Skocz do zawartości

Vissegerd

Przyjaciel
  • Zawartość

    4,205
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Vissegerd

  1. Wojny burskie 1880-1902

    O trzykrotnej jest w wielu dziełach dotyczących historii, czy teorii wojskowości. Przykład z ostatnio czytanych, to książka o bitwie pod Monte Cassino, Freda Majdalany. Nie wiem czy nie wspomina o tym i Porwit, i Stachiewicz, i wielu innych. Strasznie przepraszam, ale nie chce mi się grzebać teraz, zapewniam jednak, że jest Natomiast co do dziesięciokrotnej przewagi nad partyzantką, czytałem bodaj u Kieniewicza, o Powstaniu Styczniowym, ale właśnie nie jestem na 100% pewien czy czegoś nie pokręciłem (a przez lenistwo nawet mi się nie chce sięgnąć na półkę, ryć tym bardziej ), dlatego napisałem "ponoć". Miałem nadzieję, że ktoś lepiej ode mnie pamięta. Pozdrawiam.
  2. Wojna Secesyjna

    Termin "afroamerykanie" powstał dopiero pod koniec XX wieku, wtedy, najnormalniej w świecie, byli to murzyni Ale dokładnie tak było Łyziu jak piszesz, większość nie miała co z sobą zrobić. Ci, którzy wrócili do pracy na dawne plantacje mieli i tak szczęście, że ich dawny pan nie został przez żołnierzy Unii puszczony z dymem, i mieli w ogóle do czego wracać. Tak to już niestety jest, jak wprowadza się przemiany społeczne w sposób rewolucyjny, a tak się właśnie stało. Niewolnictwo było (i jest) złem, należało je wyplenić, ale na drodze rozsądnych przemian ustroju społecznego, spokojnie i powoli, a nie na wariata. Do takich działań trzeba się dobrze przygotować, a tego zabrakło. To tak, jak wypuścić z klatki zwierzę, które się w niewoli urodziło, wróci z powrotem, bo inne życie przeraża. U człowieka działa podobny mechanizm, obawia się tego, co nieznane. Uogólniam oczywiście, bo nie zawsze tak jest. Pozdrawiam.
  3. Wojny burskie 1880-1902

    Moim zdaniem gwoździem do trumny Burów, a właściwie "gwoździowym", lub jak ktoś woli wyrażenia ostatnich lat, "panem gwoździem" był lord Horacy Kitchener i jego nowe metody walki. Przed podjęciem działań przez Kitchenera, Brytyjczycy nie mogli dać sobie rady z burskimi partyzantami. Zresztą ten rodzaj walki sprawdzał się wtedy dużo lepiej, niż wojna regularna. Jak już Łyzio wspomniał, Burowie nie mieli ani armii zawodowej, ani żadnej stałej, ani z poboru, posiadali jedynie jednostki o charakterze milicyjnym. O charakterze "policyjnym" drogi Łyziu również, ale bardzo malutko Burowie, mając zasoby ludzkie, możliwości pozyskiwania sprzętu, kadrę oficerską takie, jakie mieli, nie mogli zbyt długo sprostać w polu doskonałej armii brytyjskiej. Chociaż udawało się Burom nie tylko mieć inicjatywę w polu, ale i wygrywać, jak chociażby pod Laing's Nek, Schuinshoogte, Majuba Hill, Spion Kop, Groenkop, itd. I wcale nie mieli jakiejś przygniatającej przewagi liczebnej czy technicznej. Jednakże, Brytyjczycy nie dawali sobie za dobrze rady z partyzantką. Ponoć w teorii wojskowości przyjmuje się, że aby pokonać bez problemów wroga w polu, trzeba mieć trzykrotną co najmniej przewagę. W walce z partyzantką - co najmniej dziesięciokrotną. Dłuższe prowadzenie takiej wojny byłoby dla Zjednoczonego Królestwa dość chyba problematyczne. No ale zjawił się "pan gwóźdź"... Czy może lepiej - "Pan Gwóźdź", czyli Horacy... Pozdrawiam.
  4. eBooki

    Dzięki e-bookom można natrafić na prawdziwe perełki, dzieła stare, trudno dostępne lub w ogóle niedostępne dla zwykłego śmiertelnika. Kiedyś dorwałem zyciorys Chodkiewicza autorstwa Adama Naruszewicza, albo chociaż XVII-wieczne "nowiny" (odpowiednik ówczesnych gazet). Po prostu rarytasy... Druga kwestia, to książki obcojęzyczne (angielskie, rosyjskie), które bardzo trudno kupić, w polskich bibliotekach nie ma. Tu e-book jawi się jako zbawienie... Jeśli chcę przeczytać więcej, to sobie drukuję, jeśli potrzebne mi są tylko jakieś dane, to czytam z ekranu. Pozdrawiam.
  5. Banki, kantory, lichwa...

    Wraz z kantorami, potem bankami (a właściwie, domami bankowymi), pojawiły się i pierwsze instrumenty finansowe, w Polsce w XVI wieku. Wcześniej działania były prostsze, np. Gdańszczanie pożyczali szlachcie pieniądze pod zastaw przyszłych zbiorów. Wkracza więc na teren Rzeczpospolitej przeliczalność pieniądza przez banki i kantory, czyli ówczesny rynek walutowy, pojawia się nie tylko kredyt, ale i weksle oraz zlecenia przelewu. Pożyczki ewidencjonuje się w tzw. księgach kont, co potem doprowadziło do kont bankowych w sensie ogólniejszym. Przy okazji powstają całe sieci powiązanych ze sobą domów kupieckich i bankierskich, współpracujące ze sobą, co ułatwiało bezpieczny obrót pieniądza na szeroką skalę. Domy kupieckie z tradycjami ufały sobie nawzajem, tak jak dzisiaj banki, wszelkie regulacje i kontrakty zwierano na piśmie, istniał system zabezpieczeń, zastawów, gwarancji. W Rzeczpospolitej najznamienitsze domy bankowe powstały w Gdańsku, Krakowie, Toruniu, Wilnie, Rydze i Królewcu. Przeprowadzały one transakcje własne, kupieckie, służyły szlachcie i dworowi. Ciekawą natomiast niezmiernie rzeczą jest założenie przez Piotra Skargę domów bankowych dla uboższych, tzw. banków pobożnych, czy też montes pietatis. Działalność tę wspierało duchowieństwo, celem było uchronienie ubogich przed drogą lichwą, jaką czasem uprawiały domy bankowe, czy też nieco częściej, mniejsze kantory lub pojedynczy kupcy, a nagminnie osoby pokątne. Banki pobożnych powstały w miastach królewskich i prywatnych, w Krakowie, Warszawie, Wilnie, Poznaniu, Lwowie, Łowiczu, Pułtusku, Zamościu. Pozdrawiam.
  6. Filmu to bym akurat się nie czepiał, jest mocny i robi silne wrażenie na widzu. I o to chodzi, podejrzewam, że takie było też zamierzenie reżysera. Z tego co wiem, to u większości oglądających wywołuje dość silne emocje, po każdym seansie kinowym zalega kompletna cisza, wielu ludzi ma łzy w oczach (również za granicą), więc nie wydaje mi się, żeby to był słaby film. Ale może oczekiwałeś czegoś innego trytonie... Pozdrawiam.
  7. Może przy okazji Insurekcji Kościuszkowskiej i oblężenia Warszawy? Najbliższe spotkanie z regimentem będzie za to możliwe w Gdańsku, we wtorek czyli 28 lipca o godz. 17:25 na Targu Węglowym, koło Katowni. Podczas Jarmarku św. Dominika zaprezentowany będzie pokaz musztry. Pozdrawiam.
  8. Husaria

    Raczej "historycznego koniarza", bo we współczesnym języku nie spotkałem się z tym określeniem Nie, na kłus mi to nie wygląda, raczej skrócony galop... No bo spotkałem teksty - "skoczyli rysią", co nie za bardzo do kłusa pasuje... Pozdrawiam.
  9. Husaria

    Moim zdaniem określenie "wskok" oznacza ruszenie galopem z miejsca lub z wolnego chodu, ale to tylko mi się wydaje. Funkcjonowało jeszcze określenie chodu - "szli rysią", też wiązałbym to z galopem, jednak skróconym. "Czwał" czy "cwał" oznaczał to, co i dzisiaj. Takie moje dywagacje, nie mam pojęcia, czy do końca prawdziwe, może ktoś lepiej będzie wiedział Pozdrawiam.
  10. Husaria

    Wszystko trochę pomieszałeś (przy tym i Radosław chyba też) Nie ma końskiego biegu, jest koński chód. Najszybszym chodem jest galop, a cwał jest jego odmianą. Koń galopujący cwałem porusza się najszybciej. Husaria w cwał przechodziła na ostatnich metrach, to bardzo męczący dla konia chód, poza tym, jak napisał właśnie maxgall, trudno w cwale utrzymać szyk (jeśli to w ogóle możliwe, osobiście nie próbowałem). Pozdrawiam.
  11. Impreza bezpieczna, ale jest prawdopodobne, że wtedy akurat odezwał się na moment mój kręgosłup W każdym razie, żadnych poszkodowanych nie było. Jeszcze gdzieś jestem uwieczniony jako trup, ale nie mogę znaleźć... Na Nysie będzie kilkuset rekonstruktorów, to dopiero się powalczy Pozdrawiam.
  12. I kolejna galeria z ostatniej inscenizacji: http://picasaweb.google.com/pajak.szymon/Z...TwierdzyGdansk# Miłego oglądania Kolejna impreza w Nysie Kłodzkiej => http://www.zeroborder.info/index.php?optio...&Itemid=135 Pozdrawiam.
  13. Husaria

    Zgadzam się z maxgallem, ewentualnie lekka, dobrze wyszkolona jazda mogła tak zrobić. Choć i to trudne, zważywszy, że za husarzami następowali najczęściej pancerni bądź inna jazda. Poza tym, husaria przechodziła w galop dopiero na ostatnich, stu parudziesięciu metrach, a szyki zwierała pod sam koniec. Wcześniej więc miała sama możliwości manewrowe i to spore, mogli więc uniknąć pułapki. Tak mi się wydaje... Pozdrawiam.
  14. Verdun 1916 - Jarosław Centek

    A ja już mam, dzisiaj dostałem Ale jeszcze nie zdążyłem przeczytać... Pozdrawiam.
  15. Ale szynka i jęzor to dość odległe partie ciała, że tek powiem, wręcz na cielesnych antypodach
  16. Szanowni Forumowicze, Portal Historia.org.pl obejmie patronat medialny nad książką pana profesora Jana Łopuskiego pt. "Opowiadania Wojenne", wydawnictwa BRANTA. Koledzy ciekawy, Tomasz N i ja przygotowujemy recenzję tej książki dla wydawnictwa, nasze logo będzie na czwartej stronie (licząc od okładki). Pozdrawiam.
  17. Opowiadania wojenne - Jan Łopuski

    Co masz na myśli? Przede wszystkim jednak, skąd wiesz, że Allegro by chciało? Odnośnie autora wspomnianej publikacji: Prof. zw. dr hab. Jan Łopuski, nauczyciel akademicki, konsultant ubezpieczeniowy, autor ok. 230 publikacji, w tym ok. 30 książ-kowych jako autor i współautor, uczestnik międzynarodowych konferencji, współpracownik pism krajowych i zagra-nicznych: "Le droit maritime francais" i "Revista Europea de Derecho de la Navegación Marítima y Aeronautica". W latach 1987-99 przewodniczący rządowej Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Morskiego, 1988-97 ? ekspert Państwowej Agencji Atomistyki w sprawach odpowiedzialności za szkody jądrowe. O samej książce: "Opowiadania wojenne" to relacje, wspomnienia od wcielenia do szwadronu kawalerii 24 dywizji piechoty Armii "Kraków" na początku II wojny światowej, poprzez działalność w oddziałach Armii Krajowej w rzeszowskim obwodzie AK, pobyt w łagrze 283 NKWD w Stalinogorsku, II Korpusie Polskich Sił Zbrojnych we Włoszech, do powrotu po "ujawnieniu się" w roku 1947 z Londynu do Polski. Opowiadania mają charakter osobisty, dowiadujemy się dużo o losach rodziny, przyjaciół Profesora, ale jednocześnie autor często podejmuje się oceny poszczególnych wydarzeń ważnych dla historii Polski, Polaków, nie ferując jednak z góry określonych "wyroków". Książka pisana jest językiem lekkim, pozbawionym patosu, ale jednocześnie oddającym atmosferę tamtych dni. Pozdrawiam.
  18. Polityka zagraniczna Piłsudskiego

    Witam na Forum Lansjer, mam nadzieję, że będzie Ci się tu dobrze pisało Panowie, w kwestii wojny prewencyjnej. Dość oczywiste jest, że de facto i de iure nikt takiego przedsięwzięcia nie planował, nie ma rzeczywiście żadnych dokumentów i najpewniej ich nie było. Natomiast sama sprawa wojny prewencyjnej, jakby to powiedzieli Anglicy - case - już jak najbardziej tak. Hasło "wojna prewencyjna" było elementem gry politycznej pomiędzy Niemcami a Polską. Piłsudski, jak już tu napisano, mało wierzył w trwałość i skuteczność traktatów, jednakowoż, zawsze coś tam dawały w polityce. Doskonale czuł przyszłe zagrożenie ze strony hitlerowskich Niemiec, chociażby ze względu na pokrzykiwania Hitlera, zanim został kanclerzem, a dotyczące rewizjonizmu niemieckiego i to przeciwko nam skierowanego. Ba, nawet w pierwszym wywiadzie, którego udzielił po wyborze na kanclerza (dla "Sunday Express" 12 lutego), jeszcze przeciwko nam pokrzykiwał. Potem sprawę rozmydlono, a niemieckie stanowisko ulegało przemianom. Jednocześnie, mieliśmy nie uregulowane do końca kwestie z WM Gdańsk, nasze więzi z Francją wyraźnie miękną, stosunki niemiecko-sowieckie ulegały stopniowemu ochłodzeniu (mimo dalszego obowiązywania Rapallo), dochodzi wreszcie do rozmów brytyjsko-francusko-włosko-niemieckich (co zaowocowało potem Paktem Czterech, wcześniej mamy Deklarację 5 Mocarstw) i zbliżenia zachodu z Niemcami. Skądinąd znane były też zamysły rekompensaty dla Polski utraty "korytarza", w postaci Kłajpedy. Ciekawy galimatias... Co robi w tym momencie Piłsudski? Ano działa już od dawna. Najpierw mamy awanturę w 1932 w Gdańsku (ORP Wicher) co jest zwykłym efekciarskim, przy okazji chytrym, pokazem siły, mówiącym, że Polska nie da sobie w kaszę dmuchać. Po prostu cwany trik. Dochodzi opisana wyżej sytuacja w 1933 roku i Marszałek gra dalej. Prowadzi zresztą dość samodzielną politykę zagraniczną, bez oglądania się na rząd czy MSZ. Sprawa ORP Wichra jest najlepszym przykładem. Częściowo oczywiście współpracuje z MSZ, który jest w zasadzie wykonawcą woli Piłsudskiego, na dodatek nie o wszystkim poinformowanym. Rozpoczyna się więc gra, mająca na celu osiągnięcie z Niemcami porozumienia gwarantującego spokój przynajmniej na kilka lat i utrudnienie w przyszłości agresywnego postępowania wobec Polski. Piłsudski zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że prędzej czy później Niemcy wystąpią wrogo wobec nas i będą gotowe do wojny. Już w 1934 przewidywał, że za ok. 4 lata, a mówił to podczas konferencji w Belwederze 7 marca (obecni: Mościcki, Bartel, Beck, Jędrzejewicz, Prystor, Sławek, Świtalski). Pomocnych Piłsudskiemu w osiągnięciu zamierzeń było kilka czynników, jak chociażby taki, że ZSRR obawiał się porozumienia Polski z Niemcami, które mogło stanowić zagrożenie dla młodego, komunistycznego (umownie) państwa. Stąd gra dyplomatyczna nakierowana na zbliżenie Polski z ZSRR, która nie tylko stwarzała dla nas poczucie większego bezpieczeństwa, nie tylko odsuwała w czasie zagrożenie ze wschodu, ale była też formą nacisku na Niemcy. Z drugiej strony, Niemcy potrzebowały kilku lat spokoju, żeby odbudować narzędzie przyszłej polityki - armię. Cała zabawa wojną prewencyjną, prawdopodobnie zrodziła się również w Warszawie, w głowie Piłsudskiego, jeśli nie, to przynajmniej dobrze wykorzystana w postaci straszaka na Niemcy. Ci ostatni, choć zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że Francja na pewno nie weźmie udziału w takiej awanturze, że Polska raczej też sama wojny nie rozpocznie, nie chcąc się chociażby stać przysłowiowym pariasem Europy, to jednak, nie wykluczali takiej możliwości. Akcja na Westerplatte, wzmożone manewry wojsk, udział Marszałka w różnych spotkaniach, wizytowanie wojska, wszystko to miało na celu wywrzeć nacisk na Niemców przez pokazanie, że może jednak Polska zdecyduje się na wojnę. Niemcy natomiast, zakładając, że w polityce wszystko jest możliwe (co zresztą świetnie pokazali sami w 1939), bardzo obawiali się wojny w 1933, nie będąc do niej przygotowanymi. Sławetne są słowa szefa niemieckiego Sztabu Generalnego, gen. Wilhelma Adama - "Nie możemy do czasu prowadzić wojny. Musimy uczynić wszystko, aby jej zapobiec, choćby za cenę klęski politycznej." Natomiast 7 kwietnia 1933 mamy wypowiedź Konstantina von Neuratha podczas posiedzenia rządu - (...) nie możemy nie doceniać grożącego niebezpieczeństwa wojny prewencyjnej..." Żeby nie zanudzać, już kończę nieco przydługi post, ale krócej się już nie dało, historia zbyt skomplikowana, wybaczcie Podsumowując, absolutnie mamy do czynienia ze sprawą wojny prewencyjnej, jako elementu gry politycznej, zjawisko takie i hasło zaistniało. Nikt jednak tak na prawdę nie brał tego poważnie pod uwagę, prócz może samych Niemców. Nie mamy też żadnych dowodów na to, że polska strona kiedykolwiek, choćby nieoficjalnie i poufnie, zwracała się ze sprawą wojny prewencyjnej do strony francuskiej. Ale nie można też tego w 100% wykluczyć... Jak wiemy z historii, powyżej opisana gra w pełni się udała, uzyskano satysfakcjonujące porozumienia na najbliższe lata. Polityka równowagi zapoczątkowana przez Piłsudskiego dawała nam właśnie czas i spokój na parę lat, wg. Marszałka 4-5. Dlatego błędne jest moim zdaniem mówienie, że to polityka równowagi doprowadziła do klęski w 1939. Ten model miał funkcjonować tylko przez jakiś czas i do 1938 działał całkiem dobrze. To polityka Becka, a nie równowagi miały wpływ na rzeczywistość sławetnego września. Pierwszy gruby błąd popełnił moim zdaniem Beck w stosunku do Czechosłowacji w 1938, poza tym, fatalna była jego postawa wobec Sowietów, nie potrafił kryć swojego nastawienia do nich... Ale to już OT, zostawmy Becka... Pozdrawiam.
  19. Polacy i ich odpowiedzialność za zagładę Żydów

    Czyli jak czyimś zdaniem niewystarczająca pomoc, to znaczy, że już się jest współodpowiedzialnym za Holocaust? Czy ja dobrze zrozumiałem? A to już grubo przesadziłeś. Zastanawianie się, czy ktoś, kto nie pomagał Żydom w czasie wojny jest przestępcą, czy też nie, tylko dlatego, że po prostu nic nie robił (bo może i wiedział, ale nie chciał, bał się, lub nie miał możliwości, itd.), jest jakieś chore jak dla mnie... Cały czas rozumiałem, że mówimy o tych, którzy pomagali Niemcom, byli szmalcownikami, prześladowali Żydów, wykorzystywali niecnie ich położenie, oszukiwali, mordowali, okradali, itd. Tu się nie ma nad czym zastanawiać, to jest przestępstwem, jeśli nawet nie w pełni z prawnego punktu widzenia, to na pewno z moralnego. Pozdrawiam.
  20. Litwa i ów rok 1812

    A tak fajnie się czytało... szkoda... Popieram Adasia, może jednak byś chociaż "wkleił" coś od czasu do czasu... Pozdrawiam.
  21. Nie na moich, tylko przeze mnie znalezionych, to spora różnica. To tak, jak pisanie o "polskich obozach koncentracyjnych". Pozdrawiam.
  22. e-fag

    Tu niestety mają też znaczenie zarobki i podejście do pieniędzy... Pozdrawiam.
  23. TKS w Estonii

    Gąsienica im spadła, normalna rzecz Pozdrawiam.
  24. TKS w Estonii

    Estonia zakupiła 6 szt. TKS'ów do celów testowych w dniu 6 listopada 1934 roku z dostawą na rok następny. Kontrakt opiewał na 180 tys. koron estońskich (ok. 247 tys. zł.), nasi gratisowo dołożyli ciągnik C4P (którego produkcję właśnie rozpoczęliśmy) i motocykl (ale nie wiem jaki, zapewne Sokół 1000 M 111). Generalnie słaby biznes, bo w Polsce pojedynczy TKS kosztował ok. 48 tys. zł. Kadrinazi, na filmie na Youtube jest tylko fragment oryginalnego filmu, na poniższym zdjęciu, będącym migawką z filmu, widać kolejne tankietki Tankietkami była też zainteresowana Rumunia, Hiszpania i Szwecja, ale do sfinalizowania transakcji nie doszło. A oto zdjęcia innych, estońskich TKS'ów: Pozdrawiam.
  25. Ponoć trochę był, pisałem już o tym na poprzedniej stronie - https://forum.historia.org.pl/index.php?s=&...ost&p=51232 Pozdrawiam.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.