Skocz do zawartości

Speedy

Użytkownicy
  • Zawartość

    1,099
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Speedy

  1. Strzelby, pałki, noże...

    Hej Gwoli ścisłości, wszystkie zdjęcia jakie dałeś, przedstawiają Winchestery M1897. Na tym z wikimedia - model cywilny z długą lufą, na tym z armslockera - pierwszy od góry to właśnie model "okopowy" z lufą skróconą do 20 cali (508 mm) i zaopatrzoną w osłonę termiczną z perforowanej blachy. Pod wylotem lufy widoczny zaczep do mocowania bagnetu. Winchester M1912 różnił się głównie konstrukcją mechanizmu uderzeniowego (mechanizm z kurkiem wewnętrznym, w M1897 - z kurkiem zewnętrznym). http://en.wikipedia.org/wiki/File:Trench_S...n_win12_800.jpg W amerykańskich siłach zbrojnych wykorzystywane były także takie "cywilne" Winchestery M97 i M12 (tzn. z krótką lufą, ale bez osłony termicznej i bagnetu). Chociaż uczciwie powiem, że nie jestem pewien na 100% czy już w czasie I wojny. W okresie międzywojennym używano ich w oddziałach wartownicznych np. w lotnictwie czy marynarce, strzegących baz, w żandarmerii i in. Niestety takiego oryginalnego z I wojny to nie widziałem, takiego na zasadzie "amerykańscy żołnierze we Flandrii ze strzelbami w garści". Trafiają się fotki z II ws, z Wietnamu nawet, ale z 1917-18 to nie bardzo. Dodam gwoli uzupełnienia, że wojskowe strzelby miały kaliber 12 i lufy z wierceniem cylindrycznym (odpowiada to średnicy części wylotowej około 18,5 mm). Dostosowane były do naboju z łuską długości 2 3/4 cala czyli 70 mm. Bojowa amunicja z I wojny zawierała 9 kulek o średnicy 8 mm (śrut nr 00 - nie należy się tym numerem zresztą zbytnio przejmować, w różnych krajach i w różnych czasach numeracja śrutu różniła się i różni się bardzo znacznie, generalnie im mniejsza liczba tym grubszy śrut). Magazynek w M97 mieścił 5 naboi (+1 "w lufie"), w M12 - 6 naboi (+1).
  2. Sturmtruppen

    Hejka Niemieckie Sturmtruppen - http://austro-wegry.info/tematy_168.htm z forum o Austro-Węgrzech krótki ale dosyć treściwy artykuł. I tu jeszcze pare fotek jest http://www.worldwar1.com/arm011.htm
  3. Meteoryt tunguski

    Hej Taka właśnie jest obecnie najpopularniejsza teoria: że M.T. był fragmentem jądra komety, obiektem złożonym z lodu z domieszką drobnego pyłu.
  4. Bandyci Dzikiego Zachodu

    Hej Jeśli już przepisywać, to lepiej z angielskiej Wikipedii, gdzie cała ta historia jest znacznie bardziej szczegółowo opisana, łącznie z działaniami braci James w partyzantce podczas wojny domowej w Missouri. Chyba nikt nie podważa wersji, że podpalenia dokonali agenci Pinkertona. Oficjalnie agencja twierdziła, że do budynku wrzucono świecę dymną, celem "wykurzenia" mieszkańców. Zerelda Samuel miała wziąć ją za płonące polano które wypadło z kominka i wrzuciła ją tam, co spowodowało wybuch. Na to wskazywałyby poniekąd jej obrażenia (urwało jej rękę); z drugiej strony odnaleziono współcześnie list Alana Pinkertona w którym poleca swoim ludziom spalić dom. A w sumie jedno nie wyklucza drugiego. Dla agencji była to poniekąd sprawa "osobista", prestiżowa. Wcześniej chyba nie mieli do czynienia z czymś takim, zorganizowanym gangiem złożonym z byłych żołnierzy i partyzantów, mającym pewne oparcie wśród ludności, zadanie na początku nieco ich przerosło. Agent skierowany do infiltracji farmy Samuelsów został wkrótce znaleziony martwy. Dwaj inni zginęli w strzelaninie z braćmi Younger. Tak, że w takiej sytuacji każdy by się wkurzył, nie? Sam ją zresztą w znacznej części zgarnął, wypłacając braciom Ford (zabójcom Jessiego) jakieś grosze.
  5. Najlepszy myśliwiec II wś na Pacyfiku

    Hej Ja tylko w kwestii uzbrojenia: Oj nie. Niemal wszystkie Lightningi w masowo budowanych wersjach (czyli od P-38E poczynając) uzbrojone były w 1 działko z rodziny Hispano Suiza 20 mm M1 (później M2) z zapasem 150 naboi i 4 km 12,7 mm Browning M2 (po 500 naboi). Inne kombinacje w seryjnie budowanych samolotach były następujące - w YP-38 próbnej serii (kilkanaście maszyn): 1 działko 37 mm M9 (15 naboi), 2 km 12,7 mm (po 200 naboi), 2 km 7,62 mm (po 500 naboi). - w P-38 (29 szt.) 1 działko 37 mm i 4 km 12,7 mm (po 200 naboi); spotyka się też niekiedy informację, że samoloty te uzbrojone były w działko 23 mm Madsen a więc zgodnie z pierwotnym projektem. - w P-38D (36 szt.) 1 działko 37 mm i 4 km 12,7 jak wyżej - w Lightning Mk.I (wersja eksportowa dla Wlk.Brytanii) 2 km 12,7 mm i 2 km 7,62 mm (brak działka). Zbudowano 143 samoloty, z których jednak Brytyjczycy odebrali tylko 3. Samoloty napędzane były silnikami bez turbosprężarek, wskutek czego ich osiągi były na tyle niskie, że Anglicy anulowali zamówienie (w USA wykorzystywano je potem do szkolenia) - w wersji P-38E i kolejnych (już mi się nie chce wyliczać, setki i tysiące maszyn) wspomniane 1 działko 20 mm i 4 km 12,7. Ponadto w wersji F wprowadzono 2 wyrzutniki podskrzydłowe (pod wewn. częścią płata) umożliwiające podwieszenie dodatkowych zbiorników paliwa lub bomb 450 kg lub torped (a raczej, sądząc po udźwigu, 1 torpedy). Od wersji G udźwig max. wzrósł do 2 bomb 725 kg, a w wersji L - 2 bomb 900 kg. Dobre wyniki bombardowania z P-38 doprowadziły do powstania wersji określonej jako Droop Snoot, na jaką przebudowano około 100 maszyn P-38J i L. Samolot ten pozbawiony był uzbrojenia strzeleckiego, w jego dziobie zainstalowano oszklone stanowisko bombardiera z celownikiem typu Norden. Samoloty w tej wersji operowały w roli liderów naprowadzających na cel formacje zwykłych Lightningów z podwieszonymi bombami; na komendę lidera cała grupa zrzucała bomby na ten sam cel. Ponadto w wersji G pojawiła się możliwość podwieszania pocisków rakietowych (6 rakiet 4,5" w dwóch 3-rurowych wyrzutniach na zamkach bombowych) a w J i kolejnych wersjach 10-14 rakiet 5" HVAR na odrębnych wyrzutniach pod zewnętrznymi częściami skrzydeł.
  6. Hej Ciekawa sprawa faktycznie. Ale i kontrowersyjna nieco. Z jednej strony fajnie byłoby mieć to wszystko "w kupie". Z drugiej, nie jestem pewnien, czy przenoszenie CBW ma sens. Obecna siedziba na Ostrobramskiej to stosunkowo duży i nowoczesny budynek, oddany jakoś na początku lat 90-tych - czy warto w tej sytuacji wydawać kasę na nowy obiekt?
  7. Najlepszy czołg II Wojny Światowej

    Hej Pociski podkalibrowe mają w środku rdzeń - penetrator, o średnicy siłą rzeczy mniejszej od kalibru pocisku. A po co taka kombinacja: otóż jest sobie taki parametr jak obciążenie przekroju poprzecznego pocisku, stosunek masy pocisku do pola owego przekroju. Dla skrócenia i wygody nazwijmy to sobie dQ. Wiadomo, że z dwóch różnych pocisków o tym samym kalibrze ten, który jest krótszy, a więc lżejszy, ma niższe dQ, niż pocisk bardziej wydłużony a więc cięższy. I co z tego wynika - mówi nam balistyka. A mianowicie to, że pocisk o małym dQ (lekki) łatwo i szybko rozpędza się w lufie do wielkiej prędkości. Ale też łatwo tę prędkość wytraca w locie, jak i w trakcie przebijania przeszkody. I odwrotnie, pocisk cięższy i dłuższy, o dużym dQ, trudniej rozpędzić w lufie (wymaga to większego ciśnienia) ale za to wolniej też będzie wytracał swą prędkość. No i pojawiła się koncepcja, by zrobić lekki i krótki pocisk (małe dQ) ale mający w środku wydłużony rdzeń z materiału o dużej gęstości (duże dQ). Taki pocisk zostanie wystrzelony z wielką prędkością, dzięki swemu małemu dQ, a gdy uderzy w przeszkodę, jego lekka konstrukcja ulegnie zniszczeniu, a masywny rdzeń (o dużym dQ) zapewni wysoką zdolność przebijania pancerza. No i już. Takie pociski oznaczano skrótem APHC (Armor Piercing Hard Core, przeciwpancerny z twardym rdzeniem) lub HVAP (High Velocity Armor Piercing, przeciwpancerny o wielkiej prędkości). Zwykle były smugowe. Nie zawierały materiału wyb. z uwagi na wielką prędkość uderzenia (duże prawdopodobieństwo samorzutnego wybuchu). Rdzeń wykonywano ze specjalnej stali lub węglika wolframu. Skorupa pocisku była ze stali, często też były elementy z lekkich stopów, dla uzyskania jak najmniejszej masy a więc jak największej prędkości początkowej. Niemieckie pociski miały czepiec ze stopu magnezowego, który przy trafieniu w twardą przeszkodę, ściśnięty między nią a rdzeń, zapalał się dając dodatkowy efekt niszczący a przede wszystkim dobrze widoczny błysk identyfikujący trafienie. No i fajnie, tylko jest jeden minus. Lekki pocisk (o małym dQ) szybko wytracał prędkość w locie i na pewnej odległości jego przewaga nad zwykłym pociskiem przeciwpancernym znikała. Żeby coś z tym zrobić, próbowano najpierw zastosowania luf o stożkowo zwężającym się przewodzie. Pocisk wyposażony był w specjalnie wyprofilowane kołnierze z miękkiej stali, które w miarę zwężania się lufy obciskały się, dopasowując się do zmiennego kalibru. Dzięki tej sztuczce, w początkowej fazie wystrzału pocisk miał większą średnicę - a więc małe dQ, a więc szybko rozpędzał się do wielkiej prędkości. W miarę zbliżania się do wylotu lufy średnica pocisku się zmniejszała a więc dQ rosło i opuszczając lufę pocisk miał już stosunkowo duże dQ, a więc dobre właściwości balistyczne. Pomysł był teoretycznie niezły, jednakże technologia produkcji stożkowej lufy była dosyć skomplikowana, a więc i kosztowna. Ponadto lufy takie stosunkowo szybko ulegały zużyciu. Dlatego broń tego rodzaju nie stała się nigdy bardzo popularna. Na większą skalę używali jej w czasie II ws tylko Niemcy (armaty kal. 28/20 mm, 42/28 mm i 75/55 mm), a w niewielkich ilościach także Brytyjczycy (tzw. Littlejohn Adapter, nakładka kal. 40/30 mm na lufę armaty 2-funtowej). Brytyjczycy wymyślili o wiele sprytniejszy sposób na manipulowanie dQ. Skonstruowali oni pocisk podkalibrowy, w którym masywny rdzeń (stanowiący w zasadzie cały mini - pocisk, z płaszczem, czepcem, smugaczem itp.) obudowany był lekką osłoną o specjalnej konstrukcji, zwaną sabotem, złożoną z kilku sekcji, podzielonych wzdłuż promienia pocisku. W trakcie wystrzału sabot zapewniał prowadzenie pocisku w lufie, współpracę z gwintem, uszczelnienie itd. Połączenia pomiędzy poszczególnymi sekcjami ulegały jednak przy tym zniszczeniu i po wystrzale zaraz po opuszczeniu lufy sabot rozpadał się na kawałki, zaś uwolniony z jego wnętrza rdzeń samodzielnie kontynuował lot. Tak więc w lufie, gdy dzięki sabotowi pocisk miał większą średnicę, czyli małe dQ, łatwo rozpędzał się do ogromnej prędkości. A po wystrzale i odrzuceniu sabotu pocisk miał małą średnicę i wysokie dQ, a więc dobre własności balistyczne, i długo zachowywał tę wysoką prędkość, a więc i zdolność przebijania. Taki pocisk oznaczono APDS (Armor Piercing Discarding Sabot - pocisk ppanc. z odrzucanym sabotem). Po pokonaniu pewnych początkowych trudności z prawidłową separacją sabotu, stabilizacją itp. pociski APDS stały się na wiele lat podstawową amunicją przeciwpancerną, spotykaną w zasadzie nawet dziś w miarę powszechnie. Nie jest to już co prawda amunicja z II wojny ale wypada wspomnieć krótko o kolejnej generacji ppanc. pocisków kinetycznych, oznaczonych APFSDS - Armor Piercing Fin Stabilized Discarding Sabot - pocisk przeciwpancerny o stabilizacji brzechwowej z odrzucanym sabotem. Chęć dalszego zwiększania zdolności przebijania sprawiła, że projektowano pocisk z coraz bardziej wydłużonym rdzeniem. Jednak pocisk o stabilizacji obrotowej nie może być za długi (długość około 5 średnic, czyli wydłużenie równe 5), gdyż nie będzie stabilnie leciał. Stąd w latach 50. pojawiła się a w 60. została zrealizowana koncepcja gładkolufowej armaty ppanc. wystrzeliwującej bardzo długie (obecnie dochodzi już do 30) pociski o stabilizacji brzechwowej. Współcześnie jest to podstawowa amunicja ppanc. do armat czołgowych. Pociski APFSDS można zresztą konstruować także do dział gwintowanych, sabot musi mieć wtedy specjalną budowę (łożyska ślizgowe) zapewniającą nieprzenoszenie rotacji nadanej przez gwint na sam pocisk. W czasie II ws Niemcy prowadzili prace nad takimi pociskami, które można by określić jako HEFSDS - pociski odłamkowo - burzące o budowie podobnej do wyżej opisanej. Służyły one jako amunicja przeciwbetonowa dla ciężkich moździerzy, do niszczenia szczególnie odpornych fortyfikacji i głębokich podziemnych obiektów, oraz w eksperymentalnych działach dalekonośnych jak K 5 Glatt czy HDP (wielka prędkość początkowa zapewniała im wielki zasięg).
  8. Najlepszy czołg II Wojny Światowej

    Hej Najprostszy pocisk ppanc. to monolityczny pocisk pełnokalibrowy - po prostu obrobiony kawał stali odpowiedniej jakości, zaopatrzony w pierścienie wiodące. Przebija on przeszkodę dzięki swej energii kinetycznej, a wpadając do wnętrza chronionej pancerzem struktury rozrzuca wokoło odłamki które się od niego (i od pancerza) oderwały przy tym przebijaniu. Nagrzewa się oczywiście przy tym dość znacznie (od samego uderzenia i tarcia o pancerz przy przebijaniu) i te odłamki także. Są więc pewne szanse na jakiś tam pożar. Można go oczywiście trochę poulepszać. Często spotykane są karby (rowki) na obwodzie przedniej części mające kanalizować pękanie: jeśli pocisk zacznie się rozpadać przy uderzeniu w twardy pancerz, to trzaśnie właśnie na tych rowkach i dalej już nie będzie pękał, a więc zachowa część swej masy i zdolności przebijania. Zazwyczaj pociski ppanc. mają smugacz - kapsułę z masą pirotechniczną umieszczoną w tylnej części. Masa zapala się przy wystrzale i płonąc w locie powoduje wyrzut gorących świecących gazów spalinowych, często z pozostawieniem smużki dymu. Pozwala to na śledzenie lotu pocisku, co w przypadku strzelania do ruchomego celu (jadącego czołgu) ma spore znaczenie bo jak się nie trafi, to od razu widać, o ile trzeba skorygować wycelowanie. Zazwyczaj pełnokalibrowe pociski ppanc. mają też niewielki ładunek wybuchowy czy zapalający + odpowiedni zapalnik ze zwłoką, powodujący eksplozję po przebiciu przeszkody dla spotęgowania zniszczeń wewnątrz chronionej pancerzem struktury. Kolejnym wdzięcznym polem do ulepszeń jest kształt części czołowej. Pociski o bardziej zaostrzonym kształcie (ostrogłowicowe) mają oczywiście lepsze własności balistyczne i lepiej przebijają pancerz niż pociski bardziej "tępe", o mniej zaostrzonym wierzchołku. Ale za to pociski tępogłowicowe mają lepsze parametry wnikania w przeszkodę i mniejszą skłonność do rykoszetowania przy małych kątach uderzenia. Więc trzeba było wypracować jakiś kompromisowy kształt, albo zastosować czepiec balistyczny - osłonę z cienkiej blachy nadającą tępogłowicowemu pociskowi lepsze własności balistyczne. Ponadto, ponieważ przy dużych prędkościach uderzenia pociski mają tendencje do rozkruszania się o pancerz, można jeszcze zastosować czepiec przeciwpancerny: osłonę z bardziej miękkiej stali lub nawet lekkiego stopu, mającą zamortyzować uderzenie w pancerz i zmniejszyć przy okazji szansę rykoszetowania. Tak więc idealny przeciwpancerny pocisk pełnokalibrowy to taki z czepcem ppanc., czepcem balistycznym, smugaczem i z ładunkiem wybuchowym. Za chwilę będzie o podkalibrowych, teraz muszę chwilę popracować.
  9. Najlepszy pancernik II wś

    Hej Niestety nie wiem, ale zapewne tak jak napisałeś, do góry nogami. Może to i nie za wygodne, ale zauważ, że Bofors miałby znacznie większe trudności w tej sytuacji (łódki podawane grawitacyjnie nim "złapał" je mechanizm, pod górkę byłoby je trudniej wtykać).
  10. Najlepszy pancernik II wś

    Hej Ja też już się doczytałem Było to coś takiego jak Director Mk.44, faktycznie koleś zdalnie sterował wieżą, ale nie było w tej machinie jakiegoś kalkulatora balistycznego coby sam wyprzedzenie określał czy coś. Może właśnie tylko dlatego gościa wywalili z wieży bo tam już i tak ciasno było... ? Na dŁuższą metę oczywiście, mając już taki system można by podmienić ten Director na lepszy, właśnie z takimi bajerami, umożliwić strzelanie z kilku wież do 1 celu itd. Nooo nie całkiem Oerlikona... 1,1" wystrzeliwała pociski o zbliżonej prędkości początkowej ale ponad 3x cięższe od oerlikonowych (w dodatku bardzo długie) - donośność skuteczna musiała być wyraźnie większa. Strzelała też co prawda 3x wolniej więc gęstość ognia była mniejsza niż z 20-tek. Ja toto widzę bardziej jako takiego "mini boforsa" (a Oerlikon to "duży cekaem" ). 1,1" projektowana była mniej więcej wtedy kiedy 40 mm Bofors (koniec lat 20.- początek 30.) o z podobnym założeniem - że pojedynczy celny pocisk będzie w stanie zestrzelić samolot z określonym prawdopodobieństwem. Nie wiem, czemu Szwedom wyszło że musi to być 0,9-kg pocisk a Amerykanom - 0,4 kg, widać mieli odmienną wizję tego samolotu.... Zobacz, że reszta jest podobna. Bofors strzela w tempie 120-140/min - 1,1" ma 150/min. Bofors zasilany jest z 4-nabojowych łódek wkładanych po dwie - 1,1" z 8-nabojowych magazynków, też zakładanych po dwa. Tyle że 1,1" w takiej przekombinowanej trochę wieży, ważącej ze 6 ton chyba, z niezwykłym rozwiązaniem naprowadzania działek na cel w, hmm... poziomie, niezależnie od obrotu wieży (chodziło o ułatwienie celowania przy dużych kątach podniesienia, gdy przy pionowo ustawionych lufach obrót wieży niewiele by dawał).
  11. Najlepszy pancernik II wś

    Hej Ja mam drobną uwagę: Z tego co wiem, 28-ka (1,1") Mk.1 nie miała nic wspólnego z Boforsem, to amerykańska konstrukcja z połowy lat 30. (choć szczerze mówiąc nie wiem konkretnie - czyja, może samej Marynarki, ale chyba jakś zewnętrzna fabryka musiała być producentem?) A w ogóle, mógłbyś napisać, które z tych okrętów mialy centralny system kierowania ogniem dla tych działek małokalibrowych? Albo przynajmniej "ludzkie" celowniki do nich (nie muszkę kołową jak u Japończyków)? Co do Bismarcka i w ogóle okrętów niemieckich, oni mieli swoją własną wizję artylerii małokalibrowej: 37 mm półautomaty, ręcznie ładowane pojedynczymi nabojami przez obsługę (!!!). Tyle że w 2-działowych zestawach (chociaż właściwie co z tego), w stabilizowanych i centralnie kierowanych wieżach (chociaż tyle dobrze). Dopiero gdzieś w 1943 zaczęli na większą skalę wsadzać automatyczne działka 37 mm. Jeszcze gorzej mieli Rosjanie, też używający półautomatów (45 mm 21-K) tylko jeszcze dodatkowo pojedynczych, bez centralnego kierowania i na zwykłej obrotowej podstawie morskiej. Co prawda skonstruowali w 1939 automatyczną armatę 37 mm całkiem na poziomie, ale otrzymały ją nieliczne jednostki, praktycznie zaczęto montować ją na okrętach dopiero w 1944-45 i to w wersji pojedynczej, sprzężonych 2- i 4-działowych zestawów nie dokończono przez całą wojnę.
  12. Najlepszy pancernik II wś

    Hej Skoro ktoś wskrzesił ten temat... ... to postanowiłem wrzucić tu informację o ładunku wybuchowym zawartym w popularnych amerykańskich torpedach tego okresu: Mk.13 (569 mm, lotnicza) - wczesne modele 182 kg (TNT), późne modele 272 kg (Torpex) Mk.14 (533 mm, dla okrętów podwodnych) - 292 kg (Torpex) Mk.15 (533 mm, dla okrętów nawodnych) - 374 kg (Torpex) Mk.18 (533 mm, dla okrętów podw., elektryczna) - 261 kg (Torpex) Torpex to mieszanina o składzie 41% TNT (lub nieco mniej), 41% RDX (lub nieco więcej) i 18% aluminium. Wg amerykańskich norm efektywność takiego materiału w przypadku oddziaływania podwodnej eksplozji na cel w rodzaju kadłuba okrętowego wynosiła około 150% efektywności czystego TNT.
  13. Lusitania

    Hej Ja też nie wiem; ale nie wydaje mi się. Statek był własnością prywatną (jakiejś tam kompanii żeglugowej), prywatny armator mógł sobie wozić co chciał generalnie, brać taki ładunek jaki uzna za stosowne. Statek był własnością brytyjskiego armatora, a więc z niemieckiego punktu widzenia - wroga. UBoot mógłby go zatopić niezależnie od przewożonego ładunku. Kontrowersje dotyczą jedynie tego, że w zasadzie zgodnie z przepisami nie powinien strzelać bez ostrzeżenia, powinien się wynurzyć, wezwać statek do zatrzymania się, zapewnić bezpieczeństwo załodze i pasażerom po czym dopiero zatapiać. Tyle, że te przepisy są poniekąd chore, jak już wyżej napisałem (jakby się wynurzył to Lusitania od razu dałaby w długą i Niemiec mógłby jej jedynie pomachać na pożegnanie). Więc ja bym się specjalnie go nie czepiał za to.
  14. Lusitania

    Hej Ostatnio najczęściej spotyka się hipotezę, że był to wybuch kotła parowego. Spotkałem gdzieś takie szczegółowe dosyć rozważania, że był to wybuch któregoś tam konkretnego kotła, bo ktoś tam zauważył po wybuchu gwałtowny spadek ciśnienia pary w którymś tam przewodzie itp. Ale oczywiście dowolny inny wybuch mógł zerwać rurociąg parowy z tym samym skutkiem, więc nie jest to na 100% rozstrzygający dowód. Z prawem to powiedzmy sobie uczciwie, niekoniecznie - choć ze zdrowym rozsądkiem jak najbardziej. Zgodnie z tymi absurdalnie restrykcyjnymi zasadami wojny na morzu z konwencji Haskiej i wcześniejszych XIX-wiecznych porozumień: - statków pasażerskich w ogóle nie można zatrzymywać (buhahaha) - statek handlowy neutralny można zatrzymać, o ile kieruje się on do portu przeciwnika (zwykle to jest dość oczywiste i wynika z samego miejsca owego zatrzymania). Należy wysłać nań tzw. oddział pryzowy który przeszuka statek i jeśli znajdzie na nim ładunek o charakterze wojskowym, statek można skonfiskować (zająć jako pryz) lub zatopić. Przy czym w tym drugim przypadku zatapiający ma obowiązek zapewnić bezpieczeństwo załodze zatapianego - przy czym za bezpieczeństwo nie uważa się pozostawienie ich w szalupach ratunkowych na morzu (chyba że jest to gdzieś blisko lądu). Należy w zasadzie wziąć ich na pokład i gdzieś odstawić w bezpieczne miejsce . Jeśli statek neutralny nie przewozi materiałów militarnych - należy go przepuścić. Jeśli są wątpliwości to bodajże jest jakaś specjalna procedura, powołuje się specjalną komisję pryzową czy coś... no kupa śmiechu po prostu. - statek handlowy przeciwnika można zatopić, z zachowaniem powyższej klauzuli o zapewnieniu bezpieczeństwa jego załodze - statki idące pod eskortą (w konwoju), niezależnie od tego do kogo należą, można atakować bez ostrzeżenia. Również jeśli statek wezwany do zatrzymania nie zrobi tego lecz próbuje uciekać lub podejmuje działania obronne - także można atakować. Pierwszego z tych punktów nawet nie skomentuję. Co do drugiego i trzeciego: jak niby okręt podwodny miałby zatrzymać na morzu szybki transatlantyk, w skrajnych przypadkach nawet 2x szybszy od siebie? Kapitan statku mógłby bardzo spokojnie pokazać mu palec i ruszyć całą naprzód w przeciwnym kierunku, albo nawet spróbować staranować UBoota (były takie przypadki). A jakby nawet się zatrzymał to co dalej? Z kogo UBoot sformuje oddział pryzowy, jak ma w ogóle kilkadziesiąt osób całej załogi a na statku może być np. 1000 ludzi? No i jak ma zapewnić bezpieczeństwo owym rozbitkom? Na pokład nie weźmie bo mu się nie zmieszczą przecież... A jeszcze nie zapominajmy, że te durne zasady wymyśono w czasach przedradiowych - co będzie jeśli zatrzymany statek od razu wezwie pomoc? Skąd wiadomo czy tuż za horyzontem nie znajduje się nieprzyjacielski okręt lub samolot? Już o owych komisjach pryzowych litościwie nie wspomnę... Więc ja bym się zanadto tym nieszczęsnym prawem nie przejmował. Można sobie wymyślać rozmaite rycerskie kodeksy, ale będą one w zastosowaniu tylko o tyle, o ile stosujący się do nich nie naraża swojego własnego życia i swojej załogi. Poza tym sytuacja prawna Schwiegera jest bardziej złożona: on przede wszystkim własnego prawa musiał przestrzegać. A jego własny admirał Pohl ogłosił wcześniej wody wokół Wlk.Brytanii strefą wojenną i ostrzegł że w strefie tej statki handlowe czy brytyjskie czy neutralne muszą się liczyć z tym mogą być atakowane bez ostrzeżenia i nie będzie możliwości zapewnienia bezpieczeństwa ich załodze. Wątpliwości dotyczą więc w pierwszej kolejności tego rozkazodawcy, czy mógł on sobie takie rzeczy ogłaszać, czy nie bardzo, a w drugiej kolejności dopiero - wykonawcy rozkazu.
  15. Statki-pułapki

    Hej Przypomnę, że popularna była jeszcze druga forma pułapki: rybacki trawler, holujący, miast sieci, zanurzony okręt podwodny (miał z nim łączność telefoniczną). Gdy wynurzony UBoot podchodził do trawlera i wzywał do zatrzymania, zanurzony OP atakował go torpedami.
  16. Najlepszy czołg II Wojny Światowej

    Hej Lee faktycznie wyglądał pokracznie. Jego poważnym minusem była wysoka sylwetka (w wersji z tą małą wieżyczką z km-em na wieży - aż 312 cm). Pod tym względem znacznie ustępował czołgom niemieckim i radzieckim. Biorąc jednak pod uwagę moment wprowadzenia do produkcji (latem 1941) pod względem parametrów użytkowych nie odbiegał tak bardzo od innych nowoczesnych czołgów. Pancerz miał o przyzwoitej grubości (max. 51 mm z przodu kadłuba i wieży), więcej nawet nieco niż w T-34 choć znacznie mniej nachylony, a na zbliżonym poziomie do nowych czołgów niemieckich (50-60 mm, choć wchodził wariant Pz.III grubszy nieco). Uzbrojenie, chociaż archaicznie zaprojektowane (dwie armaty, w kadłubie i wieży) stanowiły stosunkowo silne i nowoczesne działa: - 75 mm armata M2 (L/30) praktycznie nie odbiegała od radzieckiej armaty Ł-11 stosowanej w pierwszych wersjach T-34. Przy nieco mniejszej prędkości początkowej (588 vs. 612 m/s) wystrzeliwała nieco cięższy pocisk ppanc. (6,8 vs. 6,3 kg), w dodatku o nowocześniejszej od rosyjskiego konstrukcji. Znacznie zaś przewyższała niemiecką armatę 7,5 cm KwK 37 (L/24), wystrzeliwującą pocisk ppanc. o tej samej masie (6,8 kg) lecz z prędkością tylko 385 m/s. Wypada co prawda dodać, że do niemieckiej armaty był już wtedy dostępny pocisk kumulacyjny (4,4 kg, 450 m/s). Jednakże wobec jego małej masy i nadal niezbyt dużej prędkości początkowej donośność skuteczna z pewnością była mniejsza niż armaty radzieckiej czy amerykańskiej (oczywiście w przypadku uzyskania jednak trafienia, efekt kumulacyjny zapewniłby dostateczną przebijalność). - 37 mm armata M6 (L/53,5) była natomiast bardzo potężną bronią (oczywiście jak na ten kaliber). Nic w tym dziwnego, jako że skonstruowano ją stosunkowo późno, w 1939 roku, zaś zarówno niemieckie armaty 37 mm jak i radzieckie 45-tki powstały dobrych kilka lat wcześniej. Wystrzeliwała niezwykle ciężki, jak na ten kaliber, pocisk ppanc. (0,87 kg) z dosyć wysoką prędkością początkową 885 m/s. W efekcie jej zdolność przebijania znacznie przewyższała nie tylko wspomniane wyżej armaty 37-45 mm ale i niemiecką 5 cm KwK 38 L/42 i nieco ustępowała dopiero 5 cm KwK 39 L/60. W dodatku obie armaty w Lee były stabilizowane, co umożliwiało oddanie przynajmniej jako tako celnego strzału w czasie jazdy. Ani radzieckie ani niemieckie czołgi nie miaŁy stabilizatorów.
  17. Najlepszy czołg II Wojny Światowej

    Hej No popatrz... a Rosjanie swój T-34 - z takim samym lub cieńszym od Shermana pancerzem i armatą o podobnych parametrach - robili do końca 1944. A potem zaczęli robić wyłącznie model z armatą 85 mm ale pancerz nadal pozostał na poziomie Shermana. Czyż to nie zdumiewające? Ja akurat chyba nie pisałem o silnikach i prędkościach, Accepted pisał. Moc jednostkowa Pantery (stosunek mocy do masy) była na poziomie T-34-85, na którego ruchliwość raczej nie ma wielkiego narzekania.
  18. Czolgi niemieckie vs radzieckie ad '41

    Hej No i do tego się przyczepiłem, bo broń stromotorowa znaczy coś innego. Broń stromotorowa to broń optymalizowana do prowadzenia ognia tak zwaną górną grupą kątów podniesienia - czyli powyżej 45 stopni. Wystrzelone w ten sposób pociski bardzo stromo się wzbijają i również bardzo stromo spadają na cel (prawie pionowo). Dzięki temu można porazić przeciwnika ukrytego w okopie, za wałem czy za inną jakąś przeszkodą. Wspomniana armata 75 mm nie była żadną bronią stromotorową gdyż nie mogła prowadzić ognia pod takimi kątami (zwykle miała kąt podniesienia koło 20 stopni). Ja tu nie twierdzę że to była jakaś rewelacja, oczywiście zdaję sobie sprawę z wszelkich wad czołgu Matilda. Ustosunkowałem się jedynie do twojego stwierdzenia, że pancerz czołgów z 1940 roku nie chronił przed ogniem armat ppanc. 37 mm i że taka technika była u wszystkich. Nie zgadzając się z tym, przytoczyłem przykłady czołgów z 1940 r. z pancerzem chroniącym przed pociskami 37 mm. Tyle tylko chciałem powiedzieć.
  19. Czolgi niemieckie vs radzieckie ad '41

    Hej Ja tu znowu w kwestii balistycznej: Nie u wszystkich. Brytyjczycy mieli już w służbie lekki czołg A.11 (Matilda, Matilda I), dwumiejscowy pojazd, uzbrojony tylko w karabin masz., ale z 60 mm pancerzem. Wprowadzali do użytku A.12 (Matilda Senior, Matilda II), większy już klasyczny czołg z 40 mm armatą i pancerzem o grubości max. 78 mm. Przypuszczam też, że francuskie Renault R.35 i R.40 ze swoim 45 mm odlewanym pancerzem także były w dużym stopniu odporne na pociski 37 mm. To nie była broń stromotorowa! Normalna armata do strzelania na wprost, kąt podniesienia koło 20 st. Coś jak rosyjska krótka armata 76,2 mm L/16,5 stosowana w czołgach T-28 czy T-35. Krótko o tych czołgach ciężkich z których faktycznie wykonano głównie podwozia (choć nie tylko; a informacje za taką książką: J.Ledwoch "Czołgi niemieckie 1933-1945" wyd.Militaria 1994): 1) W II połowie lat 20. Reichswehra zamówiła opracowanie ciężkiego czołgu pływającego pod kryptonimem Grosstraktor. Swoje prototypy przedstawiły firmy Krupp, Rheinmetall i Daimler-Benz. Ten ostatni jest w owej ksiązce opisany nieco dokładniej. Ważył 14,5 t i miał 15 mm pancerz, nie był więc specjalnie ciężki nawet jak na ówczesne warunki. Załoga liczyła 6 osób. Napędzany był lotniczym silnikiem rzędowym Daimler-Mercedes M182206 (6-cyl., chłodzony cieczą, 255 KM). Rozwijał 40 km/h na lądzie i 4 km/h w wodzie (śruba). Uzbrojenie stanowiła armata 75 mm L/20 o kącie podniesienia do 60 st. (niech ci więc będzie, faktycznie stromotorowa ) i 2-3 km-y (sprzężony z armatą oraz w drugiej pomocniczej wieży z tyłu kadłuba). Zbudowano 2 prototypy w 1927 r. 2) W 1933 Wydział Motorowy Reichswehry zlecił opracowanie prototypów nowego czołgu ciężkiego, znanego potem jako Neubaufahrzeuge (coś jakby pojazd nowej budowy). Zbudowano 5 prototypów z wieżami firm Rheinmetall i Krupp. Czołg wazył 23 t, miał 7-osobową załogę i pancerz o grubości max. 20 mm. Napędzany był silnikiem benzynowym, rzędowym Maybach HL 108TR (12-cyl., chłodzony cieczą, 280 KM) dzięki któremu rozwijał 25 km/h. Czołg był 3-wieżowy. W głównej wieży umieszczonej centralnie zamontowano 2 sprzężone ze sobą armaty: 75 mm KwK 37 L/24 i 37 mm PAK L/45 oraz karabin masz. Testowano układy z umieszczeniem obu dział obok siebie oraz jedno nad drugim. W wieży Kruppa zamiast armaty 75 mm zamontowano 105 mm haubicę L/28 (nie była to broń stromotorowa, kąt podniesienia do 22 st.). Dwie wieże pomocnicze rozmieszczone były diagonalnie (po przekątnej), z prawej strony przed wieżą główną i z lewej za nią. Były to przerobione wieże z czołgu Pz.I, każda z 1 km 7,9 mm. Dwa prototypy wykonane były ze stali zwykłej (nie pancernej) i służyły tylko do prób. Trzy pozostałe w pełni już ukompletowane czoŁgi wzięły udziaŁ w inwazji na Norwegię w 1940. Jeden uległ zniszczeniu (zdaje mi się że przez brytyjski nalot), dwa wróciły do Niemiec, co się z nimi potem działo, książka nie podaje. 3) W 1937 wojsko zamówiło w zakładach Henschel zaprojektowanie "czołgu przełamania" - Durchbruchwagen (DW). Pierwotny model DW1 nie wyszedł poza fazę projektu. W 1940 na jego podstawie opracowano ulepszony projekt DW2. Czołg miał mieć masę 33 t i opancerzenie o grubości max. 50 mm. Uzbrojenie stanowić miała armata 75 mm L/24 zabudowana w standardowej wieży z czołgu Pz.IV Ausf. C. Zbudowano tylko podwozie. 4) W 1938 znowuż u Henschla zamówiło wojsko projekt czołgu "superciężkiego". Projekt nosił oznaczenie VK 6501(H). Osobliwym rozwiązaniem była możliwość demontażu czołgu na 3 części do transportu kolejowego. Dla ułatwienia tej czynności skonstruowano specjalny samochód warsztatowy z dźwigiem i niezbędnym wyposażeniem pomocniczym. Przewidywana masa czołgu wynosiła 65 ton, a grubość pancerza max 80 mm (w innym miejscu podano nawet 100 mm). Napęd stanowił silnik benzynowy Maybach HL 224 (12-cyl., chł. cieczą, 600 KM) zapewniający prędkość 20 km/h. Jako uzbrojenie jak poprzednio wykorzystano wieżę z Pz.IV. Zbudowano tylko podwozie, testowane w 1941.
  20. Czolgi niemieckie vs radzieckie ad '41

    Hej Bo przełom lat 30./40. XX wieku to okres bardzo szybkiego rozwoju techniki wojskowej. Czołg nowoczesny w roku 1939 mógł nie być już tak dobry dwa lata później, w świetle zdobytych doświadczeń z ich użycia. Absolutnie nie zgodzę się natomiast z takim twierdzeniem, że "czołg 7tp jest co najmniej równorzędny dla Pz3". Nie jest i nie był. Ustępował mu tak samo, jak w kilka lat później rosyjskie czołgi T-26 ustępowały kolejnym wersjom Pz.III, z tych samych praktycznie rzecz biorąc powodów. O "sile" Pz.III decydowały dwie przede wszystkim rzeczy: - prawidłowy podział obowiązków w załodze (3-osobowa wieża, z wieżyczką obserwacyjną dowódcy) - radiostacja nadawczo-odbiorcza w każdym wozie, z wykwalifikowanym radiotelegrafistą do jej obsługi. Zrobienie sensownej 3-osobowej wieży w czołgu "vickersopochodnym" raczej nie było możliwe. Z radiostacją już prędzej, zdaje się że polskie 7TP w większości ją miały. Niemniej przy ówczesnym poziomie elektroniki wydaje się dobrym pomysłem specjalny koleś do obsługi radiostacji, jej dostrajania, naprawiania itd. W późniejszym okresie wojny pojawiły się lepsze radiostacje (amerykańskie przede wszystkim) niezawodne i proste w obsłudze i powiedzmy że bez radiotelegrafisty można się było już obyć. Z tym się też nie zgodzę. Pz.III w wersjach dostępnych we wrześniu 1939 miał pancerz o grubości do 30 mm. W 1941 było już w linii kilkaset sztuk w wersji z pancerzem pogrubionym do max. 60 mm. W 1939 wszystkie Pz.III uzbrojone były w armatę 37 mm. W 1941 w jednostkach była już znaczna liczba czołgów z armatą 50 mm. Jedno i drugie oznacza raczej wielki postęp.
  21. Czolgi niemieckie vs radzieckie ad '41

    Hej Ja tylko w kwestii formalno-balistycznej. To nie jest do końca prawda. Armata 45 mm L/46 przebijała pancerz 43 mm z 500 m pod kątem prostym. Więc co do niemieckich czołgów: 1) Pz.III - od października 1940 do kwietnia 1941 produkowana była wersja H w której czołowy 30 mm pancerz zaopatrzono w dodatkowe pancerne ekrany tej samej grubości; daje to łącznie 60 mm. - od marca 1941 weszła do produkcji wersja J z czołowym pancerzem pogrubionym do 77 mm (juz bez ekranów) 2) Pz.IV - od początku 1940 do maja 1941 produkowana była wersja D, która otrzymywała dodatkowe 20 mm ekrany, co wraz z 30 mm pancerzem dało razem 50 mm - od września 1940 do kwietnia 1941 - wersja E, jak wyżej 30 + 30 mm co dało razem 60 mm - od kwietnia 1941 wersja F z czołowym pancerzem już bez ekranów tylko pogrubionym do 60 mm. 3) na pewno wśród użytkowanych przez Niemców czołgów zdobycznych też by się coś znalazło (może Somua? albo czeski Pz.38(t) wiem że od którejś wersji pancerz czołowy pogrubiono do 50 mm tylko nie pamiętam od kiedy to było).
  22. Hej A jak nosił? W łapkach czy w zębach? Czy może skonstruowano jakieś specjalne niedźwiedzie juki? Coś mi się wydaje że to tylko anegdota taka. Wiem skądinąd, że ci kolesie mieli godło w postaci niedźwiedzia ładującego pocisk, może ktoś to zobaczył i zbyt dosłownie zrozumiał? Albo ktoś zapytany po co im ten niedźwiedź maskotka, palnął coś na odczepnego? A żeby nie było że się tylko czepiam głupot - oto link http://en.wikipedia.org/wiki/Bat_bomb do historii o niezwykłym amerykańskim projekcie, nietoperzach-kamikadze, uzbrojonych w miniaturowe bomby zapalające. Miały one posłużyć do podpalania japońskich miast. Nietoperze wyrzucane ze specjalnej bomby kasetowej miały skryć się, jak to nietoperze, w różnych zakamarkach, na strychach, poddaszach itp. a następnie eksplodując wszczynać pożary. Wkrótce okazało się jednak, że na japońskie miasta można zrzucać normalne bomby, bez nietoperzy, i też się nieźle pali a o wiele mniej jest z tym zachodu. W ogóle mam tu jeszcze mnóstwo wątpliwości co do tego wszystkiego, takich fundamentalnych dosyć, ale może nie będę się nad autorami znęcał w końcu sami się szybko skapowali że nietoperze to nie to i skreślili projekt.
  23. Lew Morski szanse powodzenia

    Hej Gwoli ścisłości, kilka drobnych poprawek: To prawda, jednakże nie był to tak do końca samolot z epoki bitwy o Anglię. Prototyp tej wersji oblatano w listopadzie 1940, a produkcja seryjna ruszyła na początku 1941. Niemniej w walkach w połowie 1940 brała już udział wersja Ju 88A-5 (tak trochę nie po kolei zrobili kolesie ) o takim samym udźwigu max. Podstawowym jednak modelem Ju 88 w tym okresie był A-1 o udźwigu max. 2400 kg (28 bomb 50 kg w komorach + 2 bomby 500 kg na wyrzutnikach zewn.) Normalny udźwig Ju 87B wynosił 500 kg; maksymalnie przy pewnych ograniczeniach mógł zabrać bombę 1000 kg. 1800 kg to jest max. udźwig wersji D, która jednak weszła do produkcji dopiero wiosną 1941. Dodam, że samolot ten miał przewidywany udźwig bomb 1600 kg (32 bomby 50 kg). W połowie roku 1938 na prototypie Ju 89V1 ustanowiono dwa rekordy światowe wysokości lotu z obciążeniem: 9312 m z ładunkiem 5000 kg oraz 7250 m z ład. 10000 kg. Prócz tych dwóch Junkersów istniał jeszcze jeden prototyp bombowca dalekiego zasięgu Dornier Do 19. Samolot budowany był wg tych samych wymagań i miał taki sam przewidywany udźwig bomb 1600 kg. Formalnie He 177 istniał już w tym okresie. Pierwszy prototyp oblatano w listopadzie 1939. Niemniej znane problemy techniczne, przede wszystkim z pożarami silników, spowodowały znaczne opóźnienie w rozwoju tego samolotu. Pierwsze 2 egzemplarze odebrała Luftwaffe w połowie 1941 i służyły one w jednostce szkolnej. Pierwszy pułk bombowy sformowano rok później, a pierwsze użycie bojowe miało miejsce na przełomie 1942/43 podczas walk pod Stalingradem. Maksymalny udźwig He 177A-3 wynosił 6000 kg (6 bomb SD 1000). Niekiedy spotyka się informację, że naprawdę przeciążonym samolotem, z twardego podłoża i z rakietami startowymi, można było zabrać 7200 kg (4 bomby SC 1800).
  24. Lew Morski szanse powodzenia

    Hej Wypadałoby też skończyć z mitem rekruta z Home Guard uzbrojonego w szpadel. Oprócz owych gwardzistów i rozmaitych oddziałów w różnym stopniu niegotowości bojowej, Wlk.Brytanii w lipcu 1940 broniło normalne wojsko: 14 dywizji w tym 1 pancerna. Nie jest to dużo wobec całej potęgi Wehrmachtu, jednak wobec wstępnie przetrzepanych oddziałów desantowych i spadochroniarzy bez ciężkiej broni byłaby to znaczna siła. To znowuż jest kwestia przyjętego poziomu odniesienia. Oczywiście, że można powiedzieć, że brytyjskie lotnictwo nocne potęgą nie było. Ale w takim razie jak określimy poziom innych krajów? Może słowem "dół"? Albo "dno i 6 metrów mułu"? A może lepsze byłoby "kompletne szambo"? Brytyjczycy jako pierwsi na świecie mieli prawdziwy system wczesnego ostrzegania, radarową sieć pokrywającą wschodnią i południową część kraju, transmitującą dane do centrów dowodzenia zarządzających obroną. Wiosną 1940 jako pierwsi wprowadzili do służby nocny myśliwiec z pokładowym radarem - Bristol Blenheim Mk.IF. Pierwsze nocne zestrzelenie w którym posłużono się radarem do odszukania celu miało miejsce 2/3.VII.1940. W czasie Bitwy o Anglię było w służbie 6 dywizjonów takich maszyn. W sierpniu 1940 zaczęto wprowadzać kolejny myśliwiec z radarem, Boulton Paul Defiant Mk.II, a w październiku czy listopadzie Bristol Beaufighter. Tak jest! A w jaki sposób? Otóż: - w pierwszej fali rzucili do akcji ponad 4000 barek desantowych, w tym duże jednostki, zdolne wysadzać wprost na plażę ciężki sprzęt: czołgi, działa, pojazdy. - po uchwyceniu przyczółków zbudowali dwa sztuczne porty z olbrzymich prefabrykowanych żelbetowych kesonów, które przyholowali z Anglii; zatopili dzesiątki starych statków i okrętów by stworzyć falochrony dla owych portów. - położyli rurociąg PLUTO na dnie morza, by dostarczać z Anglii paliwo. Co z tych rzeczy mieli Niemcy gotowe w połowie 1940? Tak jest! Może. A kto w tym czasie będzie zrzucał bomby? Tak jest! I dlatego należy poddać w wątpliwość tezę, że gdyby nie podjęta kampania przeciw dużym miastom (ataki na Londyn), to Luftwaffe koncentrując się na atakach na brytyjskie lotniska byłaby w stanie sparaliżować działania RAF-u. Raczej i tak nie byłaby; tak jak napisałeś, w Anglii było i jest całe mnóstwo lotnisk i terenów nadających się na lotniska, Brytyjczycy zawsze mieli gdzie się rozśrodkować, do czasu aż ci ludzie z łopatami zrobili co trzeba. Nie jest to też i takie całkiem proste. W przeciwieństwie do stanowiska artylerii okręt się porusza; w przeciwieństwie do czołgu, prowadzi ogień przeciwlotniczy, zwykle dość potężny w przypadku dużych jednostek. Lepiej jednak sobie trochę poćwiczyć takie ataki. Aczkolwiek, tak jak piszesz, da się trafić. Problem jest raczej w takich ogólnych kwestiach: zasady nawigacji w lotach nad morzem, bez punktów orientacyjnych, sposoby poszukiwania celu itp.
  25. Najlepszy czołg II Wojny Światowej

    Hej Zakładam, że w swoim pytaniu miałeś na myśli paliwo: Najpopularniejszy w Shermanach (M4, M4A1) silnik gwiazdowy to Continental R975 czyli lotniczy Wright Whirlwind. Wykorzystywał on benzynę o liczbie oktanowej 80. Prócz tego wyprodukowano chyba już po zakończeniu wojny w Europie niewielką partię Shermanów M4A6. Czołg ten napędzany był dosyć oryginalnym silnikiem Diesla Caterpillar D200A, stanowiącym przeróbkę lotniczego silnika gwiazdowego (benzynowego) Wright R-1820 Cyclone. Zasilany był oczywiście olejem napędowym. Z punktu widzenia bezpieczeństwa pożarowego, wybuchu oparów itp. nie ma praktycznie różnicy między benzyną wysoko- i niskooktanową. Teroretycznie wysokooktanowa powinna być bezpieczniejsza (trudniej się zapalać) ale praktycznie nie ma to znaczenia w sytuacji, nazwijmy to, pożarowej.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.