Skocz do zawartości

FSO

Użytkownicy
  • Zawartość

    9,065
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez FSO

  1. Witaj; Leuthen : reakcji społeczeństwa, obrazowanej przez dzieci nie ma co się dziwić. Rocznicowo Discovery puszczała [zmiana wieków i in. takie] programy gdzie staruszkowie, za czasów A.H. bardzo młode i młode osoby opisywały swoje odczucia na jego temat i to jak go traktowały. Dla nich był kimś zesłanym przez opatrzność, Bogiem na ziemi... a tu go chcą zabić, robią nań zamach. Generalicja no cóż, oceniała krytycznie to co się stało, bo tak naprawdę nie mieli żadnego konkretnego planu, co potem nie biorąc dodatkowo w swych rozważaniach jak dojść do władzy samej armii i tego jaką rolę ma ona pełnić. Po nieudanym zamachu przez cały kraj przetoczyła się fala represji, która dotknęła całkiem niezłych dowódców tylko dlatego, ze kiedyś tam wyrazili zbyt otwarcie swoje poglądy, lub nie byli zbyt pewni. Organizacyjnie była to głupota. I tu miał rację. Zrobione zupełnie nie po wojskowemu, bez logiki. pozdr
  2. Witam; Niedawno przeczytałem książkę, wspomniena Wilhelma Gehlena p.t Jungvolk [to coś jak przedsionek do H.J.] Autor, rocznik '33, jak sam wspomina i ocenia tamte czasy: "...W roku 1943 miałem 10 lat, a w wieku dziesięciu lat, my Jungvolk umieliśmy zmienić lufę działka kalibru 20 mm. Ładowaliśmy magazynki a gdy sieć tel;efoniczna zostałą porwana na strzępki roznosiliśmy wiadomości pomiędzy stanowiskami artylerii, często pod obstrzałem, pomiędzy stanowiskami albo d punktó dowodzenia. Członek Młodzieży Hitlerowskiej znał odgłosy P-38, oraz nadlatującego prosto na niego Tajfuna ze strzelającym działkiem. Widział gdzie szukać schronienia w najbliższym okopie, stał niezłomnie podając magazynki ładowniczemu, gdy dookoła rozpętywało się piekło. Bylą to wojna toralna, w ktorej brali udział wszyscy, zwłaszcza po wylądowaniu aliantów w Normandii [...]. Dla naszych rodziców byliśmy wciąż dziećmi [w '45 r - 12 lat - F.] , a Hitler widzial w nas wygodny substytut starszego personelu przeciwlotniczonego [jak można się dowiedzieć z kart książki - normalnie dekorowanego - F.], który został wysłąny na front aby nadrabiać straszliwe straty poniesione pod Stalingradem. Można śmiało rzec że H.J. proporcjonalnie poniosła równie wiele strat od ataków bombowych co którakolwiek dywizja Wehrmachtu [,,,]. Jungvolk i H.J. [...] przekopali tysiące boisk piłki nożnej aby przeksztalcić je w działki warzywne. Kopali zasadzki na czołgi i to nie pomocą ciężkiego ekwipunku lecz posługując się kilofami i łopatami w większości przypadków pracując w stałym zagrożeniu nalotów bombowych..." ss.7-8 z Epilogu: " Mając jedenaście lat umiałem strzelać z działą przeciwlotniczego [z kart książki i dalszego opisu wynika, że umiał je wykorzystać przeciw piechocie...- F.] Czy to są dzieci czy już żołnierze? Czy może dzieci, przystosowywane do wojny, w wieu wypadkach świadome jaki samolot atakuje, jak zachowują się bomby, jakiego kalibru mają działka poszczególne samoloty - tego uczone w szkole podstawowej! Teraz ważne pytanie : czym się owe dzieci na frontach różnily - tym samym co żołnierze padnie odpowiedź. Mundurem, przynależnością i tym w co / kogo wierzyły - Hitler, Stalin inny "Bóg". W imię różnych rozkazów wykonywały dokłądnie te same rzeczy: byli łącznikami, strzelały z karabninow, potrafiły ustawić dzialko plot 20 mm, wiedzialy w razie potrzeby jak dziala acht-acht, umialy określić sile npla. Obecnie obruszamy się kiedy w Afryce różne bojówki czy partyzantki wykorzystują dzieci, kilkunastoletnie, dziesięcioletnie. Gehlen w '43 roku miał 10 lat, rok poźniej strzelał z dziala plot, był żolnierzem! Willi, Alosza, Stasiek... imiona różne dokładnie te same zadania... pozdr
  3. Walki o Festung Breslau

    Witaj; Leuthen : nie wiem czy to Twój czy nie ale... link: http://www.zobten.com/?dzial=artykul_01 ; strona sama robione jest przz pasjonató tego co wszyscy lubią na Dolnym Śląsku: tajemnic, wojny i nieznanych faktów. Zwróciłem na niego uwagę, bo jest tam napisane dość dużo w walkach w '45 r. i o tym, że samo miasteczko było zajęte, odbite, znów zajęte i znów odbite... oraz że gazety ponoć zawsze poświęcały mu kilka linijek... Artykuł jest z odkrywcy natomiast jest "za zgodą" na innej stronie i nie widzę, aby były jakieś skróty w nim porobione. W kwestii skarbów - no cuż, kilka głupich pytań : a dlaczego sprawia, że coś jest na rzeczy, ale bynajmniej nie dotyczy to Wrocłąwia, samo miasto zaś no cuż kilka zasypanych schronów, szpitai wojskowych i stacji w ktorych kable zbiegały się w jednym miejscu z bardzo ciekawych miejsc. Poza tym - zadając te same pytania, zaczynające się od słów "Dlaczego" - tak na naprawdę miastem, ktore broniło się formalnie najdlużej - ok 4 mcy z okładem w tamtej okolicy był Wroclaw. Z jednej strony leżal na uboczu głównego natarcia, z drugiej blokował przeprawy przez Odrę wiążąc pewne sily radzieckie. Z jakiego powodu Rosjanom w sumie średnio zależało na zdobyciu miasta [zwykle nie przejmowali się faktem utraty kilkudziesięciu tysięcy żolnierzy w walkach miejskich...]? Także, dlaczego Niemcy tak naprawdę tylko szafowali hasłem "deblokady" miasta - pomijając pierwszy udany - na kilka czy kilkanaście godzin atak, kiedy można było uciec z miasta. Z jednej strony Lubań z drugiej Sobótka i to w okresie [zwlaszcza Sobótka] kiedy cały W.H. powinien raczej myśleć jak znaleźć się w zupelnie innym miejscu. Jeżeli na pytanie pierwsze [o Wrocław. FB] odpowiemy - bo w zasadzie poradzili sobie bez niego to tak czy inaczej nie mogli dopuścić by pierścień oblężenia pękł, co sprawia, że atak na Sobótkę nie mial [jeszcze w maju!] szans powodzenia, a wcześniej Sobótka i ciągłe walki o nią pelnily raczej rolę narzędzia psychologicznego... jesteśmy niedaleko, tylko w takim razie po co bój na śmierć i życie pod hasłem idziemy na Wrocław? pozdr PS. ja z językow rozumiem doskonal polski, z racji beztalencia do nauki obcych rozumienie jesczze jesczze ale coś więcej - nic.
  4. Witaj; każdy rzetelny gra rolę, choć ostatnio patrząc pod tym kontem za najbardziej rzetelnego uchodzi J. Urban, który zamieszczając dwa artykuły obsmarowywujące jakiegoś ministra na pierwszych stronach - "odszczekiwał" taką sama czcionką na pierwszych stronach... Śmiech historii? Wyrocznia zasad dziennikarstwa? Zwij jak chcesz. Ba w radio przez cały tydzień stanowiło to podstawę do polemik jak powinien wyglądać wzór dziennikarstwa i dlaczego tak. Pisanie bzdur wiąże się ściśle ze sposobem "odszczekiwania" bzdur. Jeżeli całostronicowy artykul na pierwszych stronach i rozkładówce, zwykle jest wspominany petitem na piątej stronie w dolnym rogu... to co powiedzieć o artykule w piątym rogu? Gdzieś między horoskopem a prognozą pogody na za miesiąc? Rzetelność rzemieślnika [a dziennikarz jest kimś takim] można wymóc aby naprawił szkodę, w sposób adekwatny do tego w jaki ją wyrządził. Dopóki tego nie będzie, to takie "trzy wiersze petitem" będą pisane na kolanie i bez sprawdzania źródeł. Także kolejne z ciekawszych pytań: ilu jest dziennikarzy uważających, że listy od czytelników w sprawie gazety należy przeglądnąć, przeczytać, na ciekawe odpowiedzieć? Ile osób może się pochwalić tym, co zrobił w l. 80 tych M.F.R. wydając listy do Polityki - spore setki stron, ba które zostały przezeń przeczytane? To jest dziennikarstwo, takie coś sprawia, że każdy uczy się na błędach. Zrobienie głupoty [tu: pomylenie oddziałów, napisanie bzdury] nie jest błędem, błędem jest popełnienie jej drugi raz w dokłądnie ten sam sposób. A nie zamieszczenie sprostowania "od samości" jest dla mnie czymś takim. pozdr
  5. Walki o Festung Breslau

    Witam; wiadomo przynajmniej jaki zasięg miał atak [lub akcja] w wyniku ktorej została zajęta Sobótka? Wiadomo coś o jej założeniach lub celach jakie ta akcja miała osiągnąć? Dostpny na sieci artykul z Odkrywcy o walkach w okolicach Sobótki mówi o uciążliwych walkach i próbach zajęcia tego obszaru przez Niemcy [dokladniej W.H. i oddziały SS mu podporządkowane] od lutego po maj. Nawet w ostatnich dniach przed kapitulacją toczyly się tam zacięte walki, a miasto przechodziło wiele razy z rąd do rąk. Poza tym rodzą się pytania: - czemu nie próbowano atakować dalej na Wroclaw cześniej niż w maju '45 - czemu panowanie nad Sobórką bylo dla Niemócw takie ważne, że walczono o nią aż do końca - czemu próby odblokowania miasta są datowane dopiero jeśli nie na koniec kwietnia to początek maja kiedy wiadomo, że od 30 kwietnia bylo "po zawodach"? Dla mnie raczej nie ma to większego związku z próbami odblokowania FB, gdyby tak było zrobiono by to wcześniej, lub najpóźniej przy okazji ataku nad Odrą, kiedy główne wojska RKKA były zajęte czym innym, a nie w chwili kiedy w zasadzie kapitulacja jest podpisana, a z racji zachowania się Rosjan, żołnierze niemieccy marzą raczej o przedostaniu się do każdej prócz radzieckiej strefy okupacyjnej, albo zaszyć się gdzieś dalko, jako ten kto wojnę zna jedynie z komunikatów Goebbelsa.. pozdr
  6. Witaj; parafrazując jednego z wieszczów "co widzę to opisuję...". Takie małe pytanie na dobry początek - ilu dziennikarzy, redaktorów czy osób zajmujących się gazetami czy szerzej mediami jest rzetelnych? Rzetelnych w sensie tym, że jeżeli nie sprawdzą danej wiadomości i napiszą bzudry - zamieszczą sprostowanie dokładnie w tym samym miejscu, tej samej wielkości i t.d. gdzie był drukowany artykuł? Niewielu - i to bardzo niewielu - pojedyncze osoby. Obecnie tak to wygląda, z tym że nie do końca prasa specjalistyczna - mogą to być całostronicowe artykuły w wydaniach sobotnio - niedzielnych. Samo zaś dziennikarstwo staniało i to bardzo. Ilu masz teraz mistrzów pióra, potrafiących pisać na wiele tematów, nie bojących się polemik, krotkich kilkuwierszowych informacji czy zaglądnięcia do najzwyczajniejszej wiki? Przy okazji - nie rozgrzeszam - opisuję, co nie zmienia faktu, że się nie zgadzam z podejściem: dwie linijki - nie myślę, strona i więcej - a i owszem. Ja w teorii w "papierowym" wydaniu mam prasę fachową, ale też tam, choć rzadziej, można spotkać podobne podejście, choć często zakończone stwierdzeniem podobnym do : "dokladniejsza analiza zostanie zaprezentowana we wtorkowym wydaniu w dziale Kredyty i Finanse". A dla tego co pisal o "Parasolu" i in. - to dla niego stanowi to taką sama chińską magię jak dla jego czytelników. Prosta zasada : jeżeli za takie błędy by dostawał po głowie by się starał, a że widzą je ci co omawiają w gronie własnym [wąska grupa zainteresowanych], którego to grona na zewnątrz raczej nie widać - to po co? Możemy się denerwować, ja , Ty, my i kilka setek innych osób, ale dopóki piszący nie będzie odpowiadał niechby i finansowo za to co pisze, a wydający gazety zamieszczał informacji o błędach na tej samej zasadzie na jakiej je popełnił to będziemy się tylko denerwować... pozdr
  7. Syreny w Warszawie 1 sierpnia

    Witaj; Niemcy - nie; AK - nie. Komuniści - poza kolejnym potwierdzeniem tego, że coś ma się dziać [piszę kolejnym - bo nastrój alarmowy - oddzielony wyraźne, od ucieczki cywilów z początkow dwudziestych dni sierpnia - już panował], Powstania by także nie przyśpieszył. Poza tym w Powstaniu walczyły także jednostki PAL-u bodajze, co zrzuca z nich podejrzenie... Według mnie "winnych" należy szukać wśród tych, którzy realnie nie podlegały nikomu - ani Stahelowi [nie wiem jak wyglądała sprawa Luftwaffe z podporządkowaniem, choć stawiałbym na to, że nie wyglądało to najlepiej], ani A.K. - czy istniały jakieś organizacje sprzeciwiające się wyraźnie Powstaniu, mające wiedzę że ma ono wybuchnąć? Dla mnie takie włączenie syren jest próbą zaalarmowania Niemców, że coś się ma dziać, a to także by wykluczało nawet luźne oddziały niemieckie, bo znacznie łatwiej by było po prostu podjechać do Komendanturyn Miasta i złożyć meldunek: Wiem, że wybuchnie, bo to i tamto, a wybuch nastąpi o 17... Mimo wszystko bym szukał "sprawców alarmu" w polskich kręgach podziemnych niezgadzających się na sam fakt zrywu. pozdr
  8. Polacy i ich odpowiedzialność za zagładę Żydów

    Witam; wracając do tematu: czytam obecnie wyimki z polskiej prasy podziemnej jaka była wydawana w kraju w czasie Powstania w Gettcie Warszawskim [lub jak się to wtedy pisałe ghet[t]cie]. Żydzi są tam traktowani bardzo różnie: 1. Lewicowa prasa, [GL, PPS] pise o nich jako o osobach, ktorym należy pomagać, jako o tych którzy pokazują nam Polakom jak należy walczyć, opisując przy okazji zachowania tzw. "gawiedzi". Istnieją opisy jak przyglądano się tłumieniu Powstania z odległości ok 200 kroków, jak otaczano gniazda karabinów maszynowych by móc zobaczyć co się dzieje, są opisy w stylu sensjacji : "panie bo żydy chwyciły za broń", a chwycily bo warszawskie... Żydzi pisani są z wielkiej litery, opisuje akcje mające na celu odwet za próbę zniszczenia getta - zamachy i in., nawołuje do walki zbrojnej 2. Prasa AK-owska, lub z nią związana - spokojniejsza - opisuje walki, starając się nie opisywać smaczkó w stylu "gawiedzi" warszawskiej, nakazuje im wszelaką pomoc, przytaczając artykul czemu należy stać z bronią u nogi, a nie w ręce i walczyć, pisze o słuszności tego, że podjęli walkę z bronią a nie idą samotnie na rzeź. W sumie chyba najmniej wycieczek politycznych, suche relacje 3. Prawicowa, nacjonalistyczna - w kilku zaledwie wypadkach pochwała dla walczących, ale - od razu stwierdzenie, że to komuniści, że oprócz Żydów walczą sympatycy komunistów, ci którym likwidacja getta zabierze możliwość życia na wysokim poziomie, uciekinierzy z WH, a poza tym "żydostwo" powinno wiedzieć, że mimo tego że jest same sobie winne tego co je spotkało, naród Polski udzieli im pomocy jako "przykładny katolik". Są także głosy, że w zasadzie Niemcy zrobili dobrze bo "zaraza" może się odrodzić nawet jeżeli na całym świecie pozostanie ich kilkadziesiąt tysięcy... Artykułow w książce jest chyba ze cztery setki, prezentujących całą masę postaw, co ciekawe część artykułow nacjonalistycznych była niemal oficjalnie przedrukowywana przez rząd emigracyjny wzbudzając conajmniej niesmak na Bliskim Wschodzie, a zarzuty Żyd = komunista są bardzo bardzo częste. Opis postępowania "gawiedzi" i opinii "społeczeństwa" budzi conajmniej przerażenie. pozdr
  9. Syreny w Warszawie 1 sierpnia

    Witaj; Relacja owego urzędnika o którym wspominam wyżej [z dn. 19 sierpnia 1944] nic nie wspomina o wyjących syrenach, jednakże z lektury samego tekstu [pisma] można się domyślić, że autor potraktował coś co się działo przed południem - o czym nie wspomina bardzo poważnie. Pisze o nastrojach alarmowych od ok. 30 lipca i o ciągłych wizytach w Izbie by komunikować co się działo, a także o tym, że dwóch urzędników zostało zwolnionych i mieli zalecenie by nie oddalać się z Izby, owi urzędnicy zaczęli się starać o pozwolenia wyjazdu [z tekstu wynika że obowiązywały tylko nowe, zielone], poza tym chcieli się zaopatrzyć i porobić duże zakupy. Dla mnie wynika z niego, ze coś się stało przed południem, co przez urzędników [lub część z nich] zostało potraktowane jak umówiony sygnał, który coś znaczył dla jak to było określane w tekście bandytow [czyt. Powstańców] i zaczęli się zwalniać i próbowali zrobić jakieś zapasy żywności na własną rękę, mimo że ów dr. Krug zalecał by jednak zostać w gmachu Izby, gdzie byliby bezpieczniejsi. pozdr
  10. Walki o Festung Breslau

    Witaj; Wolf: dzięki za wyjaśnienia - poz tym wydaje mi się, że byla jeszcze jedna istotna różnica - zupełnie inne warunki atmosferyczne. Zima roku '44 / '45 a zwłaszcza styczeń i luty byla wspominana powszechnie jako wyjątkowo mroźna, śnieżna - to także z jednej strony ulatwiało możliwość przemknięcia się obrońców między liniami npla, zwlaszcza że mieli ludzi doskonale znajćych te tereny, jak i utrudniało możliwość dokladnego okrążenia miasta. Poza tym w całej okolicy między Elblągiem a Gdańskiem [chyba ok 100 km] było wiele różnych oddziałów W.H. próbujących przebić się do Gdańska lub dalej na zachód - idąc na Gdańsk a potem albo statkiem albo wzdłuż wybrzeża Bałtyku. Dość dobrze ten okres, z punktu widzenia ludności uciekającej właśnie z tych terenów opisuje pozycja J. Thorwalda : "Wielka Ucieczka". pozdr
  11. Witam; Albinos: w gazetach i artykułach jakie są w nich prezentowane, musisz rozróżniać jedną rzecz: do kogo one są skierowane. Przyklad z półki ekonomicznej - dokładniej kredytow mieszkaniowych: Rząd czy NBP [nieważne] zgodnie z jakimiś tam zasadami wprowadził możliwość rozliczania rat kredytów mieszkaniowych w walucie kredytów a nie wpłacania na złote po kursie dnia obecnego czy wczorajszego. Inf. 1. Napisano j.w. z tytułem że będzie taniej bo się ominie spread'a [czy jak się to nazywa] i będzie można nawet zaoszczędzieć ze dwie stówki i w ogóle stał się raj na ziemi, a ci co wzięli kredyty powinni się cieszyć. Artykulik na kilka wierszy, któraś tam strona p.t. "Finanse", któryś tam dolny róg. Inf. 2. Napisano j.w. po czym całostronicowa analiza na jednej z pierwszych stron z uwzględnieniem kosztów konta walutowego, renegocjacji umowy kredytowej, kosztów przelewu walutowego w kraju na konto inne walutowe w kraju, kurs jaki jest w kantorze i cała masa innych rzeczy, łącznie z tym że część banków najzwyczajniej w świecie nie przewiduje możliwości samodzielnego zakładania kont indywidualnych i t.d. Po czym w podsumowaniu stwierdzono, że muszą być spełnione bardzo specyficzne warunki by można było w ogóle o tym myśleć. I w jednym i drugim wypadku wymagana jest podstawowa wiedza finansowo - kredytowa plus telefon "do przyjaciela". Po prostu obie informacje skierowane są do dwóch rożnych grup osób, mających zupełnie inne wymagania. Ta pierwsza to taka ktora nie odróżnia "Parasola" i "Miotły" a P.W. jest dla niej imprezą do czczenia lat temu dziesiąt wstecz, a te chłopaki robiące "tratatata" w różnych mudurach to ciekawostka z serii "ciele z dwoma głowami". Ta druga traktuje ów wiersz petitem jako - zajawkę, sam tytuł - czyli że będzie sama inscenizacja. Pierwsza grupa zwalnia z odpowiedzialności za słowo, za to jest o wiele tańsza - bo każdy może pisać o wszystkim. Druga już nie... Poza tym podejrzewam, że w przypadku dużych artykulów wymagane są konsultacje ze specjalistami a to kosztuje. A co do garstki zapaleńców - w opinii takiego "dziennikarza" [zbł -> z B-ożej ł-aski] powinni się cieszyć, że ktoś o nich w ogóle napisał. Poza tym wszystkim - im gazeta jakaś obejmuje większy teren /ma dalszy zasię / wyższy naklad - to naprawdę takie "detale" traktuje zwykle po macoszemu. Z różnistych powodów mam co dwa tyg. egzemplarz "Przełomu" w ręce [teren Krzeszowice, plus powiat Chrzanowski i częściowo : Jaworzno], a do czytania więcej jak w G.W. - i sprostowania też jakoś są widoczne... pozdr
  12. O Powstaniu w dyskusjach...

    Witaj; zgadza się - jest tylko jedna różnica - traktowanie jakiejś rocznicy jak martyrologii o której się nie dyskutuje ; a dnia zadumy / pamięci które wywołuje dyskusj to dwie osobne sprawy. Jakakolwiek dyskusja sprawia, że potrafimy lepiej zrozumieć co się stało, zmieniamy swe poglądy, zauważamy błędy w opracowaniach na dany temat, lepiej rozumiemy, lub rozumiemy błędy jakie wówczas popeniono - i całą masę innych spraw. Wszystkie one zmuszają nas do wysiłku - grzebania we własnej pamięci [czytałem, oglądałem kiedyś], grzebania w źródłach [razem z przypisami, czasmi bardzo ważnymi], zastanawiania się kto to mógł, pisać, gdzie, zwracania uwagi na detale wymieniane w pozycjach pozornie nie związanych z tematem [ja to nazywam "zboczenie zawodowe"], czy swobodne przemyślenia gdzieś przy okazji... To wszystko i więcej nas rozwija, czy to pod względem wiedzy, czy w kierunkach, ktore jako fascynaci nie zwacamy uwagi a które pozwalają dojść do czegoś. Pisanie o P.W. jako świętej martyrologii - zamyka to wszystko. Sprawia, że [nieobrażając wierzących] mamy stanąc przed tym wydarzeniem jak przed świętym, paść na kolana czcić i modlić się. Ma to być naszą wiarą - która przedstawiając prawdy objawione mówi - bo tak jest - albo wierzysz i jestem [n.p.] katolikiem, albo nie i dlatego zostałeś [n.p] lutrem... Dla mnie takim samym ważnym, może nie dniem, a wydarzeniem jest powstanie Nowej Huty, jest 18 styczeń '45 [dzień kiedy Niemcy wycofali się z miasta] - bo dzięki temu N.H. może być tym czym jest, bo dzięki temu duch F.J. nadal tu krąży, z tego samego powodu Koniew jest dla mnie bohaterem... i z tego samego powodu uważam, że dyskusja nad tym faktem szersza niż tylko notatka petitem jest pożądana, ba, konieczna i jestem gotów robić to z każdym... Tak samo jak Ty o P.W.... pozdr
  13. Witam; Wolf: gdzieś czytałem, nie pamiętam już gdzie, że generalicja [łącznie z marszałkami] niemiecka była wykształcona w duchu pruskim. Dotyczy to znakomitej jej części. Nawet Guderian, powołując się na bardzo poważne kłopoty zdrowotne [bo tak też i było] odszedł od Hitlera dopiero bodajże w lutym czy marcu '45 r. bo kolejnej już awanturze w Kwaterze Głównej. Duch pruski zaś twierdził, że z wladcą [królem / cesarzem / fuehrerem] jest się do końca, dopiero po jego śmierci lub upadku, przysięga traci swą moc. Co więcej, ów duch nakazywał służyć także każdemu władcy jaki by nie był na stolcu w Berlinie, co oznacza, że po zmianie poprzednika następcy także można zaoferować swe usługi i jemu przyrzekać na wierność i posłuszność do samej śmierci. Co do samej pomocy - partnerem byliśmy tak naprawdę na chwilę - wiadomo było że zawsze staniemy i będziemy walczyli za same hasła i obietnice... A z sojuszników? Najlepszym okazał się ten na któego pluliśmy najbardziej, i ktorego wyzywamy obecnie najmocniej - tow. Stalin. To dzięki niemu mamy Śląsk, Odrę z Nysą, Szczecin i kilka innych rzeczy [m.in. kraj jednolity narodowościowo]. Z racji zaś położenia, siły i relacji "w wielkiej polityce" w czasie wojny to on był w sumie nam najbliższy... choć i najbardziej kontrowersyjny pozdr
  14. Witam; Wolf: O.T. - i krótkie wyjaśnienie, osobiście uważam, że w '41 czy '42 r. wywiad radziecki działał bardzo dobrze, tylko wojsko nie miało konkretnej strategii jak ową wiedzę wywiadu wykorzystać...Ale to zupełnie osobna dyskusja. pozdr
  15. Kultura dyskusji w internecie

    Witam; Lu Tzy: ale właśnie ów poziom [lub raczej jego brak] i argumentowanie własnego widzimisię [raczej rzucanie wyzwiskami i odsądzanie od czci i wiary] jest spowodowane anonimowością. Zupełnie inaczej wyglądałaby sprawa gdyby taki , jak go określiłeś "knypek spod budki z piwem" musiał się przedstawić: Sławomir K, Budkowo... nie byłby takim gierojem. Przy okazji w czasie takiej rozmowy w normalnej dyskusji argumenty "głupi i ma wszy" zostałyby wyśmiane i to jemu byłoby nie miło a nie p. Świeniewicz czy innej Bardzo-Znanej-Osobie-Nie-Politykowi. Osobną sprawą jest to czy my, jako Polacy, nawet na spotkaniu w grupie umiemy normalnie dyskutować? Osobiście jestem zdania, że wiele nam do tego brakuje, a każda osoba z nieco większą wiedzą w temacie potrafi "zażyć" w taki sposób że nie umiemy jej odpowiedzieć najprostszym i najtrudniejszym pytaniem "dlaczego"? Nie umiemy zrozumieć że ktoś miał gorszy dzień - to nas maluczkich może boleć głowa, ale nie tych wielkich... Po czym po wyjściu z takiego spotkania pierwsze co taki "knypek" uczyni to kupi owe niesłąwne "Życie...." i będzie się delektował probleme z serii : "gwiazda pije piwo" ; "pokłociła się z mężem"; "chodzi pod rękę..." pozdr
  16. Walki o Festung Breslau

    Witam; wyjaśnienie : z racji tego, że O.T. stał się osobną dyskusją - został przeniesiony tam gdzie jego miejsce... Ad rem: to czt odbicie Wrocławia było wykonalne czy nie, nie wiem, ale skłaniam się ku wersji, że raczej niezbyt - z powodu braku wystarczającej liczby środków transportowych by owe kilkadziesiąt tysięcy obrońców móc przewieźć gdzieś dalej, poza tym brak tak naprawdę dostatecznych ilość wojsk pancernych zdolnych zabezpieczyć twarde i stałe ataki RKKA w razie próby przebicia się do miasta i odblokowania go na kilka dni też odgrywał swoją rolę. Wojna powietrzna, czy wojna w powietrzu nad Frontem Wschodnim przez cały okres jego trwania miała zupełnie odrębną specyfikę niż to co się działo na Zachodzie, gdzie lotnictwo stanowiło równoprawną pod względem zniszczeń broń [a nawet i chyba najważniejszą] wśród innych rodzajów wojsk. Na WTDW samoloty typu JU-87 z działkiem 37 mm latały do końca wojny siejąc postrach wśród czołgistów, a walki myśliwców trwały cały czas, to na Wschodzie istniały "kukuruźniki" różnych wersji, lecz brak było lotnictwa strategicznego w takiej ilości by jednym nalotem zniszczyć duże miasto. ] W kwestii ucieczek / prób dojścoia do swoich z Wrocławia - były takie próby, kończyły się różnie, najczęściej zaś wymordowaniem uciekinierów, lub dotarciem pojedynczych świadków tego co się stało z powrotem do miasta... Leuthen: takie małe pytanie - ile czasu musiałyby zając przygotowania do próby odbicia / przerwania okrążenia Festung Breslau? Jak je zorganizować by wywiad radziecki nic nie wiedział o przemieszczeniach wojsk w rejon koncentracji? pozdr
  17. Witam; tytułm wyjaśnienia, O.T. lubię... ale tylko wtedy kiedy jest pzystawką a nie daniem głównym w temacie, z tego powodu posty dotyczące Festung Breslau znalazły swoje miejsce w odpowiedniej pozycji "karty dań" Ad rem: Po zdobyciu Lubania i stabilizacji frontu radziecko niemieckiego z Lubaniem po niemieckiej stronie i odblokowaniu ważnej [tylko dla Niemiec] linii kolejowej, należałoby zapytać, czy podówczas WH w ogóle mial jakiekolwiek możliwości zaatakowania Rosjan w tej części frontu czy nie. Mówię o zaatakowaniu z taką siłą by przerwać front i odblokować odosobnione punkty oporu, lub stanowić na tyle poważne zagrożenie by zmusić Rosjan do zmiany planów nad Odrą. Moim zdaniem, skromnym zresztą z racji wiedzy o tym froncie - nie, choć z tego samego powodu mogę się mylić. Kontynuacja działań zaczepnych nie przyniosla by im nic dobrego - najzwyczajniej w świecie zwróciła uwagę na to co się dzieje i kilka dywizji radzieckich [pancernych i zmot.] pojechałoby walczyć z atakującymi. Tym bardziej, że fakt posiadania lub nie Lubania nie zmieniał dla RKKA nic w jej pozycji i dzialaniach. Co do wywiadu radzieckiego - działal bardzo dobrze przez cały okres wojny, co najwyżej część dowódców nie umiala walczyć [lub nie potrafiła podjąć właściwej decyzji]. pozdr
  18. Syreny w Warszawie 1 sierpnia

    Witaj; St. Płoska prezentuje w tym co kiedyś dostałem jako ksero [różne dokumenty i relacje dot. P.W.] m.in "Pismo Dra Kruga do Dra von Braunmuhla". Jest to relacja jednego z urzędników pracujących wówczas w Warszawie [Wydział Gospodarki]. Jest przypis a w nim m.in "Pismo to pochodzi z akt. Zentralkamme fur di Gesamtwirtschaft im Generalgouvernement" i znajdowało się w Krakowskiej Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, skąd otrzymałem [tzn. St. Płoski - F.] jego odpis. Być może wlaśnie po takich Komisjach Okręgowych znajdują się ciekawe pisma. Swego czasu KGBZH wydawała grube tmiszcza akt i dokumentów. Ja mam tylko kilka niestety... pozdr
  19. Witaj; Olek drugi: dzięki za dane, zastanawiam się tylko, czy są gdzieś wyodrębnieni żolnierze, ktorzy prosto z frontu wojennego, pod zarzutem zdrady ojczyzny [dokladniej dostania się do niewoli niemieckiej] zostali wysłani na Syberię. Z tych ogólnych opisów które mam, wnioskuję że była ich dość duża grupa, w tym także oficerów. Mam w swej biblioteczce wspomnienia partyzanta który wcześniej pracował w dużym zakladzie przemysłowym, pisze on, co ciekawe, że nakaz tworzenia oddziałów partyzanckich dla wielu byl odgórny, a konsekwencje nie wstąpienia bywały czasem bardzo groźne. Szeregi zeków zasilali także ci ktorzy nie wykonali wyśrubowanych norm wojennych, kiedy wystarczyło najmniejsze podejrzenie o "bumelkę". Niestety nie mam dokładnych danych w tej akurat kwestii. pozdr
  20. Witaj; historyjka może jest z innej "dziedziny" ale tak samo dowodzi lenistwa pani, bo nie chciało jej się sprawdzić co robimy [siedziała na stronie internetowej], a dwa nie widziała co mówić. To, że uważasz, że dany dziennikarz powinien sprawdzić choćby najbardziej podstawowe dane o wydarzeniu o ktorym pisze, t jest to li tylko teoria. W zasadzie 90% piszących ma na tyle szeroką wiedzę, że skrobnie kilka slów o dowolnym wydarzeniu, nie błaźniąc się dla ogółu, choć dla specjalistów, czy siedzących w temacie - już tak. Poza tym kilka wierszy petitem na trzeciej stronie dodatku "co w naszym mieście piszczy", tak naprawdę jest informacją o tym, że kilku ludzi ganiało się z karabinami i robiło "tratatata", coś tam ustawiając. To ty się denerwujesz jak mylą "Parasola" z "Miotlą", ja jak gadają głupoty ekonomiczno - polityczne, ale nas jest niewielu, dla calej reszty jest zrozumiałe to co napisalem. Nazwy tych co latali - to nieistotne szczegóły. Ów szczegół stałby się istotny jeżeli by został temu wszystkiemu poświęcony duży kilkustronicowy artykul w wydaniu piątkowym czy sobotnim, skierowanym do wąkiej grupy ludzi którzy naprawdę coś wiedzą i coś myślą. pozdr
  21. O Powstaniu w dyskusjach...

    Witaj; Albinos: ale zauważ - przeglądająć święta i rocznice - czcimy i wychwalamy kolejne przegrane bitwy, świętujemy bzdurne powstania czy zrywy niepodległościowe w wyniku któych cofaliśmy się pod względem możliwości rozwoju. To jest martyrologia - a u nas martyrologia, poświęcenie się dla kraju [dokładniej śmierć z pieśnią na ustach najlepiej atakując z pięściami karabiny] jest czymś tak niewymownie wielkim, że z jednej strony nzmusza nas do czczecnia danego wydarzenia, z drugiej zwalnia z jakiejkolwiek krytycznej dyskusji w opinii wielu ludzi, nawet historyków, lub osób zajmujących się podobną tematyką w mediach. pozdr
  22. Walki o Festung Breslau

    Witaj; Leuthen: czytałem kilka pozycji o obronie miasta [Wrocławia] i wszędzie przebijał się obraz mniej więcej następujący - samo miasto, jako takie nie było gruntownie przygotowane do walk, dopiero ofensywa radziecka sprawilą że tak naprawdę, żaczęto się poważnie przejmować obroną. Jesienne "wykopki" byly takie sobie w ocenie broniących. A sił na rozerwanie pierścienia nie mieli zbytnio. Poza tym wśród wielu opinii n.t. obrony samego miasta jest kilka takich, że dowódcy radzieccy atakujący miasto w wielu wypadkach w ogóle nie myśleli, bo po przerwaniu linii obronnych niednokrotnie nie atakowali w głąb miasta tylko "wzdłuż". Sprawiało to tyle, że tracili okazję by zniszczyć gniazda oporu niemieckiego. Fakt posiadania odpowiednich sil w terenie [mówię o wojskach pancernych] by próbować atakować i rozerwać pierścień okrążenia miasta, nie oznaczal tego, że Niemcy dysponowali odpowiednimi zasobami materiałow pędnych do silnikow. Jeżeli tak było to jakakolwiek wojna manewrowa kończylaby się zatrzymaniem czołgów "w polu" i powrotem na nogach do własnych linii obronnych [coś a ' la słynna scena z Battle of the Bulge...] pozdr
  23. Witam; ewusz: fakt, że dzieci były kształcone od samego początku dyktatury nazistowskiej do slużby na wierność i dla Hitlera - nie nowina. KAżda porządnie zorganizowana dyktatura tak ma [ZSRR, Włochy]. Przecież Komsomoł, Pionierzy kolejne obozy czy odznaki to jest dokłądnie to samo co ów Jungvolk i H.J. czy BDM, tylko pod innym kolorem sztandaru i innymi pieśniami [bo chwalą innego władcę]... Niemcy tym się różnili od innych dykatur, że bardzo szybko owe kilkunastoletnie dzieci zostały włączone [od '44 r.] w tryby maszyny wojennej jako pomocnicy, łącznicy, obserwatorzy, obsługa działek Bofoirsa [plot.]. Oglądając Upadek można zobaczyć co się dzieje z obsługą tego działa, są zdjęcia pokazujące chyba ostatni "publiczny" występ Hitlera kiedy odnacza on kilkunastoletnich dzieciaków broniących jakiejś części Berlina za zniszczenie iluś radzieckich tanjkó. Stojący bok nich dowódca wydaje się olbrzymem jego żołnierze sięgają mu ledwo do ramion. Już wfcześniej siedemnastoletni chłopcy czy osiemnastoletni byli wykorzystywany na wielu frontach jako ci wierzący w niezłomne zwycięstwo, próbujący nadrabiać braki w wyszkoleniu ideologią i zapałem, co kończyło się dla nich co najmniej tragicznie. Do tego należy dodać dzieci "czyste rasowo" [Lebensraum ?], które miały być produkowane jak zwierzęta - o danych cechach, rodzice sprawdzani do któregoś pokoleia wstecz, zero przyjemności, wybrany członek partii podchodzi do wybranej kobiety, robi co ma zrobić - odchodzi. Kobieta w ciąży idzie do spec ośrodka i t.d. Reszta zaś dzieciaków - najzwyczajniej w świecie cierpiała od tego co się działo z pwoodu wojny - bomby fosorowe, naloty i wszystko to co czlowiek mógl wymyślić. Ile osób zginęlo - tego się chyba nigdy nie dowiemy. pozdr
  24. Witam; adam1234: króciótkie pytanie dotyczące tzw. "misji cywilizacyjnej"- to po co się pchali lat temu dwa czy trzy Amerykanie i sp. [tylko bez Al-Kaidy proszę], to jedno; drugie - dlaczego wciąż operuje się słowami siły dobra - siły zła? Kolejna sprawa - czy coś im z tego pchania się do Afganistania różnych potęg światowuych kiedykolwiek coś wyszło - bo ja jak dobrze pamiętam - niekoniecznie. pozdr
  25. ZSRR - potęga światowa?

    Witam; jak mawiał mój znajomy nie ma tak prosto na świecie, czyli hyc na krowe... ZSRR, i poprzednicy tego kraju - tu: Rosja [dokladniej Cesarstwo Rosyjskie] zawsze byli uważani za potęgę, choćby z racji ilości zasobów i ogromu terytorium które kraj zajmowal. Klęska z Japonią w wojnie 1905 r. uświadomiłą tylko o konieczności reform. Pokonanie starego porządku przez Lenina i spółkę, wcale nie sprawiło że siła tego kraju była mniejsza, ona była conajmniej taka sama [z racji przyśpieszonej industrializacji, elektryfikacji i innych "-acji"]. Problem był tylko [aż?] taki, że główni gracze europejscy nie uznawali tego kraju w swych kalkulacjach politycznych, a co najwyżej - i to nie do końca - gospodarczych. To zasadnicza różnica być a być uznawanym. Działania Stalina, dokłądniej pchnięcie HJitlera do ataku na Europę [najpierw Polska, [wcześniejsze to tzw. bezkrwawe], potem Benelux i Francja z Wielką Brytanią - mówię o dzialaniach realnych] - sprawiły to to ZSRR stał się pożądany i to nie on prosił a jego prosili. Oznacza to tyle, że choć teoretycznie nie był nazywany imperium, lecz faktycznie za niego uznany. pozdr
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.