-
Zawartość
298 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Leoś
-
Niektóre lotniskowce występowały jako pojedyncze egzemplarze np Taiho. Z kolei typ Essex był bardzo liczny ale przecież nie różniły się zbyt istotnie między sobą. Możesz śmiało napisać: "najlepszy był Taiho!", lub: "najlepsze były lotniskowce z serii Essex!".
-
Z reguły ten, który dysponuje lepszymi parametrami "bojowymi" jest lepszy. Np. Shokaku lub Essex przenoszące potężna grupę lotniczą będę raczej skuteczniejsze na polu walki od np. Gloriusa
-
Big E to oczywiście bardzo zasłużony okręt jednak trzeba pamiętać o jednym podstawowym problemie. Pokład, podobnie jak w przypadku innych amerykańskich lotniskowców pozostawał nieopancerzony co skutkowała dużą wrażliwością na trafienia bomb lotniczych czy też nawet kamikaze.
-
Interesujący to na pewno, natomiast jego autor znany jest w internetowych kręgach ze swojej hmmm stronniczości? Tego tekstu nie traktowałbym jako prawdy objawionej.
-
I dział uniwersalnych 100mm, które upychali gdzie się da, tylko nie na pancerniki. Po tych wszystkich analizach wydaje się, że możemy wszyscy zgodnie potwierdzić, jakoby pancerniki były bardzo trudnym przeciwnikiem dla lotnictwa. Właściwie nad każdym coś kiedyś gdzieś latało, a na pełnym morzu wwyniku ataków lotniczych zatonęło tylko 5... wliczając Romę, która to zbyt gorliwie do "walki" prowadzona nie była.
-
Co do pocisków to wydaje sie, że ochrona została zapewniona. Bismarck i Scharnhorst zbierały sobie te pociski i zbierały ale w żaden sposób nie zagroziło to ich pływalności. Nawet Kirishima, z cieniutkim pasem pancernym zbierał z bliska jedne z najpotężniejszych pocisków okrętowych jakie były dostępne i też nie eksplodował. Zaś co do bomb- Roma poddała się bombie kierowanej ale już starszy i mniejszy Warspite wytrzymał to trafienie. Tirpitz również dostał pojedynczym Tallboyem i również to trafienie wytrzymal.Dodatkowo nie wydaje mi się, żeby Lancastery były w stanie trafić tym sprzętem manewrujący okręt na morzu. Prymat samolotu nad okrętem liniowym też nie jest taki oczywisty. Amerykańskie pancerniki dzięki odpowiedniej amunicji i systemom kierowania ogniem przeciwlotniczym strąciły bardzo duże ilości japońskich samolotow, ponadto mogły postawić bardzo skuteczną zaporę ogniową, przez którą samoloty nie mogły się przebić. Tirpitz na pełnym morzu również skutecznie się bronił.
-
Dlaczego nie można zaliczyć typu KGV do udanych konstrukcji? Przecież to całkiem dobrze zaprojektowany pancernik wedle ustaleń TRAKTATOWYCH. Brytyjczycy na siłę forsowali przestrzeganie traktatu, i fakt, zostali troszkę z ręką w nocniku ale udało im się zrobić okręt, który mimo ograniczeń okazał się skuteczny w boju. Plusy to niezłe opancerzenie cytadeli, choć pozbawione wewnętrznego pasa pancernego. To pewnie dlatego przez kadłub POW przeszedł niemiecki pocisk 38cm, jednak trzeba mieć na uwadzę, że właściwie tylko Niemcy zabezpieczali cytadele swoich okrętów grubymi skosami, a oprócz tego stosowali dziobowe i rufowe pasy pancerne w "starym" stylu co znacząco zwiększało tonaż a okręt tak czy siak pozostawał wrażliwy na ostrzał z dużej odległosci przez pokład. Na uwagę zasługuje fakt, że okręty klasy KGV dysponowały świetną dzielnością morską i zdolnością utrzymania wysokiej prędkości w trudnych warunkach- czego nie można powiedzieć o bezpośrednich odpowiednikach po stronie USA- klasie North Carolina. Amerykańskie okręty w teorii dysponowały podobną prędkością, jednak tylko i wyłącznie przy ładnej pogodzie i niskiej fali. Podczas sztormu zupełnie sobie nie dawały rady, do tego przynajmniej w początkowej fazie prób przy rozwijaniu wyższych prędkości, kadłub poddawany był mocnym wibracjom co znacząco utrudniało strzelanie. Później nieco to poprawili do mniej więcej akceptowalnego poziomu, co nie zmienia faktu, że żaden okręt tej klasy nie był by wstanie podjąć pościgu za niemieckimi pancernikami w sztormowych warunkach, co było jak najbardziej możliwe w przypadku KGV. Uzbrojenie główne- fakt chyba najsłabsza strona tego okrętu, ale trzeba przyznać że te działa były całkiem nowoczesne i całkiem niezłe. Można spotkać się z opiniami, że były lepsze od 16'sto calówek Nelsona. Było ich 10, penetracja była wystarczająca do skutecznego atakowania innych pancerników. Ochrona przeciwtorpedowa też nie była najgorsza. Dobrze, POW został zatopiony torpedami i otrzymał ich mniej niż np. podobny tonażowo Scharnhorst, ale trzeba pamietać, że jedno z trafień w okolicę wału napędowego spowodowało zdaję się jego przemieszczenie wewnątrz okrętu, a że jeszcze pracował to narobił olbrzymich zniszczeń. Dodatkowo nie wszystkie grodzie były pozamykane, nie dochowano właściwych procedur. Generalnie to całkiem udana konstrukcja, pozostawiająca daleko w tyle drednoty z USA i Japonii, w tym znacznie większego Nagato. Konstrukcje rówieśnicze z USA można uznać za porównywalne, natomiast okręty niemieckie albo miały inne zadania przed sobą (S&G), albo też były po prostu dużo większe (Bis&Tirp).
-
Trzymanie najpotężniejszego okrętu na Atlantyku przez 3 lata w porcie to też raczej nie było najlepsze rozwiązanie... Tirpitz z Scharnhorstem spokojnie mogły by się pokusić o 2-3 rajdy w czasie pobytu w Norwegii. Pewnie przyniosło by to lepszy efekt niż bycie celem dla miniaturowych łodzi podwodnych.
-
Niemniej jednak 7 ciężkich okrętów (4 pancerniki i 3 kieszonki) do 43 zatopiły jak mnie pamięć nie myli ok 80 (?) statków zaopatrzeniowych, 1 pancernik, 1 lotniskowiec 3 niszczyciele i 1 krążownik pomocniczy. Bezpowrotnie utracone zostały 1 pancernik i 1 kieszonkowiec. Wydaje się, że szybsze remontowanie Gneisenau'a miało sens, żeby cały czas mieć coś gotowego do działania na północy.
-
Ale "lekkie" rajdery tj. krążowniki pomocnicze siłą rzeczy nie mogły atakować całych konwojów a jedynie jakieś pojedyncze jednostki. Stada Ubotwaffe też nie były w stanie kontrolować wszystkich szlaków zaopatrzeniowych, a dodatkowo przez mierną prędkość nie wchodziły w grę dłuższe pościgi czy poszukiwania. Ciężkie rajdery mogły atakować większe konwoje dysponujące osłoną, a w razie "W" brać nogi za pas i się oddalić. Para S&G to bodaj najszybsze okręty liniowe na Atlantyku więc idealnie się do tego nadawały. Owszem, obrona przeciwlotnicza zbyt mocna nie była ale jakoś tak od samolotów nie ucierpiały, przynajmniej nie na morzu. Była za to potężna przezywalność i coś czego nie miały inne pancerniki- szybkostrzelna (stosunkowo) artyleria główna- idealna do bicia słabszych a w teorii zdolna również do skutecznego rażenia tych bardziej gruboskórnych. Gdyby tylko niemieckie pociski chciały poprawnie wybuchać po trafieniu w cel to Duke of York mógłby nieciekawie oberwać, zdaje się że tam było o włos od tragedii w okolicach stanowiska dowodzenia.
-
To musiałby być wyjątkowo fartowny strzał. Bismarck opancerzony w podobny sposób- z ukrytą głęboko cytadelą, chronioną grubym wewnętrznym skosem, dostawał raz za razem ogniem na wprost zarówno z 14'sto jak i 16'sto calówek a mimo tego jego cytadela pozostała na to odporna i nie było żadnego efektownego "boom" ani nawet uszkodzeń maszynowni.
-
Dlatego nie ma co się śmiać z dość topornych kadłubów i solidnych nadbudówek angielskich pancerników, ponieważ zdawało to egzamin w trudnych warunkach. Dodatkowo nie przeszkadzało na gładkim lustrze Pacyfiku. Scharnhorst w swojej ostatniej bitwie też świetnie sobie radził w zimowej, sztormowej pogodzie, zdecydowało pechowe trafienie w siłownię. Swoją drogą to dość ciekawe jak do niego doszło. Przecież zespół napędowy był ukryty głęboko pod wodą, chroniony przez pas burtowy 350mm, za którym był jeszcze skośny wewnętrzny pas pancerny, jak pamiętam ok 100mm. Z bliska wydaje się, że nie ma szans trafić maszynowni, a bitwa raczej nie toczyła się na dużych odległościach.
-
Jest w rzeczą powszechnie znaną, że angielskie pancerniki cechowały się bardzo dużą dzielnością morską. Niemieckim raczej też nie sprawiało to problemu, chociaż Gneisenau raz dość mocno odczuł skutki sztormu. Natomiast Washington podczas służby przy konwojach arktycznych miał straszne problemy. Wysoka fala zalewała pokład co doprowadzało do awarii w głównych bateriach. Jakiekolwiek próby rozwijania dużych prędkości w takich warunkach powodowały niebezpieczne wibracje kadłuba, które w praktyce uniemożliwiały prowadzenie ognia. Wydaje się, że alianci bardzo obawiali się ewentualnego starcia Washingtona z Tirpitzem podczas walk o konwój PQ17 i to raczej słuszne podejście.
-
Poprzednie posty dotyczyły zespołu Bismarck+Tirpitz-im oczywiście Hood prędkością dorównywał ponieważ oba typu okrętów mogły kręcić ok 30-30.5 węzła. Renown był jeszcze szybszy ponieważ podobnie jak para Szary&Gniady mógł rozwinąć 31-31.5. Niemniej jednak, to chyba logiczne że Renown raczej nie ganiałby się z pierwszą parą niemieckich pancerników bo skończyłoby się to dla nie tragedią. Ewentualnie mógłby być częścią zespołu kontry chociaż i w to wątpię. Dlatego właśnie jedynym okrętem dorównującym wielkością i uzbrojeniem, także mogącym podjąć (przynajmniej w teorii) skuteczny pościg za "dużymi" rajderami był Hood.
-
Oczywiście. Uszkodzenie powstałe w ataku torpedowym angielskiego destrojera nie działo się podczas ucieczki Szarego a raczej ataku, a że Royal Navy zgodnie ze swym zwyczajem zawsze naciera, niezależnie od dysproporcji sił, to i zwarcie było nieuniknione. Zawiodła artyleria średnia, nie pomogła też długość kadłuba pancernika, który zgarnął metalową rybkę prosto w rufę. Natomiast przykład walki z Renown'em to idealny dowód na ową nieuchwytność- fakt, Gneisenau oberwał 2-3 pociski z 15'sto calówek, ale oba rajdery uciekły bodaj najszybszemu okrętowi liniowemu Royal Navy. Swoją drogą dowódca angielskiego krążownika liniowego był wyjątkowo odważny, lub też po prostu "korzystał" z rozkazów dowódców KM, które kazały wiać wobec podobnie silnego przeciwnika. Pociski z 11'sto calówek mogły nieźle podziurawić angielski okręt, a znając brytyjskie szczęscie, taki pojedynek mógłby się zakończyć kolejną efektowną eksplozją.
-
Przy czym w latach 39-42 Scharnhorst i Gneisenau były nieuchwytne i spokojnie dawały radę wymanewrować Royal Navy, a KGV ledwo wrócił do bazy po pościgu za Bismarckiem bo zaopatrzenie gdzieś się zapodziało.
-
Oczywiście zgadzam się z tym. To takie wtrącenie do tematu, co mogłoby pozwolić Niemcom na prowadzenie skutecznych akcji rajderskich. Niemniej jednak na parę Bismarck&Tirpitz Brytyjczycy nie odpowiedzieli "bezpośrednio", bo Vanguarda taką kontrą nazwać nie można. Może po prostu zakładali że wystarczy sama przewaga liczebna oraz posiadanie lotniskowcow, czego KM się nie dorobiła. To co było realne w warunkach wojennych too dwa bardzo szybkie zespoły pancerników + Eugen/Hipper i kilka Narvikow przy każdym z nich. Pozostaje jednak kwestia ukrycia dwóch zespołów po mniej więcej 7-10 okrętów i ich zaopatrzenia. Narviki musiałby wracać znacznie wcześniej jeśli pojawiłyby się problemy na liniach zaopatrzeniowych. W takim razie alternatywą wydaje się rajd wyłącznie pancerników w dwóch zespołach, a Kieszonki i Hippery z eskortą mogłyby ewentualnie pomóc w powrocie do Rzeszy. Ale to również niesie za sobą ryzyko, ponieważ nawet jeśli obie pary wrócą, to trzeba założyć pewne uszkodzenia, które później uziemią takie rajdery na długie miesiące. Szary zatapiając z braciszkiem Gloriusa i 3 niszczyciele dostał w rufę torepedą i nie było tak wesoło, zarówno jeśli chodzi o powrót jaki i późniejsze naprawy.
-
Nie nazywałbym H39 superpancernikiem. Owszem wymiary kadłuba były wielgaśne ale 60tys ton wyporności z zestawem 8x406mm lub również realnie 8x420mm to po prostu taka nieźle uzbrojona szybka kobyła. Oczywiście pozostaje kwestia wybudowania i zaopatrzenia, ale raczej nie wymagałoby to więcej wysiłku niż utrzymanie ~20 drednotow za czasów cesarskiej marynarki. Rajdery nie masakrowały pojedynczych konwojow, natomiast przebywały na morzu dłuższy czas powodując paraliż i wymuszając na przeciwniku organizowanie środków zapobiegawczych. Przykład to akcja Tirpitza i konwój PQ17, bilans strat paliwa na Tirpie do strat w alianckim zaopatrzeniu był raczej korzystny. Jedynym okrętem który dorownywał maksymalną prędkością niemieckim pancernikom był Hood. Klasa KGV była nieco wolniejsza max 28w, natomiast cała reszta to max 23-24 knoty więc poza ochroną konwojow nie mogłyby się ganiać z rajderami. Otwarta pozostaje kwestia czy zespół Bis&Tirp walczyłby np. z zespołem Hood + 2x KGV, czy też kita z powrotem do Rzeszy.
-
Dlatego właśnie KM planowała wprowadzić 6 wyspecjalizowanych rajderów w postaci pancerników H39, które dzięki olbrzymiemu zasięgowi i dużej prędkości mogły takie działania prowadzić. Zakladając, że Royal Nawy nie wprowadziłaby na czas pancerników typu Lion, zespół 3x H39 plus ewentualnie kilka Narvików (przynajmniej w początkowej fazie operacji jako eskorta) mógłby bez większych problemów w sprawny sposób wyeliminować okręty osłony jak np. Pojedynczy Queen Elizabeth i zniszczyć konwój. Natomiast reszta okrętów np. Bismarck i Tirpitz, pomogły takiemu zespołowi w późniejszym przebiciu do Niemiec. Niestety albo i stety do dospozycji była tylko para Szary&Gniady, która z reguły wiała gdy tylko napotkały nawet stary pancernik, oraz Bis i Tirp, które w sumie pokazały za dają radę w walce 1v1 z nowszymi angielskimi odpowiednikami ale ze były tylko one, a więc uszkodzenia na morzu były bardzo problematyczne.
-
Pozostając w temacie artylerii przeciwlotniczej okrętów liniowych pamiętam, że krążyła gdzieś historia jakoby Bismarck walił do Swordfish'ow z 15'sto calówek. Mianowicie pancernik miał strzelać pod formacje nacierających samolotów torpedowych, a "gejzery" powstające po pociskach lądujących w wodzie (przynajmniej w teorii) powodowały uszkodzenia samolotów lub przynajmniej rozproszenie formacji. Być może ktoś mógłby to potwierdzić. Dla okrętów prowadzących działania krążowniczo-korsarskie obrona przeciwlotnicza wydaje się być bardzo Istotna. Dziwię się, że niemieckie okrety, teoretycznie wyspecjalizowane w tej działalności były średnio przygotowane do odpierania ataków lotniczych. Teoretycznie mieli już gotowe działa uniwersalne 128mm, które miał otrzymać Genisenau po przebudowie, do tego zdaje się że opracowywane były armaty 55mm, zamiast flak'ow 37mm; ale co z tego, skoro nawet projekt wybitnie wyspecjalizowanego rajdera- H39 miał otrzymać bismarckowy zestaw artylerii średniej i niezbyt okazałą obronę przeciwlotniczą krótkiego i średniego zasięgu mimo wielgaśnych gabarytów okrętu.
-
Dlaczego PoW miał słynąć z dobrej obrony plot, skoro do momentu zatonięcia strzelał z niej najwyżej na ćwiczeniach? Już prędzej Gneisenau z tego słynął. Przecież podczas operacji Cerberus cośtam nad nim i nad Szarym latało, ale wielkich szkód z powietrza nie odniosły. To co, ten to miał dopiero "no fly zone" mimo badziewnych flak'ow 37mm? Dopiero mniej więcej od roku 42, 43 zaczęto bardzo mocno dozbrajać pancerniki w działka średniego i małego kalibru a więc Boforsy 40mm i Oerlikony 20mm- przykład to North Carolina, która w pewnym momencie miała bodaj ponad 100 luf, czy też stare drednoty jak choćby Tennessee, który dostał nawet nowe działa uniwersalne . I to przynosiło skutek bo amerykańskie pancerniki zgłaszały naprawdę konkretną liczbę zestrzeleń. Oczywiście sama ilość nie równa się skuteczności, czego dowodzi szarża banzai Yamato.
-
Wbrew pozorom w czasie II wojny miało miejsce całkiem sporo starć między okrętami liniowymi. Przykłady na szybko to: Szary&Gneisenau vs Renown Bismarck vs Hood&PoW Bismarck vs Rodney&KGV Szary vs Duke of York i wesoła kompania Hood, Resolution, Valiant vs Dunkierka i spółka Warspite vs Giulio Cesare&Conte di Cavour Massachusetts vs Jean Bart South Dakota&Washington vs Kirishima Yamashiro vs Missisipi, Maryland, West Virginia, Tennessee,Pensylvania, California. Dodatkowo Szary i Gneisenau zaliczyły szybkie w tył zwrot jak napotkały Malaye, Lutzow i Hipper odbiły się od lekkich krążowników i niszczycieli, a Admirał Scheer walił do ruskich tanków na plażach Trójmiasta. Z ciekawszych akcji, w walkach o Guadalcanal waszyngtońskie krążowniki pokiereszowały Hiei ze swoich 8 calówek, który później dostał z przyłożenia torpedami. Natomiast jeśli mówimy o największych starciach to oczywiście Midway, Guadalcanal, Leyte.
-
Właśnie. Zbanować skubańca. NIe ma żadnych pełnych danych o nim. Sam się miotasz bo nie wiesz jak masz z tego wybrnoąć. Czy to jak wygląda w środku jest aż tak super tajne żeby to nie ujawniać??. Sam widzisz że nawet jego masy nie ujawnili. Co dopiero składu pancerza... Napewno jest modułowy i przypomina Leo 2A5 tyle że jego kliny są chyba pełne. To wogóle nie do końca kliny. Zjadły by go na obiad. To ciekawa teza bo chyba czołgi nie mają pysków żeby coś zjadać... Widze że nasz TankFan jest chyba kucharzem... Moze będzie nam gotował :mrgreen: Pewnie przyniesie nam TK X w polewie czekoladowej :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: xD
-
PT-91 na tle innych czołgów podstawowych
Leoś odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
[... ciach] L11A5 już nie produkują!!!! To stara Armata!!! Teraz jest L30. Ponaddto działa vzołgów T-72A/M/M1 zużywały sie po 87 strzałach! Teraz ter twoje ukochane Rapiry wytrxymują 500 dla porównania M256 wytrzymuje 1000 strzałów a normalna L44 wytrzymuje 1200 strzałów!!! Nie wiem ile L55 ale napewno też podobie. I sam sobie zaprzeczasz bo najpierw mówisz że Pt 91 jest super i może za wszystkimi konkurować a teraz gadasz ze jest słaby na tle czołgow zachodnich. Ponaddt jeszcze wozy rosujskie mają beznadzieją stabilizacje bo mają za długie i za ciężjkie działa w stosunku do swoich śmiesznie małych wież!!!!!!!!!!!!!!!! :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: . załosna dziecinada... -
Widać nie masz pojęcia o konstrukcji BWP. Ten właz nie jest mały. Pozatym mały właz mniej osłabia pancerz tylny od wielkiego.