pacam
Użytkownicy-
Zawartość
215 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez pacam
-
Nocny atak torpedowy był zwykle mało skuteczny. Mamy poza tym całe sterty przykładów na skuteczną, dzienną walkę niszczycieli- i to nawet przeciwko najcięższym okrętom. Dysponuję większą wiedzą w kwestii II wojny światowej, ale fakt pozostaje faktem.
-
Głosowałem na Brytyjczyków. Jugosłowianie inwazji niemieckiej ulegli nie bez walki, ale błyskawicznie, a Chorwaci i Słoweńcy, czujący się uciśnieni przez Serbów, częstokroć nawet się z niej cieszyli. ZSRR do 1942 roku broniło się dramatycznie słabo i nieudolnie. Grecy poradzili sobie z Włochami, ale cóż to za powód do dumy: poradzić sobie z Włochami. Francja to kompromitacja. Holendrzy tu i ówdzie skutecznie się bronili (nawet przeciwko spadochroniarzom i SS-manom), ale uogólniając, nie wykorzystali swoich szans. Norwegowie zazwyczaj walczyli dość miękko. Polacy, przodujący w tej ankiecie, są przez nas w Kampanii Wrześniowej z oczywistych względów idealizowani. Oczywiście pamiętamy tylko oddziały, bohatersko walczące, a nie te, które poddawały się od razu, albo tylko pozorowały uderzenia, nawet gdy miały nóż na gardle. Tylko inteligentnych i zdeterminowanych dowódców, a nie całe zastępy tchórzy, idiotów i nieudolnych looserów (moim zdaniem większość dowódców armii, nie mówiąc o reszcie generałów i pułkowników, oraz Naczelnym Wodzu podpadała przynajmniej pod jedno z tych określeń). Ogólnie to nasza obrona we Wrześniu była wielką katastrofą, zważywszy na bardzo trudny, ale daleki od katastrofalnego, stosunek sił. Brytyjczycy tymczasem trzymali poziom. Nawet tam gdzie ulegali, radzili sobie co najmniej przyzwoicie. W Norwegii odziały Czarnej Straży, w północnej Grecji piechota zmotoryzowana, na Krecie piechota, we Francji odziały pancerne, zasłużyły sobie na szacunek. No i nie można zapomnieć o Bitwie o Anglię, oraz o zmaganiach w północnej Afryce. Nieźle sobie radzili z Rommlem, a już sposób stawienia czoła Włochom w Egipcie, Libii, Somalii i Etiopii, to już majstersztyk.
-
Stonehenge
pacam odpowiedział Gnome → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
Problem polega na tym że nie wiadomo zbyt dobrze, kiedy po raz pierwszy na wyspy przybyli Celtowie. Tym niemniej zwykle podaje się mniej więcej VIII wiek pne, co słabo się zgadza z czasem rozpoczęcia budowy Stonehenge. To znaczy okolice 2000-2500 roku pne. -
Najdawniejsze ślady człowieka w naszych okolicach
pacam odpowiedział ania02101 → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
W moim przypadku to gockie kurhany z III wieku ne. (20 kilometrów). Nieco dalej- 40 kilometrów- jest kurhan z I wieku pne oraz (podobno) inne, z IV tysiąclecia pne. Ale to już jest niesprawdzone. -
To mit. Francuzów do wycofania się zmusiła interwencja algierskich formacji, szkolących się i wyposażanych całymi latami na emigracji u sąsiadów: w Maroku i w Tunezji. Ruch oporu w samej Algierii został wcześniej z grubsza rzecz biorąc spacyfikowany. Choć oczywiście kosztowało to Francuzów mnóstwo wysiłku, co też było jednym z powodów wycofania się z kraju. Bez przesady, brytyjskie obozy koncentracyjne to nie jakiś Auschwitz. Nikt nikogo tam nie mordował, nie prowadził eksperymentów medycznych ani nie zabijał niewolniczą pracą. Owszem, warunki sanitarne były skandaliczne, co spowodowało śmierć wielu Burów przy obojętności strażników- ale nazywanie tego de facto jakąś rewolucją w sposobach prowadzenia wojny jest strzałem na oślep. Tym bardziej zresztą, że po wydaniu się sprawy dzięki interwencji brytyjskich cywilów, doszło do skandalu politycznego, oburzenia brytyjskiego społeczeństwa i radykalnego poprawienia się sytuacji. W kwestii głosów za polskim lub jugosłowiańskim ruchem oporu: trzeba wziąć pod uwagę także argumenty na "nie". Jugosłowianie (głównie, bądźmy szczerzy, Serbowie i Bośniacy) byli jednak dość regularnie bici przez niemieckie siły zbrojne. Kolejne akcje okupantów generowały duże straty u partyzantów, którzy nie tyle je powstrzymywali, co umykali, ratując większą lub mniejszą część swoich sił. I to mimo tego, że Niemcy kierowali do walki swoje mniej wartościowe dywizje. Z kolei nasz ruch oporu z grubsza rzecz biorąc nie powodował u Niemców dużego bólu głowy aż do roku 1944- zgodnie z planem zachowania sił do decydującej batalii. Wcześniej napewno ZWZ czy AK nie były jakoś wybitnie "nieznośne" dla Niemców. Potem była akcja Burza, były bitwy partyzanckie, było Powstanie Warszawskie, były masakry partyzantów z lasów, próbujących przedostać się do stolicy- ale czy jeden rok z całej wojny wystarcza aby stawiać tak uogólniające oceny, jak te z tego wątku?
-
Nie wydaje mi się, aby miejsce bedące głównym szlakiem, którym różne ludy przewalały się ze wschodu za zachód i z północy na południe kontynentu (i odwrotnie) mógł stać się zacisznym rezerwatem dla przegranych. Na małą skalę, tu i ówdzie jak najbardziej, ale bez uogólniania.
-
Przecież napisałem wyraźnie: po części. W tym wypadku Doktryna Monroego jest o tyle po części przejawem polityki globalnej, w jakim zachodnia półkula (która była jej przedmiotem) jest częścią całego globu. W połowie, jeśli mam być ścisły. FSO- kto mógł Amerykanom zagwarantować, że jakaś europejska potęga nie poczuje się nagle w obowiązku dać im w zęby? Miałbyś na ich miejscu powiedzmy w 1890 roku takową pewność? Sugerowałbyś im nikłe nakłady na armię i flotę? Francuzi stoczyli wojnę w Meksyku, Brytyjczycy na początku XIX wieku wojowali z Amerykanami, po wojnie secesyjnej stosunki były mocno naprężone między innymi na tle amerykańskich zakusów na Kanadę (patrz choćby rebelia Riedla, albo wyprawy Fenian), w samej wojnie secesyjnej europejskie mocarstwa też trochę namąciły. Miały też cały czas na zachodniej półkuli liczne posiadłości, od brytyjskiej Kanady, Belize, Gujany czy Pitcairn na Pacyfiku poczynając, przez francuskie wyspy Saint Pierre and Miquelon u wybrzeży Kanady, a na niezliczonych koloniach na Karaibach kończąc- Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii, Holandii, Danii i chyba nawet Szwecji. O zatargi było nietrudno. Warto też zauważyć, że Amerykanie postąpili całkiem rozsądnie, redukując armię, ale rozbudowując flotę. To ona była ich tarczą, poniekąd poszli w ślady Brytyjczyków. Jeśli chcieli być głównym graczem na zachodniej półkuli, niezaprzeczalnie potrzebowali silnej floty. Armii niekoniecznie, wobec korzystnej sytuacji geograficznej- i z armią nie przesadzali.
-
Przyczyna powstania Imperium Rzymskiego
pacam odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Ta Wasza dyskusja o Piktach jest bardzo ciekawa w nieciekawym znaczeniu słowa "ciekawy". Choćby te listy bibliograficzne pod postami... Brzydka sztuczka erystyczna. Bitwa w Grampianach, kampania Agrykoli. Choć rzeczywiście Piktowie sprawili Rzymianom wiele problemów, co niewątpliwie stało się jednym z powodów, dla których ich ostatecznie nie podbito. Brytania w oczywisty sposób miała ogromne znaczenie dla imperium. Dowodzi tego choćby fakt, jak sprawnie radzili sobie kolejni uzurpatorzy z IV wieku, dla których właśnie ta prowincja była bazą i oparciem. Czym innym jest wiara, że ewentualne podbicie Szkocji (nie przesadzajmy z purytanizmem językowym, Szkocja to też kraina geograficzna i jako taka istniała już wtedy), załatwiłoby sprawę i zwolniła legiony do działań w innych prowincjach. Brytania ma coś koło 12 tysięcy kilometrów linii brzegowej (!) i trzeba by ją nadal ochraniać. Przed Irami i Szkotami z zachodu oraz przed Germanami ze wschodu. Pamiętajmy, że Rzymianie uznali za konieczne powstanie dwóch dowódców wojskowych: jednego dla ochrony przez zagrożeniem zza Wału Hadriana i drugiego przezd zagrożeniem zza Morza Północnego. Było ono realne, naprawdę wręcz namacalne. Nie przesadzajmy z tą anihilacją, w końcu przecież to Dal Riada (wolę tę formę) zajęło wszystkie ziemie piktyjskie. Poza tym przejściowe zwycięstwo nad Szkotami z Dal Riady to też żadna większa nobilitacja, zważywszy że ciężką klęskę zadali im też choćby Celtowie ze Strathclyde. A teraz wreszcie będzie na temat. Osobiście uważam, że przyczyną powstania imperium rzymskiego był jego ustrój. Oligarchiczna republika jednocześnie przez długi czas zapewniała żelazną konsekwencję w polityce zagranicznej, jak i szeroką bazę społeczną. Na podbojach zależało niemal każdemu, od konsula do zwykłego rolnika, powołanego do armii. W dodatku w połączeniu ze sprawną asymilacją podbijanych krain, dawało to fantastyczną bazę rekrutacyjną. To właśnie moim zdaniem zadecydowało, żadne tam pilum, albo inne Scypiony. Rzymianie tyle razy dostawali w skórę choćby jeszcze za republiki: od Germanów, Partów, Brytów, Celtyberów, Numidyjczyków, Macedończyków (a tak), ludów tracko-celtyckich, Celtów z Galii Przedalpejskiej i Zaalpejskiej, Kartagińczyków, Samnitów, Epirotów, Cymbrów i Teutonów- którzy nikt dobrze nie wie, kim byli itd itd... Normalne państwo by tego nie przetrwało. To ustrój, specyficzna budowa państwa pozwalała Rzymowi działać z konsekwencją i wytrzymałością, nieosiągalnymi dla żadnego innego ówczesnego mocarstwa. -
USA mogło się na morzu obawiać każdego ważniejszego kraju europejskiego, gdyby poszło im z nim na noże. Przykładowo co by zrobili, gdyby się za łby wzięli z Brytyjczykami? I po to im była potrzebna marynarka. Tak jak w przypadku wojny z Hiszpanią w 1898 roku. Ale przede wszystkim silna flota wojenna była wtedy potrzebna każdemu państwu, które miało ambicje globalne. A USA od dawna takie miało przynajmniej po części- patrz doktryna Monroego.
-
Nie zdecydowałbym się na upartego dowodzić Ci błędów, gdybyś nie zamknął poprzedniej wypowiedzi twierdzeniem, jakobym tak fatalnie dowodził, że wręcz przyznałem Ci rację.
-
OK. A teraz wykażę się uporem godnym Twego uporu i zacytuję Twoje słowa: Niemcy przed wojną mieli cztery duze (dośc) kolonie afrykańskie. Były to: Togo, Kamerun Niemiecki, Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia oraz Niemiecka Afryka Wschodnia. Wszystkie z nich, poza ostatnią, zostały przejęte przez Aliantów. Skoro wszystkie kolonie poza Afryką Wschodnią zostały przejęte przez aliantów, to najwyraźniej Afryka Wschodnia według Ciebie nie została przejęta przez aliantów. Ja co prawda głupi jestem, ale to nawet lepiej- moja logika głupiego jest prosta i trudna do podważenia. A w sprawie Hubala czy według Ciebie trzeba podlegać jakiejś większej organizacji, aby móc podpadać pod pojęcie "partyzant"? Grupy sowieckich żołnierzy z rozbitych oddziałów, pozostałych za frontem i prowadzących z Niemcami wojnę partyzancką, ludzie Hubala albo oddział "Ognia" na powojennym Podhalu nie byli partyzantami? Czy na tym możemy zakończyć tę dziwną i dość żenującą dyskusję, czy też zamierzasz zabetonować się na swoim stanowisku? Komentarze w tym stylu nie są potrzebne w dyskusji. - Andreas
-
Wszystkie trzy podawane przeze mnie cytaty- zwłaszcza pierwszy (nota bene Twego autorstwa)- jasno sugerują, że Niemcy utrzymali tę kolonię. Nie chcę wyjść na marudę (mimo że nią jestem)- ale to ewidentnie wprowadza w błąd czytelników. Vorbeck nie utrzymał Niemieckiej Afryki Wschodniej, zdołał jedynie ocalić swój oddział. Jednak wyjdę na marudę. Mimo to zadam Ci pytanie naprowadzające: czy żołnierze Hubala w roku 1939 i 1940 byli partyzantami?
-
No bez żartów. Przecież Brytyjczycy go wygnali z Tanzanii, tułał się potem jako partyzant po różnych Mozambikach. Ocalił owszem swój oddział, ale to nie to samo, co utrzymanie kolonii.
-
Legion czy Falanga?
pacam odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Odważne stwierdzenie. Ja bym się nie odważył tak powiedzieć. -
Naprawdę uważacie, że Vorbeck utrzymał Niemiecką Afrykę Wschodnią?
-
Działania floty Austro-Węgier
pacam odpowiedział gregski → temat → Działania na morzach i w koloniach
A czy kraj naprawdę tak ich potrzebował na niewielkim Adriatyku? Szybkie krążowniki i niszczyciele to okręty do eskortowana ciężkich okrętów oraz konwojów, do patrolowania i ewentualnie zwalczania okrętów podwodnych i lekkich jednostek przeciwnika. Wszystkie te kwestie miały w warunkach wojny z Włochami umiarkowane znaczenie. Akwen był za mały, a ci z drugiej strony nie kwapili się specjalnie do rajdów lekkimi siłami. Ciężkimi zresztą też. Nie do końca bym się zgodził. Po pierwsze, zdarzały się wypady pojedyńczych okrętów, a nawet próby zniszczenia blokady francusko-brytyjskiej. Po drugie, cesarsko-królewskie okręty bombardowały także włoski front nad Piawą w bodajże 1918 roku. Po trzecie, należy pamiętać, że na Adriatyku przeciwnik miał zdecydowaną przewagę. Nie dość, że już sama flota włoska była silniejsza, ale w dodatku liczące się eskadry na południowym Adriatyku utrzymywali też Francuzi i Brytyjczycy. W tej sytuacji szachowanie mniejszymi siłami wiekszych sił wroga to nie jest taki głupi pomysł. Osobiście to austro-węgierską flotę oceniam jako trzecią co do skuteczności w I wojnie światowej, po niemieckiej i brytyjskiej. A to niemało. Nawet gdy dochodziło do walk z okrętami mocarstw zachodnich, to z reguły byli górą. A Włochów to już kompromitowali, po raz kolejny zresztą. -
Megalityzm
pacam odpowiedział Furiusz → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
Głupia sprawa, ale póki co większość odpowiedzi na te pytania to kwestia wiary... -
Pierwsi 'Amerykanie'
pacam odpowiedział Nikt → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
Kości są w posiadaniu armii USA, ale ona nie może nic z nimi zrobić bez zgody Indian. Co więcej, naukowcy nie mają do nich dostępu, a Indianie jak najbardziej. Zgodzono się nawet na ich obrządki rytualne nad kośćmi. Jeden może powiedzieć, że Indianom chodzi tylko o religię (choć przeciez jakim prawem, skoro to najpewniej nie był Indianin). Drugi- na przykład ja- powie jednak, że przy okazji całkowicie świadomie zanieczyszczają szkielet pozostałościami swych rytuałów, przez co nie będą już możliwe dalsze badania nad chronologią pochodzenia szczątków. A to dla Indian jest niezwykle wygodne i bezpieczne- zwłaszcza, że Człowiek z Kennewick zginął najpewniej wskutek postrzału indiańską strzałą. I nie przesadzajmy z tymi trudnościami odróżnienia szkieletu człowieka rasy białej i rasy żółtej. Potrafi to pierwszy lepszy patolog, czy lekarz sądowy. Wspierając się do tego badaniami DNA, ustalenia tego typu powinny być w 100% wiarygodne i wyklucząjące możliwość zmylenia jakimiś nietypowymi cechami środowiskowymi. -
Ocena floty brytyjskiej powinna moim zdaniem być wysoka. Można narzekać, że nie wygrała Bitwy Jutlandzkiej, albo że nie zniszczyła Hochseeflotte, ale to tylko marudzenie Sama tylko przewaga liczebna Brytyjczyków nie daje właściwego obrazu sytuacji. Trzeba pamiętać, że: - Niemcy mieli prawie wszystkie siły skoncentrowane u swych wybrzeży, podczas gdy Brytyjczycy byli intensywnie zaangażowani także na innych wodach (służba konwojowa, eskadra adriatycka, eskadra atlantycka, ochrona kolonii, siły wydzielone do inwazji na Dardanelach itd). - okręty brytyjskie były zaprojektowane do długich, wielomiesięcznych rejsów na wszystkich oceanach, podczas gdy niemieckie raczej do krótkich rejsów w niewielkim zasięgu od własnych portów, innymi słowy do działań na wodach europejskich. Skutkowało to większym komfortem dla marynarzy na tych pierwszych, ale kosztem obronności. - przed wojną we flocie brytyjskiej furorę robiły krążowniki liniowe, jako teoretycznie wystarczająco opancerzona, dobrze uzbrojona, a przy tym szybsza i bardziej operatywna wersja pancerników. Na pierwszy rzut oka to było idealne rozwiązanie dla Albionu, którego siły morskie musiały działać na wszyskich oceanach, nawet po drugiej stronie globu. Niestety choć teoretycznie miały być przeznaczone do zwalczania wszystkich okrętów poza pancernikami, realia wojny wykazały, że nikt nie zatrzyma ich w portach, gdy reszta floty wychodzi w morze na spotkanie Niemców. Większość strat brytyjskich w Bitwie Jutlandzkiej to właśnie krążowniki liniowe, nadmiernie wrażliwe na ostrzał najcięższej artylerii. Okręty niemieckie, mimo że bardzo postrzelane, w większości zdołaly uciec. Pamiętać jednak należy, że tam gdzie chodziło o zwalczanie krążowników, zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem krążowników liniowych, efekty były pozytywne- patrz Bitwa u ławicy Dagger - mimo wszystko efekty były dobre. Bitwa Jutlandzka zakończyła się większymi stratami własnymi, niż przeciwnika, ale przeciwnik ten został zmuszony do ucieczki. Pozostałe większe bitwy dały bądź brytyjskie zwycięstwo, bądź (Coronel) zostały szybko i skutecznie pomszczone. - trudno wymagać zniszczenia Hochseeflotte, skoro przez prawie całą wojnę chowała się ona we własnych portach. Sam ten fakt pokazywał, jak Niemcy oceniali swoje szanse- i to mimo Bitwy Jutlandzkiej. Ich osiągnięcia w walce z flota rosyjską były bez porównania lepsze.
-
Rzym a Wołoszański
pacam odpowiedział imers → temat → Katalog bibliografii i poszukiwanych materiałów
Jeśli przez "styl Wołoszańskiego" rozumiesz styl płynny, rozwinięty literacko, wciągający i przyjemny w lekturze, to Krawczuk Cię nie zawiedzie. -
Pierwsi 'Amerykanie'
pacam odpowiedział Nikt → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
Jak zaczęto? Naukowcy nie potrafią odróżnić szkieletu człowieka rasy białej i rasy żółtej? A Indianie wypuścili kości do zbadania? Nie wierzę. Za bardzo się boją, że znalezisko zostanie udokumentowane jako nie-Indianin, a zatem że ich etos pierwszych, autentycznych Amerykanów pójdzie się szlajać. Nota bene, Polinezyjczyk w Ameryce to byłaby by jeszcze większa sensacja, niż osobnik rasy białej. Wyspy Pacyfiku- i tak odległe o tysiące kilometrów od Ameryki- zostały skolonizowane przez Polinezyjczyków dopiero w tym tysiącleciu. A Człowiek z Kennewick jest kilkanaście razy starszy. -
Dresden chował się tyle czasu wśród niezliczonych wysepek Patagonii właśnie dlatego, że trudno było go tam znaleźć. Trudniej, niż na otwartym oceanie. To prawdziwy labirynt, zimny i górzysty, mogący ukryć tysiąc "Dresdenów".
-
No tak, ale przecież to wszystko nastąpiło dopiero po upadku cara. A car ustąpił nie dlatego, że cos niedobrego miało się dziać na wsiach. Innymi słowy, nadal wątpię w słowa, że jakoby przyczyną kolapsu Rosji miało być nieidentyfikowanie się mieszkańców odległych guberni z państwem i Moskwą.
-
Przecież nie na wsi. A Rosja wsią stała. Nie przypuszczam, aby chłop gdzieś na Uralu wiedział w kwestiach państwowych coś więcej ponad to, że car jest najwyższą władzą, najwyższą wyrocznią i jakby co, za cara zginąć trzeba. Ustroje dyktatorskie, autorytarne i totalitarne mają to do siebie, że upadają nie w okresie największego srożenia się swego terroru, tylko gdy próbują się zreformować. W Rosji próba reform spektakularnie padła na pysk.