-
Zawartość
9,065 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez FSO
-
Armia III Rzeszy - kto jest kim?
FSO odpowiedział mer → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witam; Andreas: nie zmienia to jednego podstawowego faktu: formalnie [!] oni byli , należeli do załogi broniącej miasta i byli wykazywani w ilości żołnierzy broniącej miasta. To trochę tak jak rycerze i ciury obozowe. Stan armi to X z tego jakaś tam część to banda dekowników, kombinatorów i tych [jak ich określa Pratchett] bohaterów rezydualnego pola bitwy - czyli bohaterów którzy wychodzą na światło dzienne już post factum, już po okresie walk, rabując co się da, wymierzając niejednokrotnie swoją własną sprawiedliwość. pozdr -
Witam; nie wnikając w prywatne życie Goebbelsa, bo nie moja rola w tym temacie, należy zauważyć że Goebbels w '34, Goebbels w '40 i Goebbes w '45 r. to trzy różne osoby, choć wiara w Hitlera pewnie jedna i niepodważalna. Tak mial on świadomość co go czeka, tym bardziej, że jako inteligentny człowiek [ewusz: filozofia to uwielbienie / umiłowanie / ukochanie mądrości -> stąd Haga Sophia, i znaczenie imienia Zofia, Sonia] wiedział, że z racji i wiedzy jaką mial i tego co mówil przeżyć nie może. Ocenia Goeringa i kilku innych jest taka, że próbowali ratować swą skórę, wierząc [naiwnie!] że uda im się wytlumaczyć Zachodowi, że Uncle Joe to wcielenie diabła na ziemi, który to diabeł poniósl przy okazji największe koszty wojny [nie wnikam czemu] i rozdawal karty w Europie powojennej. Czy bylo to jedyne wyjście? Nie wiem, czy było zaś honorowe - pewnie tak: nic nie próbować, nic nie kombinować - choć bez próby stanięcia przed sądem, odejść z tego świata jak wieny giermek razem ze swym wodzem... pozdr
-
Armia III Rzeszy - kto jest kim?
FSO odpowiedział mer → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witam; Andreas: w kwestii jakie oddziały walczyły, albo nie walczyły zgadzam się z secesjonistą [jest to obrzydliwe ale jednak... ]. Dowcip polega na tym, że w sytuacjach typu obrona Berlina w '45 wymieniając obrońców miasta, wymienia się konkretne oddzialy, czy grypu żolnierzy należących do jakiejś zorganizowanej grupy, oraz na końcu: i inne mniejsze i większe grupki i oddziałki znajdujące się w mieście, któych łączną siłę ocenia się na... Dzieje się tak z prostego powodu - komendant miasta przejął dowodzenia nad wszystkimi żołnierzami i osobami broniącymi miasta od dnia takiego-to-a-takiego, co oznacza, że stają się oni załogą Festung Berlin. Miasta broniły także rozmaite bataliony zabezpieczenia budynków, resztki Volkssturmu i całej masy innych jednostek... wśród nich pewnie także SS i to i Waffen-SS i Allgemeine - SS. pozdr -
Witam; dla ciekawych podam zawartość Fe2O3 w pigmentach: Bayer: czerwienie: w zależności od odcienia: od 94% do 97% ; w czerwieniach "wiśniowych" - 90% - 96% czernie: w zależności od koloru od 90% - 95% do 95% - 97% żólcie: [typowe, żólte] - 84% - 87% oranże: [w nazewnictwie i nomenklaturze - żólcie] - 88% - 90% brązy:w zależności od koloru 92% - 96% zielenie - zawartość Cr2O3 - od 98.5% do 99,5% Ferrokolor [inny producent] czerwienie: minimum 95% brązy: minimum 75%, w mocnych kolorach - nawet 90% czerwień [tzw. czeska] : minimum - 95% żólcie: od 85% czernie: minimum 75%, do tego FeO nawet 15% zielenie: od 60%... Jak więc widać, pogmenty cementowe poza kilkoma wyjątkami [zielenie, blękity] to niemal czyste tlenki żelaza, a część czerwieni to czyste tlenki żelaza... pozdr
-
Najlepsza armia II Wojny Światowej
FSO odpowiedział Albinos → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witam; segovia: mimo wszystko proszę choć troszkę spokojniej. Poza tym: nikt nikomu nie zabiera prawa do posiadania wlasnego zdania [vide polemiki moje z kol. secesjonistą...], nikt nie zakazuje nikomu wyrażania myśli i przemyśleń wlasnych [vide posty moje], jednakże wspóldyskutanci lubią znać podstawę takich a nie innych wniosków i / lub przemyśleń. Z powodu różnych opinii czasami, pada pytanie o źródlo. Gdzieś byla dyskusja co może być lub nie może być źródlem - filmy - nazwijmy to no cóż, podobnie książki Woloszańskiego - byly pisane kilka lat temu i są one zwykle beletryzowane, co oznacza że jakkolwiek przedstawiają pewne fakty, to część ważnych detali pomijają. A przecież tam tkwi diabel... Literatura jaka zostala popelniona w temacie II w.ś. jest naprawdę olbrzymia albo i większa.. Są monografie, wspomnienia, czy opracowania o bardzo jednostkowych wydarzeniach. Jest tego ogrom. I ten ogrom to "eufemizm". Poza tym, jak pisalem już kilka razy, ale się powtórzę - armia i jej sklad, to nie ogól wysilku spoleczeństwa, który przedstawia się w różnych formach, w różnych organizacjach, wysilku prowadzącego do wygrania wojny. Są to dwie skrajnie różne sprawy, oceniane w skrajnie różny sposób. pozdr -
Najlepsza armia II Wojny Światowej
FSO odpowiedział Albinos → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witam; Prośba, w zasadzie ostrzeżenie: kolejne wycieczki osobiste, argumenty ad personam, złośliwości, poddawanie w wątpliwość tego czy owego u adwersarzy, niezależnie od stopnia i zaangażowania dyskutantów skończy się dla każdego po ostrzeżeniu. Dyskusja, pod pewnymi względami zaczyna zamieniać się w pyskówkę, czego nie lubię. Prośby nie skutkowały, może groźby. Ad rem: segovia: jak pisałem i wyjaśniałem - armią niemiecką nie było Gestapo, Allgemeine SS, HJ i cała masa innych organizacji jakie funkcjonowały za Hitlera na terenie tzw. Wielkich Niemiec. Dokladnie z tego samego powodu nie walczyła organizacja TODT-a. Część osób, określając to co się działo w państwie walczącym na wojnie, nie tylko tej drugiej światowej zresztą, wszystkie te organizacje i całą masę innych działań, bierze pod uwagę łącznie w jednym jedynym przypadku. Ten przypadek to ocena "wysiłku wojennego danego kraju". ów wysiłek zwany może być czasem wkłądem wojennym w zwycięstwo, czasem zwany jest zaangażowaniem społeczeństwa. Jest jeden problem - owo społeczeństwo [na ktróre sklada się ta cała masa organizacji] nie jest armią i nigdy nie będzie [nawet jeśli armia miała kraj... a nie kraj armię]. Patrząc w ten sposob należałoby stwierdzić, że po stronie niemieckiej walczyli polscy [i nie tylko polscy] robotnicy w fabrykach, przymusowi robotnicy u bauerów, kobiety z Pomocy Zimowej, pocztowcy, drogowcy, hutnicy, górnicy, i "Bóg wie kto jeszcze". Wspomnienia sekretarki Hitlera są niewątpliwie cennym materiałem o tym co się działo u jego boku, ale nie jedynym i nie można brać pod uwagę tylko ich, i to jeszcze w formie filmowej. Kino jak wiadomo ma to do siebie, że jeśli nie jest to dokument to opuszcza pewne ważne wątki, inne wyolbrzymia, czasem zarysowuje. Pomijając tą książkę istnieje cała masa innych filmów: na podstawie, na kanwie, na bazie, cała masa książek wspomnieniowych pisana przez adiutantów [von Below], tych na świeczniku [Wspomnienia żolnierza - to: H. Guderian] i td.... Te pozycje także należy przeczytać, mimo że nie były sfilmowane... pozdr -
Armia III Rzeszy - kto jest kim?
FSO odpowiedział mer → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witam; bardzo proszę o nieco mniej ciętej złośliwości.... W kwesti Allgemeine SS - wiki - http://pl.wikipedia.org/wiki/Allgemeine_SS W kwestii samego SS - wiki - http://pl.wikipedia.org/wiki/Schutzstaffel Samej zaś literatury mniej lub bardziej fachowej można znaleźć, bez przesady, na tony, jeśli nie na większe jednostki wagi. Czytając o SS proszę o pamiętanie, że urząd obejmujący SS obejmował także policję, część struktur i / lub procedur była wspólna, lecz zadania były odmienne dla SS i wszelakich maści organizacji policyjnych lub parapolicyjnych. pozdr -
Witam; w kwestii "kreatywnej statystyki" pewnie masz rację. Jednakże z danymi podawanymi przez oficjalne czynniki w ZSRR jest zawsze prawda, zwykle częściowa ale jest. Z tego powodu zastanawia mnie czy owe miliony pudów kulackich są produkcją z najgorszego, czy najlepszego roku, z uwzględniem tego czy innego czynnika, czy bez jego uwzględnienia, w końcu samo pytanie: jakich gospodarstw to dotyczy? Czy kulakiem był ten kto mial [na nasze] 1 ha czy mniej czy więcej... Statystyka jest jak student - mając liczby - zniesie wszystko... To co poniżej, będzie oparte na danych z placówek konsularnych na Ukrainie: 1. Raport z 23 lutego 1932: "...rolnictwo indywidualne na Ukrainie obejmuje jeszcze 30% gospodarstw włościańskich..." "... Roczny plan zbóż w całym rolnictwie wykonano w 90,2 %, przyczem gospodarstwa indywidualne dostarczyły 84,9% planu, kolektywne 97,5%, sowchozy zaś 90%..." [Pytanie jakie były normy - F.] "... Najistotniejsze przyczyny tych wszytskich trudności z jakiemi spotyka się kacja rekwizycyjna przy końcu kampanii tkwią niewątpliwiew coraz gorszej sytuacji aprowizacyjnej na wsi. Wieś została wymiecona doszczętnie ze zboża i z tego powodu przestała go już dostarczać. Plony okazały się za wielkie dla faktycznych możliwości, przy coraz gorszym urodzaju. W rzeczy samej w 1929/30 wyniósł on przeciętnie 8,6 q zboża z jednego ha, tj. ogólem 87 miljonów ton, a w r. 1930/31 zamiast preliminowanych 9,3 q z 1 ha wynosi przeciętnie 7,6 q, w łącznej zaś sumie dla całego ZSRR zamiast 104 milj. ton w/g planu tyl;ko 84 milj. ton tj. mniej, niż w poprzednim roku..." 2. Raport z 7 maja 1932: "... Wspomniana uchwała Sownarkomu i CK p. oglasza, że z urodzaju 1931 r. rządowe zakupy zbożowe osiągnęły liczbę 1.400 miljonów pudów, czyli niecałe 23 miljony ton [tonna = 61 pudów]...." Ten sam raport ocenia, że w roku '28 - '29 na aprowizację miast łącznie z furażem [!], ale bez armii potrzeba ok, 8.42 mln ton. Ocenia on także, że w r. '29/30 potrzeby wewnętrzne zwiększą się o dalsze 25 - 30%, i ocenia że na kolejny okres '30/'31 potrzeby należy zwiększyć o kolejne 25-30%. Co oznacza łączny wzrost o około 3,0 mln ton... Czyli okolo 11,5 mln ton [w pudach ok 700 mln pudów], i to conajmniej, gdyż nie jest w to wliczona armia... Teraz troszkę rozmyślań. Przyjmując, że na Ukrainie okolo 1/3 gospodarstw to kułackie i że Ukraina stanowila główny spichlerz ZSRR, to 1/3 z 700 nijak nie daje 135 mln pudów, chyba, że jest to liczba mln pudów jaką państwo przymusowo zabrało kułakom, gdyż nie wykonali oni planu... pozdr
-
O desancie, którego nie było
FSO odpowiedział secesjonista → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Witam; różne cuda są możliwe. Bodajże Wałach pisze o jednym z kolejnych utopijnych rządów powstających bodajże w Krakowie łudzących się że coś znaczą, ludzi którzy wierzyli że będą ministrami... Wystarczy przeczytać całą masę odezw wydawanych przez lokalnych watażków, którzy wierzyli że po rychłym wejściu US Army będą pierwszymi po Bogu, że setki samolotów, ba tysiące szykuje się do inwazji... Iluś takich "podziemnych" władza złapała, na lep "większej organizacji mającej beżpośrednią łączność z Zachodem"... Nie zdzwię się, że od lotniska wierzyli, że tam kiedyś wyląduje samolot z USAF i przywiezie wolność... Czemu ktoś w to miał uwierzyć? Bo takie czasy byly - zmieniając nieco klasyka z jednego filmu, bodajże Lindę... Jedni wierzyli że samoloty wylądują a oni zaprowadzą nowy ustrój, drudzy - że wylądują i będą się bić. Czemu miano w to nie uwierzyć, jerżeli wierzono w te stonke co to kapitaliści z nieba zrzucają? Przy okazji: jeśli by rozsądnie podejść do takiej działalności, to winni jej prowadzenia nadawali się do zakładu bez klamek, a nie do więzienia... pozdr -
Witam; zapomnialem o jednym... drgające powietrze, piaskowe wydmy, szara wstęga szosy wijąca się przez kraj, znaki wyrażone w milach i niski, glośny gang silnika pracującego na wysokich obrotach, gdzieś pomiędzy wydmami widać nieco czarnego dymu... Po pewnej chwili zza zakrętu wylania się piękny truck, czarny, "z pyskiem", z dużą kabiną sypialną... Pod potężną maską kilkaset koni, bez kagańca... Jest 12 w poludnie... Pewnie niektórzy rozpoznają w tym opisie wstęp do "Konwoju" - taki "koń" to jest coś... pozdr
-
Witam; secesjonista: z czeskiego i polskiego punktu widzenia byla jedna racja stanu: trzeba bylo porozumieć się i dogadać. Problem byl dokladnie taki sam, z obu stron - żadna z nich nie chciala rozmawiać "z tym drugim". Oznaczalo to tylko tyle, że musialy nastąpić drastyczne zmiany w polityce międzynarodowej z jednej strony [co się stalo] a z drugiej musieli dojść do wladzy nowi ludzie i nowi politycy. W wypadku wladz polskich, stalo się to częściowo, gdyż przedstawiciele stronnictw politycznych w Londynie mieli w wielu wypadkach bardzo różne zdanie, nie zawsze w pelni racjonalne w danej konkretnej sytuacji politycznej. W takiej sytuacji, w '43 r. nadchodzą dwie ważne informacje: z jednej to, że osoby związane z II R.P. zginęly, z drugiej, ta - że ZSRR jest i będzie na pewno ważnym rozdającym karty w polityce europejskiej. Oznaczalo to [nie wnikam jak drastyczny jest to sposób] dwa ważne sygnaly: starej elity już nie ma, a zmiany jakie nastąpią będą duże a co ważne wyplyną one spoza Londynu, dokladniej: z Moskwy. Wedle chlodnego rozumowania czeskiego polityka oznaczalo to konieczność zmian i dostosowania się do niej tej prowadzonej aktualnie, co być może powinno oznaczać także zmianę w relacjach wzajemnych... W kwestii akceptacji czy jej braku: czy lepiej bylo dogadywać się z Pragą w '36 czy '37 r. na naszych wlasnych warunkach, z dużo większym polem manewru, czy przymuszeni przez Wielkiego Brata w '45 i '46? pozdr
-
Armia III Rzeszy - kto jest kim?
FSO odpowiedział mer → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witam; segovia: jak mawiają nasi sąsiedzi zza Odry: langsam, aber sicher. Czyli powoli... 1. W czasie wojny istnial podzial na teren Wielkiej Rzeszy, gdzie w różnym czasie wchodzilo w życie prawo jakie obowiązywalo w III Rzeszy. Z terenów II R.P. w jej sklad weszla Wielkopolska [Warthegau], Pomorze [bodajże określone jako Gdańskie] i Górny Śląsk [rozumiany szeroko bo na pewno z Jaworznem i Chrzanowem wląćznie -> Oberschlesien]. Obowiązywaly tutaj standardowe ustawy uchwalone przez III Rzeszę. Oznacza to że: 1. Istniala zwykla policja, mająca swoje zwykle wydzialy, jak zauważyl secesjonista różnie nazywane zresztą różnie, choć w niemal wszystkich wypadkach z -polizei na końcu, a w jednym jedynym wypadku - Gendarmerie, czyli żandarmeria. Byly to jak zauważyl kol. secesjonista posterunki policji w malych miejscowościach. 2. Istniala policja wojskowa - żandarmeria, pelniąca podobne funkcje w wojsku co policja w cywilu.. 3. W GG - jako terytorium o bardzo specyficznych regulacjach istnialy jeszcze różne inne formacje policyjne [m.in. polska policja tzw. "granatowa", zydowska i jeszcze kilka innych]. 4. SS - nie bylo policją, nie należalo do niej choć Gestapo - jak sama nazwa wskazuje - już tak. SS - mialo zupelnie inne zadania niż zwykla policja, choć szef byl jeden "SS und Polizei". To troszkę tak, jakby na podstawie tego że jest MSWiA twierdzić że policja i straż to dokladnie ta sama slużba bo podpadają pod jednego ministra. http://upload.wikimedia.org/wikipedia/de/5...schen_Reich.PNG -> to wyjaśni dlaczego SS mimo, że posiadala jednego szefa z policją, nie byla nią, mimo tego, że wspópracowala z policją, także nią nie byla... pozdr PS: Nie podejrzewam, aby stopnie w policji niemieckiej różnily się od stopni w żadarmerii [malych posterunków] -
Najlepsza armia II Wojny Światowej
FSO odpowiedział Albinos → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witam; secesjonista: może dobrze, może źle, ale uważam że w sklad armii niemieckiej nie wchodzilo Gestapo ani SS [tutaj piszę o jednostkach porządkowych etc], o policji nie wspominając. Gdzieś już pisalem, że armia niemiecka skladala się z różnych jednostek wchodzących w sklad różnych rodzajów broni [WH, artyleria, lotnictwo, marynarka], lub wywiadu wojskowego [-> Abwehra]. Część innych jednostek, mimo że byli elitarne [patrz: Waffen SS] formalnie nie należaly do armii niemieckiej. Mialy zupelnie inne ścieżki zaopatrzenia, dowodzeni, wyszkolenia i td. Byly one raczej przydzielane w sensie formalnym poszczególnym armiom, lub im podporządkowane. Można mimo wszystko uznać, że walczyly na froncie, że bily się z wrogiem im równym, innymi armiami. Co ciekawe duża część żolnierzy Waffen SS, uznaje się za innych od "zwyklych SS-manów", zajmującymi się innymi sprawami. Oddzialy które mordowaly ludność cywilną, bynajmniej nie byly wojskiem regularnym [przynajmniej w pierwszym etapie wojny], byly to oddzialy pacyfikacyjne, lub oddzialy morderców... Walki z partyzantami nie byly glównym i podstawowym zadaniem wojsk regularnych liniowych. Uważam także, że porównując czy oceniając dane armie, dane ośrodki dowodzenia, system zarządzania, dowodzenia, nie można patrzeć na to czy walczylo Gestapo, Orpo [zlapane przez oddzial partyzancki etc] tylko to co dzialo się na froncie. segovia: fakt, że istnialo dawno temu SA [zaznaczam, że Noc Dlugich Noży to rok bodajże '34], nie oznacza, że po pacyfikacji spelnialo jakąś rolę. Dalej - to, że ktoś za mlodu należal do HJ, BDM, SA, czy gdziekolwiek indziej, nie oznacza że walczyl jako HJ [itd], tylko walczyl jako żolnierz [strzelam] 7 D.Panc, w 3 bat. 2 komp ... czyli w tym wypadku jako żolnierz WH i otrzymywal on rozkazy z n.p. OKW [ściślej: w zależności od tego na jakim forncie walczyl], dokladniej poprzez cala drabinę slużbową, nie zaś od swego fuhrera z HJ ! Fakt, że dajmy na to do walki ochotniczo zglosila się cala grupa HJ [co niechby i dzialo się w Berlinie] to nadal nie oznacza, że rozkaz otrzymywali od szefa HJ! Rozkazy wydawal im bezpośredni przelożony, w zależności od tego w jakiej jednostce walczyl n.p. z Waffen SS czy WH... Przecież nikt nie patrzyl na wyznanie partyjne Amerykanów, mówiąc że walczyli Republikanie, Demokraci czy Pasjonaci Wiśniowych Placków Podawanych o Poranku w Ohio... Walczyli żolnierze, walczyla piechota, wojska pancerne i je jako takie oceniamy... pozdr PS. Upadek nie jest rewelacyjnym źródlem historycznym. -
Witam; Benes byl nam niechętny i to oficjalnie, lecz nie podejrzewam, by prowadzil dzialania destabilizujące Polskę aż na tak dużą skalę, jakie nasze wladze prowadzily przeciwko Czechoslowacji. Dalej - sytuacja geopolityczna zmieniala się w taki sposób, że niepodlegla Czechoslowacja, w granicach z lata '38 r. powinna być naszym priorytetem w polityce międzynarodowej, mimo wszelkich ansów i niuansów jakie istnialy między Pragą a Warszawą. Dalej - uczestnicząc w rozbiorze Czechoslowacji, wspierając Slowaków [hlinkowców m.in.], politycy sanacyjni zaslużyli sobie na jak największą niechęć ich czeskich odpowiedników. Dla tych ostatnich, zmiana polityczna wiązala się z calkowitą zmianą polskiej polityki, zmianą myślenia, więcej - wymianą polskiej elity politycznej - na jakąkolwiek inną. Zmiana tych elit spowodowaa zmianę podejścia w stronę tego prezentowanego przez Dmowskiego, czyli państwa narodowego... Przecież Linia Curzona jest taką granicą, przecież granice na Odrze i Nysie byly taką granicą o wiele bardziej niż te na Kresach, tym bardziej że potem na te tereny przesiedleno jeszcze Polaków ze Wschodu... Polska w granicach narodowych jest zmuszona do wspólpracy z sąsiadami: m.in wlaśnie Czechoslowacją, ma o wiele mniejsze zapędy do ingerowania w niezawislość tego kraju. Czeski polityk pisal prawdę, bo patrzyl chlodnym okiem na to co się stalo, patrzyl na nowe wladze, wśród których byl m.in. i Sikorski osoba w zasadzie "non grata" w Polsce przedwrześniowej. Chlodna polityka i chlodna ocena... pozdr
-
Armia III Rzeszy - kto jest kim?
FSO odpowiedział mer → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witam; secesjonista: dzięki za wyklad, który potwierdza to co powiedzialem [mimo wszystko]. Na terenie Rzeszy byl prosty podzial - policja i żandarmeria. GG - jako dość dziwny twór, wydzielony, podporządkowany etc mial swoją organizację sil policyjnych, i każdych innych. Do tego wszystkiego co napisaleś, dla "zaciemnienia" obrazu, należaloby dodać fakt istnienia tzw. policji granatowej, skladającej się zwykle z Polaków, mających w wielu wypadkach bardzo dużą niezależność od niemieckich zwierzchników... pozdr -
Najlepsza armia II Wojny Światowej
FSO odpowiedział Albinos → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witam; secesjonista: zgadza się walczylo, jest tylko jeden problem. Gestapo jako instytucja nie byla stworzona do bezpośredniej walki z jakimkolwiek podziemiem, byla to instytucja stworzona do tropienia szpiegów, szukania zdrad i wrogów [ludu także]. To że musialo zacząć walczyć, wiazalo się z tym, że rósl w spoleczeństwie opór i sprzeciw wobec dzialań kilku organizacji [m.in wlaśnie Gestapo]. Nie zmienia to jednakże faktu, że na realnym froncie walki z realną armią, chyba wszystkie sily Gestapo poszlyby w rozsypkę. Przecież w walce z polskim [i nie tylko polskim] podziemiem sily Gestapo nie byly ich glównym trzonem, walczyly często, ale byly do tej walki zmuszane. Dalej - czy walką można nazwać grupy mające na celu rozstrzeliwanie wszystkiego i wszystkich? pozdr -
Witam; secesjonista: tak między nami i po cichu - mówimy tutaj [przynajmniej tak twierdzi tytu forum] o saperkach w czasie II a nie I w.ś. Co nie zmienia faktu, że tak między nami, także w czasie I w.ś. istnialy duże różnice między oboma teatrami dzialań wojennych. Gwoli uzpelnienia informacji o saperkach: jakkolwiek każda saperka różni się nieco w wymiarach i detalach, tak każdy żolnierz musial znać na pamięć jej wymiary. Jest to ważne z tego powodu, że mając w pamięci wymiary osobistej saperki to przeliczenie czegokolwiek jest fraszką, od szerokości jaka obowiązywala w czasie okopowania się [okop wlasny] po to jaki wymiar mial zdobyty schron npla, lub jaką szerokość ma pole minowe... nie wspominając o innych zastosowaniach. pozdr
-
Witam; Belkot: jedno może wiązać się z drugim. Wiadomo, ze zmieniano w trakcie prób silniki Jaskólki na mocniejsze, które to byly caly czas projektowane. Od strony formalnej tak naprawdę i samolot byl nowością i silniki byly nowością. Co oznacza, że jeśli silnik byl "dobrze zrobiony" pokazywal wszystkie swe zalety, jeżeli coś tam w technice szwankowalo [co musialo się zdarzać] wtedy bywaly i klopoty. Slowa oblatywacza są o tyle ciekawe, że z racji swego zawodu mógl latać [i pewnie to robil], cytując niemal klasyka: na wszystkim co mialo skrzydla i jakiś silnik, stąd mial pewne pojęcie o tym jak się pilotuje różne typy maszyn. Galland także nie byl pierwszym lepszym pilotem, Milch - mimo tego, że stal wysoko w drabinie wladzy, to latanie bylo jego pasjąi dobrze się znal na tym co robil. Z tego co pamiętam Galland latal na jednym z prototypów [sprawdzę w domu o jaki model maszyny chodzilo...] pozdr
-
Armia III Rzeszy - kto jest kim?
FSO odpowiedział mer → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witam; w kwestii formalnej: policja cywilna, każdego zresztą kraju skłąda się z różnych części : prewencji, kryminalnej, "krawężników, drogówki, policji w policji i co tam jeszcze ktoś wymyśli. Zajmuje się ona bezpieczeństwem zwyklych obywateli, nazywa się różnie, ma jednakże swoje mundury i "normalne" i galowe, ma swoje stopnie [nieraz identyczne z wojskowymi, nieraz nie] i tak dalej.... Istnieje także policja wojskowa, u nas nazywa się to ŻW - żandarmeria wojskowa, skrótowo "żwiry". Jesto policja wojskowa, zajmująca się sprawami "policyjnymi" w armii. Ma prawo kontrolować żołnierzy na przepustkach, ma obowiązek kontrolować auta wojskowe, zapewniać ochronę imprez wojskowych itd, prowadzi śledztwa w sprawach przestępstw popełnionych w armii, lub żołnierzy. Oznacza to, że są to dwie formacje, niezależne, dzialające w dwóch różnych środowiskach, choć mające identyczne cele. Policjant to dla wojska może być zwyklym cywilem, zaś "żwir" jest to żołnierz zawodowy, ze stopniem i td. Różnica ogromna. Jedni i drudzy mogą i współpracują ze sobą, jedni i drudzy mogą sobie pomagać i to robią, ale nie oznacza to, że mają te same stopnie, tego samego zwierzchnika i obowiązują ich te same rozkazy [choć zasady mogą być podobne]. Taka sama zasada obowiązuje w każdym "normalnym" kraju w którym istniała armia i istnieli cywile. W Niemczech czasu wojny - też. pozdr -
Najlepsza armia II Wojny Światowej
FSO odpowiedział Albinos → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Witam; segovia: jeszcze raz proszę o pisanie zgodnie z poprawną pisownią nazw własnych [wielkie litery] jak i poprawne rozwijanie skrótów [HJ - to Hitler Jugend] Ad rem: policja [nie wnikam czy zwykła czy porządkowa, czy śledcza nie walczyła jako policja porządkowa z Bremy tylko, jako zwykłe wojsko, od momentu gdy dany policjant [n.p. K. Schmidt] został wcielony do W.H., lub jednostki wojskowej [n.p. Waffen SS]. Hitler Jugend byłą to organizacja w swym zamiarze skupiająca młodych [nastoletnich] chłopaków [dziewczęta były w BDM - Bund Deutschen Madel, rozwijane różnie zresztą....] by chwilili Hitlera, przygotowywali się do służby wojskowej i tak dalej, z wiarą w ideały III Rzeszy na czele. Pod koniec wojny do wojska wcielano coraz młodze roczniki, aż w końcu osob te szły jako członkowie HJ... Co nie oznacza, że walczyli jako HJ, tylko jako WH! Pewnym wyjątkiem od tej reguły był Volkssturm [czyli "dziadki po 50 tce..."], ale też podlegały one oddziałom WH, i jako takie nie zmieniły losów wojny, a spowodowały straty ludzkie... Zandarmeria, czyli policja wojskowa - podlegała wojsku i wspólpracowala co najwyżej z "cywilną" [patrz dyskusja obok]. Do tej pory tak zresztą jest, że aby ŻW mogło zatrzymać "cywila" potrzebny jest dla formalności "zwykły" policjant i analogicznie w drugą stronę - od zatrzymywania jednostek wojskowych są "żwiry" a nie zwykli policjanci. Jedni to cywile, drudzy - zawodowe wojsko.... W czasie wojny istaniło wiele jednostek walczących na froncie i w zależności od swej proweniencji podlegały Waffen SS, WH, Luftwaffe i td. Nijak nie podlegały one szefostwu policji, szefotwu HJ, BDM, czy naczelnemu komendantowi od kryminalnych. Ba, w wypadku kiedy front zbliżał się do cywilnych terenów, to dowódca armii, przejmowal władzę [pełną, co oznacza także cywilną] na zajmowanym przez siebie terenie. Oznaczało to, że podlegały mu urzędy i policja, co nie oznacza z kolei że walczyly one na froncie... pozdr -
Witam; według Suworowa, saperka [przynajmniej za jego czasów i wedle jego wiedzy] była podstawowym narzędziem "pracy" żolnierza na froncie. Istniały konkretne normy jakie żolnierz ma wykonać jeżeli padnie rozkaz kopać. Wymiary także [przynajmniej w teorii] miała ściśle określone. co pozwalało mierzyć wiele ciekawych rzeczy spotkanych po drodze, zaostrzona część - to niemal topór. Zaciekłość walk na wschodzie, często o poszczególne części okopów, często o miasta, przy ogromnym zużyciu amunicji i "takim sobie" zaopatrzeniu [piszą o tym solidarnie i jedni i drudzy] sprawiała, że w czasie walk wręcz przydawało się wszystko a każde kilka centymentrów więcej, to kilka centymetrów dalej od śmierci... Przy okazji: znów widać różnicę w specyfice WTDW i ZTDW... pozdr
-
Witam; Tomasz N: w tym co zostało napisane jest jeden poważny problem: nie spotkałem się z sytuacją w której produkcja czegokolwiek "na państwowym" byłaby w ogóle wyższa, niż u prywatnego. Wystarczy poczytać o tym jaka była towarowość PGR-ów i ile z tego wyciągają prywaciarze. Gdzieś powinny być dane - i są, a z tego co pamiętam, to działki przyzagrodowe dla kołchoźników czy sowchoźników, dawały niemal tyle samo produkcji co owe gospodarstwa rolne. W małym roczniku statystycznym dla ZSRR: 1. Przeciętna powierzchnia w tys ha za okres '32 - '36: 35 789/ Zbiory w mil q ['32 - '36 przec.]: 280,2 / Plony z ha w q ['32 - 36 przec.] 7,8 2. Żyto: 24 768 / 219,3 / 8,9 3. Jęczmień : 7 832 / 69,7 / 8,9 4. Owies: 17,210 / 159,6 / 9,3 Przy założniu że 6,105 puda to 1 kwintal oznacza to, że według polskiego małego rocznika, przeciętne zbiory w pudach w okresie '32 - '36 wynosily okolo 1700 mln pudów. Co ciekawe ten sam rocznik podaje, ze w okresie przed I w.ś. przeciętna roczna produkcja wynosiła ok 206 mil q, co daje ok. 1250 mln pudów. Wydajność była nieco mniejsza [o ok 1 q/ha a powierzchnia mniejsza o ok 5 mln [tys tys] ha. Kolejnym problelem jest określenie "towarowości" - towarowość byłą na pewno większa w gospodarstwach kułackich [bo prywatne], to jedno, drugie - prawdopodobnie zamanipulowano danymi. Jeżeli ogólna produkcja w '13 r. była grubo ponad 1200 mln pudów, i być może podobna w '27 - '29 r. - to kto zrobił resztę? Krasnoludki? Do tego częste są sygnaly, że część zboża była niszczona, przez wygnaniem z gospodarstw. Poza tym ciekawe byłoby określenie kto "jest kułakiem", bo określanie nim każdego prócz golasa zafałszowuje wszystko. Poza tym by dojść do ładu należało by sprawdzić ile potrzeba przeciętnie ziarna na zasianie 1 ha pola... pozdr
-
Witam; pacam: z boku: USA traktowało obie Ameryki, wliczając to Karaiby jako swoją strefę wpływów. Hiszpania wówczas nie należała do ogromnych potęg europejskich - wręcz przeciwnie. Jeszcze wydarzenia z XIX wieku, pokazały, że zainteresowania Europy państwami w obu Amerykach jest o tyle istotne, o ile mają one jakiś istotny wpływ na to co dzieje się na Starym Kontynencie i nic poza tym. Ów izolacjonizm, o którym wspomina kol. secesjonista, stwierdział po prostu, że Amerykanie [lub USA - jak kto woli] nie będzie się mieszać do spraw europejskich, a z kolei Europa nie będzie się mieszać do tego co dzieje się za "Wielką Wodą". Stąd - i wojna z Hiszpanią i to co dzialo się w Meksyku - z czysto amerykańskiego punktu widzenia, nie miało prawa nic obchodzić Europy. Ów izolacjonizm był jeszcze bardzo silny w '41 r. stąd takie a nie inne mniej lub bardziej tajne zabiegi F.D.R. by wciągnąć w jakiś tam sposób Stany do wojny... Do tego co działo się w obu Amerykach nie była konieczna potężna flota w wydaniu europejskim, potężna armia w wydaniu europejskim, tylko raczej czysty, potężny kapitał, wyrażany w dolarach, czego w USA akurat nie brakowało... pozdr
-
Witam; w kwestii wyjaśnienia: KKW w kwestii kary śmierci przewiduje ją dla dowódców [!], zaś żolnierzy traktuje nieco inaczej. To jedno. Poza tym czym innym jest przebijanie się poszczególnych żolnierzy, grupek żołnierzy z rozbitych, rozproszonych oddziałow przy braku rzetelnego dowództwa i wiedzy co jest i gdzie, braku jakiegokolwiek porządku, a czym innym jest wiedza że kraj walczy, że jest ileś odziałow i to zorganizowanych, wyposażonych, ktore mogą się bić i wyjechanie tam gdzie nie strzelają. To tak na marginesie. Jarpen ma rację: Rydz będąc odpowiedzialnym za wojsko, za powstawanie planów, będąc najważniejszą osobą w wojsku i drugą w państwie [nielegalnie zresztą] zachowywal się jak kiepski kapral: zum Befehl! I nic ponadto. Problemem jest to, że to on mial wydawać rozkazy a nie jemu. Każdy szanujący się Sztab Generalny stara się opracowywać różne warianty walki, co by było gdyby najechali ci lub tamci. Jeżeli jestprzynajmniej trzech sąsiadów którzy nas nie lubią i mogą nam zagrażać - to najpierw wykonuje się studium: realne czy nie, jak wygląda ilość sprzętu u nic, jak granice, kogo muszą mieć za sojuszników, co się u nich dzieje, w końcu niezależne zespoly opracowują warianty walki z nimi. Z każdym! Co oznacza tyle, że pada pytanie: co będzie jak ci dwa się sprzymierzą? I pada odpowiedź: Panie Generale: leżymy w ciągu dwóch tygodni.... Winą Rydza jest to, że na ten pomysł nie wpadł, winą Rydza jest to jak było zorganizowane szkolenie oddziałow, winą rydza jest to że zachowywał się jak polityk [którym był w rzeczywistości] a nie jak GISZ / Naczelny Wódz [którym był teoretycznie] Ciekawy: COP przy tym stanie kraju jaki był w latach 30 byl niby leczenie syfa pudrem. Krok dobry - bo leczenie, jednakże o dużo za mało. Zadanie: zobacz jakie ziemie nam zabrano w '45 jakie dostaliśmy w tym samym roku, a następnie zobacz ile budowano w okresie realsocjalizmu i jaki był to przemysl i gdzie. W końcu zobacz ile osób mieszkało na wsi. By Polska stala się krajem choćby w części podobnym do Czechosłowacji powinniśmy wybudować kilka / naście takich COP-ów i to ileś z nich nie w Polsce A, tylko w Polsce B - by choć trochę postępu tam dotarło. Jeden COP i jeden Kwiatkowski wiosny nie czyni i kraju nie zmieni. Jest to sukces, jak na naszą miarę - olbrzymi, jak na potrzeby kraju [także te wojskowe] - mizerny. Przy okazji - jak mieliśmy motoryzować wojska, kiedy samochody w kraju liczono na tysiące, może naście tysięcy? Na cały kraj? Może było nich tyle co w trzech dużych miastach Niemiec? Kiedy gros z nich stanowił transport publiczny, taksówki, samochody wojskowe, policyjne etc? Jak mieliśmy unowocześniać armię, kiedy w wielu wypadkach żolnierz - rekrut musiał być uczony co to jest elektryczność, ubikacja, elektryczność, niemal etap: "słoma / siano"? Problemem było to, że w wojsku wszystko było oceniane według naszych możliwości, a nie według tego co jest realnie... To duża różnica. pozdr PS. Czy Kryzys się skończył - to nie jest wcale takie pewne.
-
Witam; ciekawy: i tutaj zaczynają się schody, tutaj czyli w tzw, polityce Becka. O ile mnie pamięć nie myli, to logika polityki polskiej mówiła, aby caly czas być w jednakowej [!] odległości od Moskwy i od Berlina. Z ZSRR mieliśmy stosunki takie sobie, zaś z Niemcami jeśli nie gorące, to przynajmniej ciepłe. Na tyle ciepłe, że konsulowie w Opolu, Wrocławiu wspominają, że gdyby nie Grażyński - mający swoje zapatrywania na to jak z Niemcami postępować, to w zasadzie nie mogliby działać. Podobno Grażyńśki zapowiedzial włądzom niemieckim, że w razie problemów w tych dwóch konsulatach, a zwłaszcza w Opolu, z punktu zaaresztuje lub wydali konsula niemieckiego w Katowicach i ogólnie uniemożliwi mu jakąkolwiek działalność. Warszawa musialą temperować wojewodę. Popierając, i / lub od razu uznając i Anschluss i Czechosłowację - wszakże sami w tej awanturze uczestniczyliśmy, by potem z pompą wjechać na Zaolzie i w kilka innych miejsc, i popierając raczej aspiracje niemieckie w Hiszpanii, nie staliśmy w tej samej odległości, choćby z tego powodu że ZSRR mial zupełnie inne plany w większości tych kwestii. Ba, żądając od Słowaków kilku wsi i paru gmin, sprawiliśmy, że z przyjaciół zrobiliśmy sobie wrogów. Poza tym - glupota Becka przejawiala się w tym, że w momencie upadku Benesa i czechosłowacji w zasadize sami wchodziliśmy w paszczę Berlina, machając uroczo flagą biało - czerwoną i krzycząc patriotyczno - bombastyczne hasła. Polską, ówczesną racją stanu byłą niepodległa Czechosłowacja, tak niepodległą i w tak własnych granicach jak się da. Przy okazji: Benesowi nie pozostawaliśmy dłużni - on nas na salonach a my robiliśmy kupę, pod jego domem, czyli wspieraliśmy wszelkie możliwe działania wewnątrz Czechosłowacji mające na celu jej rozbicie wewnętrzne... Przy okazji: polityka na zasadzie - bo wasz ojciec zaorał i zasiał miedzę, jak my zasiewaliśmy cudzą - do niczego nie prowadzi -> vide to co zapoczątkowało wspólpracę francusko - niemiecką po II w.ś.... Jest stare powiedzenie - wrogów szukaj daleko, zaś przyjaciół blisko. Polityka Becka była zaprzeczeniem tego: wrogów mieliśmy pod nosem, ba nawet nie trzeba było przechodzić przez ulicę, Czechosłowacja, Niemcy, w końcu ZSRR... niektóych z nich nawet pomagaliśmy rozkraść i pogoniliśmy z domu.... Przyjaciól zaś daleko - koniec miasta, zaś ich stan nie stanowił tajemnicy dla naszych nieprzyjaciól, czyli wszystko bylo jasne - kogo na co stać. Jeżeli od '33 r było wiadomo, a od '35 - '36 mieliśmy pewność, że każdy rok dalej powoduje osłabienie naszej pozycji względem Niemiec, zaś wokól nas -jeśli nie realni wrogowie to przynajmniej osoby nas nielubiące, to powinniśmy w imię celu wspólnego działac wedle zasady: wróg mojego wroga jest moim przyjacielem i brać przykład z Bismarcka... pozdr