Pierre Cambronne:
Na wezwanie Brytyjczyków do poddania się miał odpowiedzieć: La garde meurt, mais elle ne se rend pas (Gwardia umiera ale nie poddaje się). Lub jak kto woli powiedział "gówno".
Ta druga wersja zdecydowanie lepsza : )
Legenda wkłada w usta generała Cambronne'a piękne słowa wypowiedziane pod Waterloo: "Gwardia ginie, ale się nie poddaje!", lub trochę "brzydsze": >>Merde!<< - rozpropagowane przez Wiktora Hugo:
"Wówczas przejęty wzruszeniem generał angielski - według jednych był to
Colville, według innych Maitland - wstrzymując ostatnią chwilę, która zawisła nad głowami tych ludzi, zawołał: "Poddajcie się, waleczni Francuzi!" Cambronne odpowiedział; "Gówno!" [...]
U nas opis Hugo rozpropagował Waldemar Łysiak i tak to mit, za sprawą
wspaniałego pisarza i francuskich pismaków z pierwszej połowy XIX wieku uchodzi za prawdę historyczną.
Jeśli jednak głębiej sięgnąć w źródła okazuje się, że nic takiego pod Waterloo nie miało miejsca. Zresztą sam Cambronne (za co mu chwała!) nigdy nie przyznał się do przypisywanych mu czynów i słów.
A jak sytuacja wyglądała w rzeczywistości? Otóż generała Cambronne wzięła pod Waterloo w niewolę hanowerska landwehra, a konkretnie sierżant landwehry hanowerskiej Fuhring. Ten przekazał go z dumą swemu dowódcy, generałowi Halketowi, ktory odesłał go do Wellingtona (stąd potem wzięciem francuskiego generała w niewolę chwaliła się angielska piechota!). I oto cała tajemnica owego mitu.
A co do słów, które wyrzekł Cambronne pod Waterloo, to brzmiały zdecydowanie mniej wzniośle. Tak opisuje tę sytuację porucznik Richers:
"Sierżant Fuhring z batalionu Osnabruck (Hanowerczycy) pchnął bagnet w klatkę piersiową Cambronne. Cambronne krzyknął: "Pardon Monsieur" i ten usłuchał."
I jeszcze kilka cytatów, dla niedowiarków.
"Nie marnowałem czasu - pisze dowódca batalionu niemieckiego Osnabruck - ruszyliśmy naprzód . W pewnej odległości z tyłu za nami posuwali się nasi huzarzy, 10-ty pułk. Na naszej flance angielska piechota. Podczas naszego biegu dogoniliśmy francuskich gwardzistów którzy wyglądali na bardziej zmęczonych żołnierzy niż moi chłopcy. Byliśmy prawie na ich piętach i kilka razy krzyczeliśmy aby się poddali.
Wtedy zauważyliśmy 2 oficerów i generała gwardii francuskiej nieco na boku, jakby się odłączali od reszty biegnących.
Pogalopowałem w ich kierunku aby wziąć go do niewoli i jak już byłem w momencie cięcia szablą (autor tego opisu jest dowódcą owego batalionu pieszej landwehry, i jako dowódca jest na koniu) owy generał krzyknął, że się poddaje.
W tym momencie mój koń został postrzelony przez jakiegoś gwardzistę francuskiego i owy generał umknął mi.
Pochwycili go jednak moi landwehrczycy i przyprowadzili go do mnie a ja odesłałem owego generała Cambronne do Wellingtona."
A oto jak francuski pułkownik 3go Pułku Grenadierów Gwardii Cesarskiej opisuje krotko te zdarzenie:
"Generał Cambronne został ranny w głowę. Wtedy jakiś sierżant, albo angielski albo hanowerski, pomógł mu wstać na nogi. Krwawiący Cambronne dziękował mu za pomoc i dał mu za to sakiewkę z pieniędzmi."
Oczywiście nikt z naocznych świadków nie wspomina nawet raz o słowie Cambronne czyli "Merde".