Z moich doświadczeń szkolnych wynika że, w zasadzie, uczniowie nie wiedzą nic o życiu prywatnym nauczycieli, albo wiedzą niewiele. Miałam paru wykładowców którzy dali mi bardzo wiele i nie mam pojęcia czy byli wiernymi żonami, mężami, chodzili do kościoła. Nie jak wychowywali dzieci itd.
Nie rozumiem dlaczego homoseksualizm miałby skreślać człowieka jako nauczyciela. Czy ludzie uważają, że jak się dowiem że moja nauczycielka od matmy kocha inaczej to zostanę z tego powodu lesbijką? Z zamiłowania do trygonometrii? To jakieś chore.