-
Zawartość
680 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Achilles
-
Choćby i tak. A może tak jakby szukać sprzymierzeńców u Greków, którzy jeszcze pamiętali "pyrrusowskie czasy" i lekko gojąca się rana mogłaby być rozdrapana przez Kartagińczyków, którzy uwypukliliby odrazę do Rzymian, co skutkowałoby powieloletnim odwetem.
-
Aż tak tego bym nie przeżywał, gdyż nawet uczeń podstawówki interesujący się historią, powinien znać choć większość pierwszych przedrostków liczb z łaciny i greki. Wątpię, by Nowaczyk o tym nie wiedział, prawdopodobnie podczas sprawdzania treści swojej książki nie zauważył tej błahostki.
-
...któremu zawdzięczamy najwięcej. Jednak zwycięstwo to nie tylko rozsądek, lecz i odwaga, chęć przełamania barier i pokazanie światu kim jest dana jednostka i jej ojczyzna. Jednakże sam dowódca rzymski - Polibiusz Korneliusz Scypion - zaskoczony był obecnością Hannibala i jego armii. Niejeden wolałby przegrać niż narazić się na walkę z żywiołem. Alegoria. Większość bydląt jucznych.
-
Zwracam moralne wartości, które niehybnie usiłowałem skraść i zniszczyć z powodu swojego niedopatrzenia. Odpuściłbyś ten mizerny błąd w druku. :}
-
Muszę przyznać, że z informacji, jakie w różnoraki sposób nabyłem, wynika, że handel nie był najważniejszym elementem kartagińskiej gospodarki (a przyznam, że jeszcze niedawno sądziłem inaczej). Na pierwszym miejscu było rolnictwo, później rzemieślnictwo, a dopiero na końcu podium znajduje się handel. Spotkałem się z wieloma filmami dokumentalnymi, gdzie mówiono o wielkiej "potędze handlowej", "tylko handel", "dzięki handlowi", handel bla bla bla. Wynika to pewnie z tego, że Kartagina posiadała ogromny wpływ na Morzu Śródziemnym. Na zdrowy rozsądek dałoby się zrozumieć właśnie tak, jak nie było naprawdę.
-
Hannibal to jeden z tych dowódców, dla których rzeczy niemożliwe stały się możliwe i możliwe stały się niemożliwe. Jak już wspomniał Jarpen w pierwszych poście, umiał wygrywać bitwy, lecz nie wojny. Kanny to punkt kulminacyjny II wojny punickiej, dzięki któremu można było zdobyć (pokuszę się o stwierdzenie) "cały świat". Szkoda, że nie posłuchał Maharbala. Najsłynniejsza chyba jednak jest ta przeprawa przez Alpy - któż przy zdrowych zmysłach wybrałby się w tak wysokie góry w tak mroźną porę roku? Ponadto dotarcie nad Jezioro Trazymeńskie też było nie lada wyczynem. Przecież w tym mule armia straciła wiele (a konie podkowy :} ). Dodatkowo, moim zdaniem, heroizowany jest ze względu na utratę wzroku na jedno oko, kiedy to przeprawiając się na ostatnim słoniu, dostał ciężkie zapalenie oczu. Cudem "udało się" uratować drugie spojrzenie. Hannibal to jedna z moich ulubionych postaci historii.
-
Ale zniszczonym gospodarczo. Ale w tym wypadku może i lepiej. Nagle Kartagina podnosi się z porażki i ponadto wygrywa znaczące bitwy. Gdyby ktoś z dowódców "pomógł" w walkach Hannibalowi, mógłby go nakłonić do odwrotu argumentując to swoimi poglądami, wg których dalsze pochody przysporzą tylko problemów oraz zazdrością o wspaniałość na polu rodaka. Moim zdaniem gdyby Hannibal ruszył na Rzym, wygrałby i zmienił bieg historii. Po pierwsze: miał dużo, bardzo dużo szczęścia, po drugie: posiadał bardzo doświadczoną armię, po trzecie: morale Rzymian znacznie spadły, quarto: panika, która ogarnęła Rzym była ogromna. Oczywiście znaczącą przeszkodą na pewno byłoby oblężenie - w końcu stolica wielkiego państwa posiadała wokół wiele punktów obronnych z mocną "załogą". Poza tym wódz Kartagińczyków był świetnym pomysłodawcą, kto wie, może spadłby na Rzymian z nieba. Gdyby tak było, nie zdziwiłbym się.
-
To teraz pozwolę sobie ocenić tę wojnę pod względem "historycznym". Wg mnie była to najnudniejsza (lub czołowa z tych najnudniejszych) wojna w całych dziejach ludzkości. Myśląc "wojna" obieramy sobie jakiś skutek, który dane starcie wywołało. Tutaj niczego takiego nie widzę. Gdyby tak każde takie wydarzenie zakończyło się podobnie, świat zapewne nie zmieniałby się, byłby monotonią, jedną wielką rutyną. Nie potrafię sobie nawet czegoś takiego wyobrazić. Sądzę, że Pyrrus dlatego przeszedł do historii powszechnej jako osoba dość znana, bo prowadził wojnę, która okazała się klęską samą w sobie, czymś, co nie zasługuje ani na pogardę, ani na zasługę. Poza tym trudno mi opisywać moje wrażenia.
-
A na podstawie czego wnioskujesz, że książka ta zawiera błędy (l.mn.)? No tak, ale myślałem, że jeżeli zacznę mówić o I wojnie punickiej, do tej właśnie wojny będziesz odpowiadał.
-
W tym samym czasie (wiosną 255 p.n.e.) [...] Do bitwy doszło pod Aspis Bernard Nowaczyk, Kartagina. Chodzi Ci o Wyspy Liparyjskie i Tyndaris?
-
Przepraszam za tę literkę "s". Jednak te wypadki okazały się znacznie mniej ważne aniżeli Kartagińczyków, gdyż doskonale znamy zakończenia tych wojen. Jednak można też dopatrzyć się utrudnień dla Rzymian z strony przyrody. Rok 249 p.n.e., kiedy to schowawszy się w zatoce otoczonej zewsząd skałami, rozpoczął się sztorm. Po tej klęsce żywiołowej bardzo długo zwlekano z odbudową nowej floty.
-
Chodziło mi o Greków i Pyrrusa w sprawie Afryki.
-
A może zostawmy drugą i trzecią wojnę punicką, a zajmijmy się pierwszą. Tam również można doszukać się osób, które mogłyby przezwyciężyć napór Rzymian. Bitwa pod Aspis (255 p.n.e.) - słynny namiestnik, dowódca - Kantypas. Pewnie skończył tylko na dowodzeniu w tej bitwie, gdyż jego pochodzenie niekartagińskie wywołać mogło niejedno zamieszanie wśród władz i społeczeństwa. Ponoć po tym starciu wybrał się do Egiptu, gdzie zasilił armię faraona lub w tajemnicy został zamordowany przez wiarołomnych Kartagińczyków. A gdyby tak został on jeszcze "na stanowisku" i podążył obcy naród do kilku zwycięstw morskich. Morale Rzymian byłyby znacznie osłabione, a chęć walki przy niewielkim prowiancie i flocie byłaby minimalna.
-
Może źle to ująłem: lepiej brzmi "dopełniano mu żywota". Za największe przewinienia [...] uważano tchórzostwo. Karano za to biczowaniem, które zazwyczaj kończyło się śmiercią (jeśli delikwent przeżył chłostę, to i tak szans na zachowanie życia praktycznie nie miał, gdyż wyganiano go z obozu, a to na terytorium wroga było równoznaczne ze śmiercią. Bernard Nowaczyk, Kartagina.
-
Gdyby nie to miasto... wojna byłaby już wygrana przez Pyrrusa. Wiesz może czy w historiografii odnotowano, że ktoś usiłował pogodzić obie te strony? Wątpię, by nikt nie miał na pieczy dotychczasowych osiągnięć Epiru i tak po prostu oddał je od "tak".
-
Czyli do najcięższych kar zaliczano biczowanie, które najczęściej kończyło się śmiercią. Jednak gdy jakimś cudem nędznikowi udało się przeżyć te katusze, został wypuszczony na tereny wroga, gdzie i tam dopełniał on swojego żywota. Niestety częstym przypadkiem w obozach była męska prostytucja, która obok kradzieży o drobnych sprzeczek kończyła się również biczowaniem, lecz tylko przez jeden manipuł (w wyżej wymienionym przypadku - przez legion).
-
Wiem, że nieusłuchnie równoznaczne jest z nieprzyjemnymi konsekwencjami, jednak mógł się sprzeciwić (jak sama napisałaś, że "nie chciał konfliktu"). Wiem, że byłoby to bardzo abstrakcyjne, ale nasuwa się od razu "dla chcącego nic trudnego".
-
Wychodzi na to, że musiał nie przewidzieć, że Amerykanom nie spodoba się zaplanowany przez niego atak. Jednak to bardzo mało prawdopodobne. 18.04.1943 r. 9:34. Gdyby nie Purple Code, może Isoroku przeżyłby wojnę...
-
Najwięcej dzieci ofiarowywano podczas wony z Grekami - 310-306 p.n.e. Jednorazowo uśmiercono ok. 500 dzieci i młodzieńców nie tylko z tych najuboższych rodzin. Od tamtego czasu Molk (ofiara z dziecka) odeszła do lamusa.
-
Ok. roku 100 n.e. Heron z Aleksandrii (genialny fizyk, matematyk) wynalazł sposób w jaki można ciepło zamienić w ruch. Stworzył aelolipilę (częściej zwana jako bania Herona). Ogrzewana była woda znajdująca się w szczelnie zamkniętej konstrukcji. Para wodna przez metalowe rurki dochodziła do kuli, która posiadała dwa wyloty zakończone zagiętymi końcówkami. Początkowo Heron uważał swój wynalazek za zabawkę, jednak trochę wieków później na podstawie tego stworzono bardziej udoskonalony silnik parowy.
-
Polska literatura, polscy pisarze
Achilles odpowiedział Don Pedrosso → temat → Literatura, sztuka i kultura
Szczerze mówiąc wolałbym nie znać... Jego to raczej mroki zapomnienia nie dotyczą. W gimnazjach i w liceach omawia się jego "Mitologię", która moim skromnym zdaniem posiada wiele błędów. Ogólnie dla osób ceniących sobie wiarę starożytnych Greków i Rzymian Parandowski to uznany badacz tamtych czasów. Od razu nasuwa mi się mój ulubiony Borowski... Pisali tylko najwytrwalsi. Powszechnie wiadomo, że treści opisujące okupanta jako coś niedoskonałego, wyglądały w jego oczach jako coś, co trzeba zniszczyć. -
Jak wiadomo, skończyły się dla strony polskiej koszystniej niż dla wroga. Jednak czy przebiegały idealnie? Czy stworzenie Dowództwa już w tych pierwszych dniach zakończyłóoby zajęcie Poznania znacznie wcześniej? Czy ruch spontaniczności przezwyciężyłby z rozsądkiem? Zajęcie jakiej jednostki publicznej wydaje się Tobie najciekawsze? Zapraszam do dyskusji.
-
Porażkę Niemców można jeszcze upatrywać w ich "systemie zarządzania". W końcu w ich szeregach znajdowało się wielu szpiegów, np. znakomity Bronisław Materne czy też Bobkowski. Po zdobyciu Ławicy Poznań był już biało-czerwony. Później nastąpiło rozszerzenie walk powstańczych na inne wsi, miasta, miasteczka. Jednak już po pierwszym dniu zostały zdobyte najważniejsze placówki, więc dalsze zdobycze to tylko kwestia czasu. Jednak cały czas brakowało żywności. Ciekawe czy gdyby nie Chłapowski, Niemojewski, Chmielewski, Czaber, Kurnatowska czy Andersz, nienajedzeni powstańcy chcieliby i byliby w stanie tak szybko zdobywać to, co im przysługuje w dziejach historii Polski.
-
Ciekawe w tym wszystkim jest to, że po zajęciu dworca kolejowego broń i żywność trafiała prosto do naszych rąk. :} Ogólnie pierwszy okres walk powstańczych (od 27.12.1918 - 8.01.1919) przebiegał korzystniej dla Polski, bo po rewolucji w Niemczech, nasi wrogowie, jak już powiedziałeś, nie miały chęci do walk. Poza tym było kilka przypadków, które pozwoliły Polakom objęcie danej jednostki publicznej poprzez pomysł i "wyprowadzenie w pole" Niemców w swerze logicznej. Mozolnym nie chciało się nawet myśleć czy dana sytuacja przedstawiana przez delegatów polskich była realna. Wielu Niemców w swoich wspomnieniach z powstania opisuje, że ci spod Orła Białego to ochleje, pijacy i warchoły. Jeśli tak właśnie było, znaczy to tylko na ogromną niekorzyść władz i sił militarnych Prus, którzy nie potrafili poradzić sobie z taką "błahostką".
-
Pewnie chodzi o tę kwestię śmierci pewnego SB-ka. Wydaje mi się, że nie należy uważać tego za ich błąd, tylko za niedopatrzenie sądu lustracyjnego. W końcu skąd mogli wiedzieć, że sąd może się mylić?