Vissegerd
Przyjaciel-
Zawartość
4,205 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Vissegerd
-
To jednak Ty masz problem z czytaniem ze zrozumieniem. Przeczytaj sobie dokładnie opis bitwy, jak i moje wcześniejsze posty. Dalej masz problem z czytaniem ze zrozumieniem. Konkretnie to nie masz jak widać bladego pojęcia co robili Rosjanie pod Kłuszynem, a co Żółkiewski. Napisałem Ci to dokładnie, ale jak widać, grochem o ścianę. To chyba nie masz pojęcia o czym piszesz. Przypomnij sobie choćby Korsuń. Widać przerasta Cię ta dyskusja. Jeśli nie rozumiesz, że płot jest sporą przeszkodą w ataku, to poczytaj sobie może trochę książek na temat bitew, teori taktyki nowożytnej, itd. Gettysburg jest akurat świetnym przykładem, też proponuję poczytać. Zacytowałem Ci w poprzednim poście, linijkę poniżej zdania, do którego się tu odniosłeś. Żarty sobie ze mnie robisz? To już jest po prostu niegrzeczne. Patrz wyżej. Też Ci to poprzednio napisałem. Dalej jak widzę problemy z czytaniem ze zrozumieniem... Primo, jaki pościg? Secundo, zmienia zasadniczo. A to co? Czkawki dostałeś? Pozdrawiam.
-
Zygmunt III Waza-reformator czy fanatyk?
Vissegerd odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wazowie na tronie polskim
Tofik, wydaje mi się, że dość jasno napisałem, że nie mam ochoty na dyskusję, polegającą na li tylko erudycji czy innych socjotechnicznych zabiegach. Chcesz dyskutować poważnie, to bardzo proszę, ja natomiast w ten sposób nie mam najmniejszej ochoty. Każdy argument jest dla Ciebie dobry, jeśli Ci służy, jak nie, to już zły. Odwracasz co chwilę kota ogonem, byle na Twoje wyszło, na koniec mówisz: Najlepszy przykład. Temat o Zygmuncie' date=' ja tylko Ci odpowiadałem, a Ty tego się chwytasz jako argumentu. Rozumiem, że mam to potraktować jako aplauz dla mnie za przypomnienie Ci właśnie faktów. Dziękuję. Kolejny przykład na uciekanie od własnego błędu' date=' do którego brak Ci odwagi cywilnej się przyznać. I znów popis erudycji. Jak na to Forum to kolejny' date=' płaski zabieg socjotechniczny. Pierwsza poważna wypowiedź. Tyle, że nie rozumiesz sensu mojej. Chodzi o to, że czasem pewne zdobycze terytorialne nie są opłacalne, szczególnie takie, które w przyszłości mogą stać się zarzewiem konfliktu. Tak było w przypadku Smoleńska. Choć ja sam, będą zapewne na miejscu Zygmunta też pragnąłbym Smoleńska. Ale ja się nie nadaję na króla Konkretnie' date=' to źródła, które posiadam nikogo z nazwiska nie wymieniają. Nie o to zresztą chodzi, stosujesz znów zabieg słowny. Doskonale wiadomo, że zawsze są jacyś zwolennicy i przeciwnicy i są to ludzie z krwi i kości. Posługiwanie się tego typu pytaniami w dyskusji jest co najmniej mało poważne. Ale Batory coś odzyskiwał' date=' a Zygmunt zdobywał. Jest zasadnicza różnica. Ale tego wcześniej nie napisałeś. Tak BTW, to właśnie unia Brzeska wprowadziła dodatkowe niepokoje wśród Kozaków. Pomoc mikra i jednorazowa wręcz. Z sojuszu z Habsburgami mieliśmy więcej szkody niż pożytku. Przyjaciółmi naszymi nigdy Habsburgowie nie byli i nie dam się sprowokować do kolejnej' date=' jałowej dyskusji. OT. A ja uzupełnienie luk w wiedzy. Bo to żałosny i niepoważny argument' date=' że "być może" udało się zwerbować paru najemników z Anglii. -
A to jakiś konkurs zgaduj-zgadula, czy jak mam to rozumieć? Gdyby źle dowodził, to byłyby większe straty po stronie polskiej, mniejsze po rosyjskiej i mogłoby nie być zwycięstwa. Dobrzy żołnierze bez dobrego wodza guzik mogą. Odnosząc się do tego co sam napisałeś: stwierdzam, że jednak wrażenie mam właściwe. Nie wypowiadaj się proszę, jak nie masz o czymś pojęcia. Mało tego, widać, że nawet nie raczyłeś przeczytać dokładnie moich postów. Wiedziałbyś wtedy przynajmniej co robili Rosjanie, a co Polacy. Na dowód przypomnę Ci Twój pomysł obejścia z flanki, tylko, że nie miałeś zielonego pojęcia, że z jednej strony był gęsty las, a z drugiej rzeka. Tak, i jeszcze krecie nory do przeczołgania się Proszę Cię Tofik, to nie są żadne argumenty, sam mam nadzieję zdajesz sobie sprawę z tego, że to bezsens. Tak dla przypomnienia, pod Gettysburgiem atak dywizji Pickett'a właśnie między innymi przez płot się załamał. To, że ja mogę mieć początki sklerozy, to w moim wieku zrozumiałe, ale, że Ty Tofiku, to niepokojące... Zapomniałeś na prawdę? Przygotowania do bitwy, rozegranie taktyczne. Pytałeś o przejawy genialnego działania Żółkiewskiego, to dostałeś. Jak się dobrze nie zaplanuje działań, to nie ma potem dobrej bitwy, to oczywiste. Z tych Rosjan zaledwie 17 tys. to dworianie, reszta to motłoch. Najemnicy byli Szujskiemu niezbędni i odwrotnie. De la Gardie mógł samodzielnie jedynie dogadać się z Żółkiewskim, poza tym nic. Twój ukochany Chodkiewicz tak na marginesie, skrewił potem z odsieczą Moskwy. Pozdrawiam.
-
Zygmunt III Waza-reformator czy fanatyk?
Vissegerd odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wazowie na tronie polskim
Nie mówimy Tofiku o innych władcach' date=' tylko o Zygmuncie. Chociażby Batoremu wyszło to lepiej, Sobieskiemu też nieźle. Co do utworów, to wybacz mój Drogi, ale "ostrzeliwanie" się na wierszyki celem uzasadnienia wielkości Zyzia jest trochę jakby mało poważne. Ale proszę bardzo, jeden z pamięci: [i']"Sto tysięcy na pomnik, ja bym drugie dołożył, iżby Staś obumarł, a Jan III ożył..."[/i], czy coś w tym stylu. Jak poryję w starej literaturze pięknej, to podeślę Ale król zobowiązany był uzyskać zgodę Sejmu' date=' a nie Senatu. Po raz kolejny pokazał szlachcie, że ma ją gdzieś, a to nie mogło się podobać. Poważny błąd polityczny. Dysydenci na przykład. Odpowiem Twoją metodą Tofiku. A co dobrego? Naprawdę? A to nowość dla mnie... Bo ja myślałem zawsze' date=' że Kozacy brali udział w wojnach z Moskwą, z Turcją, że pod Chocimiem w 1621 uratowali nam przysłowiowy "tyłek", ale jak widac błądziłem nieboraczek... Przepraszam, ale używasz tzw. bota, czy mówisz Tofiku poważnie? Niechęć Habsburgów do Polski była długowieczna, chcąc odzyskać Śląsk należało mieć przede wszystkim przychylność tamtejszej ludności. Popatrz proszę trochę na wcześniejszą historię Śląska. ????? Bot znowu' date=' czy co? Nie wiem doprawdy, o co Ci chodzi... Co ma piernik do wiatraka? Nie pisałem o Szwecji, to nie pisałem. Chyba, że chciałeś mi przypomnieć, to dzięki piękne [b']Tofiku[/b], ale jeszcze tak bardzo stary nie jestem i wiem co piszę Zawsze nie' date=' ale zazwyczaj tak. -
Eeee, to raczej mój kręgarz Żeby nie było, że go pomijam, nazywa się Dordżkhand Amarcz. Doskonale nazaa Do Europy przywiózł go zdaje się Marco Polo lub jego stryjowie. Pytanie przyszło mi do głowy, bo właśnie rano spadła mi na głowę z półki książka "The Travels of Marco Polo, The Venetian". Dzięki temu, wiem, że ją mam Oczywiście, Twoja kolej nazaa
-
Chciałbym tylko zauważyć, że w armiach obcych tamtych wieków (tak gdzieś do XVIII) też nie było lepiej. Tak samo jak i u nas zostawało się wodzem "za zasługi" czy z urodzenia, więc nie odbiegaliśmy od normy w tym względzie. Co do sztabów, to też nie odbiegaliśmy chyba zbytnio od normy, choć faktem jest, że jdnostki autoramentu cudzoziemskiego na przykład, miały bardziej rozbudowane sztaby niż nasze rodzime, o zaciągu towarzyskim. Jakość dowodzenia zależała li tylko od jakości samego hetmana. Słaby hetman, jak chociażby Mikołaj Potocki czy Marcin Kalinowski mogli doprowadzić do tragedii. Najgorsze było, że urząd hetmański był dożywotni, co uniemożliwiało królowi usunięcie z funkcji nieudolnego wodza. Pozdrawiam.
-
No dobrze, choć pamiętam, że właśnie Czyngiz Chan chućliwy bardzo był To może proste pytanie. Skąd mamy po dziś dzień w naszym jadłospisie... makaron?
-
Generalnie chodziło o uprawianie miłości z młodymi kobietkami i to jak najwięcej, nie chciałem tak na wprost pisać, bo trochę amoralnie to brzmi :mrgreen: Teraz dobrze?
-
Cytaty miały pokazać przebieg bitwy, bo mam wrażenie, że nie do końca się z nią zapoznałeś, to po pierwsze. Po drugie, miały pokazać, że Żółkiewski nie popełnił błędu, a wręcz przeciwnie, bitwę rozegrał znakomicie, co za chwilę wykażemy. Wybaczcie Panie Tofik, ale opowiadacie trochę dyrdymałki, oj dyrdymałki 1. Właśnie pod Kłuszynem Żółkiewski szarżował na wroga i co? Efekt jest taki, że naszych zginęło 220-250 ludzi, a przeciwników ponad 6 tysięcy (700-1200 cudzoziemców i ok 5000 Rosjan, choć niektóre źródła podają nawet do 16 tys. zabitych i rannych po stronie Moskwy). Samobójstwo? Tylko czyje... 2. Wywieść za płoty? To równie dobrze możemy założyć, że Dymitr Szujski był półgłówkiem a Jakub Pontus de la Gardie miał mózg zżarty przez chorobę Altzheimer'a. Nie wiem jaki dowódca zdecydowałby się na opuszczenie doskonałej pozycji obronnej, mając słabszą jazdę i pamiętając co się wydarzyło pod słynnym już Kircholmem. Zamiarem sił rosyjskich nie było pobicie Żółkiewskiego tylko połączenie się z wojskiem Wałujewa i Jeleckiego pod Carowym Zajmiszczem i ruszenie na pomoc oblężonemu Smoleńskowi. Zadaniem Żółkiewskiego natomiast było niedopuszczenie do tego. Poza tym, gramoląca się przez płoty piechota rosyjska byłaby świetnym celem ataku, o jeździe nawet nie wspominając. Szujski i de la Gardie musieliby być kompletnymi ignorantami, żeby ważyć się na coś takiego. A ignorantami nie byli, de la Gardie był bardzo dobrym generałem. 3. Niby dokąd miał się cofnąć Żółkiewski? Może warto byłoby się zapoznać z topografią terenu bitwy, co? "Wczesnym rankiem 4 lipca 1610 r. czoło długiej kolumny maszerującej po wąskiej drodze wyłoniło się z lasów na obszerną, polanę zajmowaną przez nieprzyjaciela. Oba wojska zrazu omal nie minęły się po drodze i dopiero dźwięki trąbek ogłaszających pobudkę naprowadziły czoło kolumny polskiej na obozy wroga. Hetman nie mógł jednak wykorzystać zaskoczenia i uderzyć prosto z marszu, wojsko było bowiem rozciągnięte na co najmniej kilka kilometrów, zmęczone szybkim tempem marszu, piechota pozostała daleko w tyle, a działka ugrzęzły gdzieś w błocie. Trzeba było więc poczekać na przybycie dalszych oddziałów, dać chwilę wytchnienia żołnierzom i koniom, uformować szyki, ponadto jeszcze rozebrać płoty rozciągające się między wsiami Pirniewo i Woskriesienskaja, utrudniające dostęp do pozycji przeciwnika. Dzięki temu żołnierze moskiewscy i cudzoziemscy zdołali się rozbudzić i ustawić w szyki." Więc według Ciebie miał się hetman wycofać na wąską drogę tak? No to powodzenia życzę. Dzięki bogu, że nie Ty tam dowodziłeś 4. Gdzie geniusz Żółkiewskiego? Chociażby tutaj: "Tymczasem w pobliże nadchodziły główne siły moskiewskie Szujskiego i de la Gardii. Wojska Żółkiewskiego znalazły się w potrzasku. Z jednej strony miały przeciw sobie 8 tys. Moskwicinów zamkniętych w obozie pod Carowym Zajmiszczem, z drugiej - prawie 35 tys. żołnierzy Szujskiego i de la Gardii. Będąc w tak krytycznym położeniu Żółkiewski wykazał swój wielki kunszt dowódczy. Wykorzystując środkowe położenie między wojskami przeciwnika postanowił mianowicie zablokować częścią sił ściśnięty obóz Wałujewa i Jeleckiego, z resztą wojska uderzyć na główne siły moskiewskie, rozbić je w walnej bitwie, a następnie wrócić pod Carowo Zajmiszcze i zmusić do kapitulacji zamknięte tu siły." Kolejny przejaw geniuszu widnieje w krytykowanych przez Ciebie moich cytatach. Wyeliminowanie z bitwy bez walki części wojsk cudzoziemskich de la Gardii było doskonałym posunięciem. Żółkiewski nie miał za bardzo pola manewru, musiał działać szybko i skutecznie. Nie mógł pozwolić na dołączenie Szujskiego do Jeleckiego i Wałujewa, ani nawet na dotarcie do tych ostatnich jakiejkolwiek wiadomości. Jeszcze bardziej nie mógł pozwolić na dotarcie posiłków rosyjskich pod Smoleńsk. Wywiązał się z tych zadań lepiej niż znakomicie. Przypomnę jeszcze stan sił, bo może to pokaże Ci Drogi Tofiku realia, których jakoś nie chcesz lub nie możesz zauważyć. Siły polskie: a) Pod Carowym Zajmiszczem - 4000 Kozaków Zaporoskich, 700 jazdy, 800 piechoty, kilka armat, B) Pod Kłuszynem - 6556 ludzi (w tym 200 piechurów, 400 piechoty kozackiej, reszta jazda, w tym 5556 husarzy), 2 działka. Niektóre źródła podają liczbę naszych o ok. 1000 ludzi mniej. Siły rosyjskie: a) Pod Carowym Zajmiszczem - ok. 8000 tys. ludzi. B) Pod Kluszynem - ok. 35 000 ludzi (w tym 5000 najemników, 16-20 tys. dworian, 10-14 tys. chłopów), 11 armat. Niektóre źródła podają nawet liczbę Rosjan do 40 tys. Jak zapewne pamiętasz, pod Kircholmem były trochę inne proporcje sił, inne położenie i sytuacja wojsk polskich. Oj Tofik, jak Cię lubię, ale znowu opowiadasz "historyjki" Ta "cząstka" de la Gardie, to 5000 tysięcy doskonałych najemników (muszkieterzy szwedzcy i francuscy, lancknechci, Niemcy, itd.). Jak istotna była to siła niech świadczy fakt, że dopiero po podstępie hetmana, kiedy część najemników opuściła siły rosyjskie, udało się złamać opór przeciwnika. Dymitr Szujski nie miał absolutnie pozycji króla Karola, był tylko kniaziem. Niestety, mimo niesnasek, musiał się liczyć ze zdaniem de la Gardie. Zwycięstwo Żółkiewskiego miało też pozytywny wydźwięk polityczny, który został dobrze wykorzystany. Pobito całkowicie siły rosyjskie, złamano przymierze Rosjan ze Szwedami, a to wszystko przy minimalnych stratach! Czegóż chcieć więcej? Tak dla porównania, pod Kircholmem zginęło naszych nieco ponad 100, pod Kłuszynem, nieco ponad 200. Stosunek sił walczących to 1:3 pod Kircholmem i 1:5 albo nawet 1:6 pod Kłuszynem. Bitwa pod Kircholmem trwała kilkadziesiąt minut, pod Kłuszynem 4 godziny. Tofik, z całym szacunkiem dla Twej wiedzy i inteligencji, ale wodzem epoki baroku nie jesteś, ani nawet wojskowym, a Żółkiewski nim był i to wielkim. Polemizowanie więc z posunięciami hetmana, mając na dodatek luki w wiedzy jest moim skromnym zdaniem nieco nie na miejscu Na tym proponuję na prawdę zakończyć tę dyskusję, prowadzącą do nikąd. Pozdrawiam.
-
Poszedłem po informację do źródła, czyli do mojego kręgarza, który jest Mongołem. Otóż twierdzi on, że tą metodą było posiadanie młodych żon. Czy o to chodzi?
-
Model kircholmski - starcia harcowników lub posłanie jakichś oddziałów do walki, a następnie trąbienie do odwrotu. A dlaczego nie? Walczyli przeciwko słabszemu liczebnie wrogowi, na dodatek wycofującemu się. Z całym szacunkiem Drogi Tofiku, ale chyba nie bardzo zapoznałeś się z realiami bitwy pod Kłuszynem Aby uniknąć niepotrzebnych i jałowych dyskusji pozwolę sobie na zacytowanie krótkiego opisu bitwy poniżej. "Tymczasem o świcie 4 lipca, naprzeciw oddzielnie obozujących wojsk moskiewsko-szwedzkich, pojawiły się siły hetmana koronnego. Dzieląca obie strony równina poprzecinana była płotami i wiejskimi zabudowaniami, co uniemożliwiło Żółkiewskiemu wykorzystanie w pełni elementu zaskoczenia. Jednak hetman niezrażony tym, rozpoczął walkę: po wyparciu piechurów szwedzkich spod płotu i spaleniu zabudowań do działania przystąpiła husaria. Najtrudniejsze zadanie, rozbicia przeważających liczebnie oddziałów moskiewskich, przypadło pułkowi Zborowskiego. Mimo, że jego chorągwie bezustannie podejmowały szarże, przeciwnik stał jak wryty. Widząc słabnący impet wroga, Moswicini postanowili przejąć inicjatywę: do działań przystąpili rajtarzy - po oddaniu palby z muszkietów miała nastąpić szarża. Jednak najwyraźniej coś poszło nie tak, bo nastąpiła krótka przerwa. Wykorzystali ją "tuszyńcy" Zborowskiego: tym razem ich atak wywołał u przeciwnika panikę: husaria rąbiąc i kłując wdarła się do obozu moskiewskiego. Tutaj jednak wokół Dymitra Szujskiego i Andrieja Golicyna skupiło się ponad 5 tys. strzelców oraz dworian, którzy dysponując kilkunastoma armatkami, a także licząc wciąż na pomoc najemników, zdołali odeprzeć wroga. Ich rachuby na zwycięstwo miały duże szanse powodzenia, jazda hetmana koronnego była bowiem wyczerpana, a piechoty i artylerii było jak na lekarstwo (100 piechurów, 400 kozaków i dwa działka polowe). Wobec patowej sytuacji Żółkiewski rozpoczął pertraktacje z najemnikami de la Gardie'go. I nie pomylił się: najpierw francuscy muszkieterzy, a za nimi niemieccy lancknechci przeszli na jego stronę. De la Gardie próbował co prawda wpłynąć na swoich podkomendnych, ale na niewiele się to zdało. Ostali się przy nim nieliczni, najwierniejsi, dla których słowo żołnierskie było droższe od pieniędzy. Muszkieterzy i lancknechci na odchodnym rozkradli jeszcze tabor swojego dowódcy, który aż dziw, że nie dostał po głowie, gdy podkomendni dowiedzieli się o interesie, który chciał zrobić ich kosztem. Szujski widząc, że nie ma co liczyć na pomoc sojuszników, kazał trąbić do odwrotu. Na to tylko czekali podkomendni Żółkiewskiego: ponownie wdarli się do obozu moskiewskiego..." Źródło: "Moskwa 1612", Tomasz Bohun, Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2005. W ogóle, odnoszenie się per analogiam do bitwy pod Kircholmem ma mały sens ze względu na warunki terenowe, innego przeciwnika, inne zupełnie siły (stosunek sił w obu bitwach jest raczej nie do porównania), innych dowódców wrogich nam armii. Na zakończenie jeszcze jeden cytat, opisujący początek bitwy. "Wczesnym rankiem 4 lipca 1610 r. czoło długiej kolumny maszerującej po wąskiej drodze wyłoniło się z lasów na obszerną, polanę zajmowaną przez nieprzyjaciela. Oba wojska zrazu omal nie minęły się po drodze i dopiero dźwięki trąbek ogłaszających pobudkę naprowadziły czoło kolumny polskiej na obozy wroga. Hetman nie mógł jednak wykorzystać zaskoczenia i uderzyć prosto z marszu, wojsko było bowiem rozciągnięte na co najmniej kilka kilometrów, zmęczone szybkim tempem marszu, piechota pozostała daleko w tyle, a działka ugrzęzły gdzieś w błocie. Trzeba było więc poczekać na przybycie dalszych oddziałów, dać chwilę wytchnienia żołnierzom i koniom, uformować szyki, ponadto jeszcze rozebrać płoty rozciągające się między wsiami Pirniewo i Woskriesienskaja, utrudniające dostęp do pozycji przeciwnika. Dzięki temu żołnierze moskiewscy i cudzoziemscy zdołali się rozbudzić i ustawić w szyki. Armia moskiewsko-cudzoziemska obozowała w dwóch grupach. Po prawej, północno-zachodniej stronie, przylegającej do rozległego lasu i wsi Pirniewo stały pułki cudzoziemskie złożone ze Szwedów, Niemców, Francuzów, Hiszpanów, Flamandów, Anglików i Szkotów. Po lewej, południowo-wschodniej stronie przyległej do rzeczki Gżać i wsi Woskriesienskaja, stali Rosjanie. Oba obozy leżały na rozległej polanie ciągnącej się daleko na północ, aż za wsie Bogajewo i Łagoczychę. Polana ta stanowiła równinę dogodną do przeprowadzenia szarż kawaleryjskich. Dopiero za obozami wroga znajdowały się dwa niewielkie wzniesienia. W pierwszym rzucie wojsk cudzoziemskich stała piechota ukryta za płotem, tylko częściowo rozebranym przez Polaków. W drugim rzucie znajdowała się jazda. Pierwsza składała się z pikinierów, muszkieterów i arkebuzerów, druga - z rajtarów zbrojnych w rapiery i pistolety. Na lewym skrzydle Szujski ustawił na przedzie piechotę pomieszaną z jazdą, z tyłu - samą jazdę. Rosjanie i cudzoziemcy mieli 11 dział, ale ich lokalizacja na polu bitwy nie została ustalona. Prawdopodobnie działa te zostały w obozie i nie odegrały żadnej roli w walce, nic bowiem o nich nie słyszymy. Maszerujący na czele polskiej kolumny pułk Zborowskiego hetman ustawił zgodnie ze zwyczajem na prawym skrzydle, postępujący za nim pułk starosty Chmielnickiego płk. Mikołaja Strusia - na lewym. Skraj prawego skrzydła zajęły pułki Kazanowskiego i Weyhera. Komendę nad nimi sprawował rotmistrz królewski Samuel Dunikowski, żołnierz wybitny uczestnik wojen moskiewskich Batorego i wypraw naddunajskich Zamoyskiego. Pułk hetmański pod wodzą kniazia płk. Janusza Poryckiego, stanął nieco z tyłu na lewo od lewego skrzydła i pełnił rolę odwodu. Między wymienionymi tu pułkami zajęły miejsce oddzielne chorągwie, nie wchodzące organicznie w skład owych pułków. Stały bardziej z tyłu i też pełniły rolę odwodu. Przybyły w ostatniej chwili oddział czterystu piechurów kozackich zajął miejsce na skraju lewego skrzydła, tuż przy płocie. Maszerujący na końcu kolumny oddział dwustu piechurów z dwoma działkami znajdował się jeszcze na drodze do Kłuszyna. Nowością taktyczną, było wydzielenie przez hetmana, na wzór Cezara, samodzielnego odwodu zapewniającego znaczną swobodę manewru podczas bitwy. Żółkiewski śmiało zastosował też ekonomię sił. Główny wysiłek skierował zrazu przeciw Moskwicinom i tu skupił większość wojska, natomiast cudzoziemców związał tylko walką przy użyciu małej części swej niewielkiej przecież armii. Po uszykowaniu wojsk Żółkiewski objechał szeregi, zachęcając żołnierzy do walki. Następnie dał znak do boju. Przy głosie bębnów i kotłów husarze czołowych chorągwi wysunęli przed siebie kopie i z ogromnym krzykiem ruszyli do szarży. Około godziny czwartej rano rozpoczęła się bitwa. Dramatyzm jej scenerii spotęgowały wywołane przez Polaków pożary wsi przyległych do pola bitwy. Sprawa nie była jednak łatwa, przeciwnik bowiem dysponował ogromną, przewagę liczebną,. Szarże odbywały się na przemian przez luki w rozebranym częściowo płocie. Pamiętnikarz szlachecki, husarz Samuel Maskiewicz, pisał o nich: "To jedno przypomnę do uwierzenia niepodobne, że drugim rotom trafiało się razów ośm albo dziesięć przyjść do sprawy i potykać się z nieprzyjacielem (...) bo już po częstym do sprawy przychodzeniu i potykaniu się z nieprzyjacielem, jak znowu i rynsztunku nam ubywało, i siły ustawały(...) konie też już na poły zemdlone mając, bo od świtania dnia letniego aż po obiad godzin pięć pewną z nimi bez przestanku czyniąc (bitwę), już i siłę z ochotą zegnali, nad naturę ludzką czyniąc." Hetman osiągnął jednak swój cel. Uwikłał wojska moskiewskie w długotrwały bój, mieszał je kolejnymi szarżami przeprowadzanymi siłami kilku tylko chorągwi, a sprawiającymi wrażenie, że atakuje duża masa kawalerii (bo po jednym wypadzie następował zaraz drugi siłami dalszych chorągwi, te zaś, które wykonały szarże, wracały na tyły i po krótkim odpoczynku i uzupełnieniu wyposażenia, zwłaszcza połamanych kopii, znowu wracały do walki). Doborowy, zaciężny polski husarz potrafił jednak sprostać najtrudniejszemu nawet zadaniu, wykazał przy tym zdecydowaną, wyższość nad bojarską jazdą i zaciężnymi rajtarami wroga..." Źródło: Opracowanie Jarosława Sikory na podstawie prac Leszka Podhoreckiego, Szymona Kobylińskiego oraz Marka Kubali i Tomasza Ślężora. Tak więc zarzucanie błędów Żółkiewskiemu jest moim zdaniem mocno chybione, hetman postąpił logicznie i profesjonalnie w sytacji jaką zastał. Sugerowanie powtórki manewru spod Kircholmu to tak jakbyśmy mieli Pontusa de la Gardie (skąd inąd bardzo dobrego generała) za jakiegoś półgłówka i człowieka nie umiejącago czerpać z własnych doświadczeń. Nie zapominajmy, że miał on dużo do powiedzenia pod Kłuszynem. Na koniec mapa bitwy: Pozdrawiam.
-
Właśnie dzisiaj poszperałem nieco więcej na temat dragonii za czasów Sobieskiego. Była to ulubiona formacja tego króla. Na kampanię chocimską zaciągnięto jej sporo, bo łącznie w Koronie i na Litwie ok. 7,5 tys. żołnierzy. Przejrzałem też opisy walk, okazuje się, że w latach 1672-1675 dragoni walczyli li tylko w szyku pieszym. Co poniektórzy otrzymali też jako dodatkowe uzbrojenie piki i berdysze. Tak więc okazuje się, że dopiero podczas odsieczy wiedeńskiej doszło do użycia dragonii w boju konno. Pozdrawiam.
-
Pomarzyć można, ale primo, Radziwiłł nie miał takich rozkazów, secundo, dysponował tylko jazdą, tertio, nie miał zapasów na blokadę miasta, quarto, pod Nowogrodem stały już bliżej nie rozpoznane wojska moskiewskie. Sama jazda więc niewiele mogła zdziałać, a piechota była potrzebna pod Pskowem. Spodziewano się moskiewskiej odsieczy, więc nie można było sił oblężniczych uszczuplić. Najprościej rzecz ujmując, nie mieliśmy środków (finanse, prochy, żywność, furaż, działa) na tak szeroko zakrojoną operację. Albo Psków, albo Nowogród, dwa na raz nie było szans. Rozumiem co Ci chodzi po głowie, pomysł bardzo dobry, jednakże nierealny do wykonania. Pozdrawiam.
-
Drogi Konstanthinosie, przecież wtedy miał właśnie miejsce rajd "Pioruna", który dopiero pod koniec października przybył do obozu królewskiego pod Pskowem. Wcześniej przygotowywano się do szturmu o czym pisałem, który miał miejsce początkiem września. Potem przygotowywano się do kolejnego szturmu na koniec października. Walki o zdobycie Pskowa zakończyły się dopiero początkiem listopada. Nie zapominajmy znowu o problemach aprowizacyjnych i braku prochów. Wierz mi, że nie było jak Pozdrawiam.
-
Pod Nowogrodem stanęły początkowo wojska kniazia Rostowskiego w liczbie ok. 7000 ludzi, a prócz tego pod Gdowem zgromadzono posiłki moskiewskie dla Pskowa, które należało najpierw unieszkodliwić, co się zresztą udało. Potem już była zima i tęgie mrozy, a nam brakowało furażu i żywności. Polsko-Litewskie oddziały oddziały aprowizacyjne zapuszczały się w okolice Nowogrodu Wielkiego, ale tam już były wtedy wspomniane wojska moskiewskie. W połowie grudnia Spytek Jordan na rozkaz króla przeprowadził rajd rozpoznawczy pod Nowogród, gdyż stamtąd spodziewano się moskiewskiej odsieczy dowodzonej przez kniazia Nikitę Romanowicza. Około Bożego Narodzenia Jordan dotarł na przedmieścia Nowogrodu Wielkiego, paląc jeden z monasterów i wywołując panikę w samym mieście. Podejrzenia odsieczy moskiewskiej okazały się mocno przesadzone, tym nie mniej, Zamoyski musiał penetrować tereny na różnych kierunkach, aby odciąć Psków i zabezpieczyć się przed ewentualną odsieczą. W grudniu też miała miejsce "wycieczka" garnizonu Pskowskiego, toczyły się równolegle negocjacje. W styczniu 1582 roku podpisano rozejm, więc nie za bardzo było jak i kiedy oraz po co organizować wyprawę na Nowogród. Pozdrawiam.
-
Przecież wysłano w głąb państwa Moskiewskiego zagon kawaleryjski pod wodzą hetmana polnego Krzysztofa Radziwiłła "Pioruna" 5 sierpnia z Witebska. W szczytowym okresie siły hetmana liczyły prawie 6000 jazdy. Radziwiłł dotarł aż pod Rżew nad Wołgą. Dołączył do wojsk oblegających Psków 22 października. W ciągu 78 dni "Piorun" przebył 1400 kilometrów prowadząc szeroko zakrojoną dywersję i siejąc spustoszenie. Bardzo udany wypad. Radziwiłłowi pomagał Filon Kmita. Zagon dotarł też w okolice Starej Russy nad jeziorem Ilmeń, więc niedaleko Nowogrodu Wielkiego. Były też inne zagony, tylko o mniejszej skali, jak np. Michała Wiśniowieckego w sierpniu na pogranicze siewierskie. Pozdrawiam.
-
Trochę w kółko kręci się ta dyskusja i pojawiło się na dodatek parę nieścisłości, które zbiły z pantałyku Drogich Forumowiczów. Może uporządkujmy więc wiedzę. Zacznijmy od tego, że kampanie Batorego zakończyły się pełnym sukcesem, to jest osiągnięciem zamierzonych celów. Celem nie było zdobycie Pskowa, a odzyskanie Inflant i osiągnięcie korzystnego dla nas pokoju z Moskwą, co zostało zrealizowane i jest to fakt niepodważalny. Dodatkowo chodziło o odcięcie Moskwy od morza, co też osiągnięto. Głównym problemem Batorego były oczywiście jak zawsze pieniądze. Długi kampanii z roku 1580 wynosiły 350 tys. zł., a nowe podatki, uchwalone na sejmie warszawskim spływały bardzo wolno wskutek działań dyplomatycznych Iwana Groźnego i posła papieskiego, Antonio Possevino. Oczywiście car grał na zwłokę nie chcąc się zgodzić na polskie warunki i licząc na fiasko finansowe poczynań króla Stefana. Przez to do starych długów doszły nowe w kwocie ok. 250 tys. zł. Król uratował sytuację zaciągając pożyczki w Rzeszy. Wprawdzie sejm uchwalił podatki na 2 lata (była to duża zasługa Jana Zamoyskiego), aby doprowadzić wojnę do ostatecznego zwycięstwa, ale ze wspomnianych już przyczyn ściągane były bardzo opieszale. Armia ciągnąca na Psków liczyła ok. 47 tys. żołnierza. Niestety nie jesteśmy wstanie ustalić dokładnych liczb czy zestawień, gdyż nie zachowały się materiały źródłowe. Jedynie pewnym jest skład wojsk zaciągniętych w Koronie, gdyż tu dysponujemy pewnymi pewnymi materiałami. Zabrano na wyprawę 20 dział burzących, szereg mniejszych i 600 cetnarów prochu. I to wcale nie był błąd Batorego, gdyż po drodze miano pobrać prochy z pozostałe z poprzednich kampanii, zgomadzone w Suszy w wystarczającej ilości. Pech sprawił, że już podczas marszu z rejonu koncentracji, spod Połocka na Psków, prochy wyleciały w powietrze. Natomiast wspomnieć należy, że w artylerii Batorego służyli znakomici oficerowie i puszkarze, doskonali inżynierowie, specjalnie, za ciężkie pieniądze na tą wyprawę zaciągnięci. To nadrabiało w pewien sposób braki w lufach. Na plus należy też policzyć dobre przygotowanie służb medycznych. Oczywiście, można było po wypadku w Suszy lepiej zadbać o prochy, tym bardziej, że wystarczyło na nie 20 tys. zł., tu wina faktycznie spada na króla Stefana. Istotnie, trwały narady, czy maszerować na Psków czy na Nowogród Wielki. Faktem jest, jak już w dyskusji wspomniano, że najprawdopodobniej Nowogród pamiętający rzeź z 1570 roku dokonaną przez cara Iwana IV poddałby się prędko, tym bardziej, że nie był przygotowany do obrony, Psków natomiast tak i to bardzo dobrze. Mankamentem koncepcji nowogródzkiej było natomiast odejście od linii Dźwiny, stanowiącej podstawę operacyjną kampanii. Kolejny mankament, to wydłużony marsz, 400 kilometrów w miejsce 250 i wydłużone drogi zaopatrzenia. Odległość marszu okazała się mieć kolosalne znaczenie, manewr wykonano w strugach deszczu i po rozmytych drogach. Czyżby intuicja króla? Następnie oddalenie od samych Inflant (od których król polski chciał odciąć cara, kolejny argument za Pskowem), gdzie zależało Batoremu na obserwacji ruchów szwedzkich. Oczywiście wariant pskowski nie był pozbawiony mankamentów, należało się liczyć z długotrwałym oblężeniem. Batory jednak chciał wymusić na Iwanie Groźnym wynegocjowanie korzystnych warunków pokojowych przede wszystkim. Plan kampanii zakładał oblężenie i blokadę twierdzy w początkowym okresie, dopiero na wiosnę ewntualną próbe zdobycia. Jak widać, plan pierwotny zrealizowano, postępując wprawdzie nie do końca "planowo", ale efekt końcowy, pokój z Moskwą osiągnięto, na takich warunkach, jakie król założył. Pamiętajmy, zdobycie Pskowa nie było celem samym w sobie. Poza tym, Psków był mimo wszystko potężną twierdzą. Spójrzmy, że Szwedzi w 1615 roku, mimo dysponowania silniejszą artylerią i większymi zapasami też Pskowa nie zdobyli. Na koniec wspomnieć należy, że regularne oblężenie trwało zaledwie 2 miesiące, przez resztę czasu po prostu twierdzę blokowano. Zastanawia mnie natomiast, skąd kolega w4w wytrzasnął liczbę 31 szturmów? Zarzuca innym brak wiedzy, a sam się nie douczył. Owszem, liczbę 31 szturmów podawali kiedyś historycy rosyjscy, Korotkow i Riazin, jest to jednak kompletna i wierutna bzdura, stara zresztą i nieaktualna, totalna propaganda, nie mająca pokrycia w faktach. Pierwszy i jedyny szturm generalny miał miejsce 8 września. Kolejny planowany był na koniec października, tak na prawdę do niego jednak nie doszło. Ataki o niewielkiej skali miały miesjce w dniach 28 października - 3 listopada, nie można jednak ich nazwać szturmem na twierdzę. To tak gwoli ścisłości. Nie zabieram zdania w dyskusji, chciałem tylko i wyłącznie uporządkować wiedzę i fakty Pozdrawiam.
-
Chrzest Polski- przyczyny i skutki
Vissegerd odpowiedział {*_*} elta → temat → Polityka, ustrój i dyplomacja
Według prof. dr hab Zofii Hilczer-Kurnatowskiej dysponujemy niezwykle skromnymi materiałami źródłowymi dotyczącymi chrztu. Wszelkie ustalenia mogą pochodzić więc jedynie z historycznej analizy porównawczej. Zgodnie więc z tą teorią, chrzest, jako bardzo doniosłe wydarzenie powinien był się odbyć w "wielką sobotę", która w 966 roku przypadała na dzień 14 kwietnia, dokonać go zaś powinien biskup. Najprawdopodobniej ojcem chrzestnym Mieszka był, jak już w dyskusji wspomniano, jego własny teść, Bolesław Srogi. Wydaje się więc być całkiem rozsądną teza, że skoro rodzinny kraj Dąbrówki podlegał biskupstwu ratyzbońskiemu, to aktu chrztu mógł dokonać tamtejszy biskup Michał. Gorzej jest z określeniem miejsca chrztu Mieszka, zapewne była to Wielkopolska, ale gdzie dokładnie, do dziś nie wiadomo. Zajmująca się badaniami archeologicznymi profesor Kurnatowska proponuje jako potencjalne lokalizacje Poznań, Gniezno lub Ostrów Lednicki. Każde miejsce posiada zarówno atuty za, jak i przeciw. O korzyściach chrztu Mieszka pisałem już w dyskusji o najlepszym władcy piastowskim, więc nie ma co się powtarzać (http://www.historia.org.pl/forum/viewtopic.php?t=278). Jedną z przyczyn decyzji Mieszka były niewątpliwie klęski militarne jakie poniósł w roku 963, misja chrystianizacyjna wysłana przez cesarza w 962 roku na Ruś (nieudana), ukazująca cesarskie zamiary, oraz kwestie związane z rządzeniem państwem i jego dlaszym istnieniem oraz rozwojem. Jak już kiedyś pisałem, Mieszko wykazał się wręcz niepospolitą intuicją polityczną i sprytem. Innym celem, doraźnym wprawdzie, była chęć rozerwania sojuszu czesko-wieleckiego, co w tamtym czasie miało dla Mieszka znaczenie militarne. Wydaje mi się też, że w pewnym momencie zależało na chrzcie Polski również Czechom. Zyskiwali sojusznika, bardziej pewnego i silnego niż Wieleci, wzrastała też ich pozycja względem cesarstwa. Może tu mamy klucz do zagadki... Pozdrawiam. -
To ja tylko dodam Drogi Capricornusie, że wszystkie fakty zaczerpnąłem z książki mojej ulubionej profesor Rostworowskiej. Żeglarstwo i nawigację opisała przy okazji omówienia kupiectwa, kowalstwo przy rzemieślnikach. Oczywiście, masz rację, że wśród innych kultur prekolumbijskich istniały podobne wynalazki, ja odniosłem się do porównania ze "starym" światem. Masz też absolutną rację, że część wynalazków to kultura preinkaska, zaczerpnięte od np. podbitych plemion. Po prostu tak ładnie mi się wymieniało Żegluga istotnie przybrzeżna, lecz posługiwano się żaglem i swoistym systemem nawigacji. Kowalstwo faktycznie ograniczało się do wyrobów z brązu, miedzi, złota, srebra. To z pewnością nie była skala jaką znamy z Europy, też masz tu rację, głównie było to kowalstwo artystyczne, związane z rosnącym zapotrzebowaniem na dobra luksusowe. Trzeba też przyznać, że jak na stosunkowo niedługi okres rozwoju potęgi państwa Inków, ich osiągnięcia były spore. Nie wspomniałem wcześniej o doskonale funkcjonującym systemie administracyjnym państwa Inków. Ciekawa historia... Pozdrawiam.
-
Nie bardzo widzę, gdzie tu przywilej koszycki miał rozleniwiać szlachę lub skłaniać ją do samowoli. Przywilej, jak już Koledzy i Koleżanki wspomnieli, przede wszystkim uregulował i ujednolicił system podatkowy. W miejsce dotyczasowego podatku nadzwyczajnego (wspomniane 12 gr. z łana), otrzymaliśmy stały dochód 2 gr. W efekcie wpływy do skarbca były większe i regularne (wg opracowania dr hab. Stanisława Sroki), więc korzyść oczywista, nie wspominając o dobrodziejstwach wymienionych przez Tofika. Pozostaje nam kwestia łanu. Przywilej koszycki odnosił się do łanu kmiecego, tyle, że nie określono, czy chodzi o łan mniejszy, czy większy (były dwa łany kmiece). Łan kmiecy większy, równy 21 morgom i 151 prętom oraz łan kmiecy mniejszy, równy 12 i 1/4 morgi. Morga to ok. 0,56 ha, a pręt to 5,03 m.kw. Podejrzewam, że w przywileju mamy do czynienia z tym pierwszym, więc obszarem równym mniej więcej 11,84 ha (łan kmiecy mniejszy to odpowiednio 6,86 ha), przyjmując miary dla końca XIV wieku. Krytyka przywileju koszyckiego jest poglądem w historiografii już przestarzałym, który uległ zmianie w ciągu ostatnich lat dzięki intensywnym badaniom historyków średniowiecznej ekonomii i stosunków społecznych. W starszych opracowaniach, istotnie jest krytykowany, lecz nie w najnowszych. No i nie zapominajmy, że mamy tu precedens kobiety, jako kandydatki do tronu. Pozdrawiam.
-
Co i gdzie studiujecie lub studiowaliście?
Vissegerd odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Studia historyczne
No i mam com chciał ponad 20 lat temu, jako jedyny zagłosowałem na "inne/jakie" i tym sposobem stałem się jedynym jak na razie "historykiem" wśród ludu technicznego Skończyłem wydział elektroniki, kirunek informatyka na Politechnice Gdańskiej :mrgreen: Pozdrawiam. -
Ale "zadziora" z Ciebie Capricornus Wynalazki Inków: 1. Pismo węzełkowe, kipu. 2. Niespotykana gdzie indziej struktura społeczna. 3. Technika budowlana, metoda doskonałego cięcia i dopasowania kamieni. 4. System opieki społecznej nad starcami i upośledzonymi. 5. System irygacyjny. 6. Budowa mostów wiszących. 7. System mita - regulacji siły roboczej. 8. Budowa dróg utwardzonych. 9. System szkolnictwa i wychowania młodzieży. 10. Żeglarstwo i nawigacja. 11. Abakaus i rachunki. 12. System zmianowy uprawy pól. 13. Kowalstwo, tkactwo, farbiarstwo, ciesiółka, złotnictwo, metalurgia, kopalnictwo, itd. 14. System prawny. Należy pamiętać, że społeczeństwo inkaskie rozwijało się w izolacji i trudnych warunkach geograficznych, a jednak stworzyło unikatowe rozwiązania społeczne, ekonomiczne, prawne, technologiczne. Niektóre z inkaskich osiągnięć i rozwiązań całkowicie odbiegały od tych, które znamy z historii "naszego" świata, inne były podobne, jeszcze inne u nas były zapomniane od starożytności bądź dopiero się pojawiały. Np. społeczny system opieki był pewnym novum. Któż w Europie martwił się losem kalek czy starców prócz własnej rodziny? U Inków zajmowało się tym państwo. O pozostałych kulturach indiańskich nie mam bladego pojęcia, więc się nie wypowiem. W zeszłym roku zaciekawiła mnie historia państwa Inków, stąd sobie poczytałem. Jednakże bardziej skomplikowanego systemu społecznego jak inkaski to jeszcze w życiu nie widziałem... Cywilizacja Inków absolutnie nie była prymitywna, była po prostu zupełnie inna, niż ta, którą znano dotychczas. Pozdrawiam.
-
Oj, to strasznie mi przykro, wydawało mi się, że to ogólnie znany fakt... Bardzo przepraszam w takim razie, obiecuję, że kolejne pytanie będzie łatwe Odpowiedź: Wyłącznym dostawcą dworu cesarskiego, czyli słynnych cesarskich kapeluszy byli Poupart i Delaunay, mający siedzibę w pałacu Trybunału pod numerem 32. Wyprodukowali ich bardzo dużo, przypuszcza się, że nawet ponad 200 sztuk. Bonaparte nie dbał o swoje nakrycie głowy, niszczył, gubił, itd. Potrzebował nowego kapelusza co kilka tygodni. A teraz nowe pytanie, mam nadzieję, że jest proste (aż boję się zadawać ). W 1808 roku, a ściślej 5 lipca, Napoleon powołał specjalne instytucje (po jednej w każdym departamencie) mające na celu zapobiegnięcie żebractwu i włóczęgostwu. O czym mowa? [ Dodano: 2008-06-06, 22:52 ] Chyba znowu "zabiłem" quiz ;( Mała podpowiedź. Pytanie jest i trudne, i bardzo proste jednocześnie. Część odpowiedzi znajduje się już w samym pytaniu. Odpowiedź brzmi: Zakł.... No właśnie, jak dalej?
-
Mówiąc o wojsku kwarcianym należy pamiętać o postanowieniach sejmu piotrkowskiego z lat 1562-1563, co znowuż było efektem działań ruchu egzekucyjnego. Zamierzeniem było, aby dotychczasowa obrona potoczna nie była finansowana z podatków, lecz ze stałych dochodów skarbu. Kwarta miała stanowić 1/4 dochodu z królewszczyzn po odliczeniu 20% dla dzierżawcy. Orędownikami powstania wojska kwarcianego prócz samego króla Zygmunta Augusta byli też Mikołaj Siennicki, słynny Polski Demostenes oraz marszałek izby poselskiej, Rafał Leszczyński. Wojsko kwarciane stanowiło przy tym nie tylko zabezpieczenie kresów przed najazdami tatarskimi, ale też jak wspomniał Pancerny, tworzyło swego rodzaju elitę armii. To wojska w pełni regularne z żołnierzem doświadczonym w boju, więc o wysokiej wartości. Kwarciani mogli stanowić doświadczone kadry w razie wojny dla powoływanej pod broń armii. Skoro wiemy z czego opłacani byli kwarciani, przyjrzyjmy się jak wyglądało wynagrodzenie np. w projekcie komputu wojsk polskich w roku 1626. Posłużymy się tu czerwonym złotym polskim oraz przelicznikiem srebra dla pokazania realnych wartości (1 g. srebra = ok. 0,125 zł.), stawki żołdu kwartalne: Żołd piechoty cudzoziemskiej (wojsko suplementowe) - 36zł. (291,6 gr. srebra) Żołd piechoty polskiej (wojsko suplementowe) - 18zł. (145,8 gr. srebra) Żołd husarzy (wojsko suplementowe) - 50zł. (405 gr. srebra) Żołd rajtarów (wojsko suplementowe) - 50zł. (405 gr. srebra) Żołd kozaków (wojsko suplementowe) - 40zł. (324 gr. srebra) Żołd żołnierza wojska kwarcianego - 41zł. (332,1 gr. srebra) Źródło: "Wypisy źródłowe do historii polskiej sztuki wojennej", Zdzisław Spieralski, Jan Wimmer, zeszyt 5 str. 141-143. Składając z tym informacje podane w wypowiedzi Pancernego powyżej, na temat wielkości wojska kwarcianego, możemy oszacować kwartalny czy roczny koszt jego utrzymania. Rocznie były to kwoty pomiędzy 500 a 600 tys. czerwonych złotych. Pozdrawiam.
-
Smoleńsk był bardzo ważną strategicznie twierdzą, strzegącą tzw. Bramy Smoleńskiej, jak wspomniał Konsthantinos, drogi do Moskwy. Chociaż z drugiej strony, można było twierdzę obejść. W 1609 roku to Zygmunt III był zwolennikiem zdobycia twierdzy przed marszem na Moskwę, celem wcześniejszego odzyskania ziem przygranicznych. Natomiast hetman Żółkiewski optował za zdobyciem Moskwy, aby pozyskać czapkę Monomacha dla Władysława. Michaił Szein, wojewoda smoleński, doskonale orientował się w zamiarach polsko-litewskich i zawczasu rozpoczął przygotowania do obrony twierdzy. Wojskowego ludu z początku miał niewiele. Jak donosił wywiadowi litewskiemu jeden z kuców "... na Smoleńsku ludzi do boju niewiele, oprócz bojarów 300, a strzelców 200, miru do 2000 żywności na dwie lecie, prochu dość, dział sto kilkadziesiąt sztuk, bronić się wolę mają...". Szein pościągał do obrony okoliczną ludność i dobrze twierdzę zaopatrzył, niestety większość wojsk zmuszony był wysłać do Szkopina-Szujskiego. Mimo tego, że krół przybył w październiku 1609 pod Smoleńsk z 12 tysiącami żołnierza, w tym ok. 4 tys. piechoty, miasto broniło się przez 20 miesięcy. To może świadczyć o tym, jak potężna była to mimo wszystko twierdza. Pozdrawiam.
