Vissegerd
Przyjaciel-
Zawartość
4,205 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Vissegerd
-
Zygmunt III Waza-reformator czy fanatyk?
Vissegerd odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wazowie na tronie polskim
Sądziłem' date=' że wiesz o tym Drogi [b']Tofiku[/b]... Wierzytelności Bony miały być odzyskane zgodnie z porozumieniem z 1590 roku zawartym pomiędzy Zygmuntem III a arcyksięciem Ernestem w zamian za koronę. Nie przytoczyłem tego jako argumentu, ale jako jeden z wielu przykładów różnych habsburskich obietnic. Chodziło mi o to, że Habsburgowie byli gotowi obiecać złote góry byle tylko zrealizować swoje cele. To częsty zabieg w polityce, ale Zygmunt niestety dawał się na niego nabierać. Odzyskanie części Śląska obiecywali Habsburgowie Zygmuntowi w 1619 roku w zamian za pomoc w wojne 30-letniej. Istotnie, Lisowczycy walczyli po stronie Habsburgów, ci ostatni mogli werbować żołnierzy na naszym terytorium, ze Śląska natomiast były nici. Nic już na to nie mogę, że nie rozumiesz, przykro mi niezmiernie Tofiku... Co do małżeństwa króla, to oczywiście, mógł teoretycznie żenić się z kim chce. Ale... Jeśli się ma zamiar przeprowadzać reformy, to trzeba mieć poparcie szlachty, a nie z nią zadzierać. Nieskonsultowanie małżeństwa z sejmem było pokazaniem stosunku króla do szlachty. Oczywiste, że nie mogło się to podobać. Jak się gra politycznie, to trzeba to robić umiejętnie. Teraz rozumiesz Mój Drogi Tofiku? Tofik' date=' Kochanieńki, pisałem Ci już, że czegoś czasem nie wiesz i to wcale nie zarzut, nikt nie jest alfą i omegą. Chodzi o to, że nie można obstawać przy swoim jak jakiś uparty osiołek, w momencie kiedy nie ma się pełnej wiedzy w jakiejś dziedzinie. Mój Drogi, zapisz i zakonotuj sobie: Spośród patriarchów prawosławnych, zdecydowanymi przeciwnikami unii brzeskiej byli biskupi przemyski i lwowski (najbardziej nieprzejednany). Na łączną liczbę ośmiu władyków (byli jeszcze w Kijowie, Pińsku, Łucku, Połocku, Włodzimierzu i Chełmie). Powiem troszkę złośliwie (wybacz proszę), ale źródła to sobie sam poszukaj, pomęcz się troszeczkę (za męczenie mnie ). Umówmy się, że jak do końca czerwca nie znajdziesz, to podam Ci źródła, okay? Co w sprawie unii brzeskiej najistotniejsze jednak, że była również pogwałceniem wolności wyznania. Część szlachty była prawosławna, nie miała ochoty na podporządkowanie Rzymowi, a przecież religia prawosławna została jednak wyjęta spod prawa. Dopiero na sejmie w 1609 roku zapewniono ostatecznie swobodę wyznania dla prawosławia z inicjatywy szlachty prawosławnej wspartej przez swoich protestanckich panów braci, którzy obawiali się podobnego losu. -
Lekka przesada moim zdaniem. Żadna ze stron nie osiągnęła zamierzonego celu, to tyle w kwestii wyniku. Gustaw faktycznie wykazał się geniuszem, postawa Zygmunta nie ma tu nic do rzeczy. Święte słowa Tofiku, gadać sobie można, ale trzeba to czymś poprzeć Genialnym posunięciem Gustawa Adolfa było wykorzystanie wału przeciwpowodziowego, co faktycznie utrudniło działania polskiej jazdy. Przewaga szwedzkiej artylerii też była znacząca oraz siła ogniowa piechoty. Mimo wszystko, uważam jednak, że Zygmunt parę błędów popełnił. 1. "29 IX czyli w decydującym dniu bitwy strona polska wykorzystała w walce 1500 muszkieterów na ogólną liczbę 2000, wszystkich lisowczyków, natomiast husarzy tylko 600 z 4000. Pomimo to początkowo szarża owych 600 husarzy rozproszyła i zepchnęła regimenty szwedzkiej piechoty. Pozbawiona jednak wsparcia i będąc pod silnym ostrzałem załamała się ." To pierwszy błąd. Nikt nie neguje, że faktycznie trudno było użyć większe siły husarskie, ale mieliśmy przewagę liczebną nad Szwedem i trzeba było ten atak husarii wesprzeć. Była szansa, której król nie wykorzystał. Husaria natomiast spisała się mimo wszystko dzielnie. Tu trzeba było po prostu rzucić wszystkie siły i spróbować zgnieść Szwedów. 2. "Działania zaczepne ze strony polskiej nie przyniosły jednak pozytywnych rezultatów, wskutek nieudolności dowództwa, które spoczywało w ręku Zygmunta III i kilku przez niego mianowanych dostojników", J.Sikorski, "Zarys dziejów wojskowości powszechnej do końca XIX w.", Warszawa 1975. To ocena całokształtu pracy króla jako dowódcy. Nie odniosę się do tego, ale coś w tym jest. Trzeba jednak oddać Zygmuntowi, że pomysł zaatakowania Szwedów i zamierzenia króla były jak najbardziej prawidłowe. Zawiodło wykonanie. 3. "Nastąpiła teraz kilkudniowa przerwa, podczas której siły szwedzkie zwiększyły się do około 10 000 piechoty i 2100 jazdy. Armia polska wzrosła do 14 500 żołnierzy (głównie jazda). Ponadto wojska polskie, by zabezpieczyć się przed ponownymi próbami przedarcia się Szwedów do Gniewu wałem wiślanym, wybudowały dwa szańce silnie obsadzone piechotą i artylerią.". Kolejny błąd. Na co czekał? 4. "Po odparciu ataku polskiej jazdy do natarcia ruszyli Szwedzi i wyparli polską piechotę prawego skrzydła. Także druga szarża polskiej jazdy zakończyła się niepowodzeniem. Ponowny atak Szwedów przeprowadzony o zmroku przyniósł im odzyskanie wszystkich utraconych w początku dnia pozycji." Chodzi oczywiście o walki 29 września. Dlaczego nie wsparto piechoty kontratakiem jazdy? 5. W dniu 1 października znów dostaliśmy lanie i tu zawinił głównie król Zygmunt. Zrezygnował z walki na polach, na północ od miejscowości Ciepłe, gdzie można było wykorzystać wszelkie walory polskiej jazdy, a zamiast tego, tłukł się ze Szwedami na skarpach, pagórkach i pod lasem. Nie można było pozwolić dać się Gustawowi Adolfowi zaskoczyć pod Ciepłem. To zaniedbanie i głównodowodzącego, i jego podkomendnych. Na pocieszenie dodam, że Gustaw Adolf również nie osiągnął zamierzonych celów i wcale nie był zadowolony z wyniku bitwy. Na nasze usprawiedliwienie dodam też, że nowa taktyka walki wojsk szwedzkich była dla Polaków zaskoczeniem, więc nie ma się co dziwić, że trochę się pogubiliśmy. Pozdrawiam.
-
Kampania Wrześniowa...
Vissegerd odpowiedział mer → temat → Zagadnienia ogólnomilitarne i ogólnopolityczne
Drogi Domenie, bardzo trudne pytanie zadałeś. Pół niedzieli ryłem literaturę, żeby coś znaleźć. Wiedza ma niekompletna, ale co znalazłem podaję jak poniżej. 1. Flota powietrzna. Skład: Aufklärungsgruppe 10 Aufklärungsgruppe 11 Aufklärungsgruppe 21 Aufklärungsgruppe 41 Aufklärungsgruppe 120 Aufklärungsgruppe 121 Jagdgeschwader 1 Jagdgeschwader 2 Jagdgeschwader 3 Jagdgeschwader 20 Jagdgeschwader 21 Kampfgeschwader 1 Kampfgeschwader 2 Kampfgeschwader 3 Kampfgeschwader 4 Kampfgeschwader 25 Kampfgeschwader 152 Lehrgeschwader 2 Sturzkampfgeschwader 1 Sturzkampfgeschwader 2 Zerstörergeschwader 1 Zerstörergeschwader 2 Większość jednostek rozpoznawczych przydzielono do poszczególnych związków armijnych i korpuśnych. Samoloty łącznie 807, ale nie doszedłem do tego ile w jakiej jednostce i jakich. Typy bombowców to He-111H, He-111P, Ju-88A, D0-17Z. Typy Myśliwców to: Bf-109B, Bf-109D, 109E, Bf-110. Rozpoznawcze to: Do-17P, He-45, He-46, HS-126. 4. Flota Powietrzna. Skład: Aufklärungsgruppe 14 Aufklärungsgruppe 31 Aufklärungsgruppe 124 Jagdgeschwaber 76 Jagdgeschwaber 77 Kampfgeschwader 76 Kampfgeschwader 77 Sturzkampfgeschwader 76 Sturzkampfgeschwader 77 Zerstörergeschwader 76 Przydziały do wojsk lądowych jak wyżej, typy samolotów tak samo, plus bombowce nurkujące Ju-87B. Ogółem 627 samolotów. Do wojsk lądowych przydzielono: Do-17P/Z - 72 szt. HS-126 - 174 szt. He-45/46 - 90 szt. Łącznikowe - ok. 60 szt. różnych typów. Należy uwzględnić lotnictwo morskie grupy "Wschód": He-60 - 48 szt. - rozpoznawczy He-59 - 12 szt. - torpedowo-rozpoznawczy Dalej mamy 30 samolotów słowackich oraz rezerwy dowództwa Luftwaffe i samoloty transportowe: Do 17P - 12 szt. Do 18 - 12 szt. He 111J - 8 szt. Ju 52 - 12 szt. He 111H - 6 szt. Ju-52 - 540 szt. Tyle na razie wygrzebałem, jak jeszcze coś znajdę, to uzupełnię Pozdrawiam. -
Natrafiłem na bardzo ciekawy artykuł pt. "Czarne chmury nad legendą" w ostatnim numerze "Focus Historia", autorstwa Michała Haykowskiego, dziennikarza i historyka ze Szwecji, korespondenta PAP. Pozwolę więc sobie uzupełnić wypowiedzi Szanownych Koleżanek i Kolegów o parę informacji zawartych w artykule. Nie ukrywam, że kilka lat temu czytałem bardzo podobny artykuł innego autora, reprezentujący niemalże identyczne tezy. 1. Mimo wszystko kolega w4w powiedział świętą prawdę. Była obrona li tylko Jasnej Góry. Na dodatek, oo. Paulini już dawno porzucili Jana Kazimierza uznając Carolusa. Faktem też jest, że nie było Szwedów pod twierdzą. Było sporo polskich wojsk kwarcianych, jednakże te odmówiły w braniu jakiegokolwiek udziału w działaniach przeciwko Jasnej Górze. Zabezpieczali natomiast oblegającym wojskom tyły. 2. Łupy. Nic do zdobycia w klasztorze nie było. Cudowny obraz wywieziono do Mochowia koło Głogówka na Śląsku już w nocy z 7 na 8 listopada 1655 roku. Skarby częściowo zatopiono w stawach koło Częstochowy, częściowo zakopano. 3. Faktycznie była to nowoczesna twierdza. Autor artykułu podaje załogę na 160 żołnierzy i 50 puszkarzy. Dowódcą garnizonu był miecznik sieradzki Stefan Zamoyski. 4. Wieczorem 8 listopada pojawiło się pod twierdzą 200 rajtarów z oddziału gen. mjr. Jana Wejharda Wrzesowicza. Sam Wrzesowicz nie mógł być obecny gdyż w tym czasie walczył pod Praszką z Konfederatami, a było to miejsce odległe o kilkadziesiąt kilometrów. Najprawdopodniej więc wysłał kogoś z listem. 5. Paulini otrzymali od marsz. Arvida Wittemberga tzw. salwa-gwardię. Nie zachowały się żadne dokumenty, ale o. Kordecki wspomina w "Nowej Gigantomachii": "Wittenberg nie wzbraniał się wydać klasztorowi listu bezpieczeństwa, owszem polecił naczelnikowi kancelarii, ażeby takowy jak najprędzej wygotował...". Ani Częstochowa, ani Jasna Góra nie były ważnymi celami militarnymi. Przed rabunkiem i zajęciem twierdzy zabezpieczała salwa-gwardia. Oczekiwano na zwołanie przez nowego króla Karola zjazdu szlacheckiego, przyjęcie przysięgi, przejście króla na katolicyzm i tym podobne mrzonki. Jednakże 18 listopada ok. godziny 18 pojawia się pod murami klasztoru dywizja gen. Burcharda Müllera von der Luhnen. Dlaczego? Otóż rozkazy jakie otrzymał od króla Müller nakazywały mu zajęcie między innymi Częstochowy. Negocjując z Kordeckim, generał powoływał się na ten rozkaz o żądał otwarcia bram. Przeor odmawiał, twierdząc, że ma salwa-gwardię, a rozkaz dotyczy miasta, nie klasztoru. Pisał do Müllera, że Paulini jak i "totum regnum" poddali się królowi Szwecji, to jednak bram nie otworzą, z wymienionych powodów. Przeor wysłał nawet posłańca do króla po nową salwa-gwardię. Pismo to odnalazł w 1904 roku szwedzki historyk Theodor Westrin i opublikował. Paulini występowali jako posłuszni poddani króla szwedzkiego, a jednocześnie strażnicy świątyni broniący jej przed zbeszczeszczeniem. 6. Słabe były wojska oblegające. Pierwszego dnia miał Müller pod komendą zaledwie 100 piechurów, 8 lekkich dział i około tysiąca jazdy, głównie polskiej. Oczywiście, jak wyżej, nie było ani jednego oddziału złożonego ze Szwedów. Jak napisał Pancerny obok Polaków byli Niemcy. Nie było też żadnego pułkownika Horna (żaden nie poległ na południu Polski), ani księcia heskiego (jeden już nie żył, bo zgniął pod Kościanem, drugi był akurat w Prusach Królewskich). Generał uznał twierdzę za trudną do zdobycia, o czym świadczą jego raporty. Stopniowo zwiększając liczbę piechoty i dział prowadził negocjacje z Paulinami. Większość posiłków stanowiłą polska piechota, w tym regiment królewskiej gwardii pieszej i piechoty łanowej województwa sandomierskiego. Przydatność tych wojsk była jednak w samym oblężeniu niewielka. Marszałek Wittenberg w swoich listach do Karola Gustawa pisał, że "stanowią bardziej przeszkodę niż pożytek...". 7. Faktycznie był pod Częstochową niejaki Andrzej Kuklinowski, jeden z dowódców jazdy kwarcianej. To właśnie jazda kwarciana odmówiła udziału w ataku, choć całkiem dzielnie zwalczała partyzantkę i Konfederatów w początkowym okresie. 8. Przewaga artyleryjska obrońców była bezsprzeczna przez cały okres oblężenia, z czego Müller zdawał sobie doskonale sprawę. Faktycznie Szwedzi próbowali podkopów, lecz polskie wycieczki wycięły prawie wszystkich olkuskich górników i trochę wojaków. Podczas jednej z wycieczek zniszczono też 4 szwedzkie armaty. Jest to prawdopodobne, że w murach twierdzu utkwiły tylko 3 kule szwdedzkie. Polskie działa miały lepszy zasięg, więc generał Müller miał ograniczone pole manewru. 9. 25 listopada wyszło z kancelari królewskiej pismo do dzielnego generała, które zawierało min. następujące rady: "Być może, rzeczony klasztor razem z tymi, którzy w nim przebywają, po dobremu, nie uciekając się do jakiejś ostateczności, zawrze układ i podda się pod nasze panowanie." W międzyczasie coraz bardziej nasilał się opór w kraju. Kwestię Częstochowy wykorzystano propagandowo. W związku z tym, 14 grudnia Karol X wydaje rozkaz przerwania oblężenia Jasnej Góry. Do generała Müllera dociera on zapewne dopiero po kilku dniach. Oblężenie wzmaga tylko opór obrońców, zima działa wyniszczająco na wojska szwedzkie, polskie jednostki topnieją, świadomość Polaków, że zagrożony jest ich święty obraz wzmaga opór zbrojny. Rzeczywiście, w nocy z 26 na 27 grudnia wojska gen. Müllera odchodzą. Na koniec pozwolę sobie zacytować list księdza Kordeckiego do generała Müllera datowany na 21 listopada 1655 roku, znajdujący się archiwum Riksarkivet w Sztokholmie. Świadczy doskonale o przebiegłości i dyplomacji przeora klasztoru. Jak widać ksiądz Augustyn rozegrał tę partię doskonale, wychodząc bez szwanku, zachowując wszystko. Wykorzystano całą historię propagandowo, rozniecając bardziej powstanie przeciw okupantowi. Szwedzi popełnili gruby błąd. Carolus nie przemyślał, a biedny Müller, jako stary wiarus wykonywał ślepo rozkazy. Tak więc żaden cud Moi Kochani Pozdrawiam.
-
Dla mnie wielkimi postaciami są Kutuzow i Wellington. Pierwszy, bo pogonił Bonapartego z Rosji i tak na prawdę wbił mu gwóźdź do trumny. Wellingoton natomiast był niezłomny i używając dalej przenośni, zakopał tę trumnę na zawsze. Mimo wszystko uważam jednak, że żaden z nich nie dorównywał Bonapartemu. Bez dwóch zdań, mimo mojego negatywnego stosunku do Napoleona, był on największym człowiekiem epoki. Na uznanie zasługuje też admirał Nelson, genialny żeglarz i dowódca floty. Niejednokrotnie gromił flotę francuską. Z Francuzów jak dla mnie jedynie Davout zasługuje na szacunek, rzeczywiście doskonały i inteligentny dowódca. Na koniec wspomniałbym Blüchera, równie dobry i sprytny dowódca. Wszystkie powyższe to jedynie moje subiektywne odczucia Pozdrawiam.
-
Na rozkaz panie rotmistrzu! Kto stał na czele Straży Obywatelskiej w obronie Lwowa?
-
Z tego co mi się we łbie tli, to pod szyją, czy jakoś tak. Coś w rodzaju klamry bądź broszy tam było. Dziewięć lat minęło, więc słabo pamiętam. Pozdrawiam.
-
Oj przepraszam Cię Kamil10 najmocniej, nie zauważyłem, że to quiz, myślałem, że jakaś dyskusja i się spytałeś, uwagę swoją natychmiast usuwam. Wybacz "staremu" Pytanie z gatunku "wrednych": Co takiego zrobiła łączniczka Tajnego Hufca Harcerzy o pseudonimie "Przelotny ptak" w 1945 roku w marcu? P.s.: No i witam serdecznie Kamilu na Forum w imieniu Administracji oraz własnym :hi:
-
"Inwazja" to chyba nie najszczęśliwsze określenie Od listopada 1944 roku do zakończenia wojny 2 Frontem Białoruskim dowodził marszałek Konstanty Rokossowski. Front nacierał znad dolnego biegu Odry na północ od Berlina, na kierunku Rugia, Stralsund, Wismar, Grabow.
-
Pospolite ruszenie szlacheckie
Vissegerd odpowiedział Pancerny → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Spróbujmy się zastanowić. Co oznaczało przejście na stronę Karola? Dla wielu ze szlachty najprawdopodobniej oznaczało to li tylko zmianę króla. Być może i korzystną, bo zapewniającą koniec wojen ze Szwecją, spokój na Bałtyku i wzmocnienie pozycji obu krajów na arenie międzynarodowej. Nikt nie mówił, że RON ma zniknąć z mapy Europy. Z drugiej strony, dla szlachty niezmiernie ważne były jej prawa i przywileje, stanowiły w końcu o jej pozycji i stylu życia (i dzięki Bogu!). W USA do dziś są gotowi umierać za "amerykański styl życia", więc nie dziwmy się polskiej szlachcie. Dlatego też mogła zaakceptować takiego króla, który będzie stał na straży jej praw. Carolus pokpił sprawę i zamiast szlachtę "głaskać", począł ją rękoma swoich żołnierzy gnębić, okradać, itd. W tym momencie stał się wrogiem publicznym. Chyba nie przesadzę jeśli spróbuję postawić tezę, iż wolność szlachty przekładała się w pewien sposób na wolność Rzeczpospolitej. Tak bym to tłumaczył IMHO. Przy okazji nasuwa mi się kolejna myśl, że żaden król nie byłby wstanie doprowadzić w Rzeczpospolitej do absolutyzmu. Efektem byłaby długoletnia i wyniszczająca wojna domowa. Przepraszam najmocniej za OT. Pozdrawiam. -
Ech, słyszałem gdzieś to określenie... Czyżby obrona odcinka "Wizna"?
-
puella, nawet nie wiesz jaki Ci wdzięczny jestem! Od 20 lat mnie gryzie zimowe obuwie rzymskich legionistów i wreszczcie dzięki Tobie wiem - dzięki Co do płaszczy zimowych, to noszono specjalne ciężkie płaszcze wełniane, jednakże nie słyszałem by w nich walczono. W tamtych czasach w ogóle najczęściej toczono boje w cieplejsze miesiące, choć w Germanii różnie bywało. Słyszałem nawet o płaszczach z kapturem, w którymś z muzeów (bodaj w Budapeszcie) widziałem takową rycinę. Płaszcz miał rozcięcia na wyciągnięcie miecza czy ręki, spinany był pod szyją. Pozdrawiam.
-
Pospolite ruszenie szlacheckie
Vissegerd odpowiedział Pancerny → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
A to pewnie z tym pomyliłem, zdaje się, że trzy chorągwie to były. Ale nie wiedziałem, że ochotnicze, myślałem, że to właśnie pospolite ruszenie. No cóż, błądzę, o Wiedniu dawno czytałem. Dzięki Pancerny za sprostowanie, macie rację, nie wysyłano pospolitaków za granicę Chociaż przypominam sobie jeszcze, że całkiem dzielnie spisało się pospolite ruszenie pod Prostkami. A Prostki leżały na terenie Prus Książęcych, wprawdzie za rok dopiero niezależnych od Rzeczpospolitej, ale jakby trochę... za granicą Natomiast ciekawe jest, że nasze wojska w 1612 w Rosji zostały właśnie pobite przez ichnie pospolite ruszenie. Pozdrawiam. -
Tłumaczenie waszych imion na elficki/hobbicki/japoński.
Vissegerd odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Hyde park
Po elficku mi wyszło: Elros Véneanár Po hobbicku: Meriadoc Proudneck of Longbottom Oba bardzo mi się spodobały, tak jakoś rycersko brzmią :medieval: A po japońsku: Yamada Ryouji, co oznacza mniej więcej Górska Polana Podwójnie Orzeźwiająca - co za masakra jakaś :evil: -
Pancerni - zapomniani bohaterowie
Vissegerd odpowiedział Pancerny → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Nie pamiętam gdzie, ale ostatnio wyczytałem, że pancerni używali czasem kopii husarskich i odwrotnie, bywało, że husarze używali rohatyn. Niewątpliwie interesujące jest, że wraz z ubożeniem kraju i szlachty w XVII wieku zmieniał się w wojsku polskim stosunek liczebny husarii i pancernych. I tak pod Kircholmem było 1650 husarzy i 800 petyhorców i kozaków. Pod Korsuniem ok. 1250 husarzy i 1110 pancernych (jeśli mnie pamięć nie myli bo książkę gdzieś posiałem, ale liczyłem to kiedyś skrupulatnie i tak mniej więcej było). Natomiast pod Chocimiem w 1673 roku już 1670 husarzy i aż 11105 pancernych (tu raczej wyjątkowo tak dużo). Jak widać dynamicznie wzrastała liczba Kozaków i Petyhorców. Tak, jak na początku wieku było ich z reguły o połowę mniej niż husarii (albo i jeszcze mniej, jak pod Kłuszynem), w połowie wieku mniej więcej po równo, to juz pod koniec są w przytłaczającej wielkości. Na odsiecz wiedeńską wyruszyło na przykład 3217 husarzy i 8061 pancernych. Możemy więc przyjąć, że w drugiej połowie XVII wieku mieliśmy sytuację odwrotną do tej z początku. Co do kosztów zbroi husarskiej i kolczugi. Nie znalazłem kosztów dawnych, ale znalazłem współczesny zakład snycerski. Zbroja płytowa (napierśnik, naplecznik, nabiodrki) kosztuję 850 zł., a kolczuga krótka 650 zł. (długa - 750 zł.). Do zbroi husarskiej doszłyby jeszcze obojczyki, karwasze i naramienniki, więc koszt wzrasta. Jeśli przyjmiemy, że husarskie zbroje zdobione były, to koszt jeszcze nam wzrośnie. Nie sądzę, żeby relacje cenowe w dawnych wiekach były inne niż obecnie, w końcu rzemieślnicy wytwarzają je w podobny sposób. Tak więc husarska zbroja raczej droższa była niż wyposażenie pancernego. Andrzej Nadolski w swojej książce "Broń i strój rycerstwa polskiego w średniowieczu" również zaznacza, że na zbroję płytową mogli pozwolić sobie jedynie bogatsi. Ot i tajemnica rozwiązała się Pozdrawiam. -
Filmy fabularne o RON-ie
Vissegerd odpowiedział Pancerny → temat → Rzeczpospolita Obojga Narodów (1572 r. - 1795 r.)
Wrócę na moment do rosyjskiego filmu "1612" (w końcu wątek polski jest tam żywy i jest też clous całego filmu). Obejrzałem i uważam, że dno. Po pierwsze "różowe słonie" w całej rozciągłości. Po drugie przekłamywanie i fałszowanie historii. Po trzecie kompletna tandeta. Jak mogą XVII wieczni jeźdźcy używać współczesnych siodeł, współczesnych ogłowi końskich (z gumowymi, nowiuteńkimi elementam!!!). Pomijam, że konie są też żałosne. O szturmowaniu zamku konno przez husarię to nawet nie chce mi się mówić, nie wiem kto był konsultantem historycznym tego filmu, ale to jakiś kompletny ignorant. Filmu szczerze nie polecam. Wkurzyć się idzie tylko Pozdrawiam. -
Pospolite ruszenie szlacheckie
Vissegerd odpowiedział Pancerny → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Moje najszczersze gratulacje Pancerny :hooray: Różnie z tym pospolitym ruszeniem wyglądało. Nie odbiegaliśmy w tym względzie od normy, w wielu innych krajach też posługiwano się pospolitym ruszeniem. Anglia, Szkocja, Szwecja, Rosja, itd. Póki państwo i szlachta nie były zrujnowane to działało całkiem nieźle. Przypomnijmy, że wojska magnackie wchodziły często w skład pospolitego ruszenia, a był to zazwyczaj dzielny żołnierz, dobrze wyćwiczony (choć tu róznie bywało, szczególnie w przypadku piechoty czy dragonii), często weteran, z solidnym oporządzeniem. To, co często zawodziło, to dowodzenie. Jednakże pod dobrym wodzem i z pospolitaków można było sporo "wycisnąć". Z tego co pamiętam, to nawet pod Wiedniem w 1683 roku były chorągwie pospolitego ruszenia i spisały się całkiem nieźle, chociaż to zupełny schyłek użycia tego modelu wojska. Było to też tanie rozwiązanie, pozwalające na spore oszczędności dla permanentnie pustego skarbca Rzeczpospolitej. Niestety, mankamenty też były spore. Słaba dyscyplina i kierowanie się często prywatą (typu "wracamy na zasiewy") powodowały spore problemy. Pozdrawiam. -
W ostatnim, majowym numerze "Focus Historia" natrafiłem na bardzo ciekawy artykuł pt. "Honor polskiego Niemca". Rzecz o żołnierzu noszącym nazwisko Teodor Kühn. Pochodził z rodziny niemiecko-polskiej (ojciec Niemiec, matka Polka). Przed wojną zdał maturę w Wąbrzeźnie lub Toruniu, po czym w 1939 uczęszczał do szkoły podchorążych przy 4 DP w Brodnicy. Walczył we wrześniu w szeragach tej jednostki, potem w obronie Modlina, gdzie przydzielono go do 30 DP. Uniknął niewoli uciekając, ponoć też awansowano go do stopnia ppor. Volkslistę podpisał, aby jak sam twierdził, nie sprawiać problemów rodzinie (miał jeszcze 2 młodszych braci). W 1940 powołano go do Wehrmachtu. 11 maja 1941 roku, podczas apelu, Kühn zgłosił się do raportu i zameldował: "Oświadczam, że nie jestem w stanie spełniać obowiązków niemieckiego żołnierza, zgodnie ze swoim sumieniem!". Trzy lata zajmowały się władze wojskowe sprawą Teodora, głowiąc się nad nią, próbując wyciszyć i znaleźć rozwiązanie. Kühn pisał do wszelkich możliwych władz pisma i podania, argumentując swoją postawę, powołując się nawet na "Mein Kampf". Argumentował, że jako obywatel i oficer polski nie może służyć w Wehrmachcie. Pozwolę sobie zacytować jedną z wypowiedzi tego jakże szlachetnego człowieka: "Chciałbym wyjaśnić mój stosunek do walki niemieckiego narodu o przyszłość Europy. Żałuję, że moje - polskie ze strony matki - pochodzenie, wychowanie i złożenie przysięgi nie pozwalają mi w tym uczestniczyć. Moja przysięga jest dla mnie czymś świętym, a honor osobisty nie pozwala mi walczyć nawet po stronie zwycięskiego przeciwnika. Nie oznacza to, że nie chcę być Niemcem w przyszłości i że nie chcę wprowadzenia nowego porządku w Europie. Mogę przecież podjąć pożyteczną pracę, do której dorastam. Ale chociaż życzę Niemcom najlepszych sukcesów, to kocham swoją ojczyznę i żądanego ode mnie obowiązku służby wojskowej spełnić nie mogę. W związku z tym wiem, że mogę by, dodaje mi sił i wytrwałości. Wiem, że w sytuacji tej nie mogę być Volksdeutschem i zrzekam się już tego. Wolę dzielić gorzki los zwyciężonych, niż maszerować wraz ze zwycięzcami, skoro nie będę zdolny do ich wielkich wzruszeń." Dość powiedzieć, że odmówiono mu wszystkiego, łącznie z prośbą o status bezpaństwowca. Był więziony, przechodził różne szykany. Ostatecznie obniżono mu grupę i wydalono z wojska zgodnie z obowiązującym przepisami. Wkrótce zainteresowało się nim jako cywilem gestapo i zesłano do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Przeżył cudem, bo wylądował nawet w bukrze śmierci. Widać Bóg czuwa nad dobrymi ludźmi. Po wojnie służył w LWP skąd go wyrzucono, bo... był Niemcem. Przetrzymywano go potem w szpitalach psychiatrycznych, gdzie go męczono. Zmarł w zapomnieniu w 1990 roku. Pozdrawiam.
-
Okay. Spokojnie i rzeczowo jeszcze raz po kolei wyjaśnię, myślałem, że pewne rzeczy są oczywiste i zrozumiałe po zapoznaniu z lekturą opisów bitwy i przygotowań, jak widać, myliłem się trochę. No i nie widzisz rzeczy' date=' które stanowią o dokonaniach Żółkiewskiego, pozostaje mieć tylko nadzieję, że nie jest tak, iż nie chcesz widzieć. Pozwolę więc sobie rozwinąć myśl, jeśli pozwolisz i objaśnić wszystko po kolei. Po pierwsze, nie można oddzielać bitwy kłuszyńskiej od całej operacji Żółkiewskiego, czyli działań po Carowym Zajmiszczem, marszu pod Kłuszyn i samej bitwy. To jeden ciąg operacji, wzajemnie zależnych i skutkujących jedna na drugą. Ta bitwa to nie tylko cztero czy pięco godzinna rąbanina, ale cały misternie wymyślony plan, zrealizowany z sukcesem. Zarówno rosyjskie wojska Grigorija Wołujewa i Fiodora Jeleckiego oraz Dymitra Szujskiego i Jakuba Pontusa de la Gardii miały za zadanie iść na pomoc oblężonemu Smoleńskowi. Pierwsze wojska moskiewskie czekały na skoncentrowane pod Możajskiem siły główne i spod Carowego Zajmiszcza miały ruszyć razem na Smoleńsk. Zadaniem Żółkiewskiego natomiast było nie dopuścić do tego. Jedynym więc wyjściem z sytuacji dla hetmana było pobicie wroga. Istotnie, pod Carowym Zajmiszczem hetman miał przewagę, jednakże wobec całości sił już nie. 3 lipca Żółkiewski zdał sobie sprawę, że armia Szujskiego znajduje się zaledwie o parę godzin drogi, pod Kłuszynem właśnie. Dopuszczenie do podejścia tych wojsk pod Carowe Zajmiszcze postawiłoby nasze wojska w niezmiernie trudnej sytuacji. Z jednej strony oblegani Wołujew i Jelecki, z drugiej, Dymitr z Pontusem. Mogło się też zdarzyć tak, że Szujski bezpośrednio ruszyłby pod Smoleńsk, mijając Żółkiewskiego. To również postawiłoby hetmana w ciężkiej sytuacji. Jeden przeciwnik na plecach, drugi z przodu i jeszcze groźba bitwy pod Smoleńskiem, czyli niewykonanie zadania powierzonego przez króla. Żółkiewski zdecydował więc się na blokadę twierdzy skromnymi siłami przez przynajmniej kilkadziesiąt godzin, pozorując regularne oblężenie forteczki, zanim przeciwnik zorientuje się, że ma nad oblegającym przewagę, a w tym czasie pobicie moskiewskich sił głównych przez główny trzon dywizji hetmana. Manewr niezmiernie śmiały, co za tym idzie ryzykowny i jeszcze ta gra na czas. De facto każda godzina była cenna. Hetman postanowił zaskoczyć o świcie nocujące siły rosyjskie. Jest to niewątpliwie przejaw geniuszu hetmana i trudno temu zaprzeczyć. To właśnie wynika z zacytowanego przeze mnie fragmentu. Wydawało mi się to dość oczywiste. Po drugie, sama bitwa. Wojska Żółkiewskiego wyszły z obozu niepostrzeżenie nocą i 4 lipca o świcie znalazły się pod Kłuszynem, nadchodząc od południa (czyli podążano najkrótszą, możliwą drogą), wzdłuż rzeki Gżać pod koniec. Wojsko polskie wyszło z lasu na polanę, na końcu której, za zabudowaniami i płotami obozowały wojska Moskwicinów i najemników. Ich obozy były sprytnie uszykowane, wciśnięte pomiędzy z jednej strony rzekę Gżać, z drugiej gęsty las. Na dodatek, pomiędzy obozem najemników i lasem (prawe skrzydło przeciwnika) były bagno i mokradła, wśród nich wieś Stara Priniewa. Na lewym skrzydle natomiast, prócz wspomnianej już Gżaci byłą jeszcze wieś Woskriesienskaja. Dlatego też napisałem poprzednio, że nie było możliwości obejścia pozycji rosyjskich. Żółkiewskiemu zależało na zaskoczeniu. Próba obejścia zabrałaby bardzo dużo czasu i zostałaby zauważona, a tego chciał hetman uniknąć. Dodatkowo, na niekorzyść hetmana działał czas, miał go bardzo mało. Obejście pozycji rosyjskich naokoło nie wchodziło w rachubę. Należałoby w takim przypadku iść zupełnie inną drogą. Zamiast w kierunku północno-wschodnim najpierw na północ, potem na wschód, aby ominąć kompleksy leśne i bagna. W tym samym czasie Moskwicini mogli ruszyć pod Carowe Zajmiszcze. Hetman wybrał więc jedyne, słuszne rozwiązanie. Zaskoczenie się nie udało, a to z kilku powodów. Przede wszytskim, trudne warunki terenowe. Wąska i podmokła leśna droga uniemożliwiła sprawny przemarsz. Kolumna polska się rozciągnęła, piechota z działkami pozostała w tyle bo te znowuż ugrzęzły w błocie, panowała mgła, praktycznie wszystko sprzeciwiło się nam. Niezrażony tym jednak Żółkiewski postanowił rozpocząć natarcie. Praktycznie nie miał już wyjścia, musiał walczyć, to była jedyna szansa na zwycięstwo. Zmiana koncepcji w takiej sytuacji spowodowałby tragiczne w skutkach następstwa. Cofnąć się nie było jak, na wąskiej, leśnej drodze nie mogliśmy rozwinąć sił i Rosjanie tłukliby nas po kawałku. Dowodzenie utrudnione w takiej sytuacji, koniec tragiczny murowany. W kwestii obejścia lasem, o czym piszesz. Proponuję, i to beż żadnych złośliwości, wybrać się na wycieczkę do Puszczy Białowieskiej. Zobaczysz wtedy, jak wyglądał XVII wieczny, rosyjski las. 90% polskich wojsk pod Kłuszynem to husaria. Jak więc sobie wyobrazić sprawny przemarsz, rozwinięcie szyku i szarżę? Bez szans. O bagienku i zabudowaniach nie wspominając. Jak więc widzisz [b']Tofiku[/b] (a mam szczerą nadzieję, że już tak), nie było innego wyjścia jak uderzenie czołowe. Niemożliwa też była jakakolwiek szarża ze skrzydeł z powodów, o których wyżej napisałem. Operowanie kopią husarską w gęstym lesie jest praktycznie niemożliwe, no i brak miejsca na szarżę, a przede wszystkim czasu. Nie sposób było też od razu rozebrać płot i wykonać atak pełnymi siłami. Piechotę wykorzystano dopiero jak doszła na miejsce i pod osłoną husarii rozebrała płot. Nie było tak samo możliwości obejścia płotu, przeskoczenia go, gdyż złamałoby to szarżę i efekt byłby opłakany. Wojska Rosyjskie stały praktycznie tuż za płotem. Przeciskanie się miejscami było samobójstwem, bo nie dałoby to odpowiedniej siły naszym, a dodatkowo zwiększyło miejscowo przewagę Rosjan. Też bito by nas po kawałku. Jeszcze raz zachęcam do ponownego przeczytania zacytowanego przeze mnie opisu, gdzie przedstawiono uszykowanie wojsk obu stron do bitwy (to Radosława Sikory). Tu wrócę tylko do krótkiego cytatu: "Nowością taktyczną, było wydzielenie przez hetmana, na wzór Cezara, samodzielnego odwodu zapewniającego znaczną swobodę manewru podczas bitwy. Żółkiewski śmiało zastosował też ekonomię sił. Główny wysiłek skierował zrazu przeciw Moskwicinom i tu skupił większość wojska, natomiast cudzoziemców związał tylko walką przy użyciu małej części swej niewielkiej przecież armii." To właśnie świadczy o wysokich zdolnościach Żółkiewskiego. Mimo trudnej niezmiernie dla siebie sytuacji potrafił znaleźć dobre i skuteczne, a także nowatorskie na tamte czasy rozwiązanie. Sprowokowanie ataku Rosjan było bardzo mało prawdopodobne. Rosjanie nie byli durniami i nie mogli zaryzykować gramolenia się przez płot bo tym samym wystawiliby się na bicie kawałkami przez husarię. Zauważ proszę, że spróbowali ataku dopiero po rozebraniu płotu i oddaniu kawałka pola przez naszych. I Żółkiewski świetnie to wykorzystał (nieudane natarcie rajtarii). Kolejnym elementem, świadczącym o zdolnościach hetmana jest wykorzystanie nieudanego ataku rosyjskiej rajtarii do kontruderzenia. Dalej, wykorzystanie niesnasek pomiędzy najemnikami i Rosjanami, oraz pomiędzy samymi cudzoziemcami do odciągnięcia ich od walki poprzez pertraktacje. To kolejny plus dla Żółkiewskiego (dzięki temu odsunięto też Szwedów od wojny ostatecznie). O tym, jak były to dobre posunięcia świadczą podane przeze mnie liczby strat obu stron. Pomimo gorszej dysproporcji sił niż pod sławetnym Kircholmem, stosunek strat jest na korzyść Kłuszyna. Dlatego też uważam, że dyskredytowanie Żółkiewskiego jest bardzo nie na miejscu. Jego sukces w niczym nie jest mniejszy, od sukcesu Chodkiewicza, a patrząc na suche liczby, wręcz większy. Efektem działań naszego hetmana było rozbicie wojsk Szujskiego, poddanie bez walki wojsk Wołujewa i Jeleckiego (te poddały się wskutek wieści spod Kłuszyna, przekazanych im przez samego Żółkiewskiego). Wspaniały i spektakularny wynik przy minimalnych stratach. Osobiście uważam, że cała operacja była genialnym posunięciem hetmana Żółkiewskiego, mam szczerą nadzieję, że teraz to jasno widać. Wybacz w takim razie' date=' miałem wrażenie wcześniej, że po prostu się ze mną droczysz. Powyżej jak widać wszystko po kolei wyjaśniam. Cytat podałem Ci właśnie wcześniej. No dobrze' date=' dla dobra sprawy, podaję raz jeszcze Sprowokować przeciwnika do rozciągnięcia szyków. Zasadzka. Model kircholmski - starcia harcowników lub posłanie jakichś oddziałów do walki' date=' a następnie trąbienie do odwrotu. A dlaczego nie? Walczyli przeciwko słabszemu liczebnie wrogowi, na dodatek wycofującemu się. To są Twoje wypowiedzi Drogi Tofiku, sugerujące pewne działania. Jak już wyżej pisałem, nie były one możliwe z wielu względów. Poprzednio też Ci to cytowałem. Sądzę jednak, że nie to stanowi o ocenie bitwy, więc proponuję zostawić ten wątek. Nie jest moim celem wytykanie Ci czegokolwiek, a tylko pokaznie, że hetman Zółkiewski błędów nie popełnił, wykazał się wysokim kunsztem dowódczym i osiągnął spektakularny sukces. Cytowałem i przed' date=' i bitwę. Tak jak już pisałem, są to elementy nierozłączne, mam nadzieję, że już to widać
-
No nie "wszelkiej", a tylko uchwały rady miejskiej. Były też księgi proskrybowane, gdzie zapisywano wyroki, księgi ławnicze i gruntowe, księgi skarbowe, rejestr dochodów i rozchodów. Tym nie mniej, odpowiedź bardzo dobra, gratuluję nazaa Oczywiście pytanie jest Twoje
-
Podchwytliwe pytanie Co to były "księgi radzieckie"?
-
Ferdynand III Święty, ale on nie był królem Hiszpanii, a królem Kastylii i Leonu w latach 1230-1253. Kanonizowany w roku 1671 przez papieża Klemensa X.
-
Na pewno nie Eleonora, bo na końcu uwięzili ją właśnie w Anglii (potem uwolnili), więc była Ale coś mi chodzi po głowie Matylda Flandryjska (Mathilde de Flandre), żona Wilhelma Zdobywcy. Zdaje się, że nigdy faktycznie nie przepłynęła kanału La Manche...
-
Właśnie od małego wręcz nurtuje mnie rzymski caligae, jak to było zimą. Standardowo rzymskie buty miały odkryte pace, ale nie wyobrażam sobie poruszania się w takim obuwiu w śniegu. Czy więc przerabiano jakoś buty? Miały zakryte palce, czy nie? Od 30 lat dręczy mnie to pytanie... Pozdrawiam i witam Koleżankę na naszym Forum w imieniu własnym oraz Administracji, mam nadzieję, że będziesz dobrze się u nas czuła
-
Jesteś pewna Nazaa? Wczoraj przeryłem biografie prawie wszystkich królowych angielskich, już przy jednej miałem nadzieję... ale jednak była. Na krótko wprawdzie, ale zawsze. Myślałem o tej, co na wyprawie krzyżowej była
