
Vissegerd
Przyjaciel-
Zawartość
4,205 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Vissegerd
-
Powiem tak widiowy7. Nigdy nie zwracałem szczególnej uwagi w opisach bitew jak walczyli dragoni, ale czytając Twoje zapytanie wlaśnie na szybko "przeryłem" opisy bitew pod Wiedniem i Białą Cerkwią (akurat najszybciej udało mi się wygrzebać książki). Pod Białą Cerkwią dragoni Czarnieckiego walczyli konno z kozackimi harcownikami, to pewne, opisał to naoczny świadek i uczestnik zdarzenia, hetman Potocki. Większość walk prowadzono jednak w szyku pieszym. Z opisu bitwy pod Wiedniem wynika natomiast, że dragonia, która walczyła bezpośrednio pod Jabłonowskim (była to tylko część dragonii, reszta w postaci całego regimentu walczyła na lewym skrzydle ramię w ramię z Niemcami, w szyku pieszym) brała udział w walce zarówno w szyku pieszym (np. odpierając turecki kontratak) jak i konnym, wspierając husarię. Skoro więc tak, to takich przypadków boju konnego było na pewno więcej, szczególnie gdy brakowało lekkiej jazdy. Oczywiście gross walk wykonywano w szyku pieszym i nie należy o tym zapominać. Pozdrawiam.
-
Morał jest bardzo prosty. Nie zżera się ogórków sułtana, gdyż grozi to okropną dolegliwością żołądkową A tak na poważnie, to takie działanie w stylu Caliguli, ten sułtan to chyba nie był zbyt sympatyczny gość. Ja rozumiem jeszcze żeby mu zeżarł kawior, befsztyczek, ale żeby za ogórek... Pozdrawiam. P.s.: Chyba jeden z najstarszych tematów bez odpowiedzi "ruszyłem" :mrgreen:
-
Wraca pijany facet nocą do domu. Przed domem walnął się łbem o gałąź drzewa na ulicy. Wkurzył się nie na żarty i drze japę: - Cholerna gałąź, mam w domu piłę mechaniczną, zaraz cię zetnę! Wali w drzwi domu, jest 3 w nocy, otwiera przerażona i blada małżonka. - Gdzie piła kobieta, gdzie piła! - woła od progu. - Ja nie piła, ja nie piła... - mamrocze wystraszona żona. - Co ty chrzanisz kobieto, ja się pytam GDZIE PIŁA!!! - U sąsiada... - To czemuś dała?!!! - Bo piła... :lmao:
-
Dragonię zaciągano w chorągwie, jednak systemem cudzoziemskim. Chorągwie łączono w pułki dragonów, o różnej liczebności, z reguły kilkaset koni. To dość uniwersalna formacja, którą wbrew początkowym zamierzeniom faktycznie używano w Polsce również do walki konnej. I mam takie nieodparte wrażenie, że nasz kraj był tu prekursorem w stosunku do zachodu (wykorzystanie), ale być może się mylę. Bardzo przydatny dla RON rodzaj wojska, szczególnie na kresach, gdzie odległości do pokonania były olbrzymie, a walka zdarzała się i na włości i w obronie bądź oblężeniu twierdz. Gdzie istotne niezmiernie ważne były działania zwiadowcze, a broń palna odgrywała dużą rolę, o czym wspomniał słusznie widiowy7. Nie należy też zapominać o stosunkowo niewielkim koszcie takiej formacji. Droższa niż piechota, lecz bardziej efektywna, sporo tańsza jednak od jazdy autoramentu narodowego bądź części cudzoziemskiego (np. kirasjerzy). Po prostu trafne rozwiązanie. Pozdrawiam.
-
Cóż, w Europie zachodniej w czasach średniowiecza krwawe żniwo zebrała "czarna śmierć". Wtedy to nastąpił upadek higieny, co przedyskutowaliśmy już na tym Forum. Polska miała to szczęście, że zaraza dotknęła ją w dużo mniejszym stopniu, stąd zapewne higiena nie upadła aż tak nisko. Obawa przed zarazą na długo zapadła w umysły ludzkie powodując strach przed szerszymi kontaktami, które występowały w łaźniach. Łazienek w domach czy dworkach jeszcze nie było. Zastanawia natomiast upadek higieny w okresie natężenia wojen w XVII w., w RON. Wydaje mi się, że wpływ miało tu ogólne zubożenie społeczeństwa spowodowane ciągłymi walkami i najazdami. Suknie w czasach Baroku były kosztowne, częste ich czyszczenie lub pranie mogło doprowadzić do szybkiego zniszczenia, być może mniej ubrań posiadano na zmianę, a każdy grosz był cenny. Środki czystości też kosztowały, wojska włokły za sobą często różne choróbska, nastąpiło przerzedzenie liczby ludności. Ciekawe, czy w momencie gdy sytuacja ekonomiczna w XVIII w. się poprawiła, po podreperowaniu gospodarki i wzroście zamożności zubożałej wcześniej szlachty, kultura higieny się podnisła? Mówimy tu wyższych warstwach społecznych, a jak z higieną stało mieszczaństwo i chłopstwo? Miasta, często ograniczone terytorialnie w rozbudowie były ciasne, więc rynsztoki musiały wydzielać nieprzyjemne wonie. Na kresach, gdzie infrastruktura drogowa byłą słaba, wiosną czy jesienią czasem trudno było przejść suchą, czy czystą nogą przez ulicę. Błoto na pewno nie wpływało na poprawę higieny. Powiedzenie "częste mycie skraca życie" ma swój rodowód w średniowieczu, czy przejmowano się więc tą maksymą w RON? Chyba nie, skoro w wiekach XVI i XVII było u nas lepiej niż za granicą. Wpływy Azji, o których pisał Pancerny miały tu korzystny oddźwięk, czyżby więc od połowy XVII w. osłabły? Czy też bardziej zbliżyliśmy się do zachodu, w tym przypadku niezbyt szczęśliwie? Pozdrawiam.
-
Niewątpliwie Verdun miało dla Francuzów bardzo duże znaczenie o wymiarze moralnym i prestiżowym. Rzeczywiście miejsce miało piękną kartę w historii wojny z 1870 roku, kiedy to oblężona twierdza przez 10 tygodni opierała się pruskim atakom, poddając się dopiero po wyczrpaniu zapasów. Dlatego też słusznie założył gen. Falkenhayn, że Francuzi będą bronili twierdzy do upadłego, wykrwawiając się w tej wielomiesięcznej, jak się wkrótce okazało, bitwie. Prawda natomiast o znaczeniu strategicznym Verdun jest trochę inna. Jeśli spojrzymy na mapę frontu z 1916 roku bez trudu zuważymy jego wybrzuszenie w interesującym nas miejscu. Z wojskowego punktu widzenia dla obu stron Verdun nie miało większego znaczenia. Korzyści czysto militarne wynikające z jego opuszczenia lub zajęcia były niewielkie i bez większego wpływu na przebieg wojny. Gdyby Francuzi zawczasu się wycofali i wyrównali linię frontu, odnieśliby z tego dużo większe korzyści. W momencie rozpoczęcia niemieckiego ataku, z moralnego puntku widzenia (nie militarnego) było już po prostu za późno. Joffre popełnił kardynalny błąd, a bał się z niego wycofać z obawy o upadek morale w armii. Efektem tego poniesione zostały olbrzymie straty w ludziach, front utknął, a Verdun przeszło do legendy... Pozdrawiam.
-
Czy potrzebne były dywizje gren. panc.?
Vissegerd odpowiedział aldrin → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
No właśnie. Bardzo ciekawy temat, a już długo wisi, może wartałoby "odgrzać". Powiem szczerze, jak zobaczyłem temat, to się ucieszyłem, że czegoś się dowiem, a tu nic, zero postów ;( Myślę, że zagadnienie warte omówienia. Postawiłbym dodatkowo pytanie, jak nowoczesny na owe czasy był projekt takich jednostek? Jak wyglądało to dla porównania w innych krajach? Czy jednostki GP spełniły swoją rolę i jak? Byłbym nieco ostrożny w formułowaniu stwierdzenia jak autor tematu, że dywizje grenadierów pancernych upodabniały się do pancernych, moim zdaniem to typ pośredni, między jednostką piechoty zmotoryzowanej a dywizją pancerną. Zachęcam gorąco do dyskusji (samolubnie, bo głodny wiedzy jestem ). -
Czy Stalin planował atak na Hitlera w '41 r. ?
Vissegerd odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Front Wschodni
Okay, niech będzie, że do podobnych, cóż to zmienia? A w którym to miejscu napisałem, że sowieckie czołgi były przestarzałe, a niemieckie nowoczesne? Możesz mi palcem pokazać, bo ja może ślepy jestem i nie widzę, a jeszcze pewnie Alzheimer mnie ściga i nie pamiętam co napisałem :mrgreen: Nie przypominam sobie, żebym pisał coś o Katyniu i grabieżach, ani o tym, z kim rozmawiałem. Pewnie znów mam Alzheimera Ale masz rację, z byłymi sowieckimi żolnierzami rozmawiałem również. Bo ja podzielam zdanie pozostałych forumowiczów, a tylko Ty masz odmienne. Jakby nie było, inni napisali po parę zdań na ten temat, ja powołałem się przynajmniej na Wiki, a Ty Drogi Kolego na nic, prócz jednego, własnego zdania w tym temacie. Dalczegóż więc mam zakłądać, że masz świętą rację? Na jakiej podstawie? Nie dajesz mi nic, czego mógłbym się chociażby uchwycić macieju. To zupełnie inna historia, nawet jestem gotów się z Tobą zgodzić. Tyle tylko, że nie o tym mówiłem. Miałem na mysli sprzęt przygotowany do działań bojowych, czyli sprawny i na pozycjach wyjściowych, z planem natarcia. Czy dobry, czy zły to zupełnie inna kwestia. Lepszy jest słaby plan niż żaden. Przynajmniej na wojnie, to oczywiste. Khalkin Goł to jeszcze nie błyskawiczne zwycięstwo, to po pierwsze. Po drugie, Japończyków pobito dopiero w 1945. Po trzecie, oczywistym jest, że nie wybito w Sowietach całej kadry, a najlepsi z pozostałych znaleźli się właśnie na dalekim wschodzie, jednostki najlepsze zresztą też. Później ściągano je na zachód. Nie tylko maćku, nie tylko. Wystarczy zamordowanie kilku oficerów wyższego szczebla, żeby sparaliżować wyższy element dowódczy w działaniu. Czytaj proszę dokładniej, co napisałem. Nie neguję, tylko, że rozmawiamy tutaj o 1941 roku Hmmm... Powiem szczerze, że być może trochę przesadziłem, ale porównując je ze sprzętem innych krajów lub sowieckim T-26, to była to całkiem niezła maszyna. Być może w 1941 miała jakieś braki techniczne, kajam się, że nie mam tu dokładnej wiedzy, bo nigdy mnie to nie interesowało, ale nie dyskredytowałbym tego sprzętu. Pozdrawiam. -
Czy Stalin planował atak na Hitlera w '41 r. ?
Vissegerd odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Front Wschodni
Drogi Maćku, wszyscy się powołują, bo trochę sobie na ten temat już poczytali i pewnie nie tylko w necie, ale również w wielu książkach. Ponieważ ja osobiście nie mam teraz ksiązek pod ręką, proponuję zajrzeć np. tutaj http://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Barbarossa Koledzy z innych for również zajmowali się tą tematyką, dochodząc do tych samych wniosków co nasi forumowicze, np. tutaj http://www.historycy.org/index.php?showtopic=5279 oraz tutaj http://www.dws.org.pl/viewforum.php?f=2&am...4c6471bcbeeb5e6. Nie można opierać się tylko na liczbach bezwględnych ukazujących stan uzbrojenia sowieckiego, bo faktycznie wygląda imponująco. Jednakże właściwe nasycenie nim jednostek, jakośc i sprawność tego sprzętu pozostawiała wiele do życzenia. Miałem w swoim zyciu niewątpliwą przyjemność rozmawiać osobiście z naocznymi świadkami walk w 1941 na froncie wschodnim, to co opowiadali w pełni pokrywa się z wnioskami kolegów. Sprzęt często się psuł, żołnierze sowieccy mieli braki w wyszkoleniu, zaopatrzeniu, o niskim morale nie wspominając. Pytałeś o procentowy udział niesprawnego sprzętu. Kwestia trudna do określenia, ale w ogniu wojny dochodziło do 50%, ale tu nie mam konkretów po ręką, mogło być nawet gorzej. Wg samego RKKA sprawność sprzętu była na poziomie ok. 80% w przededniu wojny, a zapewne były to informacje mocno zafałszowane, więc resztę dopowiedz sobie już sam. Sprzęt ten "wysiadał" również w 1939 we wrześniu oraz w trakcie wojny zimowej z Finlandią. W jednym się zgodzę, faktycznie Sowiety zaczęły wytwarzać sporo doskonałego sprzętu, jak chociażby słynne T-34, ale niestety, wyszkolenie załóg było tak słabe, że nie potrafiono tego efektywnie wykorzystać. Jeżeli masz inne zdanie maćku, to uzasadnij proszę swoją tezę, bo na razie napisałeś tylko jedno zdanie oznajmujące Hitler istotnie, w liczbach bezwględnych wyglądał słabiej. Tyle tylko, że jego sprzęt był przygotowany do operacji, materiał żołnierski również, o kadrze oficerskiej nie wspominając. Plan wojny pomijam. Na łączną liczbę sowieckich WJ zaledwie część zgromadzona była w okręgach wschodnich, dając łączną siłę mniejszą niż agresor. Dodajmy, że były to jednostki nie przygotowane do odparcia ataku. Ależ olbrzymi, to jasne jak słońce, tu muszę stanąć w obronie darkelfa, bo ma całkowitą rację. Szczerze mówiąc, nie wiem jak Ci Kolego wytłumaczyć sprawy tak oczywiste. Braki w kadrze dowódczej wyższego i średniego szczebla katastrofalnie odbiły się na efektywności sowieckiej armii. Dodatkowo, strach spowodowany czystkami lat '30 spowodował paraliż decyzyjny dowódców każdego szczebla. To między innymi dlatego Sowieci dostawali takie baty na początku wojny. Czystki dotknęły ok. 30 tys. sowieckich oficerów, a że był to głównie szczebel wyższy i średni, to liczba ta jest na prawdę ogromna. Pozdrawiam. -
A ja nie mam dużego wyboru. Do pracy gajer, bo inaczej się nie da 8) Poza tym, uwielbiam surduty, marynarki klubowe, tweedowe, koszulki polo i koszule weekendowe. Jak nie garnitur, to spodnie jeansy lub sztruksy, latem lniane albo krótkie (takie do kolan). Generalnie pełna klasyka, pasuję w każdym okresie XX wieku, czasem nawet do XIX Nie lubię butów sportowych ani sandałów, często latem nie noszę skarpetek Pozdrawiam.
-
Czy Rosja to kraj azjatycki?
Vissegerd odpowiedział szpek_chomik → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
My tu sobie gadu, gadu, a mój dziadunio, co to skończył studia w Odessie, był urzędnikiem carskim, przeżył rewolucję i wojnę domową w Rosji a potem sowiecką okupację nie mówił inaczej o Rosjanach niż per "Azjaci". A wiedział co mówi Pracowałem w Moskwie przez prawie rok. Do Europejczyków im daleko, zapewniam Was. Pracowałem też w Seulu, miałem do czynienia z Chińczykami, Azerami, Tatarami, itd. Rosjanie Azjatami może nie są, ale pod pewnymi względami mentalnymi blisko im, wiem to z autopsji... Zaliczanie natomiast Polski do krajów nawet o zabarwieniu azjatyckim, jest już moim zdaniem lekkim nadużyciem... Pozdrawiam. -
Cóż, do dziś mi wstyd... Chemia się w 3 klasie skończyła, skończyły się i randki... Ale za to wszystko odbyło się bezboleśnie i czegoś tam się nauczyłem na chwilę Nazaa, nawet do trzymania za rekę nie doszło, to była też koleżanka z tej samej klasy :mrgreen: Pozdrawiam.
-
O kurczę, faktycznie gruby błąd... Ale zawsze mozna to obronić, że początkowo była to republika demokratyczna, potem republika rad, a na końcu monarcha (formalnie) konstytucyjna. Myślę jednak, że to nie powinno przekreślić całego eseju, jeśli pozostałe rzeczy są dobrze. Parę punktów jednak chyba stracisz... Trzeba mieć nadzieję, że będzie dobrze, nie martw się Witam również serdecznie na Forum i zapraszam do pozostałych dyskusji
-
Cóż, trudno nie zgodzić się z Ramcelem, w obecnych podręcznikach jest faktycznie niewiele. Za moich czasów o Wiośnie Ludów na Węgrzech było sporo. A ja faktycznie odniosłem się do poziomu swojej wiedzy jak startowałem w olimpiadach historycznych, a to był szerszy zakres niż szkolny. Rozumiem poirytowanie Kolegi. Pozdrawiam.
-
Nieodwracalny kontakt kult. arabskiej i prekolumbijskiej
Vissegerd odpowiedział JASNY CELSTYN → temat → Historia alternatywna
Pierwsze co mi się nasuwa, to myśl, że jeżeli kolonizacja Ameryki przebiegałaby podobnie jak później hiszpańska, to Kalifat Kordobański w końcu zacząłby zwiększać swoje zasoby złotego kruszcu, stając się przez to państwem bogatszym. Tym samym, mógłby rozpocząć ekspansję w Europie, czyli półwysep Iberyjski stałby się de facto arabski. Z drugiej jednak strony, technika żeglugi i wojskowa w tamtym okresie była na niższym poziomie niż ok. pół tysiąca lat później europejska. Powstaje więc wątpliwość czy taka misja kolonizacyjna miała w ogóle szanse na sukces. Mogłoby stać się tak, że korzyści z kolonii nie przeważyłyby kosztów, więc cała operacja, jako nieopłacalna, upadłaby. Pozostaje więc nam chyba polemika, jaki wariant miał większe szanse realizacji. Sukcesu czy porażki Pozdrawiam. -
Może nie powinienem jako "dziadek" się tu wypowiadać, ale szczerze mówiąc, dziwią mnie narzekania, tematy są po prostu... słodkie Uważam, że bardzo fajnie mozna się rozpisać... Szczególnie temat pierwszy. Pozdrawiam i z całego serca życzę wszystkim maturzystom jak najlepszych wyników
-
COP - Centralny Okręg Przemysłowy
Vissegerd odpowiedział Gnome → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Hmmm...., trudno mi podjąć dyskusję, bo za mało wiem, ale z taką opinią się spotkałem albo u Szubanskiego, albo u Stachiewicza. Rzeczywiście, za czasów Śmigłego starano się o inwestycje zagraniczne i nawet takie były, jak chociażby montownie samochodów. Ale jakoś mi chodzi po głowie, że różnie z tym bywało. W dobie wielkiego kryzysu nie dziwota, że nikt nie chciał inwestować długoterminowo, no bo jak? Jako finansista to mówię Co do naszej rodzimej burżuazji (a dla mnie wydźwięk nie jest pejoratywny ), to też rząd traktował ją czasem po macoszemu, vide historia firmy "Pocisk", czy innych, które przejęło państwo, nie zawsze w czysty sposób. Inwestycje były więc głównie rządowe, a to chyba nie do końca dobrze, nie zachowano odpowiedniej równowagi kapitałów państwowych i prywatnych w przemyśle zbrojeniowym. Pozdrawiam. -
Polski Imperializm w okresie II RP
Vissegerd odpowiedział Gnome → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
No masz rację Gnome, ja oparłem się na jednym aspekcie (wojskowości, bez floty), a Ty spojrzałeś na to szerzej. Trochę nam jeszcze brakowało, ale gdyby nie wojna, czyli nieprzerwany, dalszy rozwój gospodarki i armii, plus bardziej skuteczna polityka zagraniczna, to moim zdaniem mogliśmy myśleć o mocarstwowej pozycji, przynajmniej w Europie. Tak mi się wydaje. Pozdrawiam. -
To, że trzeba jeszcze poczekać na efekty, to zgoda, dlatego ja napisałem "jak na razie". W kwestii gazociągu to w pewnym sensie zgoda, ale nie wiem po prostu, czy my nie popełniliśmy wcześniej jakiś błędów w polityce zagranicznej w stosunku do Niemiec. A sojusznikem naszym są jak najbardziej, prawnie i formalnie, vide NATO. Wygląd ministra też jest bardzo ważny. Generalnie wszedłbym z Tobą Lachu w głębsza polemikę, ale... Ale za bardzo Cię polubiłem żeby dyskutować na tak drażliwy temat jak współczesna polityka, więc poczekajmy faktycznie na efekty jak mówisz "Po owocach ich poznacie...", czy jakoś tak to było... Pozdrawiam.
-
Po co broń eksportowaliśmy?
Vissegerd odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Działek ppanc. nie sprzedawaliśmy na szczęście Gnome i dzięki Bogu! Pozdrawiam. -
Polski Imperializm w okresie II RP
Vissegerd odpowiedział Gnome → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Moim skromnym zdaniem, nie takie znowuż mrzonki. U Szubańskiego wyczytałem, że nasza armia lądowa była 5 czy 6 na świecie (podobnie jak liczba czołgów czy samolotów), więc miano mocarstwa jest moim zdaniem sprawiedliwie zasłużone. W Europie większe armie lądowe posiadały tylko Sowiety, Francja i Niemcy. Włosi mieli siły porównywalne z nami, z tym, że słabsze jakościowo (prócz lotnictwa i floty, bo tu górowali nad nami). Brytyjska armia lądowa dopiero się rozwijała. Więc jak tu się nie czuć mocarstwem? Pozdrawiam. -
Temat jak widzę "wisi" już od prawie 3 miesięcy, a jest bardzo ciekawy. Muszę znowu "odkopać" pewną publikację, w której dość precyzyjnie przedstawiono plany rozwojowe KSUiS (Komisja do Spraw Uzbrojenia i Sprzętu), ale dla rozpoczęcia dyskusji może podam garść informacji, które pamiętam. Zamierzano rozwinąć jednostki pancerno motorowe (jak np. 10 BKZ) do łącznej liczby czterech. Zakończenie ralizacji planowano bodajże do końca 1940 roku. Również BK miały być wzmocnione czołgami, tylko nie pamiętam, czy miała to być kompania lekkich czołgów, czy batalion. Na pewno w skład BK miały wejść czołgi 4TP i chyba też 7TP (ale tu głowy nie dam). Brygady pancerno-motorowe miały mieć po batalionie, czy nawet pułku czołgów (litości, ale piszę zupełnie z pamięci, mam nadzieję, że ciekawy mnie sprostuje, bądź wypowiedź uzupełni ). Zamierzano też zwiększyć nasycenie DP i BK środkami motorowymi. Wszystko to miało być gotowe mniej więcej do końca 1940 roku, w paru przypadkach w 1941. Organiczny w BK batalion strzelców również miał być zmotoryzowany. Tyle z pamięci... Generał Stachiewicz podaje, że polskie dowództwo doskonale zdawało sobie sprawę z konieczności tworzenia jednostek pancernych i motoryzacji, jednakże problemem były głównie fundusze. Jak zwykle... Pozdrawiam.
-
COP - Centralny Okręg Przemysłowy
Vissegerd odpowiedział Gnome → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Uzupełnię może jakże słuszną wypowiedź ciekawego. Zgadza się, że należało rozłożyć budowę COP bardziej w czasie. Moim zdaniem popełniono jeszcze jeden błąd. Polski rząd za wszelką cenę chciał rozwinąć przemysł własny, krajowy, nie dopuszczając inwestycji zagranicznych w większym stopniu. Efektem tego była chociażby słaba motoryzacja kraju. Przemysł obcy na ziemiach polskich dałby nam realne wpływy do budżetu oraz lepszą dostępność wyrobów, po niższej cenie. Zaoszczędzone w ten sposób i zarobione pieniądze można było przeznaczyć i na zakupy krajowe i zagraniczne. Mam jakieś nieodparte wrażenie, że nie wykorzystaliśmy w pełni naszych zdolności produkcyjnych własnie ze względu na brak pieniędzy. Też uważam, że szkoda, ale proszę, patrz wyżej. Poza tym, w produkcji 7TP był bardziej kosztowny niż np. R-35 czy H-35. Zdaje się, że pisał o tym Szubański (książkę gdzieś "zakopałem", ale pamiętam, że takie porównanie było). Racja, o tym też należy pamiętać, ale znowu jak bumerang wraca nam tu uwaga ciekawego To tak nie do końca, ale w większości masz rację. Pożyczka z Rambuillet była podzielona na dwie części. Część w gotowiźnie, którą wykorzystaliśmy w całości, a część w surowcach i sprzęcie, której praktycznie nie wykorzystaliśmy wcale. Francuzi istotnie nie chcieli nam sprzedać sprzętu nowoczesnego. Proponowali np. czołgi D1 (100 szt.) oraz D2 (ok. 170 szt.), które służyły później we francuskich koloniach. Był to sprzęt trochę przestarzały i raczej nie rewelacyjny, ale... Pamiętajmy, że lepsze jest wrogiem dobrego, a niemieckie Pz-I czy Pz-II to też nie rewelacja, więc D1 i D2 dobrze by się z nimi sprawiły. Mogliśmy też kupować R-35 i H-35. To też żadna rewelacja, ale nasycenie takimi środkami naszych BK wzmocniłoby realnie ich siłę bojową. A tak, jak wspomniał ciekawy (i znów bardzo słusznie), czołgi Reanult kupiliśmy dopiero w 1939, za późno. Interesuje mnie tylko jedna kwestia, dlaczego wybraliśmy R-35, a nie np. H-35, który był nieco szybszą, więc moim zdaniem lepszą maszyną? Może ciekawy wie coś na ten temat, bo mnie intryguje to już od kilku lat. I tu utrafiłeś w sedno sprawy Sprawę zawalił też generał Ludomił Rajski, którego "sny o potędze" spowodowały zakup olbrzymiej ilości samolotów w drugiej połowie lat '20. Staliśmy się wtedy znaczącą potęgą lotniczą (gdzieś czytałem, że nawet największą w Europie), tyle tylko, że zupełnie bezsensownie i bezcelowo. Straciliśmy tylko sporo pieniędzy... Pozdrawiam. -
Po co broń eksportowaliśmy?
Vissegerd odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Przykro mi, ale nie zgodzę się z Tobą Gnome do końca. Były jeszcze armaty ppanc., armaty plot. na licencji Boforsa, też bardzo nowoczesne. I trochę tych armat (plot.) SEPEWE sprzedała przed wojną za granicę. Była z tego afera, ale tłumaczono się, że i tak brakuje nam do tych dział amunicji. Podobna afera dotyczyła sprzedaży nowo wyprodukowanych karabinów Mauser i ckm Browning. Nie pamiętam, czy akurat sprzedano to do Hiszpanii, ale sprzedano. Na szczęście, nie były to jakieś imponujące ilości. Wspomina o tym wszystkim generał Stachiewicz w swoich wspomnieniach (gdyby ktoś chciał mi zarzucić konfabulację ). Sprzedano też kilka tankietek, bodajże na Łotwę oraz kilkadziesiąt ulepszonych Karasi (PZL 43) w 1939 do Bułgarii. Karasie te produkowano u nas, silniki przyszły z Francji, zakupione przez Bułgarów. Bodaj 2 szt. wzięły udział w walkach we wrześniu, bo nie zdążono ich wysłać. To tak na marginesie. W kwestii finansowej Gnome masz 100% racji. Pieniądze uzyskiwane były spore (ja niestety konkretnych liczb nie pamiętam, a nie mam pod ręką) i przeznaczano je na cele wojskowe lub okołowojskowe (w budżecie Polski przed wojną sporo było takich "ukrytych" funduszy, niby na cele cywilne, a jednak de facto militarne). Bardzo słusznie zauważył kolega Speedy, do Hiszpanii poszedł sprzęt przestarzały, w przypadku środków wybuchowych bądź amunicji również taki, którego kończył się termin przydatności do użycia. Pozbywaliśmy się mówiąc kolokwialnie "chłamu", za który dostawaliśmy realne pieniądze. Więc było to słuszne posunięcie. Mało tego, czołgi FT-17 próbowaliśmy sprzedać wszystkie (bezużyteczne dla nas), tyle tylko, że... nikt ich już nie chciał kupić (SEPEWE zarzucano nieudolność w tej materii) Pozdrawiam. -
Polska i Czechosłowacja przeciwko Niemcom?
Vissegerd odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Ja w pełni zgadzam się z Gnome, że Czesi sami są sobie winni. Primo, po co włazili nam do Śląska Cieszyńskiego po I WŚ? Trudno, żebyśmy ich za to lubili, to była zwykła, ordynarna napaść. Secundo, nie bardzo rozumiem ich postawę przy traktacie monachijskim. Powiem tak. Gdybym ja był przywódcą Czech, to powiedziałbym Brytyjczykom i Francuzom "wara od moich Sudetów", sami sobie oddawajcie Hitlerowi co checie. Po czym zwróciłbym się o pomoc do Polski, proponując oddanie zagarniętego podstępnie wcześniej Zaolzia, jako akt dobrej woli i przyjaźni. I postawiłbym się Niemcom z całą stanowczością. Wątpię czy Hitler zaryzykowałby wtedy atak. Nie wiem natomiast jak zareagowałby w takiej sytuacji nasz rząd. Może ktoś z forumowiczów coś wie na ten temat, zna dobrze kuluary naszej polityki zagranicznej? Bo może było to całkowicie nierealne i uskuteczniam tu jakąś fantastykę, czy ja wiem... Faktem natomiast jest, że po zajęciu Austrii, sytuacja geopolityczna Czechosłowacji była nie do pozazdroszczenia. Dlatego właśnie powinni byli szukać porozumienia z Polską, to była ich jedyna moim skromnym zdaniem, realna szansa na zachowanie całości państwa i sprzeciwienie się Hitlerowi. Wtedy taki sojusz wiele by dał obu stronom. Ale cóż... Chamberlain był kompletnym cymbałem, Czesi jak widać jeszcze większymi cymbałami, którym na dodatek zabrakło politycznych "jaj". Hacha to w ogóle była jakaś sierota niemożebna... "Hitler Hachę zaprosił na kiełbachę..." - tak się wtedy w Polsce mówiło Jedno trzeba tylko Czechom oddać. Po II WŚ wyszli na tym wszystkim dużo lepiej niż my. W czasie wojny również, ponieśli nieporównywalnie mniejsze straty. Jak widać schowali dumę i honor w kieszeń... Eeeech... szkoda... Pozdrawiam.