Skocz do zawartości

FSO

Użytkownicy
  • Zawartość

    9,065
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez FSO

  1. Witam; zaczynając troszkę nasmieszno - straszno, odkurzając stary temat pancernego, należaloby stwierdzić "Historia, historio..." nie dotyczy Krakowa. Samego miasta nie da się obejść w jeden dzień, roku braknie... Ale najpierw zanim wysiądziemy gdzieś w jakimś miejscu: 1. Należałoby kupić mapę Krakowa i rzucić okiem na nią. Przekonamy się wówczas, że więkscość miasta "po północnej stronie Wisły" jest zbudowana tak by drogi były drogami wzdłuż ewentualnych linii obrony, inne - rozchodzą się promieniście od Rynku. Są tak zwane trzy obwodnice miasta: 1. mała: czyli : Basztowa - Straszewskiego - Podwale - Obrońców Westerplatte - jest to ciąg ulic okalających dawne mury obronne, dziś na ich miejscu są Planty, zielony teren w samym, ścisłym centrum miasta. 2 - tzw[ czasem] średnia - czyli Aleje: Trzech Wieszczów i Dietla Te pierwsze zbudowane na "szlaku dawnej linii kolejowej zwanej "obwodową", te drugie - to dawna Wisla, początkowo nawet jehj głowna odnoga zasypana w XIX w. Jako ciekawostkę, można podać, że pod tzw. Halą Targową mamy w krakowie most rzeczny, który jest wiaduktem kolejowym... Ostatnia na razie jest część obwodnicy [tzw. autostradowej]. 2. Biorąc tą samą mapę do ręki okaże się że N. Huta byłą oddzielnym miaste, mającym swoje założenia, swoje style architektoniczne, swoje rozwiązania - co widać bardzo dobrze głównie w jej najstarszej części. Podobnie jak N.Huta, tylko znacznie wcześniejszym ośrodkiem miejskim było Podgórze [patrz Rynek Podgórski], przyłączone do Krakowa za czasów prezydentury Leo [1914?] n.b. most na któym nastąpiło symboliczne połączenie był w połowie finansowany przez oba ośrodki miejskie... Zaś w samym mieście jest bodajże 5 rynków : Plac Centralny, Rynek Podgórski, Rynek Dębnicki, Stary Kleparz, pl. Wolnica [Kazimierz], Mały Rynek i Rynek [właściwy], każdy z nich jest symbolem ośrodków miejskich które były wchłonięte przez miasto w różnych okresach dziejów Mając trochę wiedzy mapowej - pada hasło co trzeba zobaczyć i konsternacja - co wymieniać? W zasadzie wszystko - od kamienic wokół Rynku - z których każda ma swoją historię, od Bramy Floriańskiej i Barbakanu, od Wawelu i bulwarów Wiślanych, od Plant po PArki miejskie, nie opuszczając największej ląki świata w centrum miasta - czyli Błoń, po "szkieletor", po stare domki położone gdzieś z boku gwaru, po forty Twierdzy Kraków i Muzeum Lotnictwa, po osiedla nowohuckie... po spacery po nekropoliach miasta, z któych najstarszą i najbardziej znaną jest Cm. Rakowicki a są i inne [n.p. Cm. Podgórski...] To tylko kilka wzmianek o tym co trzeba, co można i co warto... Kraków jako jedno z naprawdę niewielu miejsc w Polsce przeżył bez zniszczeń wszystkie zawirowania dziejowe, a dzisiejsza al. Armii Krajowej, zwana był Al. Koniewa, gdyż dzięki niemu, jego decyzjom i manewrom zawdzięczamy to że jest jak jest. Z tego powodu, każda osoba zwiedzająca miasta powinna symbolicznie iść i złożyć kwiat, zaplicz znicz na jego grobie... Dodając do powyższego - oczywiście Kazimierz, oczywiście Półwisie Zwierzynieckie, oczywiście Kopce, oczywiście boczne uliczki Podgórza... zaś spacer nocą, lub samym rankiem, kiedy miasto próbuje spać, kiedy wychodzą duchy przeszłości, kiedy można poczuć wszystko to co się działo i dzieje, kiedy unosi się to coś jest niezapomniany... Jest czymś co trzeba przeżyć, podobnie jak słuchanie hejnału o drugiej w nocy, jak ktoś się wsłucha to być może usłyszy głośne kroki strażnika miejskiego z hal;abardą krzyczącego "Wszystko w porządku" Zupełnie inny duch będzie panował kiedy spróbuje pochodzić po Starej Hucie, pomiędzy domami i budynkami tonącymi w zieleni, patrząc na ławeczki gdzie starsi panowie którzy ją budowali grają w szachy, kiedy będzie czytał kolejne napisy i tabliczki : budynek oddano do użytku w 195x roku... Został zbudowany przed terminem w czynie x tej drużyny Służby Pracy, jak wyjdzie pod bramę główną to równie niewiele będzie brakować, by przy tzw. "watykanach" zobaczyć napiś Huta im. Lenina i czerwone flagi pochodów idące w dół do miasta będącego symbolem socjalizmu i pierwszych lat PRL... Jeśli dodamy do tego, że w znakomitej większości [bez N.H.] Kraków administracynie zreformował Hans Frank w bodajże '41 r., tycząc ulicę Królewską, to okaże się że duchów przeszłości jest naprawdę wiele, i rzadko gdzie żyją tak zgodnie obok siebie. pozdr
  2. Generałowie Stalina

    Witam; w kwestii popularności i istnienia w popkulturze, świadomości spolecznej - na pewno conajmniej trzech: Wlasow, Żukow, Rokossowski. Kwestie zdolności dowódczej - można wyrzucić Żukowa - gdyż jest to rzeźnik, a dolożyć Wasilewskiego, Bagramiana lub kilku innych, którzy "myśleli" i mają jakiś dorobek teoretyczny. Nie można pomijać Szaposznikowa... Są także osoby związane z poszczególnymi miastami, które zawdzięczają nawet "mniej ważnym" dowódcom radzieckim swe istnienie - do tej grupy [choć mniej ważnym nie jest] nalezy Iwan Koniew... pozdr
  3. Witam; segovia: bardzo proszę o posty nieco dluższe niż jednozdaniowe, w tym konkretnym temacie także z uzasadnieniem czemu tak a nie inaczej. W kwestii wyjaśnień: 1. SS - to początkowo z zalożenia oddzialy nie wojskowe a te mające sprawić, że świat będzie wolny od wrogów. Dopiero z rozwojem dzialań wojennych, część jednostek [także znanych jako Waffen SS], walczyly na froncie, a część z nich starala się nawet o to by nie wiązać ich z osobami mordującymi niewinnych ludzi w komorach gazowych. Bylo to niejako "rozszerzenie" dzialalności, początkowo bardzo niechętnie traktowane przez WH 2. OrPo - dokladniej [o ile mój niemiecki jest dobry] to Ordnungpolizei, Kripo - Kriminalpolizei. Ci pierwsi to policja porządkowa, drudzy kryminalna. Nie wiem czy slusznie, ale tych pierwszych można porównać do oddzialów prewencji, tych drugich - do zwyklej policji kryminalnej. Oni nie walczyli, lecz najczęściej dbali o porządek i to zwykle na terenach Rzeszy... 3. SA - początkowo zwykle bojówki, potem spacyfikowane [jeszcze w latach 30 tych], a w okresie o którym mówimy nie odgrywaly wielkiej roli, co nie zmienia faktu, że osoby doń należące mogly walczyć w jednostkach frontowych, lecz ich postawa nie należala w żadnym wypadku od tego że należeli kiedyś tam do SA. Patrząc na ZSRR nikt nie mówi, że wojska NKWD byly dzielne, choć owszem, zdarzalo im się walczyć na regularnym froncie to, ich początkowe zalożenia byly zupelnie inne, podobnie jak zwyklych milicjantów moskiewskich pilnujących porządku czy prowadzących śledztwa w sprawie kradzieży. pozdr
  4. "Krótki kurs WKPb"

    Witaj; Tomasz N: w to, że Krótki kurs... będzie realizowany lub będzie obowiązywal jako ciekawa lektura dotycząca tego jak ideologia wplywa na historię, na jakimś kierunku odpowiednich studiów i tylko i wylącznie tam - w to nie wątpię. Tak samo jak nie wątpię - że w normalnym świecie, nikt nie będzie budowal państwa wedle jego zaleceń. Owszem zawsze będą kraje, typu "firma krzak", lecz nie będzie to mialo większego wplywu na losy świata, nazwijmy to cywilizowanego. Możliwa jest transformacja spoleczeństwa doby "bardzo wczesnego kapitalizmu" w spoleczeństwo "komunistyczne" [stalinowskie, leninowskie etc], lecz po ponownym przejściu na "jasną stronę" mocy - kolejna zmiana tak gwaltowna nie jest możliwa. Owszem będą naciski by polityka byla bardziej na lewo, lub nie, lecz nie w kierunku żądamy komunizmu [co nie zmienia faktu że KPP istnieje...]. Tak samo jak Krótki kurs będzie dokumentem historycznym [nawet już jest], tak samo wielu dzisiejszych propagandzistów korzysta ze ścieżek którymi chodzili jego autorzy, tylko czerpią w chwili obecnej z nieco innych źródelek. pozdr
  5. Witam; ponownie zgadzam się Brunem, poza tym Stalin byl naprawdę bardzo inteligentną osobą - co oznaczalo, że znal politykę II R.P. dotyczącą mniejszości narodowych, zwlaszcza Ukraińców i Bialorusinów, takze w kwestii tego kto i jakie świątynie zagarnial. Traktowal to jako oczywisty znak, że Polacy czy szerzej osoby mocno związane z Polską nie byly dominujące. Wykorzystal to w najbardziej oczywisty sposób - czyli Polaków przekonywal do siebie, poprzez możliwość chodzenia do kościolów, nauki po polsku [nie wnikam, że w innym dominującym "wyznaniu" - komunistyznym, na pozostalych terenach - jesteście mniejszością i Ci co zostaną być może zostaną przesiedleni, na teren nowej narodowej republiki, na teren który zamierzal odebrać w wojnie Niemcom. Poza tym wszystkim - być może troszkę pójdę pod prąd ale - w czasach międzywojnia, obywatele polscy narodowości ukraińskiej, bialoruskiej czy "tutejsi" nie byli zbytnio szanowani przez wladze centralne [patrz: Bunt rojstów], zaś po zajęciu tych terenów mówimy o nich Polacy - tak oni byli obywatelami polskimi, lecz nie byli Polakami [w sensie narodowym]. wystarczy rzucić okiem na to jakie narodowości zamieszkiwaly dane tereny - sprawa od razu się wyjaśni. Same zaś kwestie religijno - nardowościowe w '39 r. byly znieksztalcone przez uciekinierów i tą niewielką wędrówkę ludów, która nastąpila w wyniku kampanii wrześniowej. Jedni uciekali na Wschód inni na Zachód, wszyscy oczekiwali co będzie. Jedni przyznawali się że są takiej a nie innej nacji, inni się ukrywali. Wystarczy spojrzeć na to jak Urbach stal się Urbanem... pozdr
  6. Gdzie, co, za ile?

    witam; do kolekcji: Kodeks Karny i Prawo o wykroczeniach z komentarzem opracowali: J. Nisenson i M. Siewierski [Prokuratorzy Sądu Najwyższego], do dnia 1 maja 1938 wraz z przepisami wprowadzającymi i utrzymanymi w mocy przepisami uchylonych kodeksów karnych. Warszawa 1938 [? - ta część strony naderwana....] pozdr
  7. Messerschmitt Me 262

    Witam; Arek II: uwaga: posty nic nie wnoszące będą usuwane. Uwaga II: najpierw sprawdź potem mów! Ad rem: zmiana systemu z dwupłatwoca na jednopłątowiec była płynna, ba co więcej, nawet jak adpeci sztuki latania latali na froncie na maszynach w F.W. , czy kolejne odmiany Me, to cał czas szkoli się na dwupłatach, a czasem i na nich latali. Problem z odrzutowcami [nie wnikam jakimi - niechby i Schwalbe] był taki, że była to zupełnie inna technika, nie sprawdzona do końca, zaś jej ograniczenia dopiero poznawano, podobnie jak i różnice w pilotażu. Niemieckie odrzutowce były pionierami w swej dziedzinie, pionierami które będąc niemal konstrukcjami doświadczalnmi wytyczając nowe kierunki rozwoju lotnictwa brały udział w walce. To właśnie powodowalo kłopoty. W normalnych warunkach taką rolę pełnią piloci oblatywacze - elita elit w elicie, mający znacznie większe umiejętności, kiedy nikt im nie każe walczyć tylko sprawdzać ograniczenia techniczne maszyny, zaś w wypadku niemieckich odrzutowców to zwykli piloci, nieraz bardzo modzi i "dość zieloni" pełnili rolę oblatywaczy... pozdr
  8. Witam; secesjonista: zgadza się jest opisany jeden przypadek wywiezienia biednej rodziny, znakomita zaś część opisów dotyczy mimo wszystko warstw znacznie bogatszych i stojących znacznie wyżej w drabinie społecznej niż owa wielodzietna rodzina. arnold: Stalin naprawdę umiał myśleć i to logicznie. Kresy swoją specyfiką jeszcze mu pomagały w tym wszystkim. Dla Stalina ważne były w miarę jednolite narodowościowo republiki, narody mogące sprawić mu niejakie problemy - po prostu wywoził w całości - patrz bodajże Tatarzy krymscy. Plityka rosyjska [radziecka] była naprawdę racjonalna - wiadomo było gdzie jest mocne osadnictwo polskie na Kresach [Lwów czy Wileńszczyzna], Stalin miał też dane statystyczne mówiące, gdzie ludzie deklarują się jako "tutejsi" [byli zwykle określani jako Białorusini, inni]. W pierwszym wypadku - aby pozyskać Polaków - trzeba było im zapewnić rozwój i kultury i oświaty i szkolnictwa. W drugim - osoby "tutejsze" traktowal jak Białorusinów - przez co zyskiwał pokazująć, że te tereny nie są polskie, a ci ludzie nie są Polakami lecz Białorusinami... Język w tym wypadku pełnil rolę jednego z wielu argumentow "za" takim podejściem. W razie roszszerzenia ewolucji socjalistycznej zyskiwał argument, że tereny na wschód od "umownie" mniej więcej Linii Curzona, są Białoruskie, zaś rozmieszczenie Polaków, wskazuję, że Wilno - być może jako okręg autonomiczny na terenie Litwy, i może Lwów, ale reszta? Za co? Przecież tam odpowiednio: Białorusini, Ukraińcy i inni, nawet w tym języku mówią i myślą... Z boku: Niemcy do '41 r. byłi przyjaciółmi ZSRR - a przyjaciele mają szkoły, wizytu i popracie. Z boku kolejne - to w czasach stalinowskich powstała Nowa Huta a młodzi inżynierowie budowali to miasto i pewnie kilka innych pozdr
  9. Witam secesjonisto: dla mnie są jasne dwie kwestie: 1. Jeżeli Kiszczak by w pełni panowal nad resortem to zabójstwo Popiełuszki dokonane byłoby w taki sposób, że nikt nie mógłby niczego zarzucic, doszukiwać się, wskazywać Piotrowskiego i sp. W odpowiednim momencie wystarczyłby pijany kierowca jadący "po wielu głębszych", który potrąciłby śmiertelnie idącą osobę, a następnie w czasie ucieczki przed organami włądzy - rozbil samochód przy prędkości ok 100 km, na drzewie, na łuku na któym nie wyrobił się... Wtedy cel jest osiągnięty - ksiądz - opozycjonista [i to znany nie żyje], winny - jest - zdrapywany szpechlką z drzewa, a za siedzeniem pusya flaszka po piwie i póllitrze... ze trzech świadków, że gazował cały dzień. Ba, przy okazji okazując pełne współczucie można by jeszcze upiec jakieś pieczenie 2. Jeżeli by panował nad resortem, to niezależne [bo takim wistocie był] pomysły o tym by pobić, czy zabić nie mogły mieć miejsca. Słowo szefa świętym jest. Przy okazji: co to za służby które nie potrafią sklecić kilku zdań , w taki sposób by pierwszy lepszy dziennikarz nie mógł tego podważyć? Co to za służby prasowe ministerstwa, do których nie ma zaufania rzecznik rządu? pozdr
  10. "Krótki kurs WKPb"

    Witam; Tomasz N: dla mnie te cytaty [lub fragmenty jakichś szerszych wypowiedzi] pokazują, jak bardzo część osób bya zakamana, jak bardzo gotowi byli iść za każdą Biblią [nie wnikam w jej kolor] której wyznawcy zdominowali ośrodek wladzy. To akurat nic nowego, a że natura próżni nie znosi - co oznacza, że Boga zastąpiono Stalinem, Syna Jego - Bierutem itd... Czytając oficjalną wersję historii [w sensie zatwierdzoną przez jej dostojników, zwykle najwyższych z imprimatur glównego cenzora] jakieść religii, partii, kraju, organizacji - można się dowiedzieć, że największe mordy czy przymusowe wywózki, stają się jak się to ladnie nazywa "wypaczeniami czasów minionych". Krótki kurs dokladnie tak trzeba traktować, i dokladnie tak samo jak każdy inny "krótki kurs" stanowi dokument historyczny, dokument epoki. pozdr
  11. Czy kiedykolwiek Lwów do Nas wróci?

    Witam; Piter1000: między nami rodakami... to, że uważasz, że i Ukraina i Bialoruś jest terenem rywalizacji, na którym Rosja stara się ugrać wszystko co się da, to pewnie masz rację, choć nie oznacza to tego, że nagle polowa Ukraińców i jakieś trzech na czterech Bialorusinów powie tak my chcemy pod but Moskwy żaś reszta "sierot" podpisze podobną petycję w kwestii "my do Polski" jesteś w blędzie. Ukraińcy - jakkolwiek by na nich patrzeć [tzn. nie wnikam które z terenów Ukrainy są rzeczywistymi ziemiami które do nich ciążyly "od zawsze", a które dostali w ramach rządź i dziel od tow. Stalina], są narodem mającym naprawdę duże poczucie niezależności politycznej, narodowej i każdej stanowiącej o tym że są realnym krajem. Bialoruś z racji tego o czym pisalem w swoim poście powyżej, ma nieco slabsze poczucie wlasnej tożamości narodowej - ale jest nadal niezależnym narodem. Oba te kraje ksztaltują swoją politykę, zgodnie z tym co uważają za stosowne i sluszne. Zaś fakt, że niektórzy chcieliby z szabelką na Lwów... jest niezlym skansenem politycznym, jest czymś co można pokazywać, lecz nie ma żadnych szans na spelnienie w rzeczywistości. pozdr
  12. Analog czy cyfra...

    Witam; Narya: ja nie zamierzam wycofywać się z aparatów analogowych, cokolwiek by mówić o ich wadach, ciężarze, przeżytku czy czymkolwiek innym. Dla mnie sprawiają one, że zdjęcie zrobione przez fotografa [kimkolwiek on jest], jest przemyślana, ma w sobie pewien urok, niewiedzy co wyjdzie. Jest to te 5% które sprawia, że fotografia może być genialna, lub tragiczna, kolejne procenty - to wywolanie - na papierze cz/b czy kolorowym - które pozwala wyciągnąć to na czym nam zależy, a same kolory nie zależą od jasności monitora czy to aparatu czy czegokolwiek innego cyfrowego... pozdr
  13. Barwniki w historii

    witam; wyjaśnienie: tynki drapane, są tynkami mineralnymi, w których część lub całość wypełniacza o grubości ziarna 0 - 2 mm zastąpiono grubszym ziarnem : 2 - 5 mm lub nawet 5 - 8 mm. Nazywa się to odpowiednio cyklina średnio- lub gruboziarnista. Barwi się ją dokładnie tak samo jak inne tynki, z tym, że należy zwrócić uwagę, czy i jak bardzo zostanie zmieniony jej odcień z racji nieco innej technologii produkcji. Zwykle dla uzyskania podobnej siły barwy stosuje się mniejszą ilość pigmentu, lecz z racji zawartości grubszego kamyczka, tynk nie ma jednolitego koloru [n.p. żółtego] lecz ze "wstawkami" [zwykle białymi, gdyż zwykle taki wypełniacz się stosuje] pozdr
  14. "Krótki kurs WKPb"

    Witam; Bruno ma rację - przecież tak jak Biblia jest podstawą dla katolika, tak Krotku kurs - dla komunisty. Powinien go obowiązkowo przeczytać by dowiedzieć się jaki świat jest zły, a że raj na ziemi to cudowny ZSRR, że osobą - dokładniej Bogiem któy zstąpił na ziemię, pokonując siły ciemności i niedowiarków jest Stalin, zapowiadany przez Lenina [wielki kontynuator jego dziela, któy zapoczątkował zmiany mające nadać zupełnie nowy kierunek....] Wzór ten sam, tylko jakby bohaterowie noszą nieco inne imiona... pozdr PS. Przy okazji, jeżeli istnieje religia Maradony [albo jakoś tak], to patrząc na to co działo się w chwili śmierci Stalina, można przyjąć, że to nawet nie był kult jednostki, więcej było to ubóstwianie, było t traktowanie Stalina jako namiestnika Boga...
  15. Witaj; każdy resort, ma swoje ukłądy i układziki i nagle przychodzi ktoś "z zewnątrz". Albo zostanie zaakceptowany albo nie. Kiszczak długo był "nie akceptrowany", patrz opinia Ochóckiego. Przecież w teorii powinien panować nad tym wszystkim, zaś sprawa Popiełuszki - wskazuje, że szło mu średnio. Po zabójstwie zachowywał się jak prawdziwy szef: zobaczył, że coś nie jest tak - drążyl i wydrążył. Skazal sprawców, choć nie zleceniodawców - między nami mówiąc, aby tak się stało musiałby wydać ich Piotrwoski i / lub inni, co oznacza, że musiał mieć naprawdę b. duże i bardzo konkretne gwarancje. Urban pisze wiele razy o tym, że materiały jakie dostawał z resortu misjaly się z tym ,co mógł ustalić średnio zorientowany człowiek, na podstawie tego co w gazetach piszą. Nawet by powiedzieć prawdę nie do kończa, trzeba to umieć zrobić. Zaś w materiałach z MSW - tego nie potrafiono. Zaś zakładam że materiałów na odnośne konferecje cotygodniowe Kiszczak osobiście nie przygotowywał... pozdr
  16. Witam; troszkę wyjaśnień. To jest jeden z opisów, pytanie ile było takiej biedoty. Z wyjaśnień kogo aresztowali: za mówienie o wojnie z Hitlerem - a i owszem, bo wówczas ten Pan był najwierniejszym przyjacielem tow. Stalina, i tow. Stalin za wszelką cenę musiał zachować pozory tego jak wielkim jest jego przyjacielem. Nowe narody z zachodnich Białorusi i Ukrainy nie opanowały jeszcze na wyrywki tego, jak zmieniać poglądy w myśl hasła: "Prawda" ma zawsze rację, wyznaczając obowiązującą linię prawdy... W kwestii języka - wyjaśniałem z grubsza już w poprzednim poście - dlaczego Rosjanom było łatwo uznać, że język "prosty" jest językiem białoruskim, i to czystym językiem białoruskim, nie zaś pewnego rodzaju wspólną mową którą się posługiwano na terenach ówczesnych Kresów. Sprawa jak kwalifikować ów język i ludność któa zwała siebie tutejszą - wychodziła już za Cesarstwa [patrz ówczesne spisy ludności] Mam małe pytanie: kim była ta wielodzietna rodzina którą aresztowano - być może zgodnie z donosem uważała, że Niemców należy jak najszybciej pokonać? Być może przeklinała przyjaźń radziecko - niemiecką? I kilka innych rzeczy? pozdr
  17. Witam; zgodnie z życzeniem: "... Zorganizowałem spotkanie, które nie było - przynajmniej oficjalnie kontestowane przez kierownictwo. Postawiłem wniosek aby nasza delegacja udała się do biura poselskiego J.M. Rokity i zaproponowała mu spotkanie z kadrą oficerską. Takie spotkanie się odbyło. Miały na nim miejsce dwie ciekakwe wypowiedzi: jedna ze strony Posła; powiedział mianowicie że po zbadaniu przypadków niewyjaśnionych zgonów działaczy "S" z zadowoleniem przyznaje, iż w Krakowie poza przypadkiem S. Pyjasa, właściwie nie można się przyczepić z zarzutem o łamanie przez nas prawa, ergo, że właścwie powinniśby być zupełnie spokojni, co do swoich prespektyw zawodowych, chociaż musimy się liczyć z koniecznością zasilenia szeregów organizowanej policji..." "... Przyszedł lipiec '90 i weryfikacja. To była parodia, siedzieliśmy w pokojach czekając na spotkanie z mityczną Komisją weryfikacyjną, spotkanie dop którego nie dochodziło. Niektózy zbierali dokumenty potwierdzające, że tak w ogóle to byli słabymi pracownikami, a właściwie pracowali z obrzydzeniem, inni maszerowali do Kurii czy parafii, aby uzyskać pieczątkę, że są zakamuflowanymi katolikami, zawsze sprzyjającymi Kościołowi i Solidarności, a niektózy co trzeba przyznać szukali dojścia do komisji i szansę na sprzedanie się nowej władzy. Pewnego dnia na moim biurku zadzwonił teelfon, mężczyzna po drugiej stronie słuchawki enigmatycznie się przedstawił, że dzwoni z Komisji; powiedział mniej więcej tyle: "my nic do ciebie nie mamy, ale rozumiesz... sprzedasz dwóch - zostajesz". Powiedziałem tyle co jak sądzę każdy uczciwy i średnio inteligentny człowiek winien odpowiedzieć, tzn. w krótkich żołnierskich słowach wysłałem go na drzewo..." "... W pierwszej turze weryfikacji w moim wydziale zrobiono rzeź, negatywnie zweryfikowano nawet sekretarki i maszynistki. Pewnego wieczoru padła komenda, aby zdać broń - było jasne, że idziemy hurtem do cywila..." "... Kolejne godziny spędziłem przy maszynie do pisanie dyktując sekretarce odwołania od decyzji Komisji negatywnie weryfikujących większość naszych pracowników. Każdemu opisywałem zakres wykonywanych obowiązków, wskazywałem na pożytki jakie jego praca niosła dka Kraju, opisywałem jakim marginesem w ogóle obowiązków było operacyjne zajmowanie się Solidarnością. W końcu napisałem odwołanie również dla siebie..." "... Tylko jedna osoba z tamtej tj. nowej ekipy zachowała się jak "normalny biały człowiek", nowy Szef - [...], wręczył mi stosowny kwit i wyraził ubolewanie, że tak skończyła się moja służba, przyznając że kluczowym argumentem za moim zwolnieniem było to, że "nie wypada by zastępca naczelnika ważnego wydziału został pozytywnie zweryfikowany..." Autor wspomina jeszcze, że ma negatywną werfikację i pozytywną opinię służbową.... "... Chociaż troszkę głupio mi było, kiedy kilak miesięcy później spotkałem jednego z tych chłopaków, wracającego z rozmów z MPO, w którym jedynuym zajęciem jakie mu zaproponowano była praca w zespole obsługującym śmieciarkę - jemu oficerowi; zapytał tylko "naczelniku warto było?..." Tyle w kwestii pracy Komisji Werfikacyjnej z tej drugiej strony kija... Ciekawy: dla mnie sprawa jest prosta - Kiszczak będąc w MSW nie był swoim, istniały kliki i koterie. Zmontowanie zamachu na Popiełuszkę i lki pomniejszych opozycjonistó, plus polityka jaką stosowali niektózy pracownicy, miała n.p. za zadanie wysadzenie z siodła ekipy reformatorskiej / liberalnej. Przecież gdyby nie skazano wykonawców mordu na Popiełuszce, zrobionego n.b po partacku to musiałby "polecieć" Kiszczak i kilku innych, być może nawet sam Jaruzelski straciłby popracie w partii, co dawało możliwość przejścia betonu do kontrofensywy, choćby na zasadzie: wy sobie nawet nie potrafoicie poradzić z opozycją, wy nie panujecie co się w kraju dzieje. W kwestii tego jak wyglądaly stosunki w MSW - zalecam "Jajakobyly" Urbana, m.in. także z okresu sprawy Popiełuszki... W pewnym momencie przestał ufać oficjalnym periodykom dla prasy wydawanym przez odpowiednie służby ministerstwa. pozdr
  18. Witam; zacznę od wstępu - któy jest konieczny. Bardzo często w czasie jazdy samochodem [którą to czynność lubię i traktuję jako przyjemność], układają mi się w głowie różne ciekawe fakty... Samą wieść o katastrofie usłyszałem, w czasie słuchania radia TOK.fm, akurat była rozmowa [początek] z politykami p.t. "Co będzie w Katyniu". Potem - tylko informacje i troszkę smutku, bardziej na zasadzie: wiem co znaczy śmierć najbliższych, wiem co to znaczy jak się czuje, że ktoś odchodzi. Z autopsji [niestety]. W każdym razie po przejechaniu ok 30 kilku kilometrów, do domu, naszła mnie jedna refleksja - że tak na dobrą sprawę ta katastrofa pokazała, że tak naprawdę większość naszych elit politycznych: 1. Potraktowala Katyń jako świetną okazję do wycieczki na koszt podatnikow [Kancelaria płaci], choć tak naprawdę nie mieli po co tam jechać, a jeśli chcieli osobiście - stać ich na to było.... 2. Ze służby mające myśleć o bezpieczeństwie nie nadają się to do tej roli w żadnym wypadku, ba nawet na własnych błędach uczą się raczej kiepsko [-> patrz Casa] W momencie kiedy okazało się, że sama katastrofa nie spowodowała załamania się państwa, to pomijając osobiste tragedie rodzin, całą pompę i to wszystko traktowałem bardziej jako ciekawostkę. Zachowania ludzi - jak oceniać. I żal i smutek i rzeczywiste łzy [znam takie osoby], i jako wydarzenie [także znam] i opinie bo wypada, bo w końcu zginęlą osoba reprezentująca nasz kraj. Osobiście nie znałem nikogo z osób na pokładzie, czasem słysząc takie czy inne wypowiedzi w audycjach politycznych czy społecznych. Znacznie większą ciekawość i zainteresowanie budzi we mnie to, w jaki sposób będzie wyglądała kampania wyborcza, i to kto w niej będzie występował... pozdr
  19. Lech Kaczyński Prezydent RP

    Witam; dla mnie wizja [jasna, spójna] polityki oznacza tyle, że nie zachowujemy się jak mały Jasio który uparł się i kopie siostrę pod stołem ciesząc się z tego że wszyscy na niego patrzą, tylko coś co sprawia, że w ciągu pewnego czasu, Państwo [jak to brzmi...] zyskuje na arenie międzynarodowej czy to prestiż, czy szacunek, czy realne profity - niechby i mierzone w konkretnym wymiarze finansowym. Prezydent Kaczyński czegoś takiego nie prowadził. Konsekwencja może acz nie musi był częścią składową wizji tego co należy zrobić. Stąd upór [i to jesczze stały, konsekwentny i niezmienny...] sam z siebie nie zastąpi polityki i jej wizji... pozdr
  20. Czy kiedykolwiek Lwów do Nas wróci?

    Witam; Piter1000: ktoś kiedyś o realiach takich zmian geopolitycznych napisał: "a świstak siedzi i te sreberka ...". Tak dokładniej - te tzw. Kresy o których mówisz - czy były polskie, to tak nie do końca wiadomo, one były tutejsze. Słowo "tutejsze" oznaczało tyle, że na pytanie skąd jesteś - mówiono "stąd". Ludzie zwykle mówili dwoma językami "prostym" i polskim, czy ukraińskim, czy litewskim. Prosty - był wspólnym. Polski - także językiem kultury, językiem szacunku, językiem nazwijmy to sfer wyższych w kontakatch oficjalnych. Tak naprawdę, by przekonać się jak polskie były Kresy, jak polski był Lwów, wystarczy rzucić okiem na atlas historyczny pokazujący ziemie zajęte przez Kazimierza Wielkiego, i atlas współczesny, powiedzmy z międzywojnia, pokazujący jakie tereny zamieszkiwały jakie narodowości. Gdzie byli Polacy, gdzie Ukraińcy. Sam fakt, że Lwów i niekoniecznie już najbliższa okolica zamieszuke polska "wypsa" nie oznacza, że jest to teren polski. Przy okazji - zwróć uwagę ilu Żydów mieszkało w dużych miastach i mniejszych miasteczkach... Fakt posiadania siły pieniężnej, jakkolwiek pomocny przy rozmowach politycznych, nie oznacza tego że idziemy jak do sklepu mięsnego i tak jak kupujemy pól kilo schabu a 12,99/kg idziemy do sąsiada i kupujemy jego tereny płacać mu [strzelam] a 10 EUR/ar. Z boku: Polacy i Litwini to nie jest jeden naród, Polacy i Ukraińcy, Polacy i Białorusini takoż. Fakt, że gros historii było wspólnej, że jeszcze setkę lat temu istniał "wspólny" język, oparty n.b. na białoruskim nie oznacza, że mamy prawo iść i zażądać: poddajcie się... Takie myślenie nie ma żadnych podstaw nawet w sennych marzeniach pijanego wariata. Na koniec zaś polecam przeczytać nieco literatury o realnych kresach RON, jak wyglądały tak stosunki, kto tam był i jak bardzo tamtejsza ludność przejmowała się władzą centralną w Warszawie / Krakowie. To także da Tobie odpowiedź jaki tam jest "naród polski". pozdr
  21. Analog czy cyfra...

    Witam; w kwestii labów - mam takie, jeden w ogóle wywołuje zdjęcia "zgodnie z życzeniem", nawet ręcznie i w ogóle, drugiego [do kolorów] sam nauczyłem:)Troszkę trwało, no ale... Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie, aparat analogowy w dosłownym sensie wymusza szacunek dla zdjęcia, szacunek dla fotografowania i jako czynności i jako pewnego obrazu jaki chcemy utrwalić, czy to w naszej pamięci, czy jako symbol pewnej sytuacji. Z jednego powodu - zdjęcia wykonanego analogiem nie można od razu ocenić i skasować, potem gałąź w prawo, staw w lewo a wróbla precz posłać i zrobić zdjęcie jeszcze raz... Cyfrówka niestety znakomicie to zmniejsza: zawsze można zrobić setkę zdjęć zostawić pięć... pozdr
  22. Barwniki w historii

    Witahj; w kwestii pigmentó cementowtych nie jest tak prosto. Jednym z najważniejszych parametrów jest łatwość mieszania się z cementem i in. "sypkimi" materiałami w stylu: piasek, rozmaite "mączki" używane jako wypełniacz. Ważnymi cechami są : odporność na zjadanie przez wapno [mówię to opisowo i jako praktyk], gdyż w znakomitej większości tynków i / lub zapraw jest właśnie ono używanea samo z siebie "zjada" moc barwnika. Pigmenty uzyskiwane syntetycznie nie są rozpuszczalne w wodzie. Tworzą one coś w stylu zawiesiny - lecz po wyschnięciu pozostaje pył barwnika i tyle... Tak ważnnymi parametrami jest siła barwienia, lecz dla wykonawców, gdyż urok pigmentów cementowych polega na tym, że po pewnym czasie mimo dodawania kolejnych porcji pigmentu moc koloru nie ulega zmianie. Poza tym są różne odcienie żółci, zieleni, czerwieni etc.. Najistotniejszym [jak dla mnie] parametrem jest odporność na promieniowanie UV - zwykle, żąda się by była najwyższa. Pigmenty o jakich pisałeś, bayerowskie, posiadają bardzo wysoką, jeśli nie najwyższą odporność na promieniowanie UV. Są trwałe i nie płowieją. Siła odporności na alkalia barwionej mieszanki - zależy także od tego jak bardzo odporny jest cement gdyż to on jest materiałem wiążącym, sprawiającym że dany pigment nie jest "ścierany" ręką. pozdr
  23. "Krótki kurs WKPb"

    Witam; w kwestii Krótkiego Kursu ...., podejrzewam, że wersję kto dobry a kto zły zmieniał zgodnie z falowaniem aktualnej wykładni politycznej. Dla czasów stalinowskich jasnym było, że teza Stalina jest prawdą jedyną, podstawową i objawioną. Wszystko co niezgodne należy przekonać albo usunąć, jak wrzód. Zgodnie z tą regułą. Stalin zarządza kolektywizację [gdzieś o niej pisałeś], oczywiście niechęć chłopstwa pokonana została silą. Początkowy spadek wydajnośći i inne "towarzyszące" problemy [n.p. głód] są przyczynkiem do oskarżania chłopów o to, że są wrogami kraju, narodu i Bóg wie kogo jeszcze. Wrogowie mają zaś tych któzy im pomagają na górze. Doskonale wiadomo, że zawsze w każdej partii są osoby które mają inne niż wódz poglądy na kilka spraw. Logika prosta jak myśl milicjanta: kolektywizacja była super, ale bogate chłopstwo wspomagane przez obcy wywiad próbowało ją powstrzymać [stad wszelakie problemy] - by móc zaś skuteczniej dzialać wbrew znaleziono agentów na samej górze władzy... Kwestia udowodnienia to detal: aresztowano na samym dole, knut - bat i przyznanie, potem coraz wyżej. Ci z dołu dostali po 20 lat łagrów, ci z góry - rozstrzelanie po procesie pokazowym. Śledząc większość spraw można ich schemat do tego dopasować - każdy przeciwnik, to jakieś zmiany w kraju, to jakaś wielka akcja, wielkie zmiany, po któych giną ci mający inne poglądy, lub znający stare sprawy Stalina. Tylko bodajże Trockiemu odroczono wyrok... o 10 lat mniej więcej. pozdr
  24. Witam; może uda mi się "odrodzić" temat. Aktualnie czytam nowo wydaną [2010] książkę o Wileńszczyźnie i tym jaka ona była Autorka już na samym początku zwrócila uwagę na to, o czym pisał "Cat", na to co jest tak widoczne w reportażach jego brata Józefa. Na dwujęzyczność, na to że i język polski i język prosty [-> mówienie po prostu] oznaczało to, że ktoś jest tutejszy, to że ktoś jest swój. Oba języki były podobne - śpiewne, wschodnie i oba były różne - polski - pełen archaizmów jeszcze sprzed rozbiorów, używany po wsciach i zaściankach szlacheckich jako język kulry, ważnych spraw, język używany w czasie kazań. Jezyk prosty - język spraw codziennych. Z zapożyczeniami: polskimi, rosyjskimi, litewskimi, jednakże wywodził się on z języka białoruskiego, stąd w ten sposób był ujmowany w badaniach przeprowadzanych jeszcze "za cara". Reportaże Józefa Mackiewicza wskazują, że język prostu nie zaginął, ze był używany. Wiele dokumentó wskazuje, że ludzie wyrastali w przekonaniu, że tak jest normalnie, że tak jest wszędzie. Dotyczyło to także języka litewskiego - był on traktowany w stosunku do języka polskiego podobnie jak język prosty. Stąd -> można było być Litwinem i mówić po polsku, chdzić na polskie msze i do polskiego teatru. Jedno nie wykluczało drugiego. Dopeiro zmiany i odrodzenie litewskie, próba rozszerzenia i propagowania jego nauki zmienily sytuację, Na wschód od wilna - nic się nie zmieniło. Być może oznacza to, że kresy nie było polskie, białoruskie, litewskie - były "tutejsze", "nasze", "miejscowe"...? pozdr
  25. Witam; czytając o wysiedleniach [pomijam Katyń] nie spotkałem się z faktem by tow. Stalin wysiedłał biedotę, bo po co? Także nie spotkałem się z faktem - że wysiedlano tych którzy określali siebie jako "tutejsi" - znów bo po co. Inżynieria, nauki ścisłe, stały i stoją na naprawdę niezłym poziomie. Nawet do kopiowania, trzeba mieć wiedzę, do budowy tych wszystkich wielkich kombinatów były potrzebne osoby które potrafiły coś zrobić. Przy okazji można popatrzeć w jakim czasie zaczęto szykanować obcych specjalistów budujących nowy system. Ale to z boku. Przecież formalnie zgodnie z konstytucją te kraje miały swoje przywileje, a Białoruś nie była nigdy niepodłegła, zaś Ukraina - dążyłą do niepodległości, lub przynajmniej znacznie większej niezależności niż miała to za II RP, a formalnie coś takiego im Stalin gwarantował. Tomasz N: czym innym jest złamanie calej Ukrainy, a czym innym złamanie biednych i ubogich terenó, na których słowo Pan kojarzy się jednozncznie z polskim właścicielem ziemskim, zaś biedota - niemal zawsze ukraińska, na których to obszarach polityka II R.P. byłą przynajmniej beznadziejna... Nie trzeba dużo, wystarczy myślenia, a tego wszak Stalinowi odmówić nie można W kwestii szkól z "wykładowym" białoruskim. Ciekawa informacja - na terenach które w '39 r. zaczęły należeć do BSRR [wcześniej do Zach. białorusi] znaczny odsetek stanowili ludzie określający się jako "tutejsi". Mówili oni zwykle dwoma językami. Polski - był językiem mszy, był językiem spraw urzędowych, był językiem w którym załatwiało się sprawy rodzinne "wysokiego stopnia ryzyka" [n.p. proszenie o rękę]. Język "prosty" [-> mówienie po prostu] był językiem dnia codziennego, w którym rozmawiało się z rodziną, był językiem w któym załatwiało się sprawunki, a także rzucało "grubym słowem", porozumiewało z pracownikami, chłopami pracującymi na polu. Był to w swej podstawie język białoruski, z dużymi zapożyczeniami z języka polskiego, rosyjskiego, litewskiego... Jeszcze "Cat" wspominał, że dla niego oba te języki były "normalne", potem od większych miast po I w.ś. powoli szedł proces bardzo wolnego zaniku języka "prostego" i powolnego zmierzania do języka polskiego. Ale, czytając reportaże jego brata - Józefa, można bez problemu przekonać się, że ów język na wsi był silny, ba dominujący w codziennych kontaktach. Wystarczy przecież rzucić okiem na to jak Rosjanie [carat] określił tutejszych - jako Białorusinów... pozdr
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.