Skocz do zawartości

puella

Użytkownicy
  • Zawartość

    713
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez puella


  1. Ostatnio ogarnęła mnie wiedza czarna, iż mi umiejętność posługiwania się łaciną umyka coraz bardziej... Więc od trzech dni katuje na nowo "Język łaciński. Podręcznik dla lektoratów szkół wyższych"; Jurewicz, Winniczuk, Żuławska. Jak człowieka do nauki nie przycisną, to zanika tamto czy owo-tyle dobrego, ze podręczniki jeszcze ze studiów są.. :) Oczywiście polecam je szczerze-dobrze i w miarę sensownie napisane..

    Pozdrawiam.


  2. Wśród historyków akademickich spotyka się tzw. "zakonników nauki". Z reguły nie zakładają oni rodziny, prawie zero życia prywatnego. Tylko historia.

    Przynajmniej tyle co niektórzy mają z głowy-domu nie muszą utrzymywać i na książki zostaję. :) Z tego co kojarzę, to adiunkci na państwówce (prywatne mnie nigdy nie obchodziły :P)dostają coś koło 2 tys na rękę...

    Nie mam zielonego pojęcia;) A czemu? Z prostego powodu. Średnio mnie ta tematyka rusza. Sam obserwuję głównie rynek dt. historii po 1939 i historii Warszawy, a tutaj nie mogę narzekać.

    Słońce, jak kiedyś, z jakiegoś tam powodu, zainteresuję Cię militarna tematyka antyczna, to z poznaniem jej (z polskich publikacji) będzie bida...

    A tak z inszej beczki-komuś, kto zajmuje sie historia starożytną zamarzyłby się wyjazd dość egzotyczny na nasze realia, do Rzymu chociażby.... Jak wygląda wtedy kwestia urlopu dziekańskiego?


  3. Nie wiem, prywatne edukowanie, na własną rękę, byłoby dobre tylko w kilku %, bo reszta pewnie w ogóle by tego nie robiła.

    W domowym edukowaniu idziesz jakimś tam programem, ale z obowiązków jego musisz się wywiązywać.... Inaczej sprawa trafia pod jakąś kuratelę....

    No faktycznie, nie ma to jak nie oceniać książek po okładce. Fizyczne niepracowanie jest oznaką nieudacznictwa?

    No cóż, każdy ma jakieś swoje słabości. No i pewno nie jest to ocena po okładce....:P dobrze przynajmniej, ze nie kieruje sie mottem mamy :dobry chłop, to tylko po wojsku...:P Ach te of topy....

    Odbiegłaś od sensu cytowanego fragmentu, nie chodzi o to, że kanon lektur być może jest do bani, tylko o to, że na podstawie kilku przypadków oceniłaś młodsze pokolenie jako ograniczone, bo... nie czyta lektur.

    Dokładnie tak, co zresztą zaznaczyłam... Dla nie gatki typu, nie czytam, bo nie lubię,jak się mnie do czegoś zmusza, czy tez nie czytam, bo nie ma w niej tego okresu historycznego, który mnie interesuje, albo, ze w ogóle historii ni jak nie dotyczą, można skomentować tylko tak...

    Kończę te wywody, które do niczego nie prowadza-no może troszki postów więcej. :) Nie czuje potrzeby udowadniania jakiegoś tam swojego zdania...


  4. Wiele moherów uznałoby, że Twój avatar bardzo źle działa na "ograniczone pokolenie", bo przedstawia pewien stopień nagości. Czy to oznacza, że jesteś nie wiadomo kim? Nie, moim zdaniem nie. Bo nie szata zdobi człowieka, tak samo avatar nie pokazuje tego kim jest, podobnie jak to ile książek przeczytał. Myślę, że robol, który w życiu nie przeczytał żadnej książki nie może zostać uznany za ograniczonego, tak samo jak inteligent, który nigdy nie rąbał drewna, nie może zostać uznany za chodzącą lejbę. Czy oznaką "ograniczenia pokolenia" jest to, że czyta to co chce (jeżeli czyta, ale akurat w tym temacie wypowiedzieli się czytający)?

    Po pierwsze, proponuję przeczyta raz jeszcze to, o mi sie napisało-o ile komukolwiek chce się o tym dyskutować. :P Chyba temat dobrze zrozumiałam.... Jak sie komu nie podoba system edukacji i narzucania przez niego lektur, które go nie interesują (jak dobrać program, oby połechtać gusta wszystkich uczniów?), to trzeba ten system chory opuścić... Może jakaś prywatna domowa edukacja?

    Co do avatara i pań od wiadomego ojca, to cóż, pewno jakby zależało na zdyskredytowaniu mnie, to nei tylko do obrazka by sięgnęły-wybiórczo lub nie potraktowano by moje wypowiedzi, udowadniając, jaka ze mnie zdzira jest, no może jeszcze do babki Żydówki by sie dokopały...:D A tak juz poważnie, t jest takie mądre powiedzonko, że ksiązek po okładce się nie ocenia, puelli tez nie. :)

    No i co do tego inteligenta nierobiącego drzewa, to dla mnie taki okaz fleją jest. :P

    ale raz jeszcze podkreślam, sa to moje chore wywody myślowe, z którymi zgadzać się nikt nie musi, wazne, by mi grało- napisała egocentryczna puella....:P

    Pozdrawiam.


  5. Tok myślenia co niektórych jest, jak dla mnie, powalający... Nic, tylko patrząc przez pryzmat wypowiedzi, dojść do wniosku trzeba, że pokolenie rośnie nam ograniczone... Ja, jako historyk z wykształcenia, lubię czytać książki historyczne, ale po za tym lubię wyrabiać sobie opinie na szereg inszych przedmiotów....Lubie czytać książki, które czyta sie dla samej przyjemności czytania... Mam ochote na myslenie historyczne, to sobie zarzucam cos tam...

    Lektury zawsze uważałam-czy to w szkole średniej, czy na studiach, za sprawę bardzo dobrą-pewno do wielu z nich bym nie sięgnęła, gdyby nie "przymus".. Insza kwestia, czy mi się podobały czy tez nie-ale przynajmniej umiem się na ich temat wypowiedzieć i mam osobiste zdanie co do nich... Nie lubię się ograniczać tylko do jednej dyscypliny vel okresu...

    Oczywiście to jest moje zdanie i pewno go nie zmienię (może tez jestem niereformowalne ograniczona..).

    Pozdrawiam.


  6. Co do dziewic.. Dawniej faktycznie,niechetnie przyjmowano je w szeregi bo bywaly coz...klopotliwe. Wyjatek dotyczyl np zony Komandora.

    Naprawdę myślicie, że żona komandora jest nadal dziewicą?

    A co z przedłużaniem tak zacnej linii?

    I co to za kłopotliwość, jak pośród chłopa samo dziewictwo pląsa....


  7. FSO, nie przesadzam, pisze, co myślę-a tego chyba nikt mi nie zabroni, skoro zawiera formę znośną. :P

    Natomiast wydaję mi się, że trochę tych walk na Bałtyku było, no i okręty podwodne( czy to ruskie czy niemieckie) jakoś sobie biedactwa w tej kałuży "plumkały"....

    Utrudnienia operacyjne okrętów podwodnych wynikały chociażby z przyczyny prostej-tracili bazy. Poza tym Flota Bałtycka nie miała przygotowanego odrębnego planu walki i to w pierwszej fazie wojny zaciążyło dosyć mocno.... Wprawdzie rozkaz dowódcy okrętów otrzymali, co by przyatakowywać niemieckie jednostki, jednak w chwili, kiedy okręty radzieckie były porozrzucane na ogromniej przestrzeni od Bornholmu, po Zatokę Botnicką.....

    Co by na Bałtyk wypłynąć , trzeba było okręty poprowadzić pomiędzy polem minowym (niemieckim oczywiście) Juminda, a również zaminowanym brzegiem finlandzkim, potem jeszcze siedzi zagrodowe.. Ale jakoś sobie radziły okręty podwodne, skoro chociażby w 1941 r. zatopiły (Szcz 323 i S 4) statków trzy i dwa trałowce. Dokładając jeszcze w tym samym czasie w rejonie Hiumy zatopienie, przez Szcz 307 niemieckiego okrętu podwodnego U 144.

    Jak coś mi się machnęło, to przepraszam-dopiero się rozbudzam... A dziadowski styl edytuje na czasie..

    Zapomniało mi się o walkach minowych wspomnieć... Bałtycka Flota na takie "jazdy" nie była przygotowana.....- tzn. nie mieli środków, co by z nimi walczyć (mało trałowców, bida z urządzeniami do trałowania magnetycznych min). Co nie znaczy, że pomimo tych niewątpliwych utrudnień w walkach minowych czegoś tam nie ustrzelili... Chociażby tuz po wybuchu wojny ludzie z "L 3"

    , pod dowództwem Gricenki (stopień sobie daruje niestety, bo nie chce się pomylić, a w tym jestem szczególnie słaba), minami uszkodzili 2 statki i przerywacz zagród.

    I to na reszcie koniec-już nie mecze dziś. :)


  8. Że co(???), że mi posty edytuje się ze względu na jakieś czułe słówka???

    Po pierwsze, gdzie one był, bo ja jakby na tą sprawę inaczej patrze.... Wachlarza swoich możliwości czułościowych jednak w radzieckiej marynarce rozwijała nie będę. ;) A po drugie, to nawet, jakby potencjalnie były, czy zabrania tego regulamin i ingerencja osób trzecich w posta w takim wypadku jest zasadna??

    Ponoć FSO nadgorliwość gorsza od faszyzmu jest.... No chyba, że to takie czepianie, bo się nudzi...

    Chciałam być milsza, ale ustosunkowuje się do uwagi.... :)

    widiowy7-nie rozwieję Twoich wątpliwość, bo ja laik jestem w tych sprawach, a nie mam w czym tego sprawdzić... Napisałam tak czysto, na zdrowy babski rozum-tzn. kobiecy, bo za brzydkie słówka terz może mi się dostać. :P

    Może tak generalnie podyskutujemy sobie, a nie liczbowo, o ruskich na morzach.... Jaki plan mieli, jaka taktyke, czy się sprawdzała, czy tez nie?

    Ot tak na priedłażenie rozgawora (czy jak to tam sie pisze)...

    Pozdrawiam.


  9. Kobieta w kwiecie wieku staje przed lustrem i mówi do męża.

    - Ech... przybyło mi zmarszczek, utyłam, te włosy takie jakieś nijakie... Zbrzydłam. Powiedz mi, kochanie, coś miłego!

    - Wzrok masz dalej dobry!

    ---------------------------------------

    Rozmawiają dwie koleżanki:

    - Ale Kaśka zbrzydła. Aż miło popatrzeć.

    ------------------------------------------------

    Kobieta mówi znajomej, że wychodzi po raz czwarty za mąż.

    - Jak wspaniale! Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi za złe, jeśli spytam, co się stało z twoim pierwszym mężem?

    - Zjadł trujące grzyby i zmarł.

    - Ależ tragedia! A drugi mąż?

    - On też zjadł trujące grzyby i umarł.

    - Ale nieszczęście! Boję się spytać, co się stało trzeciemu mężowi.

    - Zmarł z powodu skręcenia karku.

    - Skręcenia karku?

    - Nie chciał jeść grzybów.


  10. Gregski-ot slanga mam takiego i nic nie poradzisz, a czy napisze niszczarka czy niszczyciel, okręt, statek, czy tez "łajba", to i tak wiadomo o co idzie-jak z załączonego obrazka wywnioskować mogę.

    Nie zmienia to natomiast faktu, że wytykanie czegoś tam niewiele do dyskusji wnosi, a wprost przeciwnie.... ;)

    Ale szanuje "uczucia marskie" pasjonatów tematyki owej i juz nie zamierzam nikogo razić swoimi niemądrymi określeniami...

    Pozdrawiam.


  11. A czy w tych statystykach uwzględnione są jednostki flot rzecznych?

    Całkiem fajne okręciki pływały na Amurze.

    Nie wiem, czy to do mnie pytanie, czy generalnie, ale, że pod moim postem się znalazłes, to grzecznie odpowiem.

    Podane przeze mnie dane liczbowe obejmują całościowe siły marynarki radzieckiej-jezeli jednostki reczne do tych sie kwalifikują, to zostały uwzględnione. ;)


  12. Mieli do wyboru, co by bliżej Japonii być, wyspy w grupach Bonin, Idziu i Valkono-padło na wysepkę w grupie ostatniej, pewno nie drogą losową..

    Według mnie obie strony popełniły jakieś tam błędy -Amerykanie, bombardując bez ładu i składu, czym wielkiej krzywdy, przekładając to na ilość, nie zrobili... Japończycy natomiast chociażby zapomnieniem, że przy wyspie zakotwiczone są okręty wojenny wroga, które stawały sie łatwym celem, co by je można było przytorpedować...


  13. Temat jaki jest, każdy widzi...

    Wróżby, zabobony związane z lampkami... Wykorzystywanie, rodzaje, sposób wytwarzania itp.. Wszystko, co się z tematem wiąże, nas tu interesuję...

    Zapraszam do dyskusji...

    Na dobry, albo zły początek załączę do niego moje rekonstrukcje. Od imadełek był "zawodowiec", bo tego nigdy nie nauczyłam się dobrze robić....;) Jeszcze gdzieś parę modeli wynalazłam-funfel nówka nie zapalane nawet....:)

    http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/1273f0a27f8c1527.html

    Pozdrawiam.


  14. Tematyka marynarki radzieckiej bardzo interesująca jest-ot choćby biorąc pod uwagę samą strategię. ;)

    Ale skoro tu tak liczbowo się zrobiło, to i ja coś naliczę. :) Od poczatku bedzie, a nie od końca. Według tego, co mi wiadomo, w chwili wybuchu wojny na siły flory radzieckiej składało się co następuje:

    3 pancerniki "Marat" "Oktiabrskaja Riewolucja" "Pariżkaja Komuna";

    5 krążowników tych do ciężkich zaliczanych: "Kirow", "Maksyn Gorkij" "Krasnyj Kawkaz", "Woroszyłow" i "Mołotow"

    2 lekkie krązowniki: "Czerwona Ukraina" i "Krasnyj Krym"

    59 niszczarek

    22 dozorowców

    218 podwodnych okrętów

    269 ścigaczy

    80 trałowców

    Generalnie ok. 650 statków...

    Natomiast co do sił lotnictwa morskiego, to jakos koło 2851 sztuk się w tym zawierało.. Procentowo układało się to tak: 45% myśliwskie, 10 5 torpedowe, 14 % bombowce no i reszta to samoloty specjalne i te rozpoznawcze.

    Z tego, co udało mi się zauważyć, panuje vel panowała maniera, co by zawyżać sukcesy marynarki radzieckiej...

    Nie wiem, czy o tym było, bo co z grubsza posty przeleciałam....


  15. Panie, daj Pan spokój. :P Te nasze publikacje tak się przez te lata rozszalały, że ciężko się zdecydować, na co pieniądze wydawać.... :P Kobieca ciekawość jest wiecznie niezaspokojona... Trzymając się tematyki starożytnej, to ile w tym roku ukazało się prac traktującym, o najpoczytniejszej chyba tematyce-a mianowicie wojskowości....? No, możemy to rozszerzyć na przestrzeń 5 lat.... Oczywiście idzie mi o polskich historyków.(Orientacyjnie na Allegro zlustrowałam, za ile idzie broszurka Dąbrowy o legionach mówiąca- chciałam zobaczyć, czy mi się opłaca ja sprzedać.. Jak już ja w końcu namierzyłam, to poszła za ok. 40-50 zeta- jak ktoś to widział, to zrozumie moje zdziwienie. Więc się jej nie pozbywam, traktując jako inwestycję. ;)) A orientuję się kto, ile powstało prac na zachodzie.... A coś może z obyczajowości- równie poczytny temat...

    Całe szczęście, Osprey w kioskach się pokazał, więc nam zaległości bitewne i ilustracyjne z lekka zaspokoi. :)

    No i oczywiście nie śmiem generalizować całościowo uczelniano-ale chyba zarobki są wszędzie podobne. :P


  16. "Oj nie zgodzę sięwink.gif Nie wiem jak w innych miejscach, ale u mnie w instytucie pisze się naprawdę sporo. Co jakiś czas słyszę o różnych publikacjach moich wykładowców. Niejednokrotnie tych najbardziej zalatanych."

    Art. czy monografie? :) No i jaki zakład? Ja piszę z perspektywy pracowników naukowych zajmujących się historią starożytną... Tak z autopsji mi się przypomniało-po śmierci mojego promotora prof. Morawickiego do tej pory (chyba, że coś się o tego roku zmieniło) nie ma możliwości pisania magisterki ze starożytności, bo nie ma kto temu przewodzić... Nie stać na przewody habilitacyjne, a co dopiero na profesurę... Pracę nad pracami habilitacyjnymi ciągną się latami... i to nie wynika bynajmniej z lenistwa... I nie traktuję tutaj o "świeżych" doktorantach, a o ludziach pracujących na uczelniach kilkanaście, kilkadziesiąt lat... I bynajmniej nei twierdze, że nic nie publikują-parę książek kiedyś spłodzili, art. na pęczki, ale żeby prowadzić płynne badania, uwieńczone publikacjami, to już w naszej rzeczywistości nie jest tak łatwo...

    A jak prześledzić teraz półki z knigami o starożytnej, to jest troszki nowych pozycji-ale polscy historycy to na nich co najwyżej mogą recenzję napisać, o ile chcą...:P

    Dobra, już nie drążę tematu. ;)

    Pozdrawiam.


  17. Puella się wypowiedziała, to i mi już wolno. Mam dwa typy:

    No z tymi typami Cię chłopie poniosło... :) To, że już Ci wolno, to jedno, ale tylko ku chwalę Romy być miało....;)

    Tak osobiście, to za Hetytami nie przepadam-dałam z nich ciała na egzaminie, na szczęście 2 w indeksie nie było...ale było za to drugie podejście... Zdecydowanie wole rzymiaków...


  18. Jeżeli mamy patrzeć przez pryzmat półek z pozycjami historycznymi (napisanymi przez naszych historyków), to wniosek nasuwa się jeden- mamy historyków kilkudziesięciu. ;)

    Co oczywiście mija się z prawdą... Taniej jest wznawiać pozycję, niż napisać nową... Tak z ciekawości, wie kto, ile na dziś dają za napisanie książki? Bo nie myślę o tak heroicznych przedsięwzięciach jak chociażby finansowanie wyjazdów umożliwiających zebranie materiałów... Hobbistycznie mało kogo stać na popisywanie- pracownicy naukowi zamiast zajmować się tym, czym powinni, kombinują jakby tu dorwać więcej godzin, a nie, na jaki temat by tu spłodzić monografie.... Najczęściej pisze się to, co trzeba, a potrzebne jest do awansu naukowego- a potem, już jak się napisało, to i wydać nie zaszkodzi...:) A takim sposobem mamy chociażby poczytna książkę o pretorianach dr. Łucia...

    Wniosek:mamy historyków dobrze wykształconych, których nie stać na pisanie..

    A taką odskocznią od naszych realiów niech będzie chociażby Anglia- tam ma kto finansować całą oprawę towarzysząca tworzeniu książki, a jeszcze za nią dobrze zapłacą.. Nie dziwota więc, że książek historycznych jest tam na pęczki... chociażby dotyczących historii starożytnej, z czym u nas bida... Na dniach przysłano mi dosyć interesującą pozycje-pozytywnie zadziwiła mnie ilością podanych źródeł: "Legionary. The Roman Soldier's Manual"-autorstwa Matyszaka. A u nas w księgarniach bida.... kiedyś Bellona się jako tako trzymała, a teraz, jak dla mnie, na psy zeszła...


  19. Pierre Plantard to potomek w prostej linii Dagoberta II i innych merowińskich królów...dokumentują to pergaminy królowej Blanki Kastylijskiej , odkryte w 1891 r przez księdza Sauniera w jego kościele w Rennes - le- Chateau...

    Stu dwudziestu jeden dostojników to szare eminencje potężnej finansjery oraz

    międzynarodowych kręgów politycznych i filozoficznych.

    Idąc w tonie dyskusji, dla każdego, tak średnio rozgarnietego człowieka, faktem jest to, co się a udowodnić... Czy ktos widział te rzekome pergaminy?? To potencjalne odkrycie nigdy nie ujrzało światła dziennego, a kopiami tychże potencjalnych pergaminów się posługiwano.... Po raz pierwszy opublikowano rzekome kopie w 1967 roku -"L'Or e Rennes" autorstwa małżeństwa de Sede, nawiasem potomek Dagoberta ( w prostej linii oczywiście) oznajmił, ze jest jej współautorem, choć nazwiska jego nikt nie wymienił...

    Zgroza pomyśleć, jak Ci wyżej rozgarnięci przemyśliwują...

    Zacznijmy od tego, iż według legendy Merowingowie to spadkobiercy Chrystusa, zaś ród de Boulion był boczna gałęzią tej dynastii i stąd zwiazek z Syjonem z Kosciołem na Syjonie.

    Jak zaczynamy, to zaczynamy. :) Mamy twierdzenie następujące- Jezus poślubia Magdalenę, rodzi mu dzieci, Jezus nie umiera na krzyżu, żona go zostawia, zabierając dzieciaki do żydowskiej kolonii na terenie dzisiejszej Francji (południowej) i właśnie to ich potomkowie są protoplastami rodu Sykambrów...

    Tylko jakby to ująć... problem w tym, że skoro znaczenie Merowingów, ma wynikać z założenia, że są potomkami Jezusa, a Jezus nie został ukrzyżowany, nie zmartwychwstał, to podstawa o istocie boskiej i Synu Boskim gdzieś nam tu się gubi..... :P

    No i ta misja, której celem jest przywrócenie na tron dynastii Merowingów... Nawiasem, to na jakiej podstawie mieli by to uczynić, biorąc kwestie wyłącznie czysto teoretycznie, skoro, w chwili, gdy Dagobert władał, naród francuski nie istniał...

    Nie wiem, jak trzeba by być naiwnym, by wyobrażać sobie, że przetrwa jakaś tam linia dynastyczna w takiej formie, by roszczenia o władze były zasadne....

    Lakonicznie, ale i tak ładnie mi się to napisało. ;)

    No i teraz proszę mi racje grzecznie przyznać. :P

    edit.

    Przepraszam, za posty pod rząd, ale kieruje się jedyną słuszna myślą-nie liczy się jakość, a ilość... :P


  20. Mmmm...

    bustuariae - zadomowione na ówczesnych nekropoliach "łatwe" panie, wykonujące niełatwe usługi; dodatkowo parające się ponoć w przerwach żałobnym płaczem i zawodzeniem; choc niektórzy sądzą, że owe szlochy to był sposób na przyciągnięcie i poinformowanie klieknta o pewnych możliwościach skrytych w danym miejscu

    Jak dla mnie kwestia, czy erotycznym obszarem łowieckim był cmentarz, czy też miejscem konsumpcji, zalicza się, z braku źródeł, do sporu czysto akademickiego... Biorąc sprawę marketingowo, szukano klientów w miejscach ludnych, a konsumowano w miejscach ustronnych-no ale, czy rzymskie cmentarze takie były? Ale to nie miejsce na dykusje przedmiotowe, a quiz...;)

    Rozdzieliłeś jedno z określeń dziewek cmentarnych na części proste, innym ich określeniem było chociażby bustuariae moechae , ale o ten sort ulicznic mi szło, więc zaliczam.

    Tylko proszę odwdzięczyć się za łaskawość mój panie i zadać coś normalnego... :):P

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.