towarzysz1988
Użytkownicy-
Zawartość
37 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez towarzysz1988
-
Święty Graal
towarzysz1988 odpowiedział Amilkar → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Tu się nie zgodzę. Ten punkt zależy tylko od tego jacy są uczniowie. Nie od tego jaki jest przedmiot. Ja miałem bardzo dużo zajęć jak to określiłaś wymieszanych z historią. To prawda opartych na jednej religii ale i tak uczyłem się o żydach, islamie, katarach o sensie rozłamu kościoła chrześcijańskiego itp. Ale to już kwestia szkoły i częstotliwości rzucania zeszytem w nauczyciela religii. (to jednak nie to samo co katecheza :wink:) Wracając jednak do tematu Mt 26,55 W owej chwili Jezus rzekł do tłumów: «Wyszliście z mieczami i kijami jak na zbójcę, żeby Mnie pojmać. Codziennie zasiadałem w świątyni i nauczałem, a nie pochwyciliście Mnie. Więc sugerujesz że formalnie nikt w hierarchii społecznej mógł sobie przyjść i nauczać (tłumaczyć pisma)? Zwłaszcza przy obowiązującym tam prawie. Przecież to byłby jeden z argumentów do tego żeby Jezusa zamknąć, nawet bez osłony nocy. Jak się porozumiewali z nowymi urzędnikami? hmm wierzysz ze każdy operował tam dwoma językami ? poza kapłanami oczywiście.[ A jestem pewien że do tego by zostać nauczycielem trzeba było znać jeszcze przynajmniej jeden ale nie daję głowy jaki. ] Nie chce mi się w to wierzyć. -
Święty Graal
towarzysz1988 odpowiedział Amilkar → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Jezus był nauczycielem i takim go też nazywali jak zapewne wiesz z lekcji religii. A żeby zostać wtedy nauczycielem trzeba było poza wiedzą ksiąg władać aramejskim, łaciną i chyba jeszcze greką ale nie daje głowy co do ostatniego. Aramejski i łacina na pewno. Podczas rozmów np. z Piłatem posługiwał się łaciną. Zresztą czy cieśla musiał być ubogi? To raz, a dwa cieślą w tym wypadku był Józef. -
Święty Graal
towarzysz1988 odpowiedział Amilkar → temat → Starożytność (ok. 3500 r. p.n.e. - 476 r. n.e.)
Jeśli już o tym temat to odsyłam do książek a zwłaszcza do "święty graal, święta krew" M.Bigent'a, R.Leigh'a i H.Lincoln'a. W miarę porządnie zajmują się tą tematyką. To prawda że wysuwają tylko teorie ale wszystko im się układa. To na niej opierał się Brown pisząc kod (jakby ktoś jeszcze nie wiedział) z tą różnicą że oni nie mówią że to prawda a tylko teoria :wink: Dodano: Teraz zauważyłem że o tym już przy temacie o Kodzie wspomina Marcin. Ja jednak byłbym skłonny ku teorii tego iż Maria Magdalena była żoną bo dlaczegoż w kanie galilejskiej Maryja przybiega do Jezusa mówiąc że brakuje wina, czemu interesuje to potencjalnych gości na weselu? -
Na początek to przyznam się szczerze że nie wiem co robi po drodze to " co? ". Nie chodziło o wyrycie na pamięć klucza ale streszczenia. mam na myśli ten odwieczny utarty krok rozumowania przy analizie danej lektury. Jeden i jedyny. Dla mnie klucz odpowiedzi który przy temacie niezwiązanym z opisem postaci daje 3 pkt za napisanie że "lubił przyrodę i dzieci" to naprawdę zbija z tropu. Jeszcze rok temu myślałem tak jak Ty, że to jednak trzeba mieć te lektury przeczytane. Zbyt duże jest to zjawisko by tłumaczyć je mniej lub bardziej inteligentny. Matura zrobiona po to by leniwi i gnuśni mogli zdać maturę. Pierwsza matura obowiązkowa z matematyki będzie zrobiona tak samo, bo będzie obowiązkowa i ktoś tą maturę musi zdać. Bo przecież jeśli nagle by nie zdało hmmm 40% piszących to nagle by się okazało jakie mamy naprawdę społeczeństwo. Wracając do wypracowania, jedna praca oceniona na dwa sposoby przez moją wychowawczynię według klucza dała mi 40 %(samej pracy), a sprawdzana jako trafność, znajomość tekstu, spostrzeżenia itd. - tak jak kiedyś się sprawdzało - 5=. Rozbieżność ogromna a muszę zaznaczyć że u mnie w szkole nie było łatwo dostać dobrą ocenę. Ci którym było ciężko przepisywali się do innych szkół, potem wracali gdyż woleli mieć 2 i 3 w tej niż 5 w tamtej szkole Co oczywiście było naznaczone piętnem gdyż będąc w moim liceum automatycznie było się kujonem bo......zaglądał do książki
-
Piterzx lepiej nie dało się zakończyć. Dużo zależy od tego jaka jest ta rada rodziców. przecież licząc sensownie. Skoro ja szyty garnitur na miarę, może i nie ma jakiejś marki ale dorównuje tym najdroższym, w komplecie spodnie, kamizelka, marynarka mogę kupić za koło 200 - 250 zł. To szyte na zamówienie nie na miarę ale wg standardowych rozmiarów na osoby mimo wszystko które są mniejsze ode mnie. Bez kamizelki z jednobarwnego materiału nie powinny przekroczyć 100zł. A tu prosze kamizelka za 55 zł. heh.
-
Co i gdzie studiujecie lub studiowaliście?
towarzysz1988 odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Studia historyczne
A ja sobie studiuję Finanse i Rachunkowość, dziennie na Akademii Ekonomicznej w Katowicach :king: A czy jakieś inne zacząć, hmm, myślałem nad licencjatem z filologii rosyjskiej tudzież z archeologii. Ale z tym ostatnim jest problem bo najbliższe w Krakowie i fizycznie pogodzić się nie da. -
Cóż więc pozostaje, zafarbujmy włosy na czarny atrament i skaczemy z mostu Ja bym powiedział że to bardziej w drugą stronę powinno być. Ingerowanie w życie prywatne ucznia, ale to jest szkoła, po podwórku nie karzą chodzić przecież jednolicie ubranym. A może problem w tym że takiego mundurka nie można zakupić w fashion housach, nie są produkowane w chinach albo coś w tym stylu? No i z tego wyszłoby to że jedni będą nosić a inni nie. Ale rada rodziców jak sama nazwa wskazuje składa się z rodziców. Więc jakby nie patrzeć to rodzice mają na ten mundurek wpływ. Na jego krój etc. tylko trzeba się interesować życiem a nie narzekać. Zresztą nie ma co dalej kontynuować tematu. Ludzie są jacy są. Nawet jak mają dzień galowy to przychodzą w komplecie - bez krawatu. Tak bo to przecież wstyd nosić krawat. Ja sam tego nie zmienię. Mundurki w szkołach wg mnie są bardzo dobrym pomysłem a tłumaczenia że to kolejny wydatek dla rodziców są wyssane z palca bo przecież odpadają wydatki na ciuchy do szkoły codzienne, które wcale taniej nie wychodzą. Tylko trzeba myśleć i umieć liczyć a do tego patrzeć na pomysł bez spoglądania na niego z perspektywy kto go wydał. Co z tego że Giertych, lepiej słuchać prof. Bartoszewskiego. Tak naprawdę do bycia profesorem bliżej jest Giertychowi ale to szczegół [ oczywiście nie myśleć mi tu proszę że jestem jakimś PiSowczykiem, nikomu nie umniejszam, każdy ma swoje przemyślenia lepsze bądź gorsze, ale takie są fakty ]
-
Zgodzę się z tym. Ale dla chcącego nic trudnego, u mnie w szkole 1/3 humanistycznej z mojego rocznika jest teraz na biologiach, farmacjach itp. Ale polski rozszerzony to nie pisanie wypracowań i czytanie ze zrozumieniem. To analiza wierszy czyli konstruktywne nauczanie krytyki według maturalnych kanonów. Zresztą polski i matura to jest pomyłka jakaś, trzeba być debilem żeby nie zdać podstawy. A żeby zdać na full to trzeba uczyć się schematów kluczy odpowiedzi i wyryć na pamięć co ? tak proszę państwa streszczenia, najlepiej maturę zdają ci co zamiast książek czytali streszczenia. Dla mnie polski rozszerzony to było zbędne utrudnienie.
-
To całe narzekanie na mundurek jest dla mnie śmieszne. Ja całe liceum biegałem w mundurku i jakoś nie narzekałem, ale oczywiście byli i tacy którzy chcieli pokazać jacy to są "wyjątkowi" poprzez powielanie innych wzorów. "Ograniczanie wolności i wyrażania siebie". To dla mnie taki człowiek jest upośledzony jeśli wyraża siebie poprzez swój strój. Zwłaszcza jeśli jest przedstawicielem płci brzydkiej. Zamiast np. dumy że chodzę do takiej i takiej szkoły jest udawanie ważniaków. Jednym słowem żałosne . . .
-
Prawda jest taka że to jakie masz szansę zdać maturę nie zależy od tego na jakim profilu będziesz. I tak i tak opiera się to na czytaniu samodzielnie książek i uczeniu się poza tą lekcją. Chyba że masz jakiegoś naprawdę przebojowego nauczyciela, ale jak dla mnie to nawet jak opowiada to tak jakbym czytał (bardzo powoli) książkę. Czy akurat profil humanistyczny, jeśli interesuje Cię historia to chyba nie jest to najlepszy pomysł. Wybrałbym raczej coś co jest na nią nakierowane czyli jakiś politologiczny czy społeczny jak zwał tak zwał ale z rozszerzoną historią i wosem. Rozszerzony polski mógłby Ci bardzo poprzeszkadzać zwłaszcza w maturalnej klasie. Abstrahujemy tu oczywiście od poziomu samego liceum, "niesforni" koledzy "zepsują" nawet najfajniejszego nauczyciela tylko dlatego że im kazał się uczyć
-
Ja uczę się języka rosyjskiego od podstawówki przez gimnazjum, liceum a teraz kontynuacja na studiach, tylko że tym razem jest to język biznesu. Język jest spoko bo jak coś mówię to ludziom się wydaje że rozumieją bo taki podobny a tu tak naprawdę są różnice, często ogromne. Ciągle mam problemy z ortografią(dla mnie to norma) i z akcentem podczas mówienia. Kto się uczył to wie o co chodzi Przykre jest to jak ludzie traktują ten język. Jest gorszy, bo "ruski", lepiej przecież mówić po angielsku. Bardzo lubię chwalić się w tej kolejności 'znam rosyjski->zdałem b.dobrze maturę->z rozszerzenia'. Takie smutne i zabawne jednocześnie reakcje ludzi. Pamiętam jak rodzice niektórych dzieciaków ode mnie z klasy burzyli się czemu uczymy się rosyjskiego skoro to taki nieprzydatny język. A ja chętnie kontynuowałbym jego naukę na studiach. Dostałem się w pierwszym rzucie na filologię rosyjską ale jednak zdecydowałem się na inny kierunek. Na którym na szczęście mam możliwość kontynuacji Polecam jednak wszystkim chętnym naukę tego języka, jest naprawdę przyjemny a kategorie myślenia pomimo pewnych różnic "rządów" czasowników są typowo polskie. Jak mawia mój ojciec: Uczcie się dzieci języków swoich wrogów ! (tak więc angielski + rosyjski + niemiecki niedługo zacznę ;P)