Skocz do zawartości

Vissegerd

Przyjaciel
  • Zawartość

    4,205
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Vissegerd

  1. Piechota Wybraniecka

    Masz rację, mój błąd. Grudziński był wojewodą kaliskim, Skoraszewski dowodził bezpośrednio piechotą łanową. Pomyliłem dlatego, że to Grudziński wydał rozkaz odwrotu piechocie. Dzięki Waszmości za uwagę :wink: Co do pozostałych kwestii to pełna zgoda
  2. Czy Bonaparte był patriotą?

    Mam nadzieję, że teraz nie pomylę cesarzy :wink: Był na pewno wielkim człowiekiem, a większość wielkich ludzi (oprócz postaci bezwzględnie pozytywnych, jak np. JP2) jest egoistami. Realizował przede wszystkim swoją wizję, przypadek sprawił, że jako Cesarz Francuzów. Gdyby Korsyka należała do innego mocarstwa, pewnie tam zostałby cesarzem. Miał też bardzo silne ego. Jego ambicje stały na pierwszym miejscu, Francja na drugim. Armia również. Pozdrawiam.
  3. Gallipoli

    Sam pomysł kampanii nie był wcale zły. Pozwolę sobie zacytować Anthony'ego Liveseya. Jak więc widać, kampania miała głęboki sens i była wykonalna. Podjęto złe decyzje, które zaprzepaściły szansę wygranej, bo jak powiedział marszałek Montgomery "z powodu wyjątkowej ilości błędów dowództwa". Poniżej wymienię kilka najważniejszych, moim zdaniem błędów. 1. Forsowanie Dardaneli. Esplendido wspomniał o 3 okrętach alianckich, które zatonęły. 18 marca 1915 roku flota sprzymierzonych zlikwidowała niemal wszystkie, tureckie baterie nadbrzeżne. Następnie wody zostały przetrałowane. Niestety, niezbyt dokładnie i dlatego zatonęły Bouvet, Irresistible i Ocean. Wiceadmirał de Robeck powziął błędne zdanie, że statki zostały storpedowane z lądu i wstrzymał operację. Sforsowanie Dardaneli nie powiodło się. Utracono też element zaskoczenia, Turcy zaczęli ściągać siły w rejon Dardaneli. 2. Niefortunnie dobrany dowódca ANZAC'u, sir Ian Hamilton, nie cieszył się autorytem wśród podwładnych. Turcy przeciwstawili Otto von Sandersa i Mustafę Kemala, którzy byli po prostu lepszymi dowódcami. 3. Źle załadowane okręty transportowe wymusiły konieczność cofnięcia ich do egipskich portów i przeładowanie. Stracono prez to cały miesiąc, a Turcy dalej umacniali pozycje. Podczas próby forsowania Dardaneli armia turecka miała w rejonie 2 DP. Po miesiącu już 6 DP, a siły sprzymierzonych liczyły 5 DP. Stracono nie tylko szansę zaskoczenia, ale również przewagę. 4. Wywiad aliantów w ogóle nie wywiązał się ze swojego zadania, nie rozpoznano sił przeciwnika i nie przygotowano map terenu. Żołnierze posługiwali się mapkami turystycznymi! 5. Fatalnie obrany punkt dowodzenia przez gen. Hamiltona. Zainstalował się podczas desantu na statku Queen Elizabeth, który nie miał odpowiednich środków łączności, był powolny, miał fatalną manewrowość. Przez to Hamilton nie posiadał informacji o tym co się dzieje na plażach podczas lądowania i nie mógł po prostu dowodzić. Tak samo było z generałami Birdwood'em i Hunter-Weston'em, którzy też nie byli w stanie dowodzić swoimi dywizjami. 6. Zaprzepaszczono szansę zajęcia wzgórz Chunuk Bair w pierwszym dniu operacji (właśnie przez dowodzenie). Wzgórz nie zdobyto już nigdy a przy kolejnych atakach zginęło 50 tys. alianckich żołnierzy. 7. Z powodu fatalnego dowodzenia 29 DP przez Hunter-Weston'a zaprzepaszczono możliwość zajęcia wzgórza Achi Baba, którego zajęcie umożliwołoby odpieranie tureckich kontrataków. Wzgórze nie było bronione, a nie zajęto go bo... nie było rozkazu. Skutek był taki, że znowu niepotrzebnie zginęły tysiące żołnierzy. W ten sposób bezpowrotnie zaprzepaszczono szansę na szybkie, manewrowe zwycięstwo. Wprawdzie Hamilton ściągnął jeszcze dodatkowe 5 dywizji, ale Turcy ściągnęli 9, więc ich przewaga rosła. Próbowano potem kolejnego desantu w zatoce Suvla, ale zadanie to powierzono staremu i generałowi Stopford, który w ogóle nie miał doświadczenia polowego! I wreszcie moim zdaniem najważniejszy błąd, fatalne przygotowanie logistyczne. Choroby, zarazy, pogoda powodowały spustoszenie wśród żołnierzy ANZAC'u. Wykonano też masę bezsensownych ataków, które tylko przyniosły straty, bez żadnych efektów. Jedyną, prawidłowo przeprowadzoną operacją było wycofanie się z Galipoli, o czym wspomniał już Esplendido :wink: Pozdrawiam.
  4. Friedrich von Paulus- ocena

    Święta prawda. Jako generał był nieudolnym ignorantem, jako marszałek zwykłym zdrajcą. Kiedyś czytałem opinię innych generałów na temat Paulusa, mieli dokładnie identyczne zdanie jak Riv. Najdelikatniejsza opinia na temat Paulusa jaką czytałem to taka, że był... mdły. Ja na jego miejscu zignorowałbym rozkazy psychicznego Adolfa i ratował swoich żołnierzy, to naczelne zadanie dowódcy. Ruszenie całą 6 Armią (plus część 9) naprzeciw Mansteinowi uratowałoby 130 tys. doskonałych żołnierzy i sporo sprzętu. Pewnie dostałby za to kulę w łeb (chociaż może i nie), ale w końcu był generałem. Noblesse obliege! Pozdrawiam.
  5. Piechota Wybraniecka

    A to ciekawe, bo w 1579 udało się zebrać zaledwie 614 wybrańców, w 1580 tylko 1100 a rok później wspomnianych już 1878 ludzi (jako uzupełnienie musiano dodać 200 drabów zaciężnych, żeby zapełnić etaty). I tylko upór i konsekwencja Batorego spowodowała ten wzrost. W późniejszych latach było już tylko gorzej. Istotnie, byli zwalniani z obowiązków, tyle tylko, że jeśli jeszcze za Batorego wprowadzano to w czyn, to później już nie bardzo. Masz też całkowitą rację jeśli chodzi o dzielność i wyczyny tych piechurów za czasów króla Stefana. Wraz z jego śmiercią niestety sprawę pokpiono. Dzierżawcy ani nie chcieli chłopów szkolić, ani wyposażać a co najważniejsze, nie chcieli tracić darmowej siły roboczej. Sami chłopi też przestali się garnąć. Mówimy o bez mała 150-letniej historii tej formacji, a to o czym piszesz miało miejsce zaledwie przez pierwsze, kilkanaście lat. Oddziały piechoty łanowej nigdy nie mogły osiągnąć stanu etatowego, dlatego też często uzupełniano je zaciężnymi drabami. W historiografii często można natrafić na błędy, kiedy to do ogólnej liczby piechurów łanowych zaliczano też zaciężnych. Czasem też myli się piechotę polską (zaciężną) z wybrańcami. Masz rację. Dokładnie przez 5 godzin, było ok. 1400 piechurów łanowych (d-ca płk. Grudziński), ale oni nie byli zaliczani do pospolitego ruszenia, a Ty napisałeś więc ja odniosłem się tylko do "pospolitaków" :wink: Pozdrawiam. P.s.: Zazdroszczę Ci tego półgęska :razz:
  6. Piechota Wybraniecka

    Piechota wybraniecka była mobilizowana tylko i wyłącznie z dóbr królewskich. Owszem, były plany powoływania jej z dóbr szlacheckich, ale na to szlachta nigdy się nie zgodziła. Dlatego też jej liczebność była bardzo niska, maksymalnie chyba udało się zebrać Batoremu w trzecim roku wojny z Moskwą 1878 ludzi. W innych przypadkach liczba nie przekraczała 2 tysięcy. Nieprawdą jest też, że chłopi chętnie się zaciągali. Wręcz przeciwnie, wcale nie mieli ochoty iść na wojnę. Byli słabo wyszkoleni i wyposażeni. Praktycznie w walce nie zdali egzaminu, dlatego właśnie używano ich do prac inżynieryjnych. Istnieli teoretycznie do 1726, kiedy to zastąpiła ich piechota łanowa. System nie był głupi, stosowały go z powodzeniem inne kraje Europy, ale wymagało to twardych posunięć administracyjnych i konsekwencji. W takim kształcie, jak działało to w Polsce, nie było większego sensu powoływania piechoty łanowej. Dużo większe korzyści przynosiłą piechota zaciężna. W XVIII wieku w innych krajach zaczyna powstawać piechota zawodowa, wojska stałe, świetnie wyszkolone. Póżniejsza piechota łanowa mogła stanowić duzupełnienie wojsk reularnych, ale tylko tyle. Zastanawia mnie, dlaczego w historiografii tyle się pisze o piechocie łanowej, kiedy zarówno jej użycie jak i rola były marginalne. Pewnie, że nie można porównywać, tyle tylko, że pod Ujściem w ogóle nie doszło do walki i zawiodło dowództwo, a nie żołnierze z pospolitego ruszenia. Armia szwedzka ówczesnej doby (i nie tylko szwedzka) też opierała się na pospolitym ruszeniu. Pozdrawiam.
  7. Wojna Secesyjna

    Zgadzam się co do roku 1863, to był ostatni moment, kiedy jeszcze można było odwrócić losy wojny. Nie zgadzam się natomiast do końca co do kawalerii Stewarta. Manewr rajdu na głębokie tyły Unii był dobrym pomysłem. Sama kawaleria w bitwie nie odegrałaby większego znaczenia. Jedyny błąd to taki, że Lee pozbawił się zwiadu i informacji (Chociaż opinie historyków są podzielone. Podobno JEB otrzymał rozkazy informowania o ruchach wroga, tylko ich nie wykonał - może ktoś coś wie bliżej na ten temat?). Gdyby nie to, informacje o koncentracji armii Unii dostałby ze dwa dni wcześniej, co znowuż umożliwiłoby wcześniejszy marsz na Gettysburg. Bitwa wyglądałaby zupełnie inaczej. Wojska Konfedracji szybciej przybyłyby na pole bitwy i zajęły lepsze pozycje. Wygrana byłaby baaaaardzo prawdopodobna. Dodajmy też, że część kawalerii JEB'a Stewarta przybyła pod Gettysburg już w pierwszym dniu bitwy. Drugim, poważnym błędem był moim zdaniem atak dywizji Picketa. Tylu dobrych żołnieży poległo... Wojna secesyjna była tak na prawdę kampanią na czas. Konfederaci, dysponując w początkowym okresie lepszą kadrą, zapasami uzbrojenia mieli szansę na zwycięstwo. Niestety, czas grał na ich niekorzyść. Jak wspomnieli Elta, Soran i oczywiście Tofik, przewaga ekonomiczna była nie do pokonania. Na dodatek, na początku wojny Lee nie dowodził, z resztą później dowodził tylko Armią Płn. Wirginii, a dopiero na koniec całością sił. Za późno, żeby wykazał swój geniusz. Pozdrawiam.
  8. Data końca rozbicia dzielnicowego

    Od 1351 roku, kiedy to Siemowit III stał się lennikiem Kaziemierza :wink: Fakt, mało się o tym mówi. Pozdrawiam.
  9. Polacy u boku Napoleona i kwestia Polski

    Swego czasu, jakieś 15 jeszcze lat temu byłem zaciętym napoleonistą, potem przestało mnie to interesować. Im więcej wiedziałem, tym gorzej oceniałem Bonapartego. Jak słusznie zauważyła Estera poniżej, dałem ciała na całej linii i napisałem nie na temat. Święcie przekonany, że chodzi o Napoleona I, o nim napisałem, zamiast o trzecim. Chyba złamałem regulamin i tak na prawdę należał mi się OST. Sam bym go sobie dał, bo Estera jak widać z dobroci serca potraktowała mnie łagodnie :wink: Dziękuję i przepraszam. Wyedytowałem posta i wyrzuciłem pierdoły na temat Napoleona I, resztę uzupełniłem. Co do tematu (uzupełnienie po edycji). W okresie prezydentury (1848-1852) i początkowym cesarstwa, mało realne szanse były na głębsze zaangażowanie Francji i Napoleona w politykę środkowo-europejską. Napoleon umacniał swoją władzę we Francji i polityka wenętrzna była głównym obszarem jego działań. Na terenie dawnej Polski też się niewiele działo, cała Europa lizała rany po Wiośnie Ludów. Pierwszym momentem szerszego działania Francji na arenie międzynarodowej była wojna Krymska. Jest prawdopodobne, że gdyby wtedy wybuchło w Kongresówce powstanie, zarówno Napoleon jak i Brytyjczycy wsparli by je dużo wydatniej, niż kilka lat później. Niestety, powstanie zaczęło się jak wiemy w 1863, a wtedy stosunki Bonapartego z Rosją układały się nader korzystnie. Na dodatek toczyła się wojna secesyjna i była bardziej interesująca dla mocarstw zachodnich niż powstanie w Polsce. Przypomnijmy, że polscy dyplomaci wręcz w drzwiach się mijali z konfederackimi. Mimo więc wcześniejszych obietnic dawanych Polakom, Napoleon po prostu nie mógł przyjść nam z pomocą. Pomiędzy wojną Krymską a Powstaniem Styczniowym natomiast, Francja zaangażowana w wojnę we Włoszech, też nie mogłaby wziąć udziału w otwartym konflikcie z Rosją. Tym bardziej, że rosnące zagrożenie ze strony Prus wymuszało na Napoleonie znalezienie jakiejś przeciwwagi, a była nią Rosja. Polacy, podzieleni na 3 zabory absolutnie taką przeciwwagą być nie mogli. Owszem, tzw. "kocioł polski" był na rękę Bonapartemu, bo osłabiał pozycję zarówno Prus jak i Austrii oraz powodował przychylne stanowisko Rosji. Sądzę więc, że Napoleon III po prostu zręcznie wykorzystywał kartę polską w polityce międzynarodowej Francji, wątpliwe jest jednak, żeby wsparł otwarcie (poprzez działania wojenne) naszą sprawę. Musiałoby dojść do konfliktu miedzy zaborcami. Tak się stało w 1914 roku. Popatrzmy, jak wtedy wyglądała polityka Francji wobec Polaków. Sądzę, że te kilkadziesiąt lat wcześniej wyglądałoby identycznie. Dodajmy do tego romantyzm epoki i mamy złudne mrzonki mitu Napoleona III. Marzyły mu się sukcesy swojego wuja, stąd też może zainteresowanie Polską, ale to był człowiek zupełnie innego pokroju. Przy okazji przypomniało mi się czytane parę lat temu opracowanie Józefa Piłsudskiego na temat Powstania Styczniowego. Postawił tam tezę, że powstanie mogło zakończyć się sukcesem. Ciekawa sprawa. (Sprzed edycji) Do głowy przychodzi mi natomiast pomysł na inną ciekawą dyskusję. Dlaczego Napoleon I przegrał w 1812 i czy miał szansę wygrać z Rosją? Chyba, że taki temat już był, jeszcze nie wszystko przejrzałem. Pozdrawiam.
  10. Moim, skromnym zdaniem lepsza była armia Królestwa. Po pierwsze, pod względem wyszkolenia. To zasługa nie tylko Konstantego, ale również warunków w jakich armia powstawała. Trzeba oddać armii Księstwa, że miała gorsze warunki zarówno startu jak i rozwoju. Armia Królestwa kształtowała się przez lat 15 w warunkach pokojowych, a Księstwo miało i czasu mniej i był to jeszcze czas wojenny. Po drugie, pod względem logistycznym. Napoleon niestety zaniedbywał i zaopatrzenie, i służby medyczne. W armii księstwa nie było już tego problemu. A tak po prawdzie, to nie są to wielkie różnice. Pozdrawiam.
  11. Data końca rozbicia dzielnicowego

    Bardzo ciekawa dyskusja. Nie jestem mocny z średniowiecza, ale wydaje mi się, że aby określić datę końca rozbicia dzielnicowego powinniśmy najpierw postawić założenie, co rozumiemy przez koniec rozbicia. Jeśli założymy, że chodzi o powrót kraju, jako całości, jako królestwa na arenę międzynarodową, to rzeczywiście koronacja Łokietka byłaby chyba najwłaściwszą datą. Jeśli natomiast przyjmiemy, że chodzi o zjednoczenie i skonsolidowanie ziem polskich (dzielnic) to sprawa się komplikuje. Pomińmy Śląsk, który trwale odpadł od Korony (przecież nie powiemy, że rozbicie skończyło się w 1945 roku!), pozostaje jednak Mazowsze, które do 1526 było oddzielną dzielnicą. Lennem Polski, zgoda, ale jednak. Miało oddzielny sejm (do 1540!), wojsko, administrację, itd. Czyli możnaby postawić rewolucyjną tezę, że rozbicie skończyło się faktycznie w 1526 (śmierć Janusza III) albo w 1529, kiedy to sejm płocki zatwierdził formalnie inkorporację :wink: Wiem, że to karkołomna teoria, ale chciałem pokazać, jak trudno jest czasem w historii o jednoznaczność. Pozdrawiam.
  12. Największe zwycięstwo husarii

    Masz rację Jarpen. Pod Kłuszynem szarżowano 7 razy. Atakowali i tak i tak. Pierwsze 2 szarże wykonano z użyciem kopii (i nie wszyscy te kopie mieli), następne zaś z użyciem koncerzy i szabli. Kopie husarskie dostarczane były centralnie (przez króla), nie stanowiły osobistego wyposażenia husarza, ulegały też zniszczeniu podczas ataku (kruszyły się). Zależnie od posiadanych w bitwie zapasów uzbrojenia i dynamiki samej bitwy, w kolejnych szarżach używano kopii lub nie. Rację ma też Tofik, pisząc o walce husarii w obronie. Nawet w obronie twierdz husarze spisywali się niezgorzej (walczyli pieszo). Pamiętajmy, że byli nie tylko elitą, ale praktycznie jedynym regularnym i zawodowym wojskiem w ówczesnej Polsce (poza gwardią królewską). Husaria nigdy nie walczyła samodzielnie, w najgorszym wypadku wspólnie z pancernymi (petyhorcami czy kozakami, jak kto woli). Jednakże to husaria stanowiła podstawową siłę uderzeniową i przełamującą. Tak było pod Kircholmem i pod Kłuszynem. To właśnie 2 największe bitwy dla mnie. Ja osobiście przedkładam Kłuszyn nad Kircholm, chociażby ze względu na stosunek sił (1:5 pod Kłuszynem, 1:3 pod Kircholmem, mniej więcej). Aczkolwiek, ktoś się może nie zgodzić, bo szwedzka armia biła rosyjską na głowę jakościowo. Uważam jednak, że dużo trudniejsze zadanie było pod Kłuszynem ze względu na teren (brak mozliwości szarży na początku bitwy ze względu na prozaiczną sprawę - PŁOT!), praktyczny brak piechoty (100 ludzi) i artylerii (2 armaty). O trudności zadania świadczy też ilość szarż i czas trwania bitwy. Pozdrawiam.
  13. Husaria - literatura

    Na koniec dołożyłbym "Wojskowość polska w dobie wojny polsko-szwedzkiej 1626-1629. Kryzys mocarstwa." autorstwa wspomnianego już Radka Sikory. Radek jest z resztą niekłamanym autorytetem w dziedzinie husarii i kopalnią wiedzy na temat wojskowości staropolskiej. Książkę opublikowało wydawnictwo SORUS. Pozdrawiam.
  14. Rajtaria, kirasjerzy, arkebuzeria

    Coś tam wiemy :wink: Ale może uporządkujmy wiedzę na początek. Kirasjerzy to ciężka jazda, która zastąpiła kopijników. Powstała już w XVI w., miała ciężkie uzbrojenie ochronne (kirys, hełm (choć nie zawsze), czasem nabiodrki), zaczepne to pałasz (czasem szpada), pistolety, w okresie późniejszym (XVIII w.) karabinek. Była to jazda używana głównie do uderzenia, ciężka i niezbyt szybka. Nowością w stosunku do kopijników był lżejszy pancerz, brak broni zaczepnej długiej. Pistolety stanowiły broń pomocniczą, dużo rzadziej stosowano karakol niż szarżę. Ewoluowała w okresie od 2 połowy XVII wieku. W XVI i XVII nie stanowiła zbyt licznego rodzaju wojsk. Wbrew pozorom, dość podobna jazda do powyższej. Chociaż głównym elementem uzbrojenia były pistolety (w początkowym okresie puffery (wczesny pistolet z zamkiem kołowym - XVI w.)) i walczono głównie wspomnianym już karakolem, już jednak od czasów Gustawa Adolfa używana też do szarży. Co ciekawe, szwedzka rajtaria była lżejsza niż niemiecka, bo bez uzbrojenia ochronnego (zresztą, nie tylko szwedzka). Spotyka się też w historiografii podziały na rajtarię lekką i ciężką. Rajtaria też, w przeciwieństwie do kirasjerów była używana do działań dywersyjnych, wypadów na tyły wroga. Stanowiła podstawowy i najliczniejszy rodzaj jazdy w armiach zachodnich. Uzbrojenie zaczepne podobne jak u kirasjerów, z tym, że raczej szpada niż pałasz. Jazda lżejsza niż kirasjerzy. Arkebuzeria natomiast była typową jazdą strzelczą, również powstała w XVI wieku. Z uzbrojeniem obronnym bywało róznie, raz było, raz nie. Podstawą było uzbrojenie zaczepne, arkebuz, 2 pistolety i szpada. Arkebuzerzy potrafili strzelać z konia i głównie walczyli konno, ale czasem też w szyku pieszym (w przeciwieństwie do dragonów, którzy walczyli głównie pieszo). Nie była to tak liczna formacja jak rajtaria, ale dużo liczniejsza niż kirasjerzy. Co do wypowiedzi Jarpena na temat wyższości husarii. Pełna zgoda. Husaria biła na głowę nie tylko każdy, inny rodzaj jazdy, ale również piechoty. Mogę się tu rozpisać, ale nie wiem, czy nie złamię regulaminu (odbiegnięcie od tematu) a i sama kwestia husarii to baaaardzo obszerny temat. Jak jest wola, to w następnym poście Na koniec dodam, że wysnułem pewną teorię. W pewnych okolicznościach, trudno było odróżnić na pierwszy rzut oka kirasjera, rajtara czy arkebuzera. Mogli mieć niemal identyczne uzbrojenie, zarówno ochronne jak i zaczepne. To, co rzeczywiście ich odróżnało, to taktyka walki i konie :idea: Pozdrawiam. //Adm. zapraszam w takim razie do wątków poświęconych ściśle husarii : )
  15. Pewnie tak, chociażby moje sentymenty, ale... Jeśli chodzi o korzenie historyczne, istotnie Lwów może polski nie był od początku. Ale nie można patrzeć tylko na korzenie, bo w ten sam sposób możemy powiedzieć, że Berlin jest słowiański (vide Kopanica). Grody Czerwieńskie (więc i teren późniejszego Lwowa) zajął jeszcze Bolesław Chrobry. Teren potem przechodził z rąk do rąk, miasto założył faktycznie książę włodzimiersko-halicki w 1256 roku. Jednakże od 1339 roku, aż do 1945 miasto było polskie, rozkwitło w dobie Jagiellonów, element polski wśród mieszkańców tężniał z każdym stuleciem. Mamy więc 600 letnią, polską historię miasta. Dodam też, że tzw. "Linia Curzona B" przyznawała Lwów Polsce (patrz mapka). Polska ludność wyznania katolickiego stanowiła ponad 50% ogółu społeczeństwa (spis powszechny z 1910 roku), ukraińska ok. 17%. Tak więc mówienie o polskości Lwowa jest moim zdaniem całkowicie uzasadnione. Z kolei inna jest nieco historia Wilna. Osada, jako litewska powstała jescze w V w. ne, pierwszy, drewniany zamek również wznieśli Litwini. Ale prawa miejskie w 1387 roku nadał Władysław Jagiełło (prawo magdeburskie). Od samego początku miasto było wielonarodowe, z dominującymi elementami ludności polskiej, żydowskiej, białoruskiej (rusińskiej), niemieckiej, ormiańskiej a nawet włoskiej. Rdzennych Litwinów nie było prawie wcale, bez porównania mniej niż Polaków w Wilnie obecnie (prawie 20%). Nie wspominając o uniwersytecie czy polonizacji szlachty litewskiej. Wg spisu powszechnego w 1916 roku (spis niemiecki) Polaków było 53,7%, Żydów 41,4%, Litwinów 2,1%. W 1931 roku Polaków było już 65,9%, Żydów 28% a Litwinów 0,8%. Nawet jesli te dane (podejrzewa się, że spis z 1931 roku był sfałszowany) nie do końca są prawdziwe, to i tak żywioł litewski w Wilnie był marginalny. Wynika z tego, że mówienie o polskim Wilnie jest jak najbardziej właściwe. Do dzisiaj większość mieszkańców Wilna mówi, bądź rozumie po polsku (stwierdziłem naocznie). Pozdrawiam. P.S.: Ponieważ jest to mój pierwszy post na tym forum, z góry przepraszam Admina i Moderatorów za uchybienia "Konstytucji", starałem się jej przestrzegać :wink:
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.