Bronek
Użytkownicy-
Zawartość
314 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Bronek
-
Flota polska w dobie Jagiellońskiej
Bronek odpowiedział Vissegerd → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Co do samego Scharpinga, to listy kaperskie otrzymał on już w 1560 (na rok przed wstąpieniem na służbę do króla polskiego) od Gotharda Kettlera, zwierzchnika Zakonu Kawalerów Mieczowych. -
Proszę więc o udzielenie krótkiej treściwej odpowiedzi na pytanie: do kogo powinien należeć Kólewiec po wojnie, skoro miał nie należeć do Niemiec?
-
Co byśmy tam zobaczyli to nam opisuje Piwarski. Od tego mamy piszących książki historyków, żeby odwalali za nas czarną robotę przy szperaniu w archiwach. Chyba, że potrafi Pan podać jakieś źródło negujące wiarygodność Piwarskiego.
-
Napisałem wyraźnie: dekrety wydane przez króla Fryderyka Wilhelma I . Pierwszy w roku 1724 a drugi w roku 1739. Fakt wydania tychże dekretów przytacza w swojej książce K. Piwarski. Co więcej można dodać?
-
A większość armii była zamknięta w Pskowie. [ /quote] 1. Nie pisałem, że nie chcieli go zdobyć tylko że nie był on celem wojny. Były trzy możliwości przed Batorym. Pierwsza- wkroczenie do Inflant i zdobywanie zamka po zamku aż do wykruszenia się całej piechoty i niechlubnego odwrotu. Druga- marsz na samą Moskwę z koniecznością zmierzenia się z całą armią moskiewską. I trzecia- odcięcie wojsk moskiewskich w Inflantach i wymuszenie zwrotu zajętych ziem. Ta trzecia opcja zwyciężyła i, jak się okazało, była najsłuszniejszym wyjściem. Zwłaszcza, że istniało niebezpieczeństwo zajęcia Inflant przez nowego wroga- Szwedów. 2. Rozległa twierdza wymagała licznej załogi, stąd obecność tak wielu żołnierzy w Pskowie.
-
Coraz bardziej skłaniam się ku poglądowi, że w tej sprawie król miał słuszność a nie hetman. Żółkiewski grał o dużą stawkę, a Zygmunt III działał w myśl przysłowia „lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu”. Zapanowanie nad Moskwą, gdyby się powiodło, mogło sprawić, że Smoleńsk straciłby na znaczeniu, ale z drugiej strony droga do podporządkowania państwa moskiewskiego była jeszcze bardzo długa. I ostatecznie wyszło na to, że Moskwa przepadła a Smoleńsk pozostał w rękach Rzeczypospolitej (wprawdzie później go utracono, ale to było już inne pokolenie i inne czasy). Ciekawe, jakie przesłanki zadecydowały, że Zygmunt III wolał najpierw zająć Smoleńsk. Biorąc pod uwagę to, że nie był skłonny wysłać syna na tron carski można przypuszczać, że w sprawach wschodnich był jednak realistą.
-
Decyzja mocarstw stanowiła, że Prusy mają do Niemiec nie należeć. A skoro to właśnie Niemców miało w Prusach nie być, to komu Twoim zdaniem należało przyznać opuszczone tereny? a_k 2107 napisał: 1. "zawyzona liczba jasyru".....a w ktorym miejscu do chol....y ja pisze, czy podaje zrodla dotyczace wylacznie ludnosci uprowadzonej przez Tatarow ??? 2. Ciekawsza jest sprawa "zakazu" osadnictwa polskiego w Prusach Wschodnich w 1724 roku, ...ale pan Bronek musialby tutaj puscic pare z geby i podac date, badz nazwe tego dokumentu - zakazu .....))) 1. Post z dn. 2008-05-14, 00:03 gdzie czytamy: „Odnosnie skutkow najazdu tatarskiego na Prusy ..... ten najazd przetrwal w swiadomosci ludnosci tamtych terenow po XX wiek.....pomijajac fakt spustoszen i kilkudziesiecu tysiecy osob zabitych i uprowadzonych w jasyr.” No więc należało podać ile osób zostało uprowadzonych a ile straciło życie i byłoby ok. Napisałem tylko o wziętych w jasyr dlatego, że wcześniej zaznaczyłem, iż lwia część strat ludzkich to uprowadzeni a nie zabici. W najbardziej dotkniętym najazdem starostwie ełckim, gdzie zaskoczona ludność nie zdążyła skryć się w lasach, przypada 221 zabitych na 2892 pojmanych. Zniszczono tam 119 wsi. Nieco mniejsze, choć porównywalne straty przypadają na starostwa oleckie i piskie. Natomiast w starostwie ryńskim zniszczonych zostało tylko 36 wsi. To i tak niemało, biorąc pod uwagę, że Tatarzy działali w Prusach przez tydzień, od 8.X do około 13-14. X . 2. Już puszczam parę z gęby. Informacja o edyktach dostępna jest w książce Kazimierza Piwarskiego „Dzieje Prus Wschodnich w czasach nowożytnych” Instytut Bałtycki 1946. str. 240-241. Kazimierz Piwarski zajmował się tą tematyką jeszcze w okresie międzywojennym, zaś polska i niemiecka bibliografia do jego książki liczy 107 pozycji.
-
Konrad Bobiatyński „Od Smoleńska do Wilna” Inforteditions 2004. Rozbieżności nie są aż tak znaczące, być może wiążą się z tym, że coś tam przebudowano lub dobudowano jak np. dwa forty wzniesione już po zdobyciu Smoleńska przez wojska Rzeczypospolitej w 1611. W 1654 szybka kapitulacja była wynikiem katastrofalnego zaopatrzenia twierdzy, fatalnego stanu umocnień i dodatkowo swoistego sabotażu Janusza Radziwiłła spowodowanego wyznaczeniem na wojewodę smoleńskiego regalisty Filipa Obuchowicza. Radziwiłłowi ta nominacja była solą w oku, sam zaś Obuchowicz, człowiek niewątpliwie prawy, przyznawał, że nie bardzo się do funkcji komendanta twierdzy nadaje. Morale obrońców też pozostawiało sporo do życzenia, zwłaszcza kiedy po klęsce szepielewickiej stracono nadzieję na szybką odsiecz.
-
Polskie kolonie
Bronek odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Rzeczpospolita Obojga Narodów (1572 r. - 1795 r.)
Śląsk, Pomorze, Estonia... poszerzanie granic o przyległe terytoria to nie kolonializm, a w tytule tematu jest mowa o stosunku Polaków do kolonializmu. Powtórzę się przypominając, że Polska miała wystarczająco dużo ziemi do zagospodarowania na Ukrainie, żeby musieć szukać nabytków terytorialnych na innych kontynentach. Zresztą, co tu mówić o kolonizowaniu, skoro nawet do zamorskiego handlu wcale nas nie ciągnęło. Wszystkie towary kolonialne importowane były pośrednio, z Europy Zachodniej, do Ameryki czy Indii żadne statki nie pływały. Nawet Gdańsk nie wysyłał swoich okrętów w tak odległe rejony. W 1523 roku cesarz Karol V namawiał Gdańszczan na wysłanie ośmiu okrętów z miedzią i towarami leśnymi na świeżo odkryte przez Magellana wyspy, lecz bezskutecznie. Gdańskie statki miały zbyt słabą konstrukcję aby ważyć się na pływanie po oceanach. Dopiero w 1591 roku jeden statek gdański dotarł do wybrzeży Ameryki. Kilka lat później inny powtórzył ten wyczyn docierając do Brazylii. I na tym właściwie zamyka się lista kolonialnych dokonań Rzeczypospolitej w XVI wieku. Później też nie było lepiej, ale to już temat na oddzielny wątek. -
Lettow-Vorbeck był niewątpliwie postacią nietuzinkową. Pozytywnymi cechami jego charakteru było dobre odnoszenie się do krajowców (dzięki temu mógł tak długo korzystać z ich usług jako żołnierzy) i niepoddawanie się zwątpieniu wobec przewagi wroga. Godny uznania jest sposób prowadzenia przez niego wojny partyzanckiej choć przyznać trzeba, że często miał bardzo słabych przeciwników (Portugalczyków i niektóre oddziały hinduskie). Ale oczywiście na ogólną sytuację militarną wpływu mieć nie mógł, bo kolonie były trzeciorzędnym teatrem wojennym. Nawet gdyby zajął znaczny obszar brytyjskich posiadłości w Afryce to i tak nie wpłynęłoby to na losy wojny, bo decydujący front był w Europie. Niemniej robił co mógł, żeby Niemcy wygrały. Po wojnie dał się poznać jako prawicowy działacz polityczny ale po dojściu do władzy Hitlera usunął się z życia politycznego. To ostatnie stawiałoby go w sympatycznym świetle, gdyby nie fakt, że... Kiedyś czytałem wspomnienia oficera Wehrmachtu o nazwisku Winzer, który miał okazję zetknąć się z Lettowem w czasach III Rzeszy. Lettow wygłaszał prelekcję, czy też może odczyt, dla wojskowych i dawał wyraz swojemu sentymentowi do Afryki. Twierdził, że przed Niemcami stoi zadanie odtworzenia imperium kolonialnego na innych kontynentach, co jednak wyraźnie nie przemawiało do słuchaczy. Uważali, że bez sensu jest dążenie do tworzenia kolonii na drugim końcu świata, skoro pod bokiem są do zdobycia żyzne ziemie Ukrainy. I być może dlatego właśnie rozeszły się drogi Lettowa i nazistów. Mieli po prostu inne priorytety. Skoro Hitlera i spółkę nie ciągnęło za morza, to Lettow nie miał z nimi o czym rozmawiać. Tkwiła w nim dusza białego kolonizatora. Póki działał w Afryce, był właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Potem jakby nie mógł się odnaleźć. Był anachronizmem, bardziej pasował do XIX niż XX wieku.
-
Dyskusja o Tatarach to taki uboczny wątek, który się narodził sam z siebie. Ale to A_K 2107 to zainicjował.
-
1. Dane o stratach ludnościowych w wyniku najazdu tatarskiego zaczerpnąłem z książki Sławomira Augusiewicza „Działania militarne w Prusach Książęcych w latach 1656-1657” (Olsztyn 1999) będącej rozszerzoną wersją jego pracy doktorskiej. Materiału źródłowego dostarczyły zasoby Geheimes Staatsarchiv Berlin-Dahlem gdzie zgromadzone są dokumenty z dawnego archiwum królewieckiego a szczególnie dwa zespoły akt: Ostpreussische Folianten nr 829 oraz Etats Ministerium nr 111 (to ostatnie zawiera wykazy jeńców zabranych przez ordę). Są to więc dane aktualne i wiarygodne. Być może zawyżona liczba jasyru podana w Twoim źródle bierze się stąd, że opiera się ono na wielce popularnej w Niemczech publikacji XVIII-wiecznego historyka Georga Christopha Pisanskiego „Nachricht von dem im Jahre 1656 geschechenen Einfalle der Tartarn in Preussen”. Jeżeli tak jest, to istotnie mogły tam paść zawyżone liczby, to by nawet do Niemców pasowało (wszak dawny niemiecki kronikarz wojska Jagiełły pod Grunwaldem obliczał na 6 milionów). Oczywiście możesz się upierać, że twoje źródło jest wiarygodniejsze. Ale korzystając ze źródeł dobrze jest nie poprzestawać na przeczytaniu samych cyfr, lecz warto też spojrzeć na sprawę szerzej. Gdybyś tak zrobił mógłbyś dojść do wniosku, że: a- oddział tatarski skierowany do Prus liczył 1000 a w najlepszym wypadku 1500 ludzi. Ponieważ pod Prostkami wzięto już do niewoli jakąś liczbę żołnierzy szwedzkich, bardziej prawdopodobne jest, że ordyńcy zagarnęli 7000 niż 27000 jeńców. W końcu trzeba było jasyr doprowadzić na Krym, a zbyt wielka liczba ludzi byłaby nie do upilnowania. b- na teren Prus wtargnęły także kilkakrotnie rajdy Litwinów ze Żmudzi (sierpień-wrzesień 1656) podczas których spalono ponad setkę wsi. Później przyszły kolejne, aż do 1657 roku. Być może straty zadane przez Litwinów cytowane przez Ciebie źródła przypisują Tatarom. 2. Nie wiem, gdzie się urodziłeś. Wiem natomiast, że nad Wisłą leży wciąż to samo państwo o nazwie Polska. Istnieje ono od- jak się powszechnie przyjmuje- 966 roku, a tak naprawdę to jeszcze dłużej. 3. Wynik plebiscytu dowodzi, jak niewielką atrakcyjnością charakteryzowała się II RP. I sam mimochodem przyznajesz, że plebiscyt nastąpił dopiero PO intensywnej germanizacji w XIX wieku. Plebiscyt (wyniki- 11 lipca 1920) przypadł w chwili, kiedy wojna polsko-radziecka wkroczyła w moment dla Polski krytyczny. Mieszkaniec Prus, który nie miałby może nic przeciwko znalezieniu się w państwie stabilnym i niezagrożonym, mógł obawiać się o swoją przyszłość w kraju, które prowadzi wojnę z silnym przeciwnikiem. W dniach plebiscytu zapowiadało się raczej na klęskę Polski i można było przypuszczać, że nawet w razie odparcia Rosjan nowoprzyłączone tereny będą musiały wesprzeć kraj rekrutem. A mówiąc bardziej obrazowo: opowiedzenie się za Polską mogło być równoznaczne z trafieniem na front z perspektywą wylądowania w obozie jenieckim na Syberii. To też trzeba brać pod uwagę, komentując wyniki plebiscytu. 4. Epidemia zakończyła się w roku 1710. Żeby wszystko nie porosło lasem, do roku 1722 zasiedlano opustoszałe tereny kim się dało, w praktyce przybyszami z Rzeczypospolitej. Od 1722 zaczyna się napływ Niemców i w 1724 pojawia się dekret zakazujący osiedlania Polaków. Polscy koloniści, o których piszesz to właśnie osadnicy z lat 1710-1724. Pozdrawiam.
-
Zygmunt III Waza-reformator czy fanatyk?
Bronek odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wazowie na tronie polskim
Bronku, pełna zgoda. Tylko powiedz, co nam to historycznie dało? Smoleńsk był dużą, silnie ufortyfikowaną warownią. Położona na wysokim brzegu Dniepru, osłaniana była z jednej strony przez rzekę a z drugiej przez głęboki parów, gdzie spiętrzone wody płynącego strumienia utworzyły dwa stawy. Powstałe w latach 1596-1602 mury miały 10-15 m wysokości i 5-6 m grubości. Wzmacniało je 36 baszt wysokich nawet na 21m. Fundamenty murów miały 4 m głębokości i 6,5 m szerokości. Ewentualni zdobywcy mieli się więc nad czym trudzić. Smoleńsk był równie ważny dla Rzeczypospolitej jak i dla Moskwy i oba te kraje pragnęły mieć go w swoich granicach. Dlaczego? Otóż strategiczna wartość Smoleńska polegała na tym, że stanowił on podstawą wyjściową do ataku na jedno lub drugie państwo. Twierdza ryglowała tzw. Bramę Smoleńską czyli szeroki na ok. 80 km pas ziemi pomiędzy Dnieprem a Dźwiną. Tędy biegł najkrótszy szlak do Moskwy lub, patrząc w drugą stronę, do Mińska i dalej na Wilno. Był to łatwy do pokonania dla taborów szlak wciśnięty pomiędzy trudny do przebycia bagnisty rejon Dniepru i Berezyny na południu a pojezierze na północy. Ale oczywiście drogę tą blokowała twierdza. Strona nie posiadająca Smoleńska zmuszona więc była rozpoczynać kampanię od zdobycia tej fortecy. I oczywiście masz rację Vissegerdzie, że zajęcie Smoleńska było zarzewiem konfliktu, ale inaczej być nie mogło, bo każda ze stron potrzebowała go równie mocno. I moim zdaniem lepiej było trzymać Smoleńsk jako redutę niż go oddać i pozostawić otwarte wejście na Litwę. Pozdrawiam. -
Zygmunt III Waza-reformator czy fanatyk?
Bronek odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wazowie na tronie polskim
Jedno z drugim nie ma związku, bo Smoleńska nie zdobyto na Kozakach. -
Zygmunt III Waza-reformator czy fanatyk?
Bronek odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wazowie na tronie polskim
Zdobycia Smoleńska za Zygmunta III jednak bym nie lekceważył. To był najważniejszy bodaj punkt strategiczny na kierunku wschodnim. -
1. Argumentacja oparta na przytaczaniu treści traktatów wydaje Ci się absurdalna? Dlaczego? 2. Decyzja Albrechta „wiążąca prawnie” była dla zainteresowanych stron. Skoro dyskutujemy o Prusach łatwo się domyślić, że raczej nie chodzi o Nowozelandczyków. 3. Tu się zgadzam w stu procentach- Jan Kazimierz fatalnie zaprzepaścił sprawę. Jeżeli chodzi o rajd Tatarów na Prusy, to najazd ten przetrwał w podaniach, bo najeźdźcy byli dla miejscowych czymś egzotycznym, nie oglądanym na codzień. Co do strat, to według moich danych jasyr liczył około 7000 ludzi. Później zresztą jakaś część uprowadzonych powróciła po zapłaceniu okupu. Jeśli chodzi o zabitych, to dane są niepełne, było ich jednak znacznie mniej niż wziętych do niewoli. Mówienie o dziesiątkach tysięcy strat jest więc mocno na wyrost. 4. Państwo, z którym Hohenzollernowie zawarli umowę zniknęło przejściowo i od 1918 roku egzystuje nadal. Hohenzollernów jako panujących raczej już chyba nie zobaczymy. 5. Niewątpliwie na Śląsku plebiscyt okazał się korzystniejszy dla Polski niż na Mazurach. Z tym, że jest zasadnicza różnica pomiędzy obydwoma tymi obszarami. Śląsk zamieszkiwała ludność autochtoniczna, natomiast Prusy powstały jako kolonia- zasiedlała ją ludność napływowa. Była ona w przeważającej mierze niemieckojęzyczna, ale Rzeczpospolita była państwem wielonarodowościowym- mieszkali tu obok Polaków, Litwinów i Rusinów także Tatarzy, Ormianie, Żydzi i właśnie Niemcy. Można więc było być Niemcem i równocześnie zwolennikiem lennej zależności Prus Książęcych od Polski. Wielu Niemców z Prus prowadziło czynna działalność skierowaną przeciwko władzy Hohenzollernów (czy podobną działalność prowadzili Ślązacy? Ja przynajmniej o niczym takim nie słyszałem) i optowało za utrzymaniem związków z Rzeczpospolitą. Dla nich książę Hohenzollern był obcy a Brandenburczycy byli cudzoziemcami. Stosunek Prus do rdzennych Niemiec można przyrównać do stosunku kolonii w Ameryce Północnej do brytyjskiej metropolii. Tu i tam mówiono po angielsku ale to nie przesądzało, że amerykańskie kolonie nie pójdą własną drogą. Podobnie z Prusami. Księstwo żyło swoim własnym życiem poza Rzeszą, pod zwierzchnictwem Polski. Gospodarczo związane było z Rzeczpospolitą a nie z Niemcami. Władcą był książę z rodu Hohenzollernów, ale rządy w kraju sprawowała z jego ramienia rada regentów. Dopiero po zrzuceniu kurateli polskiej oblicze Prus zaczęło się zmieniać. Hohenzollernowie postawili na centralizację i mocniejsze zespolenie Prus z Brandenburgią. Król Fryderyk Wilhelm I odsuwał miejscową – niemiecką także - szlachtę od obsadzania urzędów, zniósł dawny system dzierżaw dóbr królewskich, które wydzierżawiano odtąd na innych zasadach, z pominięciem lokalnej - niemieckiej także - szlachty, wprowadził system kantonalny jako podstawę rekrutacji do wojska. Działał na rzecz zniwelowania separatystycznych trendów w Prusach poprzez niszczenie resztek dawnych przywilejów stanowych. Po wielkiej zarazie z roku 1708-1710 hamowano napływ kolonistów z Polski i Litwy (zabraniały tego dekrety z lat 1724 i 1739) natomiast masowo sprowadzano kolonistów z Niemiec i innych krajów. Żywioł ten osłabiał odrębność społeczeństwa pruskiego w ramach monarchii Hohenzollernów. Dla przybysza z głębi Niemiec wszelkie lokalne aspiracje były bez znaczenia, był lojalny wobec władzy centralnej. Kiedy w wyniku rozbiorów w granicach Królestwa pruskiego znalazły się ziemie Pomorza Gdańskiego, znikła także terytorialna odrębność Prus, i to na długo. Było zatem dość czasu, żeby zmiany się utrwaliły. Zabrzmi to paradoksalnie, ale można stwierdzić, że po połączeniu z Brandenburgią niemieckojęzyczne Prusy się zgermanizowały. Stąd taki a nie inny wynik plebiscytu po I wojnie. 6. Proszę jaśniej, żebym się mógł ustosunkować. A reasumując, wszyscy tu na forum dochodzimy prędzej czy później do jednego wniosku: obojętnie kto jakie ma prawa do Prus i Królewca, to i tak miasto trzymają Rosjanie i nie zanosi się, żeby chcieli je komukolwiek odstąpić.
-
Zygmunt III Waza-reformator czy fanatyk?
Bronek odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wazowie na tronie polskim
Tu się nie zgodzę, a nawet zaczynam Cię podejrzewać o ukrytą niechęć do Batorego za to, że w powszechnym odczuciu przysłania on Zygmunta III. Batory w "szczególny sposób nie osłabił Moskwy" ale zapobiegł znaczącemu wzmocnieniu potęgi tego państwa. Właśnie poprzez odepchnięcie go od morza. I przede wszystkim za to należy mu się uznanie, nawet jezeli na innych polach nie odniósł aż tak znaczących sukcesów. Ale z tym brakiem reform też się mylisz. Oprócz wojskowych, Batory dokonał jeszcze reformy walutowej. Zlikwidował chaos monetarny spowodowany napływem obcej monety, ogłosił nową ordynację menniczą, otworzył dwie mennice (od czasów Zygmunta Starego w Polsce nie działała ani jedna) uporządkował stosunki pieniężne w kraju. -
anulowane [ Dodano: 2008-05-13, 21:07 ] 1.Tu wypadaloby jednak dodac, ze pierwszy wlasciciel panstwa zakonnego istnieje nadal. Zakon krzyzacki ma obecnie swoja siedzibe we Wiedniu, a doktor Bruno Platter nosi dzis ten sam pierscien z rubinem, ktory jako oznake godnosci nosili wielcy mistrzowie przed i po Grunwaldzie.....Jesli pominac sekularyzacje to wcale nie trzeba sie spierac o to kto jest prawowitym wlascicielem Krolewca.....i nie tylko..... 2.Niezupelnie...."Trudnosci" zalatwili Tatarzy Gosiewskiego, Jan Kazimierz chcial przekonac owczesnego elektora Brandenburgii (i Prus do) glosowania na Leopolda jako cesarza to sprezentowal mu suwerennosc....reszty dopelnily sowite lapoweczki dla naszych negocjatorow w Wehlau...... 3.W 1701 roku sprawa uzyskania korony przez Fryderyka I nie miala nic do czynienia z Polska. Gwoli prawdy trzeba dodac, ze Fryderyk I nie nosil tytulu KROLA PRUS lecz KROLA W PRUSACH (König in Preußen) 4.No wlasnie. Pakt przewidywal, ze po WYGASNIECIU Hohenzollernow Prusy wroca do Polski. A nie po ABDYKACJI. Tymczasem rodzina Hohenzollernow ma sie dobrze, Glowa rodu jest aktualnie - od 1994 r - Georg Friedrich Hohenzollern. Na pewno by sie ucieszyl gdyby mu sprezentowac Königsberg. Sadze, ze Kalingradem tez by nie pogardzil..... Wyglada na to, ze rachunki z Polska nadal sa otwarte.... Wypadaloby chyba nawet zwrocic te czesc, ktora po II WS przypadla Polsce.... 5.Tak, tak....a najlepszym dowodem na to sa wyniki plebiscytu w 1920 roku w powiatach Prus Wschodnich.....Moze przy okazji ktos wyjasni dlaczego Treuburg sie nazywal Treuburg.... Lepiej nie skomentuje.... pozdrawiam [ Dodano: 2008-05-13, 11:18 ] I Jeszcze jedna drobnostka, na ktora rowniez Narya zwrocil uwage : 6.To sie zgadza jedynie do 1806 - kiedy zlikwidowano Heiliges Römisches Reich Deutscher Nation, czy jak to sie nazywalo. Od 1871 roku suwerenne panstwo pruskie stalo sie czescia Deutsches Reich, czyli panstwa niemieckiego. O ile mi wiadomo w 1871 roku Polacy nie protestowali w kwestii wcielenia tych terenow do panstwa niemieckiego. Etnicznie Prusy byly "multi - kulti". Potomkowie Prusow, Niemcy, Polacy, Litwini, Rosjanie, Holendrzy, Francuzi, Szwajcarzy.....zeby tylko najwazniejszych wyliczyc.... (w niemieckich dialektach z Prus Wschodnich utrzymaly sie do dzis dnia zwroty i slowa pochodzace z jezyka pruskiego). Na poludniu Prus dominowala gwara mazurska - w niektorych gminach doszlo pod koniec XVIII wieku do zaniku jezyka niemieckiego wsrod ludnosci wiejskiej...... Swego czasu - koniec XVIII w - w miescie Arys (Orzysz) rozgorzal spor o to w jakim jezyku maja sie uczyc tamtejsze dzieci.....chodzilo o to czy nauczac w miejscowej gwarze mazurskiej ....czy po polsku...... Polacy byli potomkami kilku fal osadnictwa, z ktorych pierwsza zaczela sie jeszcze za panowania zakonu, Najwieksza miala miejsce po 1525 roku, kiedy zasiedlano tereny puszcz przygranicznych. Nastepne po najezdzie tatarskim i epidemii dzumy na pocz. XVIII wieku...... Na zamieszkalych w granicach panstwa pruskiego polsko-jezycznych obywateli Prus Rzeczpospolita ogolnie konsekwentnie sie wypinala - politycznie jak jeszcze mozna bylo, potem calkowicie..... Najwieksze zaslugi dla utrzymania jezyka/dialektu mazurskiego mial bodajze krol pruski Wilhelm III (albo IV), ktory zabronil planowanej przez miejscowych urzednikow likwidacji nauczania po polsku w latach 30 - tych XIX wieku. ( nastapilo to dopiero 40 lat pozniej). 7. Polskojezyczni obywatele Prus Wschodnich byli w swojej masie lojalnymi poddanymi elektorow i krolow pruskich i konsekwentnymi ewangelikami......Materialy plebiscytowe w 1920 r agitujace za pozostaniem powiatow plebiscytowych przy Rzeszy drukowano czesciowo w jezyku polskim, bo szczegolnie starsi po niemiecku slabo albo wcale nie potrafili.....to na marginesie.... Bylo ich w XIX wieku okolo 400 - 500 000..... Dzis....... Byloby moze ciekawszym zajecie sie tym aspektem naszej historii, zamiast udawadnianie "praw" do jakiejs miejscowosci przy pomocy " naciaganych " argumentow... 1.A kto miał wyższe stanowisko w Zakonie- wielki mistrz czy mistrz krajowy niemiecki? To Wielki Mistrz decydował o losie Zakonu, nie mistrz krajowy. I wiążąca prawnie jest decyzja Albrechta Hohenzollerna, Krzyżacy z Rzeszy mogli co najwyżej rościć pretensje. „Jeśli pominąć sekularyzację”- no, jeżeli będziemy pomijać to, co nam nie pasuje do naszej tezy, to szkoda czasu na dyskusję. 2.Pisząc o „trudnościach” mam na myśli ogólną sytuację Rzeczypospolitej, wojny z Moskwą, Szwecją i Kozakami a nie garstkę elektorskich żołnierzy w Prusach. Zaś sam najazd tatarski nie wystraszył elektora aż tak jak Ci się wydaje. 3.Czemu zatem Fryderyk zabiegał o pozytywny wizerunek całej imprezy w Polsce a nie np. w Turcji? Poza tym, nigdzie nie twierdziłem, że koronował się na Króla Prus, nie przypisuj komuś tego, czego nie powiedział. 4.Hohenzollernowie wygaśli jako ród panujący, nie musieli wymierać fizycznie. 5. Wyniki plebiscytu to właśnie efekt owego "zerowego" rozbioru. 6.Po 1806 Rzeczypospolitej w ogóle nie było na mapach (od paru lat zresztą), trudno więc wymagać, żeby Polacy w 1871 protestowali przeciwko wcieleniu Prus do Niemiec, skoro sami byli wcieleni. A może uważasz, że Wielkopolska tez powinna należeć do Niemiec, bo przez cały XIX wiek ( z wyłączeniem czasów Księstwa Warszawskiego) leżała w granicach Prus? 7. Gdyby III Rzesza przetrwała, również i w Wielkopolsce mówiących po polsku byłoby około 400-500 000. Tym aspektem naszej historii też warto się zająć, zamiast zarzucać komuś „naciąganie” argumentów.
-
Sposoby ochrony piechoty przed jazdą
Bronek odpowiedział Pancerny → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
To chyba jednak nie o Batoh chodzi. Tam pierwszego dnia walczono tylko z Tatarami, zresztą przebieg bitwy nie jest tak do końca jasny. -
Radziwiłowie ponoć mieli korzenie książęce. Według tradycji ten ród wywodzi się od Lizdejki, syna księcia Narymunta bądź od księcia Syrpucia. Ale jeżeli rzeczywiście tak było, to czemu zabiegali o tytuł u cesarza? Wątpliwi są ci książęcy protoplaści (tym bardziej, że jest ich aż dwóch). Pewne jest natomiast, że Radziwiłłowie tytuł swój uzyskali od cesarza. Więc, mimo wymienienia w akcie Unii Lubelskiej, wydaje mi się ich tytuł mniej szacowny aniżeli pradawne tytuły kniaziów z Rusi. Zadziwiająca to zbieżność, że cesarz przyznał tytuł książęcy rodowi, który wywierał tak znaczny wpływ na króla Polski w czasie , kiedy w interesie Habsburgów leżało, aby Zygmunt August nie udzielił poparcia Izabeli Jagiellonce w jej walce o utrzymanie się na Węgrzech. Nie ma się co oszukiwać; Habsburgowie chcieli sobie po prostu kupić Radziwiłłów tym tytułem. To im się zresztą udało, bo i Czarny i Rudy szczerze przylgnęli do rakuskiego stronnictwa. Tak więc kiedy zetkniemy się ze zwrotem „książę Radziwiłł” warto pamiętać skąd się ta godność wzięła.
-
Radziwiłłowie też sobie załatwili tytuł książęcy u cesarza. O ile się nie mylę, byli książętami „na Ołyce i Nieświeżu” z tym, że tego nie jestem tak na sto procent pewien, mogłem coś pokręcić. Ale nie były to krajowe tytuły lecz obce. W Rzeczypospolitej jednym z naczelnych dogmatów była „równość” szlachecka. Funkcjonowała ona w ten sposób, że cała szlachta była sobie równa, nie istniały polskie czy litewskie tytuły hrabiowskie czy książęce, poza jednym wyjątkiem. Mianowicie jedynymi książętami byli przedstawiciele starych rodów dynastycznych władających niegdyś na Rusi i wymienionych z nazwiska w akcie Unii Lubelskiej. Magnatom doskwierała ta „równość” więc starali się załatwiać sobie nadanie tytułów za granicą, ale tu, w Rzeczypospolitej nikt się ze swoim tytułem nie wychylał. I tak od czasu do czasu na sejmie piętnowano wynoszenie się ponad brać szlachecką, a przy okazji obrywało się też tym prawdziwym książętom. Zmieniać się to zaczęło dopiero w XVIII wieku i to pod koniec. Wcześniejsze próby zmiany tego stanu rzeczy zawsze spełzały na niczym. (Dla ścisłości dodam jeszcze, że tytuł książęcy przysługiwał Wielkiemu Mistrzowi w lennych Prusach Krzyżackich po wojnie 13-letniej).
-
Coś zbliżonego miało miejsce w Rzeczypospolitej szlacheckiej. Skończyła się ta "wolność" rozbiorami...
-
Jakie tytuły?
-
Na to już zwrócili uwagę różni publicyści, że akurat w tym momencie szwedzki militaryzm przechodził jakiś okres niemocy. Szwedzi szybko wrócili do formy, ale dobra koniunktura (z naszego punktu widzenia patrząc) już minęła. Hohenzollernowie w ogóle mieli mnóstwo szczęścia, że udało im się utrzymać w Prusach. Tak za Sobieskiego, jak i za carycy Elżbiety w XVIII wieku bardzo niewiele brakowało, żeby stracili ten kraj. Los jednak zrządził inaczej.
-
Prasa w I Rzeczpospolitej
Bronek odpowiedział Pancerny → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Podobno pierwszą polską gazetą były „Nowiny Polskie” z Gdańska, nie jest jednak znany ani jeden egzemplarz owego pisma. Może więc było to tylko jakieś niezrealizowane zamierzenie albo „Nowiny Polskie” w ogóle są tylko mitem. Coś na wzór „gazet” zaczęto wydawać już za ostatnich Jagiellonów. Były to gazetki nieperiodyczne, wydawane w celu opisania konkretnego wydarzenia; bliżej im więc do ulotek niż do gazet. Zaczęło się od „Neue Zeitung Auf Litten von den Moscoviten“ z roku 1513 gdzie opisywano oblężenie Smoleńska przez Moskali. Potem posypały się następne (w języku niemieckim bądź po łacinie, dopiero od 1550 pojawiał się język polski). Podczas Potopu „gazety” te ukazywały się co kilka dni, czasem nawet codziennie. Do prawdziwych gazet upodabniało je zamieszczanie bieżących informacji z terenu całego kraju. Za Jana Kazimierza swoistą „gazetą” przeznaczoną dla bardzo wąskiego, dworskiego grona odbiorców był cotygodniowy biuletyn informacyjny opracowywany przez Hieronima Pinocciego. A pierwsza prawdziwa polska gazeta to oczywiście „Merkuriusz Polski” ukazujący się od stycznia 1661 r. Wychodził raz na tydzień w nakładzie od 100 do 300 egzemplarzy. Miał od 8 do 12 stron. Serwował w dużej mierze informacje zagraniczne. Przez krótki czas ukazywała się nawet włoska edycja „Merkuriusza”, adresowana do czytelników za granicą, lecz po 6 czy 7 numerach przestała ona wychodzić. „Merkuriusz Polski” ukazywał się przez 41 tygodni. Po nim znów powróciły „gazetki” ulotne.