-
Zawartość
2,902 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez bavarsky
-
Napoleon's Apogee Pascal Bressonnet's Tactical Studies 1806 - Saalfeld, Jena and Auerstadt, przedłożył Scott Bowden, Military History Press 2009. W 1815 roku, po tylu latach wojen napoleońskich, sztab pruski a zwłaszcza takie znakomitości występujące pod postacią Gneisenau bardzo dobrze poznały zasady funkcjonowania napoleońskiej machiny wojennej. Widzimy to w odwrocie dośrodkowym na Tilly. Nie widzimy tego natomiast dziewięć lat wcześniej w bitwach pod Jeną i Auerstadt, gdzie trzy główne związki pruskie działały oddzielne, rozbieżnie, nie z jedną awangardową myślą przewodnią, a jakby autonomicznie bez polotu. Ruchel z 13 tys., o godz. 11 z rana stał nieatakowany w Weimarze, Hohenlohe z 38 tys. toczył straszliwe boje na południe od Apoldy, z rdzeniem wojsk Cesarza, jego podwładny Holtzendorf, który mógł przeciąć komunikację z wojskiem Davouta walczącym z Brunswickiem [63 tys.] był szachowany od strony Dornburga i Camburga, I korpusem Berandottea i dwoma dywizjami jazdy Sahuca i Beaumonta. Do tego wojska Ruchela i Hohenlohea od Brunswicka oddzielały nurty rzeki Ilm. Cóż za... Waterloo?
-
Brednie piszesz. Pomoc białym nie była w interesie ówczesnej odrodzonej polski, z prostej wszak przyczyny. Denikin w chwili spektakularnych zwycięstw w 1919 roku nad bolszewikami nie brał nawet pod uwagę myśli iżby Polska jako suwerenny byt mogła trwać w odrodzonym Imperium Rosyjskim. Gdy natomiast jego armie, bezładnie się cofały spod Orła, Kurska i Woroneża, Głównodowodzący Sił Zbrojnych Południa Rosji po raz pierwszy dopuścił do siebie myśl, że współdziałanie z Polakami jest jednak absolutnie niezbędne. Tym niemniej do końca nie dawał konkretów i ochłapami w Piłsudskiego rzucał. Co więcej Armia nasza w 1919 roku nie była gotowa do ofensywy na wschodzie. W kwietniu 1920 roku, już dawno było pozamiatane jeżeli chodzi o białych. A ofensywa na Odessę? Toż mrzonką była. Czym ? Jak? Poczytaj Kutrzebę czy Rutkowskiego o problemach 3 Armii z utrzymaniem przedmościa Kijowskiego. I tak całkiem na marginesie, toż cholera bierze, gdy coś takiego jak powyższy post Pana K się czyta, bo choć człek sam nie jest specjalnie uczonym w tych sprawach, to czytać potrafi i z jakimś kanonem literatury się zapoznał, vide Andrzej Nowak, POLSKA I TRZY ROSJE. Studium polityki wschodniej Józefa Piłsudskiego [do kwietnia 1920 roku]. Forum historyczne ma służyć do wyrażania swych myśli w oparciu o podstawę źródłową tudzież takową acz przerobioną i wyważoną w przeróżnych naukowych opracowaniach [vide popularnonaukowych], inaczej staje się kolejnym portalem społecznościowym.
-
Utwór Krzysztofa Komedy, Prawo i Pięść w przepięknym wykonaniu Możdżera. Świetnie jest się odbić w zwierciadle swoich myśli, obostrzeń. Do iluż inspiracji można dojść pijąc dobrą kawę, rozprawiając nad trybunałem powołanym przez Kanta dla rozumu. Kawałek kartki, ołówek i odrobina siły własnej, by przekonać się, że kontent zdanie każdy z nas może złożyć.
-
W podzięce za wyjaśnienie, mundury pruskich baonów lekkiej piechoty 1806-1807. Jako rodowity "medalikarz", w twoich Pruskich "landach" miałem niejedną komunikacyjną przygodę. Otóż, pani w pewnym Wrocławskim sklepie nie wiedziała co to zrywka... do tamtej pory sądziłem że istnieje podział na reklamówki i zrywki Pozdr. Marcin
-
Stosunek Żydów polskich do rusyfikacji
bavarsky odpowiedział Bronek → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Na temat udziału Żydów w powstaniu listopadowym pisano przy różnych okazjach. Ukazała się np. samodzielna rozprawa naukowa Schipera pt. Żydzi Królestwa Polskiego w dobie powstania listopadowego, Warszawa 1932, artykuły w seryjnych wydawnictwach naukowych i popularyzatorskich tj.; I. Schiper, Dzieje handlu żydowskiego na ziemiach polskich, Warszawa 1937, tenże, Dzieje Żydów na ziemiach Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego do 1863 włącznie, [w:] Żydzi w Polsce Odrodzonej; tenże, Samorząd żydowski w Polsce na przełomie XVIII i XIX wieku, "Miesięcznik Żydowski", 1930/1931; tenże, Żydzi warszawscy w czasie wypadków 1831 r., „Trybuna Akademicka” 1930, nr 11-12; tenże, Judaika na wystawie listopadowej w Muzeum Narodowym w Warszawie, „Miesięcznik Żydowski” 1932, nr 5; tenże, Udział Żydów w powstaniu listopadowym, „Sprawy Narodowościowe” 1930, nr 5-6; S. Hirszhorn, Historia Żydów w Polsce 1788-1914, Warszawa 1921; D. Kaudel, Żydzi w wojsku polskim w roku 1831, „Kwartalnik do Historii Żydów w Polsce” R. 1912, z. III i R. 1913, z.III. Zabierali w ogólnej dyspucie na temat Żydów tego czasu, poważni historycy, jak Tokarz, Schiper, Warszawski i inni. Podkreślano w nich bardzo często silne rozczarowanie i zawiedzione nadzieje na pełną emancypację ludności żydowskiej, co pociągnęło za sobą przygaszenie zapału Żydów do walki o niepodległość ojczyzny. Fundamentem jednak do zrozumienia czemu tak się działo jest poczęcie rozważań od najistotniejszych aspektów. Za czasów Królestwa Polskiego, Żydzi nie odbywali służby wojskowej, płacili natomiast podatek tzw. „REKRUTOWE”. Poza nielicznymi wyjątkami nie było wśród polskich Żydów tradycji wojskowej. Tym niemniej pośród starozakonnych znajdowali się jednak tacy, jak mjr Józef Berkowicz, Synaj Hernisz, podchorąży w pułku grenadierów, Ozyasz Ulbliner, ppor. Leon Berkowicz, syn Józefa, dwaj bracia Chwat i Maurcy Weberowie, Robert Jeffern, Matias Kohn i wielu innych, którzy gotowymi byli z bronią w ręku walczyć, za Naszą wolność. Podziały jednak w środowisku żydowskim funkcjonowały. Część żydostwa polskiego, w tym sfery chasydzkie, była przeciwna łączenia się z powstaniem, „spodziewały się –jak stwierdza Schiper- od Petersburga większych i wcześniejszych korzyści niż od rządu warszawskiego” [w:] Schiper I., Udział Żydów…, s. 696. Z polskiej strony, płynęły natomiast podzielone odezwy w sprawie powoływania wyznawców mojżeszowych, do służby liniowej. Wśród posłów podniosły się wprawdzie głosy, ażeby Żydzi na równi z chrześcijanami zostali pociągnięci do służby wojskowej, jak np. poseł Świrski, który anonsował iż zmniejszanie się dysproporcji ludności chrześcijańskiej i żydowskiej wskutek poniesionych strat tej pierwszej. [w:] Tokarz W., Ochotnicy izraelscy, „Kurier Warszawski” 1927, nr 70. Tym niemniej przeciwne stanowisko wyraził dyktator i rząd. Chłopicki w styczniu dał jednak pismo, w którym stwierdzał iż Żydzi, ochotnicy, mają być na ich prośbę wcielani w szeregi. Niezależnie jednak od owych dysput na wyższych szczeblach toczonych, administracja terenowa w pierwszych dniach powstania pociągnęła do służby w straży bezpieczeństwa także starozakonnych. Na przykład w województwie Sandomierskim od początku Żydzi podjęli służbę w straży. [W sprawozdaniu władz woj. sandomierskiego w straży bezpieczeństwa figuruje 4127 osób starozakonnych]. Natomiast w woj. kaliskim starsi Synagogi miasta Kalisza nie wydelegowali Żydów do służby, opłacając w zamian podatek. [„…powołując się na ustawę z dnia 9 stycznia 1812 r., wedle której starozakonni zwolnieni sią od wszelkiej służby wojskowej, w zamian płacą podatek”]. Podobnie zresztą rzecz się przedstawiała w woj. krakowskim, lubelskim czy mazowieckim. Zapał i entuzjazm wykazywała głównie ta część żydowskiej populacji co do szkół chadzała tj. młodzież akademicka i uczeni Szkoły Rabinów w Warszawie. [Podobnie na wzór Polski, gdzie starsi pamiętający wojny napoleońskie, nie bardzo garnęli się z ochotą w nowy bój]. Ot na razie tyle. -
Wojciechu, mam pytanie odnośnie owego regimentu. Otóż podałeś, iż chłopaki prezentują IR32 z okresu wojny siedmioletniej. Czy w czasie późniejszym owy pułk zmienił barwy noszonego munduru? Doszło do reformy munduru? Bowiem za lata 1806-1807 owy pruski regiment linowy na moje oko przypominał IR31 [Kropffa]. Jako lokalny patriota oficjalnie protestuję! Pod Częstochową to zamek Olsztyn się ostał. Zamek w Ogrodzieńcu [znajdujący się we wsi Podzamcze], najbliżej Zawiercia ma Pozdr. Marcin
-
Gdy w 1817 roku, Aleksander I powołał stosownym ukazem, Samodzielny Korpus Litewski, a następnie dał asumpt do sprzężenia owego z wojskiem Królestwa, tj. zdwojeniem siły zbrojnej polskiej w ręku wielkiego księcia Konstantego, zrazu wywołało to silny niepokój w Berlinie. Podobnież zresztą przyjęto tam jak najgorzej wiadomość o małżeństwie cesarzewicza z rodowitą Polką Grudzińską, [której siostra była żoną Dezyderego Chłapowskiego], jako nową oznakę zagrażającego Prusom niebezpieczeństwa ze strony polsko-rosyjskiej. Rzecz to godna uwagi, gdyż właśnie wtedy, natychmiast po dojściu owego związku do skutku, powstała nad Sprewą, myśl konkurencyjna, wydania Elizy Radziwiłłówny, córki ks. Antoniego, za młodego księcia pruskiego Wilhelma, przyszłego cesarza niemieckiego Wilhelma I. Ułożono to w porozumieniu z wielkim księciem Mikołajem, dobrym zięciem pruskim, podkopującym się już pocichu pod Konstantego. Mikołaj, bawiący wtedy właśnie w Berlinie, podjął się zaraz poparcia tej sprawy osobiście w Petersburgu, a nawet skłonienia Imperatora Aleksandra do ułatwienia zamierzonego związku przez adoptowanie Elizy. Wprawiło to w nieopisaną wściekłość Konstantego, zwłaszcza wobec równoczesnych w rodzinie uprzedzeń do księżnej Łowickiej, i pogłębiło jeszcze zadawnioną jego do młodszego brata urazę. Ślub Radziwiłłówny z przyszłym monarchą pruskim, poniechał ostatecznie Aleksander, któremu owa próba "czystej" konotacji prusko-polskiej, najwyraźniej nie sprawiała radości.
-
Przyznam, że nie jestem koneserem piw, tym niemniej FAXE, zawsze kojarzyłem z solidnym duńskim napitkiem, tak przynajmniej stwierdziłem nie raz i nie dwa. Carlsberga toleruję, tym bardziej że z owym trunkiem mam wiele -korzystnych- wspomnień. Reszta z tzw. lokalnych browarów, raczej mnie nie interesuje. Jestem zbyt leniwy by aż tak angażować się w nowe odkrycia smakowe, piwo to piwo, grunt by było zimne i pite w miłym towarzystwie.
-
Czytam z ołówkiem w ręku rosyjską pozycję pt. Zadanie wagi państwowej. Z historii powstania broni jądrowej i rakietowych wojsk strategicznych 1945 - 1959. Wydawnictwo Rosspen, Moskwa 2010r., 1207 stron. Dawno tak świeżego powiewu nowymi informacjami nie czułem Jest to poniekąd uzupełnienie pierwszego tomu Faworskiego i Mieszczeriakowa, o kosmonautyce i przemyśle rakietowym ZSRR.
-
To tak na marginesie tematu, mej inspiracji: https://forum.historia.org.pl/topic/2189-homoseksualizm-jako-zjawisko-socjologiczne/page__pid__197211__st__90#entry197211 http://www.youtube.com/watch?v=1ak4JTaxGU8
-
Stosunek Żydów polskich do rusyfikacji
bavarsky odpowiedział Bronek → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Ot i Joselowicz co pod Kockiem cięty był szablą huzara madziarskiego, nadmienić wypada, iż pozostawił po sobie syna Józefa Berkowicza, który również służył w armii Księstwa, odbył zresztą kampanię 1812 roku, z której wyniósł jak podaje Ziółek, wiele ran. Odznaczony został dwoma krzyżami za waleczność. Po powrocie do kraju przystał na funkcji podleśniczego lasów rządowych. W 1831 roku, okazał krnąbrność wobec Rosjan, starając się wpierw utworzyć regiment jazdy ze starozakonnych, ostając się jednak ze swoją koncepcją na niepełnym żydowskim szwadronie jazdy. Przyczyną niepowodzenia, były problemy z uzbieraniem odpowiedniej sumy pieniędzy od darczyńców wyznania mojżeszowego, jak i swego rodzaju alienacja żydów od polaków, czego nie akcentuje w swojej pracy Tomasz Strzeżek, Kawaleria Królestwa... Już to przecież, Wacław Tokarz w artykule, Ochotnicy izraelscy, "Kurier Warszawski", 1927, nr 70 dostrzegł, rozprawiając nad niefortunnym jego zdaniem faktem łączenia izraelitów w osobne formacje. "We wszystkich krajach usiłują zbliżyć mieszkańców różnych wyznań, bo na tem zależy potęga kraju, a szczególniej wolnego kraju. Nic tak nie kojarzy, jak koleżeństwo, a szczególniej koleżeństwo wojskowe. Jeżeli więc ochotnicy izraelici służyć będą wspólnie z innymi mieszkańcami, to sprowadzi błogą chwilę zbliżenia mieszkańców i wzmocnienia węzła jedności [...] Jeżeli z izraelitów formować się będzie pułk szczególny, to nosi cechę odosobnienia, a odosobnienie bliskim jest dwojenia." Wszak, do tego samego konsensusu doszli dowódcy legii cudzoziemskiej. Otóż, były przecież regimenta w legii czysto polskie; i tak dochodziło do wielu hec i zatargów o naturze ideologicznej. Wystarczyło że pomieszano w kotle narodowości, i osoby które do nie dawna tak skakały sobie do gardła, z racji koleżeństwa na poziomie pododdziału, począć musieli siebie po większej części, tolerować. -
Ot przeglądając raport marszałka Augereau do majora generalnego Wielkiej Armii, z 14 października 1806 roku, natrafiłem na uwagę poczynioną przez niego w sprawie udziału lekkiej jazdy korpusu w bitwie pod Jeną pod komendyrą general de brigade Durosnel. W szarży pruskich huzarów oraz jednego pułku dragonów [części?] na zaskoczony tym francuski 7 regiment Chasseur, doszło do odcięcia owego od reszty brygady. Celem pośpieszenia na ratunek i dania możliwości rejterowania tegoż pułku na tyły, Durosnel wystosował 20 pułk Chasseur pod wodzą colonel Marigny. Ów Joseph Bernard Marigny, który był dowódcą swych szaserów począwszy od 1799 roku, podczas okazanej szarży, jego regiment wykazał się niezwykłym chartem, przebijając się do odciętych towarzyszy, umożliwiając tym samym ich odwrót. Sam niestety przypłacił ową Affaire życiem, otrzymując cios w głowę, kulą artyleryjską zadany. Zginął natychmiast, pochowano go gdzieś na pogorzelisku pod Jeną. Do całości strat szarszy w wykonaniu 20-tki, doliczyć jeszcze należy za raportem Augereaua, poległego capitaine Lavigne, wraz z dwudziestoma innymi sous-officiers i chasseurs rannymi i zabitymi. Dochodzę w tym miejscu do tytułu tematu. Otóż pierwszym szwadronem 20-tego pułku strzelców konnych, dowodził chef d'escadron Wartin [24 września liczył ów szwadron 15 oficerów, 185 ludzi, 210 koni]. Został on wymieniony zresztą w raporcie Augereau, wraz z szefem 3-ego szwadronu Desoziers, którzy spisali się wg marszałka wybornie. Otóż, naówczas tj. w 1806 r., Marie Dominique Watrin, liczył sobie 43 wiosny, a szefem szwadronu w 20-tce był już dobre 12 lat. Osiem miesięcy później, został ranny i zostawiony na śmierć na polu pod Heilsbergiem, 10 czerwca 1807 roku. Jakiś jednak czas później został odnaleziony pośród żywych. Niedługo po tym fakcie [koniec 1807 roku], odszedł z wojska w stopniu pułkownika. Ów, Balzac, został zainspirowany ową postacią, a raczej owym incydentem na polu bitwy... tak powstała powieść Colonel Chabert Poniżej, można uświadczyć obraz szarży, acz nie pod Heilsbergiem i nie szaserów; w filmie na podstawie powieści Balzaca; Le Colonel Chabert
-
Armia Królestwa Polskiego i Księstwa Warszawskiego
bavarsky odpowiedział piterzx → temat → Polska pod zaborami (1795 r. - 1918 r.)
Trochę o szefostwie pośród regimentów naszej jazdy za okres KK; Od 1818 roku, nad pułkiem strzelców gwardii, roztoczył swą "opiekę" sam Aleksander I, zadaniem przeto regimentu stała się obrona Świętej Osoby Najjaśniejszego Cesarza i Króla. Zrazu po śmierci Aleksandra I, a na krótko przed wybuchem powstania imperator Mikołaj I obdarował go srebrnymi trąbkami. Gdy 17 września 1823 roku w Brześciu, rozpoczęła się wielka, wspaniała defilada sześćdziesięciu przeszło tysięcy ludzi i około siedemnastu tysięcy koni przed obliczem Najjaśniejszego Pana i zgromadzonej wokoło niego zacnej świty [1], regiment strzelców konnych gwardii przedefilował jako trzeci. Rozpoczynającym był pułk kirasjerów podolskich - pierwszeństwo przypadało owemu, jako reprezentancie ciężkiej jazdy. Co więcej, regimentem szefował sam kniaź Konstanty, którego ulubionym strojem codziennym był "mały mundur" [frak] lub surdut tegoż właśnie pułku. Na widzach niezwykle silne wrażenie wywołały błyszczące w słońcu złotem mosiężne wyglansowane kirysy i grzebieniaste hełmy jeźdźców na ogromnych koniach. Co warte odnotowania, przed orkiestrą jechał pauker, który bił w srebrne litaury [kotły] z cyframi króla Stanisława Augusta, odziedziczone po polskiej XVIII wiecznej gwardii konnej. [2] Dalej następował pułk ułanów, również im "Cesarzewicza" [po wojnie przemianowany na "ułany Jewo Wiliczestwa"] w którym znaczną część stanowili Polacy i Litwini, acz nie z ziem Królestwa a z Litwy, Podola czy Wołynia. [3] Żołnierze pułku strzelców konnych gwardii dostawali zazwyczaj podwójne gratyfikacje pieniężne przy wizytach cesarskich. Sam zresztą regiment funkcjonował na prawach młodej gwardii, oznaczało to, iż każdy oficer przechodząc do formacji liniowej awansował o jeden stopień. Gwardziści mieli także wyższy żołd [oficerowie od kapitana w dół]. Poza gwardią, pułki linowe wiązano z dynastią poprzez szefostwo członków rodziny cesarskiej. W 1825 r., szefem 1. pułku ułanów został następca tronu Królestwa Niderlandów książę Wilhelm Orański [poślubił wszak siostrę cara Annę Pawłowną]. [4] W 1826 r., 1. pułk strzelców konnych otrzymał szefa w osobie następcy tronu wielkiego księcia Aleksandra [zasiadł na tronie jako Aleksander II w 1855 r.]. Ciekawą hecą, zostało nadanie w 1829 roku, szefostwa 2. pułkowi strzelców konnych, imienia carowej Mikołaja I, która to wymogła owy akces dość usilną prośbą na monarsze.[5] --------------------------------------------- [1] Przybyli wówczas liczni goście zagraniczni, m.in. grono wojskowych austriackich, hanowerskich czy angielskich. Na czele oficerów pruskich stał młody, 26-letni książę Wilhelm, późniejszy cesarz niemiecki. [2] Krótki był jednakże żywot regimentu kirasjerów podolskich, wszak sformowani w 1817 roku, zrazu po śmierci swego stwórcy Konstantego, już 22 sierpnia 1831 roku wcieleni zostali do pułku lejb-gwardii kawalergardów. [3] Istorija lejb-gwardii ulanskogo jego Velicestva polka, S-Petersburg 1875. [4] Weyssenhoff, Pamiętniki, Kraków 1904, s. 207; Gembarzewski, Wojsko Polskie 1815-1830, Warszawa 1903, s. 104; S.W. Jackman, Wyniki kwerendy w holenderskim Archiwum Królewskim, Arsenał Polski. Od Racławic do Maciejowic, Kraków 1988, s. 60-61. [5] Biblioteka im. Ossolińskich, rkps 9590/I, s. 74, 76. -
Prześladowania komunistów
bavarsky odpowiedział Samuel Łaszcz → temat → II Rzeczpospolita (1918 r. - 1939 r.)
A skąd pewność, że w niedalekiej przyszłości, niedźwiedź zza wschodu nie upomniałby się, o polskich towarzyszy? -
Dla Jaśnie Wielmożnego księcia Konstantego sprowadzano rasowe konie angielskie. Mniej zamożni i niżsi stopniem oficerowie nie gardzili końmi dońskimi, a dokładniej ich odmianą "uszlachetnioną" krwią koni angielskich, które sprowadzili nad Don kozacy wracający z Europy Zachodniej po wojnach napoleońskich. W latach 1815-1830 dominował trend iż to szlachta podług również i oficerom pisana, ujeżdżała ogiery andaluzyjskie, angielskie, arabskie, berberyjskie, datskie, perskie, turkmeńskie [inaczej argamaki], niemieckie [już to hanowerskie już to meklemburskie] i wreszcie rodzimych polskie... nazywane zresztą były "akcjonistami" z racji popędliwości i "astronomami", gdyż zadzierały głowy do góry.
-
Marks wydaje się, że przejął romantyczny ideał jedności społecznej, komunizm zrealizował natomiast ten ideał w jedyny sposób, jaki jest praktycznie wykonalny w społeczeństwach industrialnych, mianowicie przez despotyczny system rządzenia. Wyidealizowany obraz greckiej polis puszczony w obieg w XVIII stuleciu między innymi przez Winckelmanna i upowszechniony potem w niemieckiej filozofii, leżał u podstawy tych marzeń. Marks zdawał się sobie wyobrażać, że cały świat może się stać rodzajem ateńskiej agory, gdy tylko usunie się kapitalistów i że ludzkie motywacje w tajemniczy sposób utracą swój egoistyczny charakter [sic!], a interesy jednostek zbiegną się w doskonałej harmonii, skoro poszczególni ludzie nie będą już mogli mieć na własność maszyn i ziemi. Na jakich zasadach to proroctwo było oparte i dlaczego mielibyśmy się spodziewać, że skłócenie interesów ludzi ustanie po upaństwowieniu środków produkcji - tego marksizm nie wyjaśnia. O owej równości, jak ów eksperyment był w praktyce wykorzystany wybornie wypowiadał się nie raz przecież, Sołżenicyn; Ot choćby w "Kręgu pierwszym"; powieści, której tytuł parafrazuje "Boską Komedię" Dantego, wszak "... te wszystkie szaraszki zaczęły się w trzydziestym pierwszym, kiedy zaczęto inżynierów wyłapywać całymi stadami. Pierwsza była w zaułku Furkasowskim, tam opracowano projekt Kanału Białomorskiego. Następną kierował inżynier Ramzin. Eksperyment się spodobał. Na wolności nie sposób powołać jednej grupy projektowej dwóch wybitnych inżynierów albo znakomitych uczonych: jak ci zaczną walczyć o rozgłos, o sławę, o nagrodę stalinowską, to jeden drugiego zagryzie, jak pić dać. Dlatego też wszystkie biura projektowe tam - to tylko bledziutkie aureole dookoła jednej dobrej głowy. A w szaraszce? Ani sława, ani pieniądze nikomu tu nie zagrażają. Nikołaj Nikołajewicz dostaje pół szklanki śmietany i Piotr Pietrowicz drugie pół. Tuzin niedźwiedzi z Akademii żyje sobie zgodnie w jednym barłogu, bo gidzie się podzieją? Pograją sobie w szachy, pykną sobie z fajeczki - nuda! A może by tak coś wynaleźć? Dlaczego nie? W ten sposób niemało się zrobiło! Na tym właśnie polega podstawowa zasada szaraszki." *) Romantyczne swoje marzenie połączył Marks, co więcej, z socjalistyczną nadzieją na doskonałe zaspokojenie wszystkich potrzeb w oczekiwanym Państwie Słońca. U wczesnych socjalistów zdawać by się mogło iż hasło "każdemu wedle potrzeb" miało, jak się zdaje, sens ograniczony: chodziło o to, by ludzie nie cierpieli głodu, chłodu i nie musieli zmagać się bez przerwy z niedostatkiem elementarnym. Marks jednak, a za nim wielu marksistów wyobrażało sobie, że w socjalizmie niedostatek w ogólności zniknie. Można było rozumieć te nadzieje w ten sposób, że wszystkie potrzeby będą zaspokojone, że każdy będzie nosił na ręku pierścień czarodziejski, który każde życzenie natychmiast spełni. Ponieważ jednak trudno było brać taką nadzieję na serio, tedy marksiści, którzy rozważali sprawę potrzeb, podkreślali [do czego zresztą łatwo było znaleźć asumpt u Marksa samego], że komunizm ma na tym polegać, iż zostaną zaspokojone "prawdziwe", "autentyczne" potrzeby, zgodnie z istotą człowieka, nie zaś wszystkie zachcianki i kaprysy. Wtenczas jednak powstał problem przez nikogo wyraźnie nierozstrzygnięty: kto ma decydować o tym, które potrzeby zasługują na miano "prawdziwych" i wedle jakich reguł je wyróżniać. Jeśli w tych sprawach każdy dla siebie samego jest sędzią, naówczas wszystkie potrzeby są równie "prawdziwe", jeśli tyko są faktyczne, subiektywnie doświadczane i odróżnianie nie ma sensu. Jeśli zaś o "prawdziwości" potrzeb decyduje państwo, oznacza to, że największe wyzwolenie w historii ludzkości ma polegać na wprowadzeniu pierwszego systemu kartkowego na wszystkie dobra. Niektórzy apologeci "czystego komunizmu" na tym forum twierdzą, iż za wypaczenie tego systemu odpowiada Stalin, za to że zburzył ład prawdziwych komunistów! Zastanawiam się więc, hipotetycznie, co by się wszak stało gdyby zamiast Stalina, wszedł do władzy ktoś bardziej umiarkowany? Ktoś kto nie dyrygowałby pistoletem, a wręcz przeciwnie zachęcałby po dobroci, a tej prawdziwej, wyczesanej z głębokich otchłani serca? Jak ów komunista, chciałby zgodnie ze swoją wizją zapewnić jednocześnie ład w państwie jak i obiecaną wolność widzianą oczyma Marksa samego? Czyż to nie utopia? Skoro tak, to czy czyny osób które nawet w dobrej intencji zawierzyły idei komunizmu; są warte uwagi? Skoro ich podstawa ideologiczna była utopią, to czy rozwodzenie się nad dalszymi ich czynami ma sens? ---------------------------------------------------- *) szaraszka tj. od slangowego szaraga - paczka, klika i od szraszkina kontora - sitwa, złodziejska spółka; źle zarządzane przedsiębiorstwo. Było to ni mniej ni więcej więzienie specjalne, tajny instytut naukowo-badawczy, w którym pod kontrolą organów bezpieczeństwa pracowali uczeni i inżynierowie, skazani zwykle wcześniej za "sabotaż". Szaraszką nazywano również w zwykłych łagrach grupkę uprzywilejowanych (lub chorych), którym przysługiwał najlepszy wikt. Literatura: [1] Kołakowski L., Główne nurty marksizmu, t.3, Warszawa 2009. [2] Sołżenicyn A., Krąg pierwszy,Poznań 2011.
-
Dokańczam fascynującą historię ołówka, autorstwa Henryego Petorskiego, The Pencil: A History of Design and Circumstance.
-
Jak kupujesz mieszkanie, starasz się je urządzić po swojemu, robisz remont, kupujesz meble, sprzęty wszelakie, wzbogacasz je jak tylko możesz, bo to jest twoje gniazdo. Często też jest tak, że nabywasz jakąś rzecz, którą gdy "zadomowisz"; stwierdzasz że jest ci do niczego potrzebna. Pytanie po co ją kupiłeś zatem? Ja podobnie traktuję swój umysł, wszak nie idealny, może i nie za bystry ale własny. Moje jedyne miejsce na ziemi, do którego zamka pasuje tylko mój kluczyk. Staram się więc go urządzić po swojemu. Czytam wiele, część wniosków zapamiętuję, część wyrzucam, części się wstydzę. Proces poznawczy trwa jednak "permanentnie". Zgodnie z tradycją platońską , która nie korzystała lub rzadko korzystała z samego terminu "przypadkowość", sama ta okoliczność, że człowiek jako byt skończony i żyjący w czasie nie jest tym samym, co istota człowieka, sam ten fakt świadczy o tym, że człowiek nie jest tym, czym jest, albo że jego empiryczne, faktyczne, czasowe istnienie nie zbiega się idealnym i doskonałym, pozaczasowym bytem człowieczeństwa jako takiego. Ale nie-być-tym-czym-się-jest to cierpieć na nieznośne rozdwojenie, to żyć ze świadomością upadku własnego, to tęsknić nieustannie do doskonałej identyfikacji, której życie fizyczne, wystawione na zagładę, życie w czasie, nie może żadną miarą zapewnić. Świat, w którym żyjemy jako osobniki skończone, świadome swojej przemijalności, jest miejscem wygnania. Dość górnolotnie rzeczone, lecz w "korzeniu" niestety prawdziwe.
-
Wiem że trochę z obsówą zapodaję ową wiadomość ale Świeniewicz kończy przygodę z reprezentacją siatkówki, po chamskich uwagach na forach internetowych: http://www.supervolley.pl/index.php?option...ju&Itemid=7 Ja tam szanuję decyzję tej Pani, bo to co człowiek czyta czasami na forach historycznych, obrazy autorów itp. zakrawa wręcz o skandal z chamstwem, linczem publicznym często zwanym. Pan Dzieszyński jest tego przykładem, bo i choć nie podobają mi się jego książki, to styl dyskusji na historykach przybrał moim zdaniem wynaturzoną postać. Pozdr. B.
-
Bunty podhalańskie XVII w.
bavarsky odpowiedział widiowy7 → temat → Rzeczpospolita Obojga Narodów (1572 r. - 1795 r.)
Marksizm nie zawiera żadnej sprecyzowanej metody rozwiązywania pytań, których Marks sam sobie nie stawiał, albo które w jego czasach nie istniały. -
Stalinizm - wypaczenie czy kontynuacja
bavarsky odpowiedział vanbrovar → temat → Gospodarka, handel i społeczeństwo
Kilka moich odpowiedzi w temacie; Czy wg mojej osoby stalinizm był kontynuacją komunizmu? Post: #44 w temacie o zbliżonej treści Ironiczne ustosunkowanie się prof. Leszka Kołakowskiego w tej sprawie: Post: #55 Zarzut w stosunku do Sołżenicyna wystawiony przez Lucasa, iż krytykuje stalinizm z plebejskiego [sic!], nie zaś komunistycznego punktu widzenia... Post: #25 Le dernier billard de deux amis wypada zakończyć. De puncto wycofuję się z dalszej dysputy w tematach o komunie. C'est decide. -
Zeszyty Literackie Nr 113. Zdrowo napisane m.in. przyczynki do recenzji choćby Pawła Hulle, Listy do młodego poety, w których autor opisując swoje podróżnicze przygody okrasza je komentarzem do wierszy zwartych w księdze obrotów, poety Tomasza Różyckiego. Do tego, dość krytyczna recenzja "Dzienników" Sławomira Mrożka, "'Ja' nie do wytrzymania", Janusza Majchereka, notabene wielkiego "smakosza" dzieł Mrożka.
-
Przeglądając w dniu wczorajszym Źródła do dziejów wojny polsko-rosyjskiej 1830-1831 r., T. II (od 5 marca do 2 maja 1831 r.), Warszawa 1932 [MCMXXXII], pod kątem bitwy pod Iganiami, natrafiłem podług stronic 139-140, na stosowną adnotację samego jenerała Prądzyńskiego, a tyczącą umotywowania swojej decyzji, na którą to złożyło się pozostawienie przez niego na tyłach ponad 3 tysięcy własnych żołnierzy; „Potyczka pod Domanicami odkryła nieprzyjacielowi ruch okrążający mojej kolumny, przyspieszyłem tedy marsz ku Iganiowi, wysławszy jednak mocne rozpoznanie ku Seroczynowi. We wsi Gołąbek, będącej węzłem wszystkich dróg tej okolicy, zostawiłem generała Bogusławskiego z trzema batalionami czwartego pułku, plutonem mazurów i dwoma działami dla zabezpieczenia mojego tyłu od Seroczyna i Łukowa i dla zabronienia odwrotu tędy oddziałom nieprzyjacielskim z ponad Kostrzynia cofającym się. Jeden batalion z plutonem mazurów poprowadził pułkownik Konarski pod młyn Sokół nad Muchwiec dla uważania przepraw i brodów tej rzeki. Z resztą korpusu przybyłem pod wieś Iganie o godzinie trzeciej w południe.” [gen. Prądzyński do Naczelnego Wodza, 11 kwietnia 1831 r.] Tymczasem Tomasz Strzeżek, w swoim opracowaniu, Polska ofensywa wiosenna w 1831 r., Oświęcim 2011, s.250 [wydanie I, Olsztyn 2002, s.200-201], poddaje krytyce ową decyzję Prądzyńskiego, zaznaczając sensownie, iż osłabienie głównych sił przed bitwą, stanowiło poważny błąd. Co więcej odległość wsi Gołąbek od Igań, stanowiła 7-8 km, a to zdaniem Autora, przedstawiało dystans aż zanadto wielki. Trzem oddalonym baonom 4. ppl, groziło odcięcie gdyby doszło kontrataku ze strony Rosjan. Dlatego też winny one być jako rezerwa głównych wojsk Prądzyńskiego, podsunięte bliżej, by trzymały się „nierozerwalnie” z głównym trzonem wojsk swoich. Strzeżek, podsuwa wręcz myśl, wchodząc w „skórę” wodza, iż to w Gołąbku Prądzyński mógł zostawić tylko szwadron kawalerii do osłony. Jeżeli chodzi o wojsko pod komendyrą płk Konarskiego, a pozostawione pod młynem Sekuła nad Muchawką, Tomasz Strzeżek, dostrzega iż było to posunięcie bardziej uzasadnione, ponieważ w razie przedłużającej się walki o most pod Iganiami Polacy mogliby przeprawić się przez ten bród i obejść rosyjską pozycję i Siedlce od południa. Poza tym Konarski [iII baon 8.ppl, pluton Mazurów, ok. 700 żołnierzy] mógł szybciej dotrzeć pod Iganie niż Bogusławski [przypomnę, iż było tego 2 tys. żołnierzy]. Wydaje się więc, iż owa krytyczna opinia Strzeżeka, jest tylko rozwinięciem subtelnej ironii pozostawionej przez Wacława Tokarza w swoim opracowaniu Wojna polsko-rosyjska 1830-1831, Warszawa 1993, na s. 266; „Dzięki temu [tj. pozostawieniu Bogusławskiego i Konarskiego –b.] dochodząc do Igań około godz. 13 miał, mniej więcej około 7000 bagnetów i szabel. Widok, który roztoczył się przed nim ze skraju lasu ogarniającego południowy bok kotliny pod Iganiami, nasunął mu poważne obawy co do tego czy może w ogóle wdać się w rozprawę z przeciwnikiem tak silnym i zajmujący stanowisko tak korzystne.” Czesław Bloch, w biografii Generał Ignacy Prądzyński 1792-1850, Warszawa 1974, s. 328-329, przyłączył się zrazu do opinii Tokarza, akcentując lekko ów lapsus. Dobitniej natomiast wyraził się w temacie, generał Aleksander Puzyrewski, zaznaczając w swoim opracowaniu Wojna Polsko-Ruska 1831 r., Warszawa 1899, na s. 168, przy opisie rozstawienia wydzielonych przez Prądzyńskiego sił osłonowych iż, „Osłabiwszy niepotrzebnie w ten sposób przed samą bitwą siły swoje (do czego sam się przyznaje), Prądzyński stanął pod Zelkowem z 9-ma batal., 4-ma szwadronami i 14 działami, - ogółem 7000 około ludzi.” Plan bitwy pod Iganiami ze zbiorów Józefa Klemensowskiego, Nr 14a tj. początek bitwy. W prawym dolnym rogu znajduje się młyn Sokółka tak wg Prądzyńskiego [sekuła wg Strzeżeka]
-
Stojąc swego czasu przed regałem w księgarni, patrzyłem się dobre 5 minut na okładkę wspomnianej przez ciebie książki. Okazało się właśnie, że nie tłoczą je już Czesi, a Austriacy. Otóż, Cretacolor od zeszłego roku "struga" owe drewienka na Europę [i część Azji]. Grafit ma miękkość HB, odpowiednik zawarty w ołówkach SchulBleistift [123 20] tej firmy. Wcześniej, cała produkcja była wykonywana przez czeskiego Hardtmutha, notabene w połowie lat 90'tych wydzieliła się część niemiecka owej firmy, wytwarzająca wyroby piśmiennicze jako... Cretacolor. Pozdr.
-
Ołówek z kawałkiem papieru.