Skocz do zawartości

FSO

Użytkownicy
  • Zawartość

    9,065
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez FSO

  1. Szkolnictwo podstawowe w GG

    Witam; coś znalazłem. "... Niewielka zmiana w tej polityce [kwestie uczelni wyższych i szkół średnich - F.] hamowana jednak przemożnąobawą przed wzrotem kadr inteligencji nastąpiłą w r. 1942. Okazało się, że władzom GG brak na terenie tzw. Galicji w pewnych dziedzinach fachowców. We wrześniu 1941 Frank udzielił ogólnych wskazówek w sprawie utworzenia we Lwowie "instytutów", które miały kształcić agronomów, pracowników służby zdrowia [Mediziner], weterynarzy i farmaceutów. Nazwę "instytutów" zastąpiono jednak na rozkaz Franka mianem kursów, któe mialy trwać 3 - 4 miesiące. Frank uważał je za broń obosieczną bo obawial się że mogłyby nabrać charakter szkoły wyższej. Początkowo były obe przeznaczone tylko dla Ukraińców. W lipcu 1942 roku rząd GG zezwolił składać na "państwowych medycznych kursach fachowych" we Lwowie egzaminy dawniejszym studentom, któzy albo złożyli egzaminy dyplomowe po 1. 9. 1939 albo po ukończeniu studiów przed wojną nie złożyli egzaminów wcale względnie tylko częściowo. Wreszcie z dniem 1. 4. 1943 otwarto we Lwowie kursy medyczne dla tych "aryjskich Niemców" któzy odbyli służbę budowlaną, byli od niej zwolnieni, lub mieli za sobą pracę w Rzeszy, albo 6- miesięczną praktykę szpitalną. Z tych kursów korzystali też Polacy. Do względów gospodarczych [braku fachowców] dołączył się później w 1944 r. argument polityczny: chęć pozyskania społeczeństwa [!]. W lutym 1944 prezydent wydziału nauki i nauczania Eincholz sugerowal Frankowi [aus politischen Grunden], by lwowskie kursy nazwać "kursami szkolnictwa wyższego" [Hochschulkurse]; tego właśnie określenia użył Frank w przemówieniu przed prasą zagraniczną w Berlinie w dniu 7. 2. 1944. Zdaje się że istnie tę nic nie znaczącą zmianę nazwy przeprowadzono, w każdym razie sekretarz stanu Buhler na nią się zgadzał. W szkolnictwie powszechnym i zawodowym, utrzymywanym przez hitlerowców obowiązywal - jak wszędzie - zupełbny rozdział narodowości. Oczywiście także tutaj aresztowania i mordy przerzedziły szeregi nauczycieli. Frank zalecil swoim podwładnym hamować pod różnymi pozorami działalność polskiego szkolnictwa. Szczególnie latwo można to było zrobić poprzez obciążenie nauczycieli nadmierną liczbą uczniów. Według źródeł niemieckich liczba ucznió w polskich szkołach powszechnych [Volksschulen] na terenie GG wynosiła z dniem 1.6. 1940 - 1 226 705, liczba nauczycieli - 19 303 a zatem jeden nauczyciel przypadał na 63 uczniów. Stan ten uznano w rządzie GG za niezadawalający, bo zbyt dobry. W toku dyskusji, w dniu 27. 5. 1940 [...] zwrócono uwagę na to, że liczba nauczycieli jest jeszcze za wielka, należałoby dojść do tego by jeden nauczycoiel przypadał na 70 - 80 uczniów; trzeba by usunąć młodsze siłyu a starym przydzielić klasy o takiej liczbie uczniów, by nauka stała się sama przez się niedostateczna. Zamysły te zostały zrealizowane. W maju 1943 meldował gubernator dystryktu radomskiego, że na jego terenie przypada 4100 nauczycieli na 300 000 uczniów w 1938 szkołach, a wieć 1 nauczyciel na niemal 73 ucznió. W latach 1939 - 1943 w tym dystrykcie 127 nauczycieli uciekło, 507 zwolniono jako politycznie podejrzanych, na własną zaś prośbę 1136 z powodu wysuniętego przez nich braku możliwości wyżywnienia [die Lehrer auf dem LAnde erhalten keine Lebensmittelzuteilungen kaufen konnen sie nichts, weil sie wegen der schlechten Bezahlung die Schleichhandelspreise nicht bezahlen koonen] W lipcu 1944 było w polskich szkołach powszechnych 22 000 nauczycieli na 2 miliony uczniów, a więc 1 nauczyciel przypadał na 90 uczniów. na przełomie 1942 /43 nastąpiła zmiana na stanowisku oprezydenta głównego wydzialu nauki i nauczania w rządzie GG. Ustąpił Watzke a jego miejsce zajął dr Eichholz., który w celu zwalczania tajnego szkolnictwa propagowal bardziej tolerancyjną polityję a mianowicie otwarcie szkół śtrednich. Nowe wytyczne Eichholza nie przewidywały jednak w zakresie liczby uczniów zmiany; jeden nauczyciel miał przypadać na 70 - 100 uczniów. Hitlerowcy ni chcieli dopuszczać do analfabetyzmu jako zjawiska również dla nich szkodliwego, ale dążyli do tego by nauka nie mogłą dwać dobrych wyników. Program szkoły powszechnej nie przeiwdywał tak niskiego poziomu nauczania jak program realizowany w "Kraju Warty:, przez tamtejszegfo namiestnika, w zasadzie jednak zmierzał do tego samego celu. Oto co mówi na ten temat nauczyciel: "Zabroniono... nauki historii powszechnej i Polski a zbowiązano do nauczania języka niemieckiego poczynając od klasy 3. szkoły powszechnej w wymiarze 4 godzin tygodniowo. Ten wstępny krok do germanizacji obejmował tylko dystrykt warszawski i nie rozszerzył się na inne tereny oraz nie spotkał się z zaleceniem władz wyższych, ponieważ w następnych latach szkolnych nauka języka niemieckiego została ze szkól powszechnych usunięta. W ślad za usunięciem historii poszły w następnych latach okupacji aż do wiosny 1944 i inne przedmioty, a mianowicie geografia i literatura. Pozostały tylko matematyka, przyroda, ortografia z kaligrafią oi literatura czasopis wydawanych przez Oddział Wiedzy przyb rządzie GG w postaci "Steru" dla dzieci starszych i młodszych. Ażeby utrudnić nauczycielstwu polskiemu p[odawanie jakichkolwiek wiadomości o Polsce i jej kulturze zarządzono konfiskatę wszystkich podręczników z zakresu zlikwidowanych w szkole przedmiotów [język polski [literatura], historia , geografia] stanowiących wlasność prwyatną dzieci. Za nieoddanie tych książek grożono kierownikom szkół represjami i degradacją. Niemiecki radca szkolny pow. mińsko - mazowieckiego zwolnil w 1942 kierownika szkoły we wsi Andrzejów, za znalezione książki polskie. W szkole 130-ej m. Warszawy za podręcznik geografii usunięto ob. W Dargfiela z kierownictwa a za sabotaż "Steru" M. Witkowskiego i A. Korejwę. Ponieważ nauczycielstwo wykorzystowało wszelkie okazje do zatrzymania uwagi dzieci na d Polską, jej kulturą i przesłością, władze okupacyjne zarządzily obowiązakowe przekazanie im wszystkich posiadanych przez szkoły map, obrazow i zabroniły poslugowania się jakimikolwiek wydawnictwami sprzed września 1939 r. a wieć nawet podręcznikami gramatyki, czy zbiorami zadań arytmetycznych, ponieważ tekst literacki ćwiczeń zawierał dane dotyczące Polski. Jednocześnie zapowiadane wydawnictwa oficjalne nie ukazywały się we właściwych terminach albo nie ukazywały się na szczęście dla polskiego ucznia wcale..." Opracowane prze dea Eichholza nowe wytyczne przeiwdywały tylko następujące przedmioty: religię, język polski [ćwiczenia ustne i pisemne, ortografię i gramatykę], arytmetykę i geometrię, przyrodę, naukę o ziemi, zajęcia praktyczne, rysunki. Materiał objęty poszczególnymi przedmiotami był znacznie szczuplejszy niż w programach polskich. I tak w zakresie ortografii program klasy szóstej [a więc przedostatniej] obejmował m. in. różnicę mięzy "ó" i u, rz i ż, samo h i ch, w zakresie nauki o ziemi przewidywał "w siódmym roku nauki uczeń poznane kraj swój jako twór państwowy, jako obszar gospodarczy i komunikacyjny. W wybranych obrazach uczniowie poznają Rzeszę Wielkoniemiecką przy pracy a następnie zapoznaję się z całoksztaltem ziemi, z rozkładem mórz i lądów, sfer klimatycznych i krajobrazowych z bogactwem skorupy ziemskiej i głównymi rasami ludzkości... W zakresie podręczników jedyne "osiągnięcia" to wydanie polskiego elementarza, podręcznika początków arytmetyki i miesięcznika propagandowego dla uczniów pod nazwą "Ster". Władze niemieckie zdawąły sobie sprawę z tego, że ze względów propagandowych byłoby ważne wydać podręczniki dla polskich szkółw powszechnych, brak papieru jednak działal na te poczynania hamująco. Wiele gmachów szkolnych było zajętych przez Wehrmacht. Memoriał z 25. 8. 1943 charakteryzuje położenie szkół w ten sposób: "W ciasnocie i brudzie siedzą tutaj uczniowie jeden na drugim, bez książek bez najniezbędniejszego materiału do ćwiczen i bez zdolnego do pracy personelu nauczycielskiego. Ponadto na 10 miesięcy roku szkolnego są polskie szkoły co najmniej przez 5 miesięcy zamknięte, a to z powodu braku węgla i innych środków opałowych. Na 20 - 30 obszernych budynków szkolnych jakie Kraków posiadał przed r. 1939 dziaj stoją do dyspozycji tylko 2 najgorsze, jakkolwiek ilość szkól znacznie się powiększyla. Codziennie trzeba udzielać nauki w kilku turnuysach. Dzień szkolny, który normalnie trwa 5 godzin, redukuje się w tych warunkach do conajwyżej 1 godziny. W r. 1940 Frank zezwolił na tworzenie szkół fachowych, któe mialy mieć charakter zwykłego niemieckiego technikum. Szkoły zaowdowe i fachoweoddawały Niemcom duże usługo bo w miarę upływu czasu służyły coraz bardziej do kształcenia fachowców dla produkcji zbrojeniowej. Były one jednak dla hitlerowców źródłem poważnych obaw. W styczniu 1941 r. Watzke zwrócił uwagę , że nadzór nad polskim szkolnictwem w Warszawie jest niezwykle trudny, gdyż istnieje tam 150 bardzo dobrze uczęśzczanych szkól zawodowych i fachowych "podtrzymują [one] tendencje, które w interesie państwowych należy koniecznie zwalczać", przez co należy rozumieć naukę na gimnazjalnym poziomie Wśród tych szkół nie było zakładów kształcenia polskich nauczycieli. Memorial partyjnego urzędu dla spraw polityki rasowej z listopada 1939 nie uważał tego za ptrzebne gdyż nauczanie dzieci można powierzyć dawnym polskim policjantom. Do tego w czasie okupacji nie doszło, widocznie jednak rząd GG chical taki projekt zrealizować. Istniały jednak zdaje się zakłady kształcenia nczycieli dla Ukraińców, a także - jeśli wierzyć informacjom hitlerowskim - gimnazja i kursy maturalne. Polacy wyjkkorzystywali wszelkie możliwości szkolnictwa fachowego i zawodowego. Dlatego hitlerowcy zmniejszali liczbę zakładów i uczniów. Gubernator dystryktu radomskiego mówił w sprawozdaniu z maja 1943 r. "Liczba szkól handlowych zostanie poważnie zmniejszonal dystrykt radomski zatrzy,ma tylko 500 uczniów, gdyż takie szkoly przekształcają sie w tajne gimnazja i cieszą sie niezwykłą frekwencją [...]. Na terenie całej Generalnej Guberni liczba 20 000 uczniów szkół handlowych miała ulec redukcji do granic "faktycznego zapotrzebowania", które oszacowano na 8000 uczniów. Na początku 1944 Eichholz sugerował Frankowi - dla pozyskania społeczeństwa polskiego - otwarcie gimnazjów i jako pierwszy ku temu krok stworzenie możliwości składania matiry dla tych którzy jej z powodu wybuchu wojny żłożyć nie mogli. Skretarz stanu Buhler uważał że takim razie byłby konieczny numerus clausu. Delegacji Głownej rady Opiekuńczej przyrzekl Frank w maju 1944 r., że otwracie gimnazjow nastąpi w połowie wwrześnia. Przygotowania do otwarcia byłu już w lipcu 1944 r. ukończone. Ptrzeba było tylko ddecyzji generalnego gubernatora. Nie została ona jednak wydana. Lwowskie kursy szkolnictwa wyższego, przyrzeczenie otwarcia gimnazjów - to niezwykle oszczędne kroki, na które zdecydowali sięn hitlerowcy tylko w obliczu zbliżającej się klęsui. Nie były one wynikiem zasadniczej zmiany w icgh nastawieniu. nadzieje, że wywołają one wrażenie na narodzie polskim przypisać można tylko skrajnej nieumiejętności rządzenia. ..." ss. 391 - 397. Documenta Occupationis VI. pozdr
  2. Witam; Don Pedrosso: w kwestii jak wyglądały zeznania Grabińskiej, zwróć uwagę na przemowę / wypowiedź ks. Oborskiego. Wyraźnie wskazuje ona, że najpierw Grabińśka nie mówiła nic na Oborskiego, zaś zeznania jej i Oborskiego współgrały w kwestiach "czyja wina" złożonych przez dwóch głównych oskarżonych skazanych na karę śmierci. Jeżeli UB-cy złamali prawo to należy ich osądzić, to jedno, osobnym faktem jest to, że łamanie prawa przez jednych mnie upoważnia do łąmania prawa przez innych. Referendum odbywało się w kraju mającym zupełnie nową władzę, który komunistów nie kojarzył zbyt dobrze, zaś poparcie rzędu ok 30 % [bruno kiedyś pisał o 30 kilku] jest całkiem niezłym wynikiem jak na partię któa przed wojną przebywała głównie jako "pensjonariusze Berezy" Ja nazw tych komisji nie wymyśliłęm Tak się ona n.p. u Ognia zwała, poza tym dla mnie AK - to ta Armia Krajowa z okresu wojny, ta z lat '45 - '5x to osoby próbujące zdyskontować to co znaczyłą. Z tego powodu kilka razy napisałem skrót ze znaczkiem zapytania - > "?" pozdr
  3. Witam; Don Pedrosso: bo było by to wywolywanie wilka, wilkołaków i Bóg wie jakich demonów uśpinych w lesie. Potępienie likwidacji autonomii - ergo - jeżeli likwidacja jest potępiona, to moze da się ją odbudować. A tak jest to sprawa historyczna. To troszkę tak jak badanie historii pradziaka : żolnierzem dzielnym może i była, ale nie wszystko było tak jak on opowiadał. pozdr
  4. Witam; Od siebie proszę o spokojną dyskusję bez argumentów o tym, że ktoś jest taki czy śmaki, bez wycieczek osobistych bez "grubych" słów... Kilka spraw: 1. Prawnie - zwłąszcza w relacjach międzynarodowych obowiązują uklądy, porozumienia i inne realnie istniejący akty prawne. Bez nich można liczyć co najwyżej na .zyczliwą neutralność [patrz postawa Węgier w '39 i później]. Owo prawo i uklady stanowią także kiedy dana armia będzie gotowa do natarcia w jakim momencie wypelni swe zobowiązania 2. To co pisal Gnome - ma rację, fakt niewypowiedzenia wojny ZSTT przez Rydza [i / lub inne włądze najwyższe] oznaczał, że mimo zajęcia terenów, że mimo ich okupacji nie byliśmy w stanie wojny. W domyśle: godziliśmy się na to. Dokładnie z tego powodu była możliwa błyskawiczka komunizacja tych terenów, i to całkiem nieźle ujęta w normy prawne. Jest gdzieś w dziale poniżej temat o tym a tam są długie wywody jak to przebiegalo... 3. Szaposznikow mial rację, mobilizacja to wojna, kłopot był jednak taki, że my byliśmy i tak spóźnieni w stosunku do Niemców. Czy mieliśmy wiedzę o rozmieszczeniu ich oddziałów - mieliśmy, czy dałoby się podważyć niemieckie argumenty, o tym, że my biednych na pokuszenie wiedliśmy - dałoby się. Stad istotą zagadnienia nie jest ogłoszenie moblizacji, tylko to w jaki sposób była przeprowadzana. Należy przy tym zwrócić uwagę, że Francuzi ryzykowali nie swopje pieniądze w tej grze w karty... ryzykowali pieniądze i życie swego sojusznika... 4. R.R. - zgadza się rozlokowanie wojsk polskich było zle. Lecz zwróć uwagę na to jakie były kierunki dzialań niemieckich - to nie był teren pagorkowaty wzdłuż połduniowej granicy ówczesnej Rzeczypospolitej. Tereny te były tak zacofaneże nie było sensu się tam pchać. Kierunkami były: Warszawa, Korytarz i linia: Kraków - Rzeszów - Lublin - Lwów i linia rozgraniczenia . Czemu o tym mówię i piszę? Z prostego powodu - z tak niwdużą armią, w dodatku tak kiepsko wyposażoną technicznie - trzeba rozlokować po najkrótszej linii obrony, nie bawiąc się w pośrednie linie typu Wyżyna taka czy inna. Kolejną sprawą jest to, jaką ilość wojska można by przeznaczyć na działania opóźniające i dlaczego byłoby ich w granicach jedynie 200 tys ludzi [tutaj Suworow twierdzi, że podobno radzieckie podręczniki wojskowe za minimalną silę która niemal gwarantuje przełamanie przy podobnej klasie sprzętu i dowodzenia, jest stosunek 3 : 1 wyrażający ilość atakujących w stosunku do broniących się...] pozdr
  5. Jak umierali scenarzyści wojny?

    Witam; w kwestii śmierci Stalina - może kiedyś zrobi się z tego temacik osobny... - Można przypuszczać wiele spraw, można domniemywać różniste osoby, ale patrząc na to jak zmarł Beria. Tajny proces, krotki i wysoki wyrok, kara najwyższa, po czym szybkie jego wykonanie - można przypuszczać kilka spraw: Po pierwsze - to nie on maczał palce w śmierci Stalina, na tyle by był bardzo winny. Dwa - coś wiedzial o tych któzy to robili, lub mogli zrobić. Trzy - jego wiedza bylą nie po myśli skazujących. Oznacza to tyle, że wśród winnych śmierci [przyśpieszonej lub nie] Stalina, trzeba szukać ludzi któzy bardzo szybko wsadzili Berię za kratki. Pozdr
  6. Kim byli partyzanci (status)

    Witam; secesjonista - prawdopodobnie chodzi o to: "... Nowe prawo międzynarodowe, zdaniem narodowych socjalistów, miało mieć dwuwarstwowy charakter: jedną tworzyło zewnętrzne prawo narodu między poszczególnymi Grossraumami, prawo międzynarodowe o charakterze kontynentalnym, drugą - wewnętrzne prawo narodów między poszczególnymi do Fuhrungsraumu należącymi państwami, oraz między nimi a państwem wodzem. A więc narodowo socjalistyczna doktryna prawa międzynarodowego streszcza się w tendencji do utworzenia z pewnej przestrzeni, na której naród odgrywa rolę dominująca nowego wielkiego tworu państwowego, którego ośrodkiem kierowniczym jest ów dominujący na danej przestrzeni naród, a częściami składowymi sąsiednie narody wyposażone w mniej lub więcej szeroką autonomię. Z uwagi na "zakaz" interwencji dla obcych mocarstw [raumfrende Machte] naród - wódz [urvolk, Fuhrungsmacht] może swoją przestrzeń życiową ksztaltować według swojego wlasnego zdania i wyposażać podlegle mu organizmy w większe lub mniejsze obowiązki, kierując się własnym pojęciem sprawiedliwości. [...] Hans Frank wyrazil to tymi słowy: "Recht ist was unserem Volke nutzt, Unrecht - was ihm schadet". Tak zatem najbardziej skrajnie pojęta racja stanu, abstrahująca od wszelkiej moralności, jest miarą wszechrzeczy. Mówiąc inaczej: naród - przywodca uksztaltuje swą przesttrzeń życiową tak jak to dla niego z jego włąsnego egositycznego punktu widzenia jest najbardziej korzystne. [...] Niemcniej jest ona jedynie prawidziwym i logicznym wnioskiem z zestawienia niemieckiej doktryny o Grossraumordnung z niemieckim pojęciem sprawiedliości...." [ss 247 - 248]K.M. Pospieszalski: "Polska pod niemieckim prawem 1939 - 1945 [Ziemie Zachodnie]. W I.Z. 1946 pozdr
  7. Witam; Najpierw nieco uwag porządkowych: bardzo proszę o nie pisanie krótkich jednozdaniowych postów, które można zawrzeć w magicznym słowie Tak. Takie posty zgodnie z regulaminem forum są niedopuszcalne, a powtarzanie się takich wypowiedzi, może zaowocować ostrzeżeniem piszącego. Czego bym bardzo nie chcial zrobić. - F W kwestii zaś "sprzętu". Teść wspominal jak dzieckiem będąc już wczesnoszkolnym [rocznik '42], o czolgu albo i dwóch ktore przez dłuższy okres czasu spokojnie stobie stały w polu zakopane do polgąsiennic na niedalekim polu. Byly one wraz z jakimiś działkami niedalekimi miejscem stalych zabaw dziatwy. Oczywiście kulminacyjnym punktem programu bylo "rozbrajanie" różnorakiej amunicji metodą "ognisko i za czolg lub na pobliskie drzewo [- zgodnie z zasadą odlamki lecą na bok a nie w górę]". Pamięta także, że dziatwie nie przeszkadzał zbytno fakt, że dopiero po dluższym czasie z owego czolgu wydobyto to co zostało z załogi, a czego nie wyrzucono wcześniej poza obiekt zabaw. Nie pamięta niestety kiedy to ów eksponat został zabrany i co się z nim stało. Teść pochodzi z okolic Kalisza, zaś zabawy byly prawdopodobnie w okolicach miasteczka Śmigiel... pozdr
  8. Witam; gregski: masz rację, świta Ci dobrze. ZSRR nie podpisywal konwencji o tym jak traktować jeńców, stąd także Niemcy już od '41 r. średnio się nimi przejmowali Woj: pisalem o ukladzie Sikorski - Majski, choćby za tą jedną rzecz należy się jemu choć mala wdzięczność za to co zrobil, w tej jednej kwestii. W kwestii rozkazu o mobilizacji: zgadza się, jej ogloszenie jest niejako wyciąganiem gnata z kieszeni i wyciąganiem w kierunku ofiary. Problem jest jeden: nie mozna zacząć wyciągać, schować broń, znów wyciągnąć, odbezpieczyć kurek, i znów schować. Tym bardziej jeśli nasz przeciwnik także do slabeuszy nie należy i także ma swoje pistole. Rydz oglaszając mobilizację powinien jej nie odwolywać - niezależnie od tego co Zachód mówil w tym temacie, tym bardziej, że w chwili ataku to nie oni jako pierwsi mieli dostać lupnia w nadchodzącej wojnie. Nie wnikam tutaj w decyzję mówiącą o tym że początek mobilizacji to taki czy inny dzień. Ów San mial jakieś brzegi, choćby w odleglości i 50 - 100 m od rzeki, brzeg który dominowal co nieco nad samą okolicą, pozwalając dość sprawnie się bronić, mimo przewagi npla. pozdr
  9. Spory wokół Józefa Kurasia "Ognia"

    Witam; Don Pedrosso: niestety nie jest to dla mnie wytlumaczenie. Tak samo jak fakt, że oni szli tylko "zaatakować" posterunek UB, a że sierocieniec byl tuż obok to tym gorzej. Dal niego. Poza tym, argumentacja, że jeśli by chcieli zabić to zabili, przypomina nieco stary dowcip o Stalinie, kończący się slowami "A mógl zabić". A tylko ranili ze dwie osoby i być może jedną zabili. A mogli wszystkich... Fakt, tego, że jedna strona popelnia gwalty i przestępstwa rok czy dwa lata wcześniej, nie upoważnia nas do tego by robić dokladnie to samo. Poza tym takie dzialania to stosowanie pewnej formy odpowiedzialności zbiorowej. To że jakiś UB-ek zbil/ pobil/ zabil/ cokolwiek kogoś na Śląsku, nie oznacza, tego, że można innego UB-ka, w innym miejscu zabić. Bo UB-ek, milicjant, wojskowy. To, że ówczesna Polska nie byla idealem dla wielu, nie oznacza tego, że każdy mial prawo wziąść broń do ręki i strzelać. Rabować i zabijać. Bo system się nie podoba, bo sędziami są Rosjanie, bo rządzą komuniści [inaczej - nie ci co w Londynie] i tak dalej. Na koniec: nie ma utrzymania wladzy za wszelką cenę poza prawem. Zlamanie i to kilkukrotne prawa oznacza, że dany urząd jest nielegalny, że dana osoba sprawuje swoje rządy bezprawnie. Niezależnie czy jest to prawy, lewy czy środkowy. Każdy. Zlamanie prawa przy uchwalaniu samej konstytucji, przy przekazywaniu wladzy na pewno ulatwily udaną próbę, pokazania, że inny rząd jest legalny. Przy okazji jeżeli Francja czy W.B. wymuszaly pewne decyzje to czy nie jest to podobne do podobnych zachowań ze strony ZSRR? pozdr
  10. Witam; w temacie dzialań operacyjnych toczonych przeciw duchowieństwu, po okresie '56- '57. Pomijam zamieszki w N.H., gdyż wiązalo się to z koncepcją miasta i różnicami w podejściu jej mieszkańców, którzy różnili się znacznie od tych którzy zaczęli ją budowac w latach '49 - '55. Pomijam także część dzialań przeciwko katolickim obchodzom tysiąclecia Chrztu, gdyż byly one chyba bardziej na zasadzie ambicjonalnej i totalnej glupoty... a nie jako szykany i chęć "zgnojenia" osób, poza tym co zwykle robią slużby specjalne czyli: "worek, afera i rozporek". pozdr
  11. Witam; Prośba, albo i więcej: bardzo proszę o powstrzymanie się od wycieczek osobistych, związków Francji z 14xx roku z Rydzem lub porównań NATO z jakimś tam paktem. Jest to bardzo wycieczkowe OT. Takie posty będą usuwane, w razie powtórki z rozrywki - będzie to grozio ostrzeżeniem. Wszelkie dyskusje - o tym co się dzieje, w temacie [jeżeli dzieje się źle] - p.w. W kwestii reform Rydza - wydaje mi się, że aby byly one skuteczne, wartaloby wymienić znaczną część generalicji, zmienić system organizacji i GISZ i DOK-ów, czyli jedne z tych spraw które wplywaly na to jaki byl system szkolenia poszczególnych oddzialów. Należalo także zaprowadzić pewne żelazne reguly jakie kompetencje ma sztab i dlaczego. Będę się upieral, ze nacisk Niemiec w kierunku wschodnim, to już okres od Ansluchussu, co oznacza, że sytuacja Polski zaczynala się zmieniać, i to nie tylko pod względem wojskowym, ale także politycznym co wymuszalo, choćby zmiany w patrzeniu na to co się dzieje poza naszymi granicami. Wiosna / koniec zimy '39 r. to tak naprawdę koniec marzeń o tym, że my z A. H. pod rękę przez Europę pójdziemy, jednakże jest to za późno i pokazuje, że Rydz byl w zbyt wielkiej części politykiem, nie wojskowym. Nawet niewielka rzeczka jest przeszkodą którą trzeba pokonać, niechby i konie zmoczyly sobie brzuchy, niechby i brzeg nad rzeczką ma 10 - 15 metrów wysokości. Wysadzenie mostu [drogowego czy kolejowego] oznacza nie tylko to, że żolnierz zmoczy buty, ale trudności w zaopatrzeniu, lecz tak naprawdę do takich dzialań byl konieczny inny plan inne przygotowanie, a przede wyszystkim świadomość faktu, że wydanie pierwszego rozkazu o mobilizacji jest chwilą nieodwolalną, nie mogącą być zmienioną bez żadnego wplywu na to co się dzieje. Kilka razy już pisalem, że są osoby które jedną decyzją zaskarbiają sobie wdzięczność mą [patrz Sikorski], tak samo i przeciwnie - w tych choćby wypadku jest to że mobilizacja bylo odwolywana i znów nakazywana. Wańka - wstańka. Drugim kuriozum - jest zakaz kontaktów bezpośrednich między poszczególnymi Armiami... pozdr
  12. Bitwa nad Bzurą

    Witam; Delwin: Kirchmayer wspomina chyba o batalionach obrony narodowej [o.n.], mając zludną nadzieję że nadmiernie rozciągnięte linie wzdluż jezior koronowskich wytrzymają silniejszy nacisk nieprzyjaciela, martwiąć się przy okazji o ewentualne uderzenie od Grudziądza - gdzie przelamanie obrony polskiej sprawia że "drugą stroną Wisly" Niemcy wychodzą na tyly A. Pomorze k. Torunia. Sam krytykuje do niemożliwości wszystko to co wiąże się z K.I. i tego w jaki sposób bylo to zalatwiane, jakie zamieszanie wprowadzilo w jako tako dogranych planach obronnych. Pisze także bodajże o utrzymywaniu taborów kolejowych do jego przewozu. Pisze z pamięci, bo z pracy książkę mam w domu. pozdr PS. Wspomina także [nie wiem czy prawdziwie], że Bortnowski po Borach Tucholskich się przynajmniej częściowo [o ile można się tak wyrazić] zalamal.
  13. Witam; Don Pedrosso: tak na moje oko, coś nie tak chyba - z cytowanego przeze mnie fragmentu wynika że: wcześniejsze zeznania Grabińskiej nie mówily nic o tym, że ks. Oborski, naklanial ją do owego wyroku i tlumaczenia jej że robi dobrze. Także wcześniejsze zeznania glównych oskarżonych nie mówily nic by Oborski maczal w tym palce. Pytanie czy zmianę zeznań Grabińskiej spowodowala perspektywa kary i chęć odegrania się czy coś innego. Jak już wspominalem wcześniej - prawo karne ["świeckie"] jakie obowiązywalo w '50 r. naklanialo na Oborskiego pewne obowiązki. Niezależnie co o tym myślal. I co sądzil. Obecnie i chyba w przeszlości [do sprawdzenia] prawo odmawiania zeznań na swoją niekorzyść przyslugiwalo osobom z kręgu najbliższej rodziny. Ksiądz dla Grabińskiej bynajmniej nią nie byl. Poza tym nie uważam, by walka z bronią w ręku polegająca na zabójstwach, rabunkach, komisjach szybkowykonawczych i innych tego typu metodach byla najlepszym rozwiązaniem, które ma być wychwalane i wyświęcone dla przyszlych pokoleń. Ja go nie uznaję za najlepsze, tym bardziej, że kraj przeciw któremu walczyli, by uznany w swiecie za Polskę, z językiem polskim, prawem i tak dalej. Poza tym tak naprawdę dość spora cześć ludzi byla ówcześnie za systemem. secesjonista: próbowalem znaleźć nieco informacji i jakoś malo kto chce się chwalić tym co dzialo się po październiku. Czyżby sami zainteresowani wiedzieli, że coś jest nie tak? pozdr
  14. Witam; za moich bardzo młodych lat [może połowa lat 80 tych, może ciut wcześniej, może później], był taki wierszyk: ".. Chcesz cukierka? - No... / Idź do Gierka / Gierek ma / To ci da..." Byl on popularny nawet wśród dziatwy wczesnoszkolnej i późno przedszkolnej. Infantylny jest lecz bardzo dobrze sybolizuje to co cały czas wiąże się z Gierkiem - polski cud gospodarczy, dziesiąta potęga świata. Pewien symbol. Tutaj rodzi się proste pytanie - czmu właśnie za jego czasów, Zachód dawał nam kredyty "na piękne oczy", "na śliczny wygląd", a nie na podstawie porządnej analizy ekonomicznej, czemu tak samo jak na początku lat 70 tych, już w '79 r, coraz częściej zaczynano się doponinać o zwrot pożyczek, coraz niechętniej przyznawano kolejne, chyba że zostaną w całości splacone w wyrobach? Czemu oprocentowanie i ich koszty obsługi rosły, by dojść w połowie lat 80 tych do astronomicznych jak na owe czasy miliardów dolarów? W końcu jak zwykle w ich tle pojawia się pytanie - czy warto było? Z jednej strony Maluchy czy Duże Fiaty, z drugiej wiecznie nienasycona "Huta Katowice" czy inne szkieletory zdobiące pejzaże miast rodzimych.... pozdr
  15. Chcesz cukierka?...

    Witam; secesjonista: mnie nasunęla się jeszcze jedna wątpliwość w kwestii owych zarzutów i/lub komisji rozmaitych. Gierek wspominal, że spowiadano jego siostrzenicę czemu chce iść do dziadka do tego smutni panowie. Przecież, jeżeli owe zarzuty bylyby prawdziwe, to wytoczono by je czym prędzej, choćby po to by udowodnić, że my rozliczamy tych wszystkich co się nachapali. W kwestii zaś Tony'ego Halika, to pisze on o tym bodajże w Przerwanej Dekadzie. Bruno: artykuly i akapity to miód na moje serce... Co ciekawe sam Gierek pisze, że o zakupach licencji wypowiadali się nasi specjaliści. Wielu z nich preferowalo kupno licencji na technologie nowe lecz nie najnowsze, nowe nieco sprawdzone lecz dające możliwość rozwoju. Po prostu wielu ze specjalistów uważalo nasz kraj za zbyt zacofany na najnowsze technologie. W kwestii zaś Friedmana - uważali oni, po części zresztą slusznie, że należy stonować wysoką inflację [w W. Brytanii zaczynala już byc "porządna" dwucyfrowa], poprzez fakt posiadania "drogiego pieniądza". Czyli poprzez wysokie stopy procentowe. Kredyty byly przeliczane na zlotówki, ale, oprocentowanie wysokie nie mające ścislego związku z tym co się dzieje w Polsce, a dwa - zamieszanie w związku ze Stanem Wojennym także nie sprzyjalo wiarygodności Polski. Uwaga na koniec: nawis inflacyjny byl duży zaś jego wzrost w wyniku porozumień sierpniowych - gigantyczny. N.p. samej spożywce - dwukrotny niemal! Wedlug zaś samego Gierka gdyby nie bylo stanu wojennego, gdyby przeprowadzić pewne reformy gosp., a także gdyby nie bylo porozumień sierpniowych - istniala w l. 80 tych [ogólnie urodzajnych] by zakończyć problemy w rolnictwie [import], a także te związane ze spadkiem jakości produkowanych wyrobów [gl. samochody....] pozdr
  16. Kim byli partyzanci (status)

    Witam; secesjonista: niestety włąsnie najgorsze jst przełożenia prawniczego języka [i to jeszcze konwencji, porozumień międzynarodowch] na coś "zjadliwego", czyli jak mawiala moja polonistka: "z polskiego na nasze". 1. Konieczność istnienia okupacji jako warunku niezbędnego - zaistniała, choć okupant stosował zupełnie inne zasady niż te za ktorymi opowiadał się Causewitz. Rządził po prostu palą, terrorem i karą śmierci. To troszkę tak jak teoria kija lub marchewski. Niemcy w czasie wojny byli zdecydowanymi zwolennikami kija. Opór czynny, nie uniemożliwł sprawowania włądzy i wykonywania rozporządzeń przez władze [nawijmy je okupacyjne]. Wyszło to wielokrotnie przy inych dyskusjach, że owo sprawowanie władzy miało nieraz bardzo wyrafinowane metody. Władza początkowo wojskowa, potem osobna była, podobnie jak osobne prawo. Gdzieś nawet "on line" można było za bardzo ciężkie pieniądze nabyć kodeks karny [i innych rozporządzeń] jakie obowiązywały na jakichś tam gdzień na terenie GG - czyli pewnej wydzielonej formy organizacyjnej danego obszaru zajętego przez nieprzyjaciela. Czy Powstanie Warszawskie było końcem okupacji na pewnym terenie - wątpię, choćby z tego powodu, że byl to teren zamknięty, Nimecy dążyli do jego odzyskania itd. Zaś władza A.K. nie była nie zagrożona, przez kontrataki niemieckie. Patrząc z tego punktu widzenia, nawet w świetle niejasnych konwencji - Polska była od okupacją, i to jeśli nie w całości granic II R.P. to przynajmniej na terenach GG, części Warthegau i Pomorza. Śląsk pomijam, jako że jest to teren mający swoją specyfikę. 2. Co z partyzantami - Niemcy bardzo rygorystycznie podchozili do tego, że wojujący z nimi nie mogą być ubrani w "niemieckie mundury", zaś za wystarczającyfakt oddzielający "nas od nie nas" była opaska na ramieniu osobnika uzbrojonego i ubranego w zwykłe ubranie. W kwestii zwierzchności - Niemcy uznawali za "legalnych" zarówno partyzantów walczących z ramiania A.K. BCh czy GL/AL [tak przynajmniej wynika z dokumentów], co oznacza, że prawdopodobnie wiedzieli o zamieszaniu prawnym z przekazaniem władzy [patrz wcześniejsze dywagacje]. Problemem może być przestrzeganie praw wojennych i to przez obie strony, na co już uwagę zwtracałem wcześniej. Dla partyzantów dobry Niemiec to martwy Niemiec, dla wielu walczących "z bandami", oddziałów "dalekoliniowych", dobry partyzant... Pytanie tylko czy nieprzestrzeganie przez obie strony jednej z zasad zwalnia nas od jej zauważania i oceniania tego czy ma ona znaczenie czy nie. pozdr
  17. Witam; w kwestii kadry oficerskiej - Kirchmayer [być może slusznie zwraca uwagę, na brak umiejętnoiści wśród wyższych dowódcow, braku logicznego rozumowania na poziomie operacyjnym czy wyższym - dywizji, wspominając jak dowódcy[n.p. Bortnowski?] sprzeczali się o to czy kaem lepiej na prawo czy na lewo w jakieś tam linii umocnień. Być może Rydz i zaczął część reform - ale najgorzej zatrzymać się w polowie, nie kończąc ich [moja wątpliwość jest taka, że jak wiadomo, że są znacznie zaniedbania to przecież od razu zrobić rewolucję i będzie po "zawodach" niż bawić się w długie lata...]. Zaś plan waojny z Niemcami opracowywano nieco zbyt krotko, i na zasadzie błędnych założeń. Brak zaś w czasie wojny sensownej łączności - dyskwalifikuje go jako N.W. Nie zmienia to faktu - i nie usprawiedliwa, że nieraz i same Armie miało taki sam kontakt ze swoimi podległymi jednostkami jak N.W. ze swoimi armiami... W kwestii ustawienia: z racji tego, że polskie lotnictwo było w stanie jakim było, nie stanowiło poważniejszego zagrożenia do LW, nawet niskie stany wód stanowią pewien problem z ktorym trzeba się zmierzyć i przejść na drugi - na przykłąd wyższy brzeg rzeki, zaś możlwiość znania kierunków ataku sil niemieckich sprawia, że można wysadzać mosty czy to kolejowe czy drogowe utrudniając czy opóźniając postępowanie glównych sil niemieckich, zaś nasze najcenniejsze zagłębia czy centra gospodarcze straciliśmy tak czy inaczej w ciągu pierszych dni i godzin [leżały na granicach, lub byly otoczone z trzech stron przez npla...]. Zaś tak czy inaczej - żadna armia nie byłąby spokojna mając cały czas niepokonane sily główne wroga - trzeba je zniszczyć atakiem, czy zamknięciem w kotle... Co oznaczało, że zmuszamy Niemców WH do akcji na przynajmniej częściowo naszych warunkach. Ale to to plan, za który odpowiada Rydz. pozdr
  18. Witam; secesjonita: po prostu, uważam, że za taką dzialalność jaką prowadzila A.P. należal jej się proces, zgodnie z ówczesnym prawem - i taki proces się odbył. Nie trzeba było im szukać na siłę zbrodni: sami je robili, wystarczyło wybrać i oskarżyć... Być może kapłana obowiązuje prawo kanoniczne, ale jeżeli nie ma w prawie karnym - zastrzeżenie o sumieniu i takich tam, to powolywanie się na prawo kanoniczne [czyt. religijne], sprzeczne z prawem cywilnym skończyć się powinno w zgodzie z prawem cywilnym, co może oznaczać taki a nie inny wyrok skazujący... Ciężki los Koścuiola - najcięższy byl w l. 50 tych, kiedy to władza wykorzystowała swoją realną siłę do podporządkowania sobie kopścioła jako instytucji, i kapłanów ktozy powinni popierać nowyc system i jego agendy. Nazywało się to jakoś fachowo. Potem bylo już lżej, a wladza coraz mocniej popuszczala i poluzowywala cugle dla kościola i oraz jego przedstawicieli. Oczywiście nie zmienialo to faktu, że odpowiednie slużby szukaly, węszyly, sprawdzaly by wiedzieć co w nim piszczy... pozdr
  19. Bitwa nad Bzurą

    Witam; zastanawia mnie jedno - jak bardzo na ciągłe zmiany w rozlokowaniu pododziałów A. Pomorze miały wysłanie Korpusu Interwencyjnego, zresztą traktowano jak coś super ważnego do Korytarza który sam z siebie byl pułapką bez dna. Kirchmayer zaznacza, wyraźnie, że przez jego rozlokowanie zostaly rociągnięte linie obrony A. Pomorze. Decyzja o tym, że 27 D.P. zoistaje w A. Pomorze, była jak podejrzewam pewnym zaskoczeniem. Moje kolejne pytanie: czy powolne, lub wolniejsze ściągnięcie 27 D.P. nie wiązało się zamiaremzwinięcia pozostałych oddzialow, a nie zostawianie ich na pastwę losu [tym bardziej, że Kirchmayer twierdzil, że i tak nie mieli zbyt wiele wojsk do sensownego obsadzenia linii obronnych...]. Dowodzenie i w ogóle linie łączności w zasadzie nie funkcjonowały - choćby trzykrotne zmienianie rozkazów dla 27 D.P., najpierw wewnętrzne, że się tak wyrażę, między Werobejem a Drapellą, potem rozkazy Bortnowskiego, ktoe docierają lub nie do oddziałów, a Niemcy po prostu przecinają Korytarz u podstawy... Poza tym jeszcze jedna wątpliwość - czy bylo możliwe odejście sobie 27 D.P. bez porozumienia się nowego dowodcy A. Pomorze z Naczelnym Dowództwem, według mnie nie... ale może się mylę. Na koniec - małe pytanie - za jaką cenę zdołaliśmy pokonać czy nadwyrężyć jedną niemiecką dywizję? [bzura] pozdr
  20. Witam; secesjonista: znów pytanie: jaki proces pokazowy? Z jakiego powodu? Bo ktoś rabował, zabijal i kradł, próbując czasem pokryć manko? I proces pokazowy dlatego, że gdzieś na sztandarach mieli wypisane o tym, że komuniści są "be"? Zgodnie z prawem ksiądz miał obowiązek zawiadomić co się święci. Z tego co zaś wiem o Polsce l. 50 tych, to ie obowiązywało u nas prawo kanoniczne a cywilne, jako podstawa do podejmowania / lub nie pewnych czynności. Poza tym w tym procesie ks. Oborski nie został skazany na kary śmierci tylko dużo niższe, zwłaszcza jeżeli w ok. 20 lat po tych wydarzeniach, matka zamordowanego byla na wolności, a "cięzki los Kośiola" skończyl się z polskim październikiem. Poza tym Walach pokazal linię obrony i ks. Gadomskiego [wtedy wikarego] i samej matki zamordowanego... To tak tytułem wyjaśnienia. pozdr
  21. Spory wokół Józefa Kurasia "Ognia"

    Witam; już śpieszę z wyjaśnieniem. 1. Dla mnie naprawdę nie ma znaczenia, że sierociniec znajdowal się kolo posterunku UB czy MO czy się nie znajdowal. Sam fakt, że ktoś ostrzelal dzieci i tak pokiereszowane przez wojnę, jest bestialstwem i to naprawdę sporej klasy... 2. Nie rozumiem jednej rzeczy - jeżeli ktoś rabuje, grabi, żąda nielegalnych kontrybucji tylko za to, że ten slabszy ma inne poglądy - to dlaczego, fakt zlamania prawa, ma być wyjaśniany przez to jakie ma poglądy, do której strony należy? Poza tym, za fakt, że konkretna osoba, zrobila procesy pokazowe, nie oznacza, że należy mieć możliwość zabijania każdego policjanta, każdego wojskowego, każdego bezpieczniaka, czy rabować każdy majątek, pod warunkiem, że należy do komunisty... Jak dla mnie jest to czystej wody moralność Kalego... 3. Legitymując zasadę, że jeśli nie uznaje się danej wladzy, można iść do lasu i rabować wszystko i wszystkich, oznacza, że każdy dowolny ruch sepratystyczny grabiący i mordujący jest rozgrzeszony - bo przecież skądś musi mieć pieniądze na zakupy, broń do walki i wódkę i jedzenie by przeżyć. Jak dla mnie nieco dziwne. 4. Ludzie Ognia bywa, ze się ujawniali, zaś sama wladza nie miala żadnego interesu w tym by po "spowiedzi" i zdaniu broni ich aresztować, bo w żaden sposób by sobie nijak nie poradzila z ludźmi będącymi w lesie. 5. PPR miala dokladnie taką sama legitymację do sprawowania wladzy jak Sikorski, jak Londyn, a jakby się byla uparla to nawet większą [-> nielegalna konstytucja kwietniowa [styczniowa], nielegalne przekazanie wladzy Sikorskiemu, w zasadzie to Wieniawa byl prawowitym prezydentem, a Mościcki to Sikorskiemu mógl przekazać cień nielegalnej wladzy jaką posiadal kiedy to robil. Sama zaś wojna byla niemożliwością - wojny w sensie skali światowej. Zbyt dużo strat i ofiar. 6. Opieram się na Kodeksie Karnym na stan z końca '45 r. Jest to kodeks karny z '32 r. z niewielkimi zmianami, i kilkoma rozporządzeniami. pozdr
  22. Witam; Don Pedrosso: dla mnie jasne:) Ad rem. Poniżej przepiszę kilka ostatnich stron z Walacha o procesie: "... Ze szczególnym zainteresowaniem oczekiwano natomiast wypowiedzi księdza Gadomskiego, który wysuchawszy wszystkich zeznań, mia możliwość oceny dzialalności bandy i ocenę taką dal w swoich odpowiedziach na stawiane mu przez sąd pytania. Cytuję dokumenty: Sąd: - Czy przynależność do nielegalnej organizacji w świetle nauki katolickiej jest przestępstwem, czy nie jest przestępstwem? Ksiądz Gadomski: Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Sąd: - Będziemy rozmawiać na ten temat na tle bandy "Armia Podziemna". Czy w świetle nauki katolickiej i moralności katolickiej, która, jest jedna, dzialalność bandy AP jest zgodna czy sprzeczna z moralnością? Ksiądz Gadomski - milczy Sąd: - Są tylko dwie odpowiedzi: sprzeczna albo niesprzeczna. Ksiądz Gadomski: - Problem trudny do rozstrzygnięcia. W każdym razie jeżeli czlonkowie bandy kierowali się milością ojczyzny i patriotyzmem - to nie, jeżeli tylko rabunkiem i zabójstwem - to tak. Sąd: - A czym się kierowala Armia Podziemna Ksiądz Gadomski: - Nie siedzę w ich duszach Do najbardziej dramatycznych momentów procesu należaly jednak te, kiedy dwoje oskarżonych, dwoje ludzi od których zależala ostateczna decyzja co do losu Waldemara wzajemnie się oskarżala. Matka oskarżala tylko księdza. - Do Barczyka nie czuję żalu, bo Staś to dobry chlopiec i wiem, że zrobil to co musial. Czuję natomiast żal do księdza Oborskiego. - Wezwalem matkę, bo uważalem że jest to jedyna droga, przez którą można bronić dziecka - odpowiedzial na pytanie sądu ksiądz Oborski. - Bylem w takiej sytuacji, że nie moglem zrobić użytku z tego co slyszalem, byly to kwestie sumienia - prawo kanoniczne zobowiązuje mnie do zachowania tajemnicy. Ale, Wysoki Sądzie, jestem pewny i wtedy bylem pewny, że prawdziwa matka, gdyby nawet to miala przyplacić wlasnym życiem, nie podpisze wyroku śmierci na swoje dziecko. Zarządzono konfrontację. - Przysięgam - wolala Grabńska - na Boga Wszechmogącego w którego wierzę, w obecności córki, mojej, sieroty, obecnej, tu na sali, że wszystko co powiedzialam, jest prawdą. Nie oskarżalam księdza na początku i bronilam go w zeznaniach swoich. Przysięgam najuroczyściej, stukrotnie, że ksiądz Oborski, klamie strasznie, ohydnie, podle, że jest judaszem w czarnej sutannie, któy chce zmyć krew mego dziecka ze swoich rąk. Może ją zmyć tu, ale tam, u Boga, nie zmyje je. Staniemy jeszcze przed sądem Boga Najwyższego i tam dopiero ksiądz będzie wiedzial co uczynil. Zabral glos ksiądz - Wysoki Trybunale. Cięzkie to jest oskarżenie, które przed chwilą uslyszalem, żebym mógl na nie odpowiedzieć. Pani Grabińska powiedziala, że chciala mnie ocalić i początkowo w swoich zeznaniach nie wpominala o rozmowie ze mną. To jest rzecz jasna, bo nie miala odwagi, żeby na niewinnego czlowieka zrzucać odpowiedzialności, ale w toku śledztwa, kiedy okazalo się, że źle jest z nią, że zeznania Barczyka, Łupki i moje, obciążają ją w jednakowy sposób, wtedy postanowila zrzucić przynajmniej część odpowiedzialności , a dziś chce zrzucić calą odpowiedzialność z siebie na mnie. Niech mnie Bóg skarze naglą śmiercią, jeżeli klamię tu, przed Wysokim Trybunalem. Przewód sądowy zakończyl się 20 stycznia 1951 roku o godzinie 14.30. W dwa dni później o godzinie 12 w poludnie ogloszony wyrok. Byl surowy, bardzo surowy. Trzech czlonków organizacji: Adamus, Podsiadlo, i Łupka otrzymalo najwyższy wymiar kary - karę śmierci. Wszyscy trzej zwrócili się do prezydenta Rzeczypospolitej o laskę. Prezydent nie skorzystal jednak z przyslugującego mu prawa i wyrok wykonano. Pozostali czlonkowie "Armii Podziemnej" skazani zostali na wieloletnie kary więzienia..." [ss. 361 - 363] Do tego z ostatniego akapitu wynika, że w '69 r. [lub '70] Grabińska byla na wolności. pozdr
  23. Chcesz cukierka?...

    Witam; secesjonista: mam w swych zbiorach Gierka [Przerwana dekada i Replika] i sprawdzę jak on sam się do tego ustosunkowywal, lecz z tego co pamiętam, sytuacja Gierka po jego odsunięciu od wladzy byla nazwijmy to "taka sobie". Bodajże on sam wspomina, że próbowano mu przypisać wszystko co najgorsze. Być może jest to pewne poklosie tego wszystkiego. Sprawdzę, to zmodyfikuje posta. pozdr Dopisek/dopiski: "... Nadal wykorzystywano również wątki kryminalnych zarzutów. Internowani byli złodziejami mienia społecznego, zrabowali tony złota, pobudowali kryształowe łazienki, żony jeździły do fryzjera do Paryża, byli właścicelami jachtów itp. [...] Preparowano te oskarżenia w różny sposób. Najpierw robil to Moczar, później MSW. Nie sprostowanych oskarżeń bylo wiele. Staly się one jedną z metod walki z przeciwnikami politycznymi. Represje stanu wojennego nie ominęły i naszych rodzin. Memu młodszemu synowi Jerzemy wytoczono proces w Częstochowie, za odkupioną od starej wieśniaczki wiejską chatę i zmodernizowanie jej na soboitnio - niedzielny domek wypoczynkowy dla rodziny. Zarzucano zaniżenie kosztów modernizacji. Sprawa trwała cztery lata. W końcu prokurator z braku dowodów winy, wycofał oskarżenie, a synowi zwrócono części pieniędzy jako nadpłatę w stosunku do wyceny dokonanej przez ekspertów..." s. 240, E. Gierek, Smak życia. Pamiętniki Do tego jeszcze wspomina o zabiegach mających na celu "wykorzystanie materiałów" z lat 70 tych... pozdr
  24. Witam; w kwestii tego co na Frondzie piszą, jestem czerwieńszy od avataru Robin Hooda... Ad rem: kelvin: dla mnie [niezależnie od tego, że cieszę się z naszych obecnych granic i kilku innych rzeczy] wojna jest najgorszą rzeczą pod slońcem. Nie pamiętam gdzie, w jakiej książce, w jakim opracowaniu czytalem, że marzeniem autora jest to by przed decyzją przemaszerowal przed taką osóbką rząd tych którzy by zginęli w takiej wojnie. I wszystkich poprzednich. Jeden po drugim. Czytając różne książki, pisane na bazie wspomnien osobistych, można dowiedzieć się ciekawych rzeczy. Polecam ostatnie strony "Zapomnianego żolnierza", polecam 08/15 cz.2, kiedy ginie ten który byl jedyną istotą w calym oddziale, która nie powinna być na wojnie, polecam pierwszą pozycję napisaną przez Svena Hassela, jedno z ostatnich opowiadań jak pisze co zostalo z tych, którzy pomogli mu przeżyć... W każdej armii byly takie sytuacje, każdy żolnierz walczyl bo mu kazano, każdy walczyl za jakąś ideę, część z nich wyzwalala te czy inne ziemie, ci po drugiej stronie okopów walczyli równie okrutnie by ci pierwsi nie przeszli. Leżą razem. Tylko nazwiska i stopnie się zmieniają. Jeszcze na koniec, są w Malopolsce cmentarze pierwszowojenne, na których w opisie jest tyle a tyle żolnierzy k.u.k, russ, ung... i co tam jeszcze. Krzyże, stoją na ostatnim "baczność", stoją ostatni raz w rzędzie. Wiecznym. Skladając meldunek, ostatni, dowódcy. Stoją wspólnie. Patrząc na coś takiego, coś się zmienia, coś co sprawia, że znikają różnice, znikają ideologie, po prostu szanuje się ich ofiarę. I ten znicz ta lampka o niej przypomina. Ten kwiat, ta świeczka. Część osób zawdzięcza im jeszcze coś, n.p. to co tak prosto i brutalnie ująl R.H. - mówisz po polsku, piszesz po polsku, mówisz co myślisz... Każdy z nich zaś powinien być pamiętany, za to że jego ofiara krzyczy "Nigdy więcej wojny". Choćby za to... Bielszyn: tak między nami - dla mnie patrząc, z europocentrycznego punktu widzenia, ów 8 czy 9 maj jest takim symbolem, końca czegoś, i początku zrozumienia że wojna to zlo największe na świecie. Ten jeden dzień / dwa, w roku można im poświęcić, niezależnie od różnic ideologicznych. pozdr
  25. Bitwa nad Bzurą

    Witam; ciekawy: cytowalem Wspomnienia Kirchmayera, ktory byl oficerem w sztabie A. Pomorze i z tego punktu widzenia opisywał relacje z sąsiadami. Delwin: Kirchmayer: "...Następnie gen. Bortnowski zaniepokoił się Kościerzyną. Przez Kościerzynę bowiem nieprzyjaciel mógł wyjść na skrzydło a nawet i na tyły Korpusu Interwencyjnego wkraczającego na teren Wolnego Miasta Gdańska. Po różnych kombinacjach z batalionami o.n. "Kościerzyna" i "Kartuzy", które dawały w wyniku tylko bardzo niewystarczające zabezpieczenie tego kierunku, gen. Bortnowski wysłal pismo do Naczelnego Wodza z prośbą o zamknięcie tego kierunku przez pułk piechoty z artylerią i kawalerią ze skłądu Korpusu Interwencyjnego. Oddział ten musiał być - stosownie do prośby gen. Bortnowskiego przesunięty do rej. Kościerzyny, jeszcze zanim całość korpusu ruszy z rej. Bydgoszcz Toruń do północnej części korytarza. Po kilku dniach jakby w odpowidzi na to pismo otrzymaliśmy rozkaz przesunięcuia 27 DP do rej na południe od Starogardu. Jednak właściwej odpowiedzi na swoją propozycję gen. Bortnowski nigdy nie otrzymał i niegdy też nie dowiedzieliśmy się czy przesunięcie 27 DP było spowodowane tym pismmem czy też tylko przypadkowo zbiegło się w czasie z naszą propozycją..." [ss.557 - 558] Według Kirchmayera, główne siły K.I. rozpoczęły odwrót 1.09, zaś za nimi [osłona?] G.O. "Czersk" oraz 9 DP i 27 DP., przy tym te ostatnie były zagrożone przez Niemców [Świekatowo - informacja od wójta] - jak sam pisze połączenie z szefem sztabu 27 D.P., nie uzyskał połączenia z G.O. Czersk, zaś z Pomorską B.K. skontaktował się poprzez oficera zaopatrzenia [linia kolejowa Tuchola - Grudziądz].. Pisze poza tym, że rola Bortnowskiego sprowadzała się do roli biernego obserwatora - brak środków. Przy okazji moje pytanie: 31/08 K.I. [rano] otrzymał rozkaz załadowania i odejścia do dyspozycji N.W. Dotyczyl on: elementów pozadywizyjnych korpusu i 13 D.P. 27 D.P. oddana do dyspozycji dowódcy armii. Gen. Skwarczyński - melduje się w Nacz. Dowództwie. Moje pytanie jest takie [skoro już zeszło na ten temat] - ile czasu potrzebowal K.I. na załadunek i czy nie było tak, że 27 DP powinna go ubezpieczać [tyły / skrzydło] by w razie ew. zagrożenia nieprzyjaciel nie uderzył na jego tyły lub skrzydło, i czy to nie wymusiło takich a nie innych działań poszczególnych jednostek. Przy okazji - załądunek D.P. i td. trszokę trwa... pozdr
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.