
Vissegerd
Przyjaciel-
Zawartość
4,205 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Vissegerd
-
A jednak quiz ruszył Doskonale palatyn, jest to oczywiście prawidłowa odpowiedź. Pierwszy mobilizowano w oparciu o 4 pp, drugi o I bat. 39 pp. Twoja kolej
-
Dokładnie Shreku, to najbardziej interesujący wątek, prawdziwe pobudki Kuklińskiego. Problem tkwi w tym, że on już nic nam nie powie, a nawet gdyby, to jedni uwierzą, inni nie. I tak wrócimy do punktu wyjścia się obawiam... Oczywiście, wg ówczesnego prawa był zdrajcą, jak amen w pacierzu. Wracając do porównania Kukliński-Kuklinowski. Trudno nie zgodzić się z Twoją argumentacją, ale... Mimo wszystko czym innym jest zmiana króla w XVII-wiecznej Polsce, nawet jeśli mówimy o najeźdźcy, a czym innym działalność szpiegowska we własnym kraju, który ma narzuconą i nie do końca niezależną władzę. Chociaż masz rację, jeden i drugi mógł się tłumaczyć pobudkami patriotycznymi - chronienie kraju przed zagładą. Faktycznie, pewne podobieństwa są, tylko, że podczas Potopu mamy do czynienia ze zjawiskiem dość powszechnym, mającym więc zgoła inną legitymizację w oczach ówczesnych, a w XX wieku z działaniem jednostkowym. Kuklinowski przyłączył się do większości, Kukliński był osamotniony. Pozdrawiam.
-
Ech, tak myślałem, że znasz te dane, wybacz proszę Jak znajdę czas to postaram się wygrzebać ten numer w czytelni, sam jestem ciekaw. Jedną czytelnię (miejską) mam 300 metrów od domu, więc jest szansa, że mi się uda. Pozdrawiam.
-
Co do Rydza, fakt, też już sobie coś takiego przypominam. Może też ich stosunki miały podłoże osobiste? Nie wiem, ale to możliwe. Beck natomiast (moim zdaniem słusznie) uważał, że porozumienie sojusznicze lub quasi sojusznicze z którymkolwiek z sąsiadów (zresztą nie tylko on) grozi konfliktem z drugim. Tak więc polityka równowagi Becka była chyba jedynym wyjściem z tej sytuacji. Czechosłowacja byłaby dla nas oczywiście cennym sojusznikiem, gdyby nie Monachium, a tu zadecydowano bez nas (bez Czechów również), więc cóż mogliśmy zrobić. Moim zdaniem od 1938 roku polityka zagraniczna Becka polegała o walczeniu o pokój jak najdłużej, cenny był każdy miesiąc ze względu na modernizację armii. Należy chyba postawić pytanie, czy można było dłużej tak balansować, czy była jakaś inna droga? Czy Beck w ogóle miał inne możliwości w 1938/39? Jego pole manewru moim zdaniem bardzo się skurczyło. Pozdrawiam.
-
Oczywiście, że tak. Pisząc "przejedzenie" miałem na myśli nie tylko zwykłe wyrzucenie pieniędzy na dobra konsumpcyjne, ale też niewłaściwe inwestowanie czy zakup nie tych technologii co trzeba. Do dziś zagadką dla mnie jest słynny problem sznurka do snopowiązałek. Gierek po prostu o gospodarce nie miał większego pojęcia, dlatego słuszna jest uwaga, że dobry manager zrobiłby to lepiej. Żeby nie było, ja mam akurat sentyment do Gierka, choć uważam, że najzwyczajniej w świecie spaprał robotę, mógł to zrobić lepiej. Fakt, ekonomia polityczna socjalizmu wiązała mu ręce. Prawda, ale... Jedna z podstawowych zasad zarządzania mówi: "Zarządzanie polega na przezwyciężaniu kryzysów". Tyle tylko, że błąd Gierka w zarządzaniu popełniają i dzisiejsi rządzący i to nie tylko w Polsce - vide obecny kryzys. Co do funkcji opiekuńczej państwa to cóż... Nie ma się co ludziom dziwić, tak ich system w latach powojennych wychował. Parafrazując poetę - "skumbrie w tomacie, chcieliście Polski, no to ją macie". Rządy PRL-owskie taki świat stworzyły w Polsce jaki stworzyły, trudno oczekiwać było innych postaw społeczeństwa, które w masie nie za bardzo wykształcone było (mimo darmowej całkowicie nauki), szczególnie w kwestiach gospodarczych. Tak więc zgadzam się z Tobą Bruno, tylko, że to wina nie ludzi, a systemu. Pozdrawiam.
-
Atrix, to nie do końca tak. Pieniądze wpompowane we własne podwórko tylko wtedy przynoszą korzyść, jeśli zostały wykorzystane inwestycyjnie i to w najczystszej formie. Czyli zwiększamy produkcję, implementujemy nowe technologie, polepszamy infrastrukturę. Gierek niestety część kredytów po prostu "przeżarł" (nie sam, jako instytucja państwa), tu był błąd, bądź nie zawsze inwestował rozsądnie (wspomniany już Polifarb, huta Katowice). Co do obcych inwestycji. To mechanizm stary jak świat, od tysiącleci napędzał gospodarkę, jest to normalne, wolnorynkowe zjawisko. Ja bardzo przepraszam, ale jako takie pojęcie o ekonomii mam, wierzaj mi, nie ma w tym nic złego. Do rozwoju gospodarki niezbędny jest kapitał, jak nie ma własnego, to trzeba ściągnąć cudzy. Co z tego, że np. jakaś tam fabryka należy do Francuza. Francuz umrze, fabryka zostanie. Nie da się wszystkiego zrobić "krajowo". Ten błąd popełniła właśnie Sanacja, przez to mieliśmy podupadnięcie motoryzacji w Polsce w latach '30. Czym to się skończyło nie trzeba chyba przypominać. Pozdrawiam.
-
Czy ja wiem Bruno... Ryzykowna teza, bo pokazywałaby, ze mieli panowie problem z komunikacją między sobą. Nie wydaje mi się. Ze wspomnień wielu ludzi z tamtych czasów (Kwiatkowski, Stachiewicz) wynika jednak, że na naradach dość szczegółowo informowali się nawzajem o sytuacji. Może problem był z Beckiem właśnie, który uważał się za mądrzejszego od innych i nie wszystko mówił. Szczerze mówiąc nie wiem, nie mam żadnych źródeł pod ręką w tej chwili. Ale kwestia niewątpliwie ciekawa. Pozdrawiam.
-
Masz rację, Stacha. Ot, skleroza, starość nie radość Oczywiście, że gospodarki są nieporównywalne. Jedna funkcjonuje, druga była jakby nieco utopijna. Oczywiście, strasznie źle Gierek nie wychodzi, zapoczątkował pewne zmiany i wyrwał nas z zaściankowości. Pamiętam lata '70 jako wcale wesołe i przyjemne czasy. Nawet stanie w kolejkach miało swój urok. Tym nie mniej, dalej uważam, że spółdzielczość była doskonałym remedium na gospodarkę socjalistyczną, szkoda, że tego nie wykorzystano. To był IMHO błąd Gierka. Kolejnym błędem było przeznaczenie części kredytów na zwykłe dobra konsumpcyjne. Pamiętasz austriacką musztardę w tubkach i czekoladę Van Houten oraz Golden (tę ostatnią "żarłem" zagryzając wystanymi w kolejce mandarynkami)? No właśnie. Fajne z punktu widzenia obywatela to może i było, dla gospodarki zabójcze. Pozdrawiam.
-
Czasem ta sprzedaż po Gierku nie jest łatwa, vide Twoje sąsiedztwo, słynny Polifarb Oczywiście, że coś po sobie Gierek pozostawił, a o kradzieżach czy przekrętach lat '70 krążyły mity. Do dziś pamiętam jak w 1980 roku, w kolejce w przychodni (tej na Żwirki i Wigury), tzw. "baby w kolejce" opowiadały, że Gierek ma złote krany, a Krycha jeździ co tydzień do Paryża, do fryzjera (tyle tylko, że fryzurę to ona miała zawsze kiepską). Podobnie było w kwestii gospodarki. A prawda jest taka, że kradła wtedy bardzo duża część społeczeństwa, bo skoro państwowe, to i moje. To miało też wpływ na wysoki poziom kosztów produkcji i jej materiałochłonność. To są olbrzymie ilości, nawet trudno nam to sobie wyobrazić, ale był to istotny czynnik gospodarczy (kradzieże). To zdemoralizowało społeczeństwo do tego stopnia, że nawet w latach '90 znamy przypadki, kiedy to pracownicy po prostu rozkradli swoich pracodawców (nowych, prywatnych) doprowadzając do ich upadku. Trudno winić ludzi, stali się ofiarami systemu. Dziś państwo inwestuje w innym sektorze niż za socjalizmu, mniej komercyjnie, więc i trudno to będzie sprzedać, realizowane są inne cele. Chociaż od biedy autostrady też można sprzedać w pewnym sensie Pozdrawiam.
-
Rok 1945. Wyzwolenie czy zniewolenie Europy Środkowo-Wschodniej?
Vissegerd odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Katalog artykułów historycznych użytkowników
Bruno, co do zachowania Hitlera to nie mam wątpliwości, co do następców, to moim zdaniem zależy od przetasowania na tzw. stołkach, zależy kto objął by władzę. Mogło być niezmiennie, mogło być gorzej lub lepiej. Nigdy już się tego nie dowiemy. Pamiętać jednak należy, że potrzebni byliśmy jako siła robocza, więc raczej widziałbym zniewolenie, niż wyniszczenie biologiczne. Tak zupełnie na marginesie, podatki za okupacji były niższe niż w latach '90. Pozdrawiam. -
Stan wojenny
Vissegerd odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
FSO, wierzaj mi, że prawnicy specami od ekonomii i pieniędzy to raczej nie są W biznesie liczy się tylko jedno. Ile dany majątek może mi w pewnej perspektywie czasowej (ściśle określonej rynkowo, od 7 do 14 lat z reguły, zależnie od rodzaju majątku i modelu biznesowego) przynieść dochodu i zysku, czyli mówiąc prosto, kiedy się zwróci i zacznie zarabiać dla mnie (czyli inwestora). Wyjątkiem są działania spekulacyjne, co również jest pewnym modelem biznesowym. Wszystko na ten temat. Oczywiście, jeszcze raz powtarzam, przekręty i łapownictwo to zupełnie inna bajka, tu wszystko jest możliwe. Pozdrawiam. -
No nie w każdym kraju tak jest. W państwach demokratycznych i cywilizowanych (np. Szwecja, Szwajcaria, itd.) wpadka szpiega absolutnie nie wiąże się z dręczeniem czy utratą rodziny. Tak było w demoludach, tak jest w krajach o ustroju autorytarnym, tak jest być może do dziś w Rosji, może nawet w USA. Ale nie wszędzie. Mimo wszystko, działalność szpiegowska, bez względu na pobudki, wymaga odwagi. Nie miał proroczego snu, a porównanie wydaje mi się zupełnie nie trafione (jedynie pewne podobieństwo nazwisk, to wszystko). Raz, że nijak ma się do sytuacji, dwa, rzeczywistość polityczno-społeczna w XVII wieku była zgoła inna niż obecnie. Tzw. zdrajcy w czasie Potopu, nie zdradzali kraju, lecz króla, a to różnica. Inne było wtedy podejście do patriotyzmu, inne jego rozumienie. Nie chcę się rozwodzić, bo nie miejsce na to, ale trzeba dobrze poznać historię okresu przed rozbiorowego, żeby zrozumieć pewne mechanizmy społeczne jakie wtedy funkcjonowały. Pozdrawiam.
-
Bruno, zależy jakie środki trwałe. Nieruchomości nie da się przenieść, pozostaną w Polsce na zawsze. A buduje się sporo, biurowce, magazyny, hotele, fabryki, wreszcie budynki mieszkalne. Co więcej, podobnież jak za Gierka, buduje się z kredytów. Tyle tylko, że zobowiązania zaciąga nie państwo, a prywatni inwestorzy, pospołu, zagraniczni i polscy. Tak więc to wcale nie jest źle. Napływ zagranicznego kapitału jest również korzystnym zjawiskiem. Primo, nowe miejsca pracy, secundo wpływy z podatków bezpośrednich i pośrednich. Gierek miał możliwość ominięcia mechanizmów ekonomii socjalistycznej poprzez rozwój spółdzielczości, niestety, nawet na to nie wpadł. Pozdrawiam.
-
Proponuję nie wierzyć bezkrytycznie w takie anglojęzyczne historyjki z netu. Nieco to naciągane Niektóre dane się zgadzają, inne częściowo, inne wcale. Np. teatr, w którym zastrzelono Lincolna nie nazywał się Ford, tylko pan o nazwisku Ford był jego właścicielem. Booth nie urodził się w 1839 roku, tylko w 1838. Pomijam, że Oswald jest domniemanym zabójcą tylko, a Booth prawdziwym. Itd. Pozdrawiam.
-
Rok 1945. Wyzwolenie czy zniewolenie Europy Środkowo-Wschodniej?
Vissegerd odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Katalog artykułów historycznych użytkowników
Bruno Wątpliwy, Andrea$, Wroobel, atrix, redbaron: Różnie bywało z tym wkraczaniem Sowietów w latach 1944/45. Wszystko zależało od tego, na jaki teren wkraczali (czy włączony do Rzeszy, czy GG, czy też na wschód od Bugu). Wspomnienia ludzi są bardzo różne i wszyscy mają rację. Na wschodzie (z reguły) było w miarę spokojnie, terror zaczął się dopiero po przejściu frontu. Na terenach GG Sowieci zachowywali się czasem i przyjaźnie (nie licząc rozpraw z uczestnikami "Burzy") lub obojętnie, natomiast na ziemiach włączonych zachowywali się podobnie jak i w rdzennych Niemczech. W takiej Gdyni np. rodzice ukrywali swoje młode córki, bo były gwałcone, a w takim Krośnie (Podkarpackie) sowieccy żołnierze dawali dzieciom cukierki. W Baranowiczach (Białoruś) znowuż podkradali ludziom jedzenie. A wszystko to z relacji naocznych świadków, tak więc mimo różnicy w ocenie, wszyscy Panowie macie rację. Może to brzmi paradoksalnie, ale tak właśnie jest. Były miejscowości, gdzie witano ich radośnie (okolice atrixa), w innych patrzono spode łba (Kraków), gdzie indziej kryto się przed "wyzwolicielami" (Pomorze). Czy dzięki sowieckiemu wyzwoleniu uniknęliśmy zagłady biologicznej, jak pisze Bruno Wątpliwy? Polemizowałbym z tym twierdzeniem. Pewne natomiast jest, że dużo łatwiej zachowaliśmy tożsamość narodową i ocaliliśmy elity. Być może też dzięki Sowietom nie zostaliśmy zamienieni w rasę niewolników, ale to też nie wiadomo. Tak na prawdę skąd możemy przypuszczać co by było gdyby Niemcy wygrały wojnę? Hitler wieczny nie był, kto następcą, też nie ma pewności. Porównując bezpośrednio okres okupacji i wkroczenie Sowietów pod koniec wojny, to niewątpliwie wygrywają ci ostatni. Oczywistym jest też, że śmiało możemy mówić o wyzwoleniu spod niemieckiej okupacji. Co niby mieli zrobić Sowieci? Dojść do granic Polski i czekać? Na co? A że dalej mieliśmy na karku obcy but (sowiecki), lżejszy wprawdzie, to już inna historia. Pozdrawiam. -
Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.
Vissegerd odpowiedział ciekawy → temat → Wrzesień 1939 r.
No dobrze, to jak to się ma do danych, które podane są na stronie Lexikon der Wehrmacht? Przypomnę, że pisałem o tym 23 sierpnia, post nr 252: Czyli w walce wzięły udział tylko dwie kompanie, te straty są więc prawdopodobne. A jak to się będzie miało do tych 22 pochowanych Niemców? Pozdrawiam. -
Przy okazji studiowania informacji o włoskich obozach koncentracyjnych dotarłem do wiadomości, że partyzanci Tity wyrżnęli za to parędziesiąt tysięcy (20 do 30 tys., choć źródła jugosłowiańskie podawały kilkanaście tysięcy, a włoskie co niektóre nawet i 70 tys.) Włochów tylko za to, że... byli Włochami. Tak więc wydaje mi się, że jakaś sprawiedliwość dziejowa się odbyła. Choćby sam Mussolini. Hitler się wymknął, a ten bez porównania mniejszego kalibru gagatek wisiał do góry nogami martwy, razem z Clarą Petacci. Brak trybunału oficjalnego to fakt, ale konsekwencje w sumie były, i to nieliche. Nie chciałbym jednak, abyśmy przy porównaniu z obozami niemieckimi stracili ważną rzecz. Pisałem już o tym, ale może dokumentacja fotograficzna lepiej uzmysłowi koszmar obozowego życia u Włochów. Jakże znajomo wygląda nam zdjęcie tego więźnia: Choć dzieciaki miały chyba nieznacznie lepiej... Pozdrawiam.
-
Stan wojenny
Vissegerd odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945 r. - 1989 r.)
Z całym szacunkiem Ubundu, ale dorabiasz ideologię do rzeczywistości. Akurat producentem "Psów" jest mój kolega. Przedsięwzięcie czysto komercyjne, całkowicie prywatne, chodziło tylko o pieniądze. Tak się też składa, że w tamtym okresie akurat pracowałem w jednej z jego firm (producenta filmu). Jeśli to miał być argument... To ciekawe co z innymi, Kisielewski jakoś też się jako argument dla podtrzymania tezy "obalił". Ubundu, tak na marginesie, to ja (tzw. "użytkownik funkcyjny") pisałem o nierówności wobec prawa. Primo, nie oznacza to, że taki układ pochwalam. Secundo, stwierdziłem tylko fakt dotyczący smutnej (tu masz rację) rzeczywistości. Można się z tym nie zgadzać, protestować, ale taki jest świat od początku istnienia i nie sądzę, żeby się zmienił. Pojedyncze przypadki, które przedstawiłeś nie są powszechną normą niestety i nie wpływają na ogólną regułę. Nie wszystko da się zawsze "zamieść pod dywan", a i tzw. "zawór bezpieczeństwa" jest potrzebny. Nie pochwalam tego, ale tak jest, a próba zmiany to albo bicie głową w mur, albo proces na setki lat. Co do Wałęsy (OT), zdania nie zmienię. Jeśli ktoś uważa, że zrobił dla tego kraju więcej niż on, więcej ryzykował, to proszę bardzo, może się krytycznie wypowiadać. Ja nie mam zamiaru. Byłem onegdaj antagonistą Wałęsy (Bruno Wątpliwy świadkiem), obecnie chylę przed nim czoła (głęboko). Tak na marginesie Ubundu dodam, że właśnie na tym forum zarzucano mi prawicowość. Poniekąd może i słusznie, bo akurat w latach '80 działałem w tychże samych organizacjach co wspominany Jacek Kurski, nomen omen mój kolega. Tyle tylko, że wcale się z obecnymi poglądami Jacka nie zgadzam, wręcz przeciwnie, a w dyskusji stanowisko mam podobne do Bruna i FSO. Świat nie jest czarno-biały, historia również nie. Podczas wprowadzania stanu wojennego krążyło wiele sensacyjnych wiadomości. Wiele z nich trafiało na zachód. Po czasie w większości okazywały się banialukami. Tu mógłbym się posłużyć żywymi przykładami z tzw. mojego podwórka, których byłem naocznym świadkiem. Na koniec Ubundu, gdybyś zobaczył współczesny świat polskiej polityki od środka, jakiejkolwiek partii, tej którą popierasz bądź nie, bez znaczenia, to obawiam się, że załamałby się Twój system wartości. Bardziej ohydnej rzeczy w życiu nie widziałem. Małe sprostowanie, metod jest zaledwie kilka, niektóre obarczone sporą dozą dowolności doboru i interpretacji danych. To akurat po części moje poletko zawodowe. Natomiast faktem jest, że majątek wart jest generalnie tyle, ile ktoś chce za niego zapłacić. Nie podniecajmy się, media i populiści zawsze wykrzykują jakie to pieniądze gdzieś tam się traci bo za bezcen coś jest sprzedawane. Przekręty to jedno, a niska wartość majątku to drugie. Ewidentny przykład z ostatnich miesięcy, sopocki konflikt Julke-Karnowski i afera o zakup domu handlowego. Jak to się nie rozpisywano ile ten budynek był wart, że wielokrotnie więcej niż zapłacono. Pech chciał, że pracowałem min. przy wycenie rzeczonego obiektu. Był tyle mniej więcej wart, za ile poszedł. To tak w kwestii "rzetelnych" informacji prasowych na temat wartości wszelakiego majątku. Dziennikarze nie mają o tym bladego pojęcia, bo i skąd. Pozdrawiam. -
Trudny temat, który zawsze będzie miał kilka tez końcowych, zwolenników i wrogów każdej z nich. Kwestia podejścia do sprawy, każdy ma też część racji. Ja jednak podobnie jak Bruno Wątpliwy, wzdragam się przed nazwaniem pułkownika zdrajcą. Wzdragam się dlatego, że zdrajca to dla mnie ktoś, kto zdradza z niskich pobudek bądź dla osobistych korzyści. A nie ma dowodów na to, że tak działał Kukliński. Inna kwestia, że w ten sam sposób musiałbym nazwać zdrajcą np. Waleriana Łukasińskiego. Swój kraj, swoja armia, przysięga wojskowa, państwo satelickie, itd. A w żadnym wypadku Łukasiński zdrajcą nie jest. Podobnie z bohaterstwem, uważam, że nie można się z tym śpieszyć. Ta historia jest dla nas zbyt świeża, współczesna, brak nam najprawdopodobniej właściwego dystansu. Może za 50, 100 lat będzie inaczej. Wydaje mi się, jak słusznie już ktoś tu zauważył, że wciąż za mało wiemy, żeby jednoznacznie osądzać. Jeśli było tak, jak pisze Nowak-Jeziorański to można się zastanawiać. Ale skąd pewność? Niewątpliwie, jest to postać w pewnym sensie tragiczna, strata własnych dzieci to koszmarna rzecz, wysoka cena. Chyba, że jak również wspomniano, jest to fake. Mimo wszystko, życie w ciągłym stresie, w ukryciu, w zaszczuciu, nawet za pieniądze, jest mało przyjemne. Nie można odbierać na pewno Kuklińskiemu odwagi, za to co robił, w razie wpadki czekała go KS, decyzje, które podjął wymagały też olbrzymiego wysiłku psychicznego, silnej woli i odwagi. Pozdrawiam.
-
Drobne ad meritum. Można i dzisiaj. A ja tak. To, co dostaliśmy na zachodzie i północy, to bardzo dobrze, należało nam się. Część terenów, gdzie rdzennej, polskiej ludności było na lekarstwo, też okay, nie żal mi, ale taki Lwów, Grodno czy Brześć, to już mnie bardzo boli, nie zasłużyliśmy na to czymkolwiek, nie byliśmy agresorem, tylko ofiarą II WŚ. I to w gronie zwycięzców zdaje się. Hola, hola, ale to właśnie Brytyjczycy naciskali na Mikołajczyka w kwestii wizyty w Moskwie. Pozdrawiam. A na koniec jeszcze raz (mam nadzieję ostatni) proszę o wrócenie do właściwego tematu dyskusji. Mówimy o I sekretarzach PZPR, a nie o legalności władzy w II RP, w czasie wojny, w PRL i III RP. To nie ten temat Drodzy Panowie. Dyskusja wprawdzie niezmiernie ciekawa, tylko nie w tym miejscu. Proszę nie kontynuować wątku legalności, poproszę Administratora o przeniesienie części dysputy w inne miejsce. Vissegerd.
-
maxgallu, pewnie gdybym podreptał do pobliskiej biblioteki to bez problemu. Jeśli Ci bardzo zależy, to właśnie zaczynam miesięczny urlop, więc mogę pogrzebać. Jeśli chodzi o samą informację, to uprzejmie służę. Wismar 1629: Król Dawid Tygrys Wodnik Arka Noego Panna Wodna Biały Pies Delfin. Te okręty dotarły do Wismaru w styczniu. Potem dołączyły jeszcze: Święty Jakub Feniks Do tego doszło 6 okrętów koalicji, całością dowodził ks. Filip Mansfeld. W grudniu 1630 roku "Król Dawid" internowany został w Travemünde (gdzie się schronił). Pozdrawiam.
-
Logicznie rzecz biorąc właśnie tak. Ja bym to raczej nazwał przetasowaniem terytorialnym. Z tym, że z innego punktu widzenia, biorąc pod uwagę, że jakieś tam tereny straciliśmy, a całkowity obszar kraju się zmniejszył to w pewnym sensie z rozbiorem do czynienia mamy. Tym bardziej, że jak i w pozostałych przypadkach zadecydowano za nas. Wydaje mi się, że nie jest błędem określenie roku 1945 rozbiorem. Miałbym natomiast wątpliwości co do roku (i tu Was zaskoczę) 1939. Jak dla mnie, to tylko okupacja, czyli coś, co ma charakter tymczasowości, Polska była tu "przedmiotem" targów, a nie "podmiotem". Społeczność międzynarodowa nie uznała porozumień sowiecko-niemieckich, a w pozostałych przypadkach tak. Pozdrawiam.
-
Kiedyś, bardzo wiele lat temu (jakieś ok. 30) było takie pisemko komiksowe pt. "Relax". Przez bodaj 2 lata wydawano w nim komiks właśnie o naszym bohaterze. W bardzo ciekawy i przystępny sposób ukazano w nim historię agenta, prawidłowe fakty historyczne (jak wyżej cytowane przez kolegów). Sorge wodził za nos służby wywiadu niemieckiego i japońskiego dość długo, Niemcy mieli do niego absolutne zaufanie, łącznie z ambasadorem Rzeszy w kraju kwitnącej wiśni. Sorge był parę razy blisko wpadki, ale mu się udawało. Nie za bardzo pamiętam niestety jak wpadł ostatecznie. Jego opiekunem w wywiadzie sowieckim był komisarz Bierzin. Sorge był weteranem I WŚ (ranny na froncie zachodnim), dopiero w szpitalu spotkał się z ruchem komunistycznym. Był też potem członkiem KPD. Wspomniany przeze mnie komiks był taką chyba właśnie odpowiedzią na agenta 007. Wspólnikiem Sorgego w Japonii był tamtejszy artysta-malarz, który zdaje się popełnił samobójstwo po aresztowaniu (wyskoczył oknem z pokoju przesłuchań). Więzienie, w którym przetrzymywany był Sorge bombardowali Amerykanie. Pozdrawiam.