Lach71
Użytkownicy-
Zawartość
183 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Lach71
- Poprzednia
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- Dalej
-
Strona 7 z 8
-
Współpracował z Austriakami oraz Japończykami. Przekazywał informacje na temat wszystkiego co wiedział o "swoim kraju". Był typowym "zdrajcą", skoro nawiązał np. kontakt z Japończykami i z ich pomocą wyciągał polskich jeńców w Mandżurii, czy gdzieś tam i podpowiadał jak zachęcać Polaków z armii carskiej do poddawania się wojskom japońskim. Tak, czy inaczej zwalczał Rosję, której był obywatelem. Zdrada to, czy nie? Jest o tym chyba w każdej biografii Piłsudskiego, która ukazała się po 1989 r. A Polska w latach 1944-89 była? Ja uważam, że tak samo jak była w 1830 r. - nie mogła np. samodzielnie decydować o swojej polityce zagranicznej czy wewnętrznej. Na wszystko musiała zgodzić się Moskwa. Skoro zaprzeczasz, to podaj przykład samodzielności. Kukliński swoją "zdradą" spowodował, że Sowieci zaczęli się bardziej bać. Jak znam pragmatyzm Amerykanów - nie wymusiliby na postkomunistach w latach 90. przeproszenia się z Kuklińskim. Mieliby to wszystko gdzieś. A tymczasem ugiąć się musiał nawet Miller. Według nieoficjalnych informacji Amerykanie uzależnili od tego nawet nasze wstąpienie do NATO. Nie można przecież zaprosić do NATO kraju, w którym patriota zwalczający Sowietów, okupantów Polski, uznawany jest za wroga czy zdrajcę. A to zależy, kto kim się czuje. Jeśli bliżej ci jest sowiecki styl myślenia, to "zdrada" Kuklińskiego nie ulega dla ciebie wątpliwości. Ja uważam, że zdradzili wszyscy oficerowie tzw. Wojska Polskiego, którzy bez zastrzeżeń służyli CCCP. Ano właśnie. Inaczej rozumiemy "własnych". Ty za "własnych" uważasz tych, którzy służyli Moskwie, a ja za własnych uważam armie państw, które chciały zwalczać Układ Warszawski. To, że byliśmy w UW to właśnie zdrada. Uznawanie Kuklińskiego za zdrajcę przez spory odsetek Polaków uważam nie tylko za wielką przykrość dla jego rodziny, ale także za pośmiertne zwycięstwo propagandy sowieckiej. To właśnie ona od czasu ucieczki Kuklińskiego sączyła jad kłamstwa w mózgi. Jak można przeczytać na forach - skutecznie.
-
Dziś w Polsce pojawiła się wdowa po Kuklińskim oraz dwoje oficerów CIA, którzy wywieźli ich z kraju tuż przed spodziewanym aresztowaniem. Być może wkrótce dowiemy się więcej szczegółów na temat tej brawurowej akcji. Co do ankiety to oddałem głos za bohaterstwem płk. Kuklińskiego. Do tych, kórzy uważają go za zdrajcę mam pytanie. Czy również za zdrajców uważacie żołnierzy Królestwa Polskiego, którzy zaatakowali rosyjski garnizon w Warszawie w listopadzie 1830 r? A może zdrajcą dla was jest J. Piłsudski, który działał przynajmniej w dwóch wywiadach przeciwko "swemu" krajowi, a więc Rosji carskiej? Tylko nie tłumaczcie mi, że to "czasy były inne". Inne tylko w sensie czasowym, ale wróg był ten sam. Kolejna - poruszana tu sprawa. Niektórzy twierdzą, że działalność Kuklińskiego spowodowała zagrożenie dla Polski. Zachęcam do pomyślenia, czy bez Kuklińskiego zagrożenia spalenia Polski atomem by nie było. Kukliński ujawniając Amerykanom plany dyslokacji wojsk sowieckich na ziemiach polskich zwyczajnie umożliwił Amerykanom powiedzenie takiego czegoś: towarzysze, nie róbcie głupstw. Wiemy jak będziecie przerzucać swe wojska. Zbombardujemy was zanim zdążycie ruszyć palcem w bucie. Nie jest tajemnicą, że Sowieci walczyli o pokój cały czas szykując się do wojny. Sowieci wymarzyli sobie, że szybkim atakiem kilkudziesięciu armii pancernych i zmotoryzowanych w 72 godziny dotrą do brzegów Atlantyku. To właśnie atak sowieckich sił konwencjonalnych była największym zagrożeniem dla świata. Ujawnienie szczegółów tych planów ukazało Sowietom, że muszą liczyć się z odwetem. "Zdrada" Kuklińskiego uratowała Europę/świat przed wojną.
-
Nie, to nie Bismarck. Podpowiedź: oba te wydarzenia ze zdjęć oddziela bardzo wiele lat.
-
Jaka przyszłość polskiej lewicy?
Lach71 odpowiedział szpek_chomik → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Jednak dostateczna, aby tworzyć tzw. twardy rdzeń nowej lewicy. Ten rdzeń, choćby się paliło i waliło, nigdy nie zagłosuje na ugrupowanie typu PiS. A resztę elektoratu, podobnie jak w wymienionych przez Ciebie krajach, będą tworzyli ludzie, którzy z "zemsty" za jakieś posunięcie partii prawicowej, przerzucą swe głosy na lewicę. Tak właśnie stało się w Hiszpanii po zamachach terrorystycznych w Madrycie. Są to głosy osób nie mających wykrystalizowanych poglądów politycznych Poza tym w Polsce wzrasta liczba osób podatnych na głosy, że USA to nowi "naziści". Antyamerykanizm jest ważnym elementem zasilającym elektorat lewicy europejskiej. Pewnie też w naszym kraju jest coraz silniejszy antyklerykalizm i postępujące zeświedczenie społeczeństwa. To stworzy naturalną bazę dla lewicy. -
Jaka przyszłość polskiej lewicy?
Lach71 odpowiedział szpek_chomik → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Owszem. Dlatego właśnie Boziewicz napisał swój kodeks. Ad. rem. Tak jak już napisałem w jednym z poprzednich postów, polska lewica - wzorem swoich zachodnich koleżanek (to chyba rodzaj żeński, jeśli się nie mylę), będzie brała w obronę grupy "uciśnione" lub za takie się uważające. A więc na wsparcie nowego ugrupowania będą mogły liczyć mniejszości seksualne, feministki, zieloni, różowi, w kratki, w pieski, w kwiatki. Pretendent do objęcia funkcji szefa SLD - G. Napieralski, wymienia jeszcze związki zawodowe, jako naturalnych partnerów. Ja jednak uważam, że nie wszystkie związki zawodowe opowiedzą się po stronie "odnowionego" SLD, gdyż Napieralski w odróżnieniu od obecnego szefa, stara się dopieszczać także dawny aparat SLD, wcześniej SDRP i dinozaurów z PZPR. To na pewno odstraszy "Solidarność", "Solidarność 80" oraz plankton związków branżowych i zakładowych. Przyciągnie ZNP (taka osobista ciekawostka: szef tego związku - Sławomir Broniarz znęcał się nade mną każąc mi w latach 80. wkuwać Konstytucję PRL :mrgreen: ) i OPZZ. Myślę, że - podobnie jak na Zachodzie - odnowiona lewica będzie miała 20, w porywach 25 procent głosów biorących udział w wyborach. Gdy się ostatecznie wykrystalizuje i dojrzeje będzie naturalnym pretendentem do współrządzenia w Polsce. Ale to szybko nie nastąpi, chyba że zdarzy się jakaś katastrofa w Platformie Obywatelskiej. -
Dzięki. 8) Co to za okręt i kiedy spotkał go ten smutny los: http://img246.imageshack.us/img246/2313/zagadkabq1.jpg Dla ułatwienia. To ten sam okręt biorący udział w jeszcze bardziej dramatycznych wydarzeniach wiele lat wcześniej: http://img246.imageshack.us/img246/1962/zagadka2yb5.jpg
-
Jaka specjalizacja jest najlepsza, by znaleźć pracę?
Lach71 odpowiedział Madnessr → temat → Studia historyczne
Archiwistyka. Właśnie wchodzą w życie kolejne przepisy (wymogi UE), które nakazują firmom archiwizować wszelkie dane. Nie jest to co prawda podnosząca poziom adrenaliny specjalizacja, ale dobrze płatny zawód pozwala na pielęgnację zainteresowań. Ale rozumiem, że nie możesz wybrać archiwistyki (spróbuj się jednak o nią pobić). W takim razie pomyślałbym o kulturoznawstwie. Jeśli się choć trochę tym interesujesz, to pomoże Ci to zdobyć wiedzę potrzebną w kilku dobrze płatnych zawodach lub stanowić wstęp do dalszej edukacji, np. kurs pilota wycieczek czy rezydenta. -
Bitwa pod Passero, 11 sierpnia 1718 r.
-
Psy. Sowieci wykorzystywali specjalnie przeszkolone psy. Szczeniaki, wyselekcjonowane do bycia "żywą miną" trzymano w pobliżu pojazdów z uruchomionym silnikiem, aby przyzwyczajać je do hałasu. Nie znam danych na temat skuteczności tej okrutnej broni, ale nie wydaje mi się, aby do psa można przyczepić taki ładunek wybuchowy, aby trwale mógł unieszkodliwić czołg.
-
"Prezydent, papież, premier" - Johna O'Sullivana. Ten opisu tutaj: http://www.ksiazka.net.pl/modules.php?name...e&sid=10806 powinien wystarczyć za recenzję merytoryczną. Jako czytelnik mogę napisać, że jest dobrze zrobiona. Autor (lub tłumacz) posługuje się nieskomplikowanym językiem przy opisywaniu trudnych spraw. Lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy interesują się historią najnowszą.
-
Jaka przyszłość polskiej lewicy?
Lach71 odpowiedział szpek_chomik → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Według mnie było to bardzo mierne i bierne ministrowanie w ważnym dla Polski momencie. Otóż po publikacji powieści Güntera Grassa "Pełzanie rakiem" w 2002 r. w Niemczech obudziły się demony, które dziś skutkują "Widocznym znakiem" w Berlinie oraz działalnością Powiernictwa Pruskiego składającego pozwy przeciwko Polsce. Zaczęło się relatywizowanie winy Niemców, jako sprawców wojny, a pojawiły się głosy, że są również ofiarami Polaków. Gdyby Cimoszewicz był ministrem niemalowanym, to zacząłby coś robić w kierunku zniwelowania niebezpieczeństw. Zawsze bowiem lepiej zapobiegać niż leczyć. A Cimoszewicz zwyczajnie przespał to, zbagatelizował. Na dodatek zatrudnił w ministerstwie jako swego doradcę osobnika, o którym powszechnie wiadomo, że nie tylko jest publicystą pewnego tygodnika opinii, ale także nieformalnym "ambasadorem" RFN w Polsce. To, że podpisał traktat o przystąpieniu RP do UE, to raczej za wielką zasługę uznać nie można - wszak umiejętność pisania nie jest tak rzadka w naszym kraju. Sumując. Cimoszewicz jest taki, jak każdy widzi. Nienaganna grzywka, dobry angielski, dzięki kontaktom z przyrodą brak znamion zdziadzienia. Dzisiejszy świat, także polityki, to kultura obrazków telewizyjnych. Pod tym kątem patrząc, Cimoszewicz musi chyba jeszcze kilka razy odejść i wrócić, aby więcej ludzi przekonało się, że nie można na niego liczyć. -
Jaka przyszłość polskiej lewicy?
Lach71 odpowiedział szpek_chomik → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Aleksander Gawronik też był niegdyś "niezależnym senatorem". Henryk Stokłosa również. Biedactwo... To niech założy szkółkę niedzielną dla żubrów w Puszczy Białowieskiej. Tam co najwyżej grozi mu zmasowany atak komarów. Jeśli ktoś wchodzi w politykę to musi liczyć się z atakami. Nawet zmasowanymi. A zresztą. Dla mnie to on może wrócić do polityki. Po kilku miesiącach i tak z niej ucieknie, oczywiście "na zawsze". Pewnie teraz zupa będzie za słona w restauracji sejmowej. -
Jaka przyszłość polskiej lewicy?
Lach71 odpowiedział szpek_chomik → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Jesteś pewny walorów tego polityka? Czy chciałbyś mieć spółkę z kolegą, który niemal z płaczem zapowiada, że rezygnuje, potem wraca, potem znów rezygnuje, potem wraca i znów rezygnuje? Chimeryczne kobiety są uciążliwe (polecam "Noce i dnie"), ale chimeryczny mężczyzna to jakaś porażka, pomyłka przyrody i zwyczajne pośmiewisko. Jeśli chcesz skorzystać z mojej "wiedzy", to ja nie mam przeciwskazań. -
Traktat Ryski czy Linia Curzona? - granice RP
Lach71 odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
Hast du nie widieł, kak maine prosiątko czierez pole gelaufen - to odpowiedź mojej babci na powyższe. Może jakiś cytat, powołanie się na źródła czy coś takiego. Miło by było. Jeśli podasz źródło tej łzawej opinii, to ja to przetłumaczę na język używany na tym forum. Bez tego nawet palcem w bucie nie ruszę. -
Traktat Ryski czy Linia Curzona? - granice RP
Lach71 odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
Jestem gotowy na obronę swojej tezy. Nie spotkasz żadnego Niemca, który uważa, iż zabranie wschodnich terenów Niemiec było sprawiedliwe. Za to przeczytasz mnóstwo tez autorstwa Polaków, że utrata Kresów "była opłacalna", "korzystna", "dobra" itd. Nikt z Niemców nie uzna, że strata terenów dawnej Rzeszy była dobra dla jego kraju. Za to przeczytasz mnóstwo opinii w Polsce, że utrata kresów to np. ujednolicenie narodowościowe Polski i sprawiedliwość dziejowa. O czym to świadczy? -
Jaka przyszłość polskiej lewicy?
Lach71 odpowiedział szpek_chomik → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Miller krytykowany był przez swoich towarzyszy przede wszystkim za chęć wprowadzenia... podatku liniowego. Ten postulat - moim zdaniem - można uznać za "górę lodową" dla Titanica, którym jest lewica postkomunistyczna. Okazało się bowiem, że to nie lewica, ale coś nieokreślonego, niezdefiniowanego. Przez chwilę myślałem, że kołem ratunkowym dla lewicy okaże się Sławomir Sierakowski, red. naczelny "Krytyki Politycznej". Tymczasem wydaje się, że jest on... zbyt inteligentny dla dotychczasowego elektoratu SLD. Czy ktoś bowiem wyobraża sobie byłych ZOMO-wców zaczytanych w tekstach na temat filozofów francuskiej lewicy przełomu XIX i XX wieku? Sierakowski jest niewątpliwie utalentowany. Ale lewica postpezetpeerowska nie skorzysta z jego talentów, gdyż przez długie lata walczyła o to, aby wychować pokolenia wtórnych analfabetów, posłusznie wykonujących najprostsze w formie polecenia partyjne. Taraz zbiera owoce - jej elektorat nie rozumie publicystyki Sierakowskiego. Moim zdaniem lewicę czeka przysłowiowe "czterdzieści lat wędrówki przez pustynię". Będą "konwentykle Św. Katarzyny" i połączenia poprzez podziały, doskonale znane z barwnej historii prawicy skupionej w AWS. Włączenie się Cimoszewicza, który już z tuzin razy obiecywał "ostateczną rezygnację z polityki" tylko śmieszy. Poza tym zatwardziały elektorat lewicowy nienawidzi Cimoszewicza, który ostrzegał swego czasu przed Millerem. Tak naprawdę lewicę w Polsce utworzą organizacje gejowskie, ekologiczne, feministyczne i inne takie. Lewica ekonomiczna odchodzi w cień, tak samo jak odchodzi w cień wielkoprzemysłowa klasa robotnicza. Dzisiejsi robotnicy to operatorzy wysokiej klasy maszyn elektroniczno-mechanicznych, a nie niepiśmienni dokerzy. Nową lewicę czeka też nie lada zadanie: musi odebrać elektorat, socjalistycznemu tak naprawdę PiS. I dlatego prywatnie liczę na to, że jakakolwiek normalna lewica powstanie. -
Traktat Ryski czy Linia Curzona? - granice RP
Lach71 odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
A czy etniczną beczką prochu nie był Gdańsk? A czy podobną beczką nie były Bydgoszcz czy Katowice? A Zaolzie? A Spisz? Nie były to etniczne beczki prochu? Całe nasze państwo było wówczas beczką prochu i od czasu do czasu sąsiedzi, którzy mówili o nas "państwo sezonowe" podrzucali jakiś łatwopalny materiał. Z tego też względu nie twierdziłbym, że Kresy to jedyna "beczka prochu", "kula u nogi" II RP. Uwaga generalna. Wiele z argumentów, które przytoczyliście powstało w zaciszu organów propagandowych PRL. Nie uważam broń Boże, że jesteście "na jej pasku", ale że niestety świadczy to o dużej skuteczności komunistów. Postawili sobie zadanie zniszczenia tradycji niepodległego państwa polskiego na Kresach wschodnich i zadanie wykonali perfekcyjnie. Większość Polaków mało obchodzą losy kresowian, za to wielu z nas bardzo współczuje tzw. wypędzonym Niemcom. Powstała więc "dziura świadomościowa" - odebranie nam Kresów to niemalże sprawiedliwość dziejowa, a zdobycie ziem zachodnich to zasługa CCCP i konieczność wiecznej wdzięczności "dobroczyńcom". -
Traktat Ryski czy Linia Curzona? - granice RP
Lach71 odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
Służę uprzejmie: Jerzy Krasuski, Tragiczna niepodległość, Poznań 2000, str. 196-207. ( http://www.dedalus.pl/go/_info/?id=795 ) Facet stara się bardzo zobiektywizować problemy polsko-ukraińskie. Według mnie nieźle mu to wyszło. Zero szowinizmu; ani w prawo, ani w lewo. Tak jak trzeba. I to jeden z aspektów, którego "uczepiłbym się". Gdybyśmy zostali w granicach "ryskich", to reszta Żydów, którzy we krwi mieli przedsiębiorczość, mieliby szansę rozruszać kraj. Stłoczenie ich w wąskich granicach zmiażdżonej Polski, skojarzenie z nowym środowiskiem, podcięło im skrzydła, podobnie jak Polakom. Żydzi to szansa dla każdego kraju, który ich przyjmie i ugości. Historia jest bogata takich przykładów. -
Traktat Ryski czy Linia Curzona? - granice RP
Lach71 odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
Miałem o tym wspomnieć w dalszej części dyskusji. Skupiłem się na sprawach gospodarczych, aby nie powodować chaosu. Wtedy jeszcze bardziej byłbym niezrozumiany. Zwróć uwagę, że sam napisałeś, iż ta partyzantka była "sterowana". A więc jest to proces, który trudno kontrolować. Ukraina zachodnia rzeczywiście była dobrym miejscem dla utrudniania Polsce życia i doskonały poligon dla działania różnej maści bandziorów typu Ozjasz Szechter, skazany za szpiegostwo na rzecz CCCP w procesie brzeskim w 1934 r. Aby być w miarę obiektywnym trzeba koniecznie wspomnieć o haniebnym zachowaniu się przedstawicieli polskiej administracji, np. żołnierzy KOP, którzy bezcześcili cerkwie, bili Bogu ducha winnych chłopów ukraińskich itp. Słowem - zachowywali się jak rasowi okupanci. Jednak jest też druga strona medalu. Polska, całe grupy społeczne, inteligencja próbowała nawiązać z Ukraińcami dialog. W polskim parlamencie byli Ukraińcy, a jeden z nich był nawet we władzach Sejmu. Tak się nie zachowuje państwo, które chce dokonać zagłady swych współobywateli. To bardzo trafne spostrzeżenie. Trzeba jednak poczynić uwagę. Dwudziestolecie międzywojenne to okres, gdy Polacy po 126 latach wreszcie sami zaczęli decydować o sobie. Na nowo zaczęli uczyć się odpowiedzialności wobec współziomków, sąsiadów z pogranicza, wobec mniejszości narodowych. W większości ci wymienieni oczywiście nie ułatwiali nam tego, więc zadanie było trudniejsze. Jednak próby były, o czym świadczą pomniki kultury, literatury, polityczne inicjatywy itd. Jednak mogę przypuścić, iż gdyby nie wybuch wojny, to sytuacja współżycia Polaków z niepolakami, także na Ukrainie, poprawiłaby się. Nie jesteśmy wszak złymi ludźmi. A ci najgorsi z nas zawsze byli wcześniej czy później izolowani. Zawsze, jako społeczeństwo, gardziliśmy odszczepieńcami, którzy nie pozwalali innym żyć w spokoju. Poza tym zachodni Ukraińcy w końcu zauważyliby, że nie mają w ówczesnych warunkach szans stworzyć samodzielnego państwa, gdyż od razu o "zjednoczenie ziem ukraińskich" upomnieliby się ich zsowietyzowani bracia ze wschodniej Ukrainy. A bardzo niewielu Ukraińców marzyło o śmierci głodowej lub o czystkach, tudzież wywózkach na Sybir. Polska była dla nich niezbyt dobrą matką. Ale alternatywa była koszmarnym upiorem. A czy nie sądzisz, że paradoksalnie jest to skutek wojny, przesunięcia granic i "oczyszczenia" etnicznego? Spotkałem się z wieloma opiniami (najczęściej z kręgów komunistycznych), że Polacy to szczęściarze, gdyż po wojnie przestali mieć problemy z multikulti. A ja uważam, że na wielokulturowość współczesne społeczeństwa i tak są skazane. Więc wojna tak naprawdę zabrała nam możliwość dorastania w środowisku wieloetnicznym, wielokulturowym itd. Gdyby któryś z nas spotkał obecnie na ulicy Żyda w jego normalnym stroju, to byśmy z ciekawością odwracali na niego spojrzenia. W końcu ten człowiek poczułby się nieswojo i gotów byłby nas oskarżyć o antysemityzm. A przecież widok takich ludzi przed wojną był normalny, zwłaszcza na Kresach. To właśnie wojna sprawiła, że przestaliśmy postrzegać Żydów za naszych współobywateli z dalszymi tego konsekwencjami. -
Najładniejszy dla mnie to Mossie, który kojarzy mi się z dobrze zbudowaną, dojrzałą i wiedzącą czego chce kobietą. :mrgreen: A najbrzydszy to włoski myśliwiec Mc-202 Folgore. Toż to pokraka niepospolita! :shock: Urodą nie grzeszy też jego rodak, bombowiec - Savoia-Marchetti SM.79. Z tym swoim nieproporcjonalnie dużym statecznikiem pionowym wygląda jak zdechła ryba na plaży.
-
Traktat Ryski czy Linia Curzona? - granice RP
Lach71 odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
No to cieszę się, że udało mi się kolegę choć trochę przekonać do moich racji. Nikt o zdrowych zmysłach nie może zaprzeczyć wyższości cywilizacyjnej (w kontekście przemysłu, gospodarki, bo cywilizacja to oczywiście szersze pojęcie) przejętych ziem zachodnich od utraconych Kresów. Moje kontrowersje odnoszą się jedynie do efektów tej wymiany terenów. Złe skutki tego widać. Najlepsze dla Polski powojennej, nawet tak zniszczonej, ale nie pod sowieckim butem, byłyby według mnie granice ryskie z elementami "wyprostowanych granic" kosztem pokonanych Niemiec. Czyli konieczne byłoby wcielenie do Polski miast i miasteczek Górnego Śląska, tak aby granice nie przebiegały np. przez środek hal fabrycznych, włączenie do Polski Gdańska oraz likwidacja Prus Wschodnich poprzez ich podział między Polskę i Litwę. Nie odbierałbym pokonanym Niemcom ich wschodnich kresów (Pomorza Zachodniego oraz Dolnego Śląska), ale dopilnowałbym wypłaty reparacji wojennych do ostatniego feniga. -
Traktat Ryski czy Linia Curzona? - granice RP
Lach71 odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
No i zaczynam żałować, że podałem przykład tego nieszczęsnego ośrodka narciarskiego w Krzemieńcu... W kontekście utraty Kresów chodzi mi przecież głównie o to, że bardzo źle rozwijają się państwa, które gwałtownie przesunięto. Nawet na tereny silniej zurbanizowane i lepiej stelefonizowane itd., jak ziemie poniemieckie. Bo w gospodarce chodzi też, a może przede wszystkim, o harmonijny rozwój. Zgodny z potrzebami i mentalnością ludzi. Stąd pewnie dlatego zlikwidowano na ziemiach zachodnich tak wiele połączeń kolejowych - okazały się zwyczajnie zbędne nowemu państwu, nowym ludziom. To co służyło dziesiątki lat tkance społecznej Niemców nie nadawało się dla osiedlonych tam Polaków kresowych, gdyż już nie mogli kontaktować się z sąsiadami zza miedzy, kórzy zostali osiedleni setki kilometrów dalej i dawna struktura społeczna została zerwana. Tkanka społeczno-gospodarcza kresowian została zniszczona poprzez przesiedlenie. Umieszczenie ich w świetnych, murowanych domostwach, przy drogach asfaltowych i dwutorowych szlakach kolejowych nie przyniosło im bogactwa. Skutki są opłakane jeszcze dziś. Stąd niewiele przyjdzie (choć z pewnością będzie to ciekawe) z porównań długości sieci kolejowej czy bitych dróg. Co z tego, że przejeliśmy takie bogactwo, skoro nie dało się tego zaabsorbować. Czy potrafilibyśmy płynnie i z korzyścią dla nas skorzystać z sytuacji, gdyby USA oddało nam połowę Nowego Jorku i wysiedlono stamtąd dotychczasowych mieszkańców? Przykład mocno abstrakcyjny, ale chodzi mi o zasadę. Natychmiast pewnie zaczęlibyśmy przebudowywać miasto pod kątem naszych potrzeb i przyzwyczajeń. Naszej mentalności. Dawne bogactwo Big Apple bardzo długo (lub może nigdy) nie zaczęłoby działać na naszą korzyść, gdyż brakłoby właśnie tego harmonijnego rozwoju, tej ewolucji, która zależy od ludzi, a nie od infrastruktury. To ludzie budują konieczną im infrastrukturę i bazę życiową. Pozdrawiam -
Traktat Ryski czy Linia Curzona? - granice RP
Lach71 odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
Skoro kolega, z którym polemizuję, twierdzi, że ziemie zachodnie nas wzmocniły, to skąd taka różnica między dzisiejszą Polską (wzmocnioną przecież ziemiami niemieckimi), a maleńkim Luksemburgiem, niczym nie wzmocnionym? Mimo posiadania ziem zachodnich źle wypada to porównanie. Dlaczego? Gdzieś przecież musi być widoczny ten mityczny zysk. Ale gdzie on jest? Nie chodzi mi przecież w tym momencie o porównanie potencjału ziem zachodnich i Kresów, ale jedynie o moc ziem zachodnich. Jest ona gdzieś z nami? Zawsze mam problem, gdy stykam się z takim czymś na forach. Nawet nie pomaga uprzedzająca uwaga, że to tylko jeden z aspektów utraty Kresów... Może napomknięcie o tym, że forum wymusza skrótowość sformułowań wystarczy? Hmm, zobaczymy. No i uwielbiam odniesienia do autora. Informuję więc uprzejmie, że nie jestem z Kresów, ani nikt z mojej rodziny. Mieszkam w Warszawie, a korzenie mojej rodziny są z Mazowsza. Będzie z pewnością ciekawe. Nalegałbym jednak na znalezienie informacji o potencjale tychże ziem z czasów, gdy zostały one oddane polskim władzom przez administrację sowiecką. Bo raczej od tego momentu liczyłbym "potencjał przydatności" dla gospodarki polskiej. A to nie napisałem tego w pierwszym zdaniu mojego pierwszego posta w tym temacie? -
Traktat Ryski czy Linia Curzona? - granice RP
Lach71 odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
To proszę, wyjaśnij mi takie coś. Dlaczego mimo zyskania tak zagospodarowanych, zurbanizowanych i zindustrializowanych ziem jak te zachodnie, Polska ma dziś ok. 17 tys. dolarów PKB na jednego mieszkańca, a na jednego mieszkańca Luksemburga jest to prawie 90 tysięcy dolarów PKB? Chcesz porównać powierzchnię obu krajów? A przecież - idąc Twym tokiem myślenia - dzięki ziemiom zachodnim powinniśmy stać się bardzo bogatym państwem, jeśli nie mocarstwem. Dostać tak zagospodarowane ziemie poniemieckie i nie mieć z tego nic? Coś tu nie gra, nieprawdaż? Oczywiście, w jednym masz rację - ziemie zachodnie stały na wyższym poziomie gospodarczym niż wschodnie, ale przy zastrzeżeniu, że te pierwsze służyły państwu niemieckiemu, a te drugie Polsce. Otóż gospodarka to naczynia połączone, najczęściej bardzo delikatne. Do dzisiaj z Wrocławia można szybciej dojechać pociągiem do stolicy Niemiec niż do stolicy Polski. Więc mimo takiego wzbogacenia się Polaków nie było nas stać na sprawne połączenie stolicy Dolnego Śląska ze stolicą kraju. Dziwne, no nie? Dla mnie nie. Ale to nie wszystko. Chodzi również o połączenia międzyludzkie, przekładające się na mały, średni i duży biznes. To są rzeczy niewymierne i dlatego tak bardzo państwa dbają o status quo swoich granic. Aby nie rozbijać tkanki. Wrażliwej tkanki. Gospodarka najczęściej nie idzie w parze z polityką. Tak też okazało się w przypadku przesunięcia Polski po 1945 r. na ziemie dla nas obce. Było to posunięcie tylko polityczne nie mające nic wspólnego ze wzmocnieniem nas gospodarczo. Skutki tego "wzmocnienia" są aż nadto widoczne. I jeszcze długo będą. -
Traktat Ryski czy Linia Curzona? - granice RP
Lach71 odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska po 1989 r. (1989 r. -)
Czyli sądzisz, że w zamierzeniu Stalina było wzmocnienie Polski? No to niestety muszę Cię rozczarować - on myślał o osłabieniu Polski. Udało mu się to. Osłabieniu uległa gospodarka, gdyż tak zniszczony wojną kraj musiał dokonywać połączenia w jeden organizm zupełnie obcych ziem, a nie odbudowywać się. Plan trzyletni skończył się tym, że na żądanie K. Rokossowskiego Sejm uchwalił kredyty na zbrojenia, które niemal w czwartej części pochłonęły to, co zyskano z resztek przemysłu na ziemach zachodnich. Korzyści z szerszego dostępu do morza to także wymysł propagandy komunistycznej. W PRL znany był dowcip: dlaczego przed wojną można było bez problemu kupić śledzie, a teraz nie? Bo po wojnie rozszerzono nam dostęp do morza, więc ryby rozpłynęły się i trudniej je złowić. Szerszy dostęp do morza przydatny jest normalnej gospodarce, a nie planowej i rabunkowej. Przemysł stoczniowy pracował na potrzeby CCCP za swobodnie ustalany w Moskwie kurs Rubla transferowego. I my nic z tego nie mieliśmy. No i rzecz chyba najważniejsza. Stalin darując nam ziemie poniemieckie stał się gwarantem naszych zachodnich granic. A my jego zakładnikiem. Próbował to kontynuować M. Gorbaczow, który w trakcie rokowań w dobie zjednoczenia Niemiec sugerował H. Kohlowi, aby nie zgadzał się na rezygnację z niemieckich roszczeń względem Polski. Kolejny mit. Kresy były biedne. Na pewno były biedniejsze od innych rejonów kraju. Ale zwróć uwagę na takie coś. To widok z Wietrznej Góry w Krzemieńcu na odległy stok: A tu ten stok w powiększeniu: Oczywiście teraz to smutne resztki. To był największy w przedwojennej Polsce kompleks skoczni narciarskich. Skrajnie biedni ludzie nie interesują się sportem, nie inwestują w niego. Śmiem przypuszczać, że gdybyśmy zachowali Kresy, to Adam Małysz byłby prawdopodobnie jednym z wielu, a nie wyjątkiem. Jeśli uważasz, że sport nie napędza gospodarki, jeśli sukcesy sportowe nie mają znaczenia, to nie dogadamy się. A to przecież tylko jeden z aspektów utraty Kresów.
- Poprzednia
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- Dalej
-
Strona 7 z 8