-
Zawartość
9,065 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez FSO
-
Witam; rok '33 to już nazwijmy ją "wewnętrzna wojna podjazdowa" czyli AH udowadnia Austrii, że ona jest uzależniona od niego gospodarczo w taki sposób, że jakiekolwiek ograniczenia we wwozie waluty do Austrii, lub przus posiadania konkretnej, wysokiej kwoty przy wyjeździe z Niemiec doprowadzą kraj do upadku. Do '18-'20 roku nie bylo takich problemów, a jak pisałem Austria tytulowala się Republiką Niemiecką, która z chęcią przylączy się do Berlina, niemal "w zębach" zawożąc tam projekty o podziale wladzy i o proporcjach w glosowania. Takie dzialania AH względem A na pewno krystalizowały w osobach zamieszkujących na jej terenie co można nazwać poczuciem wspólnoty narodowej. Wg Sch. AH stwierdził że "Wojna zakończy się tego lata [-'33 r-F.], a partie i ruchy narodowo-socjalistyczyne ponoć cieszyły się na to zwycięstwo, podsycane stałą propagandą niemiecką. Sch. twierdzi tutaj ciekawą rzecz - wprowadzenie idei austrofaszyzmu, wg AH stwarzalo zagrożenie że Austiacy nie będą krzyczeć "Hiel Hitler" tylko raczej przekona ich w pójścia drogą w kierunku Szwajcarii.... Sam Sch. ocenia spadek ilości turystów N. z ok. 80% całości do góra 60% w ciągu roku, co stanowiło dość znaczne ilości biorąc pod uwagę np Tyrol i miasta przygraniczne. pozdr
-
Witam; shrek - masz rację poza tym moje skromne uwagi: Co do czolgowego wyposażenia poszczególnych dywizji sowieckich. Podejrzewam, że dostarczano im czolgi takie na jakich zaczęli walkę. Jeżeli byly to tanki zza oceanu to takie dostawali. Nie wyobrażam sobie by w jednej konkretnej dywizji panc., pomijając zdobyczną broń, jeździlo po kilka typów różnych czolgów, w jednym "typoszeregu" [średnie , ciężkie i tp.] Poza tym gdzieś pisalem aby podzielić okres II wś, na przynajmniej dwa podokresy [do '43] i później. Okolo tego okresu [powiedzmy bitwa pod Kurskiem] okazalo się że czolgi z którymi rozpoczęto wojnę, w trakcie jej uplywu to co kiedyś bylo rewelacyjne, okazywalo się szmelcem który byl postrzeliwany przez wroga zanim mógl on dojść na odleglość strzalu. W pierwszym okresie - najlepszym jak dla mnie jest T-34 a zaraz potem seria BT - 7 oba w wersji z dieslowskimi silnikami. Pierwszy to czolg średni jaki w żadnej innej armii nie istnial, drugi to czolg szybki jaki... i td. W drugim okresie bardzo mocno namieszali N. swoją Panterą, która byla niska, miala pochyly pancerz, mocny choć ciut slaby silnik i potężną armatę. Po drugiej stronie jest T-34/85 który eliminowal większość wad swojego poprzednika. Czolgi alianckie, które pokazaly się w '45 roku stanowily bazę wyjściową dla calej masy modeli i wersji zeralizowanych już po wojnie. W jej trakcie, w zasadzie żaden nie dorównywal obu konstrukcjom. Niemiecki czolg byl stojącą na wyższym poziomie technicznym maszyną do zabijania, radziecki - prostą, tluczoną w ogromnych ilościach - co oznacza, że przemysl go mógl dostarczac w każdej ilości. pozdr
-
Witam; sprawdzę dzisiaj wersję z dzialkiem mam calkiem niezlą literaturę do tego [samoloty Luftwaffe t. 1/2]. Z opisów walk Rudela wynika że bylo tego troszkę więcej. W ktorymś momencie pisal o 13 pocisku, czyli bylo więcej niż sześć, z tym, że stwierdzial także, że w tanka trzeba bylo wladować conajmniej 2 sztuki zwykle by "poszedl z dymem". Sam samolot i dywizjonu wyposażone w ten konkretny model, byly nazwywane niszczycielami czolgów i wedlug R. niejedokrotnie ratowaly z opresji swoich kolegów na dole. W/g mnie z Ju-87 G byl jeden delikatny problem - rewelacyjny pomysl na niszczenie czolgów [duże dzialko w samolocie, wlaściwego typu - nurkujący bombowiec] "zabudowano" na samolocie w sumie już w '43 r. starego albo i przestarzalego typu. Podejrzewam, jeszcze jedną rzecz - mocna konstrukcja tego samolotu doskonale sprawdzala się w ciężkich warunkach na froncie wschodnim, gdzie byly także inne zalożenia w użyciu czolgów [samodzielne formacje i dzialania] niż na Zachodzie. O samym Rudelu jest też gdzies forum. To że byl niewiarygodnym pilotem i nazistą to też mimo wszystko świadczy o tym że byl z nim z przekonania a nie z powodu wyboru AH na wodza. W sumie podziwiam takich ludzi [OT] pozdr
-
Witam; patrząc z gospodarczego i politycznego punktu widzenia przelomem w Azji, byl atak na Pearl Harbour. To tak jakby kopać olbrzyma, który zanim ruszy do boju w którym wygra potrzebuje troszkę czasu. Może zarobić jeszcze kilka kopniaków ale potem to wszystko - troszkę minie nim się rozrusza ale jak uderze to porządnie. Po Midway Japończycy oddali jakąkolwiek inicjatywę strategiczną w ręce Amerykanów, przechodząc w zasadzie do obrony. pozdr
-
Witam; Allies - zgadza się, tylko opóźnienie i czasu i samej budowy Linii Maginote'a onaczalo wzrost zagrożenia. ze strony WH i w momencie przelamania skutki, sięgaly zamierzonych jeszcze przez Schlieffena. Sama LM byla budowana by bronić, a nie umożliwiać atak, stanowiąc pewną oslonę. Wyjście poza wojska zgrupowane w B i H i te na pograniczu francuskim, oznaczalo wyjście na zaplecze LM i konieczność myślenia co dalej - zostawić wojska na Linii by jej bronili, czy probować wycofać, przebić się przez linie niemieckie. Przebicie się przez Ardeny jeszcze pokomplikowalo tą sytuację. Zdarzalo się, że N. byli w opalach, ale podejrzewaz że za sprawą zaskoczenia że nagle znaleźli się daleko poza jakimikolwiek liniami a to uważali za front w zasadzie nie istnieje, są tylko różne grupki walczące lepiej lub bardziej i odosobnie punkty oporu. A sam Paryż, jak wojsko nie istnialo, Petain oglosil że się poddaje, to po ci niszczyć to piękne miasto? pozdr
-
Witam; na początek uśmiecham się milo by troszke OT zmniejszyć ciekawe to ale... Klaruje mi się powolutku, pocichutku jedna myśl. Jeżeli Schuschnigg pisal o tych ok 70% za niepodleglością Austrii [w domyśle przeciw Anschlussowi[!]]. Aby ewe machanie flagami i euforia byla "legalna" [ciekawe ile osób nie machalo i dlaczego, albo ile osób o przekonaniach chadeckich bylo przeciw], to wynik musialbyć przekonujący. Nie mógl być niższy niż ok 70 procent; choć o wiele bardziej realny mógl być w okolicach 50% za ; 40: przeciw, ok 10-15: obojętni. Niższy niż owe 70 procent, oznaczal że nie jest przekonujący, poza tym jeżeli Sch. mówil o nim mniej lub bardziej otwarcie, każde slabsze popracie oznaczalo że owe chęci i dążenia do Anschlussu byly wyimaginowane. Musial być wyższy. Najlepiej nie budzący wątpliwości. Wedlug AH trzeba bylo pokazać, że byli za tym wszyscy i on "wyczarowal", że byli. Nie ważne jak ale byli. "Czary" sięgnęly 99 procent z okladem. Kultura na terenie Austrii byla inna niż terenie Niemiec - Prus. Zupelnie inna sprawą że AH raczej jej nie lubil. Wiedeń to kosmopolityzm, wiele języków, niemiecki byl wspólnym dla wszystkich nacji. Przecież te wszystkie nacje skladające się na A-W, wprowadzily swoje grosze do niej. W latach 30 tych one caly czas gdzieś podskórnie funkcjonowaly. Musialo minąć troszkę czasu za nim okrojona Austria i jej mieszkańcy się z tym dziedzictwem, możliwe, że zagrożenie ze strony N. i czas spowodowalo wyzwolenie tego co się nazywalo "naród". W momencie bycia "na zakręcie" Anschluss mógl też spowodować wyzwolenie tej gorszej strony, przekonanie że "my" to "Niemcy" mimo różnicach w poglądów i pogardy z ich strony. pozdr
-
Witam; zacznę od glosowań i wyników. Co do Śląska - sprawdzę, mam nieco literatury. Dalej - Schuschnigg może mieć troszkę racji z jednego powodu. Wejście do Austrii i przylączenie jej do Niemiec bylo dla samego AH sprawą polityczną, tym bardziej, że do tego doprowadzil sam Sch. przygotowywując referendum. W swych wspomnieniach pisal, że spodziewal się "rzetelnego" wyniku w granicach ok 60 kilku 70 kilku procent "za" niepodleglą Austrią. AH musial zrobić to samo, powolując się na tę samą wolę spoleczeństwa. W A. wiedziano co dzieje się w Rzeszy, nie bylo to żadną tajemnicą i tu i w calej Europie. Wynik rzędu 99,x % mówi, że w zasadzie, wszyscy, wlączając ślepych i kulawych glosowali za Anschlussem. Taki wynik jest nierealny - zwykle jest ok. 2% ludzi którzy mają wybory w nosie i takim glosowaniem pokazują co myślą. Austria w pierwszych latach niepodleglości byla państwem kadlubowym, której granice nie zadowalaly nikogo, ani jej mieszkańców, ani sąsiadów, którzy prawdopodobnie z milą chęcią przywitaliby odrodzone A - W. Na Węgrzech sytuacja byla podobna. Schuschnigg podejrzewa że naród austriacki odrodzil się w czasie trudnych lat 20-tych i początku 30-tych. To, że owym lekarstwem by "Austro-faszyzm" w wydaniu Dolfussa a potem Sch, nieważne, możliwe, że jednym z największym jego sukcesów bylo uruchomienie powstawania narodu. Anschluss być może nastąpil w momencie kiedy kraj stal na rozdrożu, w punkcie kiedy ruch w prawo ; ruch w lewo oznaczal bardzo ważny wybór decydujący o przyszlości. AH wymusil wybór w stronę Anschlussu, prawdopodbnie byly bombastyczne hasla które przekonaly ludzi, że oni są częścią Rzeszy, tej niemieckiej, a oni są taki samymi Niemcami jak Monachijczyk, tylko urodzonymi w kraju "czasowo" oderwanym od macierzy. Pewnym problemem byl brak jakiegoś symbolu, który byl - Habsburgowie; ale stal z boku, nie mogąc lub nie chcąc się przylączyć wyraźnie do odbudowy kraju. Bylby symbolem lączącym przeszlość z przyszlością. pozdr
-
Witam; wroobel: niestety jestem zmuszony przyznać rację Capricornusowi w kwestii legalności a raczej braku rządu londyńskiego i tego w jakiej formie dzialał. Tak samo jak sam fakt uchwalenia konstytucji, nazwijmy ją kwietniowej, z poważnym naruszeniem istniejącego ówcześnie prawa. Tu wkraczamy na kwestię prawną czyli, jak pisalem i ja i inni, co oznacza w naszym przypadku, że: - zgłoszenie i uznanie przez kogoś ż prawo jest uchwalone z naruszeniem innego wyższego prawa, wywołuje skargę do sądu co może skutkować jego unieważnieniem - tak samo jak powołanie wladz z naruszeniem prawa skutkuje tym samym. Z tych choćby dwóch powodów ZSRR mial prawo i możliwości by ubiegać się o uznanie legalności rządu lubelskiego / warszawskiego. Co zostało mu przyznane - czyli uznano rząd krajowy a nie emigracyjny, który stracil uznanie. pozdr
-
Witam; Jarpenie : a może należalo protestować przeciw temu co się działo w kraju? Po prostu pisać o tym że w wojsku źle się dzieje. Przekazywanie informacji dla obcego wywiadu a potem wyjazd i po zmianie z przytupami chwalenie się że się jest bohaterem obecnego Wielkiego Brata, a wcześniej Wielkiego Złego. Jest to najlatwiejsze wyjście , zarazem najbardziej wątpliwe i moralnie i pod względem honoru. Niestety. Grogor : bzdury raczej - oba sojusze pisaly rozmaite plany ataku na i plany obrony przeciw. Wywolanie jakiejkolwiek wojny między obozami w Europie miało zbyt wiele ryzyka związanego z faktem że zbyt wiele krajów mialo broń typu A/B/C. Zwlaszcza ta pierwsza gwarantowała pewny atak i kontratak a potem już kolejna wojna na pałki i sztachety. Aby jej użyć wystarczyło by w czasie starcia konwencjonalego i oficjalnego komuś się omskla łapka. Znacznie latwiej było się ścierać na terenach "neutralnych" jak Azja czy Afryka. Łapki brudziły tylko slużby specjalne i jak się to ładnie nazywało "doradcy wojskowi" pozdr
-
Witam; za poprawienie mnie dziękuję ślicznie:) Errare humanum być Ad rem: Robić go nie robiono, natomiast [opeiram się na slowach owego Rudela] jako niszczyciel czołgów spisywał się ponoć rewelacyjnie: pociski 37 mm z wolframowym rdzeniem byly bardzo skuteczne. Planowano wg R. wprowadzić pociski 30 mm ponoć skuteczniejsze ale przeszkodzil temu koniec wojny. Ju 87 byly skuteczne na froncie wschodnim bo tam dzialania miały zupełnie inny charakter i także zupelne ilości czolgów. Podobno w czasie jednego lotu tym samolotem zniszczył 17 czolgów. Zupelnie inna sprawa, że był on przeznaczony do latania na bardzo niskich wyskościach [Rudel niejednokrotnie pisze o kilku metrach, czasem kilkunastu]. Dla wielu myśliwców "lądowych" owe wysokości byly nieosiągalne. Co do zakończenia jego produkcji, możliwe, że racjonalizowano sily i "program". Z tego co pamiętam do końca dzialań po stronie radzieckiej latały "Kukuruźniki" czyli "maszyny do szycia". Wprowdzały ogromne zamieszanie w piechocie niemieckiej. pozdr
-
Witam; 1234 : de Gaulle miałby latwiej i to o wiele. Wiadomo by było kto okupant [N] a kto swój. Swojski żandarm mialby na zwierzchności Niemca który by od niego wymagał by aresztowal osoby które dobrze zna tylko dlatego, że "przy winie i kulkach" ośmieliły by się coś powiedzieć, co dotarło wyżej. Szpicel donosilby nie Francuzowi, który wpajał w niego, że to robi dla kraju który byl francaise, ale dla wrednego okupanta, którego francuski jest ledwo zrozumiały, a co drugie słowo to raus! De Gaulle też nie musialby tlumaczyć się z Petaina i tego co zrobił, ani dyskurować z gubernatorami prowicji kolonialnych w Afryce tylko krotkie pytanie: "Za Francją? Czy nie?" Jeśli za to z nami, jeśli nie - kulka w łeb albo do więzienia za współpracę z wrogiem. Z całej masy szarości jaka była za czasów Petaina, który był całkiem zdonym politykiem, i chyba nieźle orientującym się w przekonaniach narodu, zostałaby w zasadzie tylko czerń i biel, tak albo nie. pozdr
-
Witam; napisał swoje wspomnienia z okresu wojny "Czas wojny"; wydane w '1995 przez Kagero [Polska]. Poza tym odbyl 2530 lotow bojowych, latal z protezą [od '45 r], uciekl z niewoli radzieckiej przedzierając się przez front [ok 70 km]; zniszczył 4 inne okręty. Pochodzil ze Śląska [Konradów obecny]. W lotnictwie od końca lat 30 tych, od razu w Stukasach, lecz na swój pierwszy lot bojowy w pełnym tego słowa znaczeniu załapał się dopiero w Rosji. Jak sam przyznawal ciężko się uczył, choć nie wiedział czemu. Do 'połowy '41 r oceniany jako czarna owca w swoim pułku - nieprzydatny. Do tego zapalony sportowiec - chodził po górach i wspinał się z protezą. Jak sam pisze - nie pijący alkoholu w zasadzie wogóle, wolał mleko i ciężki wysiłek fizyczny. W początkowym okresie nie przysparzało mu to przyjaciół. Od początku ['43 r.] związany ze działkami 37 mm w Ju 87. Do końca nie wierzył, sam tak pisze, po kapitulacji Niemiec zresztą też w obozy koncentracyjne. Jak pisałem nazista z przekonania autentycznego a nie dlatego że AH przejął wladzę. Poza tym z każdego słowa jego książki przebija wiara w te Niemcy , zniszczone, spalone. On je najzwyczajniej w świecie kochał. Latanie dla niego to życie, pasja, wszystko. Inni o Rudelu: Schorner: "Sam Rudel zastępuje calą dywizję" Pierre Clostermann [F, pilot myśliwski]: "Sądzę, że ten człowiek, którego życie przepojone było najszlachetniejszyi, w najwyższym stopniu żołnierskimi ale też ludzkimi cnotami - odwagą, gotowością do działania, koleżeństwem i skromnością, musi pozostać w nas jako żyjący przyklad dla mlodzieży, nie tylko niemieckiej, ale i europejskiej. Mogę tylko z najwyższym uznaniem powiedzieć o nim: "Jaka szkoda, że nie nosił naszego mudnuru!"" pozdr PS Ciekawostki:od śmierci w '45 - zestrzelenie przez artl plot. koło Lebos - 8 lutego - ratuje go lekarz pułkowy, dr Gadermann, latający z nim jako tylny strzelec. Rudelowi amputują nogę, na Wielkanoć, mimo osobistego zakazu AH, znów lata. Lekarz zaś w '72 r. był głownym lekarzem Olimpiady w Monachium w '72
-
Witam; gdzieś czytałem, albo slyszalem, że do klęski Ubootów przyczynił się także fakt utraty panowania w powietrzu przez Luftwaffe Goeringa i to, że tzw. bezpieczna strefa na Atlantyku - tzn rejon gdzie konwoje nie były pod ochroną powietrzną ani z USA ani z GB z czasem zmniejszyla się do niewielkiego paska a potem znikła. Poza tym naloty na bazy sprawialy klopoty z remontem orkrętów i zatapianiem jednostek stojących w porcie nawet w glębokich schronach żelbetonowych. Podejrzewam także, że od pewnego okresu dużą rolę gralo także coraz gorsze wyksztalcenie załóg okrętow w wyniku ponoszonych strat, coraz większych w walkacg na morzach. Wiadomym jest także, że zostal zlamany szyfr Kriegsmarine, opierający się na zmodyfikowanej wersji Enigmy, co umożliwilo śledzenie tras okrętów i odszyfrowywanie rozkazów do nich. To troszkę tak jakby Alianci mieli na ciąglym podglądzie wroga a on nie wiedzial nic. pozdr
-
Witam; shrek - z ową gospodarką masz dużo racji. W '18 roku nastąpilo przecięcie większości więzów gospodarczych jakie od wielu lat, czasem setek, łączyly Austrię, a potem A-W wewnątrz kraju. Nastały zupełnie inne warunki gospodarcze. Austria się nie umiała zbytnio w nich znaleźć. Z drugiej strony granicy szybko odbudowywująca się potęga N, kraju, ktory mógl w wielu wypadkach upokorzyć A / A-W jako swego wroga ale tego nie zrobił. Nigdy. Anschluss to zniesienie części granic, to zupełnie inna polityka, to ogromny rynek gospodarczy dla przemysłu stojącego w tym malym kraju na calkiem przyzwoitym poziomie. Co ciekawe sa Schuschnigg pisze, że pojęcie "naród austriacki" nie istniało właściwie w mowie potocznej, a używane było tylko na płaszczyźnie międzynarodowej i obejmowano nim także Węgrów [!]. W/g niego słowo narod oznaczało raczej narodową wspolnotę kulturową, sięgającą daleko poza granice ówczesnej A. Do '21 r. same Zgromadzenie Narodowe we Wiedniu uznało że A jest częścią Republiki Niemieckiej. Z tego wynika, że narodu austriackiego związanego z państwem raczej nie było, a w okresie przynajmniej do pocz. lat 30 była poniekąd sztucznym tworem, z racji historii obejmując słowem "naród" całą masę innych osób. AH także ten fakt chciał wykorzystać, jednak sam Schuschnigg przekonuje, że pewne zmiany w mentalności byly. Jako przykład podaje jeden fakkt. "[...] w górskiej gminie Tarrenz, nad odgalęzieniem drogi przez przelęcz Fern, między Nassereith a Imst, 10 kwietnia 1938 r. 100 procent głosów opowiedziało się za Anschlussem, podczas gdy 13 marca również 100 procent głosow opowiedziało się za haslami austriackimi; referendum odbyło się tam bowiem 13 marca, bo w Terrenz nie wiedziano, co się działo w kraju podczas dwóch dni poprzedzających.". Czyżby było to delikatne potwierdzenie "cudów nad urną"? pozdr
-
Rudolf Hess w Wielkiej Brytanii
FSO odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witam; z tego co podejrzewam Hess w '41 r byl Hessem tym prawdziwym, to jedno. Wnioski dalsze - dobrowolny przylot i co dalej. Kwestie polityczne w rachubę, podejrzewam, nie wchodzą. Gdyby tak bylo - to zostaloby to wyśmiane i pokazane, że się boi "z dobrze ponformowanego źródla". Male pytanie, Hess mówi co wie [np. o bombie atomowej - strzelam, albo cokolwiek mającego równie wielką wagę albo kilka tego spraw], ląduje potem w tajnym ośrodku. 4 lata potem rodzi się problem - jak w Norymberdzie pokazać Hessa - pokazują co mają. Pada pytanie: czemu mieliby dopiero w '45 zabić Hessa? Jeżeli już to zaraz po przesluchaniu, powiedzmy pod koniec '41. Jeżeli żyje w pewnym momencie dwóch Hessów - to już jest ogromne ryzyko, do tego - sprawa nie powinna mieć żadnych papierów tylko haslo nic więcej. Jeżeli zabić Hessa - to zaraz po zdradzeniu co wiedzial, potem - za duże ryzyko, nie ważne czy w '42 czy w '45 czy w '6x... Dla mnie jedno z ciekawszych wyjść to wyjazd tego pana na "jakieś zaplocie świata" czyli Afryka, Indie i spokojne życie tam na farmie jako byly pilot wojenny. Latać umial na technice się znal, w pięć lat języka się nauczy, na akcent uwagi nie będzie nikt zwracal. pozdr -
Witam; Jarpenie: pytanie o K. Amerykanów, lub ludzi którzy byli z nimi mniej lub bardziej związani - to troszkę tak jakby się pytać szefa szpiegów czy jego ludzie są cacy. Zawsze odpowie, że są. Ja patrzę na jego dzialalność z punktu widzenia kraju który szpiegowal, a nie z punktu widzenia na rzecz którego szpiegowal. Kwestia tego czy bral, czy nie nikt nie "wywlecze na wierzch". Żaden platnik [tu: CIA] nie powie : ja mu placilem 20 tys USD plus ekstra wydatki. Aby te przytoczone opinie byly pelne, należaloby się dla równowagi spytać kilku osób np. szefa wywiadu PRL, lub równorzędnej instytucji wojskowej. Kolejnym móglby być jakiś analityk, albo dzialacz np. Urban - równie wyrażne nazwisko jak Jeziorański tylko, będący po drugiej stronie barykady. Okazaloby się, że opinie nie bylyby tak jednoznaczne. Poza tym na przykladzie K. trzeba spojrzeć na jeden problem - czy można zdradzać państwo licząc, że ci którym donosimy wygrają wojnę stanie się bohaterem. Ojczyzny jaka by ona nie byla, zdradzać się nie powinno - albo uznajemy, że zdradzający jest bohaterem, oznacza, że sypie się w drobny mak to co uznajemy za system obowiązujący w jakimś kraju i wszelkie wartości które sprawiają, że kraj jest calością i obowiązuje na nim prawo. Bywa tak, że choć sam kraj nie jest idealny [patrz PRL] nie oznacza, że lamiemy slowo i obietnicę daną krajowi - przysięgę, tylko dlatego że uważamy że system jest zly. Nie można tak robić, tylko najpierw odwolać slowo i dopeiro potem robić to co trzeba. pozdr
-
Witam; dzionga - jak dla mnie naprawdę obojętne - byle bylo wiadomo o co chodzi. Wiesz to troszkę tak jak porównywanie odleglości. W Krakowie mówi się "jak stąd do morza"; w Gdańsku "jak stąd do Krakowa" a chodzi dokladnie o to samo. pozdr
-
Witam; mam male pytanie, jakie mi się nasunęlo w związku z tą sytuacją. Czy fakt, że przed tak ważną operacją Pilsudski "wybyl" i plotek, że dowodzil ktoś inny. W okresie '20 - '25 istnialo tyle partii i organizacji za i przeciw Marszalkowi, że na pewno taka sprawa by wyszla jako zarzut. Ja nie slyszalem o czymś takim. To może być tym razem to o czym dzionga mówila - wyjazd na chwilę by się po prostu uspokoić i przybycie tuż przed samym atakiem. Takie odpoczęcie od stresu i poprawienie "jasności" myślenia. pozdr
-
Największy zbrodniarz: Adolf Hitler czy Józef Stalin
FSO odpowiedział Esplendido → temat → Biografie
Witam; Don Pedrosso: parafrazując jednego z polskich aktorów : "Bo to zle czasy byly". Wedlug mnie dochodzi jeszcze kilka spraw: 1. Stalin chcial zdobyć wladzę dość szybko, wiedząc że przy tej ilości pretendentów do tronu ilu bylo tylko najbrutalniejszy wygra. Podobnie potem - chcąc mniej lub bardziej wykorzystać AH musial być bardziej brutalniejszy jak on, tym bardziej że widzial do czego doprowadzila polityka appeacementu. Do '41 r musial spacyfikować caly kraj i liczyl się i czas i skuteczność. Postawil na perswazję sily. 2. By byla możliwość konsensusu muszą zajść dwie sprawy - wszyscy muszą być do tego zgodni, ci pozostali - jak nie daj Boże się znajdą, to powinni dać się przekonać. W innym wypadku z tej metody nie będzie nic a nic. Wola ugody zostanie wykorzystana bardzo szybko i bardzo brutalnie, a papier z ustaleniami będzie można spalić w c.o. 3. Dwójka graczy rozdających karty nijak nie chciala polityki ugody choć "strzelali golębiami dużego kalibru z armat" to preferowali w dzialaniach metodę brutalną, w wersji tu i teraz, brutalnie lamiąc prawa wszystkich albo prawie, przestrzegając to co dla nich bylo najwygodniejsze. pozdr -
Witam; nie wiem. Aryjskości raczej nie biorę pod uwagę, tym bardziej, że nie slyszy się by Duńczycy namiętnie zapisywali się na DVL [lub jej odmiany]; by kolaboracja, przecież ulatwiona, rozwinęla się tak jak we Francji. Przecież N. raczej wszędzie czuli się jak panowie i tak się zachowywali. I Węgrzy i Rumuni i Francuzi wiedzieli, że kiedy niemiecki ambasador tupie, trzeba się pytać "jak wysoko skakać". Szwecja za cenę niezajęcia kraju, albo jakiejś formy okupacji placila normalnym handlem z N. Zwlaszcza, że dwie drogi wywozowe byly zamknięte albo kontrolowane przez N. [cieśniny i Narvik]. Chyba że sama postawa królowej i narodu duńskiego to spowodowala? pozdr
-
Witam; z tego co napisaleś można wywnioskować kilka rzeczy: 1. Ilość wojsk niemieckich, uciekinierów, rannych i tp. "ludzi w mundurze" wynosila raczej najwyżej kilkaset osób, z tego zdolnych do walki niewiele. N. raczej woleli walczyć jak lwy niż dostać się do niewoli radzieckiej, z której malo kto wychodzil. [Desant radziecki liczyl 110 żolnierzy, co nie jest imponującą armadą...] 2. Dowódca garnizonu na wyspie wspólpracowal z mieszkańcami i raczej pomagal im jak mógl - mimo zniszczenia, dwóch miasteczek liczba zabitych jest znikoma. Gdyby atak je zaskoczyl bylaby dużo większa. Chyba, że atak mial "zmiękczyć" obronę, a dość spora armada powietrzna [prawdopodobnie samych lotników bylo mniej więcej tyle co obrońców zdolnych do walki], niszczyla wszystko, co moglo być podejrzane. Sam nalot w/g mnie jest stricte barbarzyński i jako taki zasluguje on na potępienie i osądzenie. 3. Ilu moglo być uchodźców cywilnych nie wiem, ale maksymalna liczba osób na wyspie w/g mnie mogla sięgać najwyżej ok 40.000 ludzi [zakladam fakt, by wyspa byla mniej lub bardziej samowystarczalna wyżywieniowo]. Oznacza to że bylo ich raczej sporo. 4. Fakt przebywania przez Rosjan tam przez niemal rok, przypisuję raczej temu, że mogli chcieć w ten czy inny sposób wymusić tam zalożenie bazy, albo zgodę na garnizon radziecki. Jak ktoś wcześniej slusznie zauważyl nie byl to jeszcze ['45 r] czas zimnowojenny, a pewne ochladzanie się stosunków między Aliantami moglo wymóc opuszczenie tego terenu, tym bardziej że i USA i GB prawie na pewno nie życzyly by sobie u swych granic wojsk radzieckich, które moglyby kontrolować ruch na Baltyku jak chcialy. pozdr
-
Witam; ak: jest kilka malych spraw: 1. Koniec czegoś co nazywalo się Rzeszą [dokladniej Ces. Rzymskie...] nastąpilo w czasie wojen napoleońskich. W ich trakcie N. manewrowal tak, by wplywy Austrii byly jak najmniejsze. W każdym razie w przeciągu XIX w, Niemcy [pod egidą Prus] staraly się jednoczyć, choćby ze względu na rozwój gospodarczy. Wiązalo się to z ograniczeniem roli A. która chciala na tym terenie pierwsze skrzypce. Mimo tego wszystkiego Prusy [dokladniej pod egidą Bismarcka] zachowywaly się tak by nie upokorzyć wtedy już A-W. 2. Po wojnie z ogromnych A-W nie zostalo nic, no prawie. Wtedy nawet socjaliści [!] byli za polączeniem z wtedy już Niemcami. Podobnie jak ogrom spoleczeństwa. Kryzys lat 30-tych odnowil owe sentymenty. Byl tylko jeden problem - część polityków stwierdzila, że chce mieć niezależny kraj, tym bardziej, że przez kilka lat ['33-'37] gwarantem niepodleglości Austrii byl Mussolini i Horthy. Co M. obiecal AH - wiemy [wszystko] co H. nie wiem. W każdym razie okazalo się że od '37 AH ma wolną rękę i to zupelnie. 3. W polityce wewnętrzej ok '33 r. Nastąpila zmiana - rządy autorytarne. W teorii mialo to uniemożliwić Anschluss w praktyce ulatwilo. Do pokonania byla jedna partia a nie kilka. Poza tym rosnąca pozycja N. i silna propaganda przeciw Wersalowi który zabronil polączenia, byl także wskazaniem winnego za to się w ówczesnej A. dzialo. Proba Schuschnigga z owym referendum byl calkiem niezly tylko niestety niezrealizowany. 4. Pytaniem otwartym pozstaje fakt - jak Austriacy wyobrażali sobie podleglość względem N. Część z nich, calkiem możliwe że cos w stylu A-W czyli dwa prawie niezależne państwa zlączone rządem federalnym. Referendum z kwietnia spowodowalo jednak, że A. weszla jako najzwyklejsza prowincja bez zadnych specjalnych praw. 5. Reakcja Polski byla żadna, no prawie żadna - byla tylko prośba o zmianę statusu z ambasady we Wiedniu na konsulat. Poza tym Anschluss stanowil pierwsze tak jawne pogwalcenie Wersalu i co ciekawe pelną akceptację tego co nastąpilo. Oznaczalo to, że pomijając nieśmiale protesty [chyba raczej pro forma] Zachód sam spalil to co uchwalil niemal dwadzieścia lat wcześniej. pozdr
-
Witam; niestety taki jest urok funkcji szefa SG - za ogólne dzialania, za ich tok i wykonanie. Mieści się w tym także realizacja pewnego zalożonego z góry planu. Za konkretne dzialania dywizji odpowiadają ich dowódcy i tak w dól. Jeżeli plan glówny byl "taki sobie" to i szef SG byl co najwyżej "taki sobie". Niestety powiedzenie mówi, że tylko zwycięstwo ma wielu ojców a porażka zawsze jednego winnego. pozdr
-
Witam; Lu Tzy - jest jeden problem, raczej troszkę większy. Wojsko, szerzej ludzie pracujący w wojsku, także cywile, z racji miejsca gdzie pracują i zadań jakie obowiązują, są zobowiązani do nieco większej wierności i prac na rzecz kraju. To troszkę tak jak z kierowcą zawodowym. Jeżdżąc "osobówką" mam prawo jazdy i zgodę lekarza "że widzę"; jeżdżąc TIR-em - zestaw badań i koniecznych papierów zajmuje niezlą teczuszkę i td. w kwestii mandatów, kar wymagań i czego jeszcze, lącznie z czasem pracy. Z tego powodu jego, K. obowiązywaly zupelnie inne standardy wierności. Poza tym jeżeli by w pewnym momencie powiedzial: rzucam robotę! odchodzę i pojechal do Stanow a potem wrócilby jako agent i twrado unikal przez iks lat wykrycia dziś bylby może nie bohaterem a na pewno jednym z najlepszych tajnych agentow [np. JKMści]. Zupelnie inną sprawą jest wyjazd z kraju, zaciągnięcie się do obcego wojska i walczenie o jakąś "lepszą przyszlość" dla swojego kraju. Dla mnie fakt, że szpiegowal jako wojskowy oznacza, że zdradzil swój kraj ktoremu, jak pisalem mial slużyć i za niego życie oddać nawet jak potrzeba przyjdzie Jarpen - takie spory niestety u nas zawsze mają podloże polityczno - przekonaniowo - ideowe [patrz: np. Ogień z innych czasów] a nie spór prawno - faktoggraficzny. Niestety. pozdr
-
Chrzest Polski- przyczyny i skutki
FSO odpowiedział {*_*} elta → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Witam; jak znam życie kupilem na Allegro. Namiary na nią: Wipon : "Chwalebne czyny cesarza Konrada II"; Towarzystwo Autorów i Wydawcow Prac Naukowych Universitas, Kraków 2005 Co do Bezpryma: z jednym malutkim wyjątkiem. Szans na odzyskanie stolca książęcego nie mial, ale w momencie kiedy Mieszko zaczął nosić koronę i bruździć przeciw Konradowi, szanse Bezpryma rosly niepomiernie. Po pokonaniu i wygnaniu Mieszka, Bezprym mial pelne szanse potwierdzić swoje prawa jako pierworodnego do tronu, tym większe że cieszyl się poparciem cesarza i sam nie dążyl do uzyskania korony. pozdr