Skocz do zawartości

Speedy

Użytkownicy
  • Zawartość

    1,097
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Speedy

  1. Messerschmitt Me 262

    Hej (informacje za monografią S.Fleischer, M.Ryś "Me 262 Schwalbe" wyd.AJ-Press 1997) Seryjnie budowane były dwa warianty bombowe Me 262, oba o udźwigu 500 kg (1 bomba 500 kg lub 2 x 250 kg). Wyrzutniki typu ETC 503, ETC 504 lub tzw Wikingerschiff ("statek Wikingów", wyrzutnik o opływowym wrzecionowatym kształcie przypominającym łódkę) umieszczone były pod przednią częścią kadłuba. Me 262A-1a/Jabo różnił się od wersji myśliwskich w zasadzie tylko tymi wyrzutnikami (wraz z całym oczywiście okablowaniem do nich itp.). No i celownikiem Revi 16B takim jak w myśliwcach bombardujących. Cała reszta, uzbrojenie itp. pozostała bez zmian. Me 262A-2a Sturmvogel przebudowany był bardziej dogłębnie. Wprowadzono w nim rozmaite wzmocnienia konstrukcji; powiększono też zapas paliwa instalując dodatkowy zbiornik w kadłubie. Uzbrojenie zredukowano do 2 działek 30 mm. Samolot miał docelowo otrzymać bardzo chytry i nowoczesny celownik bombowy TSA, optymalizowany do ataków z lotu koszącego, z nurkowania a nawet i ze wznoszenia. W tej wersji zwał się Me 262A-2a/U1. Przeprowadzono także próby z podwieszaniem ładunku 1000 kg bomb, ale samolot niezbyt dobrze to znosił. Dwa słowa co do działek. Standardowe MK 108 wystrzeliwało pociski o masie 330 g, a szybkostrzelność wynosiła 650/min. Daje to salwę sekundową (dla baterii 4 działek) 14,3 kg/s. Większość myśliwców II wojny miała ten parametr na poziomie w granicach 4 kg/s. Był jeszcze jeden wariant bombowy, Me 262A-2a/U2. Miał on kompletnie przebudowaną część dziobową: zamiast baterii działek umieszczono w niej oszkloną kabinkę bombardiera (zajmował on pozycję leżącą). Samolot wyposażony był w celownik Lotfe 7H optymalizowany do ataków z lotu poziomego z dużej wysokości. Zbudowano tylko 2 prototypy takiej wersji. Ubytek prędkości Me 262A-2 związany z podwieszeniami zewnętrznymi był następujący (kolejno: podwieszenie, obroty silników, ubytek prędkości): 1 bomba SC 250; 8700/min; 40 km/h 1 (pusty) wyrzutnik Wikingerschiff; 8400/min; 35 km/h 2 bomby SC 250; 8700/min; 75 km/h 2 wyrzutniki Wikingerschiff; 8400/min; 65 km/h 1 bomba SC 500; 8700/min; 55 km/h 1 wyrzutnik Wikingerschiff; 8400/min; 45 km/h Jak widać nawet z bombami Me 262 był samolotem straszliwie szybkim. I nawet po zredukowaniu uzbrojenia do 2 działek MK 108 siła ognia przewyższała w zasadzie wszystkie inne myśliwce.
  2. Najlepszy odrzutowiec II wojny światowej

    Hej W sąsiednim wątku učitel napisał, że dobrze rozumie po polsku, tylko pisze z błędami i dlatego woli pisać po angielsku. Dlatego ja pozwolę sobie odpisać po polsku (bo ja z kolei pisząc po ang. robię sporo błędów) Ar 234 to jedyny odrzutowy bombowiec użytkowany w czasie II wojny - siłą rzeczy więc jest najlepszy... Z tego co wiem He 162 miał poważne wady wynikające z umieszczenia silnika na grzbiecie kadŁuba. Wysoko położony środek masy powodował problemy ze statecznością. Ponadto przy niektórych manewrach dochodziło do takiego zjawiska, że strumień powietrza z silnika zakłócał przepływ wokół usterzenia, co powodowało utratę sterowności i generalnie kończyło się katastrofą. Charakterystyczne, że nikt już więcej nie zbudował jednosilnikowego idrzutowca z podobnie umieszczonym silnikiem. Jeśli już stawiać na samolot jednosilnikowy, zwrotniejszy od Me 262, to ja proponuje amerykańskiego P-80.
  3. Hej Gwoli ścisłości: Jak się to często zdarza, utożsamiasz błędnie pojęcie Hit-to-kill z głowicą kinetyczną. To nie jest to samo. HtK oznacza zniszczenie celu przez bezpośrednie trafienie, nie determinuje natomiast rodzaju głowicy. Oczywiście w przypadku głowicy kinetycznej bezpośrednie trafienie jest niezbędne do zniszczenia celu; natomiast w drugą stronę to nie działa tzn. przy założeniu HtK głowica kinetyczna być nie musi. Tak właśnie jest w przypadku PAC-3. Chociaż pocisk obliczony jest na zniszczenie celu bezpośrednim trafieniem, zaopatrzono go jednak w klasyczną głowicę odłamkowo-burzącą (i to sporą, 70 kg) z zapalnikiem zbliżeniowym. PAC-3 jest z założenia bronią uniwersalną, służy do zwalczania nie tylko rakiet, ale i samolotów, śmigłowców itp., a więc celów, które mogą gwałtownie manewrować i w przypadku których owo bezpośrednie trafienie może być trudne do uzyskania. A nawet i w przypadku przechwytywania rakiet, jeśli coś pójdzie nie tak i zdarzy się pudło, to przynajmniej pocisk eksploduje w pobliżu celu być może wystarczająco blisko, by go jednak zniszczyć.
  4. Wojna Stalina z Aliantami

    Hej ?? Karabinek M1 wszedł do służby w 1941, a więc na długo przed konstrukcjami niemieckimi.
  5. Dlaczego NATO przegra w Afganistanie?

    Hej Ejże? A przecież talibom się udało. Wkroczyli do Afganistanu w 1994, w 1996 opanowali centralne rejony kraju i Kabul, w 1998 kontrolowali ponad 90% terytorium. To prawda że mudżahedini z Sojuszu Pólnocnego stawiali im jeszcze opór, ale szans na wygraną raczej nie mieli żadnych.
  6. SU-76

    Hej Ja bym powiedział, że była radykalna różnica. SU-76 miał czołowy pancerz max. 35 mm co oznacza odporność hmm w zasadzie na pociski 20 mm (i to nie wszystkie ) czy powiedzmy 37 mm z powyżej 1000 m. M10 miał czołowy pancerz 57 mm, co oznacza odporność z > 1000 m na pociski 75 mm, przynajmniej takie nie za mocne (np. z ZiS-a-3 ).
  7. SU-76

    Hej Hmm o ile pamiętam w tej chwili to nie. Sprawdzę jeszcze w domu w jakichś mądrych księgach, ale nie przypominam sobie. Owszem były takie składane brezentowe dachy, dla ochrony przed opadami atmosferycznymi. Eee tam. Znaczy wentylacja była OK, to raczej wszyscy przyznają. Natomiast co do masy, M10 Achilles ważył jakieś 29 t, M4 Sherman jakieś 30-32 - powiedziałbym że znikoma różnica. Z tego co wiem, właśnie chodziło przede wszystkim o powiększenie pola obserwacji. To prawda. Więc tym bardziej w pojeździe przeznaczonym do walki z czołgami trzeba było zrobić "jeszcze lepiej", tak by dowódcę wspomagały oczy pozostałych członków załogi w wieży. Wracając zaś do tematu SU-76, to z tego co pamiętam w prototypach i wozach tej wcześniejszej wersji przedział bojowy był częściowo albo i całkowicie zakryty. I okazało się, że warunki pracy załogi są bardzo ciężkie i w kolejnym wariancie tę "górę" zlikwidowano.
  8. SU-76

    Hej Są i inne: - doskonałe pole widzenia, znacznie lepsze niż z jakichś tam peryskopów itd. Z tego względu np. amerykańskie niszczyciele czołgów miały też odkryte wieże. - dobra wentylacja, podtrucie załogi gazami prochowymi było w rosyjskich pojazdach częstym zjawiskiem. Ostrzał z moździerzy to w zasadzie nic takiego, szanse trafienia w ruchomy cel są bliskie zera. Natomiast faktycznie w przypadku walki w mieście czy w terenie górzystym, można się liczyć z ostrzałem z broni maszynowej ze stanowisk położonych powyżej.
  9. Hej Jak jak kocham takie teksty: A ja tobym bez problemu powalił Pudziana - jednym ciosem. Oczywiście jakby koleś być związany i się nie mógł bronić. I miał zasłonięte oczy i uszy. I jakbym go zaszedł znienacka od tyłu. I jakbym miał gazrurke albo bejzbola oczywiście. Bo tak normalnie to jednak Pudzian rozgniótłby mnie jedną ręką. A B-2 tak normalnie operuje na średnich/dużych wysokościach, daleko poza zasięgiem lekkiej broni w rodzaju Igły. Właśnie po to jest "niewidzialny", żeby nie musiał latać ekstremalnie nisko. No i operuje w zasadzie wyłącznie w nocy, więc trudno jest go zauważyć w ogóle.
  10. Hej "Silny", "słaby" to określenia o charakterze porównawczym, niewiele właściwie mówiące. W przypadku B-2 zadbano w każdym razie także o minimalizację tego "śladu termicznego". Silniki ukryte są wewnątrz struktury płata. Dysze wylotowe umieszczone są w taki sposób, by emisja podczerwieni była jak najmniej widoczna na zewnątrz. Ponadto dzięki ich odpowiedniej konstrukcji gorące powietrze z gazami spalinowymi jest w części wylotowej intensywnie mieszane z zimnym powietrzem z otoczenia. Oczywiście pozostaje otwarte pytanie na ile te przedsięwzięcia są skuteczne...
  11. SU-76

    Hej Eeee... w niczym? Zapewne miał to być "czołg piechoty", czy tak jak napisałeś, wóz wsparcia. W latach poprzedzających wojnę Rosjanie zbudowali różne prototypy takich pojazdów, w większości co prawda ze słabszą armatą 76 mm L/16,5. Ale podobnie lekko opancerzonych, najczęściej z odkrytym przedziałem bojowym (ale niekoniecznie - także pojazdy w formie czołgów T-26 czy BT z armatą 76 mm w wieży). Zauważ, że w tym okresie (około 1940) pojawił się niemiecki StuG III - z początku także z podobnie lekkim opancerzeniem (30 mm) i zakrytym przedziałem bojowym. A w dodatku wsadzili w to mocniejszą armatę 76 mm ZiS-3. Czyli de facto miał to być zarazem i taki "Marder", lekko opancerzony pojazd z armatą ppanc. pozwalający piechocie na obronę przed czołgami. W praktyce jednak nie wyszło to tak dobrze jakby się wydawało. W czasach gdy ten pojazd zaczął być dostarczany na skalę masową (II połowa 1943) to z jednej strony jak na wóz wsparcia był już trochę słabo opancerzony (niemieckie odpowiedniki miały pancerz czołowy rzędu 50-60 mm czy więcej) a z drugiej jak na niszczyciel czołgów miał za słabą armatę.
  12. Bomba atomowa zapobiegła wojnie?

    Hej Ale z czego, z czego ów zapalnik??? Zapalnik służy do wyprodukowania w odpowiednim momencie neutronów, inicjujących łańcuchową reakcję rozszczepienia. Neutrony z samego uranu czy plutonu nie nadają się do tego. Są to bowiem pierwiastki o relatywnie małej radioaktywności ("bombowy" pluton 239 ma okres półrozpadu koło 24 tys. lat, a uran 235 jakieś tam kilka milionów). Więc jest mało prawdopodobne, żeby w układzie, który detonujemy, akurat w tym właściwym momencie, trwającym dużo mniej niż milisekundę, wyskoczył nam neutron. Musimy dla wszelkiej pewności wsadzić te neutrony sami. Są na to o ile wiem dwie sztuczki (albo trzy - bo jedna z nich to jakby dwie odmiany tego samego tricku). W pierwszych bombach A było to radioźródło berylowo-polonowe (zamiast polonu może być ameryk albo coś tam jeszcze, ale problem sprowadza się do tego samego). Była to kulka z berylu, wycięta na powierzchni wewnętrznej w takie ostre "zęby"; wewnątrz niej znajdowała się kulka z tego polonu czy czegoś w otoczce ze złota. Ten izotop polonu (albo ameryku) emitował cząstki alfa (jądra helu) i był straszliwie radioaktywny (okres półrozpadu chyba 100 dni czy coś koło tego). Pod wpływem cząstek alfa beryl emituje neutrony; tyle że póki co otoczka ze złota nie przepuszczała do niego żadnej alfy (one są bardzo mało przenikliwe). Całe to ustrojstwo umieszczone było w centrum sfery implozyjnej wewnątrz tej kuli z plutonu (lub w bombie typu działo pomiędzy masami podkrytycznymi). Zgniecenie kuli z berylu powodowało, że te "zęby" przebijały złotą powłokę i wchodziły w kontakt z polonem (czy amerykiem) w związku z tym następowała intensywna emisja neutronów. Minusem tej sztuczki jest konieczność nieustannego produkowania owego polonu w reaktorach (a on jest silnie radioaktywny i trujący) i konieczność wymiany zapalników co parę miesięcy na "świeże"; co w przypadku dużego kraju mającego setki czy tysiące bomb na składzie robi się kłopotliwe (produkcja i dystrybucja zapalników, zbiórka i utylizacja zużytych...). Druga sztuczka wykorzystuje ciężkie izotopy wodoru - mieszaninę deuterowo-trytową w ilości kilku gramów, która w procesie syntezy termojądrowej zamienia się w hel z wytworzeniem neutronów. Uczciwie przyznam, że spotkałem się gdzieś ze stwierdzeniem, że wystarczy umieścić kapsułę z mieszaniną D-T wewnątrz sfery implozyjnej - już takie warunki jakie stwarza wybuch klasycznego m.w. ściskający uranowy czy plutonowy rdzeń bomby ponoć wystarczą by umieszczona wewnątrz mieszanina pojechała, nie tak oczywiście by nastąpiła prawdziwa samopodtrzymująca się reakcja syntezy, ale że przyspiesza na tyle żeby poleciało trochę neutronów, a nawet nie trochę tylko tyle żeby zapoczątkować rozszczepienie. Kto wie, może i tak - ale osobiście trochę w to wątpię. Bo po co byłoby robić trzecią z tych sztuczek wtedy (albo drugą wersję tej samej). Polega ona na zastosowaniu "lampy trytowej", urządzenia, które po włączeniu prądu zaczyna "świecić" neutronami. Znowuż spotkałem się tu z dwoma wersjami, co to właściwie jest. Jedną że jest to coś w rodzaju jarzeniówki, wypełnionej mieszaniną D-T, w której po zapaleniu wyładowanie elektryczne inicjuje reakcję syntezy; drugą, że jest to bardziej skomplikowana machina, coś w rodzaju miniaturowego akceleratora van der Graafa, w którym jony trytu przyspieszają w polu elektrycznym i uderzają w tarczę z materiału zawierającego deuter (deuterowanego polietylenu?). W każdym razie to jest to, bo prąd można włączyć z wielką dokładnością w odpowiednim momencie i wyprodukować neutrony właśnie wtedy kiedy trzeba; a poza tym daje toto bardzo dużo neutronów więc i zapalnik nie musi być w samym środku bomby, co upraszcza konstrukcję całego układu. To też ma swoje minusy, bo i skomplikowane, i wodór trudno się przechowuje (cząsteczki są tak małe że "przesiąkają" przez wszystko) i tryt też trzeba w reaktorach produkować, no ale jednak tryt nie jest aż tak nieprzyjemny jak tamte polony i ameryki itd. i okres półrozpadu ma 12 lat a nie kilka miesięcy, więc nie aż tak często trzeba wymieniać zapalnik.
  13. Hej W dodatku najczęściej karabiny wielkokalibrowe - 12,7 mm i więcej. Chodzi w nich bowiem nie tyle o przebicie jakiejś grubej przeszkody - od tego są rakiety ppanc. - ile o wywołanie możliwie dużych zniszczeń. Np. nie tylko przestrzelenie zbiornika z paliwem, ale i o wywołanie jego eksplozji czy pożaru. A właśnie w takim dużym pocisku można już umieścić sensowny ładunek wybuchowy czy zapalający, którego w pocisku małokalibrowym jest symboliczna ilość. Ponoć nie - ponoć siła odrzutu porównywalna była ze zwykłym karabinem Mauser. Pamiętajmy że Ur. miał hamulec wylotowy a przy tym był ponad 2x cięższy od kb.
  14. Bomba atomowa zapobiegła wojnie?

    Hej Ja jeszcze w kwestii czysto technicznej. Zakładając że te rosyjskie mini-bomby w ogóle istniały - w co bardzo wątpię - to nie ma pewności czy po 19 latach nadają się jeszcze do użytku. Okres półrozpadu trytu wynosi 12 lat, co oznacza, że w zapalnikach została go już mniej niż połowa, a za 5 lat będzie go 4 razy mniej. Czy taki zapalnik będzie w stanie wyprodukować dość neutronów dla bardzo "wyśrubowanej" przecież minibomby? Tryt w ilościach "bombowych" (kilka gramów) jest w zasadzie nie do zdobycia dla osób prywatnych czy firm spoza "branży" bombowej.
  15. Hej Ale powtarzam po Lu Tzy: nie byłoby łatwo zrobić automat na małokalibrowy nabój takiej mocy. Niemcy, znacznie bardziej zaawansowani w te klocki, nie wyszli poza prototypy i malutką serię czołgowej broni EW 141, na naboje 7,9x94 od rusznicy ppanc. PzB 39. BTW sama przeceż ta rusznica, początkowo miała być półautomatem (PzB 38), podobnie jak później rosyjska PTRD: po strzale mechanizm sam otwierał zamek i wyrzucał łuskę, a strzelec ładował nowy nabój i zamykał zamek. Nie udało się jednak zapewnić niezawodnego działania tego cosia i w kolejnej wersji PzB 39 goście wywalili cały ten system, przerabiając broń na zwykłą jednostrzałową - strzelec sam sobie otwierał i zamykał zamek i już. Skoro Niemcy mieli z tym problemy, to tym bardziej w Polsce by były. I co do amunicji smugowej 7,9x107, tego naboju też przecież nie projektowali idioci. Smugacz w pociskach ppanc. jest i był powszechnie stosowany, także w przypadku amunicji karabinowej produkowanej w Polsce w tamtym okresie. Skoro go nie zrobiono, to prawdopodobnie się nie dało z jakichś przyczyn. Może np. nie dało się skomponowć takiej masy pirotechnicznej, coby wytrzymała ogromne ciśnienie przy strzale czy coś w tym rodzaju...?
  16. Garłacz

    Hej Bardzo ciekawy artykuł. Moim zdaniem autor powinien dostać tytuł magistra garłaczologii, bo wykonał kawał naukowej roboty. Postanowił, krótko mówiąc, sprawdzić, czy zastosowanie rozszerzonej lejkowato lufy faktycznie nie wpływa na rozrzut strzału śrutowego w porównaniu z lufą cylindryczną. Zaplanował w tym celu odpowiedni eksperyment. Zaprojektował serię luf testowych o tych samych parametrach różniących się jednak częścią wylotową (jedna była cylindryczna, pozostałe lejkowane o różnych kształtach i rozmiarach). W tekście opisał dosyć szczegółowo calą procedurę, dobór naważki i gatunku prochu, naważki i rozmiaru śrutu, a nawet taki szczegół, jak materiał, w jaki owinięty był ładunek śrutu (okazało się to mieć bardzo duże znaczenie). Strzelania prowadzone były z lufy zamocowanej na stanowisku badawczym, z odległości 9 m. Mniejsza już o szczegóły, w artykule jest to dosyć dokładnie opisane. W kazdym razie na podstawie ponad 100 próbnych strzałów gość stwierdził, że postawiona na początku teza jest fałszywa. Rozrzut śrutu przy strzale z lufy lejkowato rozszerzonej na wylocie okazał się znacznie większy, niż w przypadku lufy całkowicie cylindrycznej.
  17. Najładniejszy czołg i działo samobieżne

    Heja Pomysł z wieżą od AMX-13 wydaje mi się dosyć kontrowersyjny. Balistycznie oczywiście OK, armata niezwykle potężna. Ale ergonomia to moim zdaniem kuleje straszliwie. AMX-13 to lekki czołg z końca lat 40., maksymalnie odciążony i zminiaturyzowany pod kątem transportu lotniczego. Zbudowano go w nietypowym troszkę układzie, z napędem z przodu i przedziałem bojowym z tyłu, z charakterystyczną dla francuskich konstrukcji tego okresu wahliwą wieżą. Żeby zmniejszyć tę wieżę wywalono ładowniczego i zainstalowano mechanizm ładujący działo. Miał on postać 2 rewolwerowych bębnów po 6 naboi umieszczonych w niszy z tyłu wieży. Reszta naboi (bylo ich razem 36) była w magazynie w tylnej części kadłuba. Z uwagi na ogólną ciasnotę niestety nie można było doładować bębnów wewnątrz wozu - trzeba było wysiąść i zrobić to z zewnątrz prez specjalny luk z tyłu wieży. Pomijając taktyczną uciązliwość takiego rozwiązania (jeśli trzeba się było doładować na polu walki, no to trzeba było oderwać się od przeciwnika i wycofać kawałek, znajdując sobie jakąś kryjówkę) technicznie nie było to wszystko nazbyt trudne. Robiło się to stojąc po prostu za czołgiem, wyjmując naboje z magazynu w kadłubie i wkładając w ów luk z tyłu wieży. A co z tym Shermanem? Wieża posadowiona dużo wyżej więc się z ziemi już do niej nie sięgnie. Trzeba wyleźć na tylny pancerz. Ale amunicja jest wewnątrz wozu - trzeba ją więc podawać przez włazy gościowi na zewnątrz. A to nie takie proste, włazy są bardziej z przodu wieży a z tyłu ta nisza z magazynami. Chyba jeszcze jeden człowiek jest potrzebny, żeby brał te naboje podawane przez właz i przekazywał temu gościowi doładowującemu bębny z tyłu wieży. Niezbyt to wszystko wygodne...
  18. Hej Bardzo ciekawy tekst (BTW brak strony 319, za to 317 jest dwa razy). Ale trudno się oprzeć wrażeniu że autor się trochę słabo orientuje w temacie, a pomysły ma nieco kosmiczne. Przekonanie że z czołgu nic nie widać w roku 1937 to raczej już mija się z prawdą. Z R17 pewnie wiele nie widać ani z tankietek, to fakt. A oparcie obrony ppanc. o mobilne oddziały przerzucane samolotami to powiedzmy sobie o 30 lat za wcześnie (jakby helikoptery mieli, to jeszcze...) a już wysadzanie desantów w tym celu to absurd. Jednocześnie o bardziej klasycznym mobilnym uzbrojeniu, niszczycielach czołgów (które nazywa "myśliwcami przeciwpancernymi") gość pisze bardzo ostrożnie, że nie wiadomo czy się to przyjmie, że koszty itp. O wiele łatwiej zrobić coś takiego, w pierwszym przybliżeniu instalując działko ppanc. na samochodzie terenowym, niż organizować owe "desanty przeciwpancerne". Jeszcze się nad nim za chwiłe poznęcam tylko muszę teraz coś zrobić.
  19. Hej Zgadza się, jednakże w rozważanym przypadku - przebicia cienkiej płyty przez małokalibrowy pocisk - odłamków będzie niewiele nie nie za dużych. Ten "gerlichowy" korek będzie duży - ale on się porusza z umiarkowaną prędkością. Jeśli w kogoś trafi to super, albo w jakieś ważne podzespoły. Ale jak nie to sorry. Dlatego bardziej podobają mi się pociski, które naprawdę, fizycznie przebijają pancerz. Bo w tym przypadku, czy się wygeneruje korek, czy nie, czy będą takie czy inne odpryski, to przynajmniej zawsze jest pewność że sam ten pocisk (lub jego rdzeń) wpadnie do środka. I można zrobić pocisk zapalający, który nie tylko wpadnie, ale jek uderzy np. w amunicję lub zbiornik paliwa to spowoduje pożar. A taki "korek" od pocisku 7,9 mm to raczej bez szans na coś takiego, może przy jakimś niezwykle fartownym strzale... Ba - to co dopiero powiedzieć o rosyjskich rusznicach? (energia odrzutu swobodnego Boysa - 62 J, PTRS 100 J, PTRD 123 J bez uwzględnienia odrzutu lufy). Trochę trudno je tak wrzucać do jednego wora, nie uważasz? Porównanie z kb.wz.35 wytrzymują w zasadzie głównie niemieckie PzB 38 i 39. Charakterystyczne, że przy słabszym naboju (prędkość pocz. 1150 m/s) przebijają taki sam pancerz (i to przebijają naprawdę - pocisk z wolframowym rdzeniem). Są cięższe i z bardziej skomplikowanym mechanizmem. Ale w przypadku PzB 39 z tym ciężarem nie jest tak źle, 12,5 kg, to więcej niż Ur. (9,1 kg) ale wciąż jeszcze znośnie, tyle co karabin masz. Za to miłą cechą była składana kolba, Ur. sprawiał pewne trudności przy przenoszeniu, zwłaszcza w kawalerii, z uwagi na długość (1,7 m). PzB 39 miała po złożeniu 1,2 m czyli tyle co standardowy karabin Mauser mniej więcej. Karabiny kal. 20 mm jakie wymieniłeś (można by dodać Solothurna 18-100 i inne takie jeszcze) płacą za to ogromną masą rzędu 40-50 kg albo i więcej. Natomiast demolka od wielkokalibrowych pocisków jest bez porównania większa; pomijając już sam kaliber, to pociski ppanc. 20 mm mogą już zawierać sensowny ładunek wybuchowy czy zapalający i ich efekt niszczący po przebiciu pancerza będzie znaczny. Och faktycznie, rozwiązania wykorzystali.... to znaczy trzon zamkowy ma taki sam kształt, faktycznie (tylko powiększony, z uwagi na większy kaliber). Ciekawe czy w innych karabinach z 4-taktowym zamkiem trzon się jakoś drastycznie różnił...? Kb. wz.35 to powtarzalny karabin powtarzalny, zasilany z 4-nabojowego magazynka, z 4-taktowym zamkiem typu Mauser. I w ogóle to jest taki mauserowaty, z przystosowaniami wynikającymi z naboju o wielkiej prędkości pocz. (wydłużona i odpowiednio mocna lufa, zamek o wzmocnionej konstrukcji z większą liczbą rygli itp.). PTRD to rzecz badziej wykręcona, rzadziej spotykany w broni strzeleckiej układ, 1-strzałowy półautomat: po wystrzale mechanizm wykorzystujący krótki odrzut lufy powoduje otwarcie zamka i wyrzucenie łuski. Strzelec ma za zadanie załadować nowy nabój i zamknąć zamek. Kb wz.35 strzelał małokalibrowym nabojem 7,9x107 o wielkiej prędkości początkowej, z klasycznymi pociskami z ołowianym rdzeniem, wykorzystującym tzw. efekt Gerlicha (wybijanie korka). Rosyjskie rusznice strzelały wielkokalibrową amunicją 14,5x114 z klasycznymi pociskami ppanc. z twardym rdzeniem (stalowym lub wolframowym) i zwykle też ład. zapalającym. Charakterystyczne, że gdy po ataku Niemiec na ZSRR Rosjanie na gwałt starali się wdrożyć jakąś rusznicę ppanc., byle szybko, to wcale nie sięgneli po kopię Ur.-a. Pospiesznie próbowali skopiować niemiecją PzB 39 i amunicję z twardym rdzeniem do niej, zrobili też 1-strzałowy kb. Szołochowa, przypominający niemieckiego Mausera Anti Tank z 1918, na nabój 12,7x108. A małokalibrowego kb na "gerlichowy" nabój nie zrobili.
  20. Hej http://www.militaryimages.net/photopost/sh...php/photo/15583 chyba o to chodzi?
  21. Wojna w Korei - uzbrojenie

    Hej Jeśli chodzi o armaty czołgowe wojny koreańskiej, nie zapominajmy o brytyjskich Centurionach Mk.III. Ich uzbrojenie stanowiła tzw. armata 20-funtowa (83,8 mm), niezwykle potężna i wykręcona. Pocisk ppanc. APDS wystrzeliwała ona z prędkością pocz. 1465 m/s (!) dalece przewyższając pod względem balistycznym inne ówczesne armaty.
  22. PTRD:PTRS

    Hej W kwestii strzelania precyzyjnego z rosyjskich rusznic (karabinów) ppanc. PTRD i PTRS to ja jestem bardzo sceptyczny. Nie wystarczy mieć długą lufę i mocne naboje. Wypada jeszcze zadbać o rozmaite szczegóły. A co konkretnie budzi moje wątpliwości: 1) stosunkowo mała żywotność lufy (300 strzałów) - oznacza to że dosłownie po każdym strzale parametry zmieniały się w dostrzegalny sposób. Z punktu widzenia rusznicy ppanc. to jest bez znaczenia bo generalnie strzela się z bliska, 100-200 m czy niewiele więcej, do celów o sporych rozmiarach (czołgów, samochodów pancernych itp.). Ale dla broni wyborowej to już poważny problem. 2) dwójnóg zamocowany na lufie. Dla karabinu wyborowego jest to absolutnie niedopuszczalne. Podparta w ten sposób lufa ugina się w nieobliczalny sposób, powodując duży rozrzut i praktycznie niemożliwość przystrzelania broni. Ostatni raz przerabiano to w Polsce na początku lat 90. podczas próby modernizacji kb SWD przez WITU. Dwójnóg mocowany na lufie dawał właśnie opisane wyżej skutki. O tych historiach z Korei oczywiście słyszałem. Jednak z tego co wiem owej przeróbki PTRD na karabin wyborowy dokonał rusznikarz z jakiegoś pododdziału Marines. Zamienił on oryginalną lufę rusznicy na lufę od karabinu masz. M2 (12,7 mm). I jeśli dobrze kojarzę, przekonstruował też dwójnóg, tak że nie był on już osadzony na lufie.
  23. Strzelby, pałki, noże...

    Hej No wiesz, taka Personal Defence Weapon. Do samoobrony przed atakiem z bliska. Może stopniowo innym służbom też by coś takiego dali. Czytałem gdzieś, że jeszcze przed I wojną testowano maszynowe wersje Para 08 i Mausera C96. Jako tako to działało, choć waliły straszliwie szybko i nie wiedziano jeszcze wtedy, do czego by można tego używać. Po latach Mauser doczekał się takiej wersji (Mauser Schnellfeuer z 1932) Parabellum jakoś nie, moze poza wszystkim niezbyt wygodnie się go trzymało przy ogniu ciągłym. Pisałem tu już kiedyś, że jeszcze jednym kandydatem na okopowy wymiatacz był prototypowy karabinek bazujący na konstrukcji Mausera C96. Ogólnie takiego cosia skonstruowano jeszcze w 1899 jako "karabinek kawaleryjski", ale jakoś żadna kawaleria go nie chciała i na rynku cywilnym też się nie przyjął. Wyprodukowano tylko ok. 1 tys. szt. Ów komercyjny karabinek wyglądał tak: http://1896mauser.com/carbines.htm Militarny prototyp z 1916 był oczywiście podobny. Dosyć dawno widziałem fotkę, więc nie mam pewności ale zdaje się że rożnił się trochę kształtem tej drewnianej nakładki na lufę. No i miał powiększony, 40-nabojowy magazynek. Ostatecznie jednak w konkursie wygrał pistolet maszynowy Schmeissera.
  24. Strzelby, pałki, noże...

    Hej Gwoli ścisłości, wszystkie zdjęcia jakie dałeś, przedstawiają Winchestery M1897. Na tym z wikimedia - model cywilny z długą lufą, na tym z armslockera - pierwszy od góry to właśnie model "okopowy" z lufą skróconą do 20 cali (508 mm) i zaopatrzoną w osłonę termiczną z perforowanej blachy. Pod wylotem lufy widoczny zaczep do mocowania bagnetu. Winchester M1912 różnił się głównie konstrukcją mechanizmu uderzeniowego (mechanizm z kurkiem wewnętrznym, w M1897 - z kurkiem zewnętrznym). http://en.wikipedia.org/wiki/File:Trench_S...n_win12_800.jpg W amerykańskich siłach zbrojnych wykorzystywane były także takie "cywilne" Winchestery M97 i M12 (tzn. z krótką lufą, ale bez osłony termicznej i bagnetu). Chociaż uczciwie powiem, że nie jestem pewien na 100% czy już w czasie I wojny. W okresie międzywojennym używano ich w oddziałach wartownicznych np. w lotnictwie czy marynarce, strzegących baz, w żandarmerii i in. Niestety takiego oryginalnego z I wojny to nie widziałem, takiego na zasadzie "amerykańscy żołnierze we Flandrii ze strzelbami w garści". Trafiają się fotki z II ws, z Wietnamu nawet, ale z 1917-18 to nie bardzo. Dodam gwoli uzupełnienia, że wojskowe strzelby miały kaliber 12 i lufy z wierceniem cylindrycznym (odpowiada to średnicy części wylotowej około 18,5 mm). Dostosowane były do naboju z łuską długości 2 3/4 cala czyli 70 mm. Bojowa amunicja z I wojny zawierała 9 kulek o średnicy 8 mm (śrut nr 00 - nie należy się tym numerem zresztą zbytnio przejmować, w różnych krajach i w różnych czasach numeracja śrutu różniła się i różni się bardzo znacznie, generalnie im mniejsza liczba tym grubszy śrut). Magazynek w M97 mieścił 5 naboi (+1 "w lufie"), w M12 - 6 naboi (+1).
  25. Sturmtruppen

    Hejka Niemieckie Sturmtruppen - http://austro-wegry.info/tematy_168.htm z forum o Austro-Węgrzech krótki ale dosyć treściwy artykuł. I tu jeszcze pare fotek jest http://www.worldwar1.com/arm011.htm
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.