniem takie pisanie jest wobec nich nieuczciwe. Dotychczas nie słyszałem jeszcze żadnego Francuza oskarżającego Polskę o zdradę. A przecież mają oni do tego równie mocne "podstawy", co i my w swoich jadowitych oskarżeniach kierowanych notorycznie i przy każdej okazji wobec nich. Co ja mówię, oni mają tysiąc razy większe podstawy do wylewania pomyj na swojego byłego alianta. Tak więc nie warto kusić losu. Pozdrawiam!
  13. Książka, którą właśnie czytam to...

    Obecnie zaczynam czytać Zbrodnia smoleńska. Anatomia dezinformacji W ogóle w powstaniach polskich na ziemiach zachodnich 1918-1921 udział i znaczenie jednostek kawalerii były znikome. Nie tyczyło się to wyłącznie strony niemieckiej, ale i naszej. Co do bolszewików, to mniemam, iż chodzi Ci o działania w 1918 r. Jeśli tak, to jednak szarże się zdarzały. Niech za dowód posłuży tu znakomity ukraiński serial Nestor Machno. W jednej ze scen widzimy szarżę niemieckich ułanów na kawalerię Armii Powstańczej. Nagle anarchiści, niczym przed stuleciami Mongołowie, gwałtownie zawracają konie i pozorują rejteradę. Pewni siebie kaiserowscy lansjerzy wpadają wprost na oddział gotowych do działania taczanek i pod ogniem umieszczonych nań kulomiotów padają oni jak muchy. Jeneralnie, jazda niemiecka w latach 1914-1918, chociaż źle używana i fatalnie uzbrojona, miała na swym koncie wiele brawurowych i znakomitych sukcesów, w tym również szereg wspaniałych szarż. Pamiętajmy przy tym jaką opinię w świecie kawaleryjskim mieli niemieccy jeźdźcy (no poza dobą fryderycjańską). Pozdrawiam!
  14. Polscy Żydzi mający udział w historii, kulturze

    Ależ oczywiście; tak samo jak Niemcy, Rosjanie, Ukraińcy, Czesi i insi wrogowie. Witryna internetowa Polonica net została zamknięta w ubiegłym roku, więc nie wiem skąd masz takowe rewelacje? Zresztą mam jego portret, więc, gdyby był [ciach], to by nie wisiał u mnie w gabinecie na ścianie. Pozdrawiam!
  15. Mój ulubiony film to...

    Taaa, za westernami nie przepadam szczególnie, ale John Wayne to bezapelacyjnie najlepszy aktor w dziejach. Swoją drogą Ostatni Mohikanin (też jeden z moich ulubionych filmów) to chyba nie western. Pozdrawiam!
  16. Kawaleria LWP

    Do pozycji proponowanych przez Ciekawego dodałbym jeszcze dwie książki Cezarego Leżańskiego: O kawalerii polskiej XX wieku; Ostatnia szarża. W zasadzie po kampanii wrześniowej trudno mówić jeszcze o polskiej kawalerii innej niż (L)WP. To co przyszło z Andersem do Palestyny, to zwyczajne drobinki taktyczne- bodaj dwa szwadrony w dyonach rozpoznawczych, na początku 1941 r. przemienione w zmotoryzowane. W dodatku nie brały one żadnego udziału w walkach. Podobnie wyglądała sprawa ze szwadronem konnym Pułku Ułanów Karpackich SBSK (właściwie to było jeszcze przed rozwinięciem z dyonu w pułk). Ponadto były próby odtworzenie polskiej jazdy we Francji 1939-1940, niestety nic z tego nie wyszło (podziękowania należą się Sikorskiemu, a także Francuzom, którzy sami posiadając konnicę, nam jej wzbraniali). A przecież spokojnie dałoby się do maja sformować związek taktyczny we wzorcu francuskiej brygady kawalerii Lekkiej Dywizji Kawalerii. W okupowanym kraju wszystkie partyzantki oczywiście korzystały z koni, ale wyłącznie z przeznaczeniem "starodragońskim". Tak więc jedyną prawdziwą jazdą w II wojnie światowej była 1 Brygada Kawalerii (oczywiście, nie uwzględniając kampanii 1939 r.). Po wojnie przekształcona w dywizję kawalerii, istniała do roku 1947. Oprócz niej, w PRL pojawiły się także mniejsze jednostki konne. O tym napiszę jednak w piątek, gdy będę miał więcej czasu. Pozdrawiam!
  17. Gdyby Polacy zabili Hitlera w 1939 roku

    Zdaje się, że coś takiego SZP planowała właśnie na 5 października. Dlaczego nie doszło do realizacji, to nie wiem. W świetle późniejszych faktów, można by dojść do wniosku, że paradoksalnie śmierć Hitlera by nam zaszkodziła, bowiem chyba każdy na jego miejscu byłby bardziej odpowiedzialny w prowadzeniu wojny. No i z całą pewnością należałoby przewidywać krwawą łaźnię ludności Warszawy za ten zamach. Osobiście, zamiast pół tony trotylu w warunkach okupacyjnych pod trybuną, na której przemawia Hitler, proponowałbym użyć strzelca wyborowego albo też ich zespołu. Pozdrawiam!
  18. Książka, którą właśnie czytam to...

    No to widzę niesłabnące zainteresowanie kawalerią. Za Studia biorę się na poważnie dopiero jesienią. Generalnie kapitalna rzecz, bardzo potrzebna (ukłon do pasa dla Redaktora tomu oraz pozostałych Autorów). Jakkolwiek w rozdziale o kawalerii carskiej pewne rzeczy mocno mnie zdziwiły. Część dotycząca wojny secesyjnej MSZ (tu się nie znam) też mogłaby chyba być trochę ulepszona- miast biogramów dowódców powinno się poświęcić więcej miejsca na inne rzeczy. Tak przynajmniej ja bym to widział. Zapowiedziana jest kolejna część. Najbardziej nie mogę się doczekać artykułu poświęconego jeździe RKKA w wojnie domowej. W ogóle to chciałbym, aby takich tomów wyszło ze sto (swoją drogą ciekawe jak taka rzecz się sprzedaje?). Pozdrawiam!
  19. Literatura - I wojna światowa

    Niestety żadnej z tych książek jeszcze nie czytałem. Na razie z tego okresu zaopatrzyłem się w Obalenie caratu Bazylowa. Niebawem zakupię też w końcu HB-ka Somma 1916. (tak, wiem wiem, obiecałem to uczynić chyba ze dwa miesiące temu). Pozdrawiam!
  20. Twoja orientacja polityczna

    Kogo? Pozdrawiam!
  21. Mój ulubiony film to...

    Zasadniczo w filmach wolę Ruskich. Pozdrawiam!
  22. Mój ulubiony film to...

    Owszem, pod warunkiem, że przegrywają. A tak poważnie, to zdecydowanie najbardziej odpowiadają mi klimaty słowiańsko-azjatyckie. Pozdrawiam!
  23. Piraci z Karaibów

    Nie miałbym pasji, żeby obejrzeć taki film w całości. A tak w ogóle, to co takiego jest w tej serii niezwykłego, że się wszyscy zachwycają? (podejrzewam efekt leminga). Pozdrawiam!
  24. Książka, którą właśnie czytam to...

    Aktualnie siedzę po uszy na Krymie w połowie XIX wieku. A przypadkiem palmy pierwszeństwa nie dzierży tu część o rok wcześniejszej inwazji na Danię (też były desanty z powietrza)? Pozdrawiam!
  25. Mój ulubiony film to...

    Moje pytanie przed obejrzeniem filmu jest zawsze jedno: czy się ktoś w nim bije? Jeśli tak, to mogę oglądać, a jeżeli nie, to marnowanie czasu przed ekranem jest rzeczą zupełnie bezsensowną (mam tak od zarania dziejów). Pozdrawiam!
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.