Speedy
Użytkownicy-
Zawartość
1,097 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Speedy
-
Najlepszy granat II wojny światowej
Speedy odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej No właśnie - mostostal poruszył ciekawe zagadnienie, z dziedziny nie tyle granatów może co biomechaniki jakiejś. Czy jest na sali ktoś z AWF-u? Bo nieraz się spotkałem w literaturze, że jak armia np. USA czy brytyjska zrobiła kiedyś tam swoje testy, to wyszło że granat bez trzonka czy z trzonkiem leci tak samo daleko. I to samo czytałem o próbach w wojskach ZSRR. Ale można przypuszczać, że w takich testach zapewne wzięli udział zawodowi żołnierze obeznani z granatami i mający opanowaną doskonałą technikę rzutu i doświadczenie itd. A sam pamiętam zajęcia z przysposobienia obronnego z liceum, gdzie rzucaliśmy granatami (atrapami oczywiście). Była wśród nich "cytrynka" F1 i był granat z trzonkiem, nie pamiętam już dokładnie jak wyglądał, może nie taki długi a la Stielgranate ale w każdym razie trzonek był. I efekty były mniej więcej takie jak mostostal wyżej napisał. Granatem z trzonkiem rzucało się o wiele łatwiej i dalej, może nie 3x dalej oczywiście ale w każdym razie różnica była ewidentna. Być może taki z trzonkiem jest lepszy dla grenadiera-amatora... a dla zawodowca bez różnicy...? Warto też zwrócić uwagę, że granat typu "jajko" (bez trzonka) ma pewną cechę która może okazać się przydatna. Może się potoczyć, wtoczyć gdzieś przez drzwi, stoczyć po schodach itd. Trzonkowy też może się potoczyć, ale w kazdym razie jest większa szansa, iż zmieni przy tym kieruunek czy obróci się tak, że trzonek go zatrzyma. Mogą być sytuacje gdzie zarówno jedna albo druga cecha mogą okazać się przydatne... tak że może wypadałoby mieć jak Niemcy dwa rodzaje tych granatów? A wracając do tematu: wahałbym się tu przed jakimś zdecydowanym rankingiem, kto najlepszy itd. Stielgranate wyglądają nieźle ale coś w tym musi być że poza Niemcami żadna w zasadzie armia ich nie używała a i sami Niemcy po II wojnie do nich nie wrócili. Być może długi trzonek wygodny do rzucania jest zarazem niewygodny do przenoszenia...? No i tarciowy zapalnik, ja wiem że Niemcy mieli je opanowane do perfekcji, doskonałe i niezawodne ale to jednak takie badziewiarstwo trochę... Taki klasyczny z łyżką wydaje się jednak bezpieczniejszy bo rusza w momencie wypuszczenia granatu z ręki dopiero. Ze swej strony chce zwrócić uwagę na rosyjski granat Diakonowa RGD-33. Trzonkowy, uniwersalny (zaczepno-obronny) i z bardzo ciekawym zapalnikiem, niestety trochę za skomplikowanym chyba. Dlatego pewnie wyprodukowano ich niewiele, zdaje się kilkadziesiąt tys. tylko (niewiele jak na amunicję, bo np. F-1-nek wyprodukowano podczas wojny chyba ze 200 mln). Ten zapalnik działał z grubsza biorąc tak, że napięta przy jego uzbrajaniu sprężyna mechanizmu uderzeniowego (i zablokowana) ulegała zwolnieniu w momencie energicznego ruchu przy rzucaniu granatem, gdy pod wpływem bezwładności głowicy trzonek w formie dwóch rur jedna w drugiej, połączonych spręzyną, niejako "rozciągał się" teleskopowo o kilka mm, wtedy następowało zbicie spłonki i zapalenie opóźniacza. Oznaczało to, że jak ktoś np. upuścił sobie niechcący odbezpieczony granat pod nogi to nic się nie stało bo trzonek nie rozciągnął się i mechanizm uderzeniowy nie został zwolniony. No i jeszcze ta uniwersalna zaczepno-obronna głowica: wykonana z cienkiej stali dawała niewiele odłamków rażących w promieniu 5 m typowym dla granatów zaczepnych. Ale mozna było nałożyć na nią grubościenną metalową koszulkę dającą przy eksplozji znaczną liczbę masywnych odłamków o większym promieniu rażenia - mieć granat obronny (czy ściślej na odwrót, bo granaty dostarczano z nałożoną o ile wiem koszulką którą jednak można było w razie potrzeby zdjąć). -
Ręczna broń ppanc podczas II WŚ
Speedy odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej Ja z małą korektą ortograficzną: Panzerschreck - "postrach czołgów" a nie pancerny Shrek A merytorycznie bardziej: po pierwsze mam pewne zastrzeżenia co do tytułu wątku jaki dałeś. Bo wyrzutnia rakietowa to bardzo szerokie pojęcie i np. Katiusze wszelakie i to z czego V-2 startowały - to też są wyrzutnie rakietowe. A po drugie, chodziło ci ewidentnie o indywidualną broń przeciwpancerną, ręczną wyrzutnię pocisków ppanc. (jest takie nieco zapomniane słówko "pancerzownica", klon z jęz. czeskiego ale nie szkodzi, bo bardzo dobrze oddający sens co to jest). A czemu ograniczać się w tej debacie tylko do pancerzownic rakietowych? A po trzecie: rakietowych pancerzownic w II ws nie było za wiele - seryjnie produkowano tylko dwe na dobrą sprawę, rodzinę Bazook w USA i rodzinę Offenrohr/Panzerscheck w Niemczech. Panzerschreck tak jak napisałeś, oczywiście lepszy od Bazooki: miał większy kaliber ze wszystkimi tego konsekwencjami - większa siła rażenia, większa donośność skut. ale też i większa masa - niemniej nadal jeszcze pozostająca w rozsądnych granicach (max. 11 kg załadowana i z tarczą). Najważniejszą moim zdaniem zmianą była zmiana zapłonu z bateryjnego na indukcyjny: wszyscy wiemy, jak potrafią się zachować baterie np. na mrozie, pół biedy jak dzis komuś np. kamera czy zabawka jakaś przestanie działać, ale jak żołnierzowi na wojnie rakieta nie wystrzeliła no to już była skucha). Na plus dla Bazooki można zapisać jedynie małą masę (ale i co za tym idzie małą zdolność przebijania lekkiego granatu) oraz dodatkową amunicję: Amerykanie przewidzieli dla niej także rolę broni wsparcia i oprócz pocisku ppanc. (a raczej pocisków, bo kilka ich w sumie było) zrobiono także dymno-zapalający (fosforowy) i chemiczny (już nie pamiętam z czym, iperyt chyba? - oczywiście i tak nie wszedł do uzytku). Jeśli rozszerzylibyśmy nasz temat o nie-rakietowe wyrzutnie to moim zdaniem na uwagę zasługują też późne wersje Panzerfausta (150, 250) - te wielokrotnego użytku, o większej donośności. Były lżejsze od Panzerschecka przy zbliżonej donośności skut. Skonstruowano do nich pociski nie tylko ppanc. ale i odłamkowe, byłyby więc efektywniejszą bronią wsparcia, nie tylko przeciw czołgom. Jako broń bezodrzutowa były celniejsze od rakiet, choć oczywiście z typową dla takiej broni wadą, niebezpieczną strefą z tyłu - ona jest i przy rakietach ale nie taka duża. Nie jestem pewiem czy do tej kategorii należy doliczyć też cięzszą przenośną broń ppanc., taką typu kilkadziesiat kg i z trójnożną podstawą, jeśli tak to jeszcze Panzertod byłby do rozważenia (ale to już chyba inna bajka). -
Ręczna broń przeciwpancerna podczas I wś
Speedy odpowiedział Andreas → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Hej Tak jest, do niszczenia zasieków z drutu i podobnego rodzaju zapór. Taki, można powiedzieć, prymitywny ładunek wydłużony. No właśnie - też mi się wydaje że jest tam taki adapter w formie okrągłej czy sześciokątnej płyty, do której zamocowane są głowice granatów i trzonek z drugiej strony. Chociaż jakość zdjęcia nie pozwala na stuprocentowo pewną interpretację. Moje wątpliwości budzi przede wszystkim fakt, że w żadnej publikacji, na żadnej stronie itd. nie spotkałem nigdy więcej tego urządzenia - tylko to jedno zdjęcie. Mógł to być oczywiście jakiś całkiem lokalny wynalazek, wyrób np. warsztatu jakiejś jednostki lotniczej, który się szerzej nie upowszechnił. I oczywiście masz rację, to są głowice standardowych granatów. Nawet taki szczegół, M1916 miał coś takiego, taką wygiętą metalową blaszkę z boku głowicy (coś jak klips przy dzisiejszych długopisach, żeby nie wypadały z kieszeni) umożliwiającą wygodne zatknięcie za pas. I na tym zdjęciu widać jakby te "klipsy" nawet. -
Najlepszy karabin samopowtarzalny II wojny światowej
Speedy odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej A no tak! W świetle dalszych wyjaśnień to chyba nawet bardziej miałeś na myśli energię pocisku. Np. Kar98k. Wybacz ale chyba przesadzasz troszeczkę. Oba karabiny o których mowa strzelają tym samym nabojem, 7,9x57. K98k ma lufę długości 60 cm; G43 - 55 cm. Doprawdy... to jest różnica poniżej 10%. Z pewnością prędkość pocz. z krótszej lufy a więc i energia jest nieco mniejsza, natomiast nie sądzę żeby to miało jakiekolwiek znaczenie. Pocisk karabinowy ma tę energię i tak o wiele za dużą niż potrzeba do efektywnego rażenia żywych celów, większość takich pocisków jest w stanie zranić/zabić z odległości rzędu > 2 km, daleko przekraczającej jakąkolwiek możliwość trafienia. Prędzej już może być gorzej z tym przebijaniem lekkich pancerzy - ale to też nie dlatego że lufa krótsza tylko założę się że w przypadku automatu były w instrukcji nałożone ograniczenia na użycie najmocniejszych ppanc.-ów (a w tym kalibrze istniał prawdziwy potwór mający Eo >5kJ, z wolframowym rdzeniem, przebijający 19 mm ze 100 m) bardziej restrykcyjne niż przy kb.powt. coby mechanizm się nie zużywał za szybko. A poza tym po 1943 roku to już nie za wiele było celów opancerzonych którym można by jeszcze zrobić krzywdę z karabinu... -
Ręczna broń przeciwpancerna podczas I wś
Speedy odpowiedział Andreas → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Hej Dzięki - dobre i to, chociaż to są te normalne wiązki łaczone sznurkiem. BTW "Geballte" znaczy: skupiony, ściśnięty, zgromadzony. Zaś a propos tego ładunku wydłużonego, uwagę zwraca rozmieszczenie głowic granatów z dala od siebie (w związku z tym trzeba było wsadzić do każdej zapalnik, żeby na pewno zdetonowały jedna od drugiej). Ciekawe z czego to wynikało - czy autor uważał że inaczej mu ten ładunek wyjdzie za mocny? No doprawdy... Zrobię tu maleńki offtop do II wojny, ale naprawdę maleńki a rozwiązanie takie można było wdrożyć już wcześniej. W węgierskim granacie trzonkowym M1942 https://www.specialistauctions.com/auctiond....php?id=1163766 (przepraszam, fotka jest z czyjejś aukcji, ale już nieaktualnej dawno więc chyba nie jest to naruszenie regulaminu) głowicę zaopatrzono w gwinty na obu końcach (na dole "żeński" na górze "męski") i dzięki temu kilka takich głowic można było skręcić ze sobą tandemowo, tworząc taki właśnie ładunek wydłuzony. EDIT: znalazłem to cholerne zdjęcie tylko niestety bardzo słabej jakości (w 1. tomie "Vojenska Letadla" V.Nemeczka). Nawet się zastanawiam, czy te granaty nie są jednak spięte jakąś taśmą, którą ktoś tak wyretuszował, że wygląda jak krążek. Ale pamiętam że widziałem gdzieś to zdjęcie w lepszej jakości i tam te adaptery były bardziej ewidentne. Tak to wygląda w kazdym razie - może ktoś kojarzy tę fotkę i ma ją w lepszej jakości? -
Najlepszy karabin samopowtarzalny II wojny światowej
Speedy odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej A szkoda, bo jedna jest i to duża - słaba siła ognia i niespecjalna celność. Eeetam bez przesady. Z narzekaniami na celność chyba się nigdzie nie spotkałem. Karabin jak karabin, niespecjalnie krótki, 55 cm lufa, na mocne naboje, nawet produkowano w znacznych ilościach wersję wyborową - więc pewnie nie było najgorzej z tą celnością. Tzn. chyba rozumiem co masz na myśli - wielu "ekstremistów" celnego strzelania uważa że bronią wyborową powinien być kb powtarzalny, nie żaden automat, bo jest celniejszy a w mechanizmie broni automatycznej poruszające się części powodują rozmaite mikro-drgania wpływające na celność. Tyle że to ma znaczenie w naprawdę skrajnych warunkach. Za to z czysto taktycznego punktu widzenia kb samopowtarzalny ma tę przewagę że jeśli chybimy to momentalnie możemy oddać kolejny strzał, nie przerywając celowania i nie odrywając broni od ramienia - wystarczy tylko ponownie nacisnąć spust. Jeśli ostrzeliwujemy grupę kilku przeciwników; jeśli coś się porobiło i musimy walczyć z bliska - kb samopowtarzalny jest po prostu wygodniejszy. A tej słabej siły ognia w ogóle nie rozumiem - to kto miał dużą? Każdy w zasadzie kb samopowt. z wymiennym magazynkiem na 10 naboi miał taką samą szybkostrzelność prakt.; wszystkie w zasadzie walczące strony strzelały podobną amunicją karabinową. Na czym polega ta różnica w sile ognia? -
Hej Chauchat - 9 kg Lewis - 12 kg MG 08/15 - 14 kg Wydawało mi się że masa tego rkm-u to była właśnie jedyna jego zaleta. (???) nie o to mi chodziło. Widzę że się nieprecyzyjnie wyraziłem. Jasne, że jak na km Chauchat był dosyć lekki. Ale ja w tamtym miejscu pisałem na temat jego mechanizmu i tego że jak się chce zrobić lekką broń na mocne naboje to można zrobić mechanizm oparty o ów długi odrzut lufy, żeby bardziej pochłonąć energię odrzutu przy wystrzale - ale jak na automatyczną broń na nabój karabinowy to Chauchat właśnie nie był specjalnie lekki. Na pewno nie aż tak tak żeby ten odrzut stanowił problem. Lżejszy od niego znacznie BAR (7,3 kg), na znacznie mocniejsze naboje, z mechanizmem wykorzystującym odprowadzenie gazów miał ten odrzut na bardzo rozsądnym poziomie, można było nawet strzelać seriami "z ręki". Więc konstruktorzy Chauchata niepotrzebnie się tak wysilali na skomplikowany mechanizm z długim odrzutem lufy, jakby zrobili jakiś inny to przy tym naboju odrzut byłby i tak do przyjęcia.
-
Ręczna broń przeciwpancerna podczas I wś
Speedy odpowiedział Andreas → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Hej Skoro już zahaczyłeś o te wiązki to napiszę jeszcze coś, co może mi ktoś pomoże zidentyfikować. Widziałem kiedyś zdjęcie z I ws, niestety nie kojarzę, gdzie, przedstawiające załadunek uzbrojenia na niemiecki samolot pola walki. Wśród tego wszystkiego widać też wiązki granatów ale takie można powiedzieć "profesjonalne" - nie jakieś tam powiązane sznurkiem czy drutem, ale coś, co wygląda na taki specjalny adapter w kształcie płaskiego krążka, do którego z jednej strony przykręcony jest jeden trzonek a z drugiej kilka (chyba 5 czy 6) głowic od tych granatów trzonkowych. Jeśli ktoś kojarzy to zdjęcie, albo wie coś na temat owej wunderwaffe - nazwa, wzór, cokolwiek - to byłbym dźwięczny -
Najlepszy karabin samopowtarzalny II wojny światowej
Speedy odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej Nie została niestety wyeliminowana... Faktycznie był taki pomysł i jeszcze podczas wojny powstał prototypowy karabin oznaczony T20 - z grubsza biorąc Garand zasilany z wymiennego magazynka na 20 naboi i z przełącznikiem ognia - jednak do produkcji nie wszedł. Prace te, kontynuowane przez następne lata, doprowadziły w końcu do powstania prototypu T44, który po ostatecznych poprawkach wszedł do produkcji jako M14 w 1957 r. A na dobrą sprawę taki karabin można było zrobić może nawet i ćwierć wieku wcześniej - patrz rosyjski AWS-36. Z II-wijennych kb wysoko chyba można ocenić niemiecki G43 - sensowne wymiary (w miarę krótki i lekki), wymienny magazynek, jakoś się nie słyszało o jego wadach ewentualnych... A z rzadszych rzeczy może jeszcze czechosłowacki ZH29 za te same cechy. -
Najlepszy karabin powtarzalny II wojny światowej
Speedy odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej A proszę uprzejmie :wink: Dzięki odpowiedniej geometrii łoża i wygiętej mocno w dół rączce zamkowej Enfielda odległość między końcem rączki a spustem była dosyć niewielka, porównywalna z rozmiarami ludzkiej dłoni. Przy odrobinie wprawy można było strzelać taką techniką, że rączkę zamkową cały czas trzymało się między kciukiem a wnętrzem dłoni, i po przeładowaniu karabinu nie zdejmowało się dłoni z rączki zamkowej, tylko naciskało na spust małym palcem. Dzięki temu oraz dzięki pojemnemu magazynkowi Enfielda wyszkolony żołnierz mógł oddać w ciągu minuty do 15-20 celowanych strzałów, około 1,5-2 x tyle co z przeciętnych karabinów z 4-taktowym zamkiem. BTW Enfield normalnie też był ładowany z 5-nabojowych łódek (po 2 na magazynek), niezależnie od posiadania wymiennego magazynka. Ale regulaminowo strzelec miał ze sobą zapasowy magazynek czy dwa i jeśli w jakimś kluczowym momencie walki potrzebna była ekstremalna szybkostrzelność to mógł skorzystać z możliwości wymiany magazynka na pełny i oddać te 20 strzałów w tym szybkim tempie. -
Najlepszy rewolwer II wojny światowej
Speedy odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej Rewolwery to jeszcze bardziej marginalny margines od pistoletów. Ale skoro już padło takie pytanie... no to chyba Smith Wesson Mod.27, pierwszy seryjnie produkowany rewolwer w kalibrze .357 Magnum (od kwietnia 1935 r.). Jakkolwiek nigdy i nigdzie nie był etatową bronią wojskową o ile wiem (był używany przez FBI i różne formacje policyjne), to w armii był spotykany, np. gen. G.Patton używał takich rewolwerów jako broni osobistej. -
Najlepszy pistolet II wojny światowej
Speedy odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej Pistolet w tym okresie był i w zasadzie dalej jest mało istotnym elementem uzbrojenia strzeleckiego. Zasadniczo służy do walki tylko w podbramkowych sytuacjach, jako ta zapasowa broń, jak nam ta główna nawali a karabinu akurat nie mamy (np. trudno sobie wyobrazić że ktoś nosi jakowąś bazooke plus karabin). Albo oficerom do wymuszania posłuszeństwa na zasadzie "stać! ani kroku w tył bo kula w łeb!". Do walki używają go niekiedy jakieś tam oddziały specjalne i rozmaite podobne rzeczy (trudno sobie wyobrazić by np. eskorta polityka nosiła na co dzień karabiny czy podobnej wielkości broń). No i oni mogą się pokusić o sformułowanie sobie jakichś kryteriów na taki "pistolet bojowy". Z dzisiejszego punktu widzenia bojowymi pistoletami są wszelakie "wondernine'y" - pistolety na nabój 9x19 (9 mm Parabellum) z wielkimi magazynkami na kilkanaście naboi, z mechanizmem spustowym z samonapinaniem, co umożliwia natychmiastowe otwarcie ognia z przeładowanego pistoletu (wystarczy odbezpieczyć, nie trzeba napinać kurka). Takich parametrów nie ma w zasadzie żaden z pistoletów tamtego okresu, a przynajmniej żaden mi na szybko do głowy nie przychodzi. Duże magazynki miały Browning HP (13 naboi), prototypowy szwajcarski Neuhausen 44/16 (16 naboi) (przodek słynnego SIG-a P210) oraz niektóre wersje Mausera C96 i jego klony (20 naboi) (ale to wielkie i cięzkie machiny), nie miały jednak one samonapinania. Z masowo produkowanych pistoletów samonapinanie miał tylko Walther P-38. Tak że zależy co dla kogo jest ważniejsze jeśli duży magazynek to Browning HP, a jak samonapinanie to P-38. -
Hej W pierwszym przybliżeniu wydawałoby się, że optymalny = najlepszy. Ale jak rozumiem chodzi ci o okręt bez "wodotrysków" a po prostu tani i dobrze zbudowany, spełniający jeszcze przy tym wymagania zamawiającego. Dobre opinie można spotkać np. o brytyjskim pancerniku Vanguard. Dobrze zaprojektowany kadłub i siłownia zapewniły mu bardzo dobrą dzielność morską i spory zasięg. Prędkość 30 w może nie była rewelacją ale spokojnie wystarczała do współpracy z zespołami szybkich lotniskowców na przykład. Starannie zaprojektowano wewnętrzne instalacje, ciągi komunikacyjne, wygodne pomieszczenia załogi. Rozbudowane były systemy radarowe i radioelektroniczne, chociaż to raczej zasługa okresu kiedy wszedł do służby (tuż po wojnie) kiedy te rzeczy były już dostępne. Bardzo silna była artyleria plot. (też skutek doświadczeń wojny). Jedyny minus to nieco za słaba artyleria główna - wykorzystano wieże z czasów I wojny jeszcze, z archaicznymi nieco działami wz.1915, a w ogóle poza tym 8x381 mm na okręt tej wielkości to nie za dużo jednak. Ale do tego do czego służyły wówczas już pancerniki - ostrzału celów nadbrzeżnych, wspierania desantu - to powiedzmy że wystarczająca siła ognia...
-
Hej TAK. (korciło mnie aby na tym poprzestać ale jednak jeszcze coś dopiszę). Do wad i zacięć o których wspomniałeś należy dodać taki szczegół. Owa ruchoma lufa poruszała się w metalowym płaszczu. Gdy przy intensywnym prowadzeniu ognia lufa rozgrzała się i rozszerzyła, zaczynała się blokować wewnątrz tego płaszcza... Moim zdaniem wybranie takiego mechanizmu nie ma uzasadnienia w tym przypadku. Długi odrzut stosuje się w zasadzie w jednym przypadku: jak się chce zrobić lekką broń na mocne naboje. Wtedy duża masa zespołu ruchomego "zjada" energię odrzutu hamując na tej długiej drodze i szybkostrzelność też wychodzi mała, co też sprzyja stabilności broni. Tyle że Chauchat nie był bardzo lekki (koło 9 kg). I nie strzelał zbyt mocnym nabojem, 8x50R jest powiedzmy taki sobie przeciętny, a z uwagi na kryzę do broni automatycznej nadaje się raczej słabo. A szybkostrzelność... wiem że są zwolennicy broni szybkiej i powolnej ale 250/min to chyba jednak za mało nawet jak na broń powolną. Choć uczciwie trzeba dodać, że współczesny karabin maszynowy XM312 (12,7x99 mm) testowany przez Amerykanów strzela w podobnym tempie 260/min. Zastanawiałem się kiedyś czy jedną z przyczyn fatalnej pracy mechanizmu nie był wspomniany lebelowy nabój, nieco za słaby do tej automatyki, i z uwagi na silnie stożkową łuskę z kryzą wymuszający dziwaczny kształt magazynka. W którejś książce lub artykule A.Konstankiewicza była wzmianka o prowadzonych w Polsce pracach nad przeróbką Ch. na nabój 7,9x57 oraz magazynek od naszego rkm wz.28. Ponoć bardzo to pomogło i karabin zaczął działać wreszcie po ludzku. Z drugiej strony jeszcze w czasie I wojny Amerykanie próbowali przerobić Ch. na swój nabój .30-06 (7,62x63), także bardzo mocny i także bez kryzy i z łuską bardziej cylindryczną, podobnie jak mauserowy. Nie wiem niestety nic o magazynku w tym momencie. Ale w każdym razie efekty były bardzo słabe, Chauchat kal. .30-06 działał jeszcze gorzej niż oryginalny i amerykańskie wojska w Europie wykorzystywały standardowe francuskie Ch. kal 8 mm. Tak że zacząłem wątpić czy to prawda z tą polską modyfikacją, że taka rewelacyjna, skoro zamiast Chauchaty przerabiać pozbyto się ich przy pierwszej okazji sprzedając za granicę.
-
Hej Dla osób znających rosyjski mogę polecić taką stronę http://tewton.narod.ru/mines-3/sobaka.html bardzo szczegółowy opis psa przeciwpancernego. Autor dość krytycznie wypowiada się o jego efektywności.
-
Najsłynniejsze katastrofy lotnicze drugiej wojny światowej
Speedy odpowiedział Leuthen → temat → Lotnictwo
Hej Ze swej strony chciałem wspomnieć o katastrofie lotniczej jaka miała miejsce 12 stycznia 1942 w rejonie Kazania (ZSRR). Zginął w niej rosyjski konstruktor lotniczy Władimir Petlakow, twórca m.in. bombowca nurkującego Pe-2 i ciężkiego bombowca Pe-8. Tego dnia Petlakow leciał do Moskwy na konferencję poświęconą problemowi niskiej jakości produkcji Pe-2, które cierpiały na liczne usterki i awarie, pożary silników, instalacji itp. Niestety po drodze jego samolot (był to właśnie bombowiec Pe-2) uległ awarii. Maszyna rozbiła się na polach wsi Mamszewo; cała załoga poniosła śmierć. -
Hej Zwróć uwagę jednak, że atakowane w ten sposób cele leżały zawsze bardzo blisko wybrzeża, nie dalej jak kilkanaście minut lotu w głąb bronionego terytorium. A i tak, wbrew temu co twierdzi ów kolega, zwykle ataki te okupione były znacznymi stratami. Wydaje się że takie dalsze wyprawy w głąb Niemiec na małej wysokości nie miałyby dużych szans powodzenia.
-
Hej Stealth to nie był, ale nie wspomniałeś jeszcze o jednym, samolot wykonany z dielektryku (drewno) z pewnością dawał o wiele słabsze odbicie niż typowe maszyny o metalowej konstrukcji.
-
Hej Gwoli ścisłości, należy raczej powiedzieć że to zmodernizowany Grad, przewyższający "pradziadka" . Rosyjska wyrzutnia BM-21 Grad weszła na uzbrojenie w 1964. Była użytkowana w ZSRR i krajach socjalistycznych a także szeroko eksportowana poza nie i budowana na licencji. Jest to jeden z najbardziej rozpowszechnionych systemów artylerii rakietowej. W swej oryginalnej postaci (najpopularniejszy model) Grad składał się z 40-prowadnicowej wyrzutni na podwoziu 3-osiowego samochodu ciężarowego Ural-375. Rakieta 122 mm była dość nowoczesna, bardzo długa i szybka, o masie koło 60 kg, z ok. 20-kg głowicą odłamkowo-burzącą (5,5 kg m.w.) o wymuszonej fragmentacji. Jej donośność wynosiła 20 km. Kombinowana stabilizacja obrotowo-brzechwowa (rozkładane stateczniki) zapewniała przyzwoitą celność jak na tego rodzaju broń oczywiście. W toku eksploatacji Grad dorobił się całego mnóstwa wersji rozwojowych, zarówno w ZSRR/Rosji jak i u innych użytkowników. Niemal wszyscy starali się przestawić wyrzutnię z archaicznego podwozia Ural-a na jakiś lepszy nośnik. Opracowano też zmodernizowane rakiety o zwiększonej donośności i z nowocześniejszymi głowicami bojowymi np. kasetowymi. W tę linię wpisuje się także polska Langusta. Wykorzystano w niej oryginalny blok wyrzutni BM-21 zamontowany na podwoziu 3-osiowego samochodu ciężarowo-terenowego Jelcz P66. Skonstruowano też (w FPS Bolechowo) ulepszoną rakietę 122 mm Feniks, której donośność w wersji podstawowej (z głowicą odłamkowo burzącą) wynosi 42 km co jest chyba rekordem wśród wszystkich klonów M-21. Jest też wersja z głowicą kasetową (z pociskami kumulacyjno-odł., lub minami) o donośności 32 km. Osobiście za bardzo ciekawą konstrukcję wśród potomków Grada uważam czechosłowacką wyrzutnię RM70 na podwoziu 4-osiowym Tatra 813 (i ulepszoną RM70/85 na Tatrze 815). Także zresztą używaną w Polsce. Skonstruowana została w roku 1971 czy 72, tak samo w oparciu o oryginalny blok 40-prowadnicowy z BM-21. Jednak wykorzystując duże rozmiary pojazdu - nośnika systemu zastosowano w nim pewne rozwiązanie bardzo oryginalne i niespotykane w tego rodzaju broni: mechanizm ładowania wyrzutni, mieszczący zapas 40 rakiet. Tak że po oddaniu salwy opróżnioną wyrzutnię mozna bardzo szybko załadować, przygotowując do kolejnego strzelania. Cały pomysł bardzo mi się podoba, choć zdaję sobie sprawę z jego ceny - właśnie masy i rozmiarów wozu. Pomijając już nawet o niebo nowocześniejsze podwozie, silnik, układ napędowy itd. 20-tonowa Langusta jest z pewnością bardziej mobilna i ruchliwa, niż ponad 33-tonowa Tatra...
-
Czy komunizm jest formą religii?
Speedy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Hej Sam komunizm jako filozofia czy ruch polityczny - to niespecjalnie. Ale zwróćcie uwagę na tę całą otoczkę, "komunistyczną obrzędowość" lat 50-tych - moim zdaniem religijne konotacje nasuwają się tu jakby bardzo mocno: święte znaki i obrazy = portrety przywódców, wieszane wszędzie, w urzędach, fabrykach, szkołach, nawet w domach prywatnych cotygodniowe nabożeństwa = zebrania partyjne w zrytualizowanej formie, np. zaczynające się odśpiewaniem "Międzynarodówki", następnie kazanie = referat sekretarza itd. procesje ze świętymi obrazami = pochody np. pierwszomajowe z portretami przywódców, przodowników pracy, bohaterów wojennych itd. oddawanie czci relikwiom świętych = mauzoleum z zabalsamowanymi zwłokami założyciela kultu, o pardon... ruchu... święte księgi zawierające odpowiedzi na wszystkie pytania = też były Jeszcze w czasach nam współczesnych np. w Iraku były takie, jak to nazwać, przydrożne kapliczki Saddama Husseina - taki "domek" z jego portretem lub posągiem okolonym lampkami. A w Korei Północnej chłopaki poszli już na całość, tam jest wszytko to i jeszcze więcej, mit o zstąpieniu Boga Ojca (Kim Ir Sena) z jakiejś świętej góry przy wtórze śpiewu jaskółek, cuda jakie czynił przez całe życie już od dzieciństwa, narodziny Syna Bożego (Kim Dzong Ila) którym też towarzyszyły nadprzyrodzone zjawiska itd. -
Hej Moim zdaniem nie. Większość walczących stron używała do bliskiego wsparcia odpowiednio dostosowanych myśliwców. W porównaniu z Iłami-2 miały one radykalnie wyższe osiągi, przede wszystkim większą prędkość. Dzięki temu po pierwsze miały większe szanse na wykonanie ataku zanim przeciwnik zdąży je przechwycić. A po drugie jeśli jednak nie udało się uniknąć przechwycenia, to po odrzuceniu bomb myśliwce mogły nawiązać walkę z przeciwnikiem jak równy z równym. Na seryjną produkcję samolotu szturmowego o podobnych do Iła założeniach koncepcji, choć dużo lepiej pomyślanego, zdecydowali się w zasadzie tylko Niemcy (Hs 129) - a i tak był to margines ich produkcji lotniczej (koło 800 egz.) podczas gdy Ił-2 był podstawowym taktycznym samolotem uderzeniowym ZSRR produkowanym w gigantycznych ilościach (ponad 36 tys.).
-
Hej Bardzo fajnie żeś to napisał. . My Polacy faktycznie jesteśmy niewdzięcznym narodem, Rosjanie nas od 300 lat bronią i chronią a my tylko patrzymy jakby się spod tej ochrony wyrwać...
-
Hej Przy okazji otrzymujemy inna, ciekawa kwestie. Pozwole sobie w tym miejscu wykorzystac gotowy juz tekst powyzszego autora: I jak tym ludziom wytłumaczyć, że świat nie myśli tak jak oni i nikt nie chce ich napadać? Polacy jak widać mają wręcz jakąś psychozę, że Rosjanie chcą ich najechać, czy co... He he no jednak jest tu pewna kardynalna różnica między tymi dwoma sytuacjami. USA w zasadzie na Rosję "najechały" raz i to 90 lat temu i to też jest sprawa mocno dyskusyjna - wśród wojsk interweniujących w wojnie domowej w 1918-1919 przeciwko bolszewikom były też wojska amerykańskie. Można to nazwać napaścią, można też nazwać obroną Rosji przed komunizmem na przykład. Rosja w ciągu ostatnich dwóch wieków wielokrotnie najeżdżała i podbijała Polskę, bądź to przyłączając ją w ten sposób do swego terytorium, bądź to przekształcając w rodzaj kolonii lub marionetkowe państwo ściśle z Rosją związane i rządzone z Moskwy. Stan taki utrzymywał się przez łącznie ponad 100 lat, a ostatni okres podporządkowania Moskwie zakończył się zaledwie kilkanaście lat temu. Reasumując, skoro Amerykanie nigdy nie podbili Rosji, obawa Rosji przed nimi nie jest zbytnio uzasadniona. Skoro Rosja wielokrotnia napadała i podbijała Polskę, obawa Polsków przed kolejnym najazdem rosyjskim ma pewne podstawy.
-
Hej Jest też wersja że 93 egz.. Ale faktycznie tak czy tak to nic nie zmienia, to jest liczba bez praktycznego znaczenia. Gwoli ścisłości, taki napęd (4 silniki + 5-ty napędzający sprężarkę) miaŁy tylko 2 czy 3 samoloty, potem z tego zrezygnowano i Pe-8 miał normalnie 4 silniki. Moja ostatnia idee fixe jest taka, że Rosjanie mogliby się zastanowić nad przebudowaniem tych 2-3 egz. na samoloty rozpoznania strategicznego .
-
Nieśmierteny temat PPSz vs MP-40
Speedy odpowiedział widiowy7 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej O rany. O rany. Czytam to i co ja widzę. Atrix. Chwali ci się że użyłeś nazwy PPSz i nazwiska Szpagin - większość "znafcuf" z netu kopiuje swe teksty z angielskich stron i pisze w angielskiej transkrypcji PPSh Shpagin Dyegtyarev, Dragunov itd. od czego szczerze mówiąc chce mi się vymyotovatch. Ale dalej tożeś nawywijał okrutnie więc się trochę poprzyczepiam. - nabój 7,62x25 nie jest nabojem Makarowa! Nie kojarzę żeby w ogóle jakiś Rosjanin się do niego przyznał. I słusznie, bo jest to nabój 7,63x25 Mauser do słynnego pistoletu Mausera C96, skonstruowany w Niemczech pod koniec XIX wieku. Kiedy w ZSRR na przełomie lat 20./30. postanowiono wprowadzić nowy nabój pistoletowy, sięgnięto właśnie po ten - zachowano w ten sposób sytuację jaka była wcześniej, ze i broń długa i krótka miała ten sam kaliber i przez to można było wprowadzić różne uproszczenia w przemyśle maszynowym (produkcja różnych luf ale o tej samej średnicy). Szczerze mówiąc oszczędności te wydają mi się iluzoryczne ale widać Rosjanom zależało. A być może miało też wpływ że ów Mauser C96, chociaż oficjalnie nigdy przez wojsko nie przyjęty, był w Rosji bardzo popularny i rozpowszechniony i przed i po rewolucji. - mówi się magazynek łukowy. A na dobrą sprawę można też równie dobrze powiedzieć pudełkowy, bo czy on jest zakrzywiony czy prosty, zasada konstrukcji pozostaje ta sama. I mieścił on 35 naboi. - PPS jak już tu dalej ludzie napisali to nie jest wersja rozwojowa PPSz ale całkiem odrębna konstrukcja. Szpagin faktycznie skonstruował podobny pistolet na bazie PPSz, też ze składaną kolbą i szerokim wykorzystaniem elementów tłoczonych, ale wybrano jednak pistolet Sudajewa. Z tą prostotą to też tak nie do końca. PPSz miał drewnianą kolbę (dodatkowy element taki hmm... stolarski ) i w dużej mierze frezowane i wytaczane elementy. Pewnie że nie była to bardzo skomplikowana broń w rodzaju pm Thompsona czy Reisinga, ale gdzie jej do PPS, Stena czy M3 - pod tym względem nie ma porównania w ogóle. Co do tolerancji wymiarowania to prawda i nawet mogę przytoczyć anegdotkę na ten temat: w Instytucie Mechaniki Precyzyjnej z jakichś tam powodów testowano sobie PPSz-ę w latach 90-tych (ciekawostka, zmierzona szybkostrzelność wynosiła 1400/min). Przy jednym ze strzelań, w wyniku usterki broń w pewnym momencie przestała wyrzucać łuski. Mimo to oddała jeszcze 20-kilka strzałów nim się zacięła łuski gromadziły się w pustej przestrzeni w dolnej części komory zamkowej i tyle ich tam weszło, nim wreszcie zablokowały ruch zamka. Taką historyjkę od kogoś słyszałem, nie wiem oczywiście czy to prawda... Nie nazwałbym PPSz mało skuteczną. Celność też nie odbiegała od przeciętnej dla pm. Pm-y to broń do walki z bliska, zgadza się, i takimi rzeczami nie ma się co zanadto przejmować. Duża szybkostrzelność wg mnie nie jest wadą, chociaż są różne szkoły na ten temat, może przy okazji kiedyś napiszę i o tym. Co natomiast miałeś na myśli z tą "siłą detonacyjną" to nie wiem. Czy chodzi ci o moc obalającą, prawdopodobieństwo obezwładnienia przeciwnika 1 strzałem? W broni wojskowej nie jest ona taka ważna. I w broni automatycznej tego typu nie jest ona taka ważna, bo na odległość z jakiej to obalanie ma znaczenie, to jest też duże prawdopodobieństwo wielokrotnego trafienia przeciwnika przez co zostanie on bardzo już skutecznie obalony raz na zawsze. Faktycznie nabój 7,62x25 uchodzi pod tym względem za "mało obalający". Natomiast nie można powiedzieć, że ma małą prędkość początkową! Wręcz przeciwnie, na tle innych naboi pistoletowych ten jest jednym z szybszych (jakieś 420 m/s z pistoletu i ze 480-500 m/s z pm-u; dla porównania 9 mm Para przeciętnie ok. 340 m/s z pistoletu i jakieś 370-400 z pm. Po pierwsze raczej się używa określenia "półswobodny". A po drugie to nieprawda, MP40 działał na zasadzie odrzutu zamka swobodnego, takiej samej jak PPSz i jakieś 95% wszystkich pm-ów w ogóle. ... pod warunkiem że była to amunicja 9 mm Para. Nabój 9x19 jest najbardziej rozpowszechnionym na świecie nabojem pistoletowym. Natomiast oczywiście naboje produkowane przez różne firmy w różnych krajach różnią się niekiedy znacznie (masą pocisku i ładunkiem miotającym a więc ciśnieniem max. i prędkością pocz.). Sten uchodził faktycznie za broń bardzo tolerancyjną i dość dobrze znosił rozmaite naboje 9 mm Para a nawet wg niektórych źródeł można było pomieszać je w jednym magazynku i też działał. Natomiast w innych kalibrach niż 9x19 Stena nie produkowano a nawet szczerze mówiąc nie słyszałem o jakichś prototypach. (zaraz się poprzyczepiam i do innych ale to już z domu bo czas kończyć pracę)