Skocz do zawartości

Narya

Przyjaciel
  • Zawartość

    4,366
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Narya


  1. Wedle ówczesnej terminologii to nie była opozycja a jedynie "zwolennicy reakcji". Ponadto jakoś nie słyszałem/czytałem (może przygłuchy jestem) o "opozycjonistach z PSL" w kontekście okresu przed 1956...

    Wedle ówczesnej terminologii, czy jak kto woli "komunistycznej", Solidarność i strajkujący to nie była opozycja... To jak, którą w końcu stosujemy terminologię: współczesną czy tamtą? Bo się pogubiłem.

    Wystarczy zajrzeć do prostych książek o Polsce Powojennej i Polsce Ludowej (nawet u historyków prawicowych). Mówimy o czasie do '49 roku (kiedy Mikołajczyk uciekł, rozbito PSL i utworzono z niej przybudówkę-satelitę).


  2. A do kiedy działała i na co jej czynniki polityczne PRL pozwalały?

    Miał swobodę głoszenia swych tez, czy nie?

    Ja się pytałem kogo innego i to pytanie jest wciąż do tej osoby aktualne. Wchodzimy do strefy pojęciowej. Wszystko rozbija się pojęcie "opozycji". Stąd moje pytanie - czy PSL Mikołajczyka było w końcu opozycją, czy nie (przyjmuje się, że tak, ale w jakim rozumieniu opozycją, bo przecież nie byli za komunistami z PPR-u?).


  3. Zapomina się o małym fakcie. Grossowie napisali esej, a nie pracę. Myślę, że to dość znaczna różnica, eh?

    W Rzeczpospolitej rozpracowali słynne grossowskie zdjęcie z najnowszego eseju (Rzeczpospolita nr 17 22-23 I, Angora nr 6, 6 II 2011). Autorzy "Złotych żniw" nie pofatygowali się obejrzeć oryginału zdjęcia. Z samego zdjęcia nie można jednoznacznie stwierdzić czy faktycznie to są "kopacze", mogli to być po prostu chłopi porządkujący teren (były i takie akcje) masowych grobów. Dziennikarze w Rzepie zajmują właśnie to drugie stanowisko (to nie są kopacze).


  4. Czyli nie dopytałeś do końca o co chodzi, ale się nie zgadzasz ;) A w cytacie chodzi tylko i wyłączenie o to, że uczy się jedynie ręcznego robienia fiszek, zamiast wykorzystania do tego komputera. A profesor jest zdania, że w obecnych czasach to właśnie ta druga opcja powinna być pokazywana studentom na pierwszym roku. I tyle. Nie wiem jak Ty wyciągnąłeś z tego, że niezrozumiałe jest robienie fiszek. Chodziło o konkretny sposób ich wykonania, nie samo robienie ich.

    Sorry, ale ja w cytowanym przeze mnie fragmencie tego nie znalazłem. Do umysłów jeszcze nie zaglądam. Teraz z tym rozwinięciem (w niniejszym cytacie) wszystko jest jasne. Ja się "uczepiłem" (że się tak brzydko wyrażę) tamtego cytatu.

    Sprawa jest już wyjaśniona. Rozszerzyłeś swoją wypowiedź (bo to przecież nie był dosłowny cytat prof. Kuli) i wszystko jest "jasne". Prawie, jak słońce.


  5. Cytat z twojej wpowiedzi: usłyszałem od prof. Kuli (rocznik 1943), że kompletnie nie rozumie, po co nas uczy się robienia tradycyjnych fiszek na zajęciach, skoro dzisiaj od tego są komputery.

    Nie zgadzam się z tym, że kompletnie niezrozumiała jest nauka robienia fiszek na zajęciach, ponieważ informacje te pozwalają na przygotowywanie takich a nie innych fiszek czy to ręcznie, czy na komputerze (późniejszy wydruk i wycinanie).

    Prościej nie umiem.


  6. Niemniej dalej nie rozumiem, z czym konkretnie z tego co powiedział prof. Kula Narya się nie zgadza.

    Teraz to ja cię już nie rozumiem. Moja tamta wypowiedź jest wystarczająco zrozumiała.

    Kto, jak lubi. Jak kto woli. Ja wolę "z stosikiem karteczek" w czytelni siedzieć niż z laptopem czy biegać na ksero.

    PS: Formuły sobie przygotowuję na komputerze i drukuję (nie chcę mi się już bawić linijką i ołówkiem). O, tyle z postępu technologicznego u mnie. ;)


  7. Są gdzieś w piwnicach muzeów czy zbiorach prywatnych egzemplarze tego ustrojstwa, są też egzemplarze męskich pasów cnoty, tylko czy były one faktycznie w użyciu czy tez działały jako straszak i ciekawostka?

    Chyba nie mamy zbyt wielu dowodów na zastosowanie tego w praktyce.

    W otwartym (już) Muzeum Erotyki w Warszawie znajdziesz interesujące ciebie eksponaty: http://muzeumerotyki.com/


  8. W takim razie w czym nie zgadzasz się z prof. Kulą?

    Tamta moja wypowiedź była komentarzem tego:

    usłyszałem od prof. Kuli (rocznik 1943), że kompletnie nie rozumie, po co nas uczy się robienia tradycyjnych fiszek na zajęciach, skoro dzisiaj od tego są komputery

    (tyle, że ja nie zajmuję skrajnej postawy anty- i pro-, po prostu uważam, że fiszki wciąż pomagają, mimo kser, internetu czy komputerów itp. - o czym wyżej już pisałem)


  9. A czy ja pisałem coś o odrzucaniu fiszek?

    A czy ja pisałem coś o odrzucaniu fiszek?

    Tak samo komputery i drukarki. Wikipedia, drukuj i referat gotowy. Czy to znaczy, że komputery są plagą? Problem w tkwi w osobach, które z tego korzystają. Jak ktoś jest nieuczciwy i chce oszukiwać innych, to jego sprawa. Ale dla mnie np. ksero jest świetną sprawą. Dzięki temu spokojnie mogę sobie pokserować na uczelni to co jest mi potrzebne o przygotowywać się do zajęć w domu. I nie widzę w tym nic złego.

    Za dużo naczytałem się prof. Eco (gorący przeciwnik kser). Tzn. rozumiem mimo to, że ksero ułatwiają życie, ale też niosą pewne nowe zagrożenia (np. dają ułudę, że jak się ma tekst, to się go zna). OK, koniec ecowania.


  10. Albinosie - uściślam - ja też nie mam dostępu do wszystkich zbiorów, chodziło mi o coś innego. A z fiszek ja korzystam, mimo że dużo pracuję na komputerze i korzystam z internetu (biblioteki cyfrowe), tutaj nie zgadzam się z prof. Kulą. Fiszki pozwalają (przynajmniej mi) uporządkować mi mój materiał bibliograficzny i łatwiej mi studiować teksty. Ale faktycznie odchodzi się od fiszek na rzecz ksera (te ksera to jest plaga, wielu po prostu kseruje cały artykuł albo co gorsza książkę i otwarcie referując swój tekst, czytają z książki....).


  11. Sorry dla wszystkich "researcherów" (a swoją drogą, dlaczego stosujemy ten anglicyzm? wszak mamy takie ładne słowa, jak: "poszukiwacz", "przeszukiwacz", "badacz", ...), ale to nie jest "fajne", jak ktoś za kogoś znajdzie materiały. Ja tam w swoich badaniach dygam do archiwów i bibliotek. Jest ciężko, ale daję radę, a co najważniejsze: mam satysfakcję: "znalazłem po 30 kg "makulatury" to jedno zdanie, które daje mi kolejny asumpt do rozdzialiku, odczytałem i przetłumaczyłem a następnie poddałem krytyce". Czyż samo to nie jest wspaniałe? :lol:


  12. Problemem jest pejoratywne znaczenie pańszczyzny. Wieś średniowieczna zwykle do kogoś należała (rycerz, klasztor, książę, król, urzędnik, biskup,...) i jej mieszkańcy winni oddawać cyklicznie zbiory na rzecz właściciela/pana + dla władcy (jeżeli panem nie był monarcha). Oczywiście - znacznie tę sprawę upraszczam.

    Zwykle były to daniny w postaci zbiorów i dóbr materialnych.

    Interesującym zagadnieniem jest, że mimo patriarchalnego charakteru społeczeństwa, kobiety nie były "niewolnicami". O tym w swoich pracach rozpisywał się G. Duby: oczywiście panował mężczyzna (głowa rodziny) nad rodziną i kobieta była mu podporządkowana, ale na zasadzie komplementarności. Podczas nieobecności męża, żona stawała się "panią na gospodarstwie" - "namiestniczką" męża. Oprócz tego zajmowała się całym gospodarstwem, nawet w obecności męża (co nie znaczy, że mężczyźni byli leniami). Cerowanie, szycie, gotowanie, wychowywanie, edukacja, oporządzanie zwierząt, ogrodnictwo, sadownictwo... tutaj "pierwsze skrzypce grała" kobieta.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.