Skocz do zawartości

Achilles

Użytkownicy
  • Zawartość

    680
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Achilles


  1. swoje nienasycone żądze

    Wreszcie ktoś powiedział tak, jak było. :)

    Przeklęta, najgorsza... obstawiałbym (chociaż można uznać, że to nie średniowiecze) Annę Boleyn. Jedna z najbardziej tajemniczych postaci. Cierpiała psychicznie, miała taka schizę, że aż szkoda gadać. Do tego jeszcze jej polidaktylia. W tej epoce jej pozycja była przegrana.

    Z pewnością nowsze pokolenia nie chwalą wyczynów Lady Makbet (uwaga! jest to postać historyczna), która to w tragedii Williama Szekspira wyprawiało nieziemsko okropne rzeczy.


  2. A jeśli kojarzycie sobie Urbana II tylko z wyprawami krzyżowymi, jesteście w wielkim błędzie. ;-)

    W roku 1088 papież spotkał się z Rogerem I (władcą Sycylii, Apulii, Kalabrii...) w Troinie. Chociaż kulisy tego spotkania nie są zbytnio spektakularne (jak twierdzi Gotfryd Malaterr), warto spostrzec, że Urbana bardzo interesowały wpływy chrześcijaństwa w południowych Włoszech. Wizyta przedstawiciela Stolicy miała przede wszystkich charakter utwierdzający, że Roger (w swojej polityce kościelnej) zobowiązuje się być zwierzchnikiem papieża.


  3. Bardzo płodny koleś. :}

    Według źródeł miał do 19 (oczywiście nie jest to pewne) dzieci z pięcioma małżonkami i konkubinami, które zawczasu się nie liczyły prawdę mówiąc. Z tego co pamiętam, pierwszym ślubnym dzieckiem był Pepin Garbaty. Przydomek nie daje o sobie zapomnieć. ;)

    Nie oczekujmy od tak wielkiego człowieka, że miał czas na poświęcanie się w całości tak nietrwałej rodzinie. Ponadto miał wiele do roboty w państwie. Dziećmi to zazwyczaj bony się zajmowały. Zmęczony i wyczerpany Karol rzadko widywał swoich potomków.


  4. Bardzo ważna bitwa. Wilhelm Zdobywca wykazał się w niej świetnym geniuszem logistycznym i strategicznym - nie bez powodu ma właśnie taki a nie inny przydomek nadany przez historię. Od czasu zwycięstwa Wilhelma obserwujemy stopniową, ale dość szybką sytuację wzrastania wagi i mocy państwa anglosaskiego. Wprowadzono wiele ulepszeń administracyjnych, chociaż nie zapominamy o ciągłym feudalizmie. Witeanebot, rada starszych decydująca o ważniejszych sprawach państwa i urząd Szeryfa udoskonalił i utrwalił w pamięci czasy świetności. Anglia za tamtych czasów nie mogła się równać z Francją!

    Ważne jest też to, iż Wilhelm nie mieszał społeczeństwa podbitego z podbijającym pod przymusem - wręcz przeciwnie.


  5. Podbój Sycylii to bardzo, bardzo powolny proces. Już kiedy zdobyto Palermo w roku 1071, wiadomo było, że kolejne starcia zakończą się zwycięstwem Normanów. I zauważę, że właśnie za czasów Roberta Guiscarda zdobyto ten ważny ośrodek, więc jemu przypisywałbym cały sukces wyprawy.

    Prawdopodobnie roku 1057 Robert zaczął ingerować w sprawy państwa. Po Humfredzie "rozgromił" rygorystycznie wszystkich swoich przeciwników do tronu, po czym dumnie uznał siebie w świetle światków jako władcę. Cały ten proces zdobycia zamierzonego celu przypieczętowano na polu bitewnym pod Reggio (koronacja z rąk papieża – 1059). Właśnie tam wojownicy i żołnierze Roberta uznali jego władzę, i tylko jego, jako najlepsze rozwiązanie na szczęśliwy byt w "królestwie".

    Dzięki tej osobie mamy w roku 1059 słynne porozumienie w Melfii między papiestwem a Normanami. Od tego momentu obserwujemy polepszanie się stosunków z Stolicą Apostolską aż do czasów po śmierci Rogera II.

    Jak dla mnie, to właśnie Guiscard ułożył podwaliny pod fundamenty stabilnego i silnego mocarstwa normańskiego.

    Kronikarz Gotfryd Malaterr pisze, że władca Scytii, Kalabrii, Apulii i Melfii miał niezwykłą zdolność - umiał wokół siebie zgromadzić bardzo dużo wojowników i wprowadzić przy tym atmosferę braterstwa. To bardzo ważny atut, który powinien znaleźć się u każdego chcącego utrzymać wysoką pozycję w państwie. Zwłaszcza że Roger I tej umiejętności nie posiadał, gdyż dużo słychać w źródłach o jego kłótniach i sporach z żołnierzami.

    Robert Guiscard był kimś, według mnie równa się z Rogerem II.


  6. zaskakujący jest jego gwałtowny upadek [...] Ciekawe co było przyczyną tego upadku?

    Kto mówi, że od razu gwałtowny. Stopniowe unowocześnianie i powstawanie innych portów jest bardzo dobrym argumentem, zwłaszcza jeśli łatwiej zbudować nowe aniżeli zająć się starymi, które trzeba by było dodatkowo usuwać i na nie "nakładać" nową warstwę. Jeszcze do tego komplikacje związane z starannością i możliwościami średniowiecznych co do usunięcia wszystkiego, tak, by nie uszkodzić podłoża.

    Poza tym warto dodać w tym przypadku taką bardzo fajną, ale jakże niewdzięczną prawdę: nic nie trwa wiecznie (jeśli już trwa długo, nie może przeżywać wciąż okresu swojej świetności). : ]


  7. Jakie znaczenie miało Turso dla regionu północnego?

    Mówisz, że początku portu sięgają VIII wieku n. e... Koniec datuje się na wiek XI.

    Początkowo Turso, jako ośrodek handlowy i kontaktów morskich, prosperował wspaniale i mieliśmy powody do postawienia tezy o charakterze, który wskazywałby na to, iż port ten był na "podium" w kwestii najpowszechniejszego i najbardziej osiągalnego portu.

    Jednak przez te kilka wieków świetność minęła tak szybko, że aż nie wiadomo kiedy ten czas uleciał. Ale uwierzcie mi, jeśliby aktualna sytuacja Torso nie byłaby zła, mielibyśmy i dzisiaj ośrodek jako jeden z lepiej prosperujących. Prawdopodobnie port ten został wyparty przez nowsze.


  8. PC, PC i jeszcze raz PC! Do konsoli się nie przyzwyczaiłem i nigdy nie przyzwyczaję. Na komputerze masz wszystko - włączasz grę, nudzi ci się ona, włączasz następną, po tym możesz szybko minimalizować jeśli chcesz wejść w Internet, ponadto wszystkie czynności stają się tutaj szybsze.

    Konsole są wygodne jeśli chodzi o spotkania towarzyskie i zabawę na nich - masz pady lub joysticki (czy jeszcze tam inne) - kable są długie, że nawet można się rozstawiać, by każdemu było wygodnie. Tego nie ma na PC. W końcu nieraz musieliśmy ściskać się przy jednym komputerze, w obrębie jednej klawiatury. Jeśli już tylko trzy osoby korzystały z gry, było jak w ulu albo jeszcze gorzej.

    Ogółem (tak jak wspomniałem wcześniej) jestem za PC, pewnie dlatego, że mało gram - jedyną nieśmiertelnością na moim komputerze jest TS2, o której nigdy nie zapominam. ;)


  9. zrozumiała, że sojusz z nimi jest bardziej opłacalny niż walka

    Jednak papież nie do końca był za tym pomysłem. Gdyby nie Dezyderiusz, nie wiadomo jak potoczyłyby się losy niby "wojny" z Normanami. W końcu Mikołaj nie czuł się komfortowo nadając oficjalnie Rbertowi Guiscardowi ziemie Scylii i Kalabrii.

    Nie zapominajmy też, że głowa Kościoła po całym tym zatwierdzeniu otrzymała trochę ziemi na potrzeby kościołów i klasztorów. Ponadto został zawarty konkordat, za pomocą której Normanowie zobowiązywali się przestrzegać zasad religii chrześcijańskiej. Jednakże ta "umowa" nie była zawarta tylko dlatego, by omówić zasady ideowe i teologiczne, lecz miała charakter pokojowy - żadna z stron obiecywała sobie zaufanie i liczenie się z "sojusznikiem".


  10. Tyczkarki, ciekawe co im przeszkodziło w zdobyciu medalu

    Tutaj to naprawdę ogromny niedosyt. Monika Pyrek - tyle czasu się przygotowywała, tak dobrą miała motywację. 5 miejsce. Załamana kobieta, współczuję jej. Niestety nie zdziwię się, kiedy usłyszę, że kończy karierę. : (


  11. Rok 1053. Normanowie już od kilkudziesięciu lat trwale zamieszkują tereny południowe Włoch. Mają już księstwo Melfii, Aversę, Apulię, lecz chcą jeszcze więcej. Sięgają po Kalabrię. Ten doniosły ruch nie podoba się papieżowi, który wkrótce zorganizował wojska, które miały powstrzymać ekspansję terytorialną ludzi z północy. Niestety (nie niestety) usiłowania Leona IX (porwanego po bitwie) kończą się na klęsce pod Civitate, bardzo ważnej potyczce, od której zależą losy Normanów i ich sukcesji.

    Jednak (o dziwo) cały ten konflikt nie miał charakteru wrogiego. Strona normańska wyciąga rękę do papiestwa (Mikołaj II), która z pomocą Dezyderiusza zostaje przyjęta. W roku 1059 mamy "pokój" zawarty w Meflii.

    Czy papież mógł podjąć kolejne działania wojenne, dzięki którym mógłby poprawić swoją sytuację polityczną? Jeśli tak, to jak? Czy ta klęska papiestwa nie wydaje się kompromitacją wyrządzoną przez na pozór głupich Normanów?

    Zapraszam do dyskusji.


  12. Co do tych wieśniaków i dyskryminacji ze względu na pochodzenie z małej miejscowości/wioski to trochę przesada. W końcu mamy XXI wiek, ludzie są bardziej tolerancyjni. To nie sytuacja z Baraniej Głowy w powiecie Osłowickim, gdzie Sienkiewicz opisuje wręcz tragiczne poczynania osób niewykształconych oraz bezmyślne zachowanie z pozoru inteligentnych "panków". ;)

    Ja mieszkam w mieście, którego liczba mieszkańców wynosi ok 73 tysiące. Nie jest za duże, nie jest za małe. Jak dla mnie to wystarcza. Zwłaszcza, że mieszkam w bloku, a kilka metrów stąd mam ładny park. Można spacerować i relaksować się ile chęci.

    Z tego względu jestem "za" miastem. Chociaż nie zapominam o mojej kochanej działeczce na wsi, nad jeziorem, do której szczególnie latem, kiedy wytrzymanie w miastowym upale jest wręcz igraniem z niebezpieczeństwem, całą rodziną zaglądamy, co daje niezapomniane wrażenia i utrzymuje więzi wśród najbliższych.

    Nie mógłbym mieszkać w Warszawie czy innym tak wielkim mieście. Dobra, Warszawa jeszcze wchodzi w grę, lecz Łódź odpada. Ponadto w mieście muszę odrywać historię okolicy, dlatego nie lubię miejsc, w których owej mojej matki nie ma. Miasto bez historii to jak toaleta bez brise. 8)


  13. O mixcoatlu mamy jeden mit w dwóch wersjach.

    1. Bogini Chalchiuhtlicue urodziła 400 potomków, po czym udała się do jaskini, gdzie powiła kolejne 5 potomków. Jednym z pięciorga był Mixcoatl.

    Ci 400 udali się w stronę oceanu, gdzie zostali 4 dni, dopóki nie wyciągnął ich z wody Pan Ziemi. Po wyłowieniu małych, Słońce wszystkim czterystu rozkazało służyć sobie poprzez ciągłe donoszenie napojów. Ci jednak zlekceważyli rozkaz jednego z najważniejszych bóstw. Z tego względu 5 pozostałych dzieci za zadanie miało pozabijać wszystkich swoich wyrodnych braci. Spełnili zadanie, lecz nie do końca - pozostało im jeszcze dwóch - Xiuhnel i Mimich. Z tego powodu już samo Słońce zesłało z nieba karę śmierci dla niewdzięcznych - uroczą z pozoru boginię Itzpapalotl, która pod postacią dwóch kobiet, uwiodła braci. Pierwszego zabiła po kilku godzinach upojnej nocy, zaś drugiego nie zdążyła dogonić, by zabić, bo spadł na nią z sklepienia kaktus miażdżący ją na miejscu.

    Nie wiem jaką ważną rolę w tej wersji mitu odgrywa "główny" bohater, ale to już zostawmy do myślenia Prekolumbijczykom. :}

    Druga jest lepsza. ;)

    2. Z powodów wyżej wymienionych niedobra bogini pożarła 400 braci, którzy zostali uwolnieni przez jedynego Mixcoatla. Oczywiście z chwilą śmierci bóstwa, na świat ponownie wyłonili się pozostali bracia. Wszyscy razem spalili ciało ohydnej boskiej bestii, po czym z prochów utworzyli zawiniątko, które od tego czasu stało się słynnym amuletem Mixcoatla.

    No i sza. :}


  14. Ależ to wszystko jest jak najbardziej na temat! Mamy wątpliwości czy chrześcijaństwo jest religią politeistyczną... należy o tym podyskutować. ;)

    A dlaczego Bóg jest kim jest i jeszcze osobą boską?

    Może to niezbyt dobre porównanie, ale takowe bliskie i dość na miejscu: a dlaczego administrator forum jest jeszcze jego moderatorem? Odpowiedź na to pytanie jest podobna co do Twojego.

    A co to w ogóle jest osoba boska?

    Jest to osoba powołana, by w imieniu absolutu głosić jego nauki. Można to tak ująć.

    No i czemu Kościół oddaje większą cześć "osobie boskiej" niż Bogowi jedynemu?

    A czy tak w ogóle jest? Z tego co wiedziałem, najważniejszy jest Bóg.

    No i ta nazwa"Boże Narodzenie"..

    Boży = boski. Narodzenie osoby boskiej.

    puella, jak chcesz to odpowiadaj na te moje "wcinki", ale wiedz, że nie lubię spierać się jeśli chodzi o sprawy religijne, więc na tym zakończę.

    W końcu w pierwszym poście mowa o starożytnych. :)


  15. Łupy wojenne?

    To raczej jakiś wybryk żołnierzy na swoją korzyść, nie myślę, by był to wcześniej założony cel przez rosyjskie władze. Ale z drugiej strony, jeśli Rosja tak będzie postępowała... po pierwsze uzyska aprobatę prezydenta, po drugie Gruzja po wojnie będzie niczym, o ile już tak nie jest...


  16. To, co niedawno przeczytałem aż mnie zszokowało...

    Czy prawdą jest to, iż Ryszard Lwie Serce był homoseksualistą? Słowa kronikarzy brzmią następująco: z jednej miski i spali tej samej nocy w jednym łożu oraz, że była między nimi wielka miłość. Oczywiście tą drugą osobą był Filip II August.

    Może to dlatego nie chciał uznać małżeństwa z Alicją. Dopiero kiedy już przeszła namiastka "nielegalnego" uczucia, ten wziął sobie za żonę Berengarię.

    Niby nie chciał Alicji, bo łączyły ją i jego więzy rodzinne, ale już nie pomyślał o zdaniu Kościoła na temat homoseksualizmu.

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.