
Speedy
Użytkownicy-
Zawartość
1,099 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez Speedy
-
Przyczyny rozwoju techniki wojskowej w okresie '39-'45
Speedy odpowiedział FSO → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej Na wstępie napiszę o tym, co z tego co Amerykanie zdobyli na Niemcach moim zdaniem bardzo im się przydało. 1) Skośne skrzydła. Niemcy przebadali w tunelach i na modelach wiele wariantów skośnego skrzydła. Mieli także praktyczne doświadczenia z eksploatacji samolotów ze skośnym skrzydłem w zakresie wysokich prędkości poddźwiękowych. Były to cenne dane i na pewno popchnęły rozwój samolotów odrzutowych po wojnie. 2) Alexander Lippisch i jego bezogonowce. Lippisch też, jak Hortenowie zajmował się samolotami bezogonowymi, jednak jego modele miały kadłub i usterzenie pionowe, co im znakomicie pomagaŁo na stateczność. Przed wojną budował szybowce, w czasie wojny samolot doświadczalny, który skończył jako myśliwiec Me 163. Jakkolwiek trudno nazwać go udaną pod każdym względem konstrukcją, to jednak był sterowny i stateczny w ogromnym zakresie prędkości, co wczesnym odrzutowcom sprawiało niejaką trudność. W późniejszym okresie Lippisch zajął się właściwościami skrzydła delta. Zaprojektował jakieś myśliwce oraz latającą bombę z takim właśnie płatem. W USA Lippisch pracował dla Convaira, uczestnicząc w projekowaniu myśliwca XF-92 z którego powstał potem nieco bardziej klasyczny F-102 i F-106. Zapewne miał tez wpływ (lub jego badania miały) na budowę bombowca B-58 (także czysta delta). Potem pracował dla takiej firmy Collins Radio Co. W tym okresie zainteresował się takimi alternatywnymi sposobami wytwarzania siły nośnej, no wiecie, żeby nie robić normalnych skrzydeł tylko zamiast tego nadmuch powietrza na coś tam. Pracował wówczas nad ekranoplanami i zrobił też machinę która po polsku nazywa się dyszolot http://www.flightglobal.com/blogs/aircraft...s-aerodyne.html Jakkolwiek na razie ani ekranoplany ani dyszoloty się nie przyjęły za dobrze, to kto wie co z tego jeszcze wyniknie w przyszłości. Pamiętam jakiś film dokumentalny o nim i jakieś takie zdjęcia, jak pod koniec życia dziadek Lippisch bawi się z wnuczętami puszczając w ogrodzie model samolotu i oczywiście jest to dyszolot Ale Niemcy się raczej specjalnie nie zapisali niczym szczególnym w tym zakresie. W tamtych czasach to wszystko nie było zresztą takie dokuczliwe. Myśliwce były jeszcze stosunkowo lekkie i miały niską prędkość minimalną <200 km/h, z powodzeniem mogły operować z lotnisk trawiastych a ich rozbieg raczej nie przekraczał 500 m. Znalezienie gdzieś w okolicy 500 m jako tako suchej łąki na kontynencie europejskim zwykle było możliwe. Pewne parcie na takie projekty miała marynarka, możliwość operowania myśliwców z innych okrętów niż wielkie lotniskowce mogłaby mieć pewne znaczenie. Jednak w Niemczech marynarka była słaba i nie miała za wiele do gadania. To co Niemcy projektowali w tym zakresie nie było niczym nadzwyczajnym. Heinkel bodajże zaproponował pierścieniopłat Lerche czy Leeche z dosyć słabym jednak silnikiem, nie wiem czy by tak sobie pionowo polatał. Focke Wulf zaś takiego dziwoląga o roboczej nazwie Treibflugel w przedziwnym układzie w którym skrzydła obracające się pod działaniem umieszczonych na końcu silniczków odrzutowych (strumieniowych) zapewniały zarówno napęd jak i siłę nośną. Nie wiem czy kiedykolwiek zbudowano choćby model latający w takim układzie, przypuszczam że nie i nic sensownego by z tego nie wyszło. Po wojnie dziesiątki firm w różnych krajach budowaŁy najprzeróżniejsze cudactwa i jakoś Treibflugel się wśród nich nie znalazł. No widzisz a Zimmermanowi latał Pamiętam jakiś film dok. jak w roku 1935, 36 może, gość puszczał już takie modele w hali, z napędem elektrycznym (ciągnęły za sobą kabelek). A w 1942 latał już normalny samolot doświadczalny w tym układzie. Ale w sumie sądząc po nazwisku Charles Zimmerman mógł być niemieckiego pochodzenia więc punkt dla ciebie powiedzmy -
Przyczyny rozwoju techniki wojskowej w okresie '39-'45
Speedy odpowiedział FSO → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej To ja się powymądrzam trochę: 1) od 2-tonowego układu doświadczalnego do bomby lotniczej byłby tylko maŁy kroczek 2) bomba z uranu wzbogaconego do 10% prawdopodobnie byłaby w stanie stopić się o własnych siłach. Głęboko nieprawdopodobne wydaje mi się spowodowane nuklearnej detonacji w materiale o takim składzie. 3) nie ma śladu w niemieckich dokumentach po takich testach, co znając niemiecką skrupulatność każe wątpić w całą tę historię. 4) szczególnie nieprawdopodobne wydaje mi się, że alianci, przetrząsając po wolnie całe Niemcy w poszukiwaniu tajnych technologii przeoczyliby radioaktywne plamy o bardzo charakterystycznym składzie. Ad. 1 Pionowy start - czego? Balony np. też startują pionowo Ad. 2 Jeśli masz na myśli takie rzeczy jak Flying Pancake firmy Vought to Charles Zimmerman pracował nad okrągłym płatem już w latach 30-tych (pracował w USA, żeby była jasność) i opublikował rozmaite prace i artykuły na temat jaki to jest superaski pomysł. Dopomogła mu marynarka wojenna i zamówiono u Voughta samolot doświadczalny V-173. Prototyp poleciał w listopadzie 1942 a więc na długo przed końcem wojny. Ad. 3 Jeśli masz na myśli latające skrzydło, to pomysł faktycznie jest niemiecki, Hugo Junkers wymyślał takie rzeczy w latach 20. jeszcze. Po nim nadeszli inni m in. bracia Horten w Niemczech, którzy w latach 30. budowali w tym układzie szybowce i lekkie samoloty i w USA Jack Northrop, który pod wpływem prac Hortenów też zbudował taki lekki samolot, oblatany w 1941. Potem zrobił kolejne samoloty doświadczalne. W 1941 Army Air Corps zamówiło w firmie Northrop opracowanie 4-silnikowego ciężkiego bombowca w układzie latającego skrzydła a w 1943 złożono zamówienie na 13 maszyn serii próbnej. Pierwszego B-35 oblatano jednak już po wojnie, w połowie 1946. Ad. 4 wykorzystanie ciężkiej wody - do czego? Przypomnę że Amerykanie uruchomili pierwszy reaktor jądrowy w 1942 roku. Jako moderator (spowalniacz neutronów) nie posłużyła w nim ciężka woda (która jak wiadomo jest substancją dosyć rzadką i trudną do pozyskania) ale grafit. To właśnie jednen z przykładów, jak Niemcy byli daleko w lesie: koniecznie starali się zdobyć ogromnym wysiłkiem ciężką wodę, nie wiedząc że można by użyć zwykłego grafitu, którego od ręki mogli mieć całą górę. Ad. 5 szkoda gadać. A to co zrobili Rosjanie ("Słojka" czyli przekładaniec, który zwykłem złośliwie nazywać słoikiem ) to jest kaszanka oraz żałosna parodia broni termojądrowej. Po co to zrobili, nie wiadomo, być może nie byli w stanie sprawdzić teoretycznie że to słaby pomysł, musieli zbudować prawdziwy prototyp, strzelić i dopiero stwierdzić że to słaby pomysł. A co tu mają Niemcy do rzeczy Bóg jedyny raczy wiedzieć, w zachowanych dokumentach na temat broni termojądrowej (TJ będę pisał w skrócie) są bardzo ogólne i podstawowe rozważania. Ponoć Niemcy zastanawiali się czy w wielkich bombach lotniczych brytyjskich i amerykańskich nie wykorzystano przypadkiem syntezki TJ i badali skrupulatnie ślady po wybuchach... Ad. 6 O laserze słyszę po raz pierwszy (BTW co to jest laser cząsteczkowy?) i wobec ogólnego stosunku niemieckiej nauki do chemii kwantowej (żydowska pseudonauka) również i to wydaje mi się wątpliwe w najwyższym stopniu. CIA zaś powstała w 1947 roku, rozumiem że wcześniej ów laser przetrzymywano gdzieś w ukryciu? Ad. 7 Niewątpliwie niemieckie prace nad napędem na paliwo ciekłe bardzo się wszystkim później przydały - nie trzeba było wyważać już otwartych drzwi tylko można było wykorzystać gotowe wyniki. Niemniej pamiętajmy że Niemcy w czasie wojny w ogóle nie zbudowali wielostopniowej rakiety na paliwo ciekłe a z projektów w rodzaju Amerika Rakete przebija jakaś taka urocza nieporadność. Nie pracowali też nad wykorzystaniem wodoru jako paliwa ciekłego, a to był jeden z kluczowych elementów sukcesu amerykańskiego programu kosmicznego. Ad. 8 von Braun faktycznie był zatrudniony w wytwórni Disneya - jako dyrektor techniczny przy kręceniu filmu popularnonaukowego o badaniach kosmosu (Man in Space, 1955). A w ogóle powyciągałeś rzadkie i kontrowersyjne rzeczy. A nie napisałeś o jednej czy powiedzmy dwóch bardzo znanych sprawach, w których zdobyte na Niemcach materiały bardzo pomogły Amerykanom i w ogóle zwycięzcom. Ale nie podpowiem Ci może sam zgadniesz, jak nie to jutro napiszę -
Hej A próbowałeś? Generalnie to jest mit. Olej napędowy jest mniej lotny i zapala się mniej gwałtownie, bez tego takiego "wybuchu" płomienia. Natomiast pali się dłużej i jest trudniejszy do ugaszenia od benzyny. Około 80-90% czołgów zapalało się po trafieniu związanym z przebiciem pancerza, niezależnie od paliwa, na jakim jeździły (za stroną Walerija Potapowa battlefield.ru). Nie wiem co rozumiesz przez "wymieniono". Nie wymieniono oczywiście wszystkich czołgów używanych w jednostkach. Służyły one jeszcze długo po wojnie. Natomiast można powiedzieć, że T-34-85 wymienił poprzednika na liniach produkcyjnych. W roku 1943 wyprodukowano chyba 12 czy 15 tys. T-34 z armatą 76 mm. Od stycznia 1944 wszedł do produkcji model z armatą 85 mm - w ciągu całego roku zrobiono ich 10 czy 11 tys. - i zaczęto wycofywać się z produkcji starego modelu z 76-ką, których jednak w 1944 zbudowano jeszcze około 4 tys. W 1945 nie produkowano już czołgu z armatą 76, a T-34-85 zbudowano ponad 12 tys. (liczby z rosyjskiej wikipedii lub jakiejś strony podanej tam jako źródło, też chyba battlefield.ru). Armatę 76 mm M1 montowano mniej więcej od stycznia 1944. Nie wyparła ona jednak całkowicie 75-ki z uwagi na różne problemy (przede wszystkim słabszy pocisk odłamkowo-burzący). Pod względem zdolności przebijania pancerza armata M1 odpowiadała rosyjskiej armacie 85 mm. I to jest coś czego Rosjanie powinni się wstydzić, gdyż nie wynikało to ze słabości balistyki tylko dziadowskiego pocisku. Zbiegiem okoliczności prędkość początkowa obu dział była praktycznie taka sama (792 m/s vs. 800 w armacie rosyjskiej). Rosyjski pocisk ppanc. BR-365 był znacznie cięższy od amerykańskiego M62 (9,2 vs. 7,0 kg). Tyle że Amerykanie, tak jak wcześniej, zastosowali pocisk o nowoczesnej konstrukcji, z czepcem ppanc. i czepcem balistycznym, Rosjanie zaś klasyczny, prosty pocisk jednoczęściowy. Ich armata górowała natomiast nad amerykańską pod względem amunicji odłamkowo-burzącej. Pocisk O-365 przy masie 9,5 kg zawierał 660 g m.w. Amerykanie z jakichś względów zastosowali pocisk bardzo lekki (M48 - 5,8 kg) zawierający 390 g m.w.
-
Hej Hmm czyli tym samym uważasz że 3/4 radzieckich czołgów średnich było bezwartościowych?? Najpowszechniej stosowana w Shermanach armata 75 mm M3 (L/40) była pod względem balistycznym porównywalna z rosyjską armatą 76,2 mm F-34 (L/41,5). Wystrzeliwała nieco cięższy pocisk ppanc. (M61 - 6,8 kg vs.rosyjski BR-350B - 6,5 kg) z nieco mniejszą prędkością początkową (619 vs. 655 m/s). Zdolność przebijania była więc praktycznie taka sama (być może nawet nieco większa przy mniejszych kątach uderzenia: pocisk M61 miał nowocześniejszą konstrukcję, posiadał czepiec ppanc. i czepiec balistyczny, rosyjski był bardziej klasyczny, tępogłowicowy z czepcem balist.). Co do pocisku odłamkowo-burzącego nie chcę się wypowiadać, amerykański M42 był cięższy od rosyjskiego OF-350 (6,7 kg vs. 6,2) lepiej byłoby jednakże porównać masę ładunku wybuchowego, tej zaś dla pocisku M42 nie znalazłem (rosyjski zawierał 710 g).
-
Przyczyny rozwoju techniki wojskowej w okresie '39-'45
Speedy odpowiedział FSO → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej Taaa jasne naukowców zabrali...? ukradli i wywieźli w walizkach? Niemcy ich sobie sami wyrzucili/zmusili do emigracji w latach 30. Tak się złożyło, że fizyką/kwantami zajmowało się sporo uczonych żydowskiego pochodzenia, w hitlerowskiej Rzeszy nie miały takie osoby za strasznych widoków na karierę naukową (a jak się potem okazało, i na fizyczne przeżycie). Więc zrozumiałe jest, że emigrowali. A dokąd? Tam gdzie najlepiej płacą. A gdzie najlepiej płacili...? Biorąc pod uwagę znane dokumenty, niemieckie prace nad bronią jądrową były daleko w lesie, a znane schematy bomby, którą na własny użytek nazwałem szaszłykową, pozwalają powątpiewać, by w ogóle była ona w stanie wybuchnąć. A także każą mocno powątpiewać w poziom wiedzy autorów na temat wszelkich zjawisk związanych z nuklearną detonacją, eksplozjami w ogóle, pojęciem masy krytycznej, w ogóle wieloma fundamentalnymi zagadnieniami. Wybuch tego buhahaha pożal się Boże reaktora w Lipsku, o którym ktoś tu już wspomniał, to jest niezły przykład na poziom wiedzy autorów. Reaktor miał wykorzystywać granulat metalicznego uranu (naturalnego, albo niskowzbogaconego, nie pamiętam) zanurzonego w ciężkiej wodzie. Nie było widać pod ręką żadnego chemika, któryby im powiedział, że czysty uran jest dosyć reaktywnym metalem, jest w stanie reagować z wodą wydzielając ciepło i w wyższych temp. wodór. W efekcie jak zestawili całą machinę, to po kilku godzinach się zagotowała i ciśnienie pary i wodoru wywołało eksplozję bynajmniej nie jądrową, która zniszczyła całą halę. A co najbardziej ponoć wkurzało Heisenberga, to to że wszyscy z szeroko rozumianej okolicy projektu, wojskowi, naukowcy, politycy itd. go odwiedzali pod różnymi pretekstami i składali mu gratulacje bo chociaż projekt był ściśle tajny no to jednak sporo osób wiedziało że chodzi o bombę atomową, a więc jak coś wybuchło, znaczy się sukces .... -
Najlepsza armia II Wojny Światowej
Speedy odpowiedział Albinos → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej 1. Ten czołg nazywa się Sherman. 2. Radzieckie Shermany jak najbardziej walczyły w operacji berlińskiej. -
Porównanie wojsk lądowych UW i NATO w latach zimnej wojny
Speedy odpowiedział mch90 → temat → Konflikty i wojny
Hej Jak zawsze przy rozważaniach dotyczących samolotu produkowanego tak masowo, można rozmaicie podchodzić do pytania "jak on dŁugo był używany"?. Na podstawie strony Joe Baughera http://home.att.net/~jbaugher2/b29_28.html i paru jeszcze innych pozwoliłem sobie zestawić poniższe dane: 1) jeśli za B-29 uznamy tylko maszyny wyprodukowane pod tą nazwą, to ostatnie bombowce B-29 wycofano z jednostek USAF w 1954 (z RAF-u w 1955). Kilka lat dłużej, do ok. 1957 służyły powietrzne tankowce KB-29M i P. I kolejne kilka lat B-29 użytkowane były do różnych celów pomocniczych: jako samoloty doświadczalne do rozmaitych badań i testów, do rozpoznania pogody, szybkie transportowce, cele latające itd. itp. Ostatni egzemplarz TB-29 (samolot do testowania systemów radarowych) wycofano z USAF w 1960. 2) jeśli potraktujemy B-50 jako wersję B-29 (a w końcu nazywał się on na początku B-29D) to bombowce wycofano z użytku w 1955. Tak jak poprzednio B-29, wykorzystywano je nadal do celów pomocniczych. Najdłużej użytkowane były powietrzne tankowce KB-50J i K - do 1965 r. 3) no i był jeszcze transportowy C-97. Powstał on w 1945 przez nałożenie na dolną połówkę kadłuba B-29 (albo też raczej B-50) górnej części kadŁuba o bardzo dużej średnicy z pojemnym przedziałem ładunkowym. Oprócz roli transportowej samoloty te wykorzystywano też jako powietrzne stanowiska dowodzenia i tankowce. Te ostatnie przetrwały najdłużej; Gwardia Narodowa stanu Texas wycofała ostatnie KC-97 dopiero w 1978 roku. -
Nieśmierteny temat PPSz vs MP-40
Speedy odpowiedział widiowy7 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej To co opisuje Dante666 - duży rozrzut i pociski spadające pod nogi strzelca - odpowiada opisowi broni ekstremalnie przegrzanej, np. po oddaniu kilkuset strzałów długimi seriami z błyskawiczną wymianą magazynków, tak że broń nie miała czasu ostygnąć. Wtedy faktycznie mogą wystąpić takie efekty. W miarę jak lufa się rozszerza, pociski zbyt słabo wcinają się w gwint, nie uzyskują dostatecznej rotacji i lecą niestabilnie; zarazem coraz więcej gazów prochowych przerywa się pomiędzy pociskiem i ścianką lufy i prędkość początkowa spada. W ekstremalnym przypadku efekt może być nawet taki, jak Dante666 opisał. Tyle że dotyczy to nie tylko pepeszy, ale każdej w ogóle broni maszynowej (a może ściślej, każdej chłodzonej powietrzem; a może jeszcze ściślej, każdej chłodzonej powietrzem, z lufą o sensownej masie ). I wymaga to od strzelca naprawdę ekstremalnych zachowań dalece wykraczających poza to co się może zdarzyć na polu walki. Temat ten był tu już "wałkowany" zresztą w tym wątku i ktoś wspominał, że nawet pokusił się o mały test i wystrzelił na strzelnicy około 140 naboi w opisywany sposób: w bardzo krótkim czasie, długimi seriami, szybko raz za razem zmieniając magazynki. Nie doprowadziło to jednak do takiego przegrzania pepeszy, o jakim tu mówimy, nadal działała normalnie. Ale z pewnością, gdyby miał więcej naboi to po kilkuset czy tysiącu strzałów czy więcej, taki efekt mógłby wystąpić. -
Ręczna broń ppanc podczas II WŚ
Speedy odpowiedział Iwan Iwanowski → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej Co do Panzerfausta, ja bym się do czego innego przyczepił. Bo to: ...to jest wynik kompromisu między kosztami a właściwościami taktyczno-technicznymi. Nie byłoby żadnym problemem zbudować Panzerfausta o większym zasięgu, i zresztą takie modele powstały i były projektowane ale wyrzutnia musiała być wtedy cięższa i droższa co odbiłoby się na masowości produkcji. Spójrz na to z innej strony: Panzerfaust to odpowiednik ręcznego granatu ppanc. Podobnie jak granaty był bronią nieetatową, tzn. nie był przydzielany do kogoś konkretnego tylko wydawany każdemu żołnierzowi w razie potrzeby. Ciężkim granatem ppanc. trudno było rzucić dalej niż na 15-25 m, tak więc zasięg Panzerfausta (30 lub 60 m w najpopularniejszych wersjach) i tak oznaczał spory postęp. Łatwiej też generalnie trafić do celu strzelając z czegoś, niż rzucając pocisk ręką, zwłaszcza taki ciężki. Co mi się nie do końca podoba w PzF to sposób jego uzbrajania: należało wyjąć granat z wyrzutni, odkręcić od głowicy ogon ze statecznikami, w tuleję z tyłu głowicy włozyć detonator a za nim zapalnik (i niestety można było włożyć je odwrotnie a wtedy wybuch nie następował) następnie wszystko poskręcać i powkładać z powrotem. Następnie wyjąć z wyrzutni zawleczkę zabezpieczającą, rozłożyć ramię celownika i napiąć mechanizm uderzeniowy, wciskając skrzydełko bezpiecznika i obracając je o 1/4 obrotu. Teraz można było wycelować i walić. Jak dla mnie to jest za skomplikowane jak na prostą jednorazówkę dla słabo wyszkolonych osób, której z założenia ma używać każdy. A bardzej merytorycznie, nie powinno być tak, że nie widać z zewnątrz czy granat jest uzbrojony czy nie - a tu nie było widać. Moim zdaniem powinno to być zrobione inaczej: granat z fabrycznie założonym zapalnikiem odbezpieczany przez wyciągnięcie zawleczki u nasady głowicy, dostępnej z zewnątrz, bez żadnego rozbierania i rozkręcania; druga zawleczka blokująca mechanizm spustowy mogłaby zostać bez zmian, natomiast mechanizm uderzeniowy mógłby być napinany (może i odbezpieczany też od razu) przez rozłożenie ramienia celownika. I koniec, trzy czynności, bez tych wszystkich kombinacji. -
Hej Niestety nie pamiętam nazwiska ofiary i bliższych szczegółów; czytałem o tym jakieś 10 lat temu. W czasie powodzi w północnych Włoszech pewien dziennikarz utonął w... hotelowej windzie. Omyłkowo czy też celowo zjechał nią do podziemnego garażu, który okazał się już zatopiony.
-
Hej Ja tutaj gwoli ścisłości bombowej: PZL-37 Łoś przenosił bomby w 10 komorach wewnętrznych (8 w skrzydłach, 2 w kadłubie); każda z nich mieściła 2 bomby o wagomiarze 100 kg umieszczone "piętrowo" jedna nad drugą (stosowano często bomby francuskiego wzoru o faktycznej masie 110 kg). Ponadto dolne piętro w komorze kadłubowej mieściło bombę 300 kg P.u.W. Teoretycznie więc maksymalny ładunek bombowy Łosia przy starcie z utwardzonego pasa wynosił 2580 kg: 18 bomb po 110 kg + 2 bomby 300 kg. Praktycznie, bomby P.u.W. pochodzące z zapasów poniemieckich z I wojny światowej nie bardzo nadawały się do zrzucania z nowoczesnych szybkich samolotów, zwłaszcza z większych wysokości. Ponadto ich balistyka różniła się znacznie od nowszych bomb 100 kg więc zrzucenie ich wszystkich na jeden cel byłoby poważnie utrudnione. W tej sytuacji za największy sensowny udźwig należałoby przyjąć 2200 kg (20 bomb po 110 kg). W realiach 1939 roku Łosie operujące z lotnisk polowych, nie zawsze dobrze przygotowanych, zabierały najczęściej 8-10 bomb 110 kg do misji bombowych i 4 takie bomby do misji rozpoznawczych. PZL-23 Karaś zabierał bomby na wyrzutniku zewnętrznym PZL-23-8-100. Maksymalnie przy utwardzonym lotnisku można było zabrać 700 kg: 6 bomb 100 kg + 2 bomby 50 kg. Praktycznie z tych samych powodów co powyżej (lotniska polowe) we wrześniu 1939 zabierano najczęściej 4-8 bomb 50 kg. Moja prywatna uwaga jest jeszcze taka, że w przypadku atakowanych w 1939 celów (kolumny wojsk na drogach) dla Łosia byłoby bardziej efektywne podwieszenie 20 bomb 50 kg (sumaryczny większy promień rażenia przy tej samej masie).
-
Nieśmierteny temat PPSz vs MP-40
Speedy odpowiedział widiowy7 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie - ogólnie
Hej Zgadzam się ogólnie z przedmówcą; muszę tylko zauważyć jeden szczegół co do p.4: Niemcy, prowadząc wojnę z całym światem nie wyrabiali się gospodarczo i w związku z tym przyjmowali do uzbrojenia każdą jako tako sensowną broń, która wpadła im w ręce w większych ilościach. Nie miało to wiele wspólnego z jej "lubieniem" czy "nielubieniem". Tak samo np. do Wehrmachtu trafiły archaiczne karabiny maszynowe Hotchkiss M1909 (MG 136 (e)), Lewis M1915 (MG 137 (e)) czy Chauchat (MG 156 (f)), które trudno posądzać o to, żeby je ktoś lubił. -
Hej Generalnie nie zgodzę się z poniższym stwierdzeniem. Rosyjskie myśliwce to jest w ogóle temat-rzeka, cała kronika nieudanych koncepcji, dobrych koncepcji fatalnie zrealizowanych i drobiazgów niweczących te koncepcje co wyglądały nawet całkiem dobrze. Jak-3 był najlepszym z jaków pod względem dynamiki i osiągów. Nadal jednak pozostała w nim "pięta achillesowa" - za słaba mieszana konstrukcja, ograniczająca dopuszczalną prędkość nurkowania do 650-700 km/h. Większość myśliwców z tego okresu (poza japońskimi) mogła bezpiecznie nurkować z prędkościami przekraczającymi grubo 800 km/h. W walkach powietrznych tego okresu dominował zaś manewr pionowy: zaskakujący szybki atak z lotu nurkowego i wykorzystanie zgromadzonej energii kinetyczne na ponowne nabranie wysokości i zajęcie pozycji do ewentualnego kolejnego ataku, gdyby się okazał konieczny. Jak-9P to niewątpliwie dość udany samolot, silnie uzbrojony, o całkowicie metalowej już konstrukcji. Nie jest to jednak myśliwiec z II wojny! Prototyp oblatano w połowie 1946 roku. Nie ma więc chyba sensu przywoływać go w niniejszych rozważaniach.
-
hej Rozumiem że z Chin do Japonii dopłynęliby oni na tych czapkach? Bo jeśli chodzi o marynarkę wojenną to chińska flota, mówiąc oględnie, ustępuje japońskiej w dużym stopniu
-
Hej Pamiętajmy, że to działa w obie strony. Eksport gazu ziemnego zapewnia chyba ze 60-70% dochodów rosyjskiego skarbu. Więc ewentualne "zakręcenie kurka Europie" uderzyłoby przede wszystkim w samą Rosję.
-
Hej ZSRR to wielki kraj i rzek tam dużo; flotylli rzecznych mieli więc całkiem sporo: http://www.rzeczna2004.republika.pl/flotylle%20rosyjskie.htm (są tu uwzględnione również flotylle rosyjskie z okresu przedrewolucyjnego)
-
Straty marynarki wojennej w pierwszych dniach wojny
Speedy odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Hej Skoro już poruszył ktoś ten temat, postanowiłem wrzucić zestawienie strat okrętów PMW w walkach na Bałtyku w 1939, dzień po dniu. Praktycznie wszystkie one padły ofiarami lotnictwa, niektóre zostały samozatopione lub internowane. 1.IX - Mazur (szkolny okręt art.), Nurek (okręt-baza nurków), Wanda (holownik) zatopione w nalocie na Oksywie. Mazur i Nurek zacumowane były w miejscu, gdzie wcześniej stały okręty podwodne i dlatego prawdopodobnie atakowane były bardzo intensywnie. Oba zatonęły po bezpośrednich trafieniach, z dużymi stratami w ludziach: Mazur poważnie uszkodzony przez bliski wybuch bomby na nabrzeżu otrzymał po chwili bezpośrednie trafienie, po którym przełamał się i zatonął. Nurek także został trafiony bezpośrednio, przy czym eksplodowała załadowana na nim amunicja, jaką miał przetransportować na Hel. W przypadku Wandy obyło się bez ofiar, gdyż holownik nie był obsadzony przez załogę. 2.IX - Gdynia i Gdańsk (zmobilizowane statki pasażerskie żeglugi przybrzeżnej, miały być bazą jednostek pomocniczych, flotylli zmobilizowanych kutrów rybackich), zatopione na wodach Zatoki Puckiej. Gdynia trafiona bezpośrednio bombą dużego kalibru, co dodatkowo spowodowało eksplozję kotła (wybuch był tak silny, że zatopił stojący w pobliżu kuter rybacki), zatonęła dosyć szybko. Gdańsk po mniejszej bombie utrzymywał się na wodzie przez dłuższy czas (jest nawet wersja, że zatonął dopiero 4-go, samozatopiony przez załogę) 3.IX - Wicher (niszczyciel), Gryf (stawiacz min), Mewa (trałowiec) i Generał Haller (stara kanonierka) zatopione w serii nalotów na Hel. Wicher atakowany przez Stuki w nietypowy dla nich sposób (z lotu poziomego z małej wysokości) został trafiony bezpośrednio bombą 250 kg w dziób i 2 bombami 50 kg w śródokręcie; dodatkowo inna bomba 250 kg wybuchła bardzo blisko w wodzie, uszkadzając burtę. Stojąca w pobliżu Mewa uszkodzona poprzedniego dnia bliskim trafieniem bomby, oberwała podmuchami pobliskich eksplozji i także zatonęła. Gryf, trafiony poprzedniego dnia w rufę (uszkodzone tory minowe) oberwał także od Ju 87 bombą 250 kg w śródokręcie; trafienie wywołało pożar i wybuch amunicji 40 mm; trzeba było zatopić komory amunicyjne, pożar ugaszono, jednak uszkodzenia były bardzo poważne. Po południu port atakowały wodnosamoloty He 59 zrzucając bomby z ekstremalnie małej wysokości. Generał Haller został uszkodzony przez bliski wybuch bomby 50 kg i zatonął. Bliźniacza kanonierka Komendant Piłsudski odniosła lżejsze uszkodzenia. Gryf został trafiony po raz kolejny, kilkoma bombami 50 kg. Ponadto dwie bomby ugodziły stojący w pobliżu dok pływający, którego ściana oderwana przez eksplozję uderzyła w Gryfa powodując spękanie burty. Po raz kolejny wybuchł pożar wyciekającego paliwa, którego tym razem nie udało się ugasić. Załoga opuściła okręt, który zatonął w basenie portowym (palił się jeszcze dwa dni). 6.IX - Oksywie (pływająca stacja torpedowa) samozatopiona w Gdyni w celu zablokowania portu 13.IX - Żuraw (holownik) samozatopiony jak wyżej 14.IX - Jaskółka, Czapla (trałowce), Pomorzanin (okręt hydrograficzny) i Lech (holownik) zatopione w nalocie na Jastarnię. Jaskółka trafiona bezpośrednio bombą 250 kg, która spowodowała pożar i eksplozję amunicji; okręt przełamał sie i zatonął. Czapla po podobnym trafieniu w burtę nadłamała się i także zatonęła. Bliźniaczy trałowiec Rybitwa został uszkodzony trafieniem bomby, która przebiła go na wylot, nie eksplodując. 17.IX - Sęp (okręt podwodny) wskutek uszkodzeń przez bomby głębinowe i poważnych problemów technicznych przeszedł do Szwecji gdzie został internowany. W jego ślasy podążyły OP Ryś (18.IX) i Żbik (25.IX) Około 1-2.X przed kapitulacją Helu samozatopione zostały niektóre znajdujące się tam jednostki. Należał do nich holownik Smok, kanonierka Komendant Piłsudski, być może też stare torpedowce Ślązak (okręt cel), Podhalanin i Kujawiak (pływające magazyny paliw). -
Hej Trudno mi powiedzieć (zakładając że to w ogóle prawda). Natomiast wypada się raczej zastanowić, jakie wrażenie wywołały oba wydarzenia na japońskim kierownictwie. Z uwagi na amerykańskie panowanie na morzu i w powietrzu nie było możliwości przerzucenia znaczniejszych sił Armii Kwantuńskiej do obrony Wysp Japońskich. Nie było też możliwości zaopatrywania z Japonii wojsk na kontynencie. Więc tak czy tak Armia Kwantuńska skazana była na zagładę wcześniej czy później a jej znaczenie dla obronności Japonii było pośrednie. I co Rosjanom przyszło z tego przedarcia się na brzeg morza? I tak nie mieli możliwości zaatakowania stamtąd macierzystego terytorium Japonii, nie dysponując silną marynarką wojenną, ani lotnictwem strategicznym. No to chyba źle wiedziano? Produkcja plutonu szła w tym momencie "pełną parą"; Amerykanie mieli trzecią bombę (rdzeń) już zmontowaną w Los Alamos i gotową do wysyłki. Zakładano, że będzie mogła ona być użyta bojowo około 17-18 sierpnia; we wrześniu przewidywano wyprodukowanie kolejnych 3 bomb jądrowych i w październiku również 3. Co byłoby dalej, można tylko gdybać; tutaj http://www.nuclearweaponarchive.org/Nwfaq/....html#nfaq8.1.5 można znaleźć analizy wskazujące, że gdyby nie koniec wojny, podjęte przedsięwzięcia organizacyjne, technologiczne i konstrukcyjne (bomby z kompozytowym rdzeniem, uranowo-plutonowym) pozwoliłyby w kolejnych miesiącach zwiększyć produkcję bomb jądrowych do 6-10 szt. miesięcznie.
-
Karabin Arisaka
Speedy odpowiedział 4313_1481369817 → temat → Katalog artykułów historycznych użytkowników
Hej Niestety nie pamiętam dokładnych liczb, może poszukam przy okazji. W każdym razie Rosja zamówiła pewną liczbę karabinów Arisaka, a ponadto odkupiła karabiny które wcześniej zamówił Meksyk i chyba jeszcze jak mi się zdaje czyjeś inne zamówienia też odkupiła. Ponadto podczas brytyjskiej wojny interwencyjnej przeciwko bolszewikom Royal Navy przekazała pewną liczbę swoich karabinów oddziałom "białych". Stąd pewnie te rozbieżności w liczbach. Zdaje mi się, że gdzieś spotkałem jeszcze większą liczbę kb Arisaka dostarczonych do Rosji, łącznie 760 czy 780 tys. -
Hej Wybacz ale to brednie jakieś. Może z jakiejś rozkalibrowanej pepeszy z przegrzaną lufą byłyby takie efekty (jak i z kazdej innej broni). Generalnie jednak nabój 7,62x25 absolutnie nie może być uznany za słaby, a jego zdolność przebijania lekkich osłon jest wręcz bardzo wysoka. Energia początkowa jest rzędu 450-500 J a więc na tym samym poziomie co 9 mm Para i .45ACP. Zarazem pocisk jest bardziej wydłużony co też sprzyja duzej penetracji. Pocisk z pistoletu TT może przebijać kamizelki kuloodporne klasy IIA (odporne na 9 mm Para z pistoletu) a w kazdym razie coś takiego się okazało na początku lat 90., później chyba podniesiono wymagania na klasę odporności.
-
Uzbrojenie strzeleckie C.K armii
Speedy odpowiedział widiowy7 → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Hej Jako broń lotnicza Schwarzlose miał jeszcze jedną poważną wadę. Z uwagi na mechanizm z półswobodnym zamkiem trudno było zrobić wersję zsynchronizowaną z obrotami śmigła. Udało się zrobić jaki-taki synchronizator, jednak działał on bezpiecznie tylko w pewnym zakresie obrotów silnika. No i 600/min jak na broń lotniczą to nawet w warunkach I wojny raczej słabo. Co do tego nieszczęsnego oliwienia amunicji, początkowo km miał specjalny układ z pompką olejową uruchamianą przez ruch zamka i natryskującą oliwę na te naboje. Zbiorniczek o poj. 0.5 l oliwy wystarczał na 4500 strzałów. Potem cały ten układ zlikwidowano w cholerę, pozostawiono tylko takie nasycone oliwą poduszeczki, po których przechodziła taśma. Oliwy dodawano do nich ręcznie, kilka kropel co 500-1500 strzałów jeśli dobrze pamiętam, zależnie od warunków atmosferycznych. -
Metody zwalczania okrętów podwodnych
Speedy odpowiedział gregski → temat → Działania na morzach i w koloniach
Hej Inną, także popularną formą pułapki był trawler, holujący, zamiast sieci, zanurzony okręt podwodny (miał z nim zwykle łączność tel.). Gdy UBoot wynurzał się i nakazywał zatrzymanie jednostki, zanurzony okręt jak łatwo zgadnąć strzelał do niego torpedę. -
Hej Problem ze zwalczaniem czołgów z krótkiej 75-ki leżał nie tyle w za małej zdolności przebijania - ta była całkiem wystarczająca w tym okresie - ile w małej donośności skutecznej. Pocisk ppanc. przebijał 35 mm z 1000 m pod kątem 30 st. czyli na poziomie typowych armat ppanc. 37 mm tego okresu a raczej lepszym nawet. Istniał też do niej pocisk kumulacyjny przebijający chyba z 90-100 mm pod kątem prostym, a więc bardzo już dużo. Natomiast mała relatywnie prędkość pocz. sprawiała, że tor pocisku był silnie zakrzywiony (mała odległość strzału bezwzględnego), a czas lotu na dużą odległość dosyć długi. Jedno i drugie nie sprzyjało celnemu strzelaniu do ruchomych celów.
-
Broń chemiczna w I wojnie światowej
Speedy odpowiedział redbaron → temat → Wojsko, technika i uzbrojenie
Hej Chyba Francuzi użyli pierwsi, ale sporadycznie, dosłownie kilka razy przez całą wojnę. Przypuszczam, że chytry ów pomysł był taki, że skoro HCN jest nietrwały to można wywalić go masę tuż przed własnym natarciem, a i tak się swoi nie potrują bo on zaraz uleci, nie powodując skażenia terenu. A podejrzewam też, że taki małocząsteczkowy związek mógł przebijać maski p.gaz. szczególnie jak go dużo było. -
Wprowadzanie się w stan wyższej świadomości
Speedy odpowiedział Black_Mirror → temat → Prehistoria (ok. 4,5 mln lat p.n.e. - ok. 3500 r. p.n.e.)
Hej ??? Bardzo zdziwiło mnie stwierdzenie, żeby tlenek manganu miał być halucynogenny. Owszem może powodować uszkodzenia mózgu przy długotrwałej ekspozycji, na tej samej zasadzie jak wszystkie ciężkie metale które gdzieś tam się odkładają. Ale używanie go jako halucynogennego narkotyku wydaje mi się w najwyższym stopniu wątpliwe. Natomiast różne związki manganu są barwne, z reguły o ładnych, mocnych, wyrazistych kolorach (chociażby wszystkim znany doskonale nadmanganian potasowy, intensywnie fioletowy) i z tego względu są stosowane jako składniki farb itp. Np. w garncarstwie artystycznym stosuje się dwutlenek manganu do barwienia ceramiki.