Skocz do zawartości

bavarsky

Użytkownicy
  • Zawartość

    2,902
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez bavarsky

  1. Książka, którą właśnie czytam to...

    A czytałeś może Mackiewicza, Sprawa pułkownika Miasojedowa? Pozdr. Marcin
  2. Komunizm i faszyzm. Cele, różnica i podobieństwa

    No proszę widzę że towarzysz nagina historię pod swój jedynie słuszny punkt widzenia. To może ja nagnę ją w przeciwnym kierunku i spotkamy się gdzieś pośrodku? Na Powołżu w guberni tambowskiej, gdzie doszło do największego bodaj buntu chłopów w historii Rosji Sowieckiej, a sam bunt rozgorzał wpierw w miejscowości Chitrowo 19 października 1920 roku, zapytasz w jakich okolicznościach doszło do tego? Otóż, grasował tam jeden z setek komunistycznych oddziałów rekwirujących, którzy to w majestacie nowego prawa rabowali wszystko, nawet poduszki i sprzęty kuchenne, które zrazu potem dzielili między siebie. Bili starszych mężczyzn, ponieważ nie potrafili schwytać ich synów, dezerterów.. Skonfiskowane zboże zabrali zresztą na dworzec, gdzie zgniło, leżąc pod gołym niebem. "Po tych zajściach, poczynając od Chitrowa, bunt rozszerzał się lotem błyskawicy", cytując Nicolasa Wertha. Do września 1920 roku powstańcy, których liczba zasilana często dezerterami wzrosła tymczasem do 14 tysięcy, wypędzili bądź zabili wszystkich bolszewickich funkcjonariuszy i urzędników z trzech obwodów guberni tambowskiej. Pod osobistym przywództwem Aleksandra Antonowa bunt zmienił się w regularne powstanie, w którym wzięło udział do 50 tysięcy powstańców. Sam Antonow był socjalrewolucjonistą, który już w 1918 r. zerwał z bolszewikami i od tego czasu walczył przeciw nim. W październiku 1920 roku tow. Lenin wezwał tow. Dzierżyńskiego i w te słowa do niego rzekł: "Ruch ten należy w sposób możliwie najszybszy i przykładny zniszczyć. [...] Wykażcie więcej energii" [w:] Werth N., Ein Staat gegen sein Volk. Gewalt, Unterdruckung und Terror in der Sowjetunion, w: Das Schwarzbuch des Kommunismus. Unterdruckung, Verbrechen und Terror, pod red. S. Courtois i in. (red.), Monachium 1998, s. 126 Początek był jednak niezbyt przemyślany. Zaangażowano bowiem zbyt małe siły, aby stłumić powstanie. Dlatego w początkach 1921 roku bunt rozszerzył się, ogarniając kolejne obszary, tereny dolnej Wołgi i zachodnią Syberię, tak że bolszewicy musieli w końcu rzucić do walki z rebeliantami oddziały liczące 100 tysięcy! ludzi, w tym jednostki Armii Czerwonej, w boju z powstańcami uważane z reguły za mało użyteczne. Zresztą te gałgany bolszewickie walczyć nie potrafiły, jeno mordować i grabić, bo jak to zimą 1921 roku było? Czy to czasem nie całe dywizje zostały przez powstańców rozłożone na pierwiastki w pobliżu Samary? [A działo się to już po pompatycznym stwierdzeniu Tuchaczewskiego, że bunt uśmierzył...] Czas żniw Antonowa dobiegał powoli końca. Ot bowiem na scenie krwawego teatru pojawił się nieudacznik z frontu przeciwpolskiego. 27 kwietnia 1921 roku naczelne dowództwo RKKA rozkazało Tuchaczewskiemu zająć się tym. Za metodę uśmierzenia buntu, ów Kat wybrał sobie m.in.; -branie zakładników, -rozstrzeliwania, -internowania w obozach koncentracyjnych, -niszczenie całych wiosek posądzonych o wspieranie bandytów, -grabieże, gwałty, plądrowanie. Do lipca 1921 CzeKa i wojsko utworzyły siedem obozów koncentracyjnych, w których umieszczono według ostrożnych statystyk przynajmniej 50 tysięcy ludzi, głownie tych najgroźniejszych "skurwysynów" tj. kobiety, osoby starsze i dzieci. 12 czerwca 1921 r. Tuchaczewski rozkazał użyć gazów trujących. 16 lipca 1921 r. Tuchaczewski melduje Leninowi o klęsce powstania w guberni tambowskiej. To wszystko się działo za wiedzą i zgodą tow. Lenina.
  3. Admirał

    Widział ich Imperator Piotr Wielki, pogromca Szwedów pod Połtawą. Widział na pagórku w stolicy nad Newą, Petersburgu nieopodal Nikołajewskiej Akademii Sztabu Generalnego, gdzie ta czerwona hołota strzelać do oficerów-wykładowców rozpoczęła. Toż i dostrzegł chen parę kilometrów dalej, jak z Preobrażeńskiego pułku lejb-gwardyi, dezerterować na stronę bolszewii żołnierze zaczęli. Jego dzieci! On ich stworzył ! Najwspanialszy moskiewski regiment. Te grenadyery co w bermycach z pogardą dla śmierci nie jedną batalię zwyciężyły. W 1917 kim byli? Ciemność plugawa pod wodzą Lenina imperium upadłe zasłoniła.
  4. Zaraz zaraz a kiedy Denikin odnosił spektakularne zwycięstwa, czasem nie w 1919 roku? A czy Armia nasza w 1919 roku była gotowa do ofensywy na wschodzie? O ile studia naukowe Nowika, Nowaka, Smolińskiego [nie wspominając o dociekaniach międzywojennych] już dawno wykluczyły ten rok z kalendarza ofensyw [o takiej skali koncentracji], w wykonaniu WP, to w kwietniu 1920 roku, już dawno było pozamiatane jeżeli chodzi o białych. Co więcej, bolszewia w kwietniu na froncie południowo-zachodnim nie trzymała zrębu sił, bo te były wykorzystywane do pacyfikacji terenów zrazu na wschód od "granicy" z "polszą". No i ostatnie. Skoro tak ironizujesz w kwestii "kalendarza ofensywy", podaj więc jaki to niekorzystny stosunek sił na naszą niekorzyść był w kwietniu 1920 roku? Pomoc białym nie leżała w interesie ówczesnej odrodzonej polski, z prostej wszak przyczyny. Denikin w chwili spektakularnych zwycięstw w 1919 roku nad bolszewikami nie brał nawet pod uwagę myśli iżby Polska jako suwerenny byt mogła trwać w odrodzonym Imperium Rosyjskim. Gdy natomiast jego armie, bezładnie się cofały spod Orła, Kurska i Woroneża, Głównodowodzący Sił Zbrojnych Południa Rosji po raz pierwszy dopuścił do siebie myśl, że współdziałanie z Polakami jest jednak absolutnie niezbędne.
  5. To żadna nowość, ale choćbyś nie wiem ile pisał i tak znajdą się osoby, które zamiast poczytać -wpierw- jakieś mądre książki, napiszą: Ale jak to? Już to przecież gen. Tadeusz Kutrzeba, świetnie stwierdził iż "Na bitwę nad Wisłą wyprawa kijowska wpłynęła ujemnie, ale jedynie dla strony sowieckiej". Co więcej we wstępie do Oceny końcowej i wniosków, w punkcie a) Celów strategicznych wyprawy kijowskiej, Kutrzeba zaznacza wyraźnie: "Celem strategicznym [...] - w moim mniemaniu - było narzucenie Rosji sowieckiej wojny w chwili dla niej najmniej wygodnej, było zmuszenie jej do kontynuowania wojny z nami w warunkach takich, które nam dawały wyższe niż normalnie szanse. Pod tym względem wyprawa Kijowska osiągnęła swój cel całkowicie." Zresztą w opracowaniu do bitwy niemeńskiej, Kutrzeba wyszczególnia w piękny sposób straty poszczególnych związków taktycznych czerwonych, z końca sierpnia 1920 r., z jednoczesnym podaniem ich szybkiej regeneracji która się uskuteczniła w zasadzie do drugiej dekady września!
  6. Wasze zdjęcia

    Dziękuję za dobre słowo, dobry człowieku! Pozdrawiam! Marcin
  7. Powstanie styczniowe. Gloria Victis.

    Ciekawą sprawą jest wzniesienie w Wilnie pomnika Murawiowa, a konkretniej kontrowersje jakie wokoło tego postumentu powstały. Myśl, uwiecznienia "Wieszatiela" w okazałej bryle z laseczką i szabelką, zrodziła się wśród umysłów Rosjan - kamieniczników wileńskich, którzy to w 1889 roku, zwrócili się do ówczesnego generał-gubernatora Iwana Kachanowa z prośbą, ażeby ten wystąpił do Imperatora Aleksnadra III [ah ta Maria Fiodorowna, piękna z niej Imperatorowa była], o zgodę na rozpisanie ogólnorosyjskiej zbiórki funduszy na budowę pomnika "Wielkiego Rosjanina" [w:] Winogradow A.A., Kak sozdałsja w g. Wilnie pamietnik grafu M.N. Murawiowu, Wilna 1898, s.8 Całość funduszy jaka została uzbierana w przeciągu... prawie dziewięciu lat, w roku 1898 wynosiła okazałe ok. 60 tys. rubli. [w:] Tamże, s. 9-10 W przeciągu tego czasu, Aleksander III zmarł (1894), nastał na tronie jego syn Mikołaj II, a ten, rzecz znamienna, rozstrzygając spór o lokalizację monumentu nakazał jego wzniesienie nie w miejscu najbardziej eksponowanym, tj. pierwotnie miał być to plac Katedralny, a w zamian tego ustalono skwerek zrazu przed pałacem generał-gubernatora [w:] Tamże, s.22, Zatwierdzenie lokalizacji i projektu przez cara nastąpiło 12 lutego 1896 r. Projektem kierował, akademik Michaił Czyżow, a w gestii artystycznej/wykończeniowej ostał się artysta-rzeźbiarz, Iwan Griaznow. Owe plany przestawiały odlaną z brązu figurę Murawiowa w skali 1:1, osadzoną na granitowym piedestale opatrzonym inskrypcją: "Graf M.N. Murawiow, 1863-1864". Skracając swój wywód nadmienić warto jak oceniali samego Murawiewa, wyżsi dostojnicy Rosyjscy. Wypada tutaj zacytować księcia Piotra Dołgorukowa, który już w 1863 r. określił go jako "kolejnego urzędnika interesownego i chciwego, gubernatora-wieszatiela, sługusa nadwornego, ministra-grabieżcę" [w:] Dołgorukow P., Pietierburgskije oczerki (Pamfilety emigranta 1860-1867), Moskwa 1992, s. 342 Zaś wnuk feldmarszałka Suworowa, książę Aleksander Suworow nazwał go "ludojadem" [w:] Bazylow L., Polacy w Petersburgu, Wrocław 1984, s. 270; tenże autor pisze: "Społeczeństwo rosyjskie, które nie darzyło wtedy Polaków sympatią odniosło się wtedy do Murawiowa z pogardą, ale... nie całe, nie wszyscy" W 1866 r. odę na cześć Murawiowa ułożył i wygłosił Mikołaj Niekrasow [w:] Czykowskij K., Niekrasow, Statii i matierały, Leningrad 1926, s. 10-11. Sławił go również poeta Fiodor Tiutczew, którego córka Daria z okazji odsłonięcia pomnika "Wieszatiela" nadesłała telegram dziękczynny z fragmentem ojcowskiego wiersza: "Niewielu miałby wrogów, gdyby nie twoi, Rosjo" [Daty w poście, z lenistwa, podane są wg kalendarza juliańskiego tj. wg. starego stylu.]
  8. Być może nie zaakcentowałem tego dosłownie, ale aspekt który poruszyłem, jest swoistym przyczynkiem, do złożoności o której piszesz. Co więcej, w brutalnej polityce Imperialnej Rosji po powstaniu styczniowym, nastąpił okres pewnego regresu, pod postacią powołania na urząd generała-gubernatora wileńskiego Piotra Pawłowicza Albiedynskiego [w polskiej literaturze przyjęło się tłumaczyć w ten sposób jego nazwisko; właściwiej byłoby jednak określać je jako; Albiedynskij], który przejął je po marnocie Aleksandrze Lwowiczu Potapowie. Bruno [?] tak mam się zwracać?, może warto byłoby nakreślić w tym temacie, o czym mamy dyskutować? Tj. wyznaczyć ramy problemowe, inaczej dojdzie do swoistego "miszmaszu"? Jako żeś starszy, oddaję tobie pierwszeństwo wyboru. Pozdrawiam, Marcin
  9. Z Litwą jest o tyle problem, iż od końca powstania styczniowego ulegała ciągłej, a co ważniejsze systematycznej asymilacji rosyjskiej. Zresztą, asumpt takowy dał wielkorządca, Michaił Nikołajewicz Murawjow (1796-1866), pogromca powstania styczniowego na Litwie, do którego przylgnął na stałe przydomek -jakże słuszny- "Wieszatiel". Począwszy od 1/13 maja 1863 r. a skończywszy na 17/29 kwietnia 1865 r., kiedy to odszedł w stan spoczynku, zmienił kierunek traktowania Kraju Północno-Zachodniego przez władze centralne, które przyjęły i zaakceptowały plan wspierania i umacniania w wymiarze demograficznym, ekonomicznym, kulturowym i wyznaniowym rosyjskiego potencjału, z równoczesną dyskryminacją elementu rodzimego i grup etnicznych. Dwuletnie sprawowanie władzy przez Murawjowa odcisnęło na tyle silne piętno na sytuacji społeczno-politycznej kraju i sposobie zarządzania wileńskim generałgubernatorstwem, że do czasów Murawjowa porównywano kolejne epoki w postyczniowych dziejach Litwy i według tej miary oceniano też niemal wszystkich jego następców... a ci w kilku przypadkach lubili się w naśladownictwie "mistrza fachu". Choćby następca Murawjowa, Konstantin Pietrowicz von Kaufman (1818-1882), choć rządził nieco krócej od swojego poprzednika [tylko 18 miesięcy], acz przyczynił się do przyjęcia przez Imperatora 23 lipca/4 sierpnia 1865 r., ustawy o majątkach "insurekcyjnych", która była jednym z najważniejszych aktów stymulujących w Kraju Północno-Zachodnim - planową i długofalową akcją osadnictwa rosyjskiego. Wystarczy tylko wspomnieć że do 1874 r., według zasad określonych w instrukcji z dóbr skarbowych i skonfiskowanych sprzedano Rosjanom 409 majątków o łącznej powierzchni prawie 150 tys. ha. Co więcej, za Kaufmana, powstał ukaz [z jego inicjatywy], ograniczający Polakom i katolikom na Litwie prawo zakupu ziemi, co oznaczało tym samym iż stan posiadania nie mógł się powiększać, gdyż jedynym dopuszczalnym sposobem nabywania ziemi było dziedziczenie...
  10. Sokrates Starynkiewicz - ocena

    Syn Sokratesa Starynkiewicza, Konstanty [zdrobniale Kostia], zginął tragicznie w Symbirsku [dzisiejszy Uljanowsk]. Na stronie 35 wspomnień Starynkiewicza [wyd. przez Muzeum Historyczne m.st. Warszawy w 2005 r.], przypis zawiera błędy na temat okoliczności śmierci tegoż, ot cytując za autorkami "przypisów i indeksu" Anną Brus i Wiktorią Śliwowską; "Konstanty Starynkiewicz, w 1905 [sic!], zginął z rąk rewolucjonistów w Charkowie [jeszcze większe SIC!] gdzie był generał-gubernatorem [sIC!...]: do jego karety rzucono bombę [gigantyczne SIC!]" Otóż po pierwsze Konstanty Sokratowicz Starynkiewicz był wtenczas nie Charkowskim a Symbirskim gubernatorem!, [wcześniej w krótkim okresie niespełna roku 1904-1905 sprawował funkcję gubernatora charkowskiego, a jeszcze wcześniej od 23 VII 1903 do 23 XII 1904 r., występował jako gubernator guberni Tomskiej]. Kolejno Ów zamach nie miał miejsca w 1905 r., a dokładnie 21 września 1906 r., ..., nie w Charkowie, a jak już rzekłem Symbirsku, co więcej nie była to ani natychmiastowa śmierć ani terroryści nie wrzucili owego ładunku do jego karety.. Do dnia dzisiejszego nie znamy zamachowców, wiemy wszak jedynie co zaszło po wybuchu, który dobył się przy wejściu do budynku, w którym miało się uskutecznić posiedzenie kolegium gubernialnego. Konstanty Starynkiewicz niefortunnie znalazł się w promieniu rażenia bomby, która dosięgła go swymi odłamkami, raniąc go nieszczęśliwie w przeszło 100 miejscach na ciele. Rany wprawdzie nie były zbyt ciężkie, ale zakażenie które niebawem się rozwinęło przyczyniło się do jego zgonu dwa dni później tj. 23 września. [w:] "Niwa" z 7 X 1906, nr 40, s. 640. Także I. F. Koszko, Wospominanija gubiernatora [1905-1914 gg.], Nowgorod-Samara-Pienza, Piotrogród 1916, s. 101.
  11. Brednie piszesz. Poczytaj sobie rozprawę profesora Klimeckiego na temat Galicyjskiej Socjalistycznej Republiki Rad, jaką mieli wizję niepodległości daną przez bolszewików, w teorii i w praktyce.
  12. Sokrates Starynkiewicz - ocena

    Jak najbardziej, jest to smutne Sebastianie! Pod datą 28 sierpnia 1896 roku, prezydent Starynkiewicz tak zapisał: "Hurko przyjechał do Warszawy na jeden dzień, zatrzymał się u swego syna, i ja byłem u niego. Próbowałem porozmawiać z nim o stosunkach wzajemnych Rosjan i Polaków i powiedziałem między innymi, że sprawie zbliżenia do nas Polaków wiele szkody wyrządza niekiedy nieudolność, tępota, zbyteczna nadgorliwość drobnych urzędników przy wykonywaniu rządowych rozporządzeń, dotyczących, na przykład, posługiwania się językiem urzędowym. Odpowiedział, że szkodliwa jest nie nadgorliwość, lecz szkodliwy jest, przeciwnie, brak uczuć patriotycznych u Rosjan, i wyjaśnił to na przykładzie: na pruskiej granicy szli urzędnicy, pruski i rosyjski; Prusak nie mówił po rosyjsku, a Rosjanin po niemiecku, rozmawiali więc po polsku, który to język obaj znali; ale dochodząc do środka mostu Prusak nagle przemówił po niemiecku i Rosjanin przestał go rozumieć; zapytał więc, co znaczy ta nagła zmiana? Na co ten odpowiedział uroczyście: Hier ist das deutsche Reich; moim zdaniem, jest to przejaw tępoty Niemca, zaś zdaniem Hurki, powinni się zachowywać tak absolutnie wszyscy Rosjanie, nie tylko urzędnicy" [w:] Starynkiewicz S., Dziennik 1887-1897, Warszawa 2005, s.199. Josif [iosif] W. Hurko [Romejko-Hurko, Gurko], (1828-1901), generał-adiutant, generał-feldmarszałek, członek Rady Państwa, rosyjski dygnitarz, który po stanowisku tymczasowego gubernatora petersburskiego (1879-1880) i generał-gubernatora odeskiego (1882-1887), w 1883 objął generał-gubernatorstwo warszawskie oraz dowództwo Warszawskiego Okręgu Wojskowego [Wojennego] - funkcję tę sprawował do 1894 roku. Jeżeli mowa o tymczasowym stanowisku gubernatora petersburskiego, wypada nadmienić iż za panowania JCM Aleksandra II, w ciągu 20 lat zlikwidowano pięć generał-gubernatorstw; -charkowskie 1856; -witebskie i sankt-petersburskie w 1866; noworosyjskie i pribałtyjskie w 1876. Władze centralne wyraźnie dążyły do tego, aby ograniczyć liczbę generał-gubernatorstw, które utrudniały pełniejszą kontrolę i zmniejszały zależność gubernatorów od ministerstw. Całość wróciła jednak na "tablicę" po nasileniu się w Rosji akcji terrorystycznych wymierzonych w przedstawicieli najwyższych władz państwowych oraz samego Imperatora. I to właśnie po nieudanym zamachu terrorystycznym Aleksandra K. Sołowjowa na Aleksandra II, dokonanym 2/14 IV 1879 r., dało asumpt do zastosowania nadzwyczajnych środków, celem przywrócenia spokoju politycznego i społecznego, czego wyrazem był ukaz z 5/17 IV 1879 r., o powołaniu tymczasowych generał-gubernatorów. Za siedzibę nowo powołanych urzędów obrano Petersburg, Charków i Odessę, uchodzące za główne centra rozpowszechniania rewolucyjnej propagandy i terroru. Tymczasowym generał-gubernatorom przyznano prawo stawiania przed sądem wojennym oskarżonych o przestępstwa stanu i szereg uprawnień administracyjnych w tym prawo do wysiedlenia wszystkich osób, których pobyt w guberniach uznany zostanie za szkodliwy, do tego instytucja poczty również była podporządkowana tak powołanym gubernatorom. Z analogicznych praw mieli naówczas korzystać także generał-gubernator moskiewski, kijowski i warszawski. Josif W. Hurko stał się zatem wielkorządcą Petersburskim, Michaił T. Loris-Mielikow - charkowskim, Edward I. Totleben - odeskim. Owa "trójca", za cechę wspólną, miała wyróżnienie się w ostatniej wojnie rosyjsko-tureckiej. Po śmierci generał-gubernatora warszawskiego Piotra Albiedyńskiego 19/30 V 1883 r., o którym "Gazeta Warszawska", w nekrologu tak pisała: "Wspomnienia pełne współczucia towarzyszyć mu będą do grobu ze strony mieszkańców miasta i kraju tutejszego, którego potrzeby z wielką troskliwością badał i którym, o ile mógł, w zakresie swej działalności zadość uczynić usiłował. Wyrozumiałość, roztropność i szczera dla rządzącego przezeń kraju życzliwość odznaczyły tak postępowanie zmarłego, jak jego zamiary, zapewniając mu wyjątkowe poważanie społeczeństwa. Pokój wieczny niech będzie tej duszy uczciwej, która pamiętała o tych słowach Zbawiciela >>Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami bożymi nazwani będą<<" [w:] "Gazeta Warszawska" 1883. nr 199, nastała wielka smuta. Przypomnieć tu raczę iż takiego pożegnania na łamach polskiej prasy i takiej formy podziękowania nie doczekał się żaden z rosyjskich wielkorządców Królestwa Polskiego. Właśnie po śmierci Albiedyńskiego, wielkorządcą Królestwa Polskiego został Hurko, który najdłużej, bo jedenaście lat, piastował urząd warszawskiego generał-gubernatora. Jako człowiek, Hurko nie posiadał ani większych talentów ani doświadczeń w cywilnym zarządzaniu krajem, a swój awans zawdzięczał przede wszystkim sukcesom, jakie odnosił w wojnie rosyjsko-tureckiej 1877 r [m.in. zdobycie Plewny]. W Królestwie Polskim upowszechnił surowy, utrzymany w drylu wojskowym styl zarządzania, który charakteryzował się wzmożoną rusyfikacją i uciskiem narodowym Polaków. Nic też dziwnego, że rządy Hurki były najgorzej ocenianie przez społeczeństwo polskie. Niepopularność warszawskiego-generał gubernatora szła w parze z uznaniem i poparciem ze strony władz carskich. Zrazu dopiero po zgonie imperatora Aleksandra III w 1894 r., można było myśleć o odsunięciu go od władzy, i tak schorowanemu 67 letniemu generałowi ostatecznie wręczono dymisję, ale jego trud wynagrodzono przyznaniem mu w 1894 r. tytułu feldmarszałka. Wracając jednak do Starynkiewicza, wypada tutaj wspomnieć o spotkaniu jego osoby z Albiedynskim. Spotkanie to odbyło się w początku lat osiemdziesiątych XIX stulecia. Rozważano na nim możliwość wystawienia w Warszawie pomnika Adama Mickiewicza. Starynkiewicz wyraził swoją aprobatę, uznając także konieczność napisu w języku polskim. Wielce głośną, jak nie najgłośniejszą zarazem sprawą w którą włączył się prezydent Warszawy, była inicjatywa w związku z pęknięciem kolumny Zygmunta III w 1885 r.; powołał on wtedy [30 IV] komisję do sprawy odbudowy i został jej przewodniczącym, a także wspomógł finansowo wykonanie nowej kolumny (na jej cokole znajdował się napis o rozgromieniu przez polskiego króla wojsk moskiewskich w 1611 roku pod Smoleńskiem). Pozdr. MARCIN
  13. Książka, którą właśnie czytam to...

    Henri Marie Raymond de Toulouse, francuski malarz acz przede wszystkim grafik, który zmienił oblicze plakatu, mawiał o sobie "Ja jestem ołówkiem", lata przed owym stwierdzeniem ojciec pewnej dziewczyny, wysyłając paczkę z Anglii do Ameryki, nadmieniał w liście iż "wysyłam tobie tuzin najlepszych ołówków Middletona" Pisząc historię ołówków marki Hardtmuth, doczytuję sobie książkę Petorskiego "The Pencil. A history of design and circumstance".
  14. Artykuł który podał Sebastian, jest warty uwagi, bo normalizuje kwestię "zawieruchy" jaka zawisła nad książką Domosławskiego. Jestem właśnie po pierwszych stu stronicach wspomnianej pracy i przyznam, że ani razu nie miałem wrażenia iżby Autor dawał negatywny obraz Kapuścińskiego. Pisząc o jego wyrazistej działalności komunistycznej w okresie szkoły średniej czy latach studiów, Domosławski, waży słowa często angażując zabiegi wyrównawcze, podając przykłady Kołakowskiego, Holzera czy Geremka. Ten ostatni zresztą napisał Kapuścińskiemu list rekomendacyjny do partii, gdy w 1952 r. zapragnął wejść "w poczet kandydatów Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej". Od innej strony jednak patrząc, coś temu dziełu brakuje. Ostatnimi czasy pospołu z "trendem" -moim przyjacielem, czytuję biografie, acz te wybieram selektywnie; i wrażenie w związku z tym mam nieodparte, że Domosławski tworząc swoje "dziennikarskie" śledztwo nad człowiekiem, swoim dawnym "mentorem", zatracił się bez reszty w języku "prasy"; pogodni za sensacją. Opinia Alicji Kapuścińskiej, o tym że książka ta powstała za wcześnie wyraźnie tutaj się wpasowuje. Pierwsze 100 stron, to dużo cytatów z dokumentów źródłowych, wywiadów z osobami; a lakoniczne opinie autora pod nimi, choć zrazu słuszne bo to były "takie czasy", kto nie przeżył lat "stalinowskich po 45'tym w Polsce, nie wie o czym mówi" a tym bardziej "pisze", mnie osobiście jako "zbieracza" dobrych tytułów wyraźnie nie satysfakcjonują. Nie wspominam już opiniach przed stroną tytułową książki, w których parę osobliwości jak choćby Zygmunt Bauman, prawią iż "Na palcach jednej ręki zliczysz wielkie książki o ludziach wielkich. Ta książka jest jedną z nich.", podziałała na mnie niczym szalik z wełny, pogryzła mnie na wstępie; Dajcie ludziom przeczytać i ocenić a nie słaby marketing uprawiać [zresztą opinię we wstępie do tej książki wypowiada również Marcin Kula, owy historyk, co to popełnił "tekst normalizujący" w gazecie uczelnianej Uniwersytetu Warszawskiego -wprawdzie anonsując swój pogląd w sprawie Domosławskiego trochę filozoficznie, i nie tak po wazeliniarsku jak to uczynił Bauman, tym niemniej daje się stwierdzić, iż po czyjej stronie stoi ]. No nic to, doczytam do końca i po całości się wypowiem, może dłuższym tekstem?
  15. Czego teraz słuchasz?

  16. Somma 1916 - Jarosław Centek

    Książkę o Sommie zamówiłem wraz z.. Do szarży marsz, marsz... Studia z dziejów kawalerii, t. 1, gdzie m.in. Jarosław Centek traktuje rozprawą nt. Kawalerii niemieckiej w latach 1918-1921. Wyczekiwanie na listonosza tylko dość męczy :/ Autor solidny, dobrym stylem podparty. Warto sięgać po takie prace. Pozdr. b.
  17. Czego teraz słuchasz?

    Jako początkujący adept w Lomografii, uciekając przed goniącym mnie właścicielem posesji, z moją Smeną 8M lubię czasami słuchać Miss Li - Bourgeois Shangri-La, tu w stylu "lomograficznym"
  18. Czego teraz słuchasz?

    We don't need no water let the motherfu#$$# burn Burn motherfu#$$# burn
  19. Piszemy książkę...

    Wybacz Samuelu to przekleństwo w tytule, ale jestem pełen podziwu dla twojej listy! http://www.youtube.com/watch?v=roawvmwkd_M
  20. Książka, którą właśnie czytam to...

    A właśnie jestem na 159 stronie, kapitalnej biografii H.P. Lovecrafta, pióra S.T.Joshiego. Ta licząca przeszło 1000 stronic książka, jak na chwilę obecną stała się mi dość bliską, na tyle zresztą że przerwałem wszelkie inne me dociekania. Styl Joshiego [notabene hindus, który wyemigrował do Stanów kilka-dekad temu], rozprawia się z szeregiem mitów krążących wokoło "głowy" mistrza gatunku, do tego nie stosując bałwochwalczej narracji, uderza krytycznie w kilku sprawach np. rasizmu Lovecrafta, jaki przejawiał w stosunku do czarnych, żydów. Podaje również szereg inicjatyw młodzieńczych HPL'a, jak wydawanie przez niego szeregu gazet-wąskiego odbioru, zainteresowanie chemią, astronomią [posiadał trzy teleskopy, w tym taki za... 5 tys. dolarów, kupiony mu przez zamożnego dziadka]. Uwielbiał lektury, zaszywał się w domowej biblioteczce na poddaszu, ze świecą, i czytał klasykę Cycerona, Cezara... większość w łacinie zresztą spisanymi. Trwał myślami głównie w starożytność, zwłaszcza okres trwania imperium rzymskiego najbardziej go zajmował. Raz, pewnego dnia będąc uczestnikiem spotkania na "kółku niedzielnym", potępił... katechetkę za to że ta dawała złe asumpty Imperium przez przykłady choćby znęcania się nad chrześcijanami w koloseum. Polecam, każdemu!
  21. Admirał

    A bo widzisz, tu jest sedno problemu. Wizja scenarzysty rozmija się z wizją pseudo-literacką. Nie bacząc jednak na moje litery, przyznać musisz że film dobry. Pozdrawiam Marcin
  22. Wojna domowa w Rosji.

    Wrangel był realistą, tj. posiadał w sobie nutę politycznego "lisa". Odciął się od postulatów Denikina zrazu po przejęciu władzy 3 kwietnia 1920 r., nad pozostałymi siłami "białych", krytykując politykę swego poprzednika m.in. za "reakcyjność, brak tolerancji i nieuznawanie żadnych państw powstałych na gruncie Rosji". Tym niemniej, o ile można przyjąć że owa deklaracja nowego wodza była postępowa, o tyle on sam, pośród osób które wyniosły go do władzy, miał wiele antagonistów, którzy niekoniecznie przychylnie patrzyli na ewentualne mariaże z Polską, Piłsudskiego. Dlatego jak zwięźle stwierdza Nowak "Misja wojskowa przy Wranglu została więc utrzymana; polityczna -nie." Z drugiej strony w kwietniu 1920 r., było już potocznie pisząc "pozamiatane". W październiku i listopadzie 1919 r., front denikinowski jest w ogólnym odwrocie, a w grudniu 1919 bolszewicy zajmują powtórnie Kijów. W zimie rozbita armia rosyjska "białych" uchodzi na południe rozpływając jakby w terenie. Resztki jej dotarły na Krym, tworząc później ową armię Wrangla. To był szach i mat, zadany przez Lenina "białym". Wieńczące słowa Kutrzeby na grobie upadłych -"Najgroźniejszy dla bolszewizmu przeciwnik, armia rosyjska Denikina, przestawała istnieć!", najlepiej oddają grozę owego pogromu. To co lapidarnie stwierdzają niektórzy, że Polacy mogli pójść i pomóc, jest rzeczą iluzoryczną. Państwa od których zależały tak naprawdę losy "białej" Rosji, tj. Anglia i Francja, miały niespójną wizję polityczną, oraz wykazywały się krótkowzrocznością, wręcz indolencją. Polsce w 1919 roku, tj. w roku który miał stać się przełomem w walce z "czerwoną" zarazą, nie udzielono poważniejszego wsparcia militarnego. Pociągi ze sprzętem z demobilu, tak niepotrzebnego francuzom, a nam tak niezbędnego by walczyć, stały na "bocznicy" często do połowy 1920 roku. Ofensywa na Ukrainę z kwietnia 1920 roku, była poprowadzona, w prawdzie na szerokim froncie, acz froncie nie za głębokim a co ważniejsze nie obsadzonym przez znaczne "reprezentatywne" siły. XII armia, która stanowiła jedyne realne zagrożenie dla nas, była w fatalnym stanie moralnym i liczebnym, do tego rozciągnięta kordonem, podobnie zresztą jak jej południowy sąsiad, XIV armia. Sukces nasz, wynikał nie tyle z wielkiego potencjału Naszego, a ichniejszej tj. wroga słabości w ludziach i sprzęcie. I przez ten nasz początkowy sukces, ostała się myśl, że skoro tak łatwo nam poszło z Kijowem to czemuż nie podjęliśmy marszu np. na Odessę? A my nawet nie mieliśmy czym obstawić frontu. Przyczółek mostowy w Kijowie, zżerał grubo ponad dywizję piechoty, dowódca 3. Armii nie dysponował praktycznie przez cały maj, aż do ewakuacji, żadnym odwodem [bo ten który teoretycznie ujmował w swoich krabach, musiał iść na front północny jako siły służące do zatkania kontrofensywy majowej Tuchaczewskiego]. A Rosja to kraj wielki, napastnik zawsze może natrzeć, a przeciwnik cofnąć się. Rzecz w tym, że nie można nacierać w nieskończoność, tak samo jak nie można cofać się nieustannie.
  23. System czy człowiek?

    System wg definicji słownikowej, jest "określonym sposobem, metodą postępowania, wykonywania jakiejś czynności", a fundamentem który tworzy owy "logiczny zbiór czynności", jest człowiek. I wszystko sprowadza się do tego, jak twórcy owego systemu [komunistycznego] wykreowali sieć połączeń "nerwowych" w państwie, z jednoczesnym zadbaniem o to by funkcjonowała możliwość samooczyszczania się w wypadku jakiś nieprawidłowości. Przykład sukcesu Stalina, pokazuje nam jednak, że ów system był podatny na ingerencję w swoim rdzeniu tj. przy sterze władzy, a co za tym idzie, nie był zdolny do samokontroli. "Marksizm" występował zrazu jako frazeologiczne narzędzie w obronie najrozmaitszych interesów politycznych. W krajach komunistycznych w Europie marksizm jako oficjalna legitymizacja istniejącej władzy utracił niemal całkowicie siłę oddziaływania; w Chinach przybrał postać nie do poznania zdeformowaną. Gdziekolwiek jednak komunizm jest u władzy, klasa rządząca tworzy ze swego "marksizmu" ideologię, której właściwą treścią są hasła nacjonalistyczne, rasistowskie lub imperialne. Komunizm, który przyczynił się potężnie do rozbudzenia ideologii nacjonalistycznych, posługując się nimi do zdobycia lub utrzymania władzy, wyprodukował swoich własnych grabarzy. Nacjonalizm żywy jest tylko jako ideologia nienawiści, zawiści i żądzy władzy; jako taki jest czynnikiem rozkładu komunistycznego świata, którego spójność opiera się wyłącznie na przemocy. Wg Kołakowskiego: "Świat opanowany przez komunizm bądź mógłby istnieć dzięki dominacji jednego imperializmu, bądź były niekończącą się serią wojen między >>marksistami<< rządzącymi w poszczególnych krajach".
  24. Wanda Wasilewska

    Samuel Ł. napisał: Krytyka heglowskiej filozofii prawa Otóż, duża rozprawa zwarta pod tytułem Przyczynek do krytyki heglowskiej filozofii prawa została stworzona latem 1843 roku [a wydana przeszło pół wieku potem, w 1927 roku]. Nie została ona ukończona, a sam Marks pewne ważne jej myśli zakorzenił również w rozprawce pod tytułem, W kwestii żydowskiej oraz w drugiej pod tytułem Przyczynek do krytyki heglowskiej filozofii prawa. Wstęp. Oba te artykuły, pisane pod koniec 1843 roku, ukazały się w „Rocznikach francusko-niemieckich”, które Marks począł wydawać w Paryżu wespół z Arnoldem Ruge i Hessem. W swojej krytyce Marks zwalcza nade wszystko heglowską ideę państwa, które zarówno co do genezy, jak co do wartości, miałoby być całkiem niezależne od składających się na nie empirycznych osobników ludzkich. Funkcje państwa, dla Hegla, związane są z jednostką ludzką w sposób przypadkowy, gdy faktycznie wiąże je vinculum substantiale więź konieczna. Hegel bowiem ujmuje funkcje państwa abstrakcyjnie, same w sobie, traktując empiryczne jednostki jako ich przeciwieństwo. W rzeczywistości, „istotą indywidualnej osobowości ni jest jej broda, jej krew, jej abstrakcyjna natura fizyczna, lecz jej charakter społeczny, i [że] funkcje itd. Państwa nie są niczym innym jak formami istnienia i działania społecznych cech człowieka. Jest więc rzeczą zrozumiałą, że indywidualne jednostki jako przedstawicieli funkcji władz państwa należy rozpatrywać z punktu widzenia ich społecznego, a nie ich prywatnego charakteru.” Reasumując, przedmiotem krytyki Marksa [zresztą oparł się on na kim? Na Feuerbachu!], jest „odwrócenie stosunku orzeczników i podmiotu” w heglowskiej filozofii. Dla Hegla bowiem jednostki ludzkie, a więc podmioty realne, stają się predykatami powszechnej substancji. W rzeczywistości jednak, co ogólne, jest tylko cechą bytu jednostkowego, prawdziwy podmiot jest bowiem zawsze skończony. Zatem pojedynczy człowiek dla Hegla jest subiektywną i wtórną formą istnienia państwa, podczas gdy „demokracja bierze za punkt wyjścia człowieka i zamienia państwo w zobiektywizowanego człowieka. Podobnie jak nie religia stwarza człowieka, lecz człowiek stwarza religię, tak samo nie ustrój państwowy stwarza naród, lecz naród stwarza ustrój państwowy.” Marks pragnie zatem wszystkie instytucje polityczne sprowadzić teoretycznie do ich rzeczywistej ludzkiej genezy. Ale chce zarazem poddać rzeczywiste państwo –potrzebom ludzkim, odebrać mu pozór samoistnej wartości, niezależnej od jego funkcji jako narzędzia empirycznych osobników. Hasłem demokracji, w jego rozumieniu, jest ponowne uczynienie państwa instrumentem człowieka, a więc decentralizacja instytucji politycznych.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.